Przygotowania do Peak Oil – żywność

W drugim wpisie odnośnie przygotowań do Peak Oil chciałem napisać o tym, jak możemy spróbować choć w części zabezpieczyć się przed przetasowaniami na rynku żywności.

Dziś żeby na naszym stole pojawił się parujący stek musimy zużyć mnóstwo energii. Wcale nierzadko wygląda to tak:

  • najpierw olej napędowy służy do napędu ciągnika, który na wielkiej monokulturowej farmie wykorzystywany jest przy produkcji kukurydzy,
  • później ten sam olej napędowy wozi tę kukurydzę do farm, w których hoduje się bydło,
  • dalej bydło ciężarówkami trafia do ubojni,
  • a potem stamtąd pod postacią mięsa również ciężarówkami wożone jest do centrów dystrybucyjnych, sklepów, itd.

Ropa wykorzystywana jest przede wszystkim do transportu. Ale gaz ziemny (jedno z paliw, które będzie intensywniej wykorzystywane w dobie Peak Oil) używany jest też do produkcji nawozów sztucznych. Z tego względu i ten czynnik obciąży koszty produkcji żywności.

Co to dla nas oznacza?

  • Znaczny wzrost cen żywności importowanej z daleka, np. owoców z drugiego końca świata.
  • O ile w ogóle ta żywność wciąż będzie się u nas pojawiać w sklepach.
  • Umiarkowany, ale też widoczny wzrost cen żywności wytwarzanej w kraju.
  • Większe wahania cen żywności wytwarzanej lokalnie — import np. zboża czy ziemniaków będzie droższy, więc nie będzie tak łatwo zrównoważyć importem ewentualnych gorszych zbiorów w kraju.

Żywnościowe przygotowania do Peak Oil

Bez względu na długofalowe skutki Peak Oil, moim zdaniem trzeba się przygotować przede wszystkim na okres przejściowy. To znaczy na okres, w którym skutki wyższych cen paliw będą już widoczne, a gospodarka jeszcze się do nich nie przyzwyczai.

A do droższej i gorzej dostępnej żywności trzeba przygotowywać się z trzech stron jednocześnie:

  • hodując możliwie dużo żywności we własnym zakresie, począwszy od warzyw, przez ziemniaki, skończywszy na królikach i drobiu,
  • rozbudowując zapasy żywności do jak najdłuższej rozsądnej wielkości, np. jednego roku,
  • zabezpieczając się finansowo na droższą żywność.

Jeśli chodzi o produkcję własnej żywności, mam na myśli przede wszystkim produktywny ogród. Do tego jakąś hodowlę jakiegoś mięsa. Co kto lubi — może to być akwakultura (ryby i warzywa w zamkniętym obiegu), drób (i jajka), króliki, koza (mleko a niekiedy także mięso). Ja planuję kury albo kaczki i kurzy traktor.

Jeśli chodzi o magazynowanie zapasów żywności, jestem gorącym zwolennikiem posiadania zapasu żywności przynajmniej na rok. Nie jest możliwe przechowywanie przez tak długi okres wszystkiego tego, co jadamy na co dzień, więc trzeba iść na jakieś zgniłe kompromisy. Zamiast chleba przechowywać trochę mąki, a przede wszystkim zboża. Nie da się długo przechować chleba, mąka też ma ograniczony okres trwałości a przecież chleba się z niej na co dzień nie piecze. Dlatego zamiast niej lepiej jest mieć zapas zboża i młynek do jego zmielenia.

Oprócz tego, oczywiście, warto mieć spory zapas mrożonek, puszek i żywności kiszonej, konserwowanej, oraz suszonej. Oraz nie przetworzonej, przechowywanej w ziemiance. Ważne, by były to zapasy tego, co jadamy.

