Scenariusz: kryzys walutowy

Copiątkowy cykl survivalowych scenariuszy zrobił nam się cyklem cosobotnim, ale może w przyszłym tygodniu uda nam się wrócić do publikacji wpisów na ten temat w piątki. 😉

W każdym razie w ramach cyklu chodzi o to, by zastanowić się, co byśmy zrobili w razie opisanej sytuacji. Jak byśmy sobie poradzili. A potem wpisać to w komentarzu. Choćby po to, by zainspirować innych.

Zanim przejdziemy do przypomnienia zasad, informacja dla tych z Was, którzy przegapili wpis na Facebooku. Otóż mamy do rozdania 2 książki Jany Wagner „Pandemia” i urządzamy w tym celu bardzo prosty konkurs. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

Zasady są następujące:

  • wymyślamy Wam scenariusz,
  • Wy opisujecie w komentarzu pod wpisem sposób postępowania, uwzględniający Waszą sytuację i poczynione przez Was przygotowania (ale nie te, które planowaliście zrobić w przyszłym tygodniu!),
  • dzielimy się dobrymi radami i nawzajem inspirujemy się do uszczelnienia naszych przygotowań.

Dzisiejszy scenariusz jest następujący.

Jest godzina 14. Siedzisz sobie spokojnie w pracy (domu) zajmując się swoimi sprawami, gdy nagle Twój współpracownik z pokoju (kolega przez internet) zwrócił Ci uwagę na to, że serwisy gospodarcze podają informację o nagłym spadku wartości złotówki.

Od rana waluta spadła o 10%, z czego zdecydowaną większość — w ciągu ostatniej godziny.

Dolar podrożał z 3,70 do 4,07 zł. Euro podrożało z 4,14 do 4,55. Frank — z 3,89 na 4,28.

Co robisz? Działasz, czy obserwujesz sytuację? I czy w ogóle ma to dla Ciebie jakiekolwiek znaczenie?

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

23 komentarze

  1. mkki pisze:

    Kilka usług elektronicznych z których korzystam za granicą zdrożało by wówczas o jakieś 8 zł – nie wpływa to na nic, tak naprawdę. Nie mam zapasów waluty, kupuję nie patrząc nawet na kurs.

  2. soli1 pisze:

    Klnę i martwię się, lecz nie robię nic w celu zakupu waluty, bardziej zastanawiam się i poszukuję informacji dot. przyczyn takiej sytuacji – bo tak drastyczne spadki nie biorą się z niczego. Może kolejna faza konfliktu? Lub taki wstęp?

  3. Jakub pisze:

    Jakieś ważne wydarzenie lub informacja dotycząca Polski musiała wpłynąć na podrożenie trzech walut na raz. Sprawdził bym czy dotyczy to problemów ogólnie pojętych finansów Państwa czy jakieś wydarzenia typu incydent na wschodniej granicy sprawił że złotówka spada. Nie jestem bankierem ale wiem że wzrost dolara,franka i euro na raz w stosunku do rodzimej waluty nie wróży nic dobrego. Jeśli działo by się coś niedobrego na wschodzie bez wachania oszczędności pakuje w dolary bo w euro to strach. Jednocześnie dla bezpieczeństwa likwiduje rachunki bankowe. Gotówka to gotówka. Jeśli to sektor finansowy miał by problemy to bym jeszcze się wstrzymał ale nie za długo. Jeśli troche się orientujecie to Polska wydaje obligacje, które ktoś kiedyś będzie chciał zrealizować. Sytuacja na wschodzie może temu sprzyjać. Tylko pytanie czy my mamy tę kase żeby ją oddać ?

    • Rafał M. pisze:

      Dolar może paść, jak Rosja, Chiny, Brazylia i parę innych państw zaczną się rozliczać z pominięciem dolara.

      Natomiast euro to w zasadzie to samo co dolar, stoją za tym te same rodziny bankierskie i te same grupy banków.

