Zabezpieczenie finansowe

Nowszą wersję tego materiału znajdziesz tutaj.

Zgodnie z pomysłem Jacka Spirko przygotowuję się (i opisuję tu przygotowania) na różne warianty katastrof, from mundane to insane, czyli od codziennych do nieprawdopodobnych. Nieprawdopodobną (albo ekstremalnie mało prawdopodobną) będzie uderzenie w Ziemię metorytu. Codzienną katastrofą może za to być utrata pracy, kradzież naszej jedynej karty płatniczej czy awaria systemu teleinformatycznego banku.

Tak, na takie katastrofy też chcę się przygotować. Oprócz wyposażenia dobrej apteczki, zestawu ucieczkowego, czy zbudowaniu schronu-ziemianki, trzeba też zabezpieczyć sobie środki finansowe na przetrwanie różnych katastrof.

Nie każda katastrofa będzie końcem świata, jaki znamy. Te katastrofy codzienne będą od nas wymagać regulowania rachunków za prąd i wodę, robienia zakupów, płacenia opiekunce do dziecka, itd. Trzeba sobie więc przygotować finansowe zabezpieczenie na taką ewentualność. I nie mam tu na myśli różnego rodzaju ubezpieczeń na życie…

wad of cash

Gotówka

Osobiście uważam, że każdy dom powinien mieć zapas gotówki wystarczający do przeżycia 3 miesięcy. Tak, to nie żart. Przykładowo, jeśli łączne koszty życia Twojej rodziny wynoszą 3 000 PLN miesięcznie, wliczając w to wszystkie koszty poczynając od żarcia, przez rachunki, bilet na komunikację miejską, paliwo do samochodu a skończywszy na racie kredytu, powinieneś trzymać gdzieś w domu łącznie 9 000 PLN.

Niekoniecznie w jednym miejscu. A nawet koniecznie NIE w jednym miejscu. Chodzi o to, by złodziej, który przypadkiem może się do Ciebie włamać, nie był w stanie ukraść wszystkiego od razu.

Myślę, że sensowne będzie dokonanie zamiany 1/3 tych pieniędzy na jakieś obce waluty. Niekoniecznie tylko na jedną walutę, ale np. w równych proporcjach na dolary, franki szwajcarskie i euro. W razie jakiegoś kataklizmu w rodzaju argentyńskiego runu na banki i nagłego skoku inflacji, takie rozwiązanie byłoby dodatkowym zabezpieczeniem. Jeśli kredyt masz zaciągnięty w obcej walucie, trzymaj pieniądze na jego spłacenie właśnie w tej walucie.

Konta bankowe i inwestycje

Naturalnie nie chcemy trzymać wszystkich pieniędzy w gotówce, w domu. Część musimy trzymać na kontach bankowych i innego rodzaju instrumentach (np. lokaty). Część chcemy inwestować. I słusznie, inaczej pieniądze będą trochę tracić na wartości dzięki istnieniu inflacji.

Osobiście uważam, że w naszych oszczędnościach powinny znaleźć się środki na dalsze 3-9 miesięcy życia. Wcale nie muszą to być pieniądze umieszczone na rachunku oszczędnościowo-rozliczeniowym w naszym najbliższym banku. Równie dobrze mogą być zainwestowane w akcje, fundusze inwestycyjne, czy leżeć sobie na lokacie. Nie muszą być dostępne od razu, bo zanim będzie trzeba po nie sięgnąć, będziemy mieć jeszcze 3 miesiące zapasu gotówki.

Ważne, by pieniądze były w różnych miejscach. Nie wszystko w jednym banku, na jednym koncie. Ważne, by dostęp do tych pieniędzy mieli zarówno mąż i żona (upoważnienie!), a jeśli nie, gdzieś trzeba pozostawić dane dostępowe do konta (login, hasło). Jeśli będziesz leżeć w śpiączce w szpitalu a żona nie będzie miała dostępu do pieniędzy odłożonych nawet na rok bezproblemowego życia, to i tak nic Wam one nie pomogą…

Nie chcę się tu wymądrzać w co można te pieniądze włożyć i gdzie warto je trzymać, skorzystajcie z rad mądrzejszych ode mnie.

Sprzęt i zapasy

Moim zdaniem, każdy dom powinien mieć zapas żywności i wody pitnej na 90 dni. Może to być trudne do zrealizowania (łatwiej trzymać zwitek banknotów w słoiku z torebkami herbaty, niż setkę puszek pod łóżkiem).

