Rok w piekle, czyli czego możemy się nauczyć z historii z byłej Jugosławii?

Ten artykuł od ponad dwóch miesięcy podsyłacie nam różnymi kanałami — mailem, na FB, w komentarzach tu na blogu. Pora więc go poruszyć, bo z pewnością zainteresuje wielu z Szanownych Czytelników, którzy nas odwiedzają.

Chodzi mianowicie o artykuł Kiedy nas – Polaków to czeka?, który chyba po raz pierwszy pojawił się w serwisie polishclub.org. Artykuł ten zawiera ponoć relację mieszkańca byłej Jugosławii, który musiał przez ponad rok żyć „w piekle„, jak sam to określa.

Napisałem ponoć, bo w podlinkowanym anglojęzycznym źródle nie ma nic, co pozwoliłoby jakoś uwiarygodnić tego człowieka. Jest za to informacja, że taki materiał przewijał się wcześniej w sieci (można znaleźć go po rosyjsku, a relację podobno w czasie rozmowy z tym człowiekiem spisano po francusku). Jednak pojawianie się materiału w różnych miejscach w sieci wcale nie świadczy o jego wiarygodności

Z drugiej strony znany jest gość o pseudonimie Selco, który ma bardzo podobną historię. Prowadzi on serwis o nazwie SHTFSchool.com, na którym sprzedaje dostęp do materiału szkoleniowego o tytule „Rok w piekle”. Wywiad z nim można przesłuchać w jednym z odcinków The Survival Podcast — mam wrażenie, że to właśnie jego historia krąży po sieci, ale nie jestem w stanie tego jednoznacznie zweryfikować.

Tak czy siak, abstrahując zupełnie od wiarygodności tego tekstu, jest tam kilka kwestii, które do mnie przemawiają i którym chciałbym się przyjrzeć. I chciałbym, żebyście i Wy się im przyjrzeli.

Broń to podstawa

Jak podaje autor wspomnień:

Pozwól mi dać ci radę: musisz mieć broń i amunicję jako pierwsze, wszystko inne jako drugie. Dosłownie wszystko!

Nie wiem na ile tę radę można przełożyć na polskie realia. Jasne, że lepiej mieć broń palną, niż nie (a przecież jej uzyskanie nie jest bardzo trudne ani kosztowne). Jednocześnie w Polsce broni jest niewiele, więc w mojej ocenie ten punkt nieco traci na sile.

Nie zawsze uda się uciec

A więc nie ma co opierać całego swojego przetrwania na jakimś celu ewakuacji, do którego możesz nie być wcale w stanie dotrzeć.

Żywność to nie wszystko

Nie wystarczy zapas żywności, nawet największy. Dobrze jest mieć w przydomowym ogródku coś, co da się zjeść. Ale o ile żywność można jeszcze całkiem łatwo pozyskać, to z innymi rzeczami jest trudniej. Cytuję:

Wiele osób zmarło z niedostatecznej higieny. Musisz mieć proste rzeczy w wielkich ilościach. Na przykład dużo worków na śmieci. I papier toaletowy.

Jednorazowe naczynia i kubki. Musisz mieć tego dużo. Dlatego, że nie ma tego w ogóle. Jak dla mnie dostawa elementów higieny jest chyba ważniejsza niż jedzenie. Można zastrzelić gołębia. Można znaleźć rośliny do jedzenia. Nie można jednak znaleźć lub zdobyć środków dezynfekujących. Środki dezynfekujące, detergenty, wybielacze, mydła, rękawice, maski.

Samotnik nie przetrwa

Najprościej będzie tu posłużyć się cytatem:

Przetrwać na własną rękę jest praktycznie niemożliwe. (…) Nawet jak jesteś uzbrojony i gotowy na wszystko, jeśli jesteś sam- umrzesz. Widziałem to wiele razy.

Choroby mogą być sporym zagrożeniem

Gdy masz bieżącą wodę, energię do ogrzewania i przygotowywania żywności, masz spore szanse na uniknięcie wielu groźnych chorób.

Gdy zaś pijesz deszczówkę, której nie masz na czym przegotować (w dodatku w niewystarczającej ilości), a żywisz się szczurami, masz spore szanse na śmierć z powodu odwodnienia w razie poważniejszego zatrucia pokarmowego.

Jak pod kątem tych informacji oceniacie podejmowane przez siebie działania?

