Grupowe przygotowania – bandy i gangi

Dziś dość długi wpis w temacie, o którym w zasadzie nigdy tu nie pisaliśmy. Chodzi mianowicie o przygotowania na gorsze czasy nie w skali pojedynczego Czytelnika czy jednej rodziny, ale większych grup. Z pewnością nie będzie to wpis ostatni…

Bezpośrednią inspiracją do tego wpisu był list, który otrzymałem od jednego z Czytelników.

Witaj!
Czytam Twojego bloga już od dłuższego czasu, sam jestem zainteresowany różnymi sposobami przetrwania SHTF.
Może trochę o mnie…
Mam 22 lata, obecnie robię licencję 2 stopnia w ochronie, planuje za 3-5 lat zacząć budowę własnego autonomicznego domu, jako bezpieczna przystań.

Od dziecka interesuje się wojskiem i innymi tego typu sprawami…
Od 5 lat „bawię” się w airsoft… Od 2 lat przestało mnie bawić nawalanie się kompozytem i zacząłem szukać czegoś bardziej profesjonalnego. Zainteresowałem się taktyką wojskową. I gdyby nie to, że mam pewne zdanie o naszym „wojsku” to pewnie zostałbym zawodowym żołnierzem.

Zdobyłem odpowiednią wiedzę, nie tylko z książek ale od znajomego który służył w 1psk. I nie mówię tu o wiedzy teoretycznej a wiedzy praktycznej którą miałem wpajaną poprzez ciężkie treningi i szkolenia.

Jako osoba które jako takie doświadczenie w polu ma, postanowiłem stożyć ekipę.
Założenie jest bardzo proste… 4-6 osób zgranych ze sobą, dobrze się rozumiejących, wyszkolonych taktycznie, ponadprzeciętnie sprawni fizycznie która w razie katastrofy da sobie rade w każdej sytuacji.

Jaki plan?
Wszystkie osoby w drużynie muszą mieć radiotelefon baofeng uv-5r + zestaw słuchawkowy. Jest to najlepsze radio które można dostać w tej cenie… Posiada możliwość nasłuchu zwykłych stacji radiowych (np. polskie radio) w których będziemy mieli możliwość nasłuchu na to co się dzieje w kraju (przykładowo), ale gdy ktoś z drużyny będzie miał potrzebę się z nami skontaktować radio automatycznie się wyłączy i usłyszymy rozmówcę.

Radio jest dużej mocy, bateria pracuje długo. Jednak największą zaletą to możliwość podsłuchu służb typu policja, straż itd. można też nadawać na ich częstotliwościach, ale wiąże się to z sankcjami prawnymi co w czasach SHTF nie będzie miało większego znaczenia. W czasie pokoju komunikujemy się na częstotliwościach pmr ale w razie potrzeby każdy zna częstotliwość na którą musi przejść aby nie być podsłuchiwanym przez innych posiadających radia pmr… Zresztą na temat tego radia można znaleźć dużo ciekawych informacji…

Tak więc mamy z głowy problem komunikacji między osobami z drużyny. Teraz potrzebne jest miejsce zbiórki, nie możemy założyć tylko jednego scenariusza i tylko jednego miejsca spotkania bo to by było samobójstwo… posiadamy kilka punktów które są znane tylko nam i są nazwane odpowiednio (mylne ulice, znane punkty w mieście – tak by osoby dysponujące skanerami radiowymi były specjalnie mylone)

Gdy dojdziemy na miejsce zbiórki wybieramy cel… może to być sklep, stacja benzynowa, szpital… zależnie co będziemy potrzebować. Wiem, będzie to działanie zorganizowanej grupy przestępczej ale w trudnych czasach gdzie większość społeczeństwa zwariuje wolę działać agresywnie niż czekać w domu.

Wiem, że ten plan może spotkać się z dużą krytyką ale wydaje mi się jak najbardziej odpowiedni…
Dlaczego? Ano dlatego, że nie każdemu będzie chciało się gromadzić duże zapasy żywności, przygotowywać się i być tylko w jednym miejscu… Jak dla mnie lepiej będzie się poruszać w miejsce znane nam niż siedzieć w jednym miejscu i czekać na koniec…

Stworzyliśmy nawet własne zestawy ucieczkowe, które używamy na różnych wypadach które trwają ponad 24H a w przyszłym roku planujemy użyć je na milsilamch tak by sprawdzać je w terenie ok 72 h…

Jak zebrać ekipę? To jest najgorszy problem… dobór ludzi jest bardzo trudny… mimo iż w ekipie jest razem ok 8 osób tylko 3 osoby są wtajemniczone… Są to osoby które znam od dłuższego czasu, nie raz mogłem na nie liczyć… Wiem, że na każdym mogę polegać a ten drugi poda mi rękę… Wiem też że są to wariaci którzy są zdolni do wszystkiego, dla których nie liczy się dzień ani godzina… po prostu wstajemy i idziemy.. Ale takie osoby są rzadkością…
Myślę, że mógłbyś poruszyć temat na blogu co sądzisz o przygotowaniu większej grupy na SHTF…

Pozdrawiam
(… – do wiadomości redakcji — przyp. AK)

PS.
Po przeczytaniu całości brzmi może to jak wyznanie napalonego 15 latka, nie chcę aby ktoś sądził, że to kolejny facet który myśli, że broń zdobędzie od zabitych żołnierzy czy coś.. To, że korzystamy z replik asg nie oznacza, że jesteśmy osobami które nie potrafią się obejść z bronią… Mimo wszystko jesteśmy osobami trzeźwo myślącymi, do każdej sytuacji podchodzimy z trzeźwym umysłem i zawsze staramy się znaleźć jak największą ilość błędów podczas treningów… Jak na razie nasza grupa wchodzi w bardziej klimat survival military niż airsoft.

Powyższą wiadomość przeczytałem z pewnym rozrzewnieniem, bo sam dobre 10 lat temu zacząłem „bawić się” w airsoft. Był taki okres, że regularnie co najmniej raz w tygodniu jeździłem z przyjaciółmi do lasu, nad Wisłę, do opuszczonych budynków fabrycznych, albo w inne ciekawe miejsca, by strzelać do siebie z plastikowych kulek. Do dziś mam gdzieś jeszcze kilka replik i cieszę się, że spędzałem z nimi czas — bo nauczyło mnie to wielu rzeczy przydatnych także w kontakcie z bronią palną.

Co do budowania zaufanych grup, które będą ze sobą współpracować na co dzień w celu przygotowania i wspólnego przeżycia gorszych czasów, nie mam za bardzo doświadczenia. Czy może należałoby powiedzieć — nie mam w ogóle doświadczenia. Z natury jestem raczej aspołeczny i niespecjalnie mam ochoty zdradzać komukolwiek moje zainteresowania, ani tym bardziej budować sobie grupę wsparcia. Publikowanie moich przemyśleń i doświadczeń na łamach tego bloga jest szczytem tego, na co jestem w stanie się zdobyć.

Jestem jednak głęboko przekonany, że powinniśmy starać się o budowę takich grup. W grupie przetrwanie jest łatwiejsze. Łatwiej o przydatne umiejętności i zasoby, nie trzeba wszystkiego stawiać na jedną kartę — samego siebie. Grupy powinny być tworzone w oparciu o grupy przyjaciół z codziennego życia, bo kompletnie nie wierzę w różne grupy wsparcia i społeczności powstające w internecie. Musisz znać swoich towarzyszy i mieć z nimi kontakt na co dzień.

I doskonale zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele mam jeszcze w tym zakresie do zrobienia.

Natomiast podejście zaprezentowane przez Ciebie jest dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Co więcej, obawiam się, że jest to prosta droga do zrobienia sobie krzywdy w trudnych czasach.

Osobiście uważam, że filozofia nowoczesnego survivalu powinna być oparta na zaspokajaniu wszystkich ludzkich potrzeb. Żywności, wody, bezpieczeństwa, ciepła, itd. Trzeba starać się, by każdą z nich można było zaspokoić co najmniej na dwa różne sposoby. Należy także pilnować, żeby to, co nas zbliża do bezpieczeństwa w trudnych czasach było także przydatne na co dzień. Począwszy od zapasów żywności, przez alternatywne źródła energii, skończywszy na schronie-ziemiance. Inaczej wydawanie pieniędzy będzie trudniejsze, a przez to osiągnięcie celów potrwa dłużej.

W każdym razie — stworzenie takiego gangu, jak opisałeś, jest głupotą.

Po pierwsze, o ile dobrze zrozumiałem, nie macie broni. W Polsce broni jest niewiele, to prawda. Ale założenie, że wystarczy pomachać komuś przed nosem repliką na plastikowe kulki, by oddał swój zapas żywności, jest głupie. Może za pierwszym czy drugim razem się uda, ale w końcu trafi kosa na kamień (czy raczej — replika na broń palną) i Wasza zabawa szybko się skończy.

Nie możesz zakładać, że każdy scenariusz gorszych czasów będzie się wiązać z bezprawiem w stylu „Mad Maxa”.

Jak zamierzasz użyć swoich umiejętności i przyjaciół w przypadku, gdy w Twoim mieście wybuchnie epidemia i zostanie ono odcięte kordonem wojska od świata? Będziesz się przebijać z karabinem na plastikowe kulki przez posterunki wojskowe?

Jak wykorzystasz repliki airsoftowe gdy zabraknie Ci wody?

Jak użyjesz je do ogrzania swojego mieszkania, gdy padnie sieć ciepłownicza albo gazowa w mieście?

Po drugie, pozbawiając się zapasów i pomijając szereg przydatnych umiejętności uzależniacie się od innych. Znacznie łatwiej jest zrobić zapas żywności na rok, niż zdobywać żywność przez rok (w gorszych czasach) korzystając z innych metod. Ile żywności jesteś w stanie ukraść w czasie jednej akcji? Na 2 tygodnie? Czyli w ciągu roku czeka Cię 25 akcji i 25 okazji do zarobienia kulki w łeb. I to przy optymistycznym założeniu, że każda akcja skończy się sukcesem, co też jest nierealne, bo przecież po jakimś czasie może już nie być co i komu kraść.

