10 przykazań nowoczesnego survivalu

W dzisiejszym wpisie i filmie przedstawiamy fundamenty filozofii nowoczesnego survivalu, sformułowane przez Jacka Spirko, twórcy The Survival Podcast, czyli internetowej audycji o przygotowaniach na trudne czasy.

To własnie Jack Spirko wymyślił pojęcie nowoczesnego survivalu (ang. modern survival), jako terminu określającego właśnie konkretny sposób przygotowywania się na przeróżne kryzysowe sytuacje.

Poniższe punkty stanowią tłumaczenie oryginalnego tekstu Jacka, który możecie przeczytać tutaj. Na łamach filmu przedstawiamy je z naszym komentarzem. Poniżej — tłumaczenie z ewentualnymi skrótami.

  1. Wszystko co robisz, by „przygotować się” na katastrofy, sytuacje awaryjne i zmiany gospodarcze powinno tak współgrać z Twoim życiem, by podnosić jego jakość nawet, gdy nic nieprzewidzianego się nie wydarzy.
  2. Dług jest finansowym rakiem. Minimalizuj go, spłać wcześnie, unikaj kart kredytowych.
  3. Produkcja własnej żywności jest dla wszystkich, nie tylko dla tych, którzy chcą jeść „organiczne” („ekologiczne”) owoce i warzywa. Wytwarzanie własnej żywności, nawet tylko 10% tego, co zjadasz, zmniejsza Twoje uzależnienie od „systemu”. A poza tym ogrodnictwo jest dobre dla zdrowia psychicznego i emocjonalnego i podnosi wartość każdej nieruchomości.
  4. Podatki to złodziejstwo. Najlepsza metoda na walkę z nią to zrozumienie każdej legalnej ulgi podatkowej, z której można skorzystać, lub którą można stworzyć. Zasadniczo uważam, że „system” jest zły, ale w kwestii podatków albo musisz się go nauczyć, albo zatrudnić cholernie dobrego doradcę podatkowego. Każdy dolar, którego zatrzymasz, może posłużyć do zwiększenia Twojej samowystarczalności. Każdy dolar Tobie odebrany może zostać użyty do zwiększenia Twojej zależności od rządu.
  5. Zapas żywności jest świetną lokatą kapitału. Koszt żywności rośnie szybciej, niż wartość innych inwestycji i z pewnością szybciej, niż inflacja. Nic nie stracisz przechowując dodatkową ilość żywności, którą wykorzystujesz na co dzień.
  6. Przygotowuj się na katastrofy w następującej kolejności:
    1. osobiste,
    2. lokalne,
    3. regionalne,
    4. krajowe,
    5. w skali kontynentu,
    6. globalne.

    Choć istnieje realne prawdopodobieństwo globalnej katastrofy gospodarczej lub katastrofalnego w skutkach ataku terrorystycznego, czy innej katastrofy o zasięgu globalnym, dla każdego pojedynczego człowieka najbardziej prawdopodobne są zdarzenia o charakterze osobistym. Utrata pracy, utrata członka rodziny, pożar, nietypowe zjawiska pogodowe o ograniczonym zasięgu — to są najbardziej prawdopodobne zagrożenia, które mogą wpłynąć na życie każdego człowieka. Przygotowuj się w pierwszej kolejności właśnie na te, a następnie zajmuj się kolejnymi.

