Samochód kryzysowy

Dziś publikuję gościnny wpis Maczety Ockhama, autora świetnego bloga pod tym samym tytułem.

Pierwsza i bardzo ważna rzecz – samochód jest jednym z ważniejszych gadżetów niezbędnych do przeżycia, kiedy zaczyna coś iść nie tak w naszym poukładanym i nowoczesnym świecie. Od sytuacji bardzo prozaicznych – strajk komunikacji lokalnej i jakoś trzeba dojechać do pracy, przez problemy z zaopatrzeniem i warto mieć czym przywieźć świniaka od rodziny ze wsi, do ekstremum, czyli środka ewakuacji z regionu/ kraju w przypadku dużej katastrofy/ zapaści społecznej/ wojny.

Właściwie większość problemów i niespodzianek była w całkiem niedawnej historii Polski przerabiana i dokładnie wiadomo jak one wyglądały – żadna filozofia. Oto niekompletna lista:

  1. Zaczynając od pierwszej historycznie, choć akurat skrajnej sytuacji: ewakuacja szosą z Warszawy do granicy rumuńskiej 17-19.09.1939 r. Oprócz oczywiście ostrzału z samolotów, mniej ważnym (ale istotnym) problemem była możliwość awarii, zwłaszcza przegrzania silnika w powolnym ruchu na zatłoczonej drodze i bardzo poważnym – paliwo, konkretnie kompletny jego brak. Do tego stopnia, że wzdłuż drogi było sporo sprawnych, porzuconych samochodów – tylko bez paliwa. Krótko mówiąc – kto miał nawet niekonieczne benzynę, ale cokolwiek co samochód mógł spalić, ten zdążył przez Armią Czerwoną.
  2. Sytuacja właściwie z całego okresu komuny – awarie i „zdobywanie” wszystkich części zamiennych i materiałów eksploatacyjnych oraz traktowanie przez Milicję kierowców jako dawców łapówek – wysokość oceniana po wyglądzie samochodu (tu się właściwie niewiele zmieniło).
  3. Lata 80- te. Prawie pełen zestaw – braki w zaopatrzeniu we wszystko. Cenniejszy samochód to ten, do którego się dało więcej mięsa załadować. Braki paliwa (głównie benzyny), zresztą podłej jakości.
  4. Początek obecnego wieku – prywatne blokady na drogach (Samoobrona).
  5. Cały czas- tragiczny stan dróg.

To jest właściwie chyba wszystko, co może nas spotkać ponad „zwykłe” niespodzianki drogowe – czyli zalane lub nieprzejezdne odcinki dróg, itd.

Samochód terenowy Lada 4×4 NIVA. Fot.: STI Performance, Flickr.

Na podstawie tego można dość łatwo wskazać warunki praktycznego samochodu:

  1. Odporny na podłej jakości paliwo, a najlepiej wielopaliwowy.
  2. Nie rzucający się nadmiernie w oczy – a najlepiej wyglądający na grata
  3. Choć oczywiście bezwzględnie w dobrym stanie technicznym i na bieżąco utrzymany
  4. Łatwo dostępne materiały eksploatacyjne i części zamienne
  5. Wskazany pojazd w miarę wysoko zawieszony z pewnymi możliwościami jazdy terenowej.
  6. Wielkością wystarczający dla spakowania rodziny lub przewożenia sensownej ilości użytecznego ładunku.

Jak widać, lista wymogów nie jest długa, ale jakby nie to jest pokazywane w reklamach samochodów. Przechodząc do konkretnych punktów:

Ad. 1
Jako regułę można podać – im prymitywniejsza konstrukcja silnika tym lepiej. W szczególności nowoczesne diesle są wrażliwe na jakość paliwa – w przeciwieństwie do starych. Więc jeśli diesel, to na wtryskach (choć tu z normami emisji spalin jesteśmy z definicji na bakier – np. nie wjedziemy do centrów niemieckich miast) . Do diesla wskazane jest zamontować prostą instalację do spalania oleju jadalnego (w rzeczywistości to jest tylko elektryczny podgrzewacz przewodów paliwowych). W awaryjnej sytuacji taki pojazd pojedzie nawet na mieszaninie oleju po smażeniu ryb z paroma kostkami smalcu. Jeśli samochód benzynowy – wielce wskazana instalacja gazowa. Większa szansa, że coś się kupi i przedłużony łączny zasięg. A jeżeli ani benzyny, ani gazu nie ma – można lać do baku denaturat lub spirytus (ale uwaga – nic poniżej 90% alkoholu- słabsze tylko w celach dezynfekcyjnych, spożywczych i handlowych). Stare silniki na tym działały – choć mocy ubywa znacznie. Jak nowe – nie wiem, ale chyba też nie powinno być problemów.

