Zapas wody w samochodzie

Wziąłem sobie ostatnio na poważnie to, co pisał Artur na temat samochodowego zestawu survivalowego. Ostatnio, czyli tej zimy. I doszedłem do wniosku, że nie bardzo mam pomysł, jak przechowywać w samochodzie wodę.

Zdaje się Wam, że to zagadnienie trywialne? Że wystarczy kupić parę półlitrowych butelek wody mineralnej?

To życzę powodzenia w roztapianiu takiej wody, by następnie ją móc sobie zagotować. Można próbować rozkruszyć bryłę lodu w butelce, albo po prostu rozciąć plastik i wydobyć ją do kubka czy garnka, w którym będziemy ją podgrzewać. Osobiście uważam to za słaby pomysł, bo wolałbym móc wodę wlać z powrotem do butelki.

Doszedłem więc do wniosku, że może lepszym wyjściem będzie wlanie wody do metalowej butelki, którą w razie potrzeby można po prostu ogrzać nad płomieniem ogniska czy turystycznej kuchenki.

A że akurat mam identyczny zestaw, jak użyty przez Artura w powyższym teście kuchenki spirytusowej, nalałem do tej aluminiowej butelki wodę i położyłem ją na balkonie, żeby zamrozić w niej wodę i spróbować ją później odmrozić. A następnie zabrałem ją razem z Larsem i paroma zabawkami do siebie na działkę, gdzie wzięliśmy się za testowanie zrobionej przeze mnie z dwóch puszek po piwie kuchenki benzynowej.

Gdy okazało się, że kuchenka działa słabo (bo nie jest szczelna), zbudowaliśmy z kilku cegieł zaimprowizowany piecyk rakietowy (rocket stove). Efekty naszych zabaw znajdziecie na poniższym filmie.

Myślę, że takie rozwiązanie jest o niebo lepsze, od butelek plastikowych, ze względu na łatwość późniejszego roztopienia i zagotowania wody. Z drugiej strony takie butelki są znacznie droższe od butelek PET, które mamy przecież w dużych ilościach za darmo. Już nawet nie mam tu na myśli takiego zestawu kuchenka + kubek + butelka, ale choćby turystyczne stalowe butelki na wodę.

Jeśli się na takie coś zdecydujecie, proponuję trzymać butelkę w samochodzie w pozycji poziomej. Bo jak zamarznie w pozycji pionowej, to jej roztapianie może spowodować rozerwanie butelki, gdy korek lodowy powstrzyma wodę roztopioną i wrzącą nad dnem, doprowadzając do wzrostu ciśnienia.

Alternatywnym rozwiązaniem, którego jeszcze nie przetestowałem, są większe plastikowe pojemniki na mrożonki, które powinny wytrzymać zamarzanie w nich wody. Dużą bryłę lodu można pokruszyć i wydobyć z pojemnika. Myślałem też nad workami na kostki lodu, ale tych prawdopodobnie nie da się szczelnie zamknąć. Testy trwają.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

28 komentarzy

  1. Przemek pisze:

    Co do szczelności woreczków na kostki to polecam zamkniecie dwoma patyczkami od lodów i klipsem biurowym. Jeżeli sie nie szaleje z tymi woreczkami to są szczelne.
    Mam tylko jedno pytanie odnośnie zapasów. Jak z bakteriami w wielokrotnie zamrażanej wodzie? I czy nie lapiej przygotować jakiś roztwór w miare neutralny dla organizmu który miałby niższą temp.zamarzania?

    • Krzysztof Lis pisze:

      Bakterie w tej wodzie mogą się namnażać do woli, i tak planuję ją zagotować, bo głównie po to mi jest w zapasie samochodowym potrzebna.

      Jaki znasz środek, który pozwoli zabezpieczyć wodę przed zamarzaniem? Bo ja poza solą czy cukrem (odpada), glikolem (odpada) albo alkoholem (dla odmiany odpada) nie mam pomysłów. Nam nie wystarczy obniżenie temperatury zamarzania o 5°, ten film kręciliśmy przy -11°C, a przecież zimą bywa i -30°C. I w takich warunkach samochodowy zestaw survivalowy jest najbardziej istotny.

    • Azzie pisze:

      Wydaje mi się, że problem bakterii i zamrażania w tym wypadku jest absolutnie nieistotny. Z bakteriami jest problem jeśli wielokrotnie mrozimy np. mięso. Ale mięso ma też problem z bakteriami jeśli wogóle nie jest mrożone.

      W przeciwieństwie do wody, która w butelce na półce stoi np. rok. Jeśli przy dostępie światła i w temperaturze pokojowej nie dzieje się nic niepokojącego, to tym bardziej nie będzie się nic działo w ciemności i temperaturach poniżej zera, niezależnie czy zamrożeń jest jedno czy wiele.

      Już bardziej bym się obawiał wysokich temperatur w lecie, ewentualne bakterie czy glony w wodzie zdecydowanie będą ucieszone na perspektywę długotrwałego ogrzania do np 40 stopni.

      W wodzie oryginalnie zamkniętej nie powinno być tych bakterii zbyt wiele, tak więc uważam że problem nie jest wart rozważania. Natomiast w wodzie przelanej do innej butelki sytuacja może być już inna.

      Dlatego również uważam że kilka butelek PET 0,5 l to idealne rozwiązanie. Zawinięcie je w czarne worki na śmieci ochroni nie tylko przed ewentualnym rozlaniem, ale zablokuje resztę światła jakie mogłoby do butelki dotrzeć.

  2. Pozyskiwacz pisze:

    Butelka metalowa nie zostanie rozsadzona jak woda zamarznie? Z PET-ami nie ma problemu bo się naciągają. Może faktycznie jak nie będzie pełna i będzie leżała na boku to wytrzyma.
    Inna sprawa , topić lód , a zwłaszcza śnieg, to nie takie proste. Jeżeli po prostu wypełnimy garnek śniegiem i postawimy na ogniu to może zajść sytuacja że stopiona woda zdąży odparować zanim wytopi się nowa i spalimy dno garnka , mimo że z góry będzie pełny śniegu. Najlepiej do odrobiny wody dokładać stopniowo śniegu i podgrzewać. Ew. bryłę śniegu/lodu zawiniętą w jakąś szmatę ( np.bandana,w domu idealnie sprawdza się poszewka na poduszkę)zawiesić w pobliżu ogniska (w domu pod sufitem, gdzie najcieplej) i podstawić naczynie pod skapującą wodę.
    Patenty na zamarznięte butelki PET w samochodzie znam/używałem trzy:
    -po pierwsze – nie dopuścić do zamarznięcia 🙂 W czasie zimowej trasy dobrze jest przełożyć wodę z bagażnika lub spod przednich siedzeń (na lato idealne , chłodne miejsce) do wnętrza, a jedną czy dwie butelki położyć na nawiewach pod przednia szybą.
    -drugą metodą jest wstawienie zamarzniętej butelki do jakiegoś naczynia z wodą , lub śniegiem (ale wtedy ostrożnie, patrz uwagi wyżej) i postawić wszystko na ogniu, zaletą jest to że ani woda w naczyniu, ani samo naczynie nie musi spełniać warunków dla wody pitnej.
    -wreszcie trzecia metoda najprostsza- stawiamy butelki blisko ogniska (z kuchenką raczej się nie uda :-)). Tylko w początkowej fazie trzeba je często odwracać , żeby roztapiały się równomiernie, ze wszystkich stron. Jak już będzie trochę wody można je zostawić w spokoju, ew. przesunąć bliżej ognia. Na upartego w PET-ach można nawet zagotować wodę, tylko muszą być pełne bo się stopią ponad lustrem wody.
    I jeszcze jedno, jak już wytopicie trochę wody, to lepiej jej nie wypijać od razu, znacznie spowolni to proces topienia reszty. Lepiej poczekać aż całość się stopi. Dlatego lepiej mieć wodę w mniejszych butelkach 0,5 l , zamiast 1,5 – mniejsza bryła lodu szybciej się stopi.

    • Krzysztof Lis pisze:

      W sumie pomysł z zabezpieczeniem przed zamarzaniem wydaje mi się najlepszy. Może wystarczyłoby trzymać butelki w komorze silnika, gdzie powinno być dość ciepło?

  3. Azzie pisze:

    Gotowałem wodę w PETcie wsadzając butelkę po prostu do ogniska, w ten sposób przy odrobinie wprawy można zagotować wodę w foliowej torebce.

    Z powyższego doświadczenia wydaje mi się że bez problemu można także rozpuścić lód w plastikowej butelce w ognisku. Wstępnie należy rozgrzać ścianki butelki np. ciepłem dłoni aby miedzy bryłą lodu a ściankami była warstwa wody. I taką butelkę włożyć zamkniętą do niewielkiego ogniska.

    Niewielkiego z dwóch przyczyn: aby nie zaczął topić się plastik butelki nad poziomem lodu/wody i aby nie dopuścić do odparowania wody którą stopiliśmy rękami, zanim stopi się lód.

    Jak lód się stopi to odkręcamy butelkę, uzupełniamy poziom wody do wysokości góry szyjki i normalnie gotujemy. Można także już rozpalić porządnie ognisko bo nawet stojąc do połowy w żarze butelka się nie stopi. Taka woda może w smaku rewelacyjna nie jest, ale daje się pić.

    Uważam że w ten sposób jest najbardziej optymalny jeśli chodzi o zużyte paliwo oraz czas.

  4. Azzie pisze:

    A i jeszcze jedno: wg mnie warto wybrać wodę gazowaną gdyż nie tworzy ona zwartej bryły i w razie czego można ją pokruszyć rękoma naciskając butelkę, po czym wysypać pokruszony lód. Teoretycznie w zimie dookoła powinno być dużo zamrożonej wody w różnej postaci więc po co nam lód z butelki, ale zakładając iż śniegu nie ma albo może być skażony, ten sposób pozwala nam napić się czystej wody przy braku źródła ciepła aby stopić lód. Bez problematycznego cięcia butelki czy łupania bryły lodu

    • Krzysztof Lis pisze:

      Nie wiem jakie Ty masz doświadczenia z zamarzaniem wody gazowanej, ale moje były zgoła inne. W jednym przypadku udało mi się nawet zaobserwować pęknięcie butelki, po odgazowaniu zamarzającej wody. Nie widziałem tego efektu, o którym Ty piszesz. Zdaje mi się, że wystąpi on tylko raz — przy pierwszym zamarznięciu. A w każdym sezonie przejść przez zero mamy w Polsce sporo, zwłaszcza w eksploatowanym samochodzie…

      • Azzie pisze:

        Bardzo możliwe, że tylko przy pierwszym zamarznięciu robi się taka krucha papka, gdy dwutlenek węgla wytrąca się w bryle lodu, a po rozmarznięciu już nie rozpuszcza się w wodzie. Nigdy nie mroziłem wielokrotnie swojej wody aby to sprawdzić 🙂

  5. Azzie pisze:

    Wogóle to z wodą i zamarzaniem jest więcej ciekawostek niż może się na pierwszy rzut głowy 😉 wydawać. Tej zimy w samochodzie miałem fabrycznie zamkniętą butelkę Muszynianki. W nocy było chyba pod -20 stopni, o 5 rano wsiadam do samochodu, a Muszynianka nie zamarzniętą… W szoku wziąłem butelkę i potrząsnąłem aby zobaczyć czy naprawdę jest płynna. I w tym momencie w ciągu mniej niż sekundy cała butelka wody zamarzła. Niesamowite wrażenie 🙂

    Doświadczalnie udało się przechłodzić wodę w postaci płynnej do -40 stopni C, a teoretyczną granicą jest -48 stopni C.

  6. Gregor pisze:

    Tak naprawdę wody nie trzeba gotować. Na Discovery w programie „Dual Survival” (bardzo polecam) twierdzą, że zamiast gotować parę minut można taką wodę podgrzać do np. 80 stopni i trzymać tak przez godzinę. Da się to zrobić w butelce PET, choć pomijam kwestię rozpuszczania się plastikowych syfów w takiej wodzie.

    • Azzie pisze:

      Bardzo jestem ciekaw jak w tym programie pokazali sposób utrzymania przez godzinę temperatury 80 stopni. Bo nie wyobrażam sobie wykonania tego zadania bez termometru na regulowanym palniku kuchenki gazowej, a co dopiero na np ognisku.