Po trzecie, airsoft i broń palna to dwie bardzo różne od siebie rzeczy. Różnią się ciężarem, odrzutem, wykorzystaniem. Repliki airsoftowe można używać do treningów, ćwiczenia taktyki i nabywania pewnych podstawowych umiejętności (odruchów, pamięci mięśniowej, zasad bezpieczeństwa). Ale nie zastąpią one jednak strzelania z broni palnej. Na szczęście z tym jest coraz łatwiej, jest sporo strzelnic, klubów sportowych, ale także szkoleń różnego rodzaju. Nic, tylko korzystać.

Osobiście uważam, że łatwiej jest samemu zrobić zapas żywności na rok, niż przekonać kogoś bliskiego do zrobienia zapasu na miesiąc. A ponieważ wierzę, że dla osiągnięcia najlepszych rezultatów należy zaczynać od rzeczy najłatwiejszych — polecałbym raczej skupić się w tym momencie na budowaniu zapasu żywności, wody, stworzeniu alternatywnego źródła energii, niż na ćwiczeniach scenariusza napadu na stację benzynową.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

51 komentarzy

  1. Cuthorn pisze:

    Wspomnijmy też, że w „trudnych” czasach – typu wojna etc. – takie gangi w przypadku złapania zazwyczaj nie mają co liczyć na nic inngego jak kulka w łeb – zresztą zasłużenie.

  2. Pivo pisze:

    Nie pisałem, że będziemy latać w karabinami na kulki w razie sthf… broni oprócz białej nie mamy, jakie umiejętności nam sie przydadzą?
    Jesteśmy grupą która zna się bardzo dobrze na prowadzeniu zwiadu, ba! jestem pewien, że nie jedna ekipa miała by się czego od nas uczyć…
    Znamy sie na survivalu, strzelectwu, kłusownictwu (oczywiście nie robimy tego ale wiemy co i jak przygotować). Nasza grupa nie ma być gangiem, wolimy jednak trzymać się w kupie bo kupy nikt nie ruszy…
    Trochę źle się zrozumieliśmy. Bywa…
    Nasza grupa nie chce iść w kierunku bandyctwa czy jakiś gangów.. po prostu chcemy wykorzystać sytuacje zaraz na początku sthf do zdobycia zapasów niż siedzieć w domu i czekać na to aż ktoś wpadnie nam na chatę… Co do admina tej strony to widzę jeden poważny błąd… jesteś osobą medialną więc sąsiedzi Cie w tv poznali w razie kłopotów oni pierwsi przyjdą do Ciebie… u nas jest tajemnica i nawet najbliższe osoby nic nie wiedzą…

    • Survivalista (admin) pisze:

      Nas tu na blogu jest dwóch. W telewizji pokazuje się Krzysiek, za to on nie pisze szczegółowo o swoich przygotowaniach. Ja zaś odwrotnie — nie pokazuję swojej twarzy, za to mogę podać więcej konkretów i szczegółów na temat moich pomysłów na życie w gorszych czasach.

      Pytasz o brakujące umiejętności? Wszystko to, co pozwoli Wam w trudnych czasach przechować żywność na później, ogrzać się w razie braku gazu, zasilić domowe urządzenia w razie braku prądu, miękkie umiejętności społeczne (np. negocjowanie) itd. To tak na początek.

      Dobry moment na zrobienie zapasów jest TERAZ, a nie gdy SHTF. Wtedy może być już za późno. To TERAZ można kupić coś łatwo w sklepie, w razie kryzysu może nie być w sklepach kompletnie nic. Dlatego trzeba zacząć robić zapasy jak najszybciej.

      A co do trzymania się w kupie, to masz absolutną rację.

    • kurp78 pisze:

      On Cie zupelnie nie zrozumial, wasze wspolne wypady to tylko kropla w morzu mozliwosci jakie stwarza bycie w zorganizowanej grupie.

  3. kowal pisze:

    Ja nie jestem super wyszkolony ani nad przeciętnie sprawny,ale mam zapas żywności na co najmniej rok.Do tego dobrze strzelam z procy i łuk nie jest mi obcy.Porównaj siłę uderzenia plastikowej kulki a 10mm kulki z łożyska.W razie katastrofy na pewno nie zawaham się użyć tych broni
    do obrony mnie ,rodziny i zapasów

  4. soldat pisze:

    licencja ciecia ( ktora traci waznosc w nowym roku ) , zabawki na kulki i kolega z wojska ? Watpie by taka grupa byla w stanie zanotowac wiekszy sukces niz zabranie matce z malym dzieckiem resztki jedzenia. Tych ktorzy cudem przezyja spotkanie z prawdziwym, bezwzglednym kryminalem na latarni powiesi pierwszy patrol wojska ( niewazne komu podleglego, rownie dobrze maruderów ). Na szczescie dla wszystkich innych ludzi. Zycze koledze by zmienil sposob myslenia nie zadajac pytan w ilu mordobiciach ulicznych na tulipany bral udzial i ilu ludzi zabil.

  5. Pivo pisze:

    PISZE KOLEJNY RAZ… NIE BĘDZIEMY LATAĆ Z REPLIKAMI!
    @admin
    Ale zauważ coś takiego… masz zrobione zapasy, siedzisz w domu, załóżmy rok… i co dalej? Żywność się skończy więc będziesz musiał ją jakoś zdobyć… bez odpowiednich umiejętności które ja nauczę się w ciągu tego roku nie będziesz w stanie:
    – zdobyć pożywienia
    – przetrwać
    – zapewnić bezpieczeństwa
    – jeżeli padną środki komunikacji społecznej (radio, tv) to nie będziesz miał takich informacji jak ja

    Dlatego twierdze, że w razie co to trzeba działać agresywnie już na początku
    @soldat
    Co do kolegi z wojska to trochę przesadziłeś… Jak dla mnie jest to wzór do naśladowania i nie raz mi udowodnił, że można wyjść z każdej sytuacji. Nie raz podał pomocną dłoń i to nawet mimo tego że jest prawie 20 lat starszy ode mnie…

    Co do wyrobienia licencji, tak masz rację ale nie do końca… ja nie mam zamiaru siedzieć na dupie po skończeniu szkoły tylko chcę się rozwijać dalej w tym kierunku.

    Gadanie, że największym naszym sukcesem będzie ograbienie matki z dzieckiem to wsadź sobie głęboko w swoją napiętą tłustą dupe…
    W mordobiciach brałem udział już nie jednokrotnie. Może nie na tulipany ale raz na noże… i to z psycholem.. ale to inna historia…

    Powiedz mi kiedy ostatni raz byłeś w terenie? Byłeś kiedykolwiek na patrolu? Ale takim prawdziwym gdzie tempo poruszania sie to 1 km na godzine a komary nie dają ci żyć? Nie? To nie pierdziel mi tu…
    Większość osób nawet z wojska nie potrafi dobrze ryja pomalować farbą maskującą więc to też świadczy o czymś…

    I KOLEJNY RAZ PISZE NIE BĘDZIEMY UŻYWAĆ KARABINÓW NA KULKI!!!!
    To, że teraz je mamy to tylko jako przedmiot do ćwiczeń, który traktujemy jak byśmy mieli ostry odpowiednik, tak by w sytuacji gdy przyjdzie taka potrzeba będziemy w stanie użyć jej w sensowny sposób.
    Przykładowo
    Jeżeli ktoś z nas zostawi karabin bez opieki i oddali się i nie będzie miał jej na oku, karabin jest chowany a właściciel musi szukać go… Ma to na celu nauczenie strzelca aby broń miał zawsze przy sobie.

    Na strzelance ostatnio byłem w październiku tamtego roku… Większość to zwykły trening w polu, budynkach bądź w lesie…

    • Survivalista (admin) pisze:

      Jestem głęboko przekonany, że lepszą strategią na zapewnienie sobie wszystkiego, co niezbędne do życia w ciągu roku jest zgromadzenie zapasów teraz, a nie gorączkowe szukanie wody, żywności, paliwa, itd. w razie czego. No ale żyjemy w wolnym kraju, ja nie piszę tu na blogu po to, by kogokolwiek pouczać, raczej by dzielić się swoją wiedzą i spostrzeżeniami.

  6. Pivo pisze:

    @kowal z procą i łukiem to możesz sobie pomachać przed nosem bo jeżeli wpadnie Ci na posesje kilka osób to nie ma zmiłuj, jeden dostanie drugi też ale reszty nie dasz rady załatwić… polowanie za pomocą tych broni też wymaga dużo dużo treningu, osobiście ćwiczyłem kiedyś łucznictwo i wiem jak wygląda sprawa z celnym strzelaniem… źle ustawisz rękę, źle złapiesz cięciwę, i już jest po ptakach… nie mówiąc o tym, że przy tanich zabawkach cięciwa jest dość słaba i musisz brać poprawki na odległość, wiatr bo strzała wprawiona w ruch ze słabą mocą traci swoje właściwości bardzo szybko…
    Co do procy to nie powiem Ci dużo bo kontakt z nią miałem mając może 6 lat strzelając u wujka w puszki 😉

  7. Najtajniejszy Współpracownik pisze:

    No cóż…trochę się zmienia https://domowy-survival.pl/2011/11/dlaczego-nie-wierze-w-survivalowe-grupy-wsparcia/

    • Survivalista (admin) pisze:

      No tak, trochę wody musiało upłynąć w Wiśle by dotarło do mnie, że strategia samotnego wilka nie sprawdzi się w każdym przypadku.