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

26 komentarzy

  1. peccator pisze:

    Jeśli miasto było zablokowane to wszyscy powinni umrzeć z głodu. A jednak jakoś dało się żyć i o głodzie mało mówił, czyli jakieś dostawy były i czarny rynek kwitł. Wobec powyższego jeśli masz siłę ognia by mieć bezpieczny dostęp do wymiany (zorganizowana i uzbrojona grupa) oraz masz co wymieniać (duże zapasy zapalniczek, leków, mydła itp.) to powinieneś przetrwać.
    A propos chorób spowodowanych jedzeniem szczurów – gdzieś czytałem, że wszelkie ptactwo jest jadalne i czyste pod tym względem, więc warto mieć wiatrówkę by polować na gołębie, sroki, kruki, wrony itp.

    • super pisze:

      Dobrze że zaznaczyłeś że „gdzieś czytałeś” Bo akurat gołębie są jednym z największych nosicieli wszelkich choróbsk;-)
      Inna sprawa. W mieście w którym się „strzela” ciężko upolować gołębia. Są za to szczury które przenoszą jeszcze więcej chorób.
      Oczywiście jest na to metoda. Higiena i rękawiczki a później obróbka termiczna 😉

      • AddMaster pisze:

        Szczury żyjące w kanałach przenoszą 1/3 wirusów i bakterii, które mają gołębie.

        • peccator pisze:

          Nie nam się na chorobach gołębi, ale w książce Wisemana dla SAS na stronie 129 pisze jakby jedynym zagrożeniem były pasożyty, które wystarczy dłużej pogotować.

  2. Piotr Lisiecki pisze:

    @peccator – Chyba z ptakami nie jest jednak tak różowo. Na szybko przychodzą mi do głowy salmonella i ptasia grypa przenoszone z ptaków na ludzi.

  3. Pozyskiwacz pisze:

    Potwierdzam że jedzenie ptaków, konkretnie golębi „miejskich” może być szkodliwe.Niedawno byly przypadki polowania i jedzenia golębi – „z glodu”. Niestety byly też przypadki poważnych chorób z tego powodu. Albo nie zachowano ostrożności przy ich przygotowaniu, albo sama obróbka termiczna nie wystarcza. Bo przecież nikt tych golębi nie jadl na surowo. Przypadek znam z relacji rodziny, związanej zawodowo z opieką socjalną.
    Myślę że dzikie golębie, wzgl. te z malych miejscowości powinny być bardziej „zjadliwe” 🙂

  4. Johnny pisze:

    Szczury i gołębie to ekstremum. Prędzej zaopatrzyłbym się w zapas ryżu, filtrów do wody i jakichś puszek. Zupki chińskie też mają długą przydatność do spożycia a studenci jakoś na nich żyją. 😉

  5. paprokles pisze:

    Broń to podstawa

    „a przecież jej uzyskanie nie jest bardzo trudne ani kosztowne… w mojej ocenie ten punkt nieco traci na sile”

    ……………………………………………..

    – czy my mieszkamy w tym samym kraju?

    – czy ten komentarz napisal syn bylego milicjanta ze znajomosciami czy ziec pana doktora/mecenasa, wieloletniego prezesa kola lowieckiego?

    – czy Jugoslawia to byl kraj z powszechnym dostepem do broni albo armia rozdawala automaty chlopakom jak szli do cywila?

    ……………………………………………………..

    bez punktu pierwszego caly tekst traci na sile

    • Survivalista (admin) pisze:

      Jeśli chodzi o trudność uzyskania pozwolenia na broń w Polsce, to polecam Twojej uwadze ten artykuł u nas na blogu?

      • paprokles pisze:

        prosze pokazac paluchem, gdzie w „ten artykuł u nas na blogu” napisane jest jak LATWO I TANIO wejsc w posiadanie broni palnej?

        rozumiem zachwyt (admina) bronia czarnoprochowa (podbila Dziki Zachod, powalila tysiace niedzwiedzi i bizonow, osierocila tysiace malych brudasow), ale czy to o takiej broni pisze autor tekstu „Rok w piekle…”? czy bombardowani kierowanymi pociskami rakietowymi ludzie w Sarajewie ucierali wegiel drzewny do swoich replik?

        • Survivalista (admin) pisze:

          Jeśli rzeczywiście z tego artykułu nie jest dla Ciebie jasne, jak można najłatwiej i najtaniej zyskać dostęp do nowoczesnej broni palnej, to obawiam się, że nie jest to dobre miejsce do dyskusji. W sensie — w komentarzach tu pod tym artykułem.

          Ale zapraszam do dyskusji tam.