  7. Gregor pisze:

    Przecież nie musisz mieć dokładnie 80. Wystarczy mieć wodę gorącą, trzymać dość blisko ognia, ale nie gotować jej. Jak będzie 75 albo 85, to różnica żadna, prawda? Wzięło się to pewnie stąd, że bakterie salmonelli giną po 10 minutach w temperaturze około 80 stopni. Wiele innych groźnych bakterii ginie nawet w 60 stopniach.

    • Survivalista (admin) pisze:

      No jednak będzie różnica, jak potrzymam tę wodę pół godziny w 75°C, to salmonella jednak przeżyje, prawda?

  8. yamabushi pisze:

    mam pytanie do praktykow (w temacie rozmrazanie/podgrzewanie) – ktora butelka lepsza – stalowa czy aluminiowa?

  9. super pisze:

    Mam wrażenie że wywarzacie otwarte drzwi. Jak chcecie mieć zestaw samochodowy który leży w samochodzie nie wiadomo jaki czas to najlepiej sprawdzi się fabrycznie zamknięta butelka wody. A najlepiej 4×0,5l. Po pierwsze; mogą w ciemności i zimnie przeleżeć kupę czasu w przeciwieństwie do wody nalewanej do butelki. W takiej będą się wytwarzać algi i czasem inne świństwa. Niby niegroźne ale jak żołądek ktoś ma słaby to będzie problem.
    Po drugie mała butelka to więcej możliwości. Otwierasz i wypijasz. Jak otworzysz 1,5 l to tracisz szczelność i musisz wypić całą w przeciągu tych kilku-kilkunastu dni bo też stanie się lipa.
    No po trzecie; co to za problem rozmrozić wodę w butelce jak masz maszynkę lub ognisko? Stawiasz obok i po kilku minutach zaczyna się proces rozmrażania. Dlatego też lepiej mieć 0,5 pojemności niż 1,5 bo łatwiej i szybciej ją rozmrozisz.
    A co do gotowania wody. Bez sensu jest trzymać wodę przez godzinę w temperaturze 80 stopni. Tracisz mnóstwo paliwa, czasu no i wody która przecież paruje. Zdaje mi się że ktoś tam trochę źle potłumaczył. Pewnie chodziło o dłuższy czas gotowania wody który jest istotny gdy wzrasta wysokość. Wtedy zmienia się ciśnienie i woda wrze w niższej temperaturze stąd potrzebny czas na zabicie bakterii wirusów cyst i innych świństw.

    Pozdrawiam

  10. Gregor pisze:

    Zamknięta butelka, godzinę blisko ognia. Na godzinę ogniska idzie kilka grubszych gałęzi i już, jakie tam marnowanie paliwa. Nie było tłumaczenia, mówili w oryginale 🙂

  11. bitewnik pisze:

    IMHO- zapas wody w aucie tak, niedopuszczanie do jej zamrozenia – za dużo zabawy. W końcu tak duzo tego mrozu u nas nie ma , raptem kilka miesięcy zimy. Niech się zamraża i odmraża. W smaku po zimie nie zauważyłem zmian.
    Mój patent 3×0,5l wody fabrycznie zamkniętej, każda zawinieta w foliowy worek. Wtedy nie ma obaw że sie rozleje po aucie wskutek pękniecia. Tej zimy raz potrzebowałem skorzystac szybko z tej wody podczas mrozu. butelki były zamarzniete – użyłem podgrzewacza chemicznego z mre. Nie zawsze da sie rozpalić ognisko.
    Teoretycznie do rozmrozenia wody mozna użyć ciepła wytwarzanego przez silnik. Nawet włozyć butelkę do komory silnika podczas jazdy lub co jest oczywiste powoli rozmrażać we wnętrzu pojazdu.

  12. janwer pisze:

    W zimie w Polsce nie wozi się wody w samochodzie, albo na absolutnie czarną godzinę pozwala się zamarznąć w butelce plastikowej i… się tej wody nie używa. W zimie nie zdarza się znaleść w miejscu pozbawionym wody lub śniegu. Zwykle gdzieś leży śnieg, albo są kałuże.
    Bierzemy śnieg do menażki i normalnie topimy wodę ze śniegu. Robiłem tak np w górach. Woda z czystego śniegu jest po zagotowaniu smaczna i bezpieczna. Na jedną menażkę wody trzeba stopić kilka menażek śniegu i zużyć sporo gazu lub benzyny.
    W przypadku korzystania z wody stojącej np z kałuż czy rzeki używam filtra Katadyn. Woda z niego nadaje się do picia bez gotowania, ale lepiej smakuje jak się przyrządzi herbatę lub zupę.

    Przechowywanie wody w butelkach po to, żeby ją topić nie ma sensu, jest niewygodne i niepraktyczne.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Bardzo ciekawe jest to, co piszesz. Szkoda tylko, że naiwne. „Zwykle gdzieś leży śnieg, albo są kałuże” to trochę za mało, jeśli chcesz się przygotować na nietypową sytuację. Bo taka nietypowa sytuacja „zwykle” się nie zdarza.

      • janwer pisze:

        To może przedstaw realistyczny scenariusz takiej „nietypowej” sytuacji? Kiedy i w którym dokładnie miejscu w zimie, w Polsce wystąpiła chociaż raz sytuacja, gdzie musimy otrzymać wodę z zamarzniętej butelki i mamy na to czas, miejsce na rozpalenie ogniska itp?

        • Survivalista (admin) pisze:

          Bardzo proszę. Luty, nie ma śniegu, jest mróz. Do dyspozycji masz zamarzniętą wodę z przydrożnego rowu. Całkiem słoną. Smacznego.

          • janwer pisze:

            Jak gdyby nigdy nic jadę dalej nawet się nie zatrzymując, ponieważ nie muszę rozmrażać wody.

          • wertfhfw6 pisze:

            Auć, woda z rowu? no to nawet gotowanie nic nie da. nawet gorzej bo nawozy sztuczne sie zageszczą. Generalnie to to ognisko potrzebne ale raczej wlasnie do uzyskania wegla do oczyszczania + dobry filtr lub gotowanie.
            masz wiec rozmrazanie, filtrowanie i gotowanie powtorne………
            komu bedzie sie chcialo?

  13. Piotr Lisiecki pisze:

    1. Jako człowiek roztargniony zostawiłem setki razy napoje w aucie. Zostawały na noc, dwie, czasem kilka tygodni. Większość z nich wypiłem bez szkody dla zdrowia. Rekord to sok cappy (gratis do zestawu w MacDonald’s), który wtoczył się pod siedzenie w listopadzie, a odnalazł się po awaryjnym hamowaniu w lutym. Wypiłem po rozmrożeniu w domu. Żadnych sensacji żołądkowych.
    Konkluzja:
    1. Myślę, że dodatki konserwantów zabezpieczają napoje przed rozwojem bakterii.
    2. Butelki PET wytrzymują zamarzanie i rozmarzanie w zakresie typowych dla nas mrozów (mieszkam na Warmii, blisko bieguna zimna). Może groźne są wstrząsy w czasie jazdy?

  14. Piotr Lisiecki pisze:

    2. Niestety nie mam pomysłu na szybkie rozmrożenie wody zamarzniętej w butelce. W czasie jazdy butelka 0,5l dość szybko rozmarza jeśli leży w strumieniu ciepła z ogrzewania auta, na szybie. Wystarcza kilkanaście minut (nissan navarra) do 40 min. VW T4.

  15. hardkor pisze:

    Czołem miejskie partyzanty!

    Pamiętam jak mi zimą rozerwało puszkę z redbulem. Do maja pachniało w schowku.

  16. Ivanez pisze:

    #janwer
    gratulacje za taki sposób myślenia: zwykle gdzieś leży śnieg i są kałuże….
    albo.. „spokojnie jadę dalej” – a co jak nie jedziesz dalej?
    #Survivalista – a co myślicie o wykorzystaniu ogrzewaczy chemicznych np znalazłem coś takiego na ogrzewacze.net taki większy chyba spokojnie rozmrozi butelkę 0,5l?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.