  7. Energia odnawialna jest świetna, jeśli dzięki niej możesz oszczędzić pieniądze (w skali krótko- albo długoterminowej), ale Twoje baterie słoneczne nie uratują planety. […] Najlepsza metoda na promowanie “zielonej energii” jest poprzez ich opłacalność.
  8. Prawdziwą wartość stanowi posiadana ziemia. Zachęcam ludzi do dążenia do posiadania ziemi na wsi, gdzie podatki lokalne są niskie, a ograniczenia w zakresie wykorzystania tej ziemi niewielkie. Nawet jeśli mieszkasz w dużym mieście, sens ma znalezienie, kupienie i zagospodarowanie ziemi w odległości 3-5 godzin drogi od miejsca zamieszkania. Jeśli możesz jej użyć jako miejsca ewakuacji w razie czego, to nawet lepiej.
  9. Oprócz żywności, w przygotowaniu na trudne czasy pomagają także zapasy wody i innych powszechnie dostępnych produktów. Zapasowa, awaryjna gotówka, dobre ubezpieczenie i dodatkowy strumień dochodu też powinny być częścią planu, bo uczynią życie w trudnej sytuacji bardziej znośnym.
  10. Dla Ciebie ważniejsza jest Twoja własna filozofia przetrwania, niż moja! Ty jesteś panem swojego życia i jeśli nie zgadzasz się z moim punktem widzenia, to świetnie! Zdefiniuj, wymyśl i wdróż w życie swoje własne zasady. Najważniejsze jest, byś zrozumiał, że to Ty kierujesz swoim życiem i znaczenie ma to, co robisz.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

22 komentarze

  1. djans pisze:

    Bardzo uniwersalny przekaz – zwłaszcza punkt 6 i 10.

    Trochę można by się jednak przyczepić do powiązanych wzajemnie punktów 1 i 2. Otóż to właśnie kredyt podnosi jakość życia, zwłaszcza w krótkiej perspektywie – zwłaszcza, jeśli nie zdążymy go spłacić 😉

    Z kolei nie da się całkowicie ożenić „zabezpieczenia” z poprawą komfortu. Oszczędności, ubezpieczenie, czy nawet pasy bezpieczeństwa doraźnego komfortu nie powiększają, wręcz przeciwnie. Oczywiście, że należy dążyć do tego, by zabezpieczenie było maksymalnie użyteczne nawet i bez kryzysu, ale z drugiej strony trzeba ludzi oswoić z myślą, że rezerwa nie służy do tego, by na niej zarobić.

    Punkt 3 można rozszerzyć – wszak nie tylko o produkcję rolniczą chodzi, ale o maksymalizowanie możliwości funkcjonowania własnym sumptem. Choćby poprzez produkcję żywności przetworzonej – z prostych półproduktów: wypiek chleba, wyrób substytutów wędlin, przetwory owocowe, wina, etc. To może zrobić każdy, nawet w bloku. Ponadto można też wyrabiać własne proste kosmetyki (choćby mydło), czy też uniezależnić się od korzystania z wielu rodzajów usług (od fryzjerskich, przez krawieckie, po remontowo-budowlane i rzemieślnicze).
    Opanowanie jakiegoś prostego fachu, zupełnie niezwiązanego z posiadanym wykształceniem i doświadczeniem zawodowym może się w wielu sytuacjach okazać niezbędne…

    Pkt 7 – jedyne rozsądne podejście do „ekologii”.

    Generalnie dobry wpis.

    • Piotr pisze:

      Kredyt nie jest ani dobry ani zły. Jeśli bierzesz kredyt na coś, co zarabia na jego spłatę i jeszcze coś zostaje, to taki kredyt jest ok. Jeśli bierzesz kredyt na dobra konsumpcyjne, to po prostu płacisz dodatkowy podatek bankowi za brak cierpliwości i brak umiejętności życia w skromniejszych warunkach (no i dodatkowo ludzie mają dziwną tendencję, jak już coś kupują na kredyt, na przykład samochód czy mieszkanie, to kupują nie najtańszego spełniającego ich wymagania, tylko kupują najdroższe na jakie im bank pozwoli :D).
      Generalnie branie kredytu z pobudek emocjonalnych (bo chce się „mieć rzeczy” gdy nas na nie nie stać, ale bank „pomoże”) to kiepski pomysł.

      • djans pisze:

        Nawet nie to, bo można się zgodzić, że każdy kredyt konsumpcyjny jest zły. Po prostu chodzi o to, że chwilowo on polepsza jakość życia, podczas gdy przygotowania obniżają ją – do czasu, aż coś „przydasię”.