      Ale wciąż uważam, że organizowanie się w grupy wsparcia z pomocą akurat internetu nie jest najlepszym pomysłem. Co innego — w otoczeniu przyjaciół.

      • Najtajniejszy Współpracownik pisze:

        A gdzie folia NRC, fitr do wody, liofy i kamizelka taktyczna w nagrodę za uważne śledzenie bloga?;)

  8. Morandir pisze:

    LOL +2 do lansu.
    Chlopcy na nastepny „zwiad” (od tej miedzy do tego lasu? – to jest Polska kolego, nie ma tu lasu, w ktorym mozna sie zgubic wezcie ze soba po 20 kg zlomu do plecakow.
    Na co dzien nauczcie sie przechowywac i przede wszystkim _WYTWARZAC_ zywnosc – zamiast ja krasc. Jesli nie powiesi Cie soldat, maruderzy lub harcerze to zrobi to reszta czytelnikow tego bloga i to zanim SHTF 😉

  9. Pivo pisze:

    dobra macie swoje „wyimaginowane” historie na temat taktyki ale dobra…
    przecież najlepiej iść z zapaloną czołówką za 400 zł w środku nocy i nagle usłyszeć dźwięk przeładowania broni…
    Co do planu, chcemy tylko zdobyć lekarstwa i inne antybiotyki które będą ciężko dostępne w późniejszym czasie… Nie mamy zamiaru okradać biednych i potrzebujących… nasza grupa nie ma na celu atakowanie innych bynajmniej nie na początku sthf… mamy kilka lokacji w które możemy się udać i tam przetrwać ok rok i tam właśnie w razie potrzeby chcemy zabrać własne rodziny…
    Jeżeli uda nam sie zdobyć broń to będziemy mieli się jak bronić…

    Dobra powiedzcie mi jaki macie plan gdy minie np. 1 rok a zapasy się kończą? (zakładając, że nikt wam nie wpadnie do domu) Jestem bardzo ciekaw… uprawa ogródków? raczej ogrodów i to dużych ale bez odpowiedniego sprzętu, umiejętności, nasion i cierpliwości + pewnego miejsca, że nikt wam tego nie ograbi jesteście skazani na śmierć…
    Zresztą bez obycia się w walce nie ma mowy aby wychodzić po zapasy dalej jak do sąsiada na przeciwko…

    Oczywiście zakładam takie sthf że siada wszystko, władza, policja, wojsko, a na ulicach będzie panować bezprawie.
    Siedzenie w domu z zapasami to samobójstwo…
    Prędzej czy później ktoś przyjdzie przetrzepać dom czy aby napewno nie może jakieś butelki wody, puszki z fasolą czy piwa… i co wtedy? bez umiejętności zrobienia systemu ostrzegania przed niezbyt przyjaznymi jegomościami nie będziecie w stanie się uchronić i chociaż uciec…
    Nie mówię tu już o obronie aktywnej domu czy posesji bo większość z was nawet nie ma pojęcia co można zrobić z niczego. Chociaż znam przypadki gdy ktoś pisał, że będzie robił wilcze doły ;D

    Jedyny sens robienia zapasów to zapasy na 2 tygodnie w domu i przynajmniej na rok w lokacji bezpiecznej z dala od miast. Plus do tego kilka innych małych zapasów porobionych w innych miejscach tak by w razie czego gdyby kryjówkę szlak trafił abyście nie musieli uciekać bez niczego w razie co…
    Mimo tego, że ktoś puścił plotkę która się powtarza ohoho od dłuższego czasu to w lasach polskich są miejsca w których można się ukryć.
    Świadczy nawet o tym to, że Polacy potrafili się ukryć w lasach i prowadzić wojnę podjazdową. Więc nie gadajcie, że sie nie da bo sie da 😉

    • Survivalista (admin) pisze:

      O właśnie, dywersyfikacja zapasów, przygotowanie zawczasu bezpiecznego miejsca, do którego można się ewakuować. To są dobre kierunki.

      Nie można mieć wszystkich zapasów w jednym miejscu, bo szlag je trafi w razie pożaru czy zalania.

      Dwa cele ewakuacji to ideał…

  10. lechu pisze:

    Sprytne i zarazem chore ale tak jak napisali poprzednicy ludzie nie pozwolą się okraść, będziesz miał z grupą wielkie szczęście jak ludzie który będziecie chcieli okraść (zdobyć)z żywności będą chcieli was powiesić, podejrzewam że zrobią wam coś gorszego. Parę lat temu kiedy byłem w twoim wieku (21 lat) myślałem podobnie ale teraz gdy nabrałem doświadczenia i odrobinę pokory postanowiłem działać spokojniej. Zbieranie zapasów nie jest trudne ani drogie nie musisz ich trzymać w jednym miejscu. Są produkty które możesz przygotować do długiego przechowywania np. w tubach z PCV zakopanych w ziemi. Poczytaj bloga dowiesz się wiele ciekawych rzeczy. Jednocześnie ze swojej strony muszę podziękować autorom bloga za zebranie tylu informacji w jednym miejscu DZIĘKUJĘ, co nie tylko pozwala samemu czegoś się nauczyć ale tez poprzez formę przekazu namawiać ludzi do aktywności w temacie „Domowego Survivalu” w końcu im więcej ludzi gromadzi zapasy tym większe szanse na przetrwanie. Może lepiej skupcie się na obronie takich zapasów zawsze możecie chronić jakąś społeczność w zamian za wyżywienie. Ludzie za zapewnienie bezpieczeństwa naprawdę potrafią się odwdzięczyć

  11. Pivo pisze:

    Lechu w sumie dobry pomysł 😉
    Trochę przemyślałem sprawę i powiem tak.. jednak sens robienia zapasów jest ale nie widze robienia ich w domu tylko w bezpiecznym miejscu…
    I dobrze by było przygotować takie miejsce za wczasu…
    Co nie zmienia faktu, że wolę mieć grupę ludzi którzy będą w stanie wykonać każde zadanie, nie będą mi płakać, że komary, że daleko, że mame zjadły zombie…

    Jeżeli udało by się nam trafić na społeczność to myślę, że albo byśmy ich przygarnęli do siebie albo byśmy im pomogli.. Nasza grupa nie ma planów zabijanie każdego i wpadanie z domu do domu w ceelu robienia zapasów.
    Grupa jest jeszcze w fazie tworzenia, myślę że fajnie by było gdyby za rok miałbym już 6 osób pewnych bo jak na razie jest nas tylko 4 łącznie ze mną..
    Jedyny cel jaki postawiliśmy to hurtownia lekarstw na uboczu miasta gdzie mało kto wie, że tam jest… Bo zakładając sytuacje, że dzieje się totalne gówno na ulicach to można się spodziewać, że prędzej czy później ktoś dorwie medykamenty… O umiejętność ich zastosowania nie ma się co martwić bo mamy osoby które się na tym znają (lekarz w rodzinie). Mamy także nauczyciela, elektryka, mechanika i jedną osobę co to wszystko naprawi i wszystko umie… są to osoby z poza grupy które chcemy zabrać ze sobą (rodzina) oni nie wiedzą nic, w razie potrzeby dostaną odpowiednio wcześniej przygotowane instrukcje.

  12. paprokles pisze:

    …jak bylem w przedszkolu to do mojej bandy mogl nalezec tylko ten kto umial sam sobie zawiazac buty i walczyl jak lew jak mu rajtuzy wkladali… brakuje mi tych chlopakow co ze lzami w oczach lykali kozuch z mleka… brakuje mi dziewczyn ktore calowaly sie z nami na lezakowaniu – potem juz nic nie bylo tak szczere i prawdziwe…

    jak przeczytalem wstep tego wpisu to mi sie tak smutno zrobilo… cale te surwiwalowo/miastowo/ucieczkowo/kryzysowe przygotowania sa na nic – nawet jezeli uda sie przetrwac kilka tygodni i zaczac cokolwiek odbudowywac/odradzac/organizowac to i tak wczesniej czy/i pozniej zjawia sie grupy troglodytow z kolegami z wojska i rozpierdola wszystko co kochasz (i nie bedzie wazne ile masz ksiazek, zlotych sztabek czy butelek wodki albo ogniw slonecznych)… zgwalca/odgryza glowe i nasikaja do srodka bo sa twardzi i komarow sie nie beda bac na patrolu… nie mam pojecia co ze soba zrobie jak juz zabije cala swoja rodzine zeby nie wpadla w ich lapy

  13. Pivo pisze:

    Nie no ludzie brak mi słów…Myślicie, że czasy shtf to będzie sielanka? Czytanie, gdybanie, kupowanie super drogiego sprzętu jest bez sensu…
    Zobaczcie co ruskie robili w czasie wojny… Gwałcili, rapowali, mordowali… Człowiek jest zdolny do wszystkiego i tylko najsilniejsi są w stanie to wytrzymać… Człowiek któremu doskwiera głód jest w stanie zabić nawet własną rodzinę, więc nie gadajcie mi, że to co robie jest złe… życie pokarze kto miał racje… Nie ma co się pieprzyć w razie sthf trzeba działać ostro i zdecydowanie, a przygotowania trzeba zacząć już teraz… bo albo ja albo oni..

    Wyobraź sobie sytuacje:
    Jest gość, zabili mu rodzinę, żonę, dzieci, psa a nawet zjedli mu rybki z akwarium. Wie, że w odległości ok 120 km ma wujka, dziadka, kuzyna na wsi (miejsce w dość spokojnej okolicy, właściwie na odludziu). Wyrusza w podróż, stara się unikać głównych ulic, woli iść lasem, polami… Mija 3 dzień jego wędrówki, żywności brakuje mu od 3 dni, wodę pił jakieś 10 godzin temu, jest skrajnie wyczerpany fizycznie (+obtarte nogi) i psychicznie (ciągle nie może dojść do siebie po stracie najbliższych osób). Zły na cały świat postanawia, że nie przepuści nikomu. I tak przemierzając w tych katorgach swoją trasę widzi na swej drodze jegomościa… Idzie sobie spacerkiem, w super sprzęcie, ogolony, umyty, z dużym plecakiem który wcale nie wygląda na taki z marketu. Widać, że on coś tam może mieć… I co? szlak go trafia, jest głodny, do najbliższej miejscowości jest ok 20 km , dziś tam nie dojdzie… I co robi? Na pewno nie podejdzie i nie zapyta się czy nie poczęstował by go herbatą. Zabije go. I to nie są sytuacje wymyślone… Wystarczy poczytać trochę książek o wojnie, nie historycznych tylko takich pisanych przez autora który opisuje swoje przeżycia. I to najlepiej takie książki które są wydane w małym nakładzie…

    Ludzie z głodu są wstanie zrobić wszystko, będą walczyć między sobą.

    Czyż nie tak?

    A może jednak lepiej nauczyć rodzinę i znajomych obsługi broni, pójść od czasu do czasu w teren. Same siedzenie i gdybanie do niczego nie prowadzi. Tylko CIĘŻKA praca przed sthf może dać efekty…

    • Survivalista (admin) pisze:

      To, co planujesz robić, jest moralnie naganne, a w dodatku głupie. Uzależniasz swoje przetrwanie od zdolności i możliwości pozyskania tego, co jest Ci potrzebne kosztem innych. Jak w każdym przypadku, uzależniając się od czegoś, zmniejszasz swoje szanse na przeżycie.

      Możliwości możesz nie mieć choćby dlatego, że nie będzie co komu ukraść.

      Lepszą metodą na zabezpieczenie się przed głodem jest zrobienie sobie zapasu żywności, niż nauczenie domowników strzelania. Od samego czasu spędzonego na strzelnicy brzuchy się magicznie nie napełnią.

      To, że ktoś nie chodzi na „patrole” do lasu nie oznacza automatycznie, że „siedzi i gdyba”. Ja prawie przy każdych zakupach w sklepie biorę parę paczek makaronu, cukier, mąkę, konserwy, ogórki konserwowe. I stopniowo buduję sobie zapas żywności. Puste butelki po napojach napełniam wodą, stopniowo budując sobie zapas wody.

      Porozmawiamy za kilka lat, jak dorośniesz. Na razie masz 21 lat i dziewczynę w liceum. Pewnie wciąż mieszkasz z rodzicami, co też nie pozostaje bez związku z Twoją postawą. Gdy założysz własną rodzinę i będziesz musiał zadbać także o swoich najbliższych, choćby o małe dzieci, zmieni Ci się trochę punkt widzenia. Zrozumiesz, że dobrze jest mieć w domu zapas pieluch i mleka modyfikowanego. Że przydaje się także w takich codziennych, prawdopodobnych sytuacjach. Gdy już to do Ciebie dotrze, łatwiej będzie Ci budować zapas żywności, wody, chemii gospodarczej, itd. Będziesz mieć własne mieszkanie lub dom, może działkę, będziesz miał gdzie zakopać rury PCV z zapasem ryżu.

      Bo na razie to mogę powiedzieć tyle, że naoglądałeś się za dużo filmów i nagrałeś zbyt dużo w gry.

  14. Pivo pisze:

    Dobra, życie wystawi nam rachunek, ja wiem swoje wy wiecie swoje. Chciałbym kiedyś po dłuższym czasie sthf usłyszeć co się z wami w większości stało…
    Może mam trochę inną postawę na ten temat ale dla mnie było zawsze wiadomo, że przetrwają najsilniejsi…

    • Survivalista (admin) pisze:

      Przetrwają najsprytniejsi. Gdyby przetrwać mieli tylko najsilniejsi, nasze geny wyglądałyby zupełnie inaczej po tych setkach tysięcy lat doboru naturalnego.

  15. Pivo pisze:

    Wysłałem meila. Chcę dokończyć rozmowę na osobności by nie robić zamieszania przekonując się wzajemnie kto ma racje 😉

  16. yamabushi pisze:

    A moze wcale nie trzeba PATROLOWCOW nawracac? W czasie kiedy beda szturmowac zamkniete drzwi na stacji benzynowej (brak pradu) i wchodzic w posiadanie plynu do spryskiwaczy, 75 zl w gotowce i 3 kompletow wycieraczek do Opla (prawdopodobnie obsluga przed ucieczka rozkradla juz wszystko), reszta prepersow bedzie spieprzac z miasta na dzialki, barykadowac polpietra w blokach albo wymieniac ryz na amunicje (moze odwrotnie?). W czasie kiedy PATROLOWCY beda wykonywac taktyczny odwrot polaczony z atakiem na magazyn apteczny (ze stacji benzynowej wygoni ich pan Gienek, wlasciciel recznej pompy, beczkowozu, karabinka AK i kilku synkow chrzestnych), pozostali surwiwalowcy beda instalowac przenosne kibelki, lapac golebie na dachach i polewac w aluminiowe kubeczki skitrana wodeczke (celem poprawy nastroju i umacniania wiezi). Dzielni PATROLOWCY kiedy juz dzieki przeszkoleniu opanuja nieco euforie wynikajaca z zawlaszczenia 461 opakowan masci na hemoroidy i 1500 tabletek antykoncepcyjnych (pewnie glupi dostawcy lekow do aptek tez beda chcieli zabezpieczyc na potem antybiotyki i srodki przeciwbolowe), zaczna skakac sobie nawzajem do oczu i… zjedza najslabszego (bedzie to duzo latwiejsze niz zabranie czegokolwiek oszalalej z rozpaczy ofierze zaglady)…

    ROBMY SWOJE

    • Survivalista (admin) pisze:

      Nikt tu chyba nie chce nikogo na siłę nawracać. Bo to nie o nawrócenie tu chodzi — raczej o zwrócenie uwagi, że poza ćwiczeniem patroli w lesie, warto jest sobie robić zapasy żywności.

      Choćby w formie właśnie tych wspominanych rur z PCW z zapasem żywności na kilka dni. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w ramach patrolu zakopywać za każdym razem kilka takich pakunków w różnych miejscach.

  17. pp pisze:

    Postanowiłem nieco poczekać z komentarzem na podjęty temat..
    Widzę że dobrze zrobiłem..
    Dyskusja pod wpisem jest (jak zwykle) ciekawsza od samego artykułu..

    Jednak żeby zacząć od początku – nie przekonujcie „Młodego Wilka” do bycia „Starym Kozłem”..

    Każdy ma swoje racje i każdy widzi plusy w tym co planuje – jednak sztuką jest „poznać wroga” – zdawać sobie sprawę z tego że w razie „w” spotkamy po drugiej stronie kogoś takiego.. Ważne jest też żeby potrafić zmienić opcję w odpowiednim momencie.. Żeby uknuty plan nie przysłonił nam szans i okazji na zmianę sytuacji..
    Żeby nie realizować czegoś co w pewnej chwili może stracić sens..

    Zacznijmy jednak od podstaw..
    Nasze „Młode Wilki” planują ukrywanie się „po lasach” i wypady zbrojne po zaopatrzenie – całkiem ciekawa opcja.. Ciekawe tylko czy wzięli pod uwagę to że w przypadku prawdziwego globalnego chaosu – na każdy km kw naszego kraju przypadnie 64 osoby? (i to zakładam że połowa ludności zginie w pierwszych chwilach katastrofy) Że Ci którzy uciekną z miast ogarniętych pożogą będą szukać schronienia w lasach, górach, na wyspach etc..
    Przywołany przez autora listu – przykład zachowań w czasach wojennych jest dosyć ciekawy, ale wtedy ludzie masowo nie uciekali do lasów, a nawet jeśli to prędzej czy później trafiali na siebie – Tworząc większe grupy, lub zwiększając ilość bezimiennych grobów..

    Jeśli nasz „Młody Wilk” liczy jednak na zabezpieczenie lekarstw i późniejsze życie z łowiectwa, to kiedyś napisałem (i pozwolę sobie tutaj przytoczyć):
    (http://prawdziwypreppers.wordpress.com/2012/11/23/polowanie-zbieractwo-odlowy-tak-sie-nie-wyzywisz-w-razie-w/)

    Mamy więc chaos, brak dostaw prądu, żywności, wody..

    20mln Polaków poszukuje jedzenia..

    Do jedzenia mamy: Łosie (8000x560kg = 4480000kg), Jelenie (190tys x 150kg = 28500000kg), Sarny (828tys x 23kg= 19044000kg), Dziki (177tys x 170kg= 30090000kg), Zające (500 tys x 4,5kg = 2250000kg ).

    Sporo tego mięska co? Wychodzi po 4,12 kg na osobę (a przypominam że założyłem wymarcie połowy populacji Polski i dodatkowo liczę wybicie całej zwierzyny i jedzenie skór, kości i wszystkich podrobów.. Dla każdego ocalałego polaka zostało nieco ponad 4kg mięska.. Naprawdę myślicie że jest jakakolwiek szansa wyżyć z łowiectwa?

    Więc nasz Młody Wilk – albo liczy na ciągłe napady na ludzi z zapasami (a to wiąże się z bardzo częstymi zmianami miejsc działania), brakiem rozpoznania, możliwością popełnienia podstawowych błędów taktycznych i w końcu zawiśnięciem na najbliższym drzewie – jako przestroga dla innych..
    Albo nieco zmieni swoje podejście na nieco dojrzalsze – nadal będzie wierzył w grupę, ale zacznie również przykładać większą uwagę do logistycznego i zapewniającego ciągłość dostaw żywności – planu.

