Czy nowoczesny survival wymaga pieniędzy?

Taki wpis powinien się tu pojawić już jakiś czas temu, bo wytrąca on argument z ręki wielu przeciwnikom przygotowywania się na gorsze czasy. Ja wprawdzie nie zamierzam nikogo nawracać, ale osoby nawrócone pewnie chciałyby mieć czym wybić ten argument, na przykład, swoim małżonkom. Bezpośrednim impulsem do napisania dzisiejszego wpisu był komentarz jednego z czytelników, Goldenboya. Oto on, pozwolę sobie zacytować go w całości:

Tak w ogóle to niezłą kasę trzeba mieć aby się przygotować…

  1. Samochód który pojedzie na wszystkim,
  2. miejsce ewakuacji z zapasami prowiantu,
  3. zapasy prowiantu w domu,
  4. srebrne i złote monety, waluty inne, oszczędności na kontach w różnych bankach, oszczędności w gotówce,
  5. broń, lekarstwa, wyposażenie itd.
  6. wszystkie przeróbki domowe oraz miejsca ewakuacji itd.
  7. zestawy ucieczkowe

kolejny poradnik trzeba zacząć, skąd na to wszystko wziąć :)

Jestem głęboko przekonany, że na wiele z grożących nam scenariuszy możemy przygotować się stosunkowo niewielkim kosztem. Część sprzętu czy zapasów rzeczywiście będzie więcej kosztować. Ale jak za moment Wam spróbuję udowodnić, nie ma to większego znaczenia.

Silver 1 troy ounce bullion bars 999 fine silver x 5 ounces

Sztabki bulionowe ze srebra próby 999 o masie jednej uncji

Pieniądze do przetrwania są niezbędne. Nie ma co na ten temat dyskutować. Część z nich będziemy musieli poświęcić na przygotowania tu i teraz. Część z nich będzie nam potrzebna w świecie po katastrofie. Pieniądze trzeba więc w jakiejś formie przechować na później, a czy to będzie papierowa gotówka (kiepski pomysł), gotówka w zagranicznych walutach (nieznacznie tylko lepszy), szlachetne metale (srebro, albo złoto, oba mają swoje zady i walety), nieruchomości, czy zapas paliwa, można dyskutować. I dyskutować będziemy na łamach tego bloga z pewnością niejednokrotnie.

Ale pieniądze są nam też potrzebne do życia. I doskonale rozumiem, że część ludzi nie będzie chciała poświęcić tych pieniędzy by zacząć się przygotowywać na gorsze czasy, jeśli i dziś nie mają w życiu łatwo.

Jak więc zminimalizować koszty przygotowania się na gorsze czasy?

Przede wszystkim dbać o to, by pieniądze wydawać rozsądnie. Co to znaczy? Po pierwsze, nie kupować byle czego. Jeśli kupujesz zapas żywności, niech to będzie taka żywność, którą z przyjemnością zjesz przed upływem terminu przydatności do spożycia. Tylko wtedy nie będą to zmarnowane pieniądze. Po drugie, kupować coś, co spełnia możliwie dużo funkcji jednocześnie. Zapas tłuszczu spożywczego możesz przechowywać pod postacią oleju rzepakowego albo margaryny. Margaryną posmarujesz chleb i możesz na niej coś usmażyć, olej roślinny nadaje się do smażenia, sałatek i do baku.

Poza tym w wielu przypadkach wcale nie musimy wydawać dodatkowych pieniędzy na przygotowania. Na przykładzie rzeczy wspomnianych przez Goldboya:

  1. nie musisz kupować specjalnego, drugiego samochodu dla rodziny, aby nim się ewakuować w razie czego, po prostu uczyń swój codzienny samochód zdolnym do ewakuacji, np. zamontuj hak i kup małą przyczepkę, by móc przewieźć cały sprzęt do celu ewakuacji,
  2. w celu ewakuacji nie musisz mieć całego zapasu żywności – możesz go ze sobą przewieźć, choć ja bym jednak jakąś część tam pozostawił i korzystał z niej, zamieniając cel ewakuacji na cel weekendowych i wakacyjnych wyjazdów,
  3. zapas prowiantu w domu wykorzystuj na bieżąco, uzupełniając go tak, by cały czas mieć zapas (jedz to, co masz w zapasie i trzymaj w zapasie to, co jesz),
  4. nie musisz mieć dodatkowych oszczędności, po prostu trzymaj je w różnej formie i w wielu miejscach tak, by w razie czego ich nie stracić w całości,
  5. lekarstwa w formie apteczki i tak są potrzebne na co dzień, podobnie jak narzędzia i sporo innego wyposażenia,
  6. domowe przeróbki można wykonać własnoręcznie, podobnie jak zagospodarowanie celu ewakuacji.

