Wiatrówka w trudnych czasach

W ostatni weekend pojechałem spotkać się z Mordenem z kanału Postapokaliptycznie PRZEZ ŚWIAT i Dredziem, żeby wspólnie nagrać materiał o wiatrówkach pod kątem trudnych czasów.

Przy wielu różnych okazjach pytaliście nas o to, czy warto kupować wiatrówkę, jakie cechy powinna mieć wiatrówka do wykorzystania w trudnych czasach i na co trzeba zwracać uwagę. Uznaliśmy, że warto temu zagadnieniu się przyjrzeć i stąd pomysł wspólnego nagrania tego filmu.

Ostatecznie strzelaliśmy nie tylko z wiatrówek, lecz także z markerów paintballowych i karabinka airsoftowego, a materiału nagraliśmy tak dużo, że nie dało się tego zmieścić w jednym odcinku na YT.

W powyższym filmie strzelaliśmy m.in. z :

Jak widać, mieliśmy prawie pełen przekrój różnych konstrukcji wiatrówek — zarówno klasyczną sprężynową wiatrówkę łamaną, pistolet – replikę napędzaną CO2 z kartusza, jak i wiatrówkę na sprężone powietrze z nurkowej butli/specjalnej pompki dostarczającej wysokie ciśnienie.

Strzelaliśmy do kurczaka i pomarańczy, ale także do aluminiowej puszki owiniętej skórą z jaka. Wszystko po to, by spróbować ocenić, jak duże ewentualne obrażenia może zadawać wiatrówka.

Staraliśmy się znaleźć odpowiedzi między innymi na zadane przez Was pytania:

  • czy posiadanie wiatrówki ma sens jakikolwiek, bo nie da się tym nikogo zabić, ani też zapolować na zwierze większe od królika?
  • czy wiatrówki (…) mogą zadać jakieś większe obrażenia?

ale też i na pytania, które pojawiły się w trakcie naszych dyskusji:

  • jaki kaliber powinna mieć wiatrówka, która nada się najlepiej na przeróżne postapokaliptyczne scenariusze?
  • jak powinna być napędzana?
  • czy wiatrówka może służyć do samoobrony?

Wnioski? Znajdziecie na filmie.

Drugą część materiału, ze strzelaniem z airsoftowego karabinka i markerów paintballowych (karabinek, jeden z markerów i kulki dostaliśmy od sklepów Kansus i HP Airsoft) znajdziecie w kolejnym filmie, za kilka dni. .

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

67 komentarzy

  1. Wojto pisze:

    Rzadko pisuję ale czytam i oglądam wszystko i jestem Twoim 'fanem’, Krzyśku, i tego co robisz od dawna. Ale tym razem jedno mi się nie podoba – alkohol na tym filmie. Z tego co wiem, to masz pozwolenie na broń, a na pewno patent, więc znasz przepisy i jesteś facetem myślącym. To widać po napoju, który spożywasz 🙂 Ale Twoi towarzysze chyba są z innej bajki. Alkohol i broń nie łączą się, nawet jeśli są to tylko wiatrówki. Może dla tych panów to nie jest problem, ale dla dzieciaków, którzy obejrzą ten film, przekaz będzie jasny: picie piwka, a potem zabawy z bronią są ok.
    Czepianie się rzucania torebek po herbacie jest słabe ale trzymania w jednej ręce broni, a w drugiej piwa – chyba już nie.

    • djans pisze:

      No bez przesady – nawet za komuny pozwalali podchmielonym na festynach strzelać z wiatrówek do zapałek.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Co do zasady masz rację, ale trochę jednak przesadzasz.

      Alkohol i broń oczywiście nie łączą się, tak samo, jak alkohol i samochody. Piłeś? Nie jedź. Nie strzelaj. Ale picie piwa przy pokazywaniu przed kamerą rozładowanych wiatrówek jest tak samo niebezpieczne, jak picie piwa przy zaparkowanym w garażu samochodzie. Albo nawet w środku samochodu.

      Nie wiem, dlaczego ktoś miałby wyciągnąć wnioski, że picie piwka a później zabawy z bronią są OK, skoro nic takiego na filmie nie ma miejsca. No chyba, że ktoś się bardzo z takimi wnioskami rozpędzi, ale na to już nie mam wpływu. Myślę, że przeciętny nasz nastoletni widz wyciągnie takie wnioski prędzej widząc wujka ze szwagrem z wiatrówką i piwem przy grillu, niż z naszego materiału.

      Ja tego samego dnia wracałem samochodem do domu, więc nie miałem wyboru.

      • Wojto pisze:

        Może przesadzam ale moim zdaniem nie wyglądało to najlepiej – sceny strzelania przeplatane scenami popijania. A piszę o tym tylko dlatego, bo nie chciałbym, by ktoś przyczepił się do tego na poważnie i narobił Ci problemów. Żyjemy w kraju w którym za picie piwa w zaparkowanym samochodzie można mieć problemy. Internet zna takie przypadki 🙂 Może więc warto unikać tego typu zestawień dmuchając na zimne.

        • Krzysztof Lis pisze:

          Myślę, że Internet zauważy, że sceny te były nagrywane w odległości kilku kilometrów i dobrych dwóch godzin od siebie. 🙂

  2. djans pisze:

    Efekt psychologiczny może działać tylko tam, gdzie posiadanie broni jest powszechne. W PL człowiek się nie da złapać na imitację, dlatego, że nie widzi broni na co dzień, ale właśnie dlatego, że jest przekonany, iż jej nikt nie ma, nie da się nabrać na imitację.

    To samo z noszeniem „moro”. Wystarczająco dużo wędkarzy gania w wz. 93 do gumowców, żeby mundur na nikim nie robił wrażenia. ASGejowców też jest wystarczająco dużo, by połączenie ciuchów w kamuflarzu z atrapą nie szokowało.

    W praktyce, jeśli ze swojej broni nie będziemy w stanie oddać realnego strzału w powietrze, a może i w jakiś materialny cel, żeby zademonstrować broni prawdziwość, to bym na żadne efekty nie liczył. Jest zbyt dużo wiatrówek, keseru i miotaczy gazu na rynku, żeby każdą klamkę automatycznie brać za ostrą.

    Co do kalibru – do polowań, czy to na szkodniki, czy na prawdziwego zwierza, używa się dużych kalibrów gwarantujących moc obalającą. Kaliber mniejszy, choć pozwala uzyskiwać większe prędkości i lepszą penetrację zwyczajnie się nie sprawdza. W dodatku wiatrówka 5,5 mm to w razie „w” prekursor broni kal. .22 – I’m just sayin’.

    Trochę szkoda, że realnie nie porównaliście energii poszczególnych wiatrówek np. strzelając tym samym śrutem w blok żelatyny i mierząc zasięg penetracji…
    Do dygresji: pocisk .45 ma dużą moc obalającą. Ma ogromną moc obalającą. Góruje pod tym względem nad dziewiątką i 7,62. Mauser ma od niego dużo lepszą penetrację, ale waśnie dlatego, że pocisk zatrzymuje się w celu, obala go, zamiast przebijać na wylot.

    • Wojto pisze:

      Zgadzam się co do efektu psychologicznego. Mało kto ma takie nerwy ze stali, by trzymając w ręku wiatrówkę albo hukowca sprawiać wrażenie (postawą, mimiką twarzy, pewną ręką), że to broń bojowa. A pomyłka w ocenie przeciwnika albo drgnięcie powieki, może mieć katastrofalne skutki, gdy napastnik zaryzykuje i powie: 'sprawdzam’.
      Też kiedyś skłaniałem się do tego, by mieć hukowca na takie wypadki. Ale poczytałem, posłuchałem ludzi, przeszedłem cały proces zdobywania patentu i teraz już nie mam złudzeń: jeśli nie będę miał broni ostrej, jeśli nie będę gotowy strzelić w kryzysowej sytuacji (choćby właśnie w powietrze czy inny cel, jak piszesz) to straszenie imitacją broni będzie tylko proszeniem się o kłopoty.

  3. Fomalhaut pisze:

    Niestety ,ale film o wiatrówkach jest rozczarowujący. Są miejsca gdzie wnioski wyciągane przez komentujących są słuszne ale jako całość wypada blado. Brak informacji o aspekcie prawnym posiadania i strzelania z wiatrówek w Polsce. Brak informacji o występujących modelach na rynku i choćby pobieżnej klasyfikacji i ocenie ich cech. Brak informacji o energii wylotowej – mylenie energii z rodzajem „napędu”. Mylenie celności z rodzajem lufy. Brak informacji o kalibrach 4,5 i 5,5 mm. Bez takiego technicznego wstępu i mówienie o tym ,że warto mieć wiatrówkę jest wpuszczaniem potencjalnych zainteresowanych na minę pt: „zakup do du..y”.
    Ciekawe wnioski o efekcie psychologicznym ,niestety podane w formie dyskusji przy piwie podważają ich powagę. Brak informacji o tym jak zrobić śrut. Brak opisów rzeczywistej energii śrutów i siły penetracji celu.
    Strzelanie do celów nie mających żadnego przełożenia na potrzeby w świecie potencjalnego postapo i to odległości kilku metrów. Lepiej było kupić zabitą kurę i zobaczyć czy śrut w ogóle penetruje jej truchło. Brak porównań do innych potencjalnych broni jak kusza, łuk, proca. Film o siekierach był ciekawy nawet dla kogoś kto przez lata pracował siekierą – film o wiatrówkach to ciekawostka dla gimbusów o zerowej orientacji. Lepszy już by był jeden ekspert wiatrówkowy choćby „sklepowy” niż sympatyczni koledzy którzy tylko trochę chyba coś wiedzą.Mimo sympatii dla ekipy DS prosi się o poprawkę.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Nie było naszą intencją zrobić przegląd dostępnego na rynku sprzętu ze względu na wszystkie istotne aspekty, a później jego wnikliwe przetestowanie w różnych warunkach, by wyciągnąć wnioski. Byłoby to fajne, ale kompletnie poza naszym zasięgiem, choćby ze względu na budżet i ograniczenia czasowe.