    Skoro autor listu który rozpoczął tą decyzję – ma doświadczonego znajomego w wojsku – niech zapyta go o zabezpieczenie żywności i racji żywnościowych dla żołnierzy w bazie i na poszczególnych misjach. Niech zapyta go o racje które zabierają ze sobą żołnierze na patrole czy dłuższe operacje.
    Skoro autor tego listu ma w rodzinie lekarza (szkoda że nie farmaceutyka – bo ten by bardziej pomógł), niech zapyta go o warunki przechowywania antybiotyków i powie nam w jaki sposób chce je zapewnić w drodze do miejsca ewakuacji i na miejscu. Niech dowie się jaki jest termin do spożycia leków i antybiotyków czy szczepionek, niech dowie się jak toksyczne mogą stać się niektóre z leków które zabierze i się nieco przeterminują. Niech spyta lekarza o dawkowanie i substancje czynne w poszczególnych lekach i zastanowi się skąd weźmie specjalistyczny phafmindex, który pomoże w powyższych czynnościach. W końcu niech napisze co zabierze z tej hurtowni leków. Jakie pozycje wybierze – leki ogólne? specjalistyczne? Te z lodówek? Te z półek? Te w dużych opakowaniach? syropy? kroplówki? tabletki? czopki? W jaki sposób dostanie się do tych faktycznie „cennych” – jeśli są one w osobnych oddzielonych fizycznie pomieszczeniach.

    Drogi autorze – który rozpocząłeś tą arcyciekawą dyskusję.
    Masz ciekawy plan, który wymaga bardzo dużo pracy.. Ale nie pracy fizycznej na poligonie, patrolu czy w lesie.. Pracy umysłowej, opracowania szczegółów, znalezieniu odpowiedzi na bardzo wiele pytań które rodzą się w głowach starających się objąć temat bardziej całościowo..

    Drodzy domowi – survivalowcy: Ten list powinien byc zaczynkiem do tego żeby pomyśleć czy jesteście w stanie ogarnąć dobrze zorganizowaną komunikację z innymi, czy macie wiedzę na temat podstawowej taktyki, czy znane są wam negocjacje, czy dobrze działacie pod presją, w końcu czy jesteście w stanie fizycznie sprostać wymaganiom sytuacji zmuszającej Was do przemieszczenia się o kilkanaście/kilkadziesiąt km.

    Podkreślam – każda obrana droga ma swoje plusy i minusy, jednak najważniejsze jest znać je obie i być przygotowanym na szybko zmieniające się warunki.

    BP: „Bądźcie przygotowani” – z tym preppersowym pozdrowieniem kończę 🙂

    • Johny pisze:

      „Dyskusja pod wpisem jest (jak zwykle) ciekawsza od samego artykułu..”

      No i po co to to piszesz? Chcesz skrytykować artykuł? Jeżeli tak to strzeliłeś sobie w nogę bo jeśli wpis wywołuje „ciekawa dyskusję” to chyba dobrze o nim świadczy?

  18. Iulius pisze:

    „Zobaczcie co ruskie robili w czasie wojny… Gwałcili, rapowali, mordowali…”

    To nie ruskie, to Murzyni.

  19. Pivo pisze:

    @pp
    Dziękuje Ci bardzo za ten wpis albowiem bardzo otworzył mi oczy jak dużo jeszcze przygotowań przede mną… Masz absolutną rację co do użyteczności leków gdy nie mamy nawet możliwości odpowiedniego ich przygotowania…

    Bardzo fajnie podkreśliłeś moje wady i zalety moich przygotowań.
    Przygotowanie taktyczne, fizyczne i logistyczne jest bardzo ważne, nie można liczyć na to, że uda nam się zebrać zapasy przy każdym wypadzie na miasto.

    Otworzyliście mi oczy na kilka spraw i po większym przemyśleniu stwierdzam iż chyba zrobię ze 2 – 3 bezpieczne punkty i w każdej każdy będzie gromadził zapasy żywności i innych potrzebnych rzeczy.

    Pchanie się w miasto, tym bardziej przypominając uzbrojonych gości możemy mieć wielkie kłopoty… lepiej działać gdzieś na uboczu…

    Mieszkam dość blisko większego miasta i nie mam zamiaru ryzykować wizyty złych gości którzy będą chcieli mnie ograbić…

    Pozdrawiam! 😉

    • Morandir pisze:

      Dobrze, ze to Cie natchenlo do przemyslenia planu. Kazdy plan w zderzeniu z rzeczywistoscia wymaga planu awaryjnego, a gdy ten zawiedzie (a zawiedzie) to dopiero wtedy mozesz improwizowac.

      To, ze w czasach pokoju wydaje sie Wam, ze we 3 kolegow bedziecie jakas sila swiadczy o braku wyobrazni i doswiadczenia. Dlatego napisalem o harcerzach, ktorzy dadza Wam rade.

      To nie znaczy, ze nie nalezy sie _rowniez_ zbroic – o czym rowniez autorzy bloga pisali kilkakrotnie. Bron oraz umiejetnosc jej uzycia (nie super taktyki ale np. likwidacja zaciec na broni a nie na ASG – bo to uratuje Ci zycie gdy zawiedzie amunicja, bron, umiejetnosci) to powinien byc standard dla mezczyzny. Robienie z tego „religii” jest po prostu smieszne.

      Naucz sie jakiegos fachu – zostan ciesla, nawet amatorem – gdy cywilizacja upadnie, bedzie musiala sie podniesc: bedzie nam potrzeba rzemieslnikow i rolnikow, dopiero potem zolnierzy i poetow 😉

  20. Coyote pisze:

    Kolego Pivo ,żeś wsadził kij w mrowisko … I świetnie bo czas był najwyższy . Nakupił jeden z drugim liofilizowanego żarcia i wypisuje bzdury przed kompem jaki to jest gotowy na apokalipsę bo ma dwie tony gadżetów w tym zabawkową proce i nóż z hipertactikalsurviwal głownią tanto do ochrony całego tego śmiecia .
    Co Admin wielokrotnie zaznaczał , najważniejsza jest wola przetrwania , potem NABYTE umiejętności , zdolność adaptacji , kondycja fizyczna i zahartowanie .
    Dla mnie surwiwal to „minimum sprzętu , maksimum efektu” podejście jakie lansowali klasycy jak Hans Meissner a nie lansiarstwo kempingów . Co do konfliktu na linii chomiki vs partyzanci jako ktoś wychowany w etosie walk z UPA , późniejszego szabru na trupie Festung Breclau i opowieściach o bieszczadzkich bytowaniach jakie zapewniały kompanie specjalne LWP muszę stanąć po stronie tych drugich :>

    • MaQ pisze:

      @Coyote Zgadzam się w 100%.. pisałem co o tym myślę już pod poprzednimi postami na ten temat. Stawiam na sprawność fizyczną, mobilność, własną wiedzę i umiejętności. Oraz oczywiście przyjaciół i znajomych 🙂
      Chomikowanie jedzenia na rok uważam za bez sens – nie jest to ani smaczne ani zdrowe (konserwanty) zabiera za dużo miejsca albo dostęp do tego jest utrudniony. Nie wspominając że część się po prostu zmarnuje.
      @Pivo patrząc na reakcję „chomików” na twoje wypowiedzi można pomyśleć że ktoś się poczuł zagrożony.. ;> nie dziw się temu. To właśnie takich grup które mogą łatwo ich obrabować chomiki obawiają się najbardziej.
      Inną sprawą jest to że opisane przez Ciebie zachowanie moim zdaniem nie zwiększa szans przeżycia. Jak ktoś zauważył, twoja grupa będzie pierwszym celem do wyeliminowania dla każdej „władzy” jaka będzie na danym terenie.
      Podsumowując przydługi post. Strategię przetrwania trzeba dostosowywać do sytuacji. Trzeba mieć możliwości zarówno przeczekania, ukrycia, obrony, ucieczki, jak i ataku. 😉

      • Survivalista (admin) pisze:

        Że żarcie z zapasów nie będzie zbyt smaczne, to się zgodzę. Świeżo zmielonego tatara z wołowiny wysokiej jakości nie da się zastąpić jakąś mielonką z puszki.

        Ale konserwanty? Możesz zrobić sobie takie zapasy, żeby nie było w nich konserwantów innych, niż sól i cukier. Są takie konserwy mięsne, choć oczywiście nieco droższe, niż inne — no i trzeba ich poszukać.

        Co do marnowania — jeśli postępujesz w myśl zasad opisanych tutaj (np. budujesz zapas w oparciu o to, co jadasz), to dość łatwo jest go wymieniać przed upływem terminu przydatności.

        Rzeczywiście, pomysły typu „po co mi zapasy, lepsza będzie maczeta, to komuś ukradnę jego zapasy” trochę napawają mnie niepokojem. Ale martwię się raczej o tych, którzy mają takie podejście, niż o siebie. Bo to nie jest tak, że ja budując sobie zapas żywności na rok czy pięć lat nie mam czasu na to, by pójść na strzelnicę czy ufortyfikować sobie domek na działce. 😉

  21. Johny pisze:

    „Chciałbym kiedyś po dłuższym czasie sthf usłyszeć co się z wami w większości stało…”

    Powiem ci co się z nami stanie. Będziemy siedzieć w naszych domach, mieszkaniach, „miejscach ewakuacji” we względnym spokoju jedząc puszki z zapasów. Tak po prostu. Bez umiejętności taktycznych, wojskowych.

  22. Pivo pisze:

    No właśnie… ciekawe na co się zdadzą tony zapasów, super gadżety za grube pieniądze gdy padnie działanie sieci ciepłowniczej a będzie grudzień-styczeń? Rozpalicie w bloku ognisko?
    A nie daj Boże niech padnie jeszcze prąd(grzejniki elektryczne, pompy w piecach w przypadku domów) i nie będziecie mogli ogrzać domu? A Tobie i rodzinie zacznie zaglądać w oczy widmo hipotermii?
    Wtedy rysuje się bardzo niebezpieczny obraz nędzy i rozpaczy…
    Przygotowywania trzeba zacząć od przeanalizowania najważniejszych potrzeb, również zwracając uwagę na zmienność pór roku…
    A plecaki typu BOB, BIS trzeba też przerabiać względnie pory roku… latem mniej jedzenia, więcej wody zimą odwrotnie, za to znów więcej ciepłej odzieży się przyda.

