Schron vs maruderzy i broń jądrowa

Dziś odpowiedź na komentarz pozostawiony przez Grimma pod wpisem o celu ewakuacji. Najpierw zacytuję:

Większość założeń umieszczonych w tych dwóch artykułach jest jak najbardziej trafnych… ale… no właśnie – czemu ziemianka ?? Idea ziemianki zrodziła się w okopach pierwszej wojny światowej jako schronienie dodatkowo chroniące przed ostrzałem artyleryjskim. Nie jest to ani wygodne, ani ciepłe, na łeb się leje i nigdy nie wiesz kiedy się zawali. Przed dzisiejszym ostrzałem artyleryjskim lub nalotem nie chroni wogóle. Przed promieniowaniem radioaktywnym nie chroni wogóle. A opad radioaktywny przemięknie przez glebę prędzej czy później.

Proponowałbym raczej przeanalizować prawdopodobne zagrożenia. Mamy do dyspozycji:
– udeżenie komety- albo się przeżyje, albo nie, bezpośrednio uchronić się nie da.
– zaraza – tu przede wszystkim trzeba chronić się przed ludźmi, wystarczy lepszy dom, antywłamaniowymi oknami
– atak nuklearny – zakładając, że potencjał nuklearny światowych mocarstw został ograniczony, więc szansa, że choć jedna bomba zarobi się warszawie i ogólnie Polsce w której nic nie ma. Krajowi, który nie stanowi, żadnego zagrożenia, gdyż właściwie nie ma już własnej armii – jest mało prawdopodobna. No ale prawdopodobna. No ale tak… na wybudowanie bunkra zdolnego przetrwać w strefie 0 nie stać pewnie nawet naszego kraju. Żeby przetrać pośrednie promieniowanie i fale uderzeniowe wystarczy dobry rów, kanał ściekowy, parking podziemny, piwnica. Nie sztuka się schronić, sztuka wiedzieć, że trzeba się schronić. Bo jak widzimy błysk to jest już raczej za późno. No ale dobrze. Przeżyliśmy… więc mamy do wyboru abo siedzieć w naszym schronie długie lata (Fallout się kłania), albo co najbardziej racjonalne… spierdzielać z terenu zagrożonego bezpośrednim opadem.

– atak zombie – mój ulubiony temat do drwin. Jeśli odwiedzimy amerykańskie strony gdzie rzesze ludzi prezentują innym swoje zestawy przetrwania na wypadek ataku zombie. Masy broni i amunicji oraz batony, płatki i hamburgery jako podstawowe racje żywnościowe :P Jeśli chodzi o takie klasyczne zombie, powłóczące nogami 1km/h, to prawdopodobieństwo rozpowszechnienia się czegoś takiego (pomijając sam fantastyczny fenomen samego istnienia) w polskich realiach – gdzie każdy dom, to twierdza z ogrodzeniami i coraz bardziej popularnymi drzwiami przeciwwłamaniowymi, które właściciele zatrzaskują na cztery spusty zaraz po wejściu. Nawet okna na ogól robimy na wysokości, która nawet dla żywego człowieka jest wyzwaniem. Także… te chordy po prostu nie miałyby jak powstać.

Jak dla mnie najsensowniejsze są trzy scenariusze:
wojna – kryzys ekonomiczny/anarchia – katastrofa ekologiczna

Tak jak można przeczytać w większości waszych artykułów… już pozbawienie nas bieżącej wody na dłużej niż tydzień zakrawa na tragedię. Jeśli więc pozbawić na na raz wody, jedzenia, gazu i prądu… do tego w czasie zimy… to już zaczyna się nasza mała apokalipsa, z której wyjdą tylko niektórzy.

Według mnie nasz schron powinien nas chronić właśnie przed takimi zagrożeniami + maruderzy. Poprzez maruderów rozumiem szeroki wachlaż ludzi, który:
– wcześniej nie szanowali prawa, a gdy zabraknie jego jakiegokolwiek egzekwowania to będą mieli prawdziwą gwiazdkę
– ludzi który przez cały czas ukrywali przed światem swoją mroczną stronę, a wtedy bedą mogli spełnić swoje najbardziej popaprane fantazje
– ludzi, którzy się nie przygotowali, a chcieli by przeżyć. Kiedy będą mieli do wyboru nasza albo ich rodzina myślę, że nie bedą długo debatowali nad tym problemem moralnym.