  6. Grimm pisze:

    Im dłużej czytam takie rzeczy tym bliższy jestem stwierdzenia, że nie można nigdy określić czegoś „na pewno” jak to próbuje skonstruować autor. Jest taka duża ilość zmiennych, że jest to bezcelowe. Ludzie są totalnie różni. Co do grupy no cóż… dobrze zorganizowana grupa wartościowych ludzi jest połową sukcesu. Ale jeśli miałbym się stać częścią grupy będącej przekrojem naszego społeczeństwa do tego zarządzana przez jakiegoś krzykacza-cwaniaka (jakoś tacy zawsze uzyskują posłuch u pospólstwa) lub co gorsza w sposób demokratyczny… to ja dziękuje.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Jedyne, co wiemy na pewno, to że Kopernik nie żyje.

      Ale co do jego płci to już nie ma pewności. 😉

  7. darnok pisze:

    Ja się nie zgodzę,że brak wody do mycia jest zabójczy…jak ktoś nie jest przyzwyczajony do bakterii to już jego wina,że mieszka w przesadnie sterylnym środowisku i wszystko pedantycznie sprząta.moja babcia myje się raz do roku,w blaszanej wance.mi raz z przyczyn nie zależnych ode mnie zdarzyło się nie kąpać przez 3 miesiące i nie umarłem.Z gołębiami to tak jak ze szczurami,nie można ujednolicać,trzeba dzielić je na „wiejskie” i „miejskie” miejskie gołebie i szczury jedzą różne świństwa,żyją w kanalizacji(szczury)rożne leki trutki itp.na wsi natomiast są”czyste” żyją na polach,przy rzece.pasożyty zabijesz wszystkie temperaturą,chemikalia nie.co do chemizacji rolnictwa to szczury i gołebie zaprawionego ziarna nie ruszą bo temu ma to służyć,po drugie jak są opryski to przecież one tego nie jedzą bo jezscze ziarno nie wyrosło,po trzecie po żniwach i orce na pole zjadają robaki,wykruszone ziarna,ale te ziarna są ok,przecież idą na chleb.więcej chemii jest w konserwie.gołebie się u nas hoduje.do jedzenia nadają się wszystkie ptaki i ssaki,poczynając od piskląt wróbli(które smażone w oleju w młodości jadło moja babcia i bardzo zachwala) po jelenie.oczywiście mówi w czasie jakiegoś armagedonu.
    Ja się opieram na żywności bo może służyć do wymiany a jeść trzeba i tak.

  8. darnok pisze:

    ps.moja babcia twierdzi,że mycie jest zabójcze 😀 ma 88 lat i śmiga jak F-16 robię drewno itp. 🙂

    • Pozyskiwacz pisze:

      Darnok, masz rację, że codzienny prysznic nie jest konieczny do życia. Zwlaszcza na terenach mniej zurbanizowanych.W lesie jest , wbrew pozorom, znacznie czystsze środowisko niż w centrum miasta.
      Ale są przynajmniej dwa powody dla których warto zrobić bardzo dużo żeby zachować higienę na możliwie najwyższym poziomie. Jak się da to nawet wyższym niż w normalnych czasach.
      Po pierwsze, komfort psychiczny. Sposób życia zmieni się na gorsze,pewnie pod każdym względem. Stres spowodowany ciaglym zagrożeniem, niepewnością i zmiana trybu życia może też być zabójczy. Warto go zlagodzić, a np. prysznic i szampon, czy codzienne mycie zębów może być tą namiastką normalności która pozwoli zachować resztki spokoju.
      Po drugie, każda choroba , w warunkach braku leków i utrudnionego/braku dostępu do lekarza może być dużo większym problemem niż obecnie. Dziś biegunka czy zatrucie z powodu zjedzenia czegoś nieświeżego, lub nieumycia rąk nie jest takim problemem. Mamy apteki, lekarzy, czy nawet pogotowie i szpitale. Przy braku infrastruktury medycznej nieumycie rąk, czy naczyń może się okazać katastrofalne w skutkach.Zawsze lepiej zapobiegać niż leczyć.

  9. macek pisze:

    Ja mysle ze ten artykul wywraca wszystko do gory nogami. Nawet jesli nie dotyczy Jugoslawi to trzyma sie kupy. Akurat wojna to najbardziej prawdopodobny kataklizm (statystycznie). Ja mysle ze trzeba zweryfikowac swoje plany.

