Ze dwa tygodnie temu Bogatynię i inne okoliczne miejscowości zalała powódź. Miasto zostało całkowicie odcięte od świata przez rzeczkę, która wylała.
I co się stało?
Ano to, co należało przewidzieć. Oczywiście sporo ludzi utknęło w swoich domach w mieście, bez zapasu żywności i wody.
I jakiś przedsiębiorczy rodak zaczął sprzedawać chleb po 20 PLN za bochenek. Czy kogoś to dziwi? Mnie osobiście nie. W sytuacji, gdy do miasta nie można normalnie przywieźć chleba tylko trzeba go zrzucić ze śmigłowca, jego cena mocno skacze w górę. Równowaga podaży (mało chleba) i popytu (dużo głodnych ludzi) ustala się na wyższym poziomie cenowym, co oczywiście powoduje oburzenie. Bo jak można zarabiać na krzywdzie innych ludzi?
Zresztą to nie żywność w takim przypadku jest największym problemem. Z głodu nikt po kilku dniach nie umarł, za to brak wody potrafi zabić w ciągu 3 dni. Dlatego większą wagę należy przyłożyć do zabezpieczenia zapasu wody, niż żywności. Picie wody z nieoczyszczonej studni, zalanej wcześniej przez wodę powodziową (a więc zawierającą w sobie również zawartość szamb i śmieci) może być groźne dla zdrowia. Tędy przecież rozprzestrzenia się wiele chorób.
Wniosek? Przygotuj sobie w domu zapas wody i żywności na wypadek powodzi. O zapasach (zestawach przetrwania) będę tu z pewnością pisać wielokrotnie.
W małej społeczności, każdy dostaje po 6kPLN „pomocy” na drobne wydatki. Pieniędzy jest więc dużo, nawet za dużo jak na zaspokojenie podstawowych potrzeb do czasu podjęcia z konta własnych pieniędzy z „funduszy awaryjnego” (modne określenie, może być też „zaskórniak”, „na czarną godzinę”, itd.). Powstaje więc wysoka podaż pieniądza przy bardzo niskim popycie. W końcu każdy dostał swoje 6k, to po co ma jeszcze chcieć kupić więcej od ciebie. Gdy pieniądze każdy ma, następuje swoista dewaluacja. To powoduje, że wartość pieniądza jest niska i chleb kosztuje 20 zł.
Rynek sam się jednak reguluje, i gdy 6k się kończy – wszystko wraca do normy. Wniosek? Rozdawanie pieniędzy na prawo i lewo _nie_ pomaga. Jest jak drukowanie pieniędzy. A chleb? Chleb jest wygodnym tematem zastępczym.
aktualnie prowadzę szkolenia dla dzieciaków właśnie o tym jak przygotować się do powodzi. staramy się wpoić im, że jak mówią w telewizji od jakiegoś czasu, ze pada pada i może być powódź to żeby się przygotowali. nikt tego za nich nie zrobi.