Rzeczywiście trochę sprzętu trzeba dokupić, w rodzaju na przykład zasugerowanego wczoraj kompasu (na co dzień rzadko potrzebny) czy masek przeciwgazowych albo agregatu prądotwórczego. Tego niestety nie przeskoczymy.

A co jeśli rzeczywiście nie jesteśmy w stanie wydać żadnych dodatkowych pieniędzy na przygotowania? Czy zginiemy marnie jak pozostali ludzie, którzy nie są niczego świadomi? Myślę, że nie, bo sama wiedza i świadomość potencjalnych zagrożeń jest naszym największym kapitałem. Co nam po kompasie, jeśli nie potrafimy go użyć? Z pewnością w razie czego będzie nam trudniej mając tylko wiedzę a nie mając pieniędzy i sprzętu, ale z całą pewnością łatwiej, niż ludziom, którzy mają masę pieniędzy i sprzętu, ale bezużytecznego w gorszych czasach (w rodzaju drogiego sprzętu car-audio).

Możecie być pewni, że mnie też bardzo zależy na tym, by przygotować się na gorsze czasy jak najtaniej. Mam to zawsze gdzieś z tyłu głowy przy czytaniu blogów, książek i przy pisaniu wpisów dla Was. A że nowoczesny survival powoli staje się moim głównym hobby to i budżet „na przyjemności” zaczynam wydawać na gadgety survivalowe. 😉

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

19 komentarzy

  1. Goldenboy pisze:

    Survivalisto, również zgadzam się z Tobą, że najbardziej kluczowa jest wiedza – jak przetrwać i dać sobie radę. Ale co byś nie robił, to i tak nakład finansowy jest potrzebny, i liczyć się trzeba z faktem, że część środków pieniężnych się zmarnuje…
    Kilka uwag do przemyśleń:
    1. Jedzenie:
    Np. ile jesteś w stanie zjadać puszek z mielonką, ja w zwykłych warunkach w ogóle (raz, że są niezdrowe benzoesan sodu, a dwa że nie jestem przekonany jakościowo do zawartości).
    2. Napoje:
    Tak samo soki, soki w porównaniu do puszek mają krótki termin ważności do spożycia. Można stosować rotację zapasów, ale moja rodzina nie przepada za „kupnymi” sokami (wolą wyciśnięty sok owocowy z wodą, zresztą nie mineralną tylko przefiltrowaną kranówką). Kupię soki i na siłę będę pił żeby się nie zmarnowały?
    3. Woda:
    kolejną sprawą jest przechowywanie wody. Wodę nie można po nalaniu przechowywać w nieskończoność, po prostu woda również pleśnieje.
    Do butelki po spleśniałej wodzie ja bym nie nalał świeżej…
    A co robić z zepsutą wodą? W butelkach kibel spłukiwać?
    W bloku to może OK, ale w domku to po kilku latach w pionach gdzie jest tylko sedes rury Ci zarosną…

    Zamiast informacji jak robić zapasy to brakuje mi informacji jak przetrwać np. kursu i testu działania domowego uzdatniania wody z rzeki aby nadawała się do picia itp. Bo zapasów mogę mieć nie wiadomo ile, a i tak się skończą lub przyjdą bandziory i okradną mnie…

    • Survivalista (admin) pisze:

      Przechowywanie żywności wymaga naturalnie poświęceń. Jeśli lubisz najbardziej jeść to, co dobre jest tylko świeże i przechowuje się kiepsko, to będzie Ci najtrudniej. Będziesz musiał albo przekonać się do tego, co da się łatwo i długo przechować, albo zaakceptować straty produktów, które będziesz wymieniać aby zawsze były zdatne do spożycia.

      Osobiście jeszcze nie mam pomysłu co zrobić z puszkami, bo póki co nie zacząłem wdrażać żywnościowej zasady „jedz to, co masz w zapasie i trzymaj zapas tego, co jesz”. Niektóre konserwy bardzo mi smakują, na przykład paprykarz szczeciński i w ogóle różne rybki z puszek. Więc na tym się będę koncentrować. Nie rozpoznałem jeszcze tematu innych konserw do jedzenia z chlebem, więc Ci nic nie podpowiem.