      Najbezpieczniejsze jest trzymanie rezerwy w złocie, ale nie w jakiś certyfikatach, tylko w prawdziwym złocie, takim w słoiku schowanym gdzieś, nikt nie wie gdzie.
      W miarę bezpieczna jest też własność ziemi.
      Od tysiącleci ludzie w tym trzymali oszczędności na czarną godzinę. Moja babcia w okresie międzywojennym prowadziła karczmę i trzymała złote dolary w słoikach zamurowanych w łazience, po jej śmierci wujek całą łazienkę skuł w poszukiwaniu, bo nikt nie wiedział gdzie konkretnie były.

      • Jakub pisze:

        W Rosji drugą walutą w obiegu jest dolar, nie oficjalną ale jest. Dużo wody w Wiśle upłynie za nim dolar nie będzie brany pod uwagę w światowych rozliczeniach.

  4. Rafał M. pisze:

    Ja nie używam pieniędzy, a szczególnie zagranicznych, więc to dla mnie bez większego znaczenia.

  5. LosowyNick pisze:

    Przecież coś takiego przeżyli niedawno frankowcy. Nagły skok kosztów.

    Po pierwsze. To co najważniejsze to zachować zimną krew. Jak coś wzrosło to spadnie, jak coś spadło to wzrośnie. Frank był po 5 zł a teraz osunął się do 3.90.

    Po drugie. Bez względu na kryzysy trzeba mieć poduszkę finansową. Najlepiej w walutach, których używamy. Trzeba mieć trochę złotówek, trochę franków jeśli spłacamy nimi kredyt. Wszystko po to, żeby nie wylądować nagle z ręką w nocniku. Zapas na 2-3 miesiące pozwoli nam racjonalnie zająć się sprawą.

    Po trzecie. Musimy nauczyć się zarządzać pieniędzmi. Spisywać wszystkie wydatki, przychody. Na początku jest to bolesne. Jeśli wiemy ile pieniędzy nam wypływa wiemy z czego zrezygnować w razie pogorszenia się finansów.

    Sam od 3 lat spisuję każdy paragon, planuję każdy większy wydatek. Dzięki temu wydostałem się z pętli zadłużenia.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Trudno jest zachować zimną krew, jak Ci rynki finansowe zrobią taką niespodziankę dwa dni przed terminem spłaty raty kredytu hipotecznego. 😉

      Aby było to możliwe, trzeba rzeczywiście mieć taki zapas walut na spłatę kredytu przez kilka miesięcy.

    • PABLO pisze:

      „To co najważniejsze to zachować zimną krew. Jak coś wzrosło to spadnie, jak coś spadło to wzrośnie.”

      Powiedz to ludziom na Ukrainie.

      • LosowyNick pisze:

        Mam na myśli w miarę stabilne, nie objęte wojną kraje. Gdy widzimy, że nasz kraj szykuje się do wojny trzeba inaczej działać – kupować złoto, srebrne kule, kałachy, jedzenie…

  6. kaloryfer pisze:

    Ten scenariusz to nie jest „co by było gdyby”. załamanie polskiej waluty to fakt. Złotówka straciła jakieś 20% od wakacji względem dolara i ponad 10% względem funta. Sytuacja wydaje się fatalna. Może właśnie jest ostatni dzwonek żeby ratować nasze zaskórniaki zanim doczekamy tego co działo się niedawno w Grecji, Rosji i na Ukrainie.

  7. p pisze:

    Szczerze? Cieszę się, bo taka sytuacja byłaby dla mnie BARDZO korzystna. To jest niemalże moje marzenie 🙂

    • Survivalista (admin) pisze:

      Byłbym złośliwy i zapytałbym, czy nie zapomniałeś ostatnio wziąć jakichś leków. Ale nie będę, bo i po co. 🙂

      Zapytam tylko — dlaczego jest to Twoje marzenie? Zupełnie serio mnie to interesuje, bo nie widzę żadnych, ale to żadnych długofalowych korzyści z takiego scenariusza.

