Wczoraj na naszym fanpejdżu na FB Michał wrzucił taką oto wiadomość:
31 lat temu wpadła do mojego pokoju Babcia ze słowami „Jest wojna ale nie ma co się bać ja przeżyłam 2 idę kupić kasze i mąkę” -nie wiem jak to zrobiła w niedzielę w 1981, ale przytargała 2 torby kaszy i mąki
Taka postawa jest moim zdaniem ideałem, do którego powinniśmy dążyć. Uznałem, że muszę Wam o tym napisać tu na łamach bloga.
Babcia Michała zachowała się tak, jak ja chciałbym się zachować w kryzysowej sytuacji:
- zebrała informacje na temat tego, co się dzieje i przeanalizowała je,
- zdała sobie sprawę, że nie jest wesoło i może być jeszcze gorzej,
- nie straciła zimnej krwi,
- przystąpiła natychmiast do działania, do organizowania tego, co mogło być w najbliższym czasie potrzebne.
Zawsze staramy się tu powtarzać, że nie sposób przygotować się na każdą ewentualność. W domu trzeba mieć sprzęt survivalowy i zapasy, własne źródło prądu, wody, ciepła. To są oczywistości, ale lista rzeczy, które warto byłoby mieć jest praktycznie nieskończona. Podobnie jak nieskończenie długa jest lista zagrożeń, które na nas czyhają, nietypowych zdarzeń, które mogą nastąpić.
Zawsze też staramy się przypominać, że o przetrwaniu nie decyduje ilość zgromadzonych w domu zapasów czy sprzętu. One są cholernie przydatne i dlatego warto je mieć. O przetrwaniu decyduje jednak wola przeżycia i umiejętność odnalezienia się w trudnej sytuacji, zareagowania na nią, improwizacji.
Ktoś kompletnie nieprzygotowany psychicznie na stan wojenny mógłby po prostu usiąść w domu i się rozpłakać, albo zrobić coś równie głupiego. Tymczasem babcia Michała wzięła się do roboty.
Nie da się ukryć, że przeżycia wojenne babci Michała miały spory wpływ na jej postawę. Jeśli przeżyła dwie wojny światowe, miała zapewne dość bogatą wiedzę na temat tego, czego się może spodziewać. Obcy zapewne był jej strach przed przeżyciem czegoś zupełnie nowego, nieznanego. Jestem przekonany, że to właśnie miało spory wpływ na to, że zachowała zimną krew.
My nie mamy za sobą najczęściej takich doświadczeń, ale też możemy się nauczyć odpowiednich, spokojnych reakcji na kryzysowe zdarzenia. Po pierwsze czytając masę książek, oglądając filmy, obserwując doświadczenia innych ludzi. Po drugie, bawiąc się zgromadzonym sprzętem, przyrządzając potrawy z zapasów żywności na turystycznej kuchence gazowej czy ognisku. Dzięki temu w kryzysowej sytuacji będziemy mieli jedno zmartwienie mniej — wiemy, jak działa ten sprzęt i co trzeba z nim zrobić. Po trzecie, ćwicząc różne nietypowe sytuacje. Na myśli mam tu np. symulację wyłączenia prądu czy inne tego typu przećwiczone scenariusze. Również wyjazd pod namiot na działkę dla kogoś, kto przywykł do nocowania w hotelach, będzie takim testem. Po czwarte, wychodząc poza strefę naszego komfortu i robiąc rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiliśmy. To przyzwyczai nas do tego, że sytuacje dokoła nas mogą się drastycznie pozmieniać.
Dlatego bierzcie dobry przykład z postawy babci Michała. 🙂
Zauważmy, że w Polsce, średnio co 30-40 lat dzieje się coś poważnego. Jakiś militarny przewrót itd. Od 1981 minęło 31 lat…
Kaczyński szykuje nam kolejny?
http://studioopinii.pl/artykul/22261-jacek-palasinski-wojna-domowa
To jest zbyt proste podejście do tematu. To nie Kaczyński zaczął – on to eskaluje, ale tego nie zaczął. On tylko żeruje na tym, co już było, mimo tego, że jest w polityce obecny od kilkudziesięciu lat. Poza tym zaleciało prawem Godwina – zawsze kieruje się do Kaczyńskiego, to chore.
Przeczytałem tytuł jako Dlaczego powinniśmy pochować babcię Michała ;D