    Przygotowywanie się na ciężkie czasy trzeba zacząć od dogłębnej analizy wszystkich czynników i tak jak @MaQ napisał:
    „Strategię przetrwania trzeba dostosowywać do sytuacji. Trzeba mieć możliwości zarówno przeczekania, ukrycia, obrony, ucieczki, jak i ataku.”

    • Survivalista (admin) pisze:

      No ale jak w takiej sytuacji pomoże Ci stworzenie takiej grupy, jaką opisałeś?

      Trzeba mieć alternatywne źródło ciepła (np. turystyczną kuchenkę gazową), dużo koców i zapas paliwa, a na dłuższy scenariusz tego typu — miejsce ewakuacji.

  23. Pivo pisze:

    a np po to że jak 1-3 osoby z nas mają odpowiednio przygotowywany dom to mogą zabrać jednego do siebie wzamian za pomoc w robieniu zapasów…
    Dziś zastanowiła mnie zupełnie inna kwestia.. ale to Ci opiszę na e-mailu i sam wyrazisz swoją opinię na łamach blogu 😉

  24. Coyote pisze:

    Jak to wyglądało na bałkanach , relacja człowieka który przeżył wojne w Bośni http://www.polishclub.org/2013/06/08/dr-dr-konrad-dobrzynski-jerzy-jaskowski-kiedy-nas-polakow-to-czeka/

  25. waland pisze:

    Celny artykuł Coyote, ja też zgadzam się z pivem.

    W razie poważnych problemów łatwiej przeżyją zorganizowane grupy przestępcze jaką pivo organizuje w duchu KK 258.1

  26. oles77 pisze:

    To co pisze Pivo, teraz jest naganne, nawet bardzo!!!

    Ale zawsze jest druga strona medalu lub jak ktoś woli jakieś ale…
    I ja mam to ale.

    Tak jak Pivo mam rodzinę, i na nich mi zależy najbardziej. Dobrze ze ma grupę, z którą działa. Ja niestety takiej nie mam. Ogólnie osoby z mojego otoczenia patrzą na mnie jak na wariata. Nie zakładam żadnego konkretnej apokalipsy, chcę być przygotowany na ewentualne „gorsze czasy”.

    Trzeba wiedzieć czym dla kogo są te „gorsze czasy”.
    Dla mnie nie będzie to wojna, gdyż konflikt jest zwykle prowadzony na jaką skalę i dochodzi po jakimś czasie do „unormowania sytuacji”. Wówczas działa Policja, ŻW lub innego tego typu formacje. Wówczas też trzeba się zabezpieczyć ale w inny sposób, niż na koniec cywilizacyjny.

    „Gorsze czasy” to jak napisałem koniec cywilizacyjny na dłuższy okres, gdzie nie ma żadnej „władzy”. Gdzie panuje prawo silniejszego. Niestety teraz nikt nie chce tego przyznać ale wówczas będzie panować tylko jedna zasada – zasada PRZETRWANIA. Czyli prawi najsprytniejszego i/lub najsilniejszego. To od nas będzie zależało czy odbierzemy jedzenie matce z dzieckiem, choć po roku to wątpię aby ta matka z dzieckiem jeszcze żyła lub miała jedzenie. Po jakimś okresie czasu przetrwają tylko grupy zorganizowane. Obojętnie czy będą one działać na zasadzie typu „przestępczego” czy „ochronnego”.

    Ja jak napisał PP siła to jedno ale podstawą jest plan. Bez tego można działać przez tydzień, miesiąc, dwa. A potem albo umiesz się przestawić albo przegrywasz. Trzeba zdać sobie sprawę, ze w większość tzw. scenariuszy nie będzie prądu, ogrzewania zimą. Super zabawki do niczego się nie zdadzą, gdy nie będzie prądu. To wszystko można stworzyć, trzeba się po prostu odpowiednio przygotować. Zwykły wiatrak przydomowy jest w stanie nam naładować akumulatory lub też podgrzać wodę. Jest więcej rzeczy z którymi trzeba się zmierzyć teraz, bo później będzie za późno.

    Co do broni, to niestety w takiej sytuacji będzie ona potrzebna. W moim przypadku mam do niej dostęp i wiem, że nie zawaham się z niej skorzystać gdy trzeba będzie ochronić schronienie lub zdobyć jedzenie dla dzieci. Do tego kilka razy w roku z niej strzelam, więc obycie z bronią mam. Czy ludzie mnie wówczas powieszą?? Gdy będzie to grupa „przestępcza” to i tak będę musiał z nimi walczyć, gdyż pojedyncze osoby, raczej nie wydaje mi się aby chciały być bohaterami.

    I nie ma znaczenia dla mnie, że teraz jest to naganne, ważne że jestem w jakiej części przygotowany i dalej się przygotowuję…

    • Survivalista (admin) pisze:

      Ale to, że jest to moralnie naganne, to tylko jedna strona medalu.

      Druga jest taka, że uzależniasz swoje przetrwanie od kogoś — tego, kto zapewni Ci rzeczy potrzebne do życia. Co zrobisz, gdy nie będzie czego kraść? Będziesz się uczyć ogrodnictwa w czasie pomiędzy kolejnymi „wypadami” na „poszukiwanie” żywności?

      A o tym, że od kogoś innego dostaniesz kulkę czy bejzbola w łeb, gdy spróbujesz go okraść, to już nawet nie wspominam.

      • oles77 pisze:

        Tak jak Ty, zakładam przygotowanie się na jakiś czas, teraz jest to okres dwóch miesięcy, ale docelowym jest rok. Tak aby posiać i zebrać „plony”.
        Niestety nie mieszkam na wsi tylko w mieście. Jest to póki co problem, nad którym pracuję… Dlatego mam nasiona, i umiem proste warzywa zasiać. Jednakże co będzie gdy ktoś mi to zniszczy lub będzie chciał ukraść.

        Zakładasz, ze głównym moim zadaniem będzie okradanie, wręcz przeciwnie, to jest ewentualność. Która zawsze trzeba brać pod uwagę.
        Poza tym muszę sobie zdawać sprawę i zdaję (tak jak każdy kto przygotowuje się na takie sytuacje), ze kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

        Ponadto skąd wiesz, że przez przypadek gdzieś w pobliżu twego domu nie będzie grupy „przestępczej”, co wówczas? Oni nie będą prosić.

      • Coyote pisze:

        I w koło macieju … W podlinkowanym artykule jest fragment o tym jak kilka razy w tygodniu obchodzili swój rewir . Główny cel ? Potencjalni agresorzy WIEDZIELI że to a to osiedle to teren innej , uzbrojonej po zęby bandy . Nawet mając lepszy sprzęt lepiej zastanowić się dwa razy . Atakujący w terenie zabudowanym by liczyć na sukces musi mieć siły jak 5 do 1 . Po co narażać się na straty w ludziach których nie da się nadrobić ? Zwłaszcza że wcześniej niezbyt uciążliwi sąsiedzi o podobnym nastawieniu do życia mogą wykorzystać nasze osłabienie i nie tylko odebrać jeszcze świeże łupy ale po prostu wyrznąć do nogi naszą grupę żeby pozbyć się konkurencji . Lepiej poszukać łatwiejszego celu kogoś słabego i słabo zorganizowanego . Mniej do nagrabienia ale i ryzyko znacznie mniejsze . Kto jest tłustszym kąskiem dla typowego bandyty ?
        Kilkunastoosobowa wataha przemyka fachowo pomiędzy budynkami . Są pewni siebie , to ich teren ale ostrożni , wzajemnie się osłaniają . Rutyna frontowców którzy już wiedza co to prawdziwa walka . Wychudli ale żylaści brodacze o dzikim wzroku , parę rozczochranych kobiet . Równie umorusanych i ubranych w takie same ciemne szmaty , mieszankę resztek cywilnych ubrań i sortów mundurowych co najmniej kilku różnych armii . Kilkoro ma kałasznikowy , stare ale idealnie czyste . Magazynki fachowo sklejone taśmą izolacyjną po dwa . Pewnie najlepsi strzelcy . Reszta samodziałowe strzelby kaliber 12 albo obrezy karabinów powtarzalnych pamiętających ostatnią wojnę , toporne ale z małej odległości śmiertelnie skuteczne . Do tego toporki za pasem i po co najmniej trzy różne noże . Zapewne równie silna grupa pilnuje teraz centrum rewiru . Wiadomo że na razie raczej nikogo nie atakowali , wolą polegać na sobie niż napadach . Co nie znaczy że kilku krwawo nie odparli . Ich osiedle to forteca , barykady z kostki brukowej i wraków samochodów . Zamurowane okna pozostawiając tylko wąskie strzelnice . Krążą plotki o pułapkach , stąpniesz gdzie nie trzeba i kilka ostrych prętów zardzewiałego metalu przeszywa ci brzuch . Brakuje antybiotyków i fachowców . Ranny sam prosi żeby poderżnąć mu gardło … Lepsze to od trzech dni agonii .

        Niedaleko mieszka pewna rodzina . Rzadko wychodzą szukać jedzenia a mimo to są jakoś dziwnie grubsi i bardziej rumiani jak reszta . Opuchlizna głodowa ? Chyba nie … Mężczyzna ma jakiś rewolwer . Kilka razy już przeganiał z pod drzwi sąsiadów . Ktoś nawet dostał kulkę . Ale musi kiedyś spać .

        • oles77 pisze:

          Coyote, opis jak z jakieś książki o zombie albo apokalipsie.