Mnie idea ziemianki bardzo się podoba, bo pozwala ona na rozwiązanie w jednym miejscu kilku problemów:

  • magazynowania większych ilości nieprzetworzonej żywności (głównie warzyw) w sposób dający szansę na długie przechowywanie,
  • zapewnienia dobrej ochrony przed promieniowaniem i przed wybuchem atomowym,
  • zabezpieczenia przed nietypowymi zdarzeniami pogodowymi, jak np. burze czy wichury,
  • ukrycia powyższych przygotowań w obiekcie, który nie będzie budzić zainteresowania sąsiadów,

a to wszystko przy dość niewielkim koszcie inwestycji, którą w naszych warunkach prawnych dość łatwo można legalnie zorganizować.

Jasne, że lepszy byłby pełnowymiarowy schron, zakopany kilkanaście metrów pod ziemią, z własnym źródłem wody, agregatem prądotwórczym i zapasem paliwa, a także filtrami powietrza, zapasem żywności, itd. Tylko mało kogo stać na coś takiego, nawet w bogatych krajach zachodu. U nas problemem jest kupienie domu albo mieszkania, a co dopiero budowa takiego schronu…

Ziemiankę można zbudować bardzo małym kosztem, własnymi rękami, i urządzić ją tak, by pełniła naraz kilka funkcji. Niektórym z nas bardziej przyda się urządzenie schronu w piwnicy, ja zdecydowałem się na ziemiankę z takiego powodu, że nie chcę mieć pod domem piwnicy.

Ziemianka kontra promieniowanie i broń jądrowa

Ziemianka doskonale chroni przed promieniowaniem, jeśli jest dobrze zbudowana. 30 cm ziemi pochłania 90% promieniowania jonizującego, więc przykrycie ziemianki metrową warstwą ziemi zapewnia pochłanianie ponad 99,9% promieniowania, co jest wielkością w mojej ocenie absolutnie wystarczającą. A jeśli nie, to można sobie dołożyć kolejne 60 cm ziemi, co powoduje pochłanianie 99,999% promieniowania.

Opad radioaktywny ma postać stałych cząstek materiałów emitujących promieniowanie. On nie przeniknie przez glebę sam z siebie, potrzebuje do tego opadu deszczu. I też wcale nie jest powiedziane, że wszystkie cząstki wnikną głęboko w glebę. Ale przed wodą opadową ziemiankę można bardzo łatwo zabezpieczyć — wystarczy tylko położyć dwie warstwy naprawdę grubej folii pod powierzchnią ziemi przykrywającej ziemiankę.

Ziemianka, o ile jest rozsądnie zbudowana, przetrwa też wybuch atomowy w niedużej odległości. W Hiroshimie ludzie przeżywali wybuch chroniąc się w prostych schronach przeciwlotniczych. Zresztą po to się wyprowadzamy na wieś, by nie ryzykować wybuchu broni jądrowej prosto nad naszymi głowami, prawda?

Zresztą broń jądrowa jako taka to jedno, druga kwestia to elektrownie atomowe. Ja nie mam wątpliwości, że one są bezpieczne na co dzień, ale w mocno nietypowych warunkach (jak w przypadku Fukushimy) mogą być źródłem promieniowania i opadu radioaktywnego.

A jeśli chodzi o opad radioaktywny, który uziemi nas na lata w schronie? To bzdury. Już po 14 dniach promieniowanie robi się tysiąckrotnie słabsze, niż w ciągu pierwszej godziny po wybuchu. Oczywiście im dłużej będziemy w stanie przetrwać w schronie, tym lepiej, ale nie przypuszczam, by trzeba się było przygotowywać na okres dłuższy, niż 3 miesiące.