      Jeśli chodzi o soki, to mają one termin przydatności rzędu jednego roku, więc z powodzeniem można je poddawać rotacji. Ja pijam soków kartonowych sporo. Jeśli nie chcesz ich pić na siłę, pozostaje oddawanie ich dla biednych. 😉

      Woda w domu się przydaje zawsze. Jak nalewasz do butelek kranówkę, to problem z głowy. Możesz ją użyć do spłukiwania toalety, podlania kwiatów czy trawnika, albo nawet dolać do wanny podczas kąpieli. Wymieniaj ją dostatecznie często, to nie będziesz mieć problemów z pleśnieniem. O tym muszę napisać osobny wpis, bo to też ciekawe zagadnienie…

  2. Goldenboy pisze:

    Miało być butelkami kibel spłukiwać…

  3. Goldenboy pisze:

    Jeszcze dodam inną sprawę, może warto abyś szerzej poruszył temat nadchodzącej zimy, bo coraz więcej info, że będzie sroga i w ogóle z dnia na dzień coraz zimniej:

    http://www.tvn24.pl/28115,1675884,0,1,zima-moze-byc-sroga,wiadomosc.html

    http://www.tvn24.pl/28115,1677449,0,1,pierwszy-szron-w-tym-sezonie,wiadomosc.html

    http://www.tvn24.pl/28115,1677304,0,1,pierwszy-snieg-tuz–tuz,wiadomosc.html

  4. Sokomaniak pisze:

    Ja bym gromadził tylko to co lubię jeść. Za żywnością puszkowaną nie przepadam bo do puszek trafiają same odpady i konserwanty. Jedyne co toleruję to np. tuńczyk, groszek, kukurydza, pomidory, oliwki. Jak bym gromadził zapasy to spróbowałbym znaleźć jakieś mięso dobrej jakości w puszcze i zobaczył czy mi smakuje i mogę jeść na co dzień.

    Co do soków to pragnę się nie zgodzić z proponowaną tu koncepcją. Po co w ogóle je gromadzić? Do picia wystarczy woda. Soki w kartonikach w ogóle nie mają żadnych odżywczych wartości: to woda, koncentrat i cukier. Więcej mogą nam zaszkodzić niż pomóc. Jak chce się witamin w kryzysie to lepiej przechować owoce suszone, ew w puszce i orzechy.

    Jeśli chodzi o wodę to bym przechowywał ją w baniakach i tylko ich używał do picia i gotowania. Jak jeden baniak/butelka się opróżni to ją napełniam i wędruje na półkę a ja biorę kolejny baniak. Oczywiście należy zaznaczać kiedy się go napełniło i zużywać te najstarsze.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Do picia wystarczy woda, ale soki warto moim zdaniem trzymać i w innych celach. Po pierwsze, dla smaku i przyjemności. Po drugie, by zastąpić świeże owoce i warzywa, których przechowywać nie jest łatwo przez długi okres. Nie zgadzam się, że soki są bezwartościowe, ja przykładowo nie kupuję soków słodzonych. Zresztą nie zgodziłoby się z Tobą zapewne wielu dietetyków, zwłaszcza ze stwierdzeniem, że są szkodliwe a nie korzystne. Chętnie poczytam jakieś naukowe rozważania na ten temat, jeśli znasz…

      • Sokomaniak pisze:

        Soki są zdrowe jak je wyciśniesz sam i zaraz wypijesz, patrz mój blog.

        Natomiast ten płyn z kartonika to soku ma daleko. Poczytaj etykietę. I jeśli wierzysz dietetykom, którzy twierdzą że taki sok z butelki/kartonika jest zdrowy to zapytaj się kto im płacił za badania, pewnie jakiś koncern spożywczy.

        • Survivalista (admin) pisze:

          Sok z kartonu to sok zagęszczony wymieszany z wodą. Takie soki kupuję. Nie kupuję napojów ani nektarów, czyli wody z sokiem, cukrem, barwnikami i aromatami.

          Jeśli chodzi o wiarygodność badań dotyczących soków z kartonu pojawia się pytanie, czy możesz wskazać jakieś badania potwierdzające to, co piszesz?

          Zresztą tak naprawdę nie widzę powodu, by tu się licytować, czy zdrowsze są soki z kartonu czy owoce. Ja na to patrzę w ten sposób, że przechowanie kartonu soku jabłkowego czy pomarańczowego jest możliwe przez rok, podczas gdy przechowanie jabłka czy pomarańczy przez ten sam rok będzie w domowych warunkach trudne.

    • Boungler pisze:

      A zastanawialiście się nad tym że najlepsza woda do przechowywania to woda gazowana? Dwutlenek załatwia sprawę z bakteriami, które w wodzie nie będą się rozwijały. Oczywiście nie wliczając w to beztlenowców (ale te są już chyba wszędzie). Co do soków to również przyłączam się do kolegi Sokomaniak. Lepiej mieć wodę i cukier osobno niż jako materiał połączony. Może jeżeli faktycznie ktoś potrzebuje większy komfort to prędzej jakiś sok własnej produkcji skoncentrowany w słoiczkach.
      Myślę że jeżeli faktycznie będziemy potrzebowali skorzystać już z zapasów wody to będziemy myśleli bardziej survivalowo i każda kropla będzie wyjątkowo warta. Podczas wyjazdów w teren moje myślenie zawsze się zmienia i to co uważałem że będzie świetnie działało – jest do dupy i przeszkadza. Ważne jest aby bardzo wnikliwie wczuć się w sytuację, będziemy mogli dany koncept rzetelniej przeanalizować.

      • Survivalista (admin) pisze:

        Nie bardzo udało nam się dojść do porozumienia, odnośnie tego, czy przechowywać wodę gazowaną, czy bez gazu. Pisaliśmy o tym m.in. tutaj. Ja w każdym razie proponuję część wody do picia gazowanej, część niegazowanej, wedle indywidualnych preferencji. Jak mam pić surową wodę prosto z butelki, wolę gazowaną. Ale herbaty przecież z takiej nie zrobię. 😉

  5. Boungler pisze:

    Miło wiedzieć że jest więcej osób które myślą podobnie, gratuluję inicjatywy Survivalisto! Zgadzam się w 100% z twoim wpisem. Nie mieszkamy w dżungli i to co w tym momencie widzę to gigantyczny boom na sprzęt np. na aukcjach, który ludziom nie bedzie do niczego potrzebny (a przynajmniej nie do końca potrzebny) mówię oczywiście o zestawach survivalowych przeznaczonych do przeżycia w lasach tropikalnych lub wogóle w lesie. Gdzie zapomina się że domowy survival to zupełnie inna bajka i że należy go warunkowo przystosować do tego gdzie się będziemy znajdować w chwili katastrofy lub czego tak na prawde będziemy potrzebować. Osoba samotna a rodzina z 2 dzieci będą miały zupełnie inne potrzeby – ludzie o tym jakby zapominają lub niedostrzegają. Najważniejsze jest aby kupić kompas, drogi nóż, świetny namiot etc… większość z tych ludzi nie ma bladego pojęcia jak to się je i co z tym do końca zrobić. Warto zadbać o zaplecze w naszym domu – zakładając nawet że zostanie zniszczony to zawsze coś przetrwa co pomoże przeżyć. Ja osobiście skupiam się na kompletowaniu pełnego ekwipunku od akumulatorów i agregatów (wojskowy już kupiłem ledwo wnieśliśmy tego kloca z ojcem do domu) ale pracuje pięknie… po żywność, broń i na końcu technologię uzupełniającą, która poprostu ułatwi przeżycie. Będę cię odwiedzał – zapraszam również do mnie.

  6. Mc pisze:

    Jeśli chodzi o zapas wody pitnej, taki wystarczający na małą katastrofę w rodzaju awarii sieci wodociągowej, to u mnie w zupełności się filtr do wody – nie dziadostwo typu Brita, jest to bateria filtrów oraz zbiornik 5l.
    Nie żebym był akwizytorem, ale serio taki porządny filtr się sprawdza, woda jak źródlana, prawie nie ma kamienia w czajniku (przedtem odpadał całymi płatami) i nie mam już problemów z kamieniami w gruczołach śliniankowych (wcześniej mi operacyjnie usuwali).
    Co do długiego przechowywania wody w PET, to nie jest to zbyt zdrowe – raz że bakterie, dwa że słabej jakości PET może zawierać śladowe ilości niespolimeryzowanego monomeru – a on jest szkodliwy (bezpłodność i inne sprawy).

  7. Kołobrzeg pisze:

    Na wodzie gazowanej można spokojnie gotować herbatę lub kawę.

    nawet kiedy będzie awaria sieci wodociągowej zawsze z najniższego domu miejsca w domu można spuścić parę litrów, woda jest także w bolierze.

  8. Kołobrzeg pisze:

    no i trzeba przygotować beczkę na deszczówkę i znaleźć miejsce gdzie ja postawić

  9. Richmond pisze:

    Tunczyk jest calkiem niezly do przechowywania, taki w puszkach i jak ktos wspomnial groszki, kukurydza itp. Ja mam np zawsze duzy zapas tunczyka i po prostu wyjadamy go od najstarszego do najnowszego. Mamy tez zapas wody, zawsze kupujemy wode za zakladke.

    Probowalismy tez takie gotowe jedzenie survivalowe, w puszkach, ktore podgrzewaja sie same po otwarciu i nie bylo zle. Miny ludzi na imprezie motoryzacyjnej byly niezle, jak zobaczyli jak zajadam makaron z takiej puchy.

  10. Siergiej pisze:

    Hej

    Nie wiem czy ten post jeszcze jest żywy ale dodam coś od siebie.

    Od jakiegoś czasu zacząłem się interesować tematem „przetrwania” (Polacy nie gęsi i swój język mają). Dużo dowiedziałem się z internetu i zacząłem sam gromadzić zapasy. Po woli po trochę tego co jemy/pijemy zazwyczaj i innych rzeczy takich jak konserwy mięsne i inne produkty z długim terminem przydatności.
    I tak na początku jest ciężko bo każda wizyta w sklepie to +3/5 extra rzeczy do koszyka których teraz nie zużywasz a tylko odkładasz na później. Najbardziej znacząca wpływ była woda, zgromadziłem ponad 100 l. w ciągu 3/4 tyg. I tak przez przez jakiś czas aż zapasy osiągnęły jakiś zakładany poziom (rozmiar pułki w garderobie). I po tym koszt zakupy powrócił do pierwotnego poziomu.
    Teraz mam fazę stabilizacyjną czyli oswojenie z nową sytuacją żony i sprawdzenie jak to rzeczywiście jest z tym jedzeniem. Czyli patrzymy ile czego zużywany i na podstawie tego podejmuje się decyzje że płatki owsiane schodzą średnio w 2 tyg a termin przydatności 6 miesięcy, czyli śmiało można wrzucić do zapasów więcej niż tylko 2 paczki, itd.
    Ponadto zachęcam wszystkich do czytania etykiet produktów które kupujecie, przedłuża to zakupy ale pozwala nie nadziać się na niezły „pasztet”.
    Z mojego doświadczenia mogę polecić:
    Puszkowane mięso – wieprzowina w sosie własnym (bądź wołowina) skład: 92% mięsa (MIĘSA a nie mięsa oddzielonego mechanicznie MOM które niema nic wspólnego z MIĘSEM), skórki wieprzowe, sól, pieprz i cebula. Najtańsza i z wymienionym składem dostępna w Lidlu. Smak przypomina konserwy z dzieciństwa. Wytrzymuje oficjalnie 2 lata a skład o niebo lepszy od wędlin z za lady.
    Puszkowane ryby – tu dwa typy
    Łosoś w sosie własnym (znów z Lidla) – cena duża ponad 8 zł ale skład: ryba o ile się nie mylę ponad 80%, woda oraz sól. Ale najważniejsze pochodzenie bo z oceanu (z kontrolowanych połowów) także polecam dodać do zapasów ale nie za dużo bo cenę znaczna. Termin przydatności ponad 2 lata.
    Sardynka w sosie własnym i pomidorowym marki Tesco – cena > 3zł skład bardzo krótki nic zbędnego. Proszę się nie przejmować rozmiarami puszeczka bo w niej więcej znajdziecie ryby niż w większych puszkach firmy King Oscar. Termin przydatności ponad 2 lata.
    I tak można dalej.
    W sumie tego brakowało mi na tym forum przykładów co i gdzie można kupić.
    Przepraszam za brak ciągłości ale to mój pierwszy wpis.
    Podsumowując:
    1 – Trzeba dysponować dodatkowymi zasobami gotówki, jeśli chcemy mieć zapasy zgromadzone w krótkim czasie. Jeśli nie stać nas na dużo to zapasy będziemy zbierać dłużej.
    2 – Da się kupić naprawdę dobre rzeczy tylko trzeba poszukać (nie patrzeć na cenę i firmę tylko na skład [no dobra może w 99% bo do dziś pamiętam makaron z Auchuana który mimo dobrego składu smakował fatalnie :p])
    3 – Zaczynamy stopniowo do niewielkiej ilości (półka doskonal sprawdza się jako miarka) i czekamy co się stanie czy będziemy w stanie dane zapasy w pełni zjeść i wymienić na nowe (z naciskiem na zjeść a nie oddać psu czy wyrzucić do kosza). Jeśli tak to ruszamy dalej.

    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.