      Fajnie byłoby też stworzyć kompendium wiedzy o wiatrówkach, ale osobiście nie mam takich aspiracji, bo jest na ten temat wiele informacji w sieci.

      Chcieliśmy znaleźć odpowiedź na pytanie, czy warto mieć wiatrówkę pod kątem trudnych czasów i jakiejś postapokaliptycznej sytuacji, a wydaje mi się, że to nam się udało całkiem nieźle.

      Strzelaliśmy do kurczaka z marketu, ale tak naprawdę ten test niewiele pokazał, a później został on zmasakrowany kulkami z markera paintballowego i nawet nie było jak sprawdzić, jak głęboko penetrował śrut. Za to w mojej ocenie bardzo dobrze wyszedł nam test przebicia grubej zwierzęcej skóry.

      • djans pisze:

        „Za to w mojej ocenie bardzo dobrze wyszedł nam test przebicia grubej zwierzęcej skóry.”

        Problem w tym, że wyników tego testu nie sposób odnieść do czegokolwiek. Nikt przecież z niczego innego do takiej samej skóry nie strzelał. Co innego, gdyby sprawdzać penetrację np. standardowej deski sosnowej, czy żelatyny o znanej gęstości.

    • Speedy pisze:

      Oglądam DS z doskoku i nigdy niczego nie komentowałem, ale po filmiku o wiatrówkach nie mogłem się powstrzymać. I chciałem napisać dokładnie to samo, co Fomalhaut, włącznie z odniesieniem do materiału o siekierach, który był naprawdę świetny.

  4. Coyote pisze:

    ” Strzelanie musi być ćwiczone przez partyzanta miejskiego dotąd, aż stanie się jego odruchem warunkowym. Aby nauczyć się, jak strzelać, i mieć dobrego cela, partyzant miejski musi szkolić się systematycznie, wykorzystując każdą praktyczną metodę strzelania do celów, nawet w lunaparkach i w domu.” Carlos Marighella

    Wiatrówka to przydatny przyrząd treningowy , precyzyjniejszy od typowego ASG i o wiele lepiej uczący celnego strzelania .
    Do tego w razie „W” wiatrówka może umożliwić zdobycie mięsa . Oczywiście nic ponad niewielkie ptaki i gryzonie ale to niewiele może uratować od śmierci głodowej .
    Kaliber , dla limitowych (ale mających te 16-17 J a nie zabawek !) 4,5 mm , tanie popularne śruciny . 5,5 mm dla nad limitowych podlegających rejestracji np : Hatsan 125/135 z mocną sprężyną i doszczelnionym tłokiem . Energia strzału ok 40 J czyli jak słabe naboje kbks . Śruty 5,5 mm są droższe ale też popularne i na upartego można by je samemu odlewać .
    Co do typu to zdecydowanie klasyczna łamana , niezawodna , trwała i łatwa w naprawie . A do tego tania , pamiętajmy że mówimy tu o narzędziu do treningu a nie substytucie broni bojowej .
    Dlatego nie jestem zwolennikiem PCP , o wiele lepiej wyrobić licencje na broń palną albo kupić czarno prochowca . Jeszcze zostanie na wiatrówkę sprężynową bo zabawki PCP są absurdalnie drogie .
    Wady to problemy z zamontowaniem optyki którą mocne wiatrówki po prostu masakrują i spory ciężar .

    • Fomalhaut pisze:

      Dobrze piszesz. Właśnie takie informacje powinny znaleźć się w filmie. Dodam tylko ,że widziałem kiedyś jak robi się śrut za pomocą praski samoróbki, gdzie wyciska się ołowiane „walce” z blachy ołowianej o grubości jakieś 5 mm. Śruty wychodziły dosyć toporne ale z 10 metrów trafiały ze Slavki w butelkę więc w razie „W” do polowania na ptaszki by się od biedy nadawały. Wystarczyło stopić ołów i wyklepać jako taką blachę. Cyna też mogła by być. Ta praska była zresztą mega prymitywna. Za kilka stów można kupić całkiem fajną i wykonać samodzielnie prostą formę z dosyć dużą precyzją. Na pewno łatwiejsza taka produkcja niż zbudowanie formy do odlewania tak małego detalu i potem zabawa w każdorazowe topienie ołowiu. Ani to wygodne ani zdrowe.

      • djans pisze:

        Za taką „praskę” może robić kawałek grubszej blachy stalowej, np. 30 mm do której od dołu wkładasz uciętego na 13 mm gwoździa*, z góry kawałek drutu ołowianego i dobijasz drugim gwoździem długim na 13 mm – wychodzi ołowiany walec 4 mm.

        * – oczywiście te „gwoździe” winny być z twardej stali, jeden z końcówką stożkową ostrą, drugi – z wgłębioną.

  5. soli1 pisze:

    Wiatrówka jest fajna, bo cicha i nie ma ograniczenia do strzelnic (legalna), ale łatwo o złe nawyki przy strzelaniu wiatrówką, które później utrudnią „prawdziwe” strzelanie. Zdecydowanie łamana – tu większa celność i poszanowanie dla oddawanego strzału niż przy gazowych. Repliki boczne z blowbackiem to tylko zabawki – ani zasięgu ani celności (min. okrągły śrut). Mogą jednak nauczyć obchodzenia się z bronią, ale trzeba do tego podchodzić poważnie, bez wyjątków (palec na spuście, machanie na boki, piwko, itp.) Efekty psychologiczne – normalny człowiek się zlęknie (ale taki nie będzie nas nękał) zaś psychol zawsze będzie chciał się sprawdzić (płachta na byka).

    • djans pisze:

      „łatwo o złe nawyki przy strzelaniu wiatrówką, które później utrudnią „prawdziwe” strzelanie.”

      To niestety działa na dwu kierunkach.

      Z jednej strony wiatrówkowcy, paintballowcy i asgeje przenoszą łatwość i bezpieczeństwo posługiwania się zabawkami, na broń palną.

      Z drugiej przenoszą efekty oddziaływania bp -tak psychologicznego, jak i fizycznego, na zabawki, zakładając, że się będą w stanie obronić czymś, co nie jest w stanie wyrządzić poważniejszych szkód, niż .22 – kaliber do samoobrony zupełnie nie zalecany.

  6. amzel pisze:

    Lepszy efekt strzelania z wiatrówki daje strzałka niż śrut, ma większą penetracje.
    Dla mnie jednak skuteczniejszą bronią jest proca ,łuk lub kusza.
    Prezentacja na filmie zawiera za mało istotnych dla tematu detali o których wspominali
    wcześniej koledzy
    Pozdrawiam

    • sewziem pisze:

      To jedź sobie na wieś koleś do babci i spróbuj podpytać, jak ludzie kłusują na bażanty i zające. Zobacz sobie czy do kłusowania używają procy czy wiatrówki.
      Nie będę opisywał sposobów, żeby nie uczyć żadnego potencjalnego kłusownika, ale jak zobaczyłem jak ludzie potrafią za pomocą wiatrówki nazbierać bażantów to aż żal się robi na bezmyślność. Bo to jest takie proste, że nie potrzebują a biorą. I to czasem takie matoły nieskażone myślą, ale kolega pożycza im wiatrówkę i mówi jak się poluje.
      Ja to nie mogę aż czytać takich debilnych rozważań proc-wiatrówka. Widać, że ktoś nie miał w ręku ani procy ani wiatrówki. Albo za dużo się nagrał w fallouta. A jeśli miałeś na myśli łuk albo proc do obrony, to już widzę jak dajesz odpór agresji za pomocą łuku 🙂

    • amzel pisze:

      Sewziem pewnie się zdziwisz ale strzelałem z wiatrówki wiele razy.
      Strzelałem też z KBKS , TT-ki i kałasznikowa bo byłem w ZSW .
      Teraz zdaża mi się strzelać z procy i kuszy których mam po kilka sztuk. Procą strzelam strzałami i wiem że jest skuteczniejsza od wiatrówki. Mówię tu o obronie nie o polowaniu. Są inne sposoby na pozyskanie ptactwa niż tradycyjne polowanie .
      Toteż dla mnie wiatrówka jest mało użyteczna. Sam posiadam pistolet na CO2 ale traktuje go jako zabawkę.
      Nigdy w życiu nie grałem w gry komputerowe bo uważam to za stratę czasu.
      Do babci chętnie bym pojechał ale niestety już dawno nie żyje (miałaby teraz około 130 lat )
      Pozdrawiam serdecznie.

  7. bura2 pisze:

    Tego filmiku nie da się oglądać. Po prostu. Może ja jestem jakiś staromodny i sztywny ale to jest zwyczajnie słabe. Przeskoczyłem do końca bo nie mogłem doczekać się wniosków a tam opowieści co amerykany na jakiej wojnie na co zamieniały. Dlaczego nie zrzuciłeś do artykułu chociażby samych wniosków? Chociażby dla tych którzy czytują Domowy survival na telefonach?

    Co do tematu. Wiatrówka jako BROŃ – nie. Wiatrówka jako przyrząd do treningów strzeleckich i ewentualnie pozyskiwania w razie W mięcha – TAK. Jaka? optowałbym za limitową, klasyczną długą łamaną wiatrówką sprężynową za ok 400 zł nowa (nie ma co przepłacać a taka kwota pozwala na zakup wiatrówki do strzelania bez wkur****ia się).

    Czy wiatrówka można się obronić? Tak, uderzyć lufą/kolbą.

    Odlewanie śrutu – Panowie. 500 szt śrutu 4,5 mm kosztuje 20 zł i to nie jest śrut firmy krzak. Za 100 zł mamy 2500 szt śrutu. Niech to będzie zapas nienaruszalny na czas W. Tego nie ruszamy na treningi.Wydając na strzelca 20 zł na miesiąc mamy do wystrzelania 500 szt śrutu. To dużo. Naprawdę.

    Repliki pistolety, karabinki zarówno klasyczne 4,5 mm BB jak i ASG. Tak, jeżeli chcemy trenować coś co przy ich użyciu można trenować. Mamy np. pistolet. Normalny 9mm Glock 17. JAk zaczniemy nap***ać na strzelnicy co drugi weekend jakiś ładny program treningowy do strzelań bojowych/dynamicznych to kasa będzie uciekać z naszego portfela w zatrważający tempie. A przecież można, bez większej szkody dla efektu podzielić to 80% replika 20 % ostra.

    Na bounglerze naskrobałem o treningu z „zabawkami” dla posiadaczy rewolwerów CP. W skrócie – tanie pistolety sprężynowe na kulki 6mm ładujemy max 6 szt do magazynka, odpowiednie BHP i można ćwiczyć. Co ćwiczyć? przede wszystkim zachowanie w różnych sytuacjach. Nie chcemy ani kogoś kto się za bardzo waha użyć broni, ani kogoś kto jest zbyt chętny. Nie chcemy żeby ten kto ma pilnować samochodu/dzieci pchał się do akcji bo nerwy mu puszczają.

    I PANOWIE (oraz Panie) jeszcze jedno. Ustawa dała ludziom do ręki pare „zabawek”. Mniej lub bardziej niebezpiecznych. ZAWSZE myślmy najpierw o bezpieczeństwie. W wojskowych programach szkoleniowych pisze nawet że warunki bezpieczeństwa stoją PONAD zasadami taktyki i efektem szkoleniowym. Ludzie którzy myślą że są tak pro że mogą się na to wypiąć nie są twardzi – są głupi, tylko jeszcze szczęście im sprzyja.

    • Fomalhaut pisze:

      Kolejny człowiek który pisze wiele wartościowych rzeczy w kilkunastu zdaniach. Brawa. Co do zakupu śrutu na zapas (ZN) pełna zgoda. Opanowanie techniki amatorskiej produkcji śrutu (lub „kuli” – pocisk bez płaszczowy) i posiadanie prasy w wymiennymi wykrojnikami do różnych kalibrów daje jednak sposobność do stania się (w razie W) producentem wiatrówkowej amunicji. Ilość tejże zależy tylko od dostępu do metali miękkich; ołów ,cyna ,cynk, znal, aluminium itd. co pozwala na niezależność, jak i na posiadanie swoistej „waluty” na trudne czasy. (przykład literacki – Metro 2033 – naboje są walutą). Jest więc to bardzo kusząca możliwość. Co nie przeszkadza w niczym by kupić 10 000 śrutów do swoich wiatrówek. Pozdrawiam.

      • djans pisze:

        Naboje mogą być walutą, bo – jak zapałki, sól, czy spirytus – są bez cywilizacji stosunkowo trudno dostępne. Same pociski do wiatrówki, to jednak mniejszy stopień skomplikowania produkcji a i na pewno mniejszy popyt.

        Cynk, cyna, aluminium nium i ich stopy się na pociski nie nadają- są albo za lekkie, albo za twarde.

    • Coyote pisze:

      Z tą walutą to lekka przesada , choć nie raz nie dwa mogłoby się udać wymienić śruty na coś ciekawego . Bardziej możliwość utrzymania w miarę sensownego treningu strzeleckiego w hipotetycznych , naprawdę ciężkich czasach . Kiedy śruty byłyby niedostępne albo cholernie drogie . Teraz lepiej zrobić po prostu zapas .
      Co do tej teoretycznej sytuacji https://www.youtube.com/watch?v=_IhHK7cEhyA
      Najpierw odlewany półprodukt , potem tłoczenie z pomocą prostych narzędzi .

      @Bura sama prawda . Tylko można się zastanawiać czy limitowa 4,5mm czy jakaś 5,5mm nad limit która jest ciut droższa i cięższa ale pewniej i humanitarniej położy np: gołębia , twardego na komorowe trafienie z 4,5 mm .
      Trening sytuacyjny zajebista sprawa . Jeśli posiada się np: samopowtarzalnego AKMS , Glocka itd dokupienie repliki pozwoli na szlifowanie umiejętności które z ostrą byłoby po prostu nielegalne , niebezpieczne albo poza zasięgiem finansowym . Np killhouse .
      Podstawowa zasada , żadnego luzowania gumy z BHP żeby małpiego rozumu nie nabrać jak typowe ASGeje . Wiadomo , sytuacje kiedy znajomy czy brat odgrywa napastnika ale praca na bezpieczniku , nie chce zniszczyć nie celuje itd .

      • Fomalhaut pisze:

        Nie mam się za eksperta ale z tego co wiem to ptaka wielkości gołębia czy dzikiego królika zabijemy tak samo ze śrutu kalibru 4,5 co 5,5, zwłaszcza z bliska. Kaliber 5,5 jest ciekawszy dlatego że posiadając legalną wiatrówkę w tym kalibrze bardzo łatwo zrobić z niej ponad limitową i osiągnąć coś podobnego do KBKS – jeśli idzie o „obalanie” to szału nie ma ,ale przy rażeniu napastnika bez ochrony to już zaczyna się robić ciekawie. W połączeniu z celownikiem optycznym jest już i groźnie i skutecznie z dystansu. Oczywiście nie odkrywam tu ameryki bo policyjne materiały o przeróbkach wiatrówek wśród kłusowników pokazują takie między innymi postępowanie.

        • Coyote pisze:

          „Przy rażeniu napastnika bez ochrony to już zaczyna się robić ciekawie” jak rozjuszony cię dorwie i zatłucze kawałkiem stalowej rury . Albo twoją własną wiatrówką .
          9×19 Para i pośrednie 5,56/5.45 NIE GWARANTUJĄ natychmiastowego unieszkodliwienia napastnika z wyjątkiem trafienia w rdzeń kręgowy lub móżdżek z rdzeniem przedłużonym . Zdarza się że kolesie nadal walczą pomimo wielokrotnych trafień .
          A ty gadasz o pojedynczym śrucie o energii max 40 J .
          Śruty 4,5/5,5 mm stopują skutecznie , ale wystrzelone z lufy kaliber 12 w minimum 30 gramowym ładunku z prędkością co najmniej 300 m/s (wynik dla kiepskiej amunicji i strzelby z lufą spiłowaną na góra 20 cm)
          Z tym że na wypadek gdyby napastnik był grubiej ubrany poleca się loftki minimum 6 mm a nawet 8,3 mm .

          Z mniejszych głupot , optyka na nadlimitowej wiatrówce sprężynowej . Świetny sposób na regularną stratę pieniędzy i ciągłą irytacje . Charakterystyczne dla wiatrówek drgania niszczą nawet celowniki wytrzymujące na mocnych sztucerach . Sens ma co najwyżej kolimator .

          • djans pisze:

            Są na polskim mecie tabele dla myśliwych z zestawieniem np. ilości śrucin danej średnicy jaka musi trafić np. w przepiòrkę, żeby bezproblemowo zabić. Pojedyncza śrucina 4,5 raczej wielki ch nadziei nie daje.

            Od 5,5 zaczyna się broń pneumatyczna do pest control , bo po prostu letalna penetracją działa wolniej, niż łupnięcie cięższym pociskiem.

