Co jest lepsze: tarp, czy namiot?

W dzisiejszym materiale poszukamy odpowiedzi na pytanie: co jest lepsze, tarp, czy namiot?

Jeśli chodzi o obozowanie w namiocie, mam chyba dość spore doświadczenie pod tym względem. Pod namiot jeździłem jeszcze z rodzicami na wakacje i dziś spędzam w tej formie zawsze część urlopu. Co najmniej kilkanaście tygodni spędziłem nocując w takim miejscu. Spałem w namiocie w upale, w ulewie i w czasie burzy. Nie mam za sobą tylko doświadczeń w zakresie spania w namiocie w śniegu i na mrozie.

Pod plandeką przespałem tylko kilka nocy. Nim jednak kupiłem sobie plandekę do testów jej użyteczności na potrzeby zestawu ucieczkowego, sporo czytałem i analizowałem różnych opinii.

Plandeka przede wszystkim jest dużo bardziej uniwersalna, niż namiot. Można ją rozkładać na wiele różnych sposobów. Posłuży osobie śpiącej na zaimprowizowanym posłaniu z gałęzi, na karimacie, materacu dmuchanym, hamaku, czy nawet łóżku polowym. Można ją rozstawić tak, by zapewnić lepszy przewiew, albo w sposób dający lepszą ochronę przed działaniem pogody.

Z drugiej strony na rynku jest też masa różnych namiotów — od dużych wieloosobowych wigwamów, przez samorozkładające się pop-up-tents, skończywszy na małych, jednoosobowych norkach.

Plandeka od namiotu będzie też oczywiście lżejsza. Jeśli ma służyć za schronienie w czasie ewakuacji, ta mniejsza masa może mieć kluczowe znaczenie. Ja do tej pory kilka razy przy różnych wyjazdach (np. w czasie wyjazdu na tydzień na rower po Holandii) używałem płachty biwakowej TARP FRESH QUECHUA z Decathlonu.

Wspomniana wyżej płachta biwakowa TARP FRESH QUECHUA z Decathlonu. W odróżnieniu od zwykłej, zielonej płachty tam dostępnej, ta ma specjalną warstwę zmniejszającą ilość wpadającego pod płachtę ciepła. To się może przydać latem, ale i zimą powinno zmniejszać ucieczkę ciepła (jeśli ją zamontować odwrotnie).

Jednak to namiot zapewnia lepszą ochronę przed pogodą. Namiot pozwala na akumulację ciepłego powietrza. On lepiej chroni przed wiatrem i zacinającym deszczem. Teoretycznie dobrze rozstawiona plandeka też powinna dać odpowiednią ochronę przed ulewą, ale ja nie mam co do tego przekonania. Te najbardziej szczelne sposoby na rozstawienie plandeki utrudniają cyrkulację powietrza i powodują skraplanie się od wewnątrz na plandece pary wodnej.

Brak podłogi w plandece oznacza wystawienie na działanie wilgoci od podłoża. Rozłożenie karimaty na mokrym mchu może spowodować namoknięcie śpiwora wodą. Plandeka nie chroni także przed owadami, nie tylko przed mrówkami, lecz także przed komarami.

Plandekę można ogrzać z użyciem ogniska, co w przypadku namiotu wydaje mi się być trudniejsze. Tego modelu, który mam, w zasadzie nie da się ogrzać ogniem, chyba żeby zdjąć (przynajmniej częściowo) tropik i otworzyć wejście. Pod plandeką oczywiście nie powinniśmy rozpalać ognia (żeby nie ryzykować jej spalenia), ale to wydaje się być oczywiste.

Plandeka zapewnia przyjemniejsze warunki spania w upale (łatwa cyrkulacja powietrza), ale też pozwala efektywnie karmić komary. Noszenie ze sobą dodatkowo moskitiery zbliża ciężar plandeki do namiotu.

Przeciętnemu Polakowi pod kątem wakacyjnego wyjazdu na pewno lepiej sprawdzi się namiot. Ale nam, na potrzeby ewakuacji, być może lepiej pasować będą właśnie plandeki.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

33 komentarze

  1. Staszek pisze:

    Jest jeszcze jedna opcja worek biwakowy. W moim dwuosobowym mieszczę się razem z plecakiem.

    • ansuz pisze:

      Moim zdaniem worek biwakowy ma wszystkie wady namiotu i plandeki a nie ma ich zalet. Worek dobry jest dla żołnierzy na linii frontu, gdyż służy jedynie do spania a nie można w nim zjeść, przeczekać deszczu, przebrać się, nie daje kilku sekund na reakcję gdy do worka podejdzie niedźwiedź, lub bandyta. Na linii frontu to wszystko nie ma znaczenia.
      W worku takim można odesłać trupa żołnierza na tyły. 😉

      • Staszek pisze:

        Nie jestem pewien, czy korzystałeś z takiego worka. Jest lekki – mój dwuosobowy i oddychający waży jakieś 700 gram.
        – mieszczę się w nim z plecakiem,
        – przygotowanie ogranicza się do wyciągnięcia z pokrowca
        – zapewnia dobrą wodooporność – nie straszna mu nawet spora ulewa,
        – od góry ma linkę za którą można podwiesić górę materiału dzięki czemu robi się sporo miejsca nad głową
        – jest na tyle ciepły, że latem, od biedy można zanocować bez śpiwora

        Żeby nie było za różowo, kiedy różnica temperatur pomiędzy wnętrzem a otoczeniem jest za mała, w środku skrapla się woda.