      • p pisze:

        W złotówkach mam tylko tyle, ile na bieżące wydatki, reszta w bitcoin i złocie.
        A taki scenariusz doprowadziłby do tego, że po sprzedaży złota, mógłbym uregulować wszelkie zaległe płatności w jednej chwili.

        Przyznam też, że jest to również sprawa ideologiczna. Gdy tylko mogę staram się nie używać walut kontrolowanych przez państwo, zwłaszcza te w którym aktualnie się znajduję. Państwo polskie jest moim wrogiem #1 i wszystko co zbliża je do upadku jest dla mnie pozytywną informacją.

        • Jakub pisze:

          A tam ideologia, po prostu spekulacja. Chociaż nie, spekulacja ma w sobie element przewidywalności. Nie ważne w jakim Państwie byś nie był a jego waluta traci na wartości, a ty masz zapasy złota jesteś gość. Jeśli kupiłeś złoto za X a sprzedajesz za Y przy czym Y jest większe od X to jesteś do przodu. Tylko musisz to przewidzieć. Jeśli tak to spekulujesz a jeśli to ideologia to masz tylko nadzieje 🙂 Tak jak z gromadzeniem żarcia na wypadek wojny 🙂

        • Przemek pisze:

          Waluty państwowe są mało wiarygodne, ale bitcoin przy nich to już zupełny rekord jeśli chodzi o poziom ryzyka nagłej utraty wartości, w tym do zera.

  8. tomek21 pisze:

    Troche dziwne te scenariusze ostatnio ale ok zwłaszcza ,że ten akurat ostatnio wielu mogło testować i to w większej skali , mało też jest info konkretyzujących. Generalnie to co można robic to wydaje się zdobywać dalsze informacje intensywnie i wtedy ew. podejmować jakieś działania jednak najważniejsze to nie co po ale przed czyli jak się przygotować, dobrym przykładem sa tu krefyty walutowa np biore kredy we franku z rata 1tys zł zamiast w złotówce z rata 1,5 tys zł ale wiem, że może być lepiej jak i gorzej więc całkiem rozsądne wydaje się np. tą różnicę tj 500 zł przeznaczyć na zakup waluty, albo bedzie to poduszka powietrzna w razie W albo pomoze wcześniej spłacic kredyt, ew. jak nie bedzie akiej potrzby to zawsze będą to jakieś oszczędności na przyszłość , nawet przy założeniu braku zmiany kursu przez 30 lat i utraty wartości nabywczej przez 30 lat. ok 50% to i tak np w porównaniu do osób w zł mamy 90 000 tyś do wydania.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Chętnie opublikujemy na blogu Twoje scenariusze. Adres znajdziesz w stopce na blogu.

  9. gab pisze:

    Lepszym scenariuszem byłby gwałtowny wzrost stóp procentowych na złotówce. To, że złotówka straci do głównych walut 10-20% procent to przy tym mały pikuś, szczególnie, że zdecydowanie więcej Polaków ma zobowiązania w walucie lokalnej i nie mówię tu tylko o kredytach hipotecznych, ale wszelkich chwilówkach, kredytach konsumpcyjnych itd. (chodzi mi o te oparte na zmiennej stopie procentowej). Na Ukrainie ostatnio stopy procentowe zostały podwyższone do poziomu ~30%. Załóżmy, że mamy podobną sytuację w Polsce (zielone ludziki gadające ze wschodnim zaciągiem wywołują panikę w gospodarce, NBP ratuje kurs złotówki gwałtownie podwyższając stopy procentowe aż do poziomu tych 30%). Dla przeciętnego posiadacza kredytu hipotecznego (300kPLN) oznacza to wzrost miesięcznej raty o ok 7000PLN. Ostatnio badamy co przeciętny Kowalski mógłby zrobić, żeby się przed taką sytuacją zabezpieczyć i wychodzi na to, że w nie jest lekko. Teoretycznie można zawrzeć transakcję IRS, ale dla osoby fizycznej może to się okazać niewykonalne. Można też wykupić tzw. CAP, czyli serię opcji call na stopę procentową, tylko że takimi instrumentami (zakładając warunki stresowe) też za bardzo się nie handluje i brakuje na nie kwotowań. Pewnie można zwrócić się bezpośrednio do brokera z prośbą o wycenę, ale obawiam się, że wyceniłby to dla nas bardzo niekorzystnie.
    Najprostszym rozwiązaniem wydaje się trzymanie gotówki na czarną godzinę i nadpłacenie kredytu w sytuacji gwałtownego wzrostu stóp procentowych, ale nasuwa się wtedy pytanie, czy ta gotówka nie przyda nam się wtedy do innych, nawet ważniejszych celów.
    Chyba że ktoś ma jakiś inny, lepszy pomysł.