Ad . 2.
Samochód nie przyciągający pozytywnego (czyli w tym wypadku negatywnego) zainteresowania. Samochód marki tej samej, którą mają sąsiedzi, za to trochę bardziej obdrapany nie zainteresuje złodziei, ani umundurowanych wyłudzaczy łapówek.

Ad. 3
Sprawa jasna. Jedynie można wskazać, aby nieco dłużej niż inni, jeździć na zimowych oponach (a dla czytelników z UK i Stanów – aby w ogóle je mieć!). Nigdy nie wiemy, kiedy będziemy musieli ruszyć w trasę i jaka pogoda nas po drodze spotka.

Ad. 4
To oznacza typowy, albo taki do którego pasują części mechaniczne od typowych samochodów. W sytuacjach trudności z importem, części które są produkowane na miejscu będą dostępne. Krótko i na temat – marka ta, którą jeżdżą sąsiedzi.

Ad. 5
Opis oczywisty – ale celem jest możliwość przejechania leśną drogą przy podłej pogodzie, a nie Camel Trophy. Wskazane do omijania blokad drogowych i przydaje się na naprawdę zdezelowanych drogach.

Ad. 6
Oczywiste. A możliwość przewiezienia czegoś zawsze się przyda. Muszą zmieścić się w środku co najmniej wszyscy ci, których będziemy chcieli w razie potrzeby ewakuować, wraz z zestawem ucieczkowym.

Podsumowując – czytając nieco w trakcie przygotowań do tego tekstu trafiłem na ciekawostkę – zarówno w trakcie chaosu rozpadu ZSRR, jak też po załamaniu w Argentynie dokładnie ten sam model samochodu okazał się najpraktyczniejszy – co może być zaskoczeniem – Łada Niva (była produkowana, czy montowana także w Argentynie – więc to był tam lokalny samochód z łatwo dostępnym serwisem). Jak czytałem dość dramatyczny opis wyjazdu w 1993 r. z ogarniętej kompletnym chaosem Osetii Południowej odniosłem wrażenie, że właśnie ten pojazd uratował życie swoich pasażerów. Paląc coś co podobno było benzyną, pozwolił nie rzucając się w oczy wyjechać z miasta, a później polami ominąć uzbrojoną blokadę.

Nie namawiam tu nikogo do zakupu Łady, jedynie pokazuję, jaki samochód jest naprawdę wartościowy, kiedy wszystko zaczyna się walić. A jak się zawali nie wszystko, to też się przyda. Generalnie – co było widoczne w latach 80- tych w Polsce (nie do końca dobry przykład, ale jednak), Chile po koniec rządów Allende, czy pewnie też innych niezbyt bogatych krajów w stanie upadku, wartość samochodu w takiej sytuacji zbliża się do wartości mieszkania (albo raczej odwrotnie). Więc warto się tym zainteresować już teraz.

Za to jeśli nie wynika to dokładnie z powyższego posta – kiedy naprawdę SHTF paliwo może być warte więcej niż samochód.. Ale to już temat na następnego posta.

Gość redakcji

Pod tym kontem publikowane są artykuły gościnne, napisane przez wielu różnych autorów. Staramy się notki biograficzne podawać przy każdym z tych tekstów.

Mogą Cię zainteresować także...

44 komentarze

  1. Doxa pisze:

    Ad 1. Za komuny zdarzało mi się testować różne wynalazki. Na przykład samochód rewelacyjnie pracuje na węglowodorach aromatycznych (toluen) produkowanych przez każdą koksownie. Efektem ubocznym jest niestety większe zatruwanie środowiska, ale w sytuacji awaryjnej nie ma wyjścia.

    W przypadku SHTF ważne jest, żeby mieć wypracowane rozwiązania, które dają nam przewagę czasu, tzn. trzeba mieć gotowy plan i zadziałać zanim wpadnie na to publika. Przykład wyżej jest bardzo dobry – nagle nie ma paliwa na stacjach – my po godzinie podjeżdżamy pod koksownie z pustymi beczkami na paliwo.

    slomski.us

    • Survivalista (admin) pisze:

      Przyda się również rozsądne tankowanie samochodu tak, by nigdy nie było w baku mniej, niż połowa. I posiadanie kilku kanistrów z paliwem.

