Domowy Karaluch Challenge – 72 godziny z użyciem zestawu ucieczkowego

Na naszym facebookowym fanpage wrzuciliśmy informację o zaplanowanym na pierwszą połowę października Domowy Karaluch Challenge. Zamierzamy we dwóch razem z Larsem Otzenem (właściciel sklepu Karaluch) ewakuować się z domów i przeżyć 72 godziny w drodze do celu ewakuacji bazując tylko na tym, co ze sobą zabierzemy (ewentualnie znajdziemy po drodze).

Ja zamierzam wziąć mój przygotowany zestaw ucieczkowy. Lars zaś weźmie tylko to, na co pozwolą mu jego fani na FB. Wyruszymy z Warszawy i udamy się pieszo do wybranego wcześniej celu ewakuacji, oddalonego o ok. 70 km. Powinniśmy tam dotrzeć drugiego dnia, pozostaniem tam aż upłyną łącznie 72 godziny.

Taki ze mnie piechur jak z koziej dupy trąba, do noszenia plecaka się nie nadaję, sportów nie uprawiam. Mimo to, chcę wykorzystać taką okazję by na własnej skórze przetestować wszystkie teorie, o których czytam i piszę. Chcę także na żywo sprawdzić, czy to, co mam teraz w zestawie, zaspokoi wszystkie moje potrzeby w ciągu 72 godzin.

Jak wspomniałem, zasady są takie, że korzystamy z tego, co zabierzemy ze sobą, ewentualnie znajdziemy gdzieś na trasie. Jeśli zabraknie nam żarcia, nie dokupimy go w sklepie. Jeśli wyładuje się telefon z GPSem, nie doładujemy go i zgubimy się po drodze. Jeśli okaże się, że jesteśmy źle ubrani, będziemy marznąć. Drobnych oszustw dokonamy tylko po to, by wykonać możliwie dużo materiału foto i wideo, który później jakoś wykorzystamy do podsumowania naszej wycieczki. No i może po to, by podrzucić jakieś nowe update’y na FB, gdzie będziemy informować o naszych postępach.

Po co taka zabawa? Dla mnie, głównie po to, by sprawdzić swoje przygotowania. Jeszcze w tym miesiącu podrzucę Wam tu pełną listę przedmiotów, które mam w zestawie ucieczkowym, z prośbą o Wasze komentarze. Może coś mi zasugerujecie, co mógłbym dodać, albo co warto zostawić, bo się nie przyda. Chodzi o to, by przetestować w praktyce możliwie rozsądnie złożony zestaw ucieczkowy.

Lars zamierza wziąć tylko TPA, szczotkę do zębów i komórkę, a poza tym jedynie to, na co pozwolą mu fani na FB. Będzie to symulować takie podejście, gdy przygotowując się na gorsze czasy ktoś bez większego namysłu kupuje różne rzeczy w sklepach z demobilem. Porównamy te dwa podejścia. Po 72 godzinach w nieprzyjaznym środowisku, bez prądu, bieżącej wody, ciepłego i wygodnego łóżka, wrócimy sobie suchym, ciepłym samochodem do domów, leczyć pęcherze na stopach.

Nie mamy jeszcze dziś określonej konkretnej daty wyjścia. Lars niedawno po raz trzeci został ojcem i z różnych względów z tym związanych może nie być w stanie zostawić swoją rodzinę na 3 dni. Na nasze plany nie będzie jednak miała w żaden sposób wpływu pogoda. Przecież nie ma złej pogody, może być co najwyżej złe ubranie!

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

21 komentarzy

  1. Peccator pisze:

    Ruszacie z centrum W-wy, czy przedmieść? Będzieci szli wzdłóż tras czy bezdrożami? Rozumiem, ze nie planujecie przekraczać Wisły, a jeśli tak to pewnie przez most.

    Ja nigdy takiego eksperymentu nie robiłem, ale byłem raz na pielgrzymce do Częstochowy. Fizycznie dałem radę przejść 35-40 km na dobę bez plecaka. Idac samemu, z plecakiem średnio obciążonym i w dodatku bez psychologicznej presji grupy, by nadążyć za ustalonym przez przewodnika tempem, szedłbym pewnie 20-25 km na dobę. Jeśli iść cały czas drogami, a nie bezdrożami.