        • ansuz pisze:

          Dosyć długo zastanawiałem się czy nie kupić ultra nowoczesnego, amerykańskiego, wojskowego worka integrującego się z modułowym śpiworem (gdy chłodniej dopinasz kolejny wewnętrzny śpiwór. Cena była bardzo wysoka, ale jakość wykonania i najnowsze rozwiązania technologii materiałów uzasadniały ją. Ponadto kusząc a jest szybkość rozkładania (tak jak wspomniałeś).

          Być może zdecydowałbym się na taki worek, ale gdy sobie pomyślałem, że będę musiał w nim leżeć pół dnia, gdy na dworze będzie ulewa, to optymizm przygasł, gdyż bałem się, że nabawię się klaustrofobii. ; ) Ponadto podczas samotnych wypraw bezpieczniejszy jest namiot, gdyż daje kilka sekund do wybudzenia i przygotowania obrony. Problematyczne jest też schowanie większego plecaka.

  2. bura2 pisze:

    Gdy uciekamy chociażby rowerem – namiot.
    Gdy żal nam tych kilkuset gram – można pomyśleć o ponczo.
    Kurtka daje dużo lepszą swobodę ruchów, ale ponczo przykrywa nas całych – włącznie z nogami i plecakiem i można z niego zrobić schronienie jak z plandeki 2 x 2 m.
    Od pałatki WP lepsze są poncza w kształcie prostokąta z kapturem – wzorowane na amerykańskim. z reguły maja już oczka na narożnikach i sznurki. Koszt poniżej 100 PLN

    • Coyote pisze:

      Pałatka WP jednak dla mnie bardziej uniwersalna , poza funkcją płaszcza i plandeki jest też niezłym namiotem na dwie osoby . Każde bierze wtedy po jednej do plecaka .
      Stelaże można odpuścić i strugać na miejscu tyczkę

      • Pozyskiwacz. pisze:

        Pałatka WP waży 1,5 kg. A jak jest mokra to wielokrotnie więcej.
        Mam kilka i używam, jak mam dostęp do transportu mechanicznego, albo jucznego konia. Bo faktycznie jest znacznie cieplejsza niż cienka plandeka. Ale nie jest tak do końca nieprzemakalna.
        Generalnie nosić bym jej nie chciał.

        • Coyote pisze:

          Kwestia dobrej impregnacji załatwia wodoszczelność i problem nasiąkania . Bida wersja , natrzeć świeczką i wyprasować przez gazetę . Są dzisiaj i lepsze impregnaty , co nie znaczy że trwalsze .

          Jak zważyć i porównać objętościowo zestaw inny płaszcz przeciwdeszczowy + namiot nie wychodzi polski demobil tak źle

          • bura2 pisze:

            Jedyne co przemawia za pałatką WP to cena. Dasz trochę więcej i masz ponczo a’la US. Lżejsze, wygodniejsze jako peleryna, już zaimpregnowane i też można łączyć dwa tylko w inny sposób.
            Porównywanie najpierw pałatki WP i ponczo US a potem mówienie, że WP jest lżejsza od namiotu.. porównujesz Cinquecento i Toyotę Yaris a potem mówisz że Cinquecento nie jest złe bo łatwiej zaparkować niż Transita.
            Miałem i pałatkę i ponczo i wybieram jedno ponczo zamist 5 pałatek.
            Dodatkowo kupując pałatkę WP jesteś ograniczony do dwóch kolorów

          • Coyote pisze:

            Cinkusza z Matizem raczej ale kwestia gustu , jak widzę nieraz walki kumpla z jego hamburgeryjskim wynalazkiem który ponoć miał być lepszy …
            Oczywiście dwóch nie kupił , teraz dopiero sprawdziłem jak to na zdjęciu chociaż wygląda i jakiś przewag nie widzę . Chyba że mentalne dla kogoś kto koniecznie chce „prawdziwy namiot” a nie mini jurtę . Zobaczy się jak go na kupno drugiej namówię 😀
            Zresztą lata człowiek pałatkę w robocie używa , umie wykorzystać plusy i minimalizować niedostatki .
            Parcia na multicamy nie mam , narzucić na szczyt swoją i tak noszoną przy tyłku siatkę maskującą , parę gałązek i zawsze lepszy efekt .
            No i obojętnie która wersja użyta jako płaszcz wygląda bardziej jak stary sztormiak niż maskałat jakiejś armii .
            Może ciut mniej ściągać ołów w razie „W”
            Mimo że zielona tak źle nie maskuje w lesie a wyblakły granat w ruinach . Ta druga uwalana pyłem jest wręcz świetna w gruzowiskach .

          • bura2 pisze:

            Ja przewagę uświadomiłem sobie po kupieniu pseudo-US. Sentyment do pałatki i miłe wspomnienia też mam. Ale doceniam chociażby fakt, że wykonane z nowszych, lżejszych,mniej nasiąkających materiałów ponczo jest po prostu lżejsze i mniejsze od pałatki. Wyraźnie mniejsze po spakowaniu. Parcia na plamki też nie mam – kupiłem swoje w zwykłej oliwce, ale nie zmienia to faktu, że pałatki nie ma w kamuflażu a ponczo jest. Nie będę walczył z tym co lubisz, bo sam mam sentyment 😉 podaje tylko suche fakty. W miejsce (i masę) 1 pałatki z omasztowaniem z której dobrego namiotu nie zrobisz biorę dwa poncza i kilka m linki do prania/paracordu z których już robisz w miarę koszerny namiot

          • bura2 pisze:

            żeby ukrócić – zarówno jedna pałatka jak i jedno poncho to za mało żeby zrobić schronienie będące więcej niż „daszkiem”. Po prostu ponczo jest lżejsze. powtórzę to trzeci raz 😀
            Tak samo jak niezbędnik WP jest DOBRY i ma swoje zalety. Nie zmienia to faktu, że w teren zabrałbym plastikowego sporka bo spełniając swoje podstawowe zadanie równie dobrze (liofilizata czy konserwę nim wydłubie, zupę która mi ktoś odleje do kubka ze wspólnego gara też nim zjem, nóż i otwieracz mam i tak w innym narzędziu) waży nieporównywalnie mniej.

  3. ansuz pisze:

    Temat „namiot, czy plandeka” przeanalizowałem bardzo solidnie pod kątem moich licznych wypadów pieszych, ekspedycji rowerowych i samochodowych, oraz pod kontem sytuacji post-apokaliptycznych. 😉 Wnioski są zaskakujące, plandeka nie ma żadnej przewagi użytkowej nad namiotem! Nawet waga przemawia na korzyść namiotu!

    Jakie założenia użytkowe zrobiłem przed kupnem namiotu?
    – lekki
    – jednoosobowy
    – dwupowłokowy (moskitiera+tropik)
    – samonośny (nie trzeba wbijać w ziemię śledzi)
    – wysokości takiej aby dało się zjeść posiłek na siedząco.
    – możliwość rozłożenia w kilka minut z zawiązanymi oczami (w całkowitej ciemności)

    Po wielu próbach, testach, porównaniach, okazało się, że namiot kupiony wg powyższych założeń zdeklasował plandekę nieomal do zera!

    – namiot rozkładam i składam w kilka minut z zawiązanymi oczami z plandeką to nierealne
    – namiot skutecznie zabezpiecza przed plugawym robactwem mnie i prowiant
    – daje poczucie przytulności i komfortu. Bardziej efektywny odpoczynek
    – całkowite zabezpieczenie przed wiatrem i wilgocią
    – możliwość rozłożenia na piachu, skałach, lub na tratwie
    – NIŻSZA WAGA! Biorąc namiot nie muszę dźwigać grubego śpiwora. Waga plandeki to jakieś 300g a waga namiotu to około 1800g, różnica 1500g na korzyść plandeki, ale trzeba nosić moskitierę + szczelniejsze pojemniki na prowiant + dodatkowe ciuchy + grubszy śpiwór + więcej płynów od komarów i kleszczy
    – BEZPIECZEŃSTWO, gdyż namiot daje dodatkowe kilka sekund na reakcję przed drapieżnikiem lub bandytą a ten czas wystarczy aby sięgnąć po nóż, paralizator lub petardy hukowo-błyskowe

    Jedynym plusem plandeki jest znacznie niższa cena, gdyż porządny, lekki namiot wg powyższych założeń sporo kosztuje.

    Teraz po latach zawsze uśmiecham się w duchu gdy słyszę pseudointelektualne, autorytarne wywody leszczy, którzy przekonują mnie, że plandeka to cudo a namiot jest dla lamerów i chrupków. 😉

    • ansuz pisze:

      …jeszcze dwie zalety namiotu.

      Do namiotu znacznie łatwiej poderwać jakąś powabną, młodą samiczkę a gdy takiej nie ma w pobliżu, ale jest ciepła i bezchmurna noc, to można nie zakładać tropiku i leżeć wewnątrz godzinami oglądając rozgwieżdżone niebo…;)

      • Piotr pisze:

        Aby leżeć i podziwiać rozgwieżdżone niebo lub wyrwać młodą samiczkę, to nie potrzeba ani tarpa ani namiotu 😀

        • ansuz pisze:

          Jednak przyjemniej jest gdy nie tną Cie w d… komary podczas nocnych przyjemności. 😉

          • Piotr pisze:

            Do tego nadal nie trzeba namiotu (wystarczy moskitiera albo… na przyklad nacieranie się naparem z czystka :D)

    • Piotr pisze:

      Wypowiem się jako leszcz (bo pod namiotami i tarpami sypiam zaledwie od mniej więcej 30-stu lat :D), tak więc odnosząc się po kolei do Twoich „punktów”:
      – tarpa rozkładam i składam jeszcze łątwiej niż namiot, także w dowolnym terenie i także z zawiązanymi oczami, nie muszę go rozstawiać tak jak namiot, mogę się nim po prostu przykryć jak kocem termicznym, to nie ma być „mały domek mieszkalny na potrzeby urlopu” tylko ochrona przed opadami podczas snu
      – nie widzę potrzeby dodatkowego zabezpieczania prowiantu (jest zamknięty w plecaku) a od takich rzeczy jak komary i kleszcze, to i tak muszę się zabezpieczać CAŁĄ DOBĘ (nie tylko podczas snu), zresztą pod tym względem wystarczającym zabezpieczeniem w moim przypadku jest śpiwór, który i tak mam, oraz latem moskitiera (razem z tarpem mimo wszystko ZNACZNIE lżejsza od namiotu).
      – daje poczucie przestrzeni i kontaktu z naturą, bardziej efektywny odpoczynek (nie lubię przebywać w „ciasnych norach”)
      – wystarczające zabezpieczenie przed wiatrem i wilgocią
      – możliwość rozłożenia wszędzie, nawet tam, gdzie o namiocie można zapomnieć (łącznie z takimi możliwościami jak przespanie się na drzewie gdy zajdzie taka potrzeba, na przykład groźba powodzi :D)
      – NIŻSZA WAGA! Biorąc tarp nie muszę wcale dźwigać grubszego śpiwora, szczelniejszych pojemników na prowiant (wystarczy to w czym już jest zapakowany, czyli torebki foliowe itp.), dodatkowych ciuchów (w tarpie nie musi być zimniej niż pod namiotem, często jest wręcz odwrotnie i tarp się wykorzystuje do zbudowania zaimprowizowanego, bardzo sybkiego w budowie szałasu, w który się ogrzewa ogniskiem rozpalomym w środku – niejednokrotnie spałem w czymś takim, czas budowy około 30-45 minut, -20 stopni na zewnątrz a +20 w środku – nie do zrobienia w typowym namiocie) czy więcej płynów od komarów i kleszczy (i tak zabezpieczam się na dzień, a na noc po prostu moskitiera robi robotę tak samo jak namiot)
      – BEZPIECZEŃSTWO! nie jestem izolowany od dźwięków otoczenia (między innymi od odgłosów innych zwierząt, głównie ptaków, które są najlepszym „alarmem” że się ktoś zbliża – cichną albo uciekają), nie jestem w worku-pułapce w której napastnik mnie gotowego i zamkniętego (wystarczy chwycić za jeden koniec namiotu i szarpnąć do góry a następnie się na uwięzioną w środku osobę „położyć” lub obić ją kijem – nie ma szans zdążyć sięgnąć po nóż, paralizator czy petardy, bo odizolowana od otoczenia nie ma szans usłyszeć, że się zbliżam (nawet nie poczuje zapachu gdybym z papierosem czy nie zobaczy latarki którą będę miał włączoną jeszcze w odległości 100m od niej :D), pod tarpem wszystko widzę, słyszę i czuję, wcześniej dostrzegę niebezpieczeństwo (a więc mam więcej czasu na reakcję) i nie jestem zamknięty w worku-pułapce na własne życzenie 😀

      Zarówno namiot jak i tarp mają swoje niezaprzeczalne plusy jak i minusy i… owszem, dla przeciętnego „biwakowicza” namiot ma niezaprzeczalne zalety z tego powodu, że jest GOTOWYM schronieniem. Tarp schronieniem sam z siebie nie jest, jest tylko elementem do budowy schronienia, a sam z siebie chroni jedynie przed opadami, wiatrem i słońcem. Tarp jest bardziej elastyczny i uniwersalny (w sensie możliwości wykorzystania go do budowy różnych rodzajów schronień) oraz znacznie lżejszy i tańszy (choć dobre, lekkie, wodoodporne tarpy na tyle mocne, że można ich w razie czego użyć jako hamaka mimo wszystko ważące po 200-300gr potrafią kosztować znacznie więcej niż typowy namiot, tak samo jest zresztą z dobrymi i mocnymi moskitierami) ale podstawową „wadą” tarpa jest to, że kompletnym, gotowym schronieniem nie jest, więc nie jest to opcja dla każdego. Nie chodzi o to czy ktoś jest chrupkiem, lamerem, leszczem czy kozakiem – to dwa różne sprzęty i każdy z nich ma inne właściwości (i to co w jednym kontekście jest zaletą jednego czy drugiego będzie w innym kontekście wadą i na odwrót). Pytanie „tarp czy namiot?” jest jak pytanie „na grzyby z rodziną bierzemy komórki czy PMR-ki?” – w przeważającej większości przypadków radiostacje będą znacznie wygodniejsze (połączenie jest natychmiastowe, słyszą od razu wszyscy, niezależność od tego czy jesteśmy w zasięgu operatora, niezależność od ewentualnej awarii sieci komórkowej itd.) ale jeśli grupa się rozproszy na dalej niż na 1-2km, to mogą się pojawić problemy z zasięgiem, że o ewentualnej konieczności wezwania pomocy ze strony odpowiednich służb ratunkowych nie wspomnę i wtedy komórka okazuje się lepsza (tak, wiem, można uzyskać pozwolenie amatorskie i korzystać z przemienników czy to w celu „odnalezienia się” czy w przypadku konieczności wezwania pomocy ale to odrębny temat) – sprawa łączności nie jest więc jednoznaczna i zależy od rozpatrywanego kontekstu, podobnie jest w przypadku tarp/namiot.

      • ansuz pisze:

        – Jeżeli jadę rowerem a noclegu raczej nie przewiduję, lub najwyżej w „cywilizowanej” stodole rolnika, albo gdzieś na polu w sianie to biorę tylko ponczo i ultra mały wojskowy śpiwór ze zintegrowana moskitierą. W każdym innym wypadku zabieram lekki namiot.

        – Naprawdę wierzysz naiwnie, że mrówki nie wejdą do twojego plecaka, do prowiantu? 😉

        – A’ propos noclegu na drzewie. Jeżeli interesowałeś sie alpinizmem, lub gdy wspinałeś się na skałki to zapewne wiesz jak wygląda łóżko umożliwiające nocleg na pionowej skale. Niestety łózka te są stosunkowo ciężkie i duże. Właśnie sprowadzam z Chin rury karbonowe i tytanowe złączki do nich, gdyż zamierzam zbudować taką konstrukcję jak łóżko alpinistyczne, ale umożliwiająca postawienia na niej namiotu, który posiadam. Dzięki temu możliwy będzie nocleg w namiocie wiszącym na 2-3 metrach nad ziemią JEDNEJ linie przerzuconej przez gałąź. Na razie nie widzę dla tego rozwiązania praktycznego zastosowania w Polsce (tutaj jest bezpiecznie) ale traktuję to jako wyzwanie designerskie. 😉

        – Znasz takie zmyślne niedźwiedzie, które wywrócą namiot do góry podłogą i przygniotę Cie cielskiem, nie dając czau na odpalenie petardy? 😉

        – Sugerujesz, że przez 30 lat wyjazdów za miasto z trapem nigdy nie poznałeś czym jest deszcz nawiewany do środka przez silny wiatr? Albo czym jest mgła osadzająca się na Twojej twarzy i mocząca śpiwór? Nigdy nie miałeś dość robactwa, które atakowało Cię, nie pozwalając spać?
        Chyba konfabulujesz… 😛

        • Piotr pisze:

          Ad1: Jeśli przewiduję nocleg w „cywilizowanej stodole”, to nie potrzebuję nic (ale tarp też jest świetny, wystarczy z niego zrobić „prześcieradło” i częścią tarpa się owinąć, potem przykryć sianem – jest ciepło nawet zimą a po nocy nie trzeba się czyścić z siana :D)
          Ad2: Nigdy mi się to nie zdarzyło. Raz że zawsze patrzę gdzie zostawiam plecak, dwa że jedzenie zawsze mam zamknięte (w torebkach strunowych, w plastikowych „słoikach”, w zakręconych butelkach itp.), dwa że często podwieszam plecak na gałęzi aby nie leżał na ziemi (ale to z innych powodów, głównie chodzi o wilgoć czy śnieg a nie mrówki).
          Ad3: Nie chodzi mi o uprawianie alpinizmu leśnego, po prostu rozwieszam tarp między dwoma drzewami tak, aby powstał z tego hamak (powiedzmy metr nad ziemią) i albo się w niego „zawijam” gdy zapowiada się na deszcz, albo przykrywam się moskitierą gdy deszczu nie ma. Osobiście mam „sprytny” tarp zrobiony własnoręcznie przez kolegę, który składa się tak na prawdę z dwóch mniejszych tarpów składanych na zamek błyskawiczny (jedna część jest z mocniejszego materiału, druga z lżejszego :D) – gdy potrzebuję „dużego namiotu” to spinam obydwie części w jedną większą plandekę, gdy potrzebuję „spać w powietrzu”, to z jednej części robię hamak a drugą się przykrywam albo podwieszam nad hamakiem jako osłonę przed opadami lub słońcem. Nie straszny mi wtedy deszcz czy nawet mała powódź 😀
          Ad3: Miałem na myśli „niedźwiedzie na dwóch nogach” (sam wspomniałeś o bandytach) – bo one będą 1000 razy większym zagrożeniem w sytuacji kryzysowej niż te brunatne z Tatr czy Bieszczad 😀 Zresztą nawet w normalnej „niewojennej” sytuacji drugi człowiek jest większym zagrożeniem dla biwakującego turysty niż typowa leśna zwierzyna 😉
          Ad4: Od kiedy używam moskitiery nigdy nie miałem przypadku „ataku przez robactwo”. Od kiedy nauczyłem się używać tarpa w różnoraki sposób, adekwatny do pogody (nie tylko jako „daszek” jak pokazał Krzysiek na filmie, bywało wiele razy że i jako na przykład zewnętrzną warstwę drewnianego szałasu), to nigdy mi „wiatr deszczu nie nawiał do środka”. Bywały takie mgły, że na drewnie (nawet takim wydobytym ze środka suchego pnia) momentalnie pojawiała się rosa że problemem było rozpalić jakiekolwiek ognisko (dopiero nafta z kuchenki jako rozpałka dała radę :D) ale wtedy była zawsze dodatnia temperatura i nie było mocnego wiatru (co w gęstszym lesie oznacza praktyczny brak wiatru) więc nawet mokry śpiwór i mokre wierzchnie ubrania okazały się wystarczające (spanie oczywiście „w opakowaniu” :D). W swoich początkach (jak byłem młodym nastolatkiem, a jeszcze był to PRL, więc i o lepszy sprzęt było trudno) oczywiście popełniłem wiele błędów, ale z każdym błędem człowiek się uczy 😀 Od kilkunastu lat jak planuję z kumplami wypady w teren (najczęściej tygodniowe, bywa że i weekendowe, choć te wolę spędzać bardziej „lajtowo” z rodziną), to termin i miejsce są „święte” (niezależnie od pogody :D) – zrezygnowaliśmy tylko raz (jak nadleśniczy zakazał wstępu do lasu ze względu bardzo niską wilgotność ściółki i wysokie ryzyko pożaru – ze względu na dobre stosunki z leśnikami nie chcieliśmy naruszać zakazu, no i wiadomo, jakby był ewentualnie jakiś pożar, to bylibyśmy winowajcą nawet jeśli nie byłoby to przez nas :D).

          Żeby było jasne – nie neguję namiotu jako takiego, to świetna sprawa. Polemizuję tylko z twierdzeniem „namiot zawsze jest lepszy od tarpa”, bo moim zdaniem tak nie jest. Na przykład ja na zimowe wypady do lasu preferuję tarpa – nie jako podstawowe schronienie, tylko jako element znacznie przyspieszający zbudowanie drewnianego szałasu, bo wystarczy prosty szkielet i gałęzie z igliwiem jako izolacja termiczna, wiatroszczelność i wodoszczelność zapewni tarp naciągnięty na całość – zapewnienie tego bez użycia tarpa to masa dodatkowego czasu i roboty – taka konstrukcja jest znacznie cieplejsza niż najlepszy namiot, więc nie trzeba ciężkich puchowych śpiworów itp. (a jeśli jest kilka osób z kilkoma tarpami, to można zbudować wspólnie i w miarę szybko na tyle duże schronienie, że w środku można rozpalić małe ognisko, wtedy jest tak ciepło, że można w ogóle bez śpiwora spać, wystarczy samo ubranie, no i oczywiście izolacja od ziemi).
          A kilka razy na małym mrozie (rzędu -5 do -10 stopni) w lesie, to spałem w ogóle bez jakiegokolwiek zadaszenia czy „wiatrochronu”, w plandekę (nie miałem jeszcze wtedy dobrego tarpa, więc używałem zwykłej plandeki budowlanej :D) nazbierałem dużo drobnych, miękkich gałązek (głównie z drzew iglastych), zrobiłem z tego improwizowany „siennik”, na to cienka karimata, śpiwór i spanie „w opakowaniu” obok ogniska (przed zaśnięciem zakładam kominiarkę aby nosa i uszu przypadkiem nie odmrozić), ale to mimo mrozu zawsze było przy dobrej pogodzie (bez opadów i przy małym wietrze, grubego śniegu też nie było).

          • Solidne argumenty i doświadczenia, czytam z przyjemnością. Tarp czy namiot, to pytanie subiektywnie indywidualne bowiem każdy z nas ma inne doświadczenia, lepsze i gorsze, które kształtują ostateczną konstatację. Dla jednych tarp będzie wystarczający do skali uprawianej aktywności, innym nawet przez myśl nie przejdzie wyjazd bez namiotu. Osobiście używam na przemian hamaka i płachty, które póki co z łatwością obejmują dynamikę terenowej szajby 🙂 Wiele zależy od docelowego miejsca noclegu, pogody (czasem trudno przewidzieć), trudności terenu w jakim przyjdzie nam się poruszać oraz doświadczenia.

          • ansuz pisze:

            A’ propos hamaka.
            Mam w plecaku taki maleńki „hamaczek”, ale wożę go chyba tylko z przyzwyczajenia, ponieważ nie jestem w stanie spać w hamaku. Kiedyś spróbowałem i w środku nocy z powodu bólu kręgosłupa przeniosłem się na gołą ziemię (w cieniutkim śpiworze wojskowym z moskitierą), gdzie wyspałem się super wygodnie. 😉

          • Piotr pisze:

            Rozumiem, tez musiałem się „nauczyć” spania w hamaku 😀 Mimo wszystko hamaka jako takiego na piesze wypady nie noszę od kiedy mam mocnego i uniwersalnego tarpa, który może pełnić kilka różnych funkcji w zależności od potrzeby 😀
            W samochodzie to wożę i hamak i namiot (czasem nawet dwa :D) ale jak gdzieś ruszam pieszo „w leśną dzicz” i wszystko co ma mi wystarczyć na kilka dni niosę na własnych plecach, to wole poświęcić te dodatkowe 20-30 min dziennie na zbudowanie schronienia niż nosić dodatkowy kilogram 😀

          • ansuz pisze:

            Spanie na skałach, kamieniach, betonie mnie nie przeraża a sen na gołej ziemi to wręcz luksus, ale nie potrafię zasnąć w hamaku, gdyż w nim trzeba spać na plecach a ja śpię tylko na jednym i drugim boku na przemian, więc hamak dla mnie to porażka, ale…

            …ale znalazłem dla nie go inne, typowo survivalowe zastosowanie, jako siatka na ryby! 😉

          • Piotr pisze:

            Tak jak już napisałem – trzeba się spania w hamaku nauczyć. Mi trochę czasu zajęło zanim znalazłem „swoją pozycję” (stosuję na końcach hamaka drewniane rozpórki „poszerzające” hamak i śpię nieco po skosie i lekko pochylony na bok) ale jak już się nauczyłem w nim układać (w szczególności tak aby kolana nie miały „przeprostu”), to wysypiam się znacznie lepiej niż na karimatach rozłożonych na ziemi czy na łóżkach polowych typu „Kanadyjka”.
            Słyszałem też od znajomego lekarza, że Szwajcarzy przeprowadzali jakieś badania na temat snu i spanie w hamaku powodowało szybsze zapadanie w głęboki sen niż na normalnym łóżku i te fazy głębokiego snu są dłuższe (co ponoć jest korzystne dla zdrowia i pamięci) ale… nie wynikało to do pozycji jaką przyjmujemy podczas snu w hamaku, tylko z faktu lekkiego jego kołysania się. Zweryfikowano że chodzi o kołysanie (a nie pozycję) poprzez podwieszenie zwykłych łóżek na linach tak aby na nich swobodnie wisiały – pozycja podczas snu była jak w zwykłym łóżku a kołysanie jak w hamaku, efekt „głębokiego snu” był taki sam jak dla hamaków. Tak więc jak ktoś chce mieć zdrowy sen, to może wbić haki w sufit i podwiesić łóżko na linach (ja nie próbowałem :D).

          • ansuz pisze:

            Spróbuję przetestować wiszące łózko gdy przyjadą rurki karbonowe z Chin i uda sie zbudować stabilne, wytrzymałe łóżko alpinistyczne (rama z rurek wewnątrz naciągnięta siatka). Na pewno podzielę się spostrzeżeniami. 😉

  4. Pozyskiwacz. pisze:

    Osobiście używam i tarpa i namiotu i poncha US.
    Dla mnie podział jest taki : namiot jest niezastąpiony jak przebywam w bardziej cywilizowanych okolicach – pola namiotowe, kempingi, zloty motocyklowe itp.
    Zapewnia prywatność i możliwość schowania sprzętu przed wzrokiem innych ludzi.

    Natomiast jak wybieram się z plecakiem w bardziej dzikie strony , w odludne okolice , lepszy jest tarp, a przy dobrej pogodzie i idąc samemu wystarczy mniejsze poncho.
    Wady tarpa, czyli zalety namiotu tracą na znaczeniu – po co nam zakryte schronienie skoro z definicji nie ma być w pobliżu innych ludzi ?
    Za to mamy możliwość ogrzewania schronienia ogniem, a przede wszystkim kontrole otoczenia. Przy odpowiednim rozbiciu tarpa , leżąc w śpiworze możemy się rozejrzeć dookoła. I dla mnie jest to najważniejsza zaleta tego schronienia. Nawet w obecnych czasach , nie mówiąc o bardziej niespokojnych.
    Dla przykładu : w moich okolicach dość dobrze rozwinięte są szlaki konne. Często wybieram się na kilkudniowe wyjazdy konne z nocowaniem w terenie. Rzadko przygodnym, najczęściej są to przygotowane miejsca biwakowe dla koni i jeźdźców. Są takie fajne położone w miejscach gdzie nie można dojechać samochodem, więc i ludzi dużo nie ma. Nie wyobrażam sobie nocowania w zamkniętym namiocie. Raz- że jesienią jest cieplej przy ognisku, dwa- że pod tarpem wystarczy że otworze oczy i już widzę czy z końmi wszystko w porządku, a z namiotu musiał bym wychodzić (najgorsze że z rozgrzanego śpiwora też).
    Jeżeli rozpatrujemy schronienie na niespokojne czasy (a skoro myślimy o ewakuacji to chyba czas będzie niespokojny), pełne niebezpieczeństw, to aspekt dobrej widoczności i słyszalności w czasie odpoczynku będzie chyba jeszcze ważniejszy niż obecnie.
    Kwestia zacinania deszczu, wilgotnej podłogi itp. zależy od możliwości i umiejętności rozbicia schronienia. Fakt że dobry namiot więcej wybacza, ale można się i w takim namiocie obudzić w kałuży, a parę metrów dalej można przespać sucho pod tarpem czy plandeką. Tak samo jak rozpalanie ogniska, korzystanie z paneli słonecznych, czy żywienie się gotowymi racjami z zapasów (żeby sprawdzić jak nasz brzuszek reaguje), trzeba ćwiczyć rozstawianie obozu.
    Reasumując, warto mieć i namiot i tarpa, ale na kryzysowe sytuacje osobiście wybrał bym jednak tarpa.

  5. GNOM pisze:

    Pytanie z serii: co było pierwsze?

    W zależności od tego czy jesteś sam czy z rodziną – tutaj następuje podział na: są dzieci czy nie? czy jest lato czy zima? czy to wypad na jedną/dwie noce czy na jeden dwa tygodnie? odpowiedź będzie różna.
    No i najważniejsze: czy w związku z ewakuacją uciekacie z domu na dłużej czy tylko na kilka dni aż się uspokoi, czy też jest to wyjazd rekreacyjny w czasie pokoju.
    Każde przeznaczenie będzie wymagało innego schronienia: gdy jadę z rodziną na dwa tygodnie wakacji nad morze/mazury/góry to biorę namiot, materace, śpiwory. Gdy robię dwu dniowy wypad w góry do jaskiń/sztolni to biorę tarp-osobiście używam materiału ze spadochronu wojskowego, można też mieć taki hamak, a jak jadę na tydzień to stawiam kohte.
    Co to jest?
    kohte to namiot Niemieckich skautów, który osobiście bardzo polubiłem.
    Wpiszcie sobie w wyszukiwarkę to słowo- wywali Wam całą mase zdjęć. Osobiście używam najprostszej wersji bo pozwala zarówno na rozpalenie ogniska w środku, dwa że oprócz sznurka i materiału(też ze spadochronu) nic więcej nie potrzeba do życia bo patyki zawsze są pod ręką 🙂

    http://www.lasiesta.com/pl/hamaki-z-materialu-spadochronowego/

  6. Artur pisze:

    Cześć,

    kupiłem sobie tarpa DD Hammocks 5×5 w zeszłym roku z zamysłem zgoła innym niż zazwyczaj jest wykorzystywany.

    Mianowicie miał służyć głównie jako osłona przed słońcem, czy czasem deszczem na festiwalach dla większej grupy osób, dlatego przytwierdzanie go bezpośrednio do podłoża nie przejdzie a i drzew zazwyczaj nie ma do okoła. Kupiłem dodatkowo masę pałąków do namiotów próbowaliśmy zbudować coś na zasadzie pawilonu, natomiast już przy lekkim wietrze pałąki gięły się jakby były z gumy. Przez pół dnia ciosałem jakieś słupki z grubszych gałęzi, ale albo się łamały, albo lekki podmuch wiatru je wyrywał, mimo że brzegi były naciągnięte kilkoma linkami ktore gdzieś znaleźliśmy ze śledziami. Coś w ten deseń: http://blokespost.com/wp-content/uploads/2010/09/008_web.jpg

    Zbliża się wielkimi krokami kolejny sezon festiwalowy i szkoda mi nie skorzystać z tarpa, na którego poszło dużo kasy. Czy macie pomysł czego mogę użyć do wykonania solidnej konstrukcji?

    Dzięki i pozdrawiam
    Artur

  7. leśny dziad pisze:

    Kompilacja obu. Taro 3*3metra to 1kg plandeka kosztuje w markecie 40 zł. Taka 350gramowa to 400zł. Namiot 1-3 osobowy taki byle jaki chiński jest lepszy od moskitiery w naszym klimacie. Jedynka to 800 gram, trójka 1200 gram. Cena obu taka sama. Około 100 zł. To chyba najlepszy zestaw o ogromnych możliwościach konfiguracji. Tani i lekki nawet w najtańszej konfiguracji. W najdroższej może konkurować z zaawansowanymi namiotami ultralight.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.