            Przy czym uważam, że nie do pominięcia jest łatwość ewentualnego przerobienia na .22 w razie upadku cywilizacji…

  8. realista pisze:

    Koledzy, wyrośnijcie. Jeżeli jesteście przekonani że coś nieprzewidzianego się wydarzy i trzeba posiadać broń, to nie oszukujcie siebie samych że wiatrówką coś można zdziałać. W Polsce mamy kilka prostych i realnych sposobów na pozyskanie smiercionośnej broni, którą można skutecznie polować jak i użyć w samoobronie. Tego uczcie ludzi:
    1. Czarnoprochowe- niepotrzebne zezwolenie, ze 100 metrów powalisz każdego zwierza w naszej szerokości geograficznej (nie ważne czy na dwóch nogach czy czterech). Do samoobrony wielostrzałowe „colty”, do polowań karabiny. Bez ceregieli – wykładasz kasę- kupujesz.
    2. Łuki- bez zezwolenia- sportowe, łowieckie w doświadczonych rekach śmiercionośne na 50 metrów i dalej.
    3. Kusze (u nas nielegalne)- ale bez problemu do dostania za południową granicą bez zezwoleń, albo i przysyłają do domu. To niesamowicie niebezpieczny wynalazek.
    Jak widać – nawet jak ktoś nie chce, lub nie może posiadać zezwolenia na prawdziwą broń może uzbroić się po zęby.
    A wy proponujecie wiatróweczki… ludzie…

    • Krzysztof Lis pisze:

      Zarzucanie nam, że „proponujemy wiatróweczki” oznacza, że nie obejrzałeś tego materiału. Myśmy nigdzie przecież nie powiedzieli, że ze sprzętu dostępnego na polskim rynku wiatrówki są najlepszym wyborem. Nie taki był cel tego materiału.

      My się tylko zastanawialiśmy, czy jest sens posiadania wiatrówki pod kątem trudnych czasów. I doszliśmy do wniosku, że tak. Bo i jakiegoś drobnego zwierza przy odrobinie szczęścia nią upolujesz, i poćwiczyć strzelanie można, a jak będziesz bardzo zdesperowany, możesz próbować zrobić krzywdę komuś innemu.

      Natomiast polecanie naszym Czytelnikom kupowania za granicą kuszy, co może ich narazić na BARDZO POWAŻNE KONSEKWENCJE prawne, jest skrajną nieodpowiedzialnością.

    • djans pisze:

      Realista proponujący łuk jako alternatywę dla wiatrówki?
      Chciałbym zobaczyć, jak polujesz na wróble z tym łukiem… Albo z rewolwerem cp 😉

      Z kuszą, to już całkiem poleciałeś, bo jakby już ktoś miał być na tyle głupi, by ryzykować 5 lat odsiadki za nielegalne posiadanie tej broni, to chyba bardziej by mu się opłacało ryzyko zakupu współczesnej broni palnej, nie?

      • realista pisze:

        Koledzy, nie róbmy jaj. Posiadam legalnie całą szafę broni- poluję, elaboruję amunicję kulową i odlewam breneki więc coś moge powiedzieć. Kolego djans bo kiego grzyba Ci wróbel? Chcesz nim nakarmić rodzinę 🙂 ?
        Po pierwsze- są dubeltówki czarnoprochowe- śrutowe, o właściwościach nie gorszych niż śrutówki na nitro. Nie tylko na ptactwo. Wszystko inne do 30 metrów też położysz.
        Z łuku lub kuszy zastrzel sarnę, zająca, psa i się najedz. Zycie to nie zabawa.
        Jak padnie cywilizacja co za różnica ile grozi za posiadanie kuszy?
        Zresztą zostawmy te nieszczęsną kuszę- wystarczy broń czarnoprochowa i łuk. Dlatego Krzysztof spójrz prawdzie w oczy, przedstawione wiatrówkowe wynalazki będą w razie draki równie przydatne co rybie rower. Czekam zatem na Twój prawdziwy test który na pewno spotka się z zainteresowaniem czytelników. Weź rewolwer, karabin i dubeltówkę czarnoprochową. Postrzelaj do arbuza, butelek z wodą, makiet. Zobacz jaki to ma power i możliwości. Przyznasz mi rację.

        • djans pisze:

          „Z łuku lub kuszy zastrzel sarnę, zająca, psa i się najedz.”
          Ile już tych saren i zajęcy zastrzeliłeś z łuku, skoro to takie proste?

          „Kolego djans bo kiego grzyba Ci wróbel? Chcesz nim nakarmić rodzinę ?”
          Kolego, zdobywanie pożywienia w kryzysowej sytuacji, to czas na przechwałki o rekordowych zdobyczach. Nie wiem jakie masz w tej kwestii – np. przeżycie tygodnia w oparciu o to, co się złapie i zbierze doświadczenie… Tu nie chodzi o złowienie dwumetrowego, albo strzelenie stukilogramowego dzika, tylko nałapanie 20 płotek po 20 cm, albo kilkunastu wróbli.

          My, Polacy, nigdyśmy historycznie takiej biedy nie cierpieli, jak te głodomory z zachodu, ale tacy np. Włosi jedli duszone w maśle Skowronki, Niemcy zupę z chrabąszczy, a o Francuzach to już szkoda gadać…

          „Jak padnie cywilizacja co za różnica ile grozi za posiadanie kuszy?”

          Jak padnie cywilizacja, to sobie mogę nawet zrobić miotacz ognia – sęk w tym, żeby mieć wszystko co trzeba ZANIM będzie potrzeba.

          „wystarczy broń czarnoprochowa i łuk”
          Naprawdę bym chciał zobaczyć to polowanie na gołębie, przepiórki, wiewiórki i podobną rozmiarówkę z łukiem…

          Polowanie na drobnicę z broni – czy to cp, czy współczesnej – o kalibrze skutecznym do samoobrony, to marnowanie amunicji i robienie zbędnego hałasu.

          Zresztą już samo noszenie wielkiego klamota w postaci łuku, kuszy, czy dubeltówki jako broni dodatkowej – specjalnie do polowań, to… hmmm ekstrawagancja, na którą stać kogoś, kto nie liczy się z dźwiganym ciężarem.

          Przykładowo jeśli ktoś będzie miał ze sobą sztucer .308, to ani nie będzie z niego strzelał do gołębi, ani też dla upolowania tych gołębi nie będzie targał dubeltówki. najprościej i najwygodniej będzie mu mieć dodatkowo właśnie wiatrówkę.

          „Postrzelaj do arbuza, butelek z wodą, makiet. Zobacz jaki to ma power i możliwości.”

          Pięciokilowy młot na długi trzonku to dopiero ma moc i możliwości, a jak pięknie arbuzy rozwala…

          Tylko że tu mimo wszystko nie o to jednak chodziło…

          • realista pisze:

            djans, strasznie naiwnie argumentujesz, ale postaram się odpowiedzieć. Rozumiem że nigdy nie przekona się tych co nie chcą być przekonani ale:
            -nikt nie każe tobie strzelać z łuku do wróbla, masz rozum i powinieneś kapować że z tej broni możesz zastrzelić na rozsądną odległość stojącego zająca, psa, sarnę, rybę albo i agresora. To nie broń na ptactwo. W ręku wprawnego strzelca łuk jest bronią niebywale skuteczną i niebezpieczną. Więcej ofiar na świecie zebrała tylko broń palna a i skutecznie całe wieki z niego polowano.
            Kto ci broni kupić nowoczesny, łatwy w obsłudze łuk bloczkowy z kompozytu z jakich poluje z sukcesem miliony amerykanów? Masz youtube, internet, widocznie tak, przecież komentujesz. Zobacz co łuk potrafi.
            Broń czarnoprochowa- proch można kupić lub sporządzić samodzielnie, kule lub śrut też się robi we własnym zakresie. Gdzie więc ta „marnacja” środków? Za kilka stówek możesz kupić masę materiałów do produkcji, wystarczy być ogarniętym. Można zrobić wszystko łamiąc prawo, lub praworządnie, – ty wybierasz .
            Kolejna rzecz- Twój brak pojęcia o zastosowaniu różnych rodzajów broni CP do różnych zastosowań:
            Otóż- rewolwer CP, naładowany, sześciostrzalowy zmieścisz w kieszeń. Chyba nie chcesz mi wyjaśnić że wielka wiatrówa z kolbą będzie skuteczniejsza i wygodniejsza?
            Jednostrzałowy karabin CP- wystrzeli na 100 metrów w cel wielkości obiadowego talerza kładąc każdą europejską zwierzynę.
            Dubeltówka CP – zastrzeli skutecznie śrutem na ponad 30 metrów, ptactwo, sarnę, psa itp.
            Co do skuteczności CP musiano aż zmienić prawo żeby nie można ich używać do polowań. Ponieważ Koledzy myśliwi którzy utracili pozwolenie na broń ale pozostali członkami PZŁ kupili broń CP i z sukcesami z niej polowali indywidualnie i zbiorowo- obchodząc prawo. Tyle, możesz dalej cykac do wróbli z wiatróweczki. Tyle że to też niezgodne z prawem…

          • djans pisze:

            „z łuku […] możesz zastrzelić na rozsądną odległość stojącego zająca, psa, sarnę, rybę albo i agresora”

            1. Czy strzelałeś kiedyś z łuku? Ja tak i uważam to za stosunkowo trudną zabawę. Trudniejszą do opanowania, niż strzelanie z wiatrówek i małokalibrowej bp.

            2. A podszedłeś kiedyś do zająca, albo sarny na taką odległość, by je móc skutecznie razić z łuku? Ja owszem, ale tylko jak przypadkowo na te zwierzaki wylazłem.

            3. Czy udało Ci się upolować z łuku zwierzę w rozmiarach od zająca, do sarny? Ja nigdy nawet nie próbowałem, ale widziałem trochę filmów w necie, dzięki którym można sobie uzmysłowić, jak wygląda polowanie z łukiem, jakich wymaga umiejętności cichego podchodzenia zwierzyny, która przede wszystkim musi być w danym łowisku.

