Jakiego zagrożenia najbardziej się obawiam, czyli Q&A #10

W dzisiejszym wpisie publikujemy dziesiąty film z cyklu Q&A, czyli krótkich odpowiedzi na zadawane przez Was pytania. Większość z nich pochodzi z poprzednich Q&A albo innych filmów na YouTube, a niektóre z naszej facebookowej grupy dyskusyjnej.

W nawiasach podałem informację o tym, w której minucie poruszone zostało dane pytanie.

Marcepan Przygotowany (0:14)
Jakiego zagrożenia najbardziej sie obawiasz?

WW2 (2:22)
Mam pytanko. Jeżeli dziś miał by miejsce wybuch Bomby Atomowej to przez jaki czas (mniej więcej) w powietrzu unosiły by się pyły radioaktywne?

MAUZER12A (6:11)
Witam -co sądzisz o projekcie estream – przenośnym wodnym generatorze prądu? Ja uważam, że to ciekawa propozycja dla kogoś kto przebywa w pobliżu rzeki. Co do ładowarek solarnych to raczej mam złe doświadczenia, a w naszym kraju jest sporo rzek, strumyków i ogólnie wody płynącej.

WorldOfYooreck (8:19)
Da się wyhodować marchewkę albo jakieś inne warzywa np. w piwnicy lub na strychu?

Zachary Salej (9:08)
[Pytanie] Czy są jakieś sposoby żeby magazynować gaz drzewny? Wiem że to trochę bezsensowne, ale niewiem czy zmieściłbym gdzieś na aucie generator. Co myślisz o ropie naftowej? Wiem że to bezsensowne wydobywać ropę naftową w trudnych czasach, ale w okolicach Krosna jest bardzo dużo kiwonów i możliwe by było (chyba) wydobycie tej ropy.

Myrdus (11:11)
jeśli mam butelkę wody w aucie i będzie zamrożona czy można ją ogrzać nad prowizorycznym ogniskiem? zakładając że będzie to sytuacja kryzysowa

Adam Mikulski (12:00)
czy lepiej posiadać pieniądze czy złoto w wypadku wojny pieniądz może być nie pożyteczny.

Szymon Czypionka (13:55)
Witam
Mam pytanie
Czy jeśli wybuchnie bomba atomowa i skończy się nam woda to jesteśmy skazani na śmierć?
Bo takiej wody np. z kałuży pic chyba nie można bo jest radioaktywna
Przepraszam za takie głupie pytanie Ale strasznie mnie to męczy

plmkjhyhg (16:02)
Ja mam takie pytanie lepiej żyć czy nie żyć ????

Slawek (16:36)
Co myslisz o pozyskiwaniu miesa z zab , wydaje sie to dobry pomysl na trudne czasy , moze filmik o tym jak upolowac i przygotowac zabe lub jeszcze lepiej jak zalozyc hodowle wlasnych zab , ktore moga stac sie zrodlem cennego bialka , pozdrawiam

Marcin (18:20)
Co myślisz na temat organizacji proobronnych i o Obronie Terytorialnej budowanej przez aktualne kierownictwo MON?

Paweł (19:25)
Pytanie, Jaki jest najlepszy sposób przechowywania długoterminowo wody – zwykłej kranówki. W zwykłych butelkach plastikowych, czy może w szklanych, a może jeszcze w jakiś inny sposób? Czy opłacało by się kupić zbiornik paletowy na 1000 litrów wody i postawić tak w piwnicy, Jak długo woda z tego zbiornika nadawała by się do spożycia?

Krzysztof (22:13)
Ziemianka przyda nam się gdy chcemy się zabezpieczyć przed promieniowaniem radioaktywnym powstałym po wybuchu bomby atomowej ale co jeśli oceany wystąpią z brzegów i zaleją ląd? Jak przed tym się zabezpieczyć?

Daniel (23:25)
Czy zastanawiałeś się nad przeprowadzką, na stałe, gdzieś do mniej zaludnionego miasta lub nawet wsi? Gdzieś gdzie w przypadku np. wojny nuklearnej miasto byłoby dużo dużo mniej zagrożone atakiem niż taka Warszawa?

Marcin (25:15)
hehe 🙂 jaki nóż do lasu polecasz 🙂

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

39 komentarzy

  1. Staszek pisze:

    Cześć, Jeżeli chodzi o Doomsday Prepers, czytałem wywiady z nimi i to National Geographic narzucił formułę, w której musieli zadeklarować jedno zagrożenie, na które się przygotowują. Chyba mało kto z nich w rzeczywistości ogranicza sie do jednego niebezpieczeństwa.

    Pozdrawiam S

    • Krzysztof Lis pisze:

      Też o tym gdzieś czytałem, szkoda, że mi nie przyszło przy nagrywaniu do głowy, żeby o tym wspomnieć. 🙁

  2. grzes pisze:

    Kurde – skąd bierzesz tą wiedzę? Oglądałem już wiele Twoich filmