100 rzeczy, które znikną ze sklepów w razie SHTF (1-10)

W internecie można znaleźć mnóstwo przeróżnych list zapasów i sprzętu, które warto mieć na sytuacje awaryjne. U nas na blogu i na kanale też się takie informacje pojawiały, jak choćby lista produktów, które mogą przydać się na handel wymienny (oczywiście z zastrzeżeniem, że nastawianie się na barter (handel wymienny) raczej nie jest najlepszą strategią przetrwania).

Gdy więc znaleźliśmy listę 100 produktów, które rzekomo mają w pierwszej kolejności znikać ze sklepów, postanowiliśmy w całości omówić ją u nas. I zastanowić się, czy rzeczywiście ma ona zastosowanie do naszych warunków.

Ponieważ nie damy rady omówić jej w całości za jednym razem, to umówmy się, że zrobimy to w kilku odcinkach. Jeśli nie możesz się doczekać, pełną listę znajdziesz na stronie 1776patriotusa.com, a przetłumaczoną w skróconej wersji u nas na blogu, tutaj.

Dla porządku zaznaczmy jeszcze tylko, że nie mamy pewności, czy aby na pewno lista jest uszeregowana od rzeczy, które rzeczywiście będą znikać z półek sklepowych najszybciej.

Pierwszych 10 pozycji omawiamy w poniższym filmie oraz podcaście, a także na kolejnych stronach niniejszego artykułu.

1. Agregaty prądotwórcze

W razie braku zasilania, przestaną działać wszystkie urządzenia elektryczne, ale także może zabraknąć wody i gazu, przestanie działać łączność i kanalizacja.

Jeśli więc mieszkasz w domu jednorodzinnym z własną studnią, z pewnością przyda Ci się agregat. I tu jestem skłonny się zgodzić. Tak, jak w czasie upałów ze sklepów znikają wentylatory i przenośne klimatyzatory, tak w razie braku prądu, wykupowane będą agregaty.

Warto tu zaznaczyć, że istnieje ustawowy obowiązek, aby sklepowe kasy fiskalne posiadały awaryjne zasilanie. Więc można śmiało liczyć, że w razie braku prądu przynajmniej w części sklepów sprzedaż (za gotówkę, rzecz jasna) dalej będzie możliwa.

Oczywiście zakup samego agregatu prądotwórczego nie rozwiąże problemu, jeśli nie masz do niego paliwa. O tym, jak zrobić zapas paliwa do samochodu, mówiliśmy w osobnym materiale.

Ten artykuł ma także kolejne strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

14 komentarzy

  1. Roman pisze:

    Hej, zapytałbym na FB, ale się krępuję, dajcie znać czy to ma sens, czy przesadzam.

    Planuję zakupić nowy (większy) dom i zastanawiam się nad lokalizacją również pod kontem bezpieczeństwa.
    Uważam, że choć dziś nikt nie mówi o wojnie nuklearnej i określa się ją jako skrajnie mało prawdopodobną – to w przypadku wybuchu wojny gorącej – za moment okaże się, że ta nuklearna jest jak najbardziej możliwa. Bartosiak i Budzisz omawiali niedawno plany operacyjne w razie zajęcia państw bałtyckich i w trakcie wspomniał o atakowaniu dowództwa m.in. w Szczecinie (gdzie mieszkam).
    O ile w tym scenariuszu nie deeskalacyjne użycie broni, nie przewiduje ataku na miasta, ale moim zdaniem aby skutecznie zaatakować Korpus na Łukasińskiego zwykłe rakiety nie wystarczą (dowództwo zejdzie do schronu). Poza tym strategia w ciągu 20 lat będzie się zmieniać na gorsze.
    I teraz, potencjalne cele ataku to Fabryka Police, Korpus na Łukasińskiego, Lotnisko w Goleniowie, Elektrownia Dolna Odra.
    Narysowałem czerwone okręgi o promieniu 10km (pole rażenia 100KT) i nie dość, żę wybór jest dość ograniczony… dojazd do szkoły, przedszkola, pracy (mam 3 małe córki)… prawdę powiedziawszy to właśnie na Łukasińskiego jest nieruchomość, która mi się podoba… ciężko to zbalansować.

    Może ja się w szura zmieniam… pomóżcie…

    p.s. Pewnie to nie ma znaczenia, ale obecnie mieszkam w domu po stronie niemieckiej, własne ujęcie wody, szklarnia… dzieci korzystają z niemieckiego systemu edukacji.

    • Wiesz, trudno odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Osobiście trochę się obawiam wojny atomowej i dlatego nie kupowałbym mieszkania w Warszawie blisko takich obiektów, jak na przykład Elektrociepłownia Siekierki. Ale Krzysiek mieszkał tam kiedyś w okolicy przez rok czy dwa, więc jego perspektywa była zupełnie inna.

      Natomiast nie do końca rozumiem, po co z Niemiec chcesz wracać do Polski. W aktualnym klimacie politycznym jest to dla mnie zupełnie niezrozumiałe.

      • Roman pisze:

        Survivalista: Pracuję w Polsce, mam firmę i coraz większą niezależność finansową.
        W zeszłym roku zamknęli granicę na 1 miesiąc i jak najbardziej mogą to zrobić ponownie i hej, czemu by nie na dłużej.
        Nie mówię po niemiecku. Język ten jest mi zupełnie nie potrzebny do biznesu (językiem biznesu jest angielski również w niemczech). Na wsi oczywiście nikt po angielsku nie mówi. Powód zakupu był finansowy. Taniej było kupić dom na wsi i dojeżdżać 25-30 min… dla Niemców to wieś, dla Szczecinian przedmieścia – teraz z resztą również Berlińczycy mocno się interesują…
        Koncentrując się na temacie bezpieczeństwa. Nie mam pojęcia jak tu wyrobić pozwolenie na broń. Uważam, że w przypadku wojny i haosu sąsiedzi mnie nie obronią przed mniej lub bardziej zorganizowanymi nazistami, nasi niemieccy przyjaciele z wioski wyraźnie ograniczyli kontakty z nami po wybuchu pandemii – mocno reagują na propagandę. Klimat polityczny jest tu wcale nie lepszy. Mieszkamy 7 km od elektrowni – co prawda za pagórkiem, ale to chyba za mało.
        Z drugiej strony oczywiście, można rozważać dobro córek. Już teraz są 2 języczne. 1h do Berlina, lepsza praca w przyszłości itp…
        Możnaby długo opowiadać, ciekawie żyje się na pograniczu…

  2. Fomalhaut pisze:

    Pozwolę sobie wkleić mój post pod jednym z filmów na YT. Może w pewnym stopniu odpowiada on na Twoje dylematy:
    Według mnie najważniejsze jest taka „inwestycja” która chroni cię przed śmiercią. Po prostu. Najgorsze jest zagrożenie nagłe, śmierć jest najbardziej niebezpieczna gdy może cię wyeliminować w najkrótszym czasie, i masz go wtedy jak najmniej na reakcje. I tak w kolejności czasu do unicestwienia .. najszybciej zabije cię wybuch bomby atomowej – praktycznie nie ma sposobu dającego 100 procent zabezpieczenia. Choć całkiem dobrym jest RELOKACJA już zawczasu zanim zagrożenie się może pojawić, w teren nieatrakcyjny dla potencjalnego atakującego. JAKIEŚ ZADUPIE w kraju na zadupiu. Drugie zagrożenie to bezpośredni strzał np. z karabinu. Tu ochrania odpowiednia budowla, i w pewnym stopniu środki ochrony osobistej, kamizelki ,pancerze itp. Całkiem szybko zabija tez broń chemiczna ,rzędu minut. wiec znów potrzebna jest bezpieczna budowla + środki ochrony osobistej. W przypadku broni biologicznej podobnie ,choć pewnie znacznie wolniej. Dopiero potem pojawiają się zagrożenia które mogą nas unicestwić w dłuższym czasie, jak brak wody – rzędu kilku dni, brak jedzenia – jakieś kilka tygodni. Brak medycyny leków, badań szpitali itp. zagrożenie od kilku dni do kilku lat. Do czego zmierzam. Podstawą zabezpieczenia jest/powinna być odpowiednio zorganizowana grupa mająca do dyspozycji zabezpieczone miejsce w nieujawnionej bezpiecznej lokalizacji. Dopiero na tej bazie można tworzyć zapasy, kupować konserwy, broń, nasiona, kamizelki, gromadzić wiedzę itp. Bez lokalizacji taka grupa będzie żyć i funkcjonować jak bandy z MADMAXa. Podstawą takie Lokacji musi być własność prywatna. Musi być brak zagrożeń formalnych i prawnych. Dotyczy to samej lokacji jak i jej właściciela. Niezbędnym elementem jest też grupa ludzi znanych i zaufanych najlepiej spokrewnionych. Nie ochotnicy z internetu o stu charakterach i dwustu własnych „genialnych pomysłach.” Grupa musi dowodzona przez osoby odpowiedzialne i wyszkolone w pewnych dziedzinach ,a nie może to być zbiór „artystycznych dusz i awangardowych artystów”, czy osiedlowych cwaniaczków po ZK. To tyle, generalnie zalecam wszystkim dużo myśleć zanim się cokolwiek zrobi. Pozdrawiam

  3. Roman pisze:

    Fomalhaut, dzięki za odpowiedź. Bardziej mnie interesuje Twoje zdanie, czy 10km od epicentrum wystarczy.
    Decyzje muszą się opierać na kalkulacjach i szacowaniu ryzyka. Nie zainwestuję życiowych oszczędności w dom na zadupiu, który będę odwiedzać 1x w roku i powiedzmy przy ryzyku 5% wybuchu w nast 50 latach – to nie miało by nic wspólnego z domowym survivalem bo osłabi moją kondycję finansową.
    Potrzebuję codziennie pracować i mieszkać… kompromis pomiędzy SHTF a codziennością. Rozważam dom poza miastem, ale dość blisko aby codziennie dojeżdżać.
    Dlatego pytam się Ciebie i innych kolegów czy to ma sens. Może być krótko. Z góry dziękuję.

    • Fomalhaut pisze:

      Dzięki za zaufanie. Skutki wybuchu i jego zasięg możesz sobie orientacyjnie sprawdzić na przykład na tej stronie: https://nuclearsecrecy.com/nukemap/
      Ustawiasz parametry i klikasz bum ! (obsługa intuicyjna po prawej stronie strony)
      Co do samego ryzyka… Po pierwsze – prawdopodobieństwo wojny nuklearnej jest obecnie małe ,ale wg mnie narasta z każdym rokiem. Dlatego że jest coraz więcej gęb do nakarmienia i coraz mniej zasobów – tak po chłopsku mówiąc. Wiec jakieś tam wojenki były i będą na pewno nie rzadziej lecz częściej. Nie koniecznie zaraz u nas. Ale te wojenki z powodu globalizacji już dawno stały się mało lokalne. Wiec wg mnie ryzyko wojny w Europie jest obecnie 1 procent ,ale za 50 lat będzie już 70 procent. Wojny atomowej nikt nie chce – ale ona może on się w taką przerodzić. Cóż.
      Po drugie siła ładunku NUKA…. pobaw się tą stroną.. sprawdź jakiej klasy głowice są obecnie zamontowane na rakietach w Kaleningradzie , jakie są Traidenty, itp. Zrozumiesz ,że głowice 50 KT to takie taktyczne zabawki. W duże miasta uderza te 500 KT minimum (jak by co). Wiec wg rozmaitych ocen bezpiecznie jest od 30 km od takiego epicentrum by nie zginąć od razu. I to chociaż żeby mieć ziemiakę z filtrem powietrza (plus zapasy) na około 45 dni.
      Teraz czy warto itp… Porządne schronienie (dom z piwnicami, lub z ziemianką) to dosyć dobre zabezpieczenie przed wszystkim nie tylko atakiem ABC. Sprawa lokalizacji.. jak bym musiał to bym wybrał 30 kilometrów od miasta ale od strony szybkiego dojazdu = 30 km autostradą to 15 minut. 5 km z drugiej strony miasta to też 30 minut w aucie Ale to tylko wtedy gdybym mógł pracować zdalnie (bez dzieci). W twoim przypadku. Wziąłbym dom tam gdzie Ci pasuje od strony autostrady ,tak by zaspokoić obecne potrzeby rodzinne. Za lat kilka bym kupił małą działkę lub coś „w stanie do rozbiórki” lub budynki po gospodarstwie, i tam urządził swój punkt ewakuacji. Niech to bedzie nawet 40 km od centrum. Dzieci podrosną bedziesz miał azyl i miejsce na wypady. Pamiętaj ,ze dopiero zapewnienie kilku podstawowych warunków życia daje szansę przetrwać. I tak w skrócie to; Jedzenie, woda, powietrze, ubranie, schronienie (dom), środki medyczne, oraz środki obrony tego co się ma. Brak jednego ogniwa – niszczy cały łańcuch. Powodzenia.

      • Roman pisze:

        Fomalhaut dziękuję, super odpowiedź!

      • Roman pisze:

        Wiesz, obecnie mam dom 22 km od potencjalnego epicentrum (jeśli zaatakują miasto), ale jednocześnie tylko 7km od elektrowni.

        • Fomalhaut pisze:

          Wiesz cały dramat z wybuchem jądrowym trzeba rozpatrywać na poziomie … realności wszystkich zagrożeń. Jak powiedział w którymś filmie Krzysztof – kto jest przygotowany na atak Zombie – jest przygotowany na wszystko. Podobnie z atakiem jądrowym. Choć zawsze trzeba trochę oceniać swoje plany pod kątem – na co mnie w tej chwili stać i co jest największym zagrożeniem. Patrz przykładowy film:
          https://www.youtube.com/watch?v=5bEmnkZNH0U
          Można by powiedzieć – co „Ci” po schronie atomowym jak będzie nad nim 7 metrów brudnej wody, gałęzi i gruzu. Dlatego bardzo ważny o ile nie najważniejszy jest .. dostęp do informacji o sytuacji zagrożenia. Sposób reakcji i przygotowane wyjścia awaryjne to sprawa w sumie wtórna. Bo jak podejmiesz złą decyzje – ucieczka do innego kraju czy ucieczka do schronu, to na drugi dzień może być za późno na zmianę. Pozdrawiam

  4. Bura2 pisze:

    Praktycznie kopia listy która hula w necie od kilku lat jak nie kilkunastu.
    Na miejscu 3 cim zamiast przenośnych toalet masz zapalniczki.
    Na miejscu 6tym zamiast paliwa do kuchenek masz namioty
    Nie przeczę, że ta lista jest jakoś tam logiczna, ale spojrzymy na nią przez pryzmat ostatniej epidemii i panicznych zakupów:

    1. agregaty – bez zmian
    2. Filtry do wody – bez zmian
    3. Zapalniczki gaz zapałki – bez zmian
    4. Drewno opałowe – bez zmian
    5. Lampy naftowe – bez zmian
    6. Namioty – bez zmian
    7. Broń i amunicja – podrożała broń CP, były problemy z dostępnością czarnego prochu i miejscami również amunicji ale nie powiedziałbym że znikły.
    8. Otwieracze do konserw – bez zmian
    9. Cukier – został wykupiony w niektórych dużych sklepach, szybko wrócił, cena bez zmian
    10. Ryż kasza etc. – jak pkt. 9

    Za to niesamowicie podrożały i/lub znikły z półek:
    – maseczki i przyłbice
    – jakiekolwiek środki dezynfekcyjne z denaturatem włącznie
    – rękawiczki jednorazowe
    – leki z amantadyna
    były chwilowe problemy z dostawami ale ogólnie były dostępne:
    – mydło, papier toaletowy, środki higieniczne inne niż dezynfekcyjne
    – woda butelkowana
    Podrożały:
    -towary importowane z daleka i usługi transportu kontenerowcami
    – Ziemia i nieruchomości, zająca klasyczne domy z ogródkiem
    – złoto

    Nie mówię że ta lista jest do niczego, ale przede wszystkim co zniknie najpierw zależy od:
    – rodzaju katastrofy np podczas epidemii najpierw znikają maseczki rękawiczki leki etc.
    – zwyczajów lokalnej ludności n. W Polsce używamy ręcznych otwieraczy więc ludzie nie rzuca się po nie do sklepów
    – działań rządów np. Zostanie zakazany/reglamentowany obrót czymś lub dostawy się skończą bo zamknięte zostaną granice

    • Krzysztof Lis pisze:

      No tak, w ramach tego cyklu przeglądamy taką właśnie listę, która krąży od dłuższego czasu. 🙂

      I o to, by krytycznie na nią patrzeć, w tym cyklu nam chodzi. 🙂

    • Fomalhaut pisze:

      Ta lista jest ciekawa jednak spojrzał bym na temat nico inaczej. Oceniając swoje przygotowania można by teoretycznie trochę się nią sugerować ,ale umyka nam tu chyba jedna ważna sprawa. Otóż, żeby coś podrożało musi cywilizacja (życie społeczne, funkcja państwa) wrócić generalnie do jakiejś tam normy. Myślę ,że to jednak bardzo optymistyczne założenie. Nie oparte na żadnym pewnym gruncie. Bo niby jak jest pewność ,że po dużym kataklizmie tak się stanie ? Fala powodzi zniszczy Europę, kraje sąsiednie najpierw zaleje woda ,a potem nas fala emigrantów jakieś 100 milionów (nie wiem co gorsze) i CO ? ktoś coś będzie w ogóle sprzedawał ? Czy jedynie z tego korzystał i bronił tego co ma?
      Bądźmy poważni. Epidemia Covid 2020 to była taka naprawdę popierdółka ,a czasowe braki były spowodowane bardziej szturmem na sklepy niż realnymi brakami określonych towarów. Lista powinna wyglądać ..na przykład tak:
      pozycje 1-10 (przykładowo)- bez czego nie przeżyję jednego dnia w razie kataklizmu wojennego i/lub kataklizmów planetarnych
      pozycje 11-20- co muszę mieć na najbliższe 7 dni w razie jak wyżej
      pozycje 21-30 – co musi mi wystarczyć na kilka miesięcy (do roku)
      od 30 w górę – co muszę mieć na następne lata (zakładajac ,że cykl roczny w produkcji żywności – (pory roku)będzie istniał.
      I to powinno być podstawą do przygotowań ,a nie zmiana ceny. Ewentualnie można podać przy każdej pozycji listy koszt na teraz – ile mnie to będzie kosztować TERAZ. Oczywiście będzie to „bardzo prosta” lista… bez otwieracza do konserw i namiotu. Konserwy otwieramy nożem. Jak ktoś jest tak głupi nie ,że ma noża lub nie umie tego zrobić to i tak umrze z innego powodu. Namiot może i fajna sprawa ,ale myślę ,że umiejątność znajdowania schronienia lub budowy szałasu „waży” znaczenie mniej niż namiot. Więc jeśli jest, to fajni,e ale będzie to prawie bez znaczenia w razie poważnych kataklizmów.

  5. Bura2 pisze:

    Ludzie handlowali nawet w obozach koncentracyjnych i oblężonych miastach. Handel kwitł w starożytności – bursztyn docierał z Bałtyku aż do Rzymu. Handel był, jest i będzie dopóki będzie dwóch ludzi na świecie którzy nie są rodziną.
    Trudne czasy to nie tylko apokaliptyczne wizje wiem atomowych i megapowodzi. To również kryzysy gospodarcze, blackouty, przerwy w dostawach surowców zagranicznych, „zwykłe”powodzie, zwykłe zjawiska pogodowe, fale zamieszek itp. to wszystko się wydarzało w historii, ludzie tracili w wyniku tego życie, godność, majątek a handel nadal istniał.

    Poza tym jak pisali granice Niemcy/Polska to po stronie niemieckiej wykupione zostały alarmy i Gazy pieprzowe. Ludzie opróżniają sklepy z tego co myślą że będzie potrzebne gdy pojawiają się przesłanki o zagrożeniu. W twoim scenariuszu megapowodzi też będzie podobnie. Jest to istotne bo pozwala przewidzieć co kupić już dziś, co można kupić później

    • Fomalhaut pisze:

      Bura2 ja nie chce podważać czyjś sądów ,że nie będzie handlu. Ja chce trochę uwypuklić pewną różnicę w zagrożeniach. Otóż zagrożenia typu „lekka” pandemia ze śmiertelnością 1 % obywateli rocznie, daje śmierć wszystkich po 100 latach… tak ? Ale hola hola .. po stu latach i tak w zasadzie wszyscy co żyją obecnie będziemy martwi. Rozumiesz .. to zagrożenie społecznie (przepraszam rodziny ofiar Covidozy) jest niegroźne. Wzrost ceny zapalniczek i papieru toaletowego o 300 procent jest nieistotny. Najwyżej niektórzy będą się mniej podcierać. Tu możemy najwyżej mówić w kontekście opłacalności inwestycji w konkretne dobra cywilizacji. Robi się więc wątek ekonomiczny nie survivalowy. Nie twierdze ,że to całkiem nieważne. Twierdzę ,że to mało istotne na planie prawdziwych zagrożeń. Wykupywanie gazu pieprzowego świadczy raczej o całkowitym nieprzygotowaniu tak ogólnie do zapobiegania zagrożeniom, czy ogólnie o podejściu do przetrwania. Przecież taki gaz to powinna być podstawa obronny teraz w sytuacji normalnej , nie wyjątkowej. W sytuacji wyjątkowej powinny raczej się ujawnić napady na posterunki Policji w celu zdobycia broni i amunicji ,a nie dziecinada z wykupywaniem gazu. To świadczy o poziomie oceny zagrożenia w społeczeństwie i jego przygotowaniu. Dlaczego ludzie nie kupują teraz zapasów – mydła, papieru, siekier, łomów, rękawic roboczych, ciepłych swetrów, plecaków, gazów, motocykli, gazowych kuchenek ? Ile robi zapasy i uczy się podstaw. Może z pół procenta to MAX.. . Ale ludzie bardzo chętnie idą na koncert za 50 Euro, kupują kartę grafiki do komputera za 3000 PLN i bukują wczasy za 8000.
      Myślę sobie ,że handel w sytuacji ekstremalnej będzie bardzo „bolesny” dla wielu, bardziej niż im się wydaje ,że to będzie chodzić o pieniądze. Powiem Ci ,że w byłej Jugosławii w oblężonych miastach kobietę na godzinę można było mieć za puszkę mielonki. Jeśli w ogóle klient miał
      mielonkę ;-).
      Na tej stronie DS mam nadzieję jest sporo ludzi którzy już mają punk ewakuacji , zapasy, środki łączności i grupę przyjaciół. Oby było takich jak najwięcej. Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.