Ziemianki kontra zombie

Atak zombie jako taki raczej nam nie zagrozi, ale mimo to przygotowywać się na niego warto. Czemu? Moim zdaniem atak zombie ma wiele wspólnego np. z rozprzestrzenianiem się niebezpiecznych epidemii. Ale też z hordami głodnych, bo nieprzygotowanych maruderów. Zabezpieczenie domu jest jak najbardziej słuszne, ale może być niewystarczające. Zdeterminowani bandyci nie zawahają się przed np. spaleniem budynku, choć byłoby to wyrazem głupoty, bo razem z budynkiem mogą spłoną wszystkie trzymane tam zapasy.

W razie jakiejś epidemii raczej bym się nie zaszywał w schronie-ziemiance, ale w sumie to czemu nie?

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

17 komentarzy

  1. teoria życia pisze:

    co do izolacji ziemianki to nie ma co się bawić w folię, lepiej jest przysypać warstwą iłu czy osadu o podobnej frakcji ewentualnie może być glina, która to ma w składzie dużo drobnej frakcji. przy czym nie musi być to gruba warstwa. można robić tak, że najpierw przysypujemy ziemiankę iłem 20cm a resztę zwykłym piachem.

  2. Czarny pisze:

    A ja i tak najbardziej boję się scenariusza, że dzielni chińscy żołnierze razem z radzieckimi w ramach nowej rewolucji będą nas wyzwalać zaraz po wyzwoleniu Rosji.
    Amerykanie nie pomogą, nago nie pójdą a nawet majtki mają produkowane w Chinach

    • Czcigodny Szkieletor pisze:

      Za dużo taniej literatury 😀 Chińczycy zdobędą świat bez jakiejkolwiek przemocy. Wystarczy, że są nastawieni na bardzo ciężką pracę – wszyscy bez wyjątku. Mieszkałem w Chinach jakiś czas i z każdym tygodniem umierały kolejne stereotypy. To naród gotów do wyrzeczeń i poświęceń, nastawiony na przetrwanie bardziej niż jakikolwiek mi znany. Ale nie będą musieli osiągać niczego przemocą. Wystarczy filozofia kropli, która drąży skałę.

  3. Grimm pisze:

    Sprecyzujmy. Jako ziemiankę uważam wydrążone w ziemi pomieszczenie, najczęściej w formie lekko wystającej ponad ziemie (choć niekoniecznie). Jako osobny „budynek”. W nie tak dawno temu używany na szeroką skalę jako „lodówka”.

    Coś takiego uważam za mało… trafne posunięcie. Oczywiści, jeśli ktoś nie ma warunków, ani funduszy to wszystko jest lepsze niż nic.

    Jeśli jednak chodzi Ci o piwnicę np. To już sprawa ma się całkowicie inaczej.

    Co do maruderów, to było by fajnie jakbyś założył temat o broni, cobyśmy mogli się powymieniać patentami na aktywne sposoby zapewnienia sobie bezpieczeństwa.

    • Survivalista (admin) pisze:

      No właśnie ja to samo mam na myśli, pisząc o ziemiance: wkopaną w ziemię piwniczkę bez podłogi, ale ze ścianami (z betonu lub cegieł) i stropiem, stojącą w jakimś oddaleniu od budynku mieszkalnego.

  4. ManiakalnyDesperat pisze:

    Atak zombie ma sens. O ile samo zombie to faktycznie wymysł filmowy o tyle scenariusz zakażenia lub ogromnych rzeszy ludzi pod wplywem narkotyków lub halucynogenów rozsypywanych w ramach walki z kryzysem już nie jest taki nieprawdopodobny.
    Mamy przeludnienie jak twierdza ekofaszysci, wiec może by tak azotoksem na tych ludzi to sami sie wybiją. Albo jakimis zmyślnymi ferromonami. Wywołanie agresji i sami sie zabija.
    Nawet w Biblii masz przyklad , ze w jednej rodzinie ludzie będa się wydawac pod sąd lub w inny sposob sobie szkodzić.

  5. Najtajniejszy Współpracownik pisze:

    Po pierwsze Wesołych Świąt. Po drugie: nie wiem czy już o tym pisaliście, ale jest pytanie o…sejfy.

    Czy w ogóle ma to sens?

    Jeśli tak to w jaki zainwestować: elektronika, pełna mechanika? Mieszany? Do jakiej kwoty? Na co warto zwrócić uwagę?
    Jakie konkretne modele byście polecili?

    • Maruda pisze:

      A po co ci sejf? Co tam będziesz trzymać? Złoto lepiej zakopać i odkopać gdy przyjdą lepsze czasy. Powiem ci, że bezpieczniej jest coś owinąć reklamówką niż wsadzić do sejfu, bo ten drugi pobudza wyobraźnię. Każdy kto go znajdzie będzie chciał go otworzyć myśląc że jest tam coś cennego.

    • Wrobel.Cwirek pisze:

      Ja bym powiedział… 2 sejfy:
      1) niezbyt schowany, do trzymania mało cennych, ale „wyglądających” na cenne rzeczy, części broni, ale tej gorszej.
      2) bardzo dobrze schowany i zabezpieczony, nawet rodzina dalsza o nim nie wie, tylko partner, nawet dzieci nie, żeby nie wygadały – do przechowywania cennych rzeczy, ważnych dokumentów, lepszej broni

      1 – jako podpucha, ew. jak Ci do głowy pistolet przyłożą, to go otwierasz, a napastnicy już dalej nie szukają, a ty nie płaczesz z posodu utraty
      2 – do trzymania naprawdę cennych, ważnych rzeczy, których wolałbyś nie utracić, nawet jak ci grożą bronią – po to masz 1 sejf, żeby „zadowolić” napastników.

      (o tej broni to jak w Polsce w końcu będzie normalne prawo w tym zakresie)

    • edeq pisze:

      Sens mają tylko sejfy ścienne, żadne meblowe, na kotwach etc. Minimum klasa S2, bolce 25mm, drzwi min.8mm przy zwykłej stali walcowanej. Zamek tylko tradycyjny mechaniczny, szyfrowe mechaniczne i elektroniczne są szybciej łamane przez specjalistów. Nie kupuj chińczyka(!), ani polskiego np. Konsmetal, tylko porządnej firmy z USA lub Europy. Jak Cię na to stać, zainwestuj w sejf ognioodporny.

      Trzeba pamiętać aby sejf był porządnie zabudowany. Zaprawa betonowa do montażu elementów ze stali np. Ceresit CX-5 + zbrojenia. Jak ścianka jest stawiana specjalnie w tym celu, to murować z klinkieru albo elementów betonowych, należy pamiętać o zbrojeniach. Miejsce powinno być tak wybrane aby złodziej nie mógł swodnie „pracować” z młotem 10kg, ani łatwo użyć podnośnika. Należy pamiętać, że kupując sejf, kupuje się czas. W sejfach klasy S2 powinno to być min. 10min. w przypadku próby fizycznego sforsowania lub 5min. w przypadku pracy nad zamkiem przez specjalistę, więc ma to sens tylko jeżeli mamy alarm z powiadomieniem do firmy ochroniarskiej.

      Odnośnie kwot definiują to przepisy S1- 12 średnich krajowych, S2 24 średnie. Lepsze klasy, więcej kasy teoretycznie można umieścić.

      Jakie konkretnie produkty? Jak Cię stać to SentrySafe (sprzedawałem kiedyś), jak masz mało kasy to Juwel są tanie i podobno nie są złe, ale zamki są łamane przez specjalistów w 3min.

      • edeq pisze:

        „Zamek tylko tradycyjny mechaniczny, szyfrowe mechaniczne i elektroniczne są szybciej łamane przez specjalistów.”
        Trochę się rozpędziłem, a nie chcę wykjść na idiotę. Miałem na myśli tanie produkty. Jak chcesz kupić coś drogiego zamki szfrowane lub elektroniczne mogą być bardzo solidne.