    • S pisze:

      Bardzo słuszna uwaga gab. Również uważam, że wiele osób nie docenia ryzyka wzrostu zobowiązań (raty) ze względu na skok stóp procentowych. Tak jak piszesz, wszelkie instrumenty finansowe jak irs czy zwłaszcza cap nie są w zasięgu klienta indywidualnego. To, co wg mnie należy zrobić, to zaciągać kredyt na stałej stopie. Niektóre banki oferują takie rozwiązanie. O ile mi wiadomo, z żadnym z banków w Polsce nie da się na chwilę obecną ustalić stałego oprocentowania kredytu na okres dłuższy niż 5 lat. Można natomiast ustalić oprocentowanie na najbliższe 5 lat i po tym czasie renegocjować stawkę. Jeśli kredyt już mamy, to może warto renegocjować warunki w naszym banku, lub przenieść się do konkurencji, gdzie znajdziemy ofertę na stałej stopie. Pewnie ustalając stałą stopę zapłacimy nieco więcej (dodatkowa marża za niestandardowy produkt), ale inflacja nam wtedy nie straszna. Może stopy procentowe w okolicach 20-30% to w tym momencie abstrakcja, ale za kilka lat mogą wcale nie wydawać się tak absurdalne.
      Jest też drugi aspekt takiego scenariusza – pomoc Państwa. Najprawdopodobniej nagły wzrost stóp procentowych wiązałby się z falą bankructw kredytobiorców, do której Państwo wolałoby nie dopuścić. Przypuszczam, że wprowadzone zostałyby programy pomocowe, które zmuszałyby banki np. do rozłożenia wyższych rat na kolejne okresy. Skoro instytucje państwowe (KNF, Ministerstwo Finansów, UOKiK) „wymuszają” na bankach ulgi dla tzw. frankowiczów w sytuacji gdy ich rata wzrosła jedynie o blisko 20%, to łatwo wyobrazić sobie, że również będą chciały ingerować gdy raty wzrosną kilkukrotnie. Pytanie czy chcemy być zdani na pomoc rządową – osobiście wolę liczyć na siebie.

  10. Przemek pisze:

    Scenariusz jest niestety bardzo realistyczny, gdy PiS wygra wybory parlamentarne i przejmie całą władzę należy się spodziewać sporej dewaluacji złotówki.
    Uważam, że w trakcie rządów PiS cena € pewnie przekroczy 5zł.

    Problem mają osoby posiadające oszczędności, bo wtedy to tak samo jakby im ktoś ich sporą część odebrał.
    Dla osób nie posiadających oszczędności głównym problemem będzie podwyżka cen, szczególnie zdrożeją towary importowane i te których produkcja wymagają istotnego użycia sprowadzanych surowców np. ropy.

    Stracą także osoby posiadające kredyty w obcych walutach.

    Warto jest trzymać sporą część oszczędności w €.
    Oprocentowanie na € lokatach jest prawie zerowe (0,4% na rok) ale zyskujemy bo kurs € rośnie.

    Kredyty w obcych walutach najlepiej byłoby przewalutować na zł jeszcze przed wyborami.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.