            4. Czy częściej widujesz wróble, gołębie i kaczki krzyżówki, czy sarny dziki i zające i co wg Ciebie prędzej można mieć okazję upolować. Moje doświadczenie mówi mi, że jednak bardziej prawdopodobna jest wszelka drobnica.

            Biorąc do kupy punkty 1-4 wyciągam wniosek, że dla mnie i dla innych przeciętnych gości jednak bardziej rozsądnym wyborem będzie wiatrówka, niż łuk.

            „To nie broń na ptactwo.”
            Właśnie. Czy zatem w kryzysowej sytuacji nie będziesz polował na drobne ptaki, czekając z zaspokojeniem głodu, aż trafi się jeleń, czy może obok łuku sugerujesz nosić jeszcze trzecią (1-samoobrona, 2-polowanie) broń, do polowań na drobnicę?

            „W ręku wprawnego strzelca”
            Czas potrzebny do stania się „wprawnym strzelcem” plus „wprawnym tropicielem” i „wprawnym skradającym się”, to nie są dni, to raczej też nie tygodnie. To w najlepszym wypadku wiele miesięcy regularnych treningów i wycieczek do lasu.

            „poluje z sukcesem miliony amerykanów”

            Popatrz jak polują – na jaką odległość podchodzą do zwierzyny. Ze względu na trudności z trafieniem u utratę energii przez strzałę w czasie lotu, to jest zazwyczaj podejście na 20-30 metrów. Ja się nie czuję na siłach, jak zresztą – podejrzewam – większość osób, które nie są myśliwymi i w związku z tym poszukują alternatywy.

            „Broń czarnoprochowa- proch można kupić lub sporządzić samodzielnie, kule lub śrut też się robi we własnym zakresie. Gdzie więc ta „marnacja” środków? ”

            500 sztuk śrutu 4,5 lub 5,5 to niezauważalny ciężar. 500 ołowianych kulek kalibru .44 (lub równoważnik w śrucinach), to już zupełnie inny ciężar. Jeśli ktoś poważnie myśli o zdobywaniu pożywienia w PA, to nie może pogardzać drobną zwierzyną., musi zatem mieć broń do jej upolowania i odpowiedni zapas amunicji.

            „brak pojęcia o zastosowaniu różnych rodzajów broni CP do różnych zastosowań”

            W którym miejscu wyczytałeś coś, co pozwoliło Ci wyciągnąć takie wnioski?

            „Dubeltówka CP”

            Oczywiście, przecież nawet napisałem o dubeltówkach, ale jako nierozsądnym ciężarze, gdyby to miała być broń dodatkowa.

            W praktyce niezbędna jest:

            A) jakaś broń do samoobrony, która jednocześnie od biedy nada się do upolowania czegoś większego od psa

            B) oraz coś, do polowania na drobnicę

            Dla posiadaczy pozwoleń A będzie jakimś sztucerem samopowtarzalnym, bądź karabinkiem, dla reszty – rewolwer cp, bądź rewolwerowy karabinek. Żadne kusze, łuki, miotacze oszczepów, czy inne wynalazki.

            B – nie ma sensu nosić śrutówki, cp, czy współczesnej, skoro się ma A na wszystko większe od kota, zwłaszcza że amunicja swoje waży. Tym bardziej jako B nie mają zastosowania kusze, łuki, katapulty i oszczepy, bo mamy A i potrzebujemy czegoś lekkiego do polowań na gołębie i przepiórki.
            Dlatego posiadacz pozwolenia jako drugą broń weźmie coś w kalibrze .22, bądź innym niedużym, za to z dużym zapasem amunicji. W przypadku barku pozwolenia i sięgnięciu po cp można się zastanowić nad odprzodówkami kal .32.

            Można także – kosztem o wiele mniejszym, a z pewnym okrojeniem spektrum potencjalnie upolowanej zwierzyny – wybrać wiatrówkę. I o tym właśnie był ten materiał.

          • Coyote pisze:

            Wnykarze oraz posiadacze kałachów wyszabrowanych z wojskowych magazynów błyskawicznie wybiją wszystko większe od zdziczałego burka . Przy większym głodzie te też szybko skończą jako gulasz .
            Ktoś kiedyś wyliczał ile mamy zwierzyny a ile ludzi na km2 .
            Polska to nie Kanada ani Alaska .
            Strzelanie do lecącego ptactwa z strzelby dużego kalibru to konsumpcyjna fanaberia ostatnich 100 lat . Robienie zbędnego hałasu który może przyciągnąć uwagę kogoś kogo nie chcielibyśmy spotkać . Że o marnowaniu prochu i śrutu nie wspomnę . O wiele lepiej pozyskać siedzącego zająca czy ptaka z mocnej wiatrówki albo kbks . W większości krajów tak się robi śmiejąc z angielskiego wydziwiania a nie małpując .
            A strzelby ładuje się brenekami albo loftkami na grubszego zwierza .
            Na kbks trzeba pozwolenie , mocną wiatrówkę zgłaszasz PO zakupie . Zresztą mało kto ma chronometr żeby sprawdzić czy po wymianie uszkodzonej sprężyny przypadkiem nie wyszła „trochę” ponad .
            Z czarno prochowców dobrą alternatywą byłaby lekka jednolufowa traperka kaliber 36-28 , ale ciężko taką dostać .
            Dodatkowa przewaga nad wiatrówką , w razie czego breneką można ubić coś większego od kota .
            Nikt tu nie umniejsza skuteczności łuku , kuszy czy rewolweru CP wobec grubszej zwierzyny . Ale temat jest o narzędziu do treningu i ewentualnego pozyskania drobnicy włącznie z szpakami , wróblami czy nawet wronami i szczurami …
            A do tego wyżej wymienione kiepsko się nadają a użycie strzelby dużego kalibru ma sens tylko jeśli podkradniemy się do siedzącego stada .

        • Krzysztof Lis pisze:

          Nie jest istotne, ile grozi za posiadanie kuszy, gdy padnie cywilizacja, tylko ile grozi za to teraz. A teraz grozi za to spora odsiadka. Jeśli miałbym radzić komuś kupienie czegoś, co narazi go na odpowiedzialność karną, na pewno nie radziłbym mu kupienia kuszy, tylko coś zupełnie innego. Jak już iść do paki, to niech przynajmniej będzie warto.

          Nie wiem, w jakiej kwestii miałbym przyznać Ci rację. Prawdopodobnie chodzi Ci o to, że broń czarnoprochowa i łuk mają większy power i możliwości, niż wiatrówki. Nigdy nie twierdziłem, że jest inaczej. Nie wiem, dlaczego chcesz mnie przekonywać do czegoś, w co nigdy nie wątpiłem.

          Odnoszenie realiów amerykańskich czy kanadyjskich do polskich, jeśli chodzi o potencjalne możliwości polowania z łukiem, uważam za wyjątkowo naiwne. Już nawet nie ze względu na to, że tam ludzie z łukami to polują od bardzo dawna, a u nas tego robić nie wolno. Ich jest mniej w przeliczeniu na kilometr kwadratowy, zwierzyny jest więcej, więc i polowanie dla nich jest łatwiejsze, niż byłoby tutaj.

  9. bura2 pisze:

    Kupiłeś wiatrówkę 5,5. Ok. Chcesz, masz. Wolę 4,5 wystarczy, a i trafić łatwiej bo lepiej lata. Ja z tego strzelam do tarcz przez 100% czasu i cena śrutu ma dla mnie znaczenia a różnica jest znaczna. W PA liczyłbym co najwyżej na gołębia i tu wystarczy.

    Ale o tym pisaniu o przeróbkach to nie mogę czytać.
    1- wcale nie jest tak łatwo o amunicję. To nie jest kraj gdzie.22 kupuje się chłopcu na 16 urodziny a kulki można kupić w każdym markecie. Nie wiem czy w każdym mieście powiatowym da rade kupić od ręki. Wątpię. Zresztą zapasy uzbrojonych ludzi to z reguły ICH zapasy.
    2. Znacznie takie coś traci na roli wiatrówki. Przeróbka nie jest całkowicie odwracalna i pogarsza pierwotne możliwości.
    3. Trzeba ponownie przystrzelać broń bo przecież w takim słabym naboju liczy się miejsce trafienia.
    4. Szybkostrzelność a raczej jej brak. O ile rewolwer/pistolet/karabinek samopowtarzalny(lub wygodny powtarzalny np.”lever action” ale to u nas rzadkość, patrz pkt 1) można by jeszcze uznać za bron do obrony siebie/pojazdu/domu a karabinek powtarzalny z magazynkiem za użyteczny dla jakiegoś patrolu sąsiedzkiego to takie strzeladło po jednym strzale staje się kijem na jakieś minimum 10 s. W warunkach jakiegoś „polowania” ujdzie. W warunkach obrony odpada.

    Naprawdę warto przepłacać całe życie za śrut w imię jakiejś niewiele większej mocy? może i jest 2 razy większa ale to nie jest skok np. z gołębia do kota tylko z gołębia do dużego gołębia.