    • Ciek pisze:

      To zależy co chcesz w nim trzymać i ile tego ma być. Jak oszczędności w gotówce i kruszcach to dobrym rozwiązaniem jest 1 tani sejfik z budowlanego schowany gdzieś dyskretnie żeby byle oprych go nie znalazł, wyładowany drobną gotówką na bieżące potrzeby oraz kilkoma garściami tombaku. Monety z tombaku kosztują grosze, 2-10 zł / sztuka, a dla niewprawnego oka rabusia będą nie do odróżnienia od złota bo nie sądzę, żeby ktoś lazł na włam z wagą jubilerską i linijką Fischa. Monety takie da się kupić w sieci ale ostatnio jest też moda bicia tego przez lokalne samorządy / instytucje w celach pamiątkowych i promocyjnych więc warto się rozglądać po okolicy. Przy obecnych cenach złota 10 takich monet udaje kilkadziesiąt tysięcy złotych więc w zupełności wystarczy. Warto też żeby były osadzone w plastykowej osłonce – kapslu, co dodaje im, moim zdaniem, autentyczności. Kiedyś nawet widziałem kapsle z wytłoczonymi napisami „Gold, Au, 1oz” czy jakoś tak więc jeśli w coś takiego by je załadować, a obok podłożyć tabelkę z aktualnym notowaniem Au to każdy rabuś by się z miejsca przeniósł do raju po takim odkryciu 😉 W razie czego sejf taki będzie też robić za zmyłkę; jeśli ktoś cię napadnie i będzie grozić to bez większego żalu ale jednak ze łzami w oczach taką kasę się otworzy i odda mu „dorobek życia” by się odczepił i spływał.

      Na rzeczywisty schowek drobnych kosztowności polecam natomiast sejf rurowy bądź też wykonaną samodzielnie skrytkę z rury. Tutaj podstawą ochrony nie jest certyfikat bezpieczeństwa (chociaż dostępne na rynku sejfy rurowe jak najbardziej go mają) ale na tyle sprytne umieszczenie go, żeby nikomu nie przyszło do głowy, że tam może być coś cennego. Osobiście nie jestem zwolennikiem zakopywania czegokolwiek cennego w ogrodzie. Nie mógłbym później spać zastanawiając się, czy ktoś właśnie nie wybiera się do mnie na wycieczkę ze szpadlem w ręku 🙂

      • edeq pisze:

        Dobry sposób na ukrycie sejfu rurowego (który jest odmianą sejfu ściennego, to przykrycie go denkiem lub nawet puszką z denkiem od instalacji elektrycznej. Jakiemu złodziejowi chciałoby się zdejmować kilkadziesiąt puszek po włamie, aby coś znaleźć?
        Przy zakupie warto tylko zwrócić uwagę aby sejfu nie dało się rozsunąć po rozwierceniu zamka.

    • night_rat pisze:

      sejf to nazwa potoczna.
      skrytka na dokumenty i kosztowności starczy, druga rzecz ro zabezpieczenie broni- stalowa szafka itp.
      samo w sobie nic nie daje, nawet naraża (sejf), chyba że prowadzimy działalność gospodarczą, często korzystamy, są strasznie ważne dokumenty które nie mogą i spłonąć nawet przez termit itp.

  6. Ceny Złota pisze:

    Moim zdaniem należy dodać jeszcze jedną kategorię zagrożeń – krótka niedostępność sklepów. Co zrobimy gdy skończy nam się szampon, papier toaletowy czy pasta do zębów wieczorem a następnego dnia sklepy nie pracują?

    Przygotowanie bardzo podobne do innych scenariuszy – gromadzimy zapas najbardziej potrzebnych produktów i trzymamy go np. w hermetycznym pojemniku w szafie w domu. W razie ucieczki można taki pojemnik wrzucić do auta i mieć zapewnione środki higieny, ważne leki i kosmetyki.

    Prawdopodobieństwo scenariusza – moim zdaniem niemal 100%. Mamy trochę dni wolnych od pracy w roku, parę świąt. Może się też zdarzyć, że po prostu nie mamy czasu na wyjście do sklepu bo trzeba załatwić coś pilnego.

    Nie tylko koniec świata jest utrudnieniem. Sytuacji, gdy czegoś zabraknie może być cała masa i to często bardzo prozaicznych.

    • Czarny pisze:

      >”Co zrobimy gdy skończy nam się szampon, papier toaletowy czy pasta do zębów wieczorem a następnego dnia sklepy nie pracują?”

      IMHO myjemy się mydłem, nie myjemy zębów a do podtarcia używamy kawałka papieru,
      albo płuczemy tylną cżęść ciała.

      Szalejesz….

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.