      Do przechowywania podobno olej napędowy jest lepszy niż benzyna, bo wolniej się rozkłada. Zresztą wystarczy przecież od czasu do czasu wymienić zapas paliwa, akurat to zużywamy dość szybko…

    • surevivalist pisze:

      Toluen ma wysoką liczbę oktanową, ponad 110 jeśli dobrze pamiętam. Jak się na tym jeździ?

  2. artur xxxxxx pisze:

    Coś podejrzewam, że lada moment nasi miłościwie panujący dowalą nam długo odwlekany podatek ekologiczny, a wtedy odechce się każdemu posiadania starej terenówki.

  3. Adam pisze:

    A co sadzicie o „amerykanskich” pickupach? Silnik trwaly, w zasadzie bezawaryjny. Niestety jezeli jest zbyt mlody, dochodzi elektronika – ale to we wszystkich obecnych samochodach.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Fajne, ale potwornie paliwożerne. Ja bym się w to właśnie z tego powodu nie pakował, chyba, że chcesz zrobić sobie porządny zapas paliwa…

  4. Sokomaniak pisze:

    Niestety moi sąsiedzi mają same wypasione nowe bryki. To mój na parkingu straszy bo jest najstarszy i obdrapany.

    A poza tym trafna uwaga z tymi zimowymi oponami w UK. Nikt ich nie ma bo śnieg nie pada (no może oprócz ostatnich dwóch zim stulecia). A poza tym gdzie trzymać opony na zmianę jak się nie ma garażu i wynajęte mieszkanie?

    A chyba jak już będzie źle to plecak na grzbiet i na rower. Nie będzie się trzeba martwić o paliwo.

  5. @ doxa
    W życiu nie słyszałem o takim patencie – za komuny diesla się dało zawsze jakoś zorganizować – więc zgaduję, że było to zamiast benzyny?
    @ wszyscy
    co do przechowywania – dwie uwagi – benzynę trzeba regularnie wymieniać, nie można za długo jej przechowywać.
    A diesel na zapas, można długo bez problemów, ale – kupować w zimie, zimowego diesla!! A jeśli mamy letniego – dolać spirytusu lub benzyny jak mamy używać w zimie.
    @ Adam
    W Polsce? Porażka – rzuca się w oczy jako „luksusowy”, problem z nietypowością, paliwożerny i niemożliwy do codziennego użytkowania przez biednego.
    @ Artur xxx
    To jest prawdopodobne – ale wcale nie twierdzę, terenówka to jest to. Wybór to zawsze jest kompromis.

  6. jupik pisze:

    Mieliśmy rodzimej produkcji Tarpana – model 239D z silnikiem wysokoprężnym (stosowanym też w ciągnikach URSUS C360-3P) – wersja pickup byłaby idealna.

  7. Adam pisze:

    Chodzilo mi raczej o np. Forda Rangera niz Dodge Rama (zreszta moje marzenie – jak gdzies trafnie wyczytalem, on zapier…. nawet jak stoi)
    Ja sie teraz zastanawiam nad uaz-em. I pod tym katem, ze przerobiony na silnik diesla ze starych mercedesow pojedzie na wszystkim.

  8. gość codzienny pisze:

    Potwierdzam opcję jazdy na toluenie, choć ja używałem tylko do motorowera, bo samochodu byłoby żal. Charakterystyczny zapach zdradza używanie tego paliwa, coś jakby wielokrotnie używany olej do smażenia frytek. Jest tych świnstw więcej, ale niestety w większości są pod kontrolą jako towary akcyzowe. Co do alkoholi, w naszych warunkach był używany przez kluby żużlowców gdy jeszcze był dostępny w kraju metanol (do 1993 gdy zamknięto ostatnią wytwórnię w Oświęcimiu a zaraz potem w Chorzowie). Na metanolu też jeździłem (dokładnie na mieszance benzynowo-metanolowej), nie było specjalnej różnicy. Na etanolu jeszcze nie próbowałem, musiałbym go sobie upędzić bo kupować w sklepie nie warto.

  9. @ gość codzienny
    bezakcyzowy etanol jest sprzedawany w sklepach pod nazwą „denaturat”, a upędzić do stężenia wystarczającego dla silnika się w domowych warunkach zwyczajnie nie da. Bez kilkumetrowej wieży destylacyjnej nie zrobisz 95% i tyle.

  10. Mc pisze:

    Co do 1939, to mój Dziadek ewakuował się z Babcią, Ojcem i Ciocią na Węgry, jadąc na motorze, po drodze uciekali do lasu ostrzeliwanie przez sztukasy.
    Gdy na kresach skończyło im się paliwo, to zapakowali motor na jakąś ciężarówkę wojskową i tak wjechali na Węgry.
    Tam motor sprzedali, dzięki czemu mieli pieniądze na przeżycie i bilet kolejowy przez Turcję do Palestyny.
    To tyle odnośnie dywagacji, które auto lepsze 🙂

  11. Julek pisze:

    Ani UAZ ani Niva. To są samochody awaryjne jak diabli i dobre wyłącznie dla pasjonata z umiejętnością grzebania oraz migomatem. Poza tym krótka Niva ma żałosną ładowność w okolicach 400 kg i holuje też zaledwie 400 kg. To doskonały wszędołaz do eksploracji weekendowej z dziewczyną ale do SHTF się nie nadaje. Sugerowanie samochodu takiego jak mają sąsiedzi jest bez sensu bo sąsiedzi przeważnie mają badziew do lansu, a w kryzysie znacznie lepszy jest wół roboczy ze słuszną ładownością. Samochód ma służyć przez cały okres ciężkich czasów i jeszcze chwilę po nich a nie tylko do jednej ucieczki.

    W PL właściwie nie ma wyboru – albo stara terenówka bez elektroniki, albo – co osobiście polecam – znacznie tańszy w zakupie i utrzymaniu i wyraźnie bardziej pakowny van do którego obowiązkowo kupujemy komplet mocnych(!) łańcuchów przynajmniej na koła napędowe, porządny podnośnik hydrauliczny (sprawdzić wcześniej czy progi nie są przerdzewiałe), trapy pod koła, łopatę, linę z szeklami, a u myślącego spawacza dorabiamy tzw. mocne uszy żeby było o co tę linię zaczepić. Ten szpej w śniegu i błocie zastąpi napęd 4×4 którego w vanach zwykle nie ma. Kilka przykładów: Citroen C-15 (najlepiej długi), VW Transporter (najlepiej Syncro), Mitsubishi L200, Nissan Patrol (silnik 2.8TD – o 3.0 nawet nie myśl) i każdy w ten deseń.

  12. Julek pisze:

    UWAGA

    Dyskusja na temat samochodu kryzysowego ożyła ponownie w tym wątku:
    https://domowy-survival.pl/2011/01/survivalowe-postanowienia-noworoczne

  13. Tarhim pisze:

    Diesel na wtryskach w odróżnieniu od, przepraszam, czego? Diesla gaźnikowego?

  14. Pozyskiwacz pisze:

    Julek- zgadzam się całkowicie. UAZ- nawet niezły, dla kogoś kto potrafi go naprawić,ale jednak spore zużycie paliwa, a nie jestem przekonany w razie kryzysu będzie nam tak potrzebny typowy samochód terenowy. Może wystarczy ,tak jak piszesz, przygotować zwykłego vana czy busa.Zrezygnować troche z właściwości terenowych , a zyskać na prostocie budowy , ładowności i kosztach eksploatacji.Do polecaanych typów dodał bym VW LT i Mercedesa 208-210 (poprzednik Sprintera)
    Koszty zakupu nie takie straszne, a zawsze można je wyremontować-doprowadzić to idealnego stanu i zgromadzić jakieś podstawowe części.Zwrócił bym jeszcze uwage na dwie sprawy: Wydaje mi się że lepsze było by nadwozie skrzyniowe jako bardziej uniwersalne, a poza tym trzeba się zastanowić nad tylną osią na blizniakach-z jednej strony większa ładowność,ale za to 6 opon do zmiany,a nie 4.

    • Julek pisze:

      „a poza tym trzeba się zastanowić nad tylną osią na blizniakach”

      Bliźniaki w terenie robią za kotwicę nawet przy 4×4. Popatrz na ciężarówki terenowe – preferowane są koła pojedyncze. Jeśli wąski przód nie wyciągnie zarytych czterech kół to będzie bieganie po ciągnik 😉

  15. Pozyskiwacz pisze:

    Poza tym na czas kryzysu to moim zdaniem wygrywa bezapelacyjnie diesel (możliwie prosty oczywiście). W razie utrudnionego dostępu do paliwa (np. wprowadzenie reglamentacji)albo jego braku na stacjach,najdłużej paliwo będą miały służby państwowe – wojsko,policja, straż pożarna, czy komunikacja publiczna, a tam używa się w przeważającym stopniu właśnie ropy. Nawet w stanie wojennym kartek na rope nie było, bo władza chyba zdawała sobie sprawe że „Polak sobie poradzi”.Myśle że zawsze łatwiej będzie „załatwić” gdzieś „oszczędności” oleju napędowego niż benzyny.Choćby z wojska.

    • Rufus pisze:

      @Julek @Pozyskiwacz…
      Ogólnie zgadzam się z Wami. Jednakże zadałem sobie trud sprawdzenia auta takiego jak np. C15. Zawsze mi się podobał jego surowy, kanciasty styl. Ale… Roczniki rzędu 1998-2000 te wyposażone w genialny silnik,;lecz pod względem korozji i stanu wnętrza w większości są w stanie kompletnego rozkładu. Kosmetykę można sobie darować – wóz ma „wyglądać na grata”. Ale nie może nim być faktycznie.
      Konkretnie egzemplarze z jakimi się zapoznałem miały silnik w stanie doskonałym, o ile nie zaliczył stłuczki amortyzowanej silnikiem lub przegrzania (wycieki, ew. peknięcia korpusu).
      Deska rozdzielcza była ok z wyjątkiem przycisków sterowania szybami – drobiazg.
      Największa ich wada obok oszczędności miejsca w środku (dla kogoś o wzroście 180cm to już problem) to korozja. Plotka głosi, że one rdzewiały już na taśmie produkcyjnej. Na dziś to wygląda tak,że: drzwi od dołu na szerokości ok. 2 cm nie istnieją a progi w połowie auta można wydłubać palcem – na długości ok. 20cm. W razie emergency taki wóz gotów złamać się wpół… To powoduje dalsze gnicie, ponieważ woda dostaje się do wewnątrz i wykładzina pod dywanikami jest mokra jak ścierka.
      Koszt zakupu C15 to kwota rzędu 3 tys. złotych ale niezbędny wklad w blachę to minimum 1tys. złotych.
      Dlatego aktualnie skłaniam się ku Kangoo 1,9D w wersji LONG – ma skrzynie o długości 194 cm i może posłużyć za camper/schron jakby co…
      Silnik ten sam nieco udoskonalony nadal bez turbiny. Czyli przełknie każde paliwo choć może na długowieczność takiej eksploatacji nie liczyłbym.
      Przy użyciu auta do ewakuacji w warunkach ekstremalnych biorę tez pod uwagę przestrzeń skrzyni ładunkowej oraz możliwość dostania się tam z kabiny kierowcy.
      I to chyba tyle w temacie C15 – odpuszczam. pozdrawiam Rufus

      • Julek pisze:

        C15 produkowali w PL do 2005 i da się znaleźć egzemplarze z blachami robionymi na bieżąco nawet w wersji long. Po prostu nabywcy wiedzą, że to ustrojstwo jest niecynkowane a utrzymanie blach na bieżąco wymaga raptem zakupu puszki farby, pędzla i silikonu żeby uszczelnić łączenie budy z kabiną od góry.

        Jeśli chodzi o paliwo to tzw. „każde” może przełknie Star z rzędową pompą smarowaną olejem a na Kangoo i C15 nie licz. Pompy promieniowe są smarowane paliwem a przez to nie może ono być „każde”.

        Kangoo jest oczywiście dobrym pomysłem, tyle że jeśli chodzi o stopień skomplikowania to już nie ta liga. Elektryki więcej i problemów z nią też, tylne zawieszenie to belka na sprężynach czyli ładowność ograniczona bo w C15 wystarczy dołożyć po piórze do resorów żeby prosto stał po załadowaniu i sztywna oś weźmie tonę bez mrugnięcia. Jeśli buda musi być duża a nie może to być T4, to zobacz też poprzedniego Peugeota Expert/Citroena Jumpy. Były wersje 1.9D, TD i chyba jakaś benzyna. W wersji długiej to już hangar.

        • Julek pisze:

          Coś mi jeszcze wpadło do głowy więc odpowiem sobie sam. Ten francuski diesel XUD9 wokół którego się bujamy (C15, Expert/Jumpy) był też montowany w Polonezie Trucku i dla ludzi obeznanym z modelem może to być niezła opcja. Samochód to mało międzynarodowy ale silnik ogarną mu nawet w Afryce. Reszta we własnym zakresie.

          Montowali go też w wielu innych autach mniej lub bardziej przydatnych w surwiwalu (Niva, Berlingo/Partner, Vitara: http://en.wikipedia.org/wiki/PSA_XUD )

  16. Aqua pisze:

    Zdecydowanie stare „dostawcze” Mercedesy. Zależnie od upodobań – mniejszy „MB”ek albo tzw. „kaczka” – ja mam 207. Elektronika – sterowanie świecami, bodajże cztery przekaźniki, kilka bezpieczników i koniec. Silniki w zasadzie nie do zdarcia – ludzie dbający o blachę jeżdżą nimi do dziś – i to nie rekreacyjnie (ja też nie używam go do jeżdżenia na piknik :)). Załadować można ponad tonę (oficjalnie – nie oficjalnie można i trzy 🙂 ), a wystarczy zwykłe prawko do jazdy. Są śmiesznie tanie. Części jeszcze są dostępne i nie są drogie. Z blachą trzeba tylko powalczyć, ale dziury w karoserii można zakleić nawet żywicą epoksydową – którą można na allegro kupić za małe pieniądze. Dobrze przyklejona ładnie trzyma. U mnie całe nadkola robiłem z żywicy pięć lat temu i nie wyglądają jakby miało coś od nich odpaść. Wysokie zawieszenie i duże nadkola (można śmiało dać większy profil opony) gwarantują przejezdność tam gdzie większość osobówek leży i kwiczy, nawet pomimo tylniego napędu.

  17. mikhael pisze:

    heja, pryszła mi do głowy jedna nie poruszona wcześniej kwestia, mianowicie trzeba pamiętać iż auta 4×4 są ze względu na przepisy faworyzowane do przejęcia przez wojsko i instytucje państwowe w razie godziny W. tym bardziej jeśli paliwa ogólny deficyt a panowie żołnierze na posterunku kontrolnym itp widzą że sobie radośnie pyrkasz..

    • Jan P. 4,7 V8 jeep pisze:

      Dokładnie jest tak,że wojsko ma odnotowane w systemie tylko te samochody, które maja w dowodzie rejestracyjnym wpis TERENOWY. Natomiast wydzialy komunikacji i stacje diagnostyczne celowo oghraniczaja takie wpisy (aby utrudnic wojsku zarekwirowanie).Np. mój juz trzeci z rzedu jeep nie ma wpisu terenowy (kombi czy osobowy). 2 UAZ-y tez nie mialy takiego wpisu.
      Zarekworowanie może grozic doraźnie (wojsko widzi,ze jedziesz i zabiera na drodze).Administracyjnie nie sądze.

      Czytam z zainteresowaniem wasza rozmowe.
      Takie auto – nie ma.
      Wg mnie najlepiej sprawdzi sie własnie stary jeep (bo duzy prymitywny silnik benzynowy, niewiele elektroniki, mało awaryjny, wytrzymały), co prawda duzo pali,ale w zamian długowiecznośc i jedzie nawet na E86.

  18. Piotr pisze:

    Jedna uwaga w temacie 4×4 czy VAN –

    Wyobraźcie sobie środek zimy. Drogi są oblodzone i zasypane śniegiem. Nikt ich nie odśnieża. Nie mówię, że VAN nie da rady, ale 4×4 z wysokim zawieszeniem i rozsądnymi oponami daje większą szansę jazdy.

    • Pozyskiwacz pisze:

      Dobra terenówka oczywiście dojedzie dalej niż van, nawet taki 4×4.Ale zakładając śnieżną zimę to jeżeli drogi nie będą chociaż przecierane żaden z nich nie da rady.Mieszkam na pogórzu i pewnie w centralnej i północnej Polsce jest łatwiej, ale jeżeli trzeba by było podjechać pod góre to , nawet przy wysoko zawieszonym i wyposażonym w łańcuchy samochodzie terenowym 20 cm śniegu będzie sporą przeszkoda w dłuższej jeździe.W takich warunkach wzrasta tez KILKAKROTNIE zużycie paliwa. A 30 cm (o ile nie będzie to idealny puszek) wyklucza jakiekolwiek podróże.Pomijam sprawę nawianych zasp, bo koło mnie zdarzają się takie po 3m wysokości i nawet pługi wirnikowe w nich utykają.
      Podsumowując , jeżeli „padnie” zimowe utrzymanie dróg i opady śniegu będą większe niż symboliczne to lepiej nigdzie się nie wybierać (a w każdym razie nie w góry 🙂 ), chyba że mamy pojazd jeżdżący po powierzchni śniegu, ratrak czy skuter śnieżny.

  19. Rufus pisze:

    Kierując się przemyśleniami i sugestiami w tym wątku – nabyłem końcu grata do WSHTF. Jest nim Opel Ascona C z roku 1987 przebiegiem 189 tys. km i silnikiem 1,6D z hakiem. Z luksusów tylko wspomaganie.
    Stan silnika i układu jezdnego jest perfekcyjny. Blacha jak na rocznik 87 wygląda nieźle, tylne błotniki do kosmetyki, drobne nadżerki w kilku innych miejscach. Auto dostało nowe opony zimowe Nokian dzięki czemu podniosłem jego wartość dwukrotnie 🙂
    A teraz wrażenia z miesięcznej eksploatacji.
    Jeżeli chodzi o uruchamianie – nauczyłem się korzystać z cięgna „ssania” co gwarantuje uruchomienie w każdych warunkach + podgrzanie 2x.
    Zużycie paliwa jest minimalne – na tyle, że nie potrafię powiedzieć czy 5 czy 5.5 litrów/100km.
    Jeżdzę prędkościami 60-100km/h choć mam wrażenie że licznik niedoszacowuje prędkości i nie jest to tylko złudzenie optyczne.
    Samochód jest raczej nieduży, lekki i zwrotny, natomiast przestronny wewnątrz. Nadaje się zarówno do codziennej eksploatacji jak i jazdy przez las i bezdroża (mam łańcuchy gdyby co…) Części i serwis bajecznie tanie, rozważam jakieś drobne naprawy blacharskie i ewentualne przemalowanie / konserwację.
    Za cenę zakupu rzędu 2000 złotych nie znalazłem nic lepszego.
    Priorytety w zakupie:
    1.Stan techniczny do jazdy za najbliższe 30 tys. km
    2.Cena zakupu
    3.Diesel + niewielkie zużycie paliwa
    4.Nieduży z hakiem
    5.Tani serwis i części
    6.Niewielkie nakłady na kosmetykę

    Zadziwiające, że auto tej pojemności i rocznika – jak wsiądziesz – po prostu chce jechać! Jeśli chcecie zapytać o coś – smiało

  20. zulu pisze:

    Polecam Nissan Patrol
    https://picasaweb.google.com/Nesos2468/ZderzakTy?authkey=Gv1sRgCPW-g563p9Ct7AE#slideshow/5792430783669702962

    Pojemny
    Przejedzie wszędzie
    Nia elektroniki
    Pancerne mosty

  21. mk7474 pisze:

    wydaje mi się, że samochód będzie miał niewielkie znaczenie w przetrwaniu. zakładając większość katastrof, będzie on bezużyteczny. ponadto jeśli wydarzy się sytuacja, że trzeba szybko uciekać, a elektronika nadal pracuje i benzyna jest w baku, podejrzewam, że jeśli wszyscy zaczną uciekać w ten sposób, jazda stanie się niemożliwa lub bardzo powolna (korki).
    ostatnimi czasy gdy dużo mówi się o tym, że nadchodzi zima stulecia, paliwa jest na świecie coraz mniej, doszłam do wniosku, że chyba najodpowiedniejszym jest psi zaprzęg. nie wymaga paliwa, nie wymaga dróg, można się przemieszczać unikając arterii i zabudowań, nie musi się opuścić „pojazdu” gdy dotrze się do przeszkody uniemożliwiającej jazdę, nie ugrzęźnie, itp itp znacznie przewyższa zaprzęg konny.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Przesadzasz pisząc, że w większości przypadków będzie on bezużyteczny.