    • Coyote pisze:

      Osobiście posiadam wiatrówkę 4,5 mm w limicie . Spokojnie starcza . Ale w rodzinie mamy też nad limitową 5,5 mm którą właściciel częściej jak do rekreacji i treningu stosuje do że tak powiem , tępienia szkodników .
      Różnica jest głównie w zasięgu skutecznym , z mocną 5,5 mm nie trzeba podejść tak blisko jak z 4,5 mm . Ułatwia to sprawę kiedy zwierzyna nauczona przykładem mniej ostrożnych krewniaków robi się cholernie czujna . Co w takim scenariuszu będzie normą .
      Kbks przerabiane domowym sposobem z wiatrówek 5,5 mm jak piszesz , narzędzie kłusownika o użyteczności do obrony nie większej od wiatrówki . Nie warto nawet poruszać tematu .
      Chyba że w temacie uzbrojenia potencjalnych napastników , obok przerobionych gaziaków , samopałów na naboje od strzelby i obrzynów starych kb .Gdzie też odstają z swoją trudnością ukrycia , nieporęcznością i mizerną siłą ognia .

      Ogólnie coraz więcej ludzi ma pozwolenia i broń palną , osobny temat o karabinkach 5,6 mm (legalnych) to nie byłaby głupia myśl .

      • djans pisze:

        Osobiście nie mam doświadczenia ze strzelaniem z wiatrówki do zwierząt, ale to, co czytałem potwierdza Twoje obserwacje – 4,5 ładnie się zachowuje na strzelnicy, ale już choćby przeciwko szczurom zaleca się 5,5.

        Odnośnie przeróbek – świetle ostatnio targających Polską zamachowych niepokojów nie mam zamiaru tu nikogo zachęcać, ani instruować, po prostu wskazuję na funkcjonalne rozwiązania, np.: „primer pellet gun”
        http://tinyurl.com/jms8yd8

        Całkiem legalnie można zgromadzić zapas czegoś, co posłuży za ładunki miotające. Zestandaryzowane ładunki, plus standaryzowany śrut gwarantuje jaką taką powtarzalność i możliwość przystrzelania, czego się nie da powiedzieć o takich tuningach, jak np. dieslowanie.

        Oczywiście to nie jest do rozważenia pod kątem samoobrony, a jako ewentualna lekka broń myśliwska na zwierzaki do wielkości średniego psa (co już daje spore spektrum), skuteczna na te 20-30 metrów.
        Szybkostrzelność nieistotna, bo spłoszonego zwierzaka takim kalibrem nie ma co próbować strzelać.

      • Coyote pisze:

        U nas nazywało się to keseru czy tam zoraki , i przez dłuższy czas (nadal jest ?) było dostępne w sklepach . Pamiętam rewolwery ale karabinki też chyba były . Rozdzielne ładowanie śruciny od wiatrówki i ślepaka 6 mm . Szału nie robiło , bez czarów mieściło się w limicie . Nad limitowa wiatrówka lepsza , i bez kombinowania .
        W dalszych grafikach była amunicja izbowa , sprzęt do początkowej nauki strzelania jeszcze z przed wojny . Po prostu łuska z wsadzonym kawałkiem gwintowanej lufy w którą wtykało się śrucinę i dopychało małym ślepakiem albo spłonką . Przewagą nad wiatrówką było to że młode wojsko od razu uczyło się obsługi powtarzalnego kb .
        Podejrzewam że ze względu na problemy z osiowością i bardzo krótką lufę celność nie powalała . Dlatego żadna armia z tym się nie bawi już jakieś 70 lat . Pomysł wegetuje gdzieś na marginesie rynku SZA , głównie w najbardziej użytecznej formie , wkładki do strzelb gładkolufowych umożliwiającej odpalanie z nich popularnych naboi .38 Special , 9 mm Para czy rzadziej .22 LR .
        Teoretycznie traper nie musi marnować na nieruchomą zwierzynę do 30-40 metrów od niego drogiego i ciężkiego naboju kal 12 czy 16 ani dźwigać drugiej broni .
        Nadal kombinujesz , a nie ma po co . Fakt PA na terenie RP przerobiona norinco germany 5,5 mm i garść reelaborowanych naboi kbks to będzie popularny zestaw . Da się tym coś zabić , i na tym poprzestańmy .

        • djans pisze:

          „keseru czy tam zoraki”

          To zupełnie co innego.

          „amunicja izbowa”
          Idea 'primegun’ to trochę coś innego, niż używanie przejściówki w postaci amunicji izbowej i wkładki do lufy (istotne) celem strzelania z broni normalnej mniejszymi nabojami. Tu chodzi o to, by dając przejściówkę w postaci specjalnej komory nabojowej do wiatrówki robi z niej bp.

          „Nadal kombinujesz , a nie ma po co . ”

          Za nieuprawnione posiadanie amunicji .22 LR można mieć problemy. Za posiadanie nabojów do osadzaka hilti, czy innych ślepaków – nie. Jedyna, aczkolwiek zasadnicza różnica.

          • Coyote pisze:

            Tak samo jak pustych łusek 5,6 mm i zapałek . Szczegóły wyrobu domowej roboty naboi .22 czy tą metodą czy z różnych ślepaków lepiej odpuśćmy sobie na publicznym forum .

            W linku google grafika wyraźnie widziałem zabawki na śrucinę i spłonkę , w wersji samodzielnej i amunicji izbowej .38 Special . Zoraki działało na identycznej zasadzie , tylko był jakiś słaby ślepak zamiast spłonki , chyba nawet bez prochu czyli spłonka .

          • djans pisze:

            Z keseru/zoraki jest ten problem, że to odlewy ze znalu i lufa śmiesznie krótka.

            Zasada ta sama, ale osiągi zupełnie inne.

          • Coyote pisze:

            Wątpię , scalona odmiana czyli amunicja 6mm flobert jest słabsza nawet od keseru . Max 8 Juli . Mówię tu o tych primegunach z grafik .
            Wynalazki na ślepakach od osadzaka to już zupełnie inna historia .

          • djans pisze:

            Dygresyjnie – Amerykanie mają sporo rzadkiej, czy historycznej broni, do której nie ma możliwości zakupić amunicji. Radzą sobie wykonując przeważnie mosiężne tulejki na zasadzie amunicji izbowej, ale pocisk jest w naturalnym dla danej broni kalibrze, a ładunek miotający w postaci jakiegoś mocnego ślepaka (samodzielnie elaborowanej łuski z konkretną naważką).

    • djans pisze:

      Nie chodzi mi o wykazywanie wyższości 5,5 nad 4,5, a o wskazanie różnic.
      Oczywiście wiatrówek 4,5 jest więcej, są z reguły tańsze, tańszy jest śrut, są celniejsze. Jedyna wada w porównaniu z 5,5 polega na trudności w zwiększaniu energii pocisku.

      • realista pisze:

        @ djans nie mogę odpowiedzieć pod postem zatem odpowiadam tutaj. Cóż to za wykładnia, czy ja potrafię posługiwać się łukiem. To nie ma nic do rzeczy. Rozumiem że jeżeli ja nie potrafię np jeździć na deskorolce, to dla ciebie niezbity dowód że jazda deskorolką jest niemożliwa? Po prostu miliony ludzi na świecie udowadnia że polowanie z łuku jest skuteczne. I tyle. Osobiście nie mogę tego robić bo gdybym został złapany na polowaniu z łukiem odebrano by mi posiadaną broń i jeszcze obskoczył bym wyrok. Nie mam wątpliwości że jako myśliwy jestem w stanie podejść zwierza na 10 kroków co nieraz czyniłem.
        To samo z czarnoprochową. Te dwa rodzaje broni były przez wieki narzędziem ludzkości w wojnie i polowaniu i sorry – nikt tego nie podważy, co byś nie napisał . Masz szczęście że żadna katastrofa nie wystąpi i to wszystko to taka zabawa, bo byś z tą wiatróweczką nie nawojował :), pozdrowienia

        • djans pisze:

          „Cóż to za wykładnia, czy ja potrafię posługiwać się łukiem. To nie ma nic do rzeczy. ”

          To ma wszystko do rzeczy, bo zasadniczo tysiące ludzi polowało z ciężkimi oszczepami na dziki, co jednak wcale nie dowodzi, że jest to umiejętność łatwa do nabycia, a przeto zalecana metoda polowania na dziki w realiach post apo.

          Ty się natomiast upierasz, że skoro jakiś redneck, co na polowaniach jest w każdy weekend odkąd skończył 6 lat potrafi z łuku upolować zająca, to przeciętny polski mieszczuch winien się zaopatrzyć w łuk, dzięki któremu w razie „w” zapewni rodzinie wyżywienie.

          To jest mało poważne.

          „To samo z czarnoprochową.”
          Nigdzie nie napisałem, jakoby cp była nieskuteczna, bądź ze względu na trudności w posługiwaniu się – mało praktyczna.

          Odkąd tylko wymyślono myśliwską bp, czy to cp, czy na współczesne naboje scalone, to wszelkiej maści traperzy obok broni głównej o dużym kalibrze zabierali ze sobą także karabinki strzelające śmiesznymi pociskami, celem polowania na drobnicę typu wiewiórki i przepiórki. Odnoszę wrażenie, że Ty się czujesz o wiele lepszym myśliwym, ot tych traperów na drobnicę byś polować nie zamierzał, bo zdobywanie pożywienia w lesie kojarzy Ci się z pieczonym dzikiem i niczym innym.

          Masz szczęście że żadna katastrofa nie wystąpi i to wszystko to taka zabawa w safari, bo byś z takim podejściem szybko zszedł z głodu.

          Pozdro serdeczne.

