„Nigdy nie wiadomo, co się w życiu przyda…”

To stwierdzenie w tytule słyszałem wielokrotnie. Począwszy od rodziców, którzy przekonywali mnie w ten sposób do uczenia się głupot w szkole, a skończywszy do wypowiedzi ludzi, którzy nie potrafią pozbywać się niepotrzebnych im rzeczy.

Ale to sformułowanie jest istotne również w kontekście nowoczesnego survivalu, nie tylko w kontekście wykształcenia.

Czy faktycznie „nigdy nie wiadomo, co się w życiu przyda”?

Jeśli chodzi o wiedzę, to z całą pewnością nie uważam w ten sposób. Uważam, że patrząc tylko pod kątem przygotowań na gorsze czasy nie warto uczyć się, dajmy na to historii. Co innego, jeśli liczymy, że kiedyś życie uratuje nam odpowiedź na trzy pytania zadane przez strażnika Mostu Śmierci.

Z całą pewnością przydatne w trudniejszych czasach będą wiadomości dotyczące przyrody, praw fizyki, a także budownictwa, rolnictwa, sztuk walki, negocjacji, prawa, itd.

Jeśli chodzi o umiejętności, im ich więcej, tym lepiej. Nie przydadzą się w trudniejszych czasach umiejętności bardzo specyficzne, jak np. przygotowywanie potraw z ryby fugu, czy naprawa telewizorów plazmowych. Ale za to konserwowanie żywności, naprawa pralek, silników spalinowych (czy samochodów ogólniej), ale także umiejętności budowlane w rodzaju murowania ścian czy obróbki drewna, na pewno będą przydatne.

Jeśli chodzi o sprzęt, mam mieszane uczucia. Tak, z całą pewnością w gorszych czasach mogą się przydać trzy agregaty prądotwórcze, przenośny klimatyzator, bela bawełny, kijki do nordic walkingu czy kolekcja noży o stałym ostrzu. Ale czy aby na pewno powinniśmy trzymać takie przydasie (określenie podrzucone przez znajomego, który tak mówi o rzeczach, które się trzyma zamiast wyrzucić — „po co ci to? przyda się”).

Istotnie, nigdy nie wiadomo, co się w życiu przyda, ale przygotowania (zwłaszcza te wiążące się z kosztami lub poświęceniem dużej ilości czasu) trzeba zacząć od rzeczy, które są najistotniejsze. Najistotniejsze, tzn. ich zastosowanie jest najbardziej uniwersalne, sprawdzą się w większości wariantów katastrof. Czyli najpierw robimy jakiś zapas żywności i wody a dopiero później kupujemy agregat prądotwórczy. Najpierw kupujemy latarkę i komplet baterii a dopiero potem krótkofalówkę czy radio CB do samochodu. Nie bez przyczyny plan 24 tygodni przygotowań jest napisany tak, a nie inaczej…

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

19 komentarzy

  1. myślę, że jedna z najprzydatniejszych umiejętności to zdolność pozbycia się rzeczy niepotrzebnych

    uzasadnień jest wiele

    ale wyobraźcie sobie choćby pożar i ewakuację w zagraconym do granic możliwości mieszkaniu w bloku

  2. piotr34 pisze:

    Nie zgodze sie tylko z JEDNA rzecza.Otoz piszesz ze nie warto uczyc sie historii(w domysle pewnie takze innych nauk humanistycznych jak socjologia,ekonomia itp).NIE ZGODZE SIE.Wynika to z tego iz poza ektremalnym scenariuszem typu MAD MAX wiekszosc pozostalych mniejszych i wiekszych katastrof mozna z grubsza przewidziec.Sam jakies 5-6 lat temu czytalem paru gosci ktorzy twierdzili ze obecny system finansowy to banka kredytowa bez pokrycia i wkrotce sie zawali-nawet nie za bardzo im wierzylem ale jak sie przewidywane przez nich objawy zaczely ukazywac to wiedzialem ze to nie zadne chwilowe zawirowania tylko POWAZNY kryzys-udalo mi sie wiec uratowac zdecydowana wiekszosc moich oszczednosci i inwestycji-a wszytko dzieki „bezuzytecznej” wiedzy humanistycznej.Jak sie czyta o Peak Oil,mozliwym upadku demokracji i powrocie wladzy oligarchi finansowej czy mozliwosi powstania Euroarabii i innych mozliwych zapasciach to znajomosc chocby historii Rzymu i tego jak upadal to wiedza calkiem przydatna i pozwala co niektore wydarzenia przewidziec i sie na nie PRZYGOTOWAC.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Heheh, wiedziałem, że ktoś się tej historii doczepi. 😉

      Warto przeczytać takie książki jak „Upadek” Diamonda, ale nie uważam, by warto było znać całą historię cywilizowanego świata. Są lepsze rzeczy, które warto mieć w pamięci.

      • nie czytałem, własnie ciągnę to z torrenta w audio i pdf w oryginale,
        masz może wersję PL w pdf? wciąż jednak wole czytać PL niż ANG

      • piotr34 pisze:

        Arnold Toynbee „Studium historii” tez warto przeczytac oraz ksiazki Feliksa Konecznego-i zreszta wiele innych rzeczy takze.Generalnie jak slusznie zauwazono-uczyc sie historii na studiach to raczej strata czasu(tym bardziej ze poziom tej nauki ogranicza sie czesto do nazwisk i dat)ale uczyc sie jej samemu aby ZROZUMIEC zachodzace PROCESY i TRENDY-jak najbardziej.

    • studiować historie jako „studia”? na mgr? o ile nie masz z góry załatwionej fuchy historyka, a to jest ograniczona liczba stanowisk rozdysponowana po znajomości to bzdura

      uczyć się historii – jak najbardziej, choćby po nocach z netu, wikipedii, portali historycznych, książek – historia to cenna wiedza!

      • MaQ pisze:

        Mądrości z przysłów: „Naród nie znający własnej Historii jest skazany na przeżywanie jej od nowa” jednym słowem „Historia kołem się toczy” 🙂 Znając historię mamy punkt odniesienia do własnej rzeczywistości. Poza tym zgodnie z założeniami WSHTF nasz świat się skończy – czyli cywilizacja zrobi krok w bok (lub nawet do tyłu). W takiej sytuacji wszystkie „historyczne” umiejętności czy wiedza znowu zaczną być przydatne. Survivalisto – sam korzystasz i proponujesz takie Historyczne rozwiązania.. ziemianka do przechowywania żywności, suszenie, własna produkcja jedzenia.. Ja np. ostatnio uczyłem się klepać kosę i jej używać 🙂 poza tym w mojej chatce (taki domek docelowo autonomiczny „cel ewakuacji”) chcę postawić piec (więc uczę się 'reading FAQs’ zdunować). To co się wokół nas może dziać też można wywnioskować czytając historię. Ostatnio polecałem poczytać o samoobronie Polskiej na Ukrainie w czasach pogromów. Daje to niejakie pojęcie o wzorcach godnych naśladowania.
        Pozdrawiam

  3. anno pisze:

    Mam pytanie co myślicie o zakupie maczety?

    • przydatne narzedzie do wycinania zarosli

      a jaki samoobrona zly pomysl, tak jak i nóż, chyba ze bedziesz dosc wytrenowany – wg mnie najlepiej zaczac naukę od walki pałką / teleskopem /yawarą itp.

    • artur xxxxxx pisze:

      Jak chcesz sobie kupić maczetę, to koniecznie dobrą. Chinki nie wytrzymują starcia z kwasami drzewnymi. Zresztą na nasze warunki lepsza do lasu chyba siekierka.

      • Anno pisze:

        Bardziej myslalem na obrobka galezi i prostymi pracami w ogrodzie typu podcinanie krzewow przy ziemi, nie zawsze sekator jest wystarczajaco mocny do sciecia grubszej galezi za to z siekiera ciezko takie prace robic.

        • artur xxxxxx pisze:

          Maczeta nie za bardzo nadaje się do cięcia zdrewniałych łodyg, gałęzi. No da się, ale nieźle się namachasz zanim coś przetniesz grubszego.
          Budowałem kiedyś szałas za pomocą maczety i łatwe, ani przyjemne to nie było.
          Może lepszy byłby sekator z przekładniami. Taka Gardena kosztuje tyle co dobra maczeta.

        • MaQ pisze:

          Zastanów się i zobacz rozwiązanie pośrednie między siekiera maczetą i nożem czyli kukri.. http://www.knives.pl/forum/index.php?topic=95121.40

    • panika2008 pisze:

      E tam nie bądź lama, kup sobie od razu RPG. Bardziej wyraźny symbol faliczny.

  4. artur xxxxxx pisze:

    Tak a propos normalcy bias, zobaczcie co się dzieje teraz w Tunisie.
    Byłem tam kilka lat temu. Kolorowe, tętniące życiem, pełne turystów miasto. Na tle Kairu czy Tangieru bogate. Mnóstwo policji, wojska, ogólny spokój. I wybuchło.
    Ciekawe czy ludzie z intelektem redaktorów Angory potrafią wyciągać wnioski, czy też są święcie przekonani, że u nas to się nigdy nie wydarzy?

  5. p pisze:

    dzięki za artykul

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.