  10. kanser pisze:

    Słabo wygląda to przymierzanie

    Broni ni ma, nie zostanę myśliwym ani zawodnikiem żeby zdobyć broń. Może uda się kupić w razie czego choć jak autor słusznie zauważa bez broni nie da się niczego kupić 😉

    Gdzie przechowywać zapas papieru toaletowego na rok i inne środki ? 50 paczek papieru. W razie czego przejdziemy na deszczówkę podawaną lewą ręką wedle środkowowschodniego zwyczaju. 😉

    Pracuję jak wiele osób w innym mieście niż mieszkam. Jeśli oblężenie rozpocznie się w godzinach pracy zostanę na rok odcięty od mojej grupy, zapasów papieru toaletowego soczewki fresnela, agregatu i broni i jakoś będzie trzeba radzić sobie w mieście samodzielnie z gołymi rękami.

    Z drugiej strony historia pokazała, że ucieczka z Sarajewa na wieś nie była dobrym pomysłem, szczególnie dla kobiet.

  11. kanser pisze:

    Mam pomysł na kolejny wpis ćwiczenie – „Hiroszima”. Do dowolnego wykorzystania przez Admina.

    Jest najbliższy wtorek, 8:16 rano. Wielu z nas prowadzi w miarę stabilny tryb życia – o tej porze jesteśmy w pracy, jedziemy do pracy, odprowadzamy dzieci do przedszkola itd. Wybucha bomba A o sile 200kt w najbliższym sensownym militarnie celu: most na autostradzie, jednostka wojskowa, elektrownia, węzeł kolejowy, centrum miasta etc. Zasięg można sprawdzić na jakimś symulatorze np tutaj: http://www.nucleardarkness.org/nuclear/nuclearexplosionsimulator/

    zadanie: jeśli przeżyłeś zaplanuj jak przedostać się do miejsca w którym otrzymasz pomoc lub do domu, jeśli istnieje.

    dla zaawansowanych: podobne bomby wybuchają jednocześnie w kilku możliwych celach w okolicy

    dla ekspertów: jak dla zaawansowanych + złamałeś nogę

    • icek były bażant pisze:

      Strona z symulatorem nie jest najlepszej jakości – delikatnie mówiąc. Uwzględnia tylko jeden element – w wojsku liczyliśmy i rysowaliśmy jako najważniejsze coś innego – ślad obłoku promieniotwórczego, czyli głównie opad pyłu – to zabija (w ciągu paru dni) na znaczną odległość i jest ogromnie zależne od kierunku i siły wiatru. Są specjalne tabelki do liczenia % niezdolnych do walki stale (ładny eufemizm)/ czasowo. Najlepsze że w wielu wariantach mamy chwilową niezdolność do walki – potem parę dni remisji – potem pełną niezdolność ze znaczącą ilością zejść śmiertelnych. Pytanie za 10 pkt.: Jak wykorzystywano w czasach UW (oczywiście w warunkach ćwiczeń, na mapie, w sztabowym zaciszu, przy „wzmocnionej herbatce”) pododdział, który dostał taką dawkę?
      Wracając do propozycji zadania: należy podać kierunek i szybkość wiatru, przezroczystość atmosfery, porę dnia i roku, inne elementy (np. teren pokryty śniegiem, opad deszczu). Zależnie od tego konkretne, proponowane działanie – może być bardzo różnej wartości.
      Aha – wiatr w najgorszym razie możemy oceniać: szybkość – na podstawie obserwacji drzew (co się rusza: drobne gałązki czy pnie), kierunek – ruchu chmur, w warstwie przy gruncie – jakimkolwiek odpowiednim kawałkiem materiału.

  12. Cuthorn pisze:

    Podstawą jest paszport innego kraju – najlepiej na innym kontynencie i w miarę stablinego 🙂

    P: Jeśli miałbyś trzy miesiące na przygotowanie się, co byś zrobił?
    O: Trzy miesiące? Uciekaj z kraju?

  13. Tom SlaV pisze:

    O broń nie powinniśmy się martwić, bo w razie wojenki większość z nas zostanie zmilitaryzowana więc ojczyzna da oręż do walki. Oczywiście można spróbować się wymiksować od tego i dać drapaka gdzieś do innego kraju ale … to już każdego indywidualna sprawa.

    • Jakub pisze:

      Tutaj niestety przytoczę smutną liczbę 2,5 mln sztuk broni ręcznej, (wliczając w to jakieś zupełne antyki z II wś) którą dysponuje nasza armia. Pewnie w czasie konfliktu zarekwirowano by jeszcze trochę
      broni z prywatnego użytku ale jest to raczej krok prewencyjny w celu utrzymania porządku wewnętrznego niż realna potrzeba, która by coś zmieniła.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.