  10. realista pisze:

    taka polemika dla polemiki. Postawiłeś argumenty których nigdy nie użyłem i z wielkim mozołem począłeś je obalać. Wyraźnie pisałem że jest wybór, dla każdego coś miłego. CP, łuk, kusza w zależności od predyspozycji i celu który chcemy osiągnąć. Jeżeli z jakiś powodów łuk nie pasuje, wybierz CP lub kuszę. Możesz dalej udowadniać kwadraturę koła, że z łukiem trzeba się urodzić. Fakty temu przeczą ale możesz spierać się dla idei. Wiek dyskutującego nie ma znaczenia jeżeli używa trafnych argumentów. Ale twoje wypowiedzi są strasznie naiwne… Jak dla mnie możesz nawet szykować w razie „w” nawet wyrzutnię NERF. Życie to nie zabawa, z taką wiatróweczką opryszki, policja czy wojsko potraktują cię jak uzbrojonego w broń palną i zastrzelą. A ty będziesz tylko strzelał do wróbelków i je zajadał. Przednie :), bez odbioru kolego, zbyt gimbaziarska dysputa, wymiękłem 🙂

    • djans pisze:

      Po kolei.

      Chłopaki postanowili odpowiedzieć na pytanie, czy wiatrówka może się przydać w razie niemca. Na to samo pytanie odpowiedzieliśmy sobie w komentarzach.

      W sumie wyszło, że przydać się może do tanich treningów strzeleckich i do polowania na drobną zwierzynę.

      Na to wparowałeś Ty, pisząc o mocy i możliwościach w kontekście rozwalania arbuzów i sugerując, że lepiej polować z łukiem, niż karabinkiem pneumatycznym.

      Przez szereg komentarzy starałem się uzmysłowić Ci, że łuk jest narzędziem wymagającym i że historycznie ludzie żywili się polując na zwierzęta mniejsze od jelenia. Próbowałem także wskazać Ci, że survivalowo do takich polowań używano broni małokalibrowej, a nie strzelb, kusz, czy łuków – ze względów logistycznych, ekonomicznych i z wygody. Tego też nie przyjąłeś do wiadomości.

      Życzę codziennej pieczeni z dzika w razie „w”. Powodzenia i darz bór!

      • realista pisze:

        ok, czekam więc na analizę zastosowania w trudnych czasach procki typu „sztyfta” z gumki od majtek i wielostrzałowej wyrzutni NERF. O broni małokalibrowej nie musisz mnie „nauczać” posiadałem bowiem przez szereg lat kbks 22lr. Dlatego znam dobrze jej wady i zalety. Zupełnie nie nadaje się do polowań, za czasów przemian, kiedy jeszcze ludzie mieli w dupie zasady widziałem jak próbowano z tego strzelać min do saren, psów. Kupa postrzałków, męczarni zwierzyny, nie do dojścia. To broń treningowa, za usiłowanie tym polowania powinni wsadzać.. Tym bardziej, na ptactwo tez niezdatna. Dlaczego?, poczytaj, dowiesz się. Nasza rozmowa to razgawor teoretyka z praktykiem. Ja wiem, tobie się wydaje, ułożyłes sobie w głowie jakieś idee i tego się trzymaj.

        • Survivalista (admin) pisze:

          Nie jest prawdą, że „22 LR zupełnie nie nadaje się do polowań”. Dziwi mnie, że tak piszesz — powołujesz się ochoczo na przykład Amerykanów polujących z łuku, a pomijasz ich doświadczenia z polowaniem z użyciem tego właśnie naboju.

          Na YouTube z łatwością można znaleźć filmy, w których ludzie skutecznie upolowali takim nabojem:
          * indyka,
          * lisa,
          * zająca,
          * srokę,
          * daniela,
          * wiewiórkę,
          * czy nawet dzika.

          • realista pisze:

            Znajdziesz, pewnie jak poszukasz, przykład słonia zabitego z 22 LR. Zapewniam cię że idiota który taki film nakręcił poranił wcześniej z tuzin zwierząt i nie podniósł- konały gdzieś w męczarniach. W końcu trzynasty widowiskowo padł, wyjątkowo dobrze trafiony i z tego masz filmik. Chłopie ja nie jestem złośliwy tylko to przerabiałem i wiem o co chodzi. Większość z was nie miała takiej okoliczności w życiu. Dlatego próbuje prostować ewidentne pierdoły, ale oczywiście każdemu wolno mieć swoją opinię.

          • Piotr pisze:

            Z filmikami na YouTube to bym uważał, bo tam raczej zamieszcza się sytuacje wyjątkowe („trofea”) a nie sytuacje normalne (które na nikim nie zrobią wrażenia). Mówisz że z łatwością można znaleźć filmiki jak z .22 ktoś skutecznie upolował dzika, moim zdaniem to nie „skutecznie” tylko „fartem”, to są przypadki raz na kilkadziesiąt (jeśli nie kilkaset) strzałów i o skuteczności nie może być mowy. Zresztą… jeśli kiedykolwiek polowałeś na dzika nawet z broni palnej, to zapewne wiesz jakie to „twardziele”, miałem osobiście przypadek, że nabój .300 Winchester Magnum zrykoszetował od czaszki (strzelałem z ziemi a nie z ambony, odległość około 50m, dzik był przodem do mnie i się na mnie patrzył) a Ty piszesz o .22 – takie sytuacje jak upolowanie dzika z .22 to więcej szczęścia niż rozumu.
            Podobnie jest zresztą z łukami, trafienie z łuku (bloczkowego) jelenia w komorę z odległości 100m to jest poziom mistrzów FITA a nie przeciętnego Kowalskiego po kilku miesiącach weekendowych treningów, a aby podejść jelenia na 50m to już nie da się strzelić z wzorowej, wyprostowanej, stojącej pozycji, tylko trzeba się skradać i oddać strzał z niewygodnej pozycji – poziom trudności jeszcze większy.
            Tak więc… chcecie to się licytujcie na filmiki z YouTube, ale to jest trochę tak jak z filmikami typu koleś rzuca do tyłu piłką do koszykówki przez całą długość boiska i trafia – próbę powtarzają 100 razy aż się uda a do internetu trafia filmik gdzie widzowie i rzucający zachowują się tak, jakby to była rutyna 😀

          • Survivalista (admin) pisze:

            Ja nie twierdzę, że jest inaczej. Nie zamierzam nikogo przekonywać, że da się takim narzędziem upolować słonia, czy że jest skuteczne w polowaniu na dziki. Chciałem jedynie zaprotestować przeciwko kategorycznemu stwierdzeniu „22 LR zupełnie nie nadaje się do polowań”.

            Po prostu uważam, że w rękach przeciętnego czytelnika naszego bloga i członka jego rodziny, znacznie skuteczniejszym narzędziem do zdobywania mięsa będzie właśnie karabinek bocznego zapłonu albo wiatrówka, niż łuk.

          • Piotr pisze:

            Owszem, jestem podobnego zdania, zwłaszcza że gruba zwierzyna zostanie wybita bardzo szybko a na drobną typu gryzonie, drobne ptactwo itp. duży kaliber czy łuk są całkowicie nieprzydatne (oczywiście wszystko zależy od tego gdzie kto mieszka i gdzie ma zaplanowane ewentualne miejsce ewakuacji, ale Polska to nie Rosja czy Kanada, u nas gęstość zaludnienia jest znacznie większa a tereny łowieckie znacznie uboższe).
            Broń palna większych kalibrów jest ok do ochrony siebie i mienia przed innymi ludźmi (tu dobry łuk czy kusza też może spełnić swoje zadanie ale gdybym miał wybierać jedno albo drugie, to jednak wolałbym czarnoprochowca od łuku). Mit wielkiego myśliwego polującego na mamuty aby wyżywić rodzinę, to w warunkach polskich trzeba niestety między bajki włożyć – średniowiecze już dawno minęło, dużej zwierzyny w lasach mamy za mało a gęb do wykarmienia dużo (a w razie W dodatkowo będzie plaga wszelakiej maści kłusowników polujących wnykami, różnymi „samopałami”, kuszami domowej roboty itd., wytrzebią zwierzynę bardzo szybko).

        • djans pisze:

          Nikt tu nie twierdzi, że kbks jest najlepszym narzędziem do polowań na sarny, ani tym bardziej, że takim narzędziem jest wiatrówka. Postawione są zasadniczo trzy tezy:

          A) Do wyżywienia się w dziczy dobrze jest nie gardzić nawet najmniejszym zwierzęciem.

          B) Do polowania na drobnicę mniejszą od kota i łabędzia dobrze nadaje się broń małokalibrowa.

          C) W zastępstwie broni małokalibrowej można skutecznie posłużyć się limitową wiatrówką, w przypadku zwierząt mniejszych od królika i gęsi.

          Z połączenia powyższych wyniesiono, że wiatrówka może się przydać w kryzysowej rzeczywistości do pozyskania mięsa pod postacią drobnej zwierzyny. Z którym elementem tego wywodu się noe zgadzasz i dlaczego?

        • Coyote pisze:

          Mnie to ptactwo najbardziej ciekawi . Czemu kbks czy wiatrówka ok 40 J są niezdatne w strzelaniu do SIEDZĄCEGO ptaka ? Ubicie równie pewne co przy śrucie , tuszka użyteczna .
          Zakazali już jakoś po wojnie bo kbks jest cichy i sporo debili próbowało polować na coś większego tylko raniąc zwierzynę .
          Plus dziwna fascynacja zdegenerowanym angielskim modelem u części myśliwych-pisarzy starszego pokolenia .
          U W. Korsaka jeszcze tego skrzywienia nie było i uważał karabinek bocznego zapłonu zwłaszcza samopowtarzalny za świetny zamiennik strzelby śrutowej przy polowaniu na drobnice .