Sam zapas żywności będzie całkiem niezłym zabezpieczeniem przed wzrostem jej cen. Ale oprócz tego, warto mieć też zabezpieczenie finansowe na gorsze czasy. Mam tu na myśli uporządkowany budżet (nieobciążony ratami kredytów, generujący co miesiąc nadwyżkę), bezpieczną pracę na czas Peak Oil, no i oczywiście oszczędności.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

13 komentarzy

  1. Wrobel.Cwirek pisze:

    Zastanawiam sie, czy trzymanie mrozonek w razie kryzysu energetycznego (którym w pewien sposób efekt peak-oil będzie) ma sens. Mozna się spodziewać przerw w dostawach prądu, być może długotrwałych.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Jeśli jesteś przygotowany na brak tego prądu, to czemu nie. Dobra zamrażarka dużo prądu nie zużyje, część mrożonek można od razu po wystąpieniu awarii zjeść, resztę przetworzyć na gotowe dania, które się np. zapakuje do słoików, albo po przywróceniu dostawy prądu z powrotem zamrozi.

      • Pozyskiwacz pisze:

        Dokładnie. Np. teraz z czereśni robię trochę przetworów, a troche zamrażam. Potem na spokojnie można przerobić resztę. Paniki nie ma,a zamrażarka też nie pracuje na okrągło.

      • Nowoczesna zamrażarka powinna wytrzymać 24h bez prądu o ile jest obciążona „balastem”. Choćby zamrożonymi butelkami PET z wodą.

        • Krzysztof pisze:

          Problem w tym, że mrożone jedzenie (w szczególności mięso) także się psuje. Gdzieś słyszałem, że można je przechowywać maksymalnie 2 lata.

  2. jackow pisze:

    Jaki ręczyny młynek do zboża polecasz ?

  3. Pozyskiwacz pisze:

    Masz rację , nie wiem jak długo ale kilkanaście godzin wytrzymuje bez problemów (nie otwierana i przykryta dodatkowo kołdrą i folia NRC). Wypełniona prawie do pełna, akurat nie trzeba było balastu- większość stanowiły baniaki z oskołą-sokiem z brzozy. I resztę zamrożone mieso i owoce.

  4. Swoją drogą ja cały czas do testów szukam jakiejś turystycznej lodówki, najlepiej na 230V/12V w jednym. Może za chwilę kupi się coś posezonowo – z kilkadziesiąt % taniej.

    Ma się przydać zarówno na camping / awarię zasilania / awarię zwykłej lodówki.

  5. Piotrek pisze:

    Ja proponuję słoneczną suszarkę do żywności. Działa niemal (albo całkowicie – w zależności jak zbudowana) za darmo do tego nadspodziewanie skutecznie.

    słoneczna suszarka do żywności cz. 1

    słoneczna suszarka do żywności cz. 2

    słoneczna suszarka do żywności cz. 3

    słoneczna suszarka do żywności cz. 4

    Sam zrobiłem i polecam z całą odpowiedzialnością. Jeśli dobrze wykonana – nie zawiedzie. Suszyć można zioła, grzyby, owoce, warzywa. Mięsa suszyć nie próbowałem.

    PS: mam nadzieję, że akismet nie wrzuci komentarza do spamu za liczbę linków ;>

  6. Piotrek pisze:

    Zapomniałem jeszcze o jednym linku:

    słoneczna suszarka do żywności cz. 5 – trochę więcej zdjęć z budowy suszarki

    Jeśli miał bym możliwość ustawienia suszarki ponad kolektorem powietrznym – nie używał bym wentylatora. W takim przypadku działanie suszarki było by całkowicie darmowe. Ogrzane powietrze jako lżejsze szło by do góry – wprost do suszarki. Można też pomyśleć o niewielkim ogniwie fotowoltaicznym, które zasilało by wentylator prądu stałego, którego wydajność była by wprost proporcjonalna do nasłonecznienia.

  7. Pozyskiwacz pisze:

    Coś chyba linki nie działają, a szkoda bo temat ciekawy.

  8. Piotrek pisze:

    Ano niestety linki nie działają, do tego „wcięło” mój jeden komentarz. Poniżej wklejam pełnego linka, w adresie trzeba podmienić 1 na 2, 3, 4 i 5.
    http://energia.odnawialna.info/sloneczna-suszarka-do-zywnosci-cz-1/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.