    Ciekaw jestem co powiecie policji jak jak przydybie na biwaku. Będziecie rozpalać ognisko na noc? Jeśli tak go gdzie.

    Odnoszę wrażenie, że będziecie iść nie razem, ale obok siebie, czyli nie będziecie sobie pomagać, tylko każdy sprawdzi jak radzi sobie drugi z tym co wziął. Jeśli tak to w którymś momencie może się zdażyć, że się rozstaniecie.

    Ciekawy eksperyment. Życzę powodzenia!

    • Krzysztof Lis pisze:

      Ruszymy pewnie gdzieś z Centrum, gdzie nam obu wygodnie będzie się spotkać. Wisły przekraczać nie planujemy.

      Większa część najkrótszej drogi biegnie wzdłuż głównej trasy, więc chyba wielkiego wyboru mieć nie będziemy. Ale ciągle się nad tym zastanawiam…

      Czy rozpalimy ognisko na noc i jak będzie z noclegiem, to się okaże.

      Co do korzystania z tego, co będzie niósł ze sobą partner, to przeczy to idei takiego testu, ale jeśli jeden z nas miałby przez to zrezygnować, to chyba złamiemy tę zasadę.

  2. Piotr pisze:

    Wydaje mi się, że eksperyment powinien być bardziej radykalny. Nie powinniście zabierać żadnego zestawu ratunkowego. Wyobrażam to sobie tak, że w chwili gdy np zacznie padać pierwszy śnieg, wychodzicie z domu tylko w tym w czy was ten śnieg zaskoczył. Ma to symulować nagłe wydarzenie i zniszczenie waszego całego dobytku. Nie spożywacie żadnego pokarmu i żadnych cieczy (bo wszystko może być skażone). Nie wędrujecie zakładanego dystansu lecz jak najdalej w przypadkowym kierunku. Test polega na tym jak daleko zajdziecie. Wydaje mi się, że dopiero taki test będzie prawdziwą próbą. Ja dwa lata temu wykonałem taki test wczesną wiosną. Przeszedłem w linii prostej mierząc ok 40 km w ciągu trzech dni w terenie górzystym. Najgorsze było pragnienie. Zwłaszcza, że wokół było sporo wody. Dochodziłem do siebie ok tygodnia…

    • Krzysztof Lis pisze:

      Nie jestem masochistą, raczej się na coś takiego nie zdecyduję. Zresztą w naszych przygotowaniach przecież chodzi o to, by takie ewentualności też brać pod uwagę (np. nie trzymając wszystkich zapasów w jednym miejscu, nosząc jakiś mały zestaw EDC).

    • Pozyskiwacz pisze:

      Przecież w samym tytule jest „z użyciem zestawu ucieczkowego” więc dlaczego mieli by się obywać bez niego? Jak przeżyją to następnym razem będzie wyprawa bez sprzętu 🙂
      Ciekawe w tym wszystkim będzie to że sam autor przyznaje się do braku kondycji i doświadczenia w takich eskapadach.
      Nie widzę sensu udowadniać że sprawna, wytrenowana osoba z doświadczeniem i odpowiednim sprzętem, przetrwa w naszej klimatycznej trzy dni i przejdzie w tym czasie 70 km. Jak nie będzie żadnego wypadku to wiadomo że się uda.
      Bardziej interesujące jest czy dokona tego ktoś przeciętny , nieprzygotowany. Jakiego sprzętu będzie potrzebował i jakie problemy sprawią mu największą trudność.Generalnie trudno o takie doświadczenia, bo przeważnie jak ktoś nie interesuje się turystyką, survivalem itp. to ciężko go namówić na takie eskapady. Ew. jak już pójdzie to prowadzony za rączkę przez bardziej doświadczonych współuczestników.
      A przecież w razie rzeczywistej potrzeby ewakuacji nie wszyscy będą młodzi, zdrowi i wytrenowani. Właśnie ludzie mniej sprawni (z różnych względów-dotychczasowego trybu życia, wieku, chorób) będą najsłabszym ogniwem do możliwości którego trzeba się będzie dostosować.
      Chyba że ktoś nie ma rodziny,przyjaciół z podobnymi trudnościami i z góry zakłada że nikomu nie będzie pomagał.