Taki zapas żywności, paliwa, wody, pozwala znacząco zredukować koszty przeżycia w razie czego. Można rozważyć np. odjęcie od zapasu gotówki na 3 m-ce połowę wartości zapasu żywności / wody / paliwa.

Jeśli budujesz dom, warto wyposażyć go w awaryjny piec do ogrzewania (np. kominek) i trzymać na podwórku zapas drewna na kilka tygodni ogrzewania. Lepiej na 3 miesiące, ale to się już mogą zrobić duże ilości drewna.

Samowystarczalność

Pod każdym względem, samowystarczalność jest zawsze lepsza od polegania na kimś / na czymś. Lepiej mieć własny ogródek i móc się z niego wyżywić (trudne, ale wykonalne), niż kupować warzywa i mięso nieznanego pochodzenia w osiedlowym sklepie. Lepiej mieć własny agregat prądotwórczy i zapas paliwa, niż brać prąd z sieci. Lepiej mieć własny samochód, niż polegać na komunikacji miejskiej. Jeśli chcemy mieć pewność, że coś będzie zrobione dobrze, musimy zrobić to sami.

Samowystarczalność, która obniży nam koszty utrzymania domu (np. wiatrak do produkcji prądu, kolektor słoneczny), też może ułatwić przeżycie trudnych chwil. Jeśli nie będziesz mieć na zapłatę rachunku za prąd, możesz po prostu przestać go płacić, a i tak trochę prądu i ciepłej wody będziesz mieć do dyspozycji.

Zabezpieczenie na koniec świata jaki znamy

Crowne-Gold-Silver-Bullion

Zabezpieczenie finansowe na koniec świata, jaki znamy, czyli totalny rozkład gospodarki, względnego pokoju na świecie i ładu społecznego, może chyba przybrać tylko jedną z trzech postaci:

  • metale szlachetne w rodzaju złota, srebra,
  • nieruchomości (garaż na wynajem, mieszkanie, a zwłaszcza grunt),
  • środki produkcji (maszyny, urządzenia, narzędzia).

Osobiście uważam, że najważniejsza jest nieruchomość, najlepiej jednocześnie cel naszej ewakuacji. Takie miejsce, w którym będziemy mogli docelowo prowadzić skromne życie, mając zaspokojone większość naszych potrzeb.

Na ewentualność zwykłych, codziennych katastrof, mieszkanie na wynajem spłacające ratę naszego kredytu hipotecznego będzie od niegenerującej zysku działki znacznie lepsze…

Złoto ma oczywiście tę zaletę, że łatwiej jest je przenieść czy ukryć a nie kosztuje nawet bardzo dużo. Sens kupowania złota zaczyna się wprawdzie dopiero od zakupu mniej więcej jednej uncji (ok. 30 g), która kosztuje ponad 3 000 PLN (inaczej koszty transakcji i bicia monety czy sztabki nas zabiją), ale można kupić i 1/10 uncji.

Srebro jest tańsze, ale jest obłożone VATem, co znacząco podraża koszt inwestycji w ten rodzaj zabezpieczenia na gorsze czasy.

Środki produkcji? Młotek i zapas gwoździ warto zawsze w domu trzymać. Na obrabiarkę w rodzaju wiertarki stołowej czy frezarki albo tokarki do drewna większość z nas znalazłaby miejsce w garażu czy piwnicy. Ale czy jest sens kupować coś takiego i nie korzystać z tego na co dzień? Nie sądzę…

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

14 komentarzy

  1. surevivalist pisze:

    Na pewno warto mieć podstawowe narzędzia i ziemię, ale co do nieruchomości, które można zburzyć – dla mnie to żadna inwestycja.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Zależy, jakiego wariantu oczekujesz. Jasne, że na totalną wojnę nie ma co inwestować pieniędzy w mieszkanie w kamienicy. Ale zawsze lepsze mieszkanie, niż konto w banku…

    • panika2008 pisze:

      surevivalist, a znasz jakieś nieruchomości, których nie można zburzyć? Byłeś kiedyś w Wilczym Szańcu w Gierłoży? 😀

      • surevivalist pisze:

        KC się kłania. Zbóż mi „części powierzchni ziemskiej stanowiące odrębny przedmiot własności”. Podtrzymuję, że lepsza ziemia niż dodatkowa klitka w bloku, czy drugi dom.