    • Rafał M. pisze:

      Mydło chyba jest zbyt tanie, żeby opłacało się samemu wyrabiać. Choć oczywiście można się nauczyć i mieć na wszelki wypadek możliwość wyrobienia.
      To jest dosyć ciekawe, że te najbardziej niezbędne produkty są bardzo tanie, np. sól, mąka, mydło…

      • djans pisze:

        To się tak tylko wydaje z tym tanim mydłem, a jest podobnie, jak z tanim chlebem, czy tanimi wędlinami.

        Mydło tanie będzie pełne przemysłowego syfu typu SLS – szczegółów nie znam, u mnie w domu od bezpiecznych kosmetyków jest kobita.

        Mydło naturalne, tradycyjne, od detergentów przemysłowych wolne, będzie wyraźnie droższe. To samo masz z pieczywem, czy przetworami mięsnymi – po taniości nie kupisz stuprocentowego razowca na zakwasie, albo szynki bez azotanów.

        Przy czym oczywiście zgoda, że jak kogoś stać, to może sobie te „zdrowe” produkty kupować, a jak kogo nie stać, to może kupować te „syfiate” – chodzi raczej o samo nabycie umiejętności, zgromadzenie narzędzi i ewentualnych trudno dostępnych, a łatwych do przechowywania półproduktów.

  2. Qbek pisze:

    Punkt 9 – zapasowa gotówka . Z opowieści wojennych moich dwóch Babć wynika że gotówka z czasem staje się coraz bardziej zwykłym papierem. Sprawdza się złoto i jedzenie . Jedna z moich Babć utrzymała rodzinę na wsi bo wymieniała miód na mąkę. Młynarz nie chciał sprzedać mąki za „papierowe” pieniądze.

    • midway pisze:

      Tylko biorąc pod uwagę punkt 6., to w scenariuszach 1-3 gotówka się przyda, w 4. mogą być z nią problemy, ale z powodzeniem będą funkcjonować waluty zagraniczne. Dopiero w skali kontynantalnej może się okazać, że pieniądze w ogóle staną się bezwartościowe.

      • Krzysztof Lis pisze:

        Akurat te porady pisane są z perspektywy USA, a Amerykanie mają dość mocne przekonanie o wartości swojej waluty. W porównaniu do USD, papierowa złotówka rzeczywiście może dość szybko okazać się bezwartościowa.

        Dlatego fajnie jest mieć zapas tej gotówki w kilku walutach. Wspominaliśmy o tym kiedyś w innym materiale.

        • Rafał M. pisze:

          Dolar tylko dlatego ma wartość, że nim jako jedyną walutą można płacić za ropę. Poza tym dolary są puste, wirtualne, drukują ich ile chcą.
          Jeśli pojawi się jakiś konkurent, to może poważnie zachwiać kursem dolara. A Rosja, Chiny i Brazylia chcą wprowadzić do rozliczeń między sobą własną walutę opartą na złocie.

          Nadchodzący kryzys prawdopodobnie będzie wyglądał w taki sposób, że papierowe waluty nagle stracą wartość. Przez co zacznie brakować żywności, nie tylko z braku możliwości jej kupienia, ale też możliwości wyprodukowania, bo do produkcji też są potrzebne pieniądze.
          Takie mam przeczucie.
          I wydaje mi się, że to ludzi czegoś nauczy – że pieniędzy nie da się jeść, że jest jakiś priorytet potrzeb. Przy całym rozwoju gospodarki i przemysłu zapomina się, jak ważną rzeczą jest żywność i niewiele więcej ludziom potrzeba do szczęścia.

  3. kulibob pisze:

    Nie zgodzę się z punktem:
    2. Nie każdy dług jest zły tak samo na karcie kredytowej można zarobić przy odrobinie samo dyscypliny.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Napisz proszę, ile to można konkretnie przy tym zarobić.