  3. No dobra, tylko to nie jest challenge 🙂 za krótki czas. Na przejście 70km potrzebujesz około 7000 kalorii w terenie trialowym (w biegach na orientację na 50-55km palisz między 6-6,5k robiąc trasę w 6-10h). W tym czasie wystarczy dorzucić do organizmu 1000-1500 kcal, reszta pójdzie z 'zapasów’.

    Przy tak krótkim czasie za dużo zależy od aktualnego stanu organizmu. Jeśli kilka dni przed będziesz dużo jadł (węglowodany etc) i dużo pił to samo nawodnienie organizmu pozwoli Ci na przejście tej trasy przy dodatkowych 2-3l wody (w porównaniu do sytuacji w której byś w ogóle nie szedł tylko siedział w miejscu).

    I tu nawodnienie będzie kluczowe bo to zależy czy na te 72h weźmiesz 8 czy 15L wody (chyba, że masz filtr?). I tu wchodzi pogoda, którą zignorowałeś – jak będzie padać to w czasie marszu nie będziesz się aż tak pocić – raptownie spada zapotrzebowanie na wodę. Ale tracisz ciepło więc na dłuższą metę tracisz kalorie.

    I dalej – nocować można nawet w zaspie – pytanie jaki masz sprzęt do nocowania – impregnowany śpiwór? 🙂

    Wracając do jedzenia – przy odpowiednim odżywianiu wcześniej możesz zejść potem z dzienną dawką kcal nawet do 900-1000 – nie będzie to miłe i przyjemne, ale poza dyskomfortem nic Ci się nie stanie. Jeśli chcesz iść dużo i szybko lepsze są węglowodany, ale są cięższe i więcej miejsca zajmują. Tłuszcze wolniej się rozkładają w organiźmie, ale są tańsze i smaczniejsze często 😉 Żywność liofilizowana? 😉

    Za mało szczegółów, żeby nazwać to challengem – sorry że się czepiam, ale uprawiam biegi na orientację 50 i 100km trasy i taki dystans + czas nie jest czymś wyjątkowym. Większy kłopot sprawia tu przetrwanie warunków pogodowych np w zimie.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Dystans wyznaczony został przez cel ewakuacji. Chcę przetestować, czy dam radę tam dojść pieszo z plecakiem, kompletnie bez żadnego wcześniejszego przygotowania.

      Dlatego sporą część mojego plecaka stanowi żarcie i woda — bo te przysłowiowe 72 godziny, na które się zestaw dobiera, to tak naprawdę wartość umowna — łatwo ten czas może się wydłużyć. Wolałbym więc mieć ze sobą wszystko, co mi jest potrzebne, niż korzystać z zapasów organizmu.

      O szczegółach tego, co mam w tym zestawie, to po weekendzie.

    • cedric pisze:

      Z 1 grama tłuszczu mamy po spaleniu 1,05 grama wody. Z węglowodanów połowę tego.Dlatego to tłuszcz jest materiałem zapasowym np.u wielbłąda czy zebu.

  4. Żeby nie było – kibicuje Wam i uważam, że to dobry trening szczególnie jeśli faktycznie nie macie doświadczenia 😉 w sumie to się zastanawiam czy nie zgłosić swojej kandydatury do tego bo przypadkiem jestem z Warszawy 🙂

  5. Gotar pisze:

    Powoli się z tego pochód 1. majowy robi.

    Może ja się też zgłoszę, spróbuję te 72 h przetrwać w garniturze, z Ajfonem w ręce i kartą płatniczą.

    Hehe ciekawa menażeria by była, jeden z tekturowym kiblem, drugi z żarciem w plecaku, doxa w plecaku kruszce, kolejny jakieś taktyczne ciuchy, a czwarty w garniaku…

    • Larsito pisze:

      Tsk tsk, creditcard…

      Noo, I will only be carrying cash…..from Restaurant to restaurant, the menu:

      Day 1:

      Light breakfast with freshpressed guava juice and scones.
      Indonesian Coffee, fresh roasted by my personal barista.

      Lunch:

      Lobster in herb/buttersauce served on a fantasy of lemon grass.

      Dinner:

      Salad Antipasto.
      Fettucine Alfrdo.

      Wine: Borticelli, 1981 ( a very GOOD year! )

      Day 2:

      Poached eggs and fried brown rice for breakfast.
      Guava Juice and Frappucino.

      Lunch
      Mongolian BBQ served my Kim Il Jong`s former chef de cuisine.
      Wine: A light rose.

      For dinner:
      Salom mousse served on a fantasy of ruccola salad with bamboo sprouts.

      Day 3:

      Breakfast:
      fresh roasted oat with low fat milk and a cappucino.

      Lunch:

      Foie gras served on a salad of dandilons.

      A dark beer to it.

      Dinner:

      I will eat Krzystof:-P

  6. Gregor pisze:

    Nie sądzę, żebyście mieli jakieś pęcherze, jeśli tak, to znaczy, że macie złe buty. To oczywiście nie jest najważniejszy element survivalu, ale dobre buty powinny być brane pod uwagę jako jeden z czynników, który naprawdę może pomóc w przetrwaniu (dobry plecak też!).
    Polecam buty sprawdzonych marek (np. Ecco), rozchodzone, a nie nówki ze sklepu.
    70 km to nie jest strasznie dużo, spokojnie da się to przejść w dwa dni. Inna sprawa, że będziecie potrzebować trochę energii i wody, dlatego jakieś batony czy czekolady mogą okazać się niezbędne, oraz oczywiście spory zapas wody, czy też opracowane miejsca uzupełniania zapasów wody, choć z tym koło Warszawy może być ciężko.

  7. Boungler pisze:

    Noooooooo….., to Krzysztof ja również trzymam za Was kciuki i oczywiscie gratuluję pomysłu. My robimy zlot z uzyciem drobnej symulacji PostApo już za 7 dni. Mam nadzieję że uda się zrobić jakąś foto relację i to jakoś zgrabnie opisać. Kilka problemów przewiduję, dystans jest znacznie krótszy i zaczynamy całkiem w nocy. Myślę że będzie dość ciekawie. Jeżeli możesz do nas dołączyć to oczywiście zapraszam. Wiele osób zjeżdża z Polski i można się doczepić.
    Koniecznie rób notatki, będę czytał jak zaczarowany.

  8. Pi pisze:

    National Geographic-Czekajac na apokalipsę odc 2

    http://www.youtube.com/watch?v=7bSsu0PPnMI

  9. night_rat pisze:

    fajnie, jak buty rozchodzone, da się nie wyziębić i spać w suchym to aż rekreacja. czasu sporo więc można dodać różne symulacje, nasłuch radiowy, ćwiczenia z ratownictwa, topografię, unikanie ludzi. na sam koniec można sprawdzić „wodoszczelność” plecaka i ubrania, warto wiedzieć, co będzie po zlaniu wodą, jak to wysuszyć i w czym byśmy łazikowali dalej. oo mam nadzieję, że nie rozbijecie sie w miejscu, gdzie już na 1. rzut oka widać, że może być zalane ulewą, jak wiele zdjęć z biwaków w necie. pewnie worek bivvy z płachtą? obozowisko mozna zabezpieczyć potykaczami z żyłki i petardkami na zawleczkę 🙂 najważniejsze dobrze się bawić!

  10. bajcik pisze:

    Życzę wam nieprzewidywanych trudności. Nie jakichś hardkorowych – musicie wrócić cali i zdrowi 🙂

    Ale oczekuję wniosków typu „zawsze wydawało mi się że …., ale jednak …., następnym razem obowiązkowo zabiorę …., sam nie wiem po co zabrałem ….”

    • Krzysztof Lis pisze:

      Takie też było moje założenie — chcę dojść do podobnych wniosków.

      To znaczy mam nadzieję, że nic takiego się nie zdarzy, ale wątpię, by tak było. 😉

  11. Pi pisze:

    National Geographic-Czekajac na apokalipsę odc 3

    http://www.youtube.com/watch?v=NdeImbogfbo

  12. bts pisze:

    no trochę mnie nakreciliście..

    w temacie siedzę od jakiegos czasu – ale jestem w tej przeważającej grupie kupującej jakieś gadżety od czasu do czasu i nie przywiązującej zbytniej wagi do praktyki..

    nie długo postaram się wybrać na podobną eskapadę..

  13. staruszek pisze:

    Jako Pan pod 50-tkę który nigdy nie był specjalnie aktywny fizycznie i uważa że ma kiepską kondycję – cały czas piszę o sobie. Jestem w szoku.
    Moje cotygodniowe spacery to zwykle 33-37 km jednorazowo. Bywają 45km. Z plecakiem 6-8 kg (woda, lornetka, cieplejsze rzeczy, termos gdy chłodniej, czasem kanapki itp).
    Od czasu do czasu idę na weekend. Wtedy plecak waży 16-18 kg. W te dwa dni,a zwykle z lenistwa ruszam około południa do końca dnia robię ok.40 km, następnego dnia do wczesnego popołudnia (do ok. 15-16) ok. 35 km. Wszystko spacerowo, nic na siłę.
    Jak kupiłem nowy plecak to do testów wrzuciłem do niego 14 kg i 35 km się nie zatrzymywałem (jak się camelbak to tak się da). Zatrzymała mnie noc – bo wystartowałem o 14 a o 20 zrobiło się ciemno – nawet zmęczenia nie poczułem.
    Ostatnio jak bylem w górach to plecak 22 kg (w tym 8 kg to woda) nie przeszkadzał mi robić dzień w dzień po 30-40km – cały czas spacerowo przypominam.
    65 km to zakładając z postojami średnia prędkość marszu od 2,8 km/h (góry, upał) do 5,4 km/h (ok.+12, asfalt). W praktyce to zwykle 3,5-4,2 km/h czyli 16-19 godzin z postojami.

    Jak bolą ramiona i plecy to znaczy iż plecak wisi na ramionach a powinien na biodrach poprzez pas biodrowy się opierać. By się opierać musi mieć stelaż dostosowany do obciążenia plecaka – na to trzeba zwracać uwagę bo są plecaki na duże obciążenia a są na średnie i są na małe. Generalnie dziś trudno o plecak który może dźwigać więcej niż 18 kg – sprzęt lżejszy to i plecaki delikatniejsze . Kupując trzeba zaznaczyć co się chce. Dobrzy producenci podają ile plecak wytrzyma, na ile jest zaprojektowany. Dobry plecak z 22 kg wagi jakieś 17-18 przenosi na biodra teoretycznie. W praktyce przy 22 kg może 1 kg lezy na ramionach w moim plecaku.
    Kolejna sprawa te kostki. Buty jeśli mają zła amortyzacje to wkładki żelowe sprawiają cuda.
    Buty muszą być dostosowane do podłoża, Na asfalcie nie każde się sprawdzają.
    Mnie kostki zaczynają boleć jak przekroczę masę ok. 116-118 kg całości (ja+plecak+ ubranie). Jako że moja waga to 78-92 kg to łatwo mi policzyć ile mogę dźwigać. Staram się nie przekraczać 114 kg. Stąd ciężar 22 kg plecaka którego staram się nigdy nie przekroczyć.
    Nie wiem jaki to był plecak. Stawiam że jakieś g… nawet bez porządnego pasa biodrowego.

    Kolejna sprawa to treningi. By zachować jako tako formę powinno się 2x w miesiącu pokonywać dystans ok 1/6 docelowej trasy, a 4-6x w miesiącu ok. 1/10. Czyli 2x w miesiącu po 11-12 km pieszo i 4-6x po ok. 6-7km.

    Ot za tydzień idę na weekend. Jestem wygodny wiec zabieram namiot, śpiwór i materac, trochę wody i klika niezbędnych gratów. Wszystko wejdzie do wnętrza 25 litrowego plecaka. Takiego bo akurat taki chcę przetestować (nowy zakup). A że nie ma on pasa biodrowego jak pan bóg przykazał to nie przekroczę 12 kg całości (plecak+ładunek). Planów żadnych nie mam. Ot prosto do rzeki a potem wzdłuż jej brzegu. Po 36 godzinach będę kombinował jak powrócić do domu 🙂

  1. 20.09.2012

    […] że autor bloga o domowym surwiwalu oraz właściciel sklepu ze sprzętem surwiwalowym planują Domowy Karaluch Challenge. Wyzwanie jest kapitalne i złożyłem podanie o dołączenie do tej ekipy. Jeżeli się uda, […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.