          • djans pisze:

            „Czemu kbks czy wiatrówka ok 40 J są niezdatne w strzelaniu do SIEDZĄCEGO ptaka ?”

            Bo strzelanie do siedzącego ptactwa jest niesportowe i należy strzelać śrutem do spłoszonego? 😉

  11. Marek W. pisze:

    Posługując się wiatrówką na śrut 4,5mm trafiam regularnie w cel o średnicy 5 cm na dystansie 60 m. Raz zdarzyło mi się ustrzelić w ogrodzie kreta na dystansie 55 m, więc kto wie – może i wróbla dałoby się upolować? Jak mawiają nasi „Wielcy Bracia” на безптичье и жопа соловей.

    Za to startowanie do czegokolwiek większego uważam za chybiony pomysł. Weterynarz pokazywał mi kiedyś RTG kota któremu ktoś zaaplikował 7 śrutów 4,5 mm – zwierzak przeżył i ma się dobrze.

  12. linkolm pisze:

    niezależnie od wszystkiego radził bym uważać na mięso z dzika jak również innych zwierząt wolno żyjących ze względu na ryzyko zakażenia pasożytami (włośnica tasiemiec i wiele innych które nie leczone mogą doprowadzić do zgonu)

    • tak czytałem pisze:

      >90% wolnożyjących dzików ma robaczyce. Prawidłowa obróbka termiczna załatwia sprawę. Zawsze jesz na własne ryzyko 🙂

  13. lol pisze:

    Podsumuję, jest PostApo siedzę głodny juz tydzień jest zima a ja zjadłem wszystkie okoliczne korzonki i porosty.
    Nadal zyje i na razie mnie nic nie atakuje.
    Nagle widzę w oddali ptaka czarno białego tak to jest sroka i leci w moją stronę.
    Zbliża się i siada na ogrodzeniu spogladając na zanętę przygotowana z czarnych maleńkich papierowych kulek papieru. Okno ma lekko uchylone jestem zwarty i gotowy no i przygotowany, śroczka podlatuje do czarnych kpapierowych kulek zanęty a ja wtedy do niej s…..u ze śruta 5.5 mm.
    Po tygodniu nie jedzenia toż to kurczak dla 4 osób! Wydatek energii zero, inwestycja w kulki papierowe, było w miarę cicho sąsiedzi nie wiedzą że mam kurczaka i nikt sie nie wprosi. Srok wron u mnie trochę lata widuję je codziennie, są też sujki, zająca widziałem przez 6 lat jednego, bażant przychodził w zimie i podpasał się na paszy dla wróbli ale na wiosnę gdzies polizł, ślady łosia widziałem raz na 6 lat a łosia żywego też raz z odległości 450 metrów. Lisa jednego na 6 lat.
    Sroki, wrony, wróble dzikie gołębie widuje codziennie, kaczka trafi się od czasu do czasu.
    A wszytko to w połowie drogi pomiędzy Warszawą a Mińskiem Mazowieckim.
    Także sens jakis jest a i pobawić się można bez milionowych kosztów.
    Zauważcie proszę że jakby chciał mieć większość co opisywane jest na tym portalu to w sytuacji ewakuacji TIR Wam drodzy Panowie i Panie nie wystarczy.
    Człowiek gotowy na wszystko ale czy gotowy również na tę jedną rzecz która się wydarzy? A co się wydarzy?
    A i tego właśnie nie wiadomo ale zajęcie i zabawę mamy Wszyscy.
    Serdecznie pozdrawiam z połowy drogi pomiędzy Warszawą a Mińskiem Mazowieckim.
    PS gdyby komuś do głowy przyszło upolować mojego psa bądź kota z całego serca odradzam bo dla nich tez muszę znaleźć jakiś pokarm a skoro pokarm sam przychodzi?

    • djans pisze:

      „siedzę głodny juz tydzień jest zima a ja zjadłem wszystkie okoliczne korzonki i porosty”

      To słabe wybrałeś miejsce ewakuacji. Radzę przemyśleć plan raz jeszcze.

      „na zanętę przygotowana z czarnych maleńkich papierowych kulek papieru”

      Kulki papieru zazwyczaj są papierowe, ale nie widziałem jeszcze sroki – ziarnojada.

      „Okno ma lekko uchylone jestem zwarty i gotowy no i przygotowany, śroczka podlatuje do czarnych kpapierowych kulek zanęty a ja wtedy do niej s…..u ze śruta 5.5 mm.”

      Była tu kiedyś recenzowana książka, w której opisywano okupacyjne polowania na gołębie przy użyciu samego okna.

      „Zauważcie proszę że jakby chciał mieć większość co opisywane jest na tym portalu to w sytuacji ewakuacji TIR Wam drodzy Panowie i Panie nie wystarczy.”

      Dlatego postaw na wiatrówkę pistoletową.

      „PS gdyby komuś do głowy przyszło upolować mojego psa bądź kota z całego serca odradzam bo dla nich tez muszę znaleźć jakiś pokarm a skoro pokarm sam przychodzi?”

      A dużą masz rodzinę, poza tymi zwierzakami? Bo wiesz-rozumiesz: na bezrybiu i „długa świnia” cielęcinka… 😉

      Pozdrówki serdeczne.

  14. TomSlaV pisze:

    Uważam, że wiatrówka jest w miarę dobrym sprzętem do polowania na ptactwo i małe zwierzęta. Oczywiście każdy ma swoje preferencje i nie musi się ze mną zgadzać. Jeden woli łuk, drugi wiatrówkę, a trzeci rozstawi wnyki. Nie ma co się spierać czyja metoda zdobywania mięsa w sytuacji kryzysowej jest lepsza. Niech każdy robi tak jak mu umiejętności pozwalają. Sam mam repetiera 4,5 mm i zapas śrutu na czarną godzinę, ale nie wykluczam też innych metod zdobywania białka. Odnośnie samoobrony oczywiście wykluczam strzelania z wiatrowki do chłopa z kałachem, ale w przypadku obrony przed byle dresikiem na mieście to wydaje mi się, że wpakowanie kilku śrucin w twarz skutecznie zniechęci do atakowania nas.

  15. Logikus kontestatus pisze:

    Poziom komentarzy i ich fachowowość dynamika przekomarzanek a przede wszystkim żelazna logika komentujących imponująca.klasa dosrywanek wyższa od wysokiej tj.światowa.
    Uśmiałem się czytając całość setnie.a nawet dwusetnie.
    Co do tematu nie znam się nie wiem nie rozumiem…zarobiony jestem.
    Ale jako ten wybrany podziele się ze wszystkimi forumowiczami bo widze że fajni chłopacy co nie płaczą swoim genialnym objawieniem w kwestii samoobrony przy wykorzystaniu dostępnych środków .rozwiązanie genialne w swej prostocie tanie i tak jak lubicie ekonomiczne. Zadziała na każdego bez broni palnej lub miotającej agresora który nie wykazuje najmniejszych chęci do uszanowania naszego prawa do życia.
    Otóż mili panowie Kreator stworzył nas wyposażonych seryjnie w dwie kończyny górne. Można więc operować dwoma uzupełniającymi się skutecznie rodzajami broni.do jednej łapki wsadzamy tu sugeruję jednak lewą ,wiatrówke pistolet powtarzalną mocno bijącą 4.5 160ms lub mocno bijącą 5.5 140ms.zaś w prawej łapce dzierżymy maczetę siekająco pchającą np replika gladiusa rzymskiego.tonaż całości 2kg.koszta akceptowalne.ukrycie obu narzędzi by nie kłuły zawistnych oczu wykonalne banalne.
    I oto napastnik nadciąga.unosimy LR i strzelamy metodycznie bezczelnie i konsekwentnie w twarz jego celując w gałkę oczną lewą bądź prawą tu pewna dowolność. I teraz wtręt.
    Kochani moi pokażcie mi osobnika ludzkiego który trafiany seriami śrutu w twarz nie mówiąc o okolicach oczu nie zwolni tempa akcji i nie zacznie się zasłaniać?jesteście sobie w stanie wyobrazić pacjenta?? Przypomnę że mięśnie powiek czy gałek ocznych są niewytrenowalne na siłowniach nie rosną też od sterydów a więc ich okolice są równie wrażliwe u zawodnika sumo mma czy odurzonego środkami stritfajtera.
    Gwałtownik się więc zawachał wytracił impet i właśnie tenże moment wykorzystuje PR dokonując dzieła zniszczenia -po uprzednim błyskawicznym futłorku w jego stronę -ciosem siekącym w głowoczaszkę bądź kłującym na korpus .dobranym do aktualnego ułożenia ciała jego.
    Panowie tak ja będę walczył w takiej sytuacji jeżeli będzie prawdziwy pisol empty i co tu dalej będę pisać….. Spierd…trenować trenować i jeszcze raz t.bo to w sumie fajne dynamiczne i niedrogie zajęcie jest na podwórku na świeżym powietrzu.
    Poz dr bez zbytniego zadęcia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.