      • kulibob pisze:

        Podam to na przykładzie żony ponieważ ja praktycznie nie płacę w sklepach ani nie tankuję. Po mojej stronie leżą tylko przelewy. Można parę dych zarobić miesięcznie. Zona ma konto w WBK za kartę kredytową jest cachback 1% za zakupy w marketach 2% paliwo i 3% za restauracje . Do tego kredyt jest darmowy na chyba 28 dni (porostu wystawiają zestawienie i termin spłaty), W tym czasie nie wydane realne pieniądze zarabiają na innym koncie. Grosze ale zawsze coś

        • Grager pisze:

          Tak można miliony 🙂
          5000 zł wynagrodzenie, przelewasz na „lokatę miesięczna”. Cały miesiąc płacisz kartą a na koniec miesiąca pokrywasz koszty karty z zakończonej lokaty. Zarobisz jakieś 6 zł 🙂 Biorąc pod uwagę obecne lokaty 🙂 Wole wydawać swoje pieniądze niż któregoś dnia sie przeliczyć 🙂 Oczywiście to tylko przykład, zależy ile możemy dać na lokate, no i każdy ma inna zdolność, zarobki itd… Kiedyś kiedy lokaty można było znaleźć oprocentowane na powyżej 5 % miało to więcej sensu obecnie ciężko.

          • Piotr pisze:

            Odsetki na lokatach są teraz opodatkowane, więc realny „zysk” jest najczęściej poniżej inflacji – nie opłaca się. Po drugie dziwi mnie podejście typu „zarabiam 5000zł miesięcznie = wydaję 5000zł miesięcznie kartą kredytową”, potem „dostałem podwyżkę 500zł = wydaję miesięcznie o 500zł więcej”. Inteligencja finansowa polega na tym, aby wydawać tylko tyle ile potrzeba a nie tyle ile się ma (a różnicę częściowo przeznacza się na oszczędności a częściowo na inwestycje – na pieniądz jest towarem jak wszystko inne, na nim też można zarobić, niekoniecznie oddając go do banku, bo tam to zarabia bank :D).

          • kulibob pisze:

            Ale lepiej miec ten zwrot niż nie. Masz 10zł za każdy 1000 wydany w biedronkach i 10zł za każde 500zł za benzynogaz.
            Do tego promocje w biedronkach buforowe robienie zakupów i planowanie zakupów. Tankowanie na tanich stacjach.
            ZA zakupy na aledrogo zwrot w paybeck parę litrów gazu wyjdzie rocznie gratis.
            Każdy kupuje po swojemu ale mi się tak opłaca ponieważ grosz do grosza….

        • Fomalhaut pisze:

          Pieniądze w banku to olbrzymie ryzyko – można paść ofiarą przestępstwa – zostać zdalnie okradzionym przez np. podmianę konta na liście przelewów zdefiniowanych. Można paść ofiarą podatków działających wstecz – patrz Grecja. Można być przesłuchiwanym o niewykazane dochody itp, itd… Za odsetki (opodatkowane !)rzędu 1- 2 procent na prawdę NIE WARTO mieć wiele wspólnego z bankiem. A tzw kredyt to już po prostu „karmienie trolla”.
          Co do samego filmu i punktów w nim przedstawionych – bardzo ciekawa postawa mimo realów amerykańskich – warte rozważenia.

          • kran pisze:

            @Fomalhaut oczywiście, że ktoś może okraść moje konto bankowe, ale może również ukraść pieniądze przechowywane w domu lub gdzieś ukryte. Trudno mi powiedzieć, co jest łatwiejsze. Zajęcie pieniędzy przez państwo jest bardziej niepokojące.
            Jednak w życiu codziennym przechowywanie pieniędzy w banku (w ilości zapewniającej pokrycie bieżących wydatków) ułatwia wiele rzeczy. A resztę można przechowywać w innych miejscach.