          Tak jak napisałem Survivaliście, ZAWSZE TRZEBA SIĘ LICZYĆ Z TAKĄ EWENTUALNOŚCIĄ!!! Nigdy nie można założyć, że nasz plan przetrwania zadziała w taki sposób jaki byśmy chcieli i zaplanowali.

          Poza tym, może w dużych miastach lub na ich prowincjach, znajdziesz zatwardziałych frontowców, w mniejszych miejscowościach będzie z tym problem, choć liczę się z taką możliwością. W małych miejscowościach takim problemem będą myśliwi.
          Zresztą nie zamierzam prowadzić działań bojowych ani partyzanckich, bo to trzeba umieć, i nikt kto bawił się w asg tego się nie nauczy po kilku lub kilkunastu strzelankach.

          Strzelanie na niby a strzelanie z ostrej to dwie różne sprawy. Robiłem to pierwsze i nadal robię to drugie.

          Nie chce nikogo specjalnie rabować lub też dać się obrabować ale muszę liczyć się z takim scenariuszem. Nie wiem czy masz dzieci ale kiedy staniesz przed nimi i będziesz wiedział, ze „od jakiegoś produktu” zależy ich życie, co wtedy? Wybierzesz sumienie czy życie dzieci??

          • Coyote pisze:

            „Coyote, opis jak z jakieś książki o zombie albo apokalipsie.”
            Bazowane na „Czerwonych nocach” Henryka Cebulskiego , tym co słyszałem od starszych ludzi z mojej okolicy i pewnego człowieka którego życie zaniosło w szeregi ochotników walczących po stronie Serbów na początku lat 90 . Tak też wygląda sytuacja na pograniczu Pakistańsko-Afganskim , w dużej części Afryki , wielu regionach Meksyku itd . Ogólnie , sens opowieści był taki , nawet silna bandycka grupa trzy razy się zastanowi zanim uderzy na taką watahę . Nie ważne że w rzeczywistości są pokojowi i głównie obchodzą ich zbiory rzepy i kartofli na przydomowych poletkach . Inni widzą uzbrojonych po zęby morderców wiec omijają ich szerokim łukiem . Typowa mimikra . Oczywiście najlepiej kiedy grupa jest rzeczywiście świetnie uzbrojona , zdeterminowana i wyszkolona , prędzej czy później ktoś powie „Sprawdzam” .

            „Poza tym, może w dużych miastach lub na ich prowincjach, znajdziesz zatwardziałych frontowców, w mniejszych miejscowościach będzie z tym problem, choć liczę się z taką możliwością. W małych miejscowościach takim problemem będą myśliwi.” Zapewne masz na myśli ludzi z doświadczeniem wyniesionym z PKW w Iraku , Afganistanie czy pierwszych kontyngentach w Kosowie , weteranów Legii Cudzoziemskiej i policjantów SPAT . Chodziło mi też o członków oddziałów samoobrony czy band z doświadczeniem zdobytym już w trakcie kryzysu , parę sztuczek od kolegów mających kiedyś styczność z wojskiem czy nawet asg . Szkoła życia jest najkrwawsza ale i najlepsza , żaden trening nie zastąpi doświadczenia wyniesionego z pola walki i właściwie wyciągniętych wniosków .
            Myśliwymi bym się nie przejmował , większość to grubasy podjeżdżające luksusowym SUWem pod samą ambonę żeby utłuc coś z kilkudziesięciu metrów na nęcisku . Nędzne umiejętności i zero kondycji . Są i prawdziwi łowcy , starej szkoły . Taki przyjeżdża do lasu małym fiatem . Włazi w największą gęstwinę z starą luśnią nabitą breneką i trzema psami „w typie rasy” . Po paru godzinach słychać ujadanie psów , strzał i jegomość wywozi z lasu medalowego dzika . Wielu już takich nie zostało .

            „Zresztą nie zamierzam prowadzić działań bojowych ani partyzanckich, bo to trzeba umieć, i nikt kto bawił się w asg tego się nie nauczy po kilku lub kilkunastu strzelankach.” To że nie zamierzasz nie znaczy że nie będziesz musiał a zgodnie z prawem Murphego wręcz przeciwnie 😉 Warto wiec mieć jakieś pojęcie . Ja miałem to szczęście że najpierw miałem styczność z bronią ostrą w służbie zasadniczej a dopiero kilka lat po wyjściu „do cywili” z asg . Wiec wyobrażenia i nawyki przeniosłem z palnej na repliki a nie na odwrót . Praca i inne formy spędzania wolnego czasu nie pozwalają na zostanie jakimś maniakiem tej zabawy . Ale jedno muszę stwierdzić , asg stanowi świetne przygotowanie do walki w budynkach , nawet wojsko ich do tego używa . Zwłaszcza kiedy cała ekipa jest nastawiona na podnoszenie umiejętności a nie bezmyślną napierdalankę . Jeśli chodzi o taktykę zieloną nie jest już tak wesoło , ale gdy ekipa jest ogarnięta , nastawiona na naukę . Po prostu kulki zastępuje radio . Kto pamięta heblowanie suwadłem AKMS na poligonie ( bo ślepaków zabrakło) nie uzna tego za bezsens . Do treningu bardziej precyzyjnego strzelania mam wiatrówkę . Na strzelnice też jeżdżę od czasu do czasu , na szczęście z środowiskiem ochroniarskim , a nie napuszonymi sportowcami dla których strzelanie bojowe czy samoobrona jest tematem tabu , bo jak się będzie mówić o strzelaniu do ludzi to społeczeństwo weźmie za prymitywów i przyjdzie zły pan z policji zabrać zabawki . Są wyjątki ale starczy zobaczyć jaki skowyt wywołuje najprostsze zapytanie o użycie broni w samoobronie na którymkolwiek z ich for . To samo ograniczenie umysłowe wpływa na opinie o asg jako formie treningu . Policjanci i żołnierze takich uprzedzeń nie mają . Fakt , brak odrzutu , mały zasięg . Po to jest strzelnica . Tylko na której mógłbym zaliczyć trening w „killing hause” ?

            Normalny człowiek w obronie życia swoich dzieci jest zdolny zrobić wszystko . Ten kto twierdzi inaczej i stawia coś wyżej albo gówno wie o życiu i nie ma jeszcze własnych albo jest jednym z tych zdegenerowanych osobników o których słyszy się co jakiś czas w mediach .

  27. oles77 pisze:

    Coyote mamy podobne spojrzenie na niektóre sprawy.
    Żołnierze i inni „zawodowcy”, którzy będą w czasie kryzysu tworzyć takie grupy, będą rzeczywiście poważnym problemem. Grupa ludzi, którzy zdobywać będą doświadczenie w czasie kryzysu może być problemem kiedy będą silnie uzbrojeni, zdeterminowani i liczni. Jednak w polskich warunkach nie każda grupa będzie posiadać broń. Ja do obrony może nie będę posiadał artylerii , ale kilka sztuk broni może się znajdzie. I dla kogoś kto ma z nią obycie na co dzień nie będzie to problem.
    Masz rację, ze jeśli czegoś nie zakładam, to musi się to stać (prawo M), dlatego przygotowuje się na taką ewentualność. O czym pisałem w poprzednich wypowiedziach.
    I rzeczywiście patrząc się na asg jako czarną taktykę to jest to bardzo dobra szkoła, natomiast zielona, w zależności od tego jak się na to spojrzy…
    Do obrony swojego schronienia z woja wyniosłem jeszcze kilka nauk, które nadal pamiętam, dlatego dla tych którzy przyjdą będzie toi „miła niespodzianka”.
    Najważniejsze jest tylko jedno: czy w danej chwili będziesz umiał pociągnąć za…

  28. cebula pisze:

    Dziadek nazywał takich „kożuchową partyzantką”. Kiedy przychodzili na rabunek do wsi, próbowali się maskować jakimiś hasłami politycznymi czy patriotycznymi.
    Miejscowe AK dawało takim tylko jedno ostrzeżenie, potem kulka za rozbój wśród ludności polskiej.
    Nikt po nich nie płakał, a AK nadal miało szacunek.

    Uwaga ogólna – uczcie się historii bo w trakcie 2WŚ był prawdziwy surwiwal.

    • oles77 pisze:

      Historię znam całkiem dobrze, szczególnie tą część…
      Do żołnierzy AK mam wielki szacunek.
      Natomiast między wojną a SHTF, jest „lekka” różnica.
      Poza tym należy czytać całość tekstu a nie wyrwane konteksty.

  29. Dix pisze:

    Aż się zdenerwowałem, ale to dobrze że taki temat się pojawił.
    Mąż, syn, żona. Dwa chłopa zatłuką każdego kto wejdzie do chałupy.
    Czy wy myślicie że ja będę spał w łóżeczku i czekał na kolesi którzy mnie zaciukają.
    Nawet jak będziecie mieli broń to jak dobrze machnę widłami to klatka piersiowa przebita, jak bryznę benzyna i zapałką to też jeden spłonie a szpadlem poprawię. Przez okna nie wejdziecie bo zamurowane a z góry smoła się będzie lała i kamienie spadały, kosa też na sztorc postawiona.
    Poza tym jak podejdziecie przecież wcześniej zostaniecie wypatrzeni z daleka. Myślę że jakieś żelastwo sidła też się da szybko zmajstrować. Wejdziesz na teren i spłoniesz jak staniesz w złym miejscu.
    I teraz pomyślmy ile kominów liczy moja wioska i jaka to daje liczbę bardzo wnerwionych chłopów z dzieciami i żonami. A taki chłop jak chcesz zobaczyć co potrafi to przejedź się na dyskotekę na wioskę.
    Myślę że i czołg da radę załatwić tylko trzeba go wprowadzić w szykane i w gąsienice żelbeton i pręty zbrojeniowe, część przemieli ale gąsienica może spaść z prowadnicy i wtedy go benzyna. Do nas na wioske to raczej nie zapraszam bo tu taki nerwowy naród mamy.1 strzała z łuku to mało ale 50 to juz całkiem sporo niech trafi jedna to zostaje 5.