        • panika2008 pisze:

          Ale PO CO mi ziemia, pusta działka??? Żeby namiot rozbić? Namiot mogę rozbić na działce sąsiada za flaszkę albo ładny uśmiech, ewentualnie u rodziny na wsi co ma paręnaście hektarów, ewentualnie w milionie niestrzeżonych i niewykorzystywanych do niczego miejsc na Ziemi. Żeby żywność uprawiać? I siedzieć cały rok, pilnować i narazić się na ryzyko finansowe i osobiste, żeby de facto biedować i żyć na skraju przetrwania? Na spekulację? Ale jak SHTF to ceny nieruchomości spadają pierwsze, szczególnie takich leżących odłogiem.

          Także PO CO mi pusta działka???

        • sawek pisze:

          Zboz? Znaczy zboze ci zasiac? LOL

  2. panika2008 pisze:

    „(…) a zwłaszcza grunt” ??? Po cholerę mi grunt na „koniec świata, jaki znamy”? Żebym miał gdzie sobie wykopać grób? 😉

    Nieruchomości na wynajem, jak wskazuje historia wieeeelu kryzysów (weimarski, jugosławia, argentyna) są dość kiepskim zabezpieczeniem majątku, bo w terminach realnych znacznie tracą na wartości przy zawierusze, a utrzymanie stabilnych dochodów z czynszu w sytuacji ogólnego kryzysu i bezrobocia/spadku płac jest delikatnie mówiąc trudne… Natomiast oczywiście lepszym zabezpieczeniem „na zawieruchę” są nieruchomości od obligacji rządowych 🙂

    • Survivalista (admin) pisze:

      No niestety, trzeba się liczyć z tym, że nie zawsze ten dochód z wynajmu się pojawi.

      Osobiście uważam, że najlepiej mieć kawałek ziemi gdzieś na wsi, zbudować tam sobie ziemiankę, ukryć trochę zapasów i sprzętu a w razie czego (końca świata, jaki znamy) po prostu tam uciec.

      Dobrze jest tam spędzać wakacje i niektóre weekendy, zrobić sobie ogródek, może jakiś mały domek rekreacyjny…

      • artur xxxxxx pisze:

        Jak coś zostawisz nie pilnowane na pewno, prędzej, czy później Ci to okradną, ukradną, spalą etc. Znam mnóstwo takich przykładów, nie trzeba nawet czekać na kryzys.

      • panika2008 pisze:

        O! Ogródek w mieście, może i to jest myśl. Rzeczywiście, ma wartość rekreacyjną. Natomiast nie napalałbym się na przechowywanie w takim miejscu „skarbów”, jeśli się bezpośrednio obok nie mieszka albo nie ogrodzi betonowym murem z drutem kolczastym i ochroną…

  3. Marcin pisze:

    W całym tym planie pominąłeś jeszcze jeden ważny askept. Mianowicie musisz mieć jeszcze środki/metody, które pozwolą ci obronić twoje dobra zapewniające przeżycie. W sytuacji krytycznej na pewno znajdzie się mnóstwo ludzi gorzej zabezpieczonych, ale posiadających wystarczającą siłę, żeby pozbawić cię wszystkich twoich zapasów.

    Niestety jedynym sensownym rozwiązaniem jakie znalazłem na ten problem jest szybkie przeniesienie się w jakieś bardzo niedostępne miejsce i wyposażenie w odpowiednią ilość broni.

  4. Bosman pisze:

    W kontekście całego tekstu interesująca jest informacja, że rząd ma pomysł na stopniowe odchodzenie od korzystania z gotówki.

    http://tnij.org/konieczgotowka

    Póki co pomysły dotyczą sfery publicznej, ale niewykluczone, że w przyszłości powstanie pomysł całkowitego wycofania gotówki i przejścia na płatności elektronicze.
    Projekt jest na razie pomysłem, ale myślę, że dobrze pokazuje, w którą stronę zmierzamy. Jasne jest, że w przypadku większej awarii systemów, nie mówiąc już o katastrofie, wylądujemy z ręką w nocniku … pardon, z portfelem pełnym bezużytecznych kart.

  1. 05.11.2010

    […] ostatnio o finansowym zabezpieczeniu przed kataklizmem. W jednym z komentarzy czytelnik Artur zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo kradzieży […]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.