          • Fomalhaut pisze:

            Odp do Kran:
            Aby ukraść pieniądze z domu trzeba sforsować furtkę, potem drzwi, Potem znaleźć miejsce ukrycia np. sejfu, potem rozwalić sejf. Aby ukraść z tzw. banku wystarczy zdesperowana baba (pracownik) z banku lub facet przy laptopie na Wyspach Owczych. Nic tu nie zależy od Ciebie. Pozdrawiam i zgadzam się co do reszty.

        • Piotr pisze:

          Ten „cachback” to pozorna oszczędność – płaci za to właściciel stacji benzynowej, marketu czy restauracji, przez co klienci mają wyższe ceny.
          Korzystam regularnie z kilku sklepów : sklep komputerowy, sklep muzyczny (z instrumentami), stacja benzynowa itd. – w większości z nich „wydeptałem” sobie zniżki stałego klienta i… na przykład na stacji benzynowej czy w muzycznym w ogóle nie muszę się targować, na dzień dobry dostaję 5% zniżki pod warunkiem… że płacę gotówką a nie kartą 😉
          W każdym sklepie (no może poza marketami pokroju Biedronki) można negocjować ceny – ja często używam argumentu „zapłacę gotówką, to nie zapłacicie prowizji od płatności kartą, więc o tę prowizję możecie mi opuścić, zarobicie tyle samo co w sytuacji gdybym kartą zapłacił” – działa bardzo często 😉

        • Rafał M. pisze:

          Jeśli przemyślisz co kupić i zrezygnujesz z impulsywnych zakupów niepotrzebnych rzeczy, które tylko będą zaśmiecać mieszkanie i szybko trafią do kosza, to zaoszczędzisz dużo więcej niż 1% cashback.
          A jak się wie co gdzie kupić, to różnice cen samej tylko żywności między supermarketami wynoszą kilkanaście %, a czasem przekraczają 50%.

          Ja mam nieco inną taktykę. Kupuję te rzeczy, które zużywam (mydło, żywność, papier toaletowy itd.) i które można długo przechowywać, korzystając z przypadkowych promocji.
          Przykładowo, idę sobie do sklepu, a tam promocja na mydła, dwa w cenie jednego. Więc kupuję kilka. Promocja na mięso w puszkach, więc kupuję więcej. Promocja na papier toaletowy, więc kupuję. Taniej masmix, kupuję kilka. Taniej woda gazowana, kupuję kilka. Taniej proszek do prania, kupuję 2 opakowania. Taniej zmywaki, końcówki do szczoteczki elektrycznej… Itd.
          To po pewnym czasie tworzy pewien bufor, na kilka tygodni lub miesięcy do przodu. Więc przy następnych zakupach nie muszę czegoś takiego pilnie kupować, mogę spokojnie kupić coś innego, co akurat jest w promocji, a korzystać z tego już zmagazynowanego, do następnej napotkanej promocji.
          Mowa oczywiście wyłącznie o rzeczach, które w domu się zużywają na bieżąco, które z pewnością wcześniej lub później będą potrzebne, a nie o jakieś przypadkowe elektroniczne gadżety. Zdarza się, że akurat szukałem jakiegoś gadżetu i przypadkiem trafiłem na obniżkę ceny, ale nie odwrotnie, staram się nie kupować gadżetów tylko pod wpływem promocji.

  4. bura2 pisze:

    Co do trzymania pieniędzy na koncie/ w skarpecie.

    Pieniądze na koncie stają się niedostępne już w sytuacji gdy wylądujemy w środku nocy w Pcimiu Dolnym . Nie mówię już nawet o brakach prądu i problemach bankowych ala Grecja.

    Z kolei w mojej okolicy była seria włamań gdzie kradli tylko gotówkę i biżuterię. Wtedy bezpieczna była kasa na koncie.

    Osobiście na razie mieszkając w akademiku nie trzymam w gotówce więcej niż 100 zł. Mieszkając w swoim mieszkaniu sądzę że zwiększę ten
    bufor do pieniędzy na przeżycie 1,5 – 2 miesięcy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.