  30. GNOM pisze:

    Pivo – czytając co piszesz doszedłem do krótkiego wniosku – w razie „W” długo nie pociągniesz. Nie obrażaj się- stwierdzam fakt.

    Doktryna obronna naszego kraju opiera się na obronie terytorialnej.
    Przykład (prawdziwy): były żołnierz z jednostki specjalnej(nie ważne jakiej) jest obecnie dowódcą zwiadu i rozpoznania określonego terenu wokół danego miasta, podlega mu też określona ilość ludzi. Do jego zadań należy b.dobra znajomość powierzonego mu pod ochronę terenu, tak aby mógł służyć pomocą jednostką taktycznym. Dodatkowym zadaniem jest zwalczanie wrogich jednostek np. partyzanckich czy grup zbrojnych, a za taką właśnie będzie uchodziła wasza grupa napadająca na mieszkańców danego terenu. Siłą rzeczy zadanie dla ludzi tego dowódcy będzie brzmiało: wytropić i zniszczyć.
    W skład każdej drużyny zwiadu i rozpoznania wchodzi 4-5 ludzi o różnych specjalizacjach w tym saper, snajper, pigularz, kuchcik, często również człowiek który potrafi zabić wszystko i wszystkim tzw. Łazik.
    Uważasz że będziecie mieli jakieś szanse ? Powodzenia w razie „W” i nie traf na Dolny Śląsk.

  31. bura2 pisze:

    Złota łopata dla mnie. Ponad 13 miesięcy ciszy.
    @pivko
    Widzę kilka spraw których nikt nie poruszył :

    – 1. Liczebność grupy. : Skoro to Ty i 3 kumpli to minimum 12 osób i to założenie, że każdy zabiera tylko rodziców. Oczywiście mogę się mylić bo okaże się, że to Ty i 3 kolesi którzy są braćmi. W każdym razie: każdy będzie chciał zabrać ze sobą swoją rodzinę/dziewczynę jej rodzinę. Przy założeniu że każdy zabiera swoich rodziców, dziewczynę i jej rodziców to masz 24 osoby z czego o 4 wiemy, że są sprawne fizycznie. Nie znam sytuacji zakładam pesymistyczny wariant bo może akurat to sami zapaleni turyści i sportowcy, ale większość 45 latków (rodzice) już ma brzuszek i stale przyjmowane leki, dziewczyny to coraz częściej też „księżniczki” na zwolnieniu z WF od początku liceum. Pomyśl sobie ile z tego co napisałem gdzieś Ci umknęło. Kumple „Nie będą płakać bo mamę zjadły zombie”, pewnie nie, ale mogą się załamać psychicznie lub skłócić z resztą grupy gdy kilku pijaków zgwałci im dziewczynę a oni w tym czasie będą gdzie indziej, bo np padła decyzja ” lecimy do tej hurtowni póki coś tam jeszcze jest a dziewczynę Kowalskiego zabierzemy potem”. Nie mówię, że to jest bez sensu, zazdroszczę Ci grupy, ale weź pod uwagę to, że każdy człowiek w wieku 20 lat już jest uwiązany w związkach rodzinnych itp.

    2. Transport i bytowanie. : 4 młodych, sprawnych fizycznie facetów przemieszcza się szybko, sprawnie nawet na piechotę z kilkunastoma kilogramami na plecach. Jeśli pojazdy to z mieszczą się z bagażem w jeden samochód itp. Mogą nocować w tym samochodzie, w norach w ziemi, nie potrzebują wiele do higieny. Jeżeli jednak pójdziemy w drugą stronę – tabor z 4 członków grupy, 4 jako tako sprawnych mężczyzn, a reszta to kobiety i biurkowcy to robi się niewesoło. Będziecie się wlec tempem najsłabszego, obozy będą musiały być bardziej „wypasione”- bo w razie upałów albo mrozów ludzie pochorują i poginą, jeśli pojazdy – 5 samochodów. Dalej, nie napisałeś o swoich planach dotyczących mobilności, Ja uważam, że warto, jeśli tylko można, wziąć – szybciej dotrzesz na miejsce, będziesz mniej zmęczony, samochód można zamaskować i zrobić z niego schronienie +daje Ci możliwość ładowania urządzeń z gniazdka 12V. Na biegu jałowym nie chodzi zbyt głośno. JEDNAK ma też ograniczenia, przede wszystkim paliwo, -paliwa będzie mniej niż myślisz i będzie to jedno z pierwszych na co ludzie się rzucą. Twój plan jest dobry, choć trudny w realizacji dopóki mówimy o 4 silnych gościach, problemy piętrzą się gdy zabieramy ze sobą innych. Dodatkowo koczowniczy tryb życia pozbawia Cię wielu rzeczy, chociażby zaplecza warsztatowego, czy chłodnej piwnicy do przechowywania leków/żywności.

    3. Zaopatrzenie.: Na początku miodzio, półki w sklepach uginają się od towaru, wysokokalorycznych, zakonserwowanych produktów. Potem już coraz gorzej a najgorzej gdy „sklepowe żarcie zniknie”, nie dość, że ilość kcal na 100 g będzie maleć to może być tak, że zwyczajnie napełnicie podczas wypadu plecaki tylko do połowy. Nawet jeśli każdy będzie brał udział w wypadzie jako tragarz i wyniesie stamtąd 15 kg, to może to wystarczyć na:
    15 kg = 150 x 100 g. 100 g żarcia to średnio 300 kcal (żarcia nieprzetworzonego, produkcji post-apo). to jest równe 45 000. 45 tyś kcal/ 2 tyś to 22,5 dnia. To można spokojnie uszczuplić o 20% bo zawiniesz ziemniaki, które trzeba obrać, orzechy w łupinach, część żarcia się zepsuje zanim zjesz, część będzie już zepsuta ale nie zauważysz tego przy pakowaniu. robi się jakieś 17 dni, czyli jak powiedział autor – 25 wypadów rocznie (przypomnę optymistyczne założenie 300 kcal/100 g i tego, że masz dla każdej osoby w grupie 15 kg jedzenia). Ludzie bez lodówki, na wsi nie przechowują żywności w gotowych pakietach tylko np. w kopcach, w skrzynkach z piaskiem. itp.
    Plus pamiętaj, że potrzebujesz też innych rzeczy, od papieru toaletowego, przez worki foliowe, po baterie i amunicję. raz, że zabierają miejsce w plecaku, dwa, że niektórych zwyczajnie nie znajdziesz.
    Uprawa ogrodów? dlaczego nie, nikt nie mówi, że masz stawiać domek z białym płotkiem i ogłaszać że sadzisz marchew, przyjdźcie potem okraść mi pole. 4 osoby potrzebują 0,5 ha to jest np. 80 x 80 m (0,64 ha) jesteś w stanie obronić kilka takich poletek? np ukrytych w lesie. Potem to przechować to jesteś wygrany. To jest przewaga trybu osiadłego chociażby w ziemiance nad koczowaniem.

    4.Sprawy „militarne”. Najpierw plusy, jest was 4 zgranych facetów wyszkolonych w walce wręcz, taktyce (na ASG) i mam nadzieję, że strzelać tez umiecie. Minusy:
    -nie macie prawdziwej broni palnej, a ze „zdobędziemy” może być różnie, poza tym to, że zdobędziecie nie oznacza, że zdobędziecie sensowny zapas amunicji. Własna broń daje tę możliwość, że możesz zgromadzić już dziś jakąś ilość amunicji.
    -zdobędziecie bron palną, ale jaką? i jak to się ma do waszego treningu? Dziś na trening idziesz z karabinkiem i pistoletem i pełnym magazynkiem. Jutro twoja grupa może mieć jeden pistolet 9 mm + 16 naboi i jedną strzelbę dwururkę + 10 naboi. Albo 4 sztuki broni, ale np karabinków sportowych bez magazynka na .22lr i po 15 szt naboi. Inaczej się prowadzi manewr, gdy wiesz, że ten co Cię osłania podczas skoku ma 4 pełne 30 nab. magazynki w AKMS, inaczej gdy wiesz, że pomiędzy każdym wystrzałem musi minąć ze 4-5 sekund.
    – amunicja nie rośnie na drzewach, tu może być problem. O ile w hurtowni do której pojedziecie pierwszego dnia, będzie pewnie spał w stróżówce cieć który ucieknie jak napniesz muskuły, o tyle za 2 miesiące wszystko co nie było chronione będzie już rozgrabione.
    -rosnący poziom trudności i konkurencja. miękkich celów zacznie ubywać, ludzie zaczną zbierać się w grupy pod przewodnictwem jakichś policjantów, wojskowych, zdobędą jakąś broń itp. Inne gangi też będą miały trudniej z łupem i w końcu zacznie się walka między wami, będą straty.

    Często mówi się, że wojskowi zdezerterują potworzą silnie uzbrojone bandy i będą gwałcić i rabować. Po części na pewno, zwłaszcza jeśli w wyniku jakichś działań trafią gdzieś nietutejsi. Lokalne jednostki wojskowe będą wolały pozostać i przejąć rolę policji na danym terenie w zamian za utrzymanie. Tak jest łatwiej i skuteczniej (masz zaplecze, serwis, rekrutów itp. nie zużywasz tyle paliwa Ty i Twoja rodzina śpicie pod normalnym dachem itp.) kiedyś jednostki prowadziły własną gospodarkę, więc jeśli do tego wrócić to nie będą aż takie „drogie dla lokalnej społeczności” pomyśl może w ten sposób 4 uzbrojonych młodych ludzi z wyszkoleniem to cenny dodatek do jakiejś formacji ochrony, chyba, że wcześniej zobaczą Cię jak kradłeś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.