      Naturalne jest, że w razie ewakuacji miasta, wszystkie arterie komunikacyjne będą zakorkowane. Dlatego trzeba zawczasu przygotować sobie alternatywne trasy ucieczki.

  22. mk7474 pisze:

    podchodzę do tematu bardziej skrajnie. w przypadku prawdziwych kataklizmów. wiadomo, że w przypadku powodzi lokalnej auto ma znaczenie, jeśli trzeba się ewakuować, ale że u nas co chwilę powódź, więc nie uznaję takich sytuacji za krytyczne. podobnie jak blokad protestacyjnych…

  23. Rufus pisze:

    Powracając do moich wcześniejszych wypowiedzi na temat survivalowego auta to mam nową miłość – jest nią KIA Retona. W zakupie nie przekroczysz 10 tys. złotych. Pali umiarkowanie, jest wyposażona w napęd 2x, 4x oraz 4x slow czyli gdy koło się zblokowało zauważyłem jedynie po tym = że przyczepa jechała jakoś bokiem…. Wrażenia z jazdy bliskie podróży samochodem pancernym, części tanie, karoseria nie boi sie gałęzi etc. Ta sama trudna trasa pokonana Nissanem Navarrą i Retoną udwodniła że Retona to rasowe bezkompromisowe auto terenowe a Navarra przy nim to plastikowy lans….

  24. Robin pisze:

    Psi zaprzęg? Ile taki zaprzęg zjada mięsa na codzień? I ile pracy codzień trzeba w niego włożyć żeby się nadawał do użycia?
    Koń jest jednak bardziej wszechstronny jeśli uciekamy sami ale jego jeszcze ciężej trzymać w domu 😉 ale bez treningu pakowania i pokonywania dłuższych tras też jest bezużyteczny. Nie działa jak motocykl – wsiadamy i jedziemy.
    Odkopałem bo mam kombi subaru 4×4 z ogromnym bagażnikiem i na pewno mocniejszy w „terenie” od przeciętnej osobówki. Spalanie przy tym nie jest kosmiczne i nie trzeba się z nim zmagać tak jak z nivą (którą kiedyś pewnie kupię bo to auto ma duszę) tylko jedzie się w komforcie. Planuję też założyć mocną przetwornicę, kompresorek i kto wie co jeszcze – może pare cm się go podniesie?

  25. piotrm1975 pisze:

    Kaczka (207) jest rewelacyjna ale nie w teren. Niestety większy rozstaw kół powoduje że jeden ślad idzie w koleinie a drugi w grzęźnie i dupa blada. Niestety przetestowane na własnej skórze. Poza tym to auto jest nieśmiertelne.
    Lepiej w terenie spisuje się podobno VW T3 ale to z opinii znajomych, sam tego nie sprawdzałem, chociaż w afryce hulają po pustyni.
    @laiba – pewnie jakiś z koszem i przyczepką 😉

  26. Slutena pisze:

    Mieliśmy rodzimej produkcji Tarpana – model 239D z silnikiem wysokoprężnym (stosowanym też w ciągnikach URSUS C360-3P) – wersja pickup byłaby idealna.

  27. asfar pisze:

    podchodzę do tematu bardziej skrajnie. w przypadku prawdziwych kataklizmów. wiadomo, że w przypadku powodzi lokalnej auto ma znaczenie, jeśli trzeba się ewakuować, ale że u nas co chwilę powódź, więc nie uznaję takich sytuacji za krytyczne. podobnie jak blokad protestacyjnych…
    Odpowiedz

  28. ansuz pisze:

    Właśnie kończę budować swój pojazd ucieczkowy 4X4, który jest już wykorzystywany do turystyki offroudowej i pełni funkcje kampera. Szkoda, że nie ma możliwości publikowania fotek, mógłbym już opisywać co jest ukończone (80-90%) i na bieżąco ilustrować postępy zdjęciami. Mam sporo fotek mógłbym podesłać.

    W tym aucie wykorzystałem akumulator LiFePO4, przetwornice, agregat i inne drobiazgi elektroniczne o których pisałem niedawno na tym forum, pod jednym z filmów.

    (Krzyśku pomyśl o zmodyfikowaniu tego forum, aby akceptowało fotki i małe filmiki do kilku mega)

    • Krzysztof Lis pisze:

      Takie pliki niestety dość szybko stają się dużym obciążeniem dla serwera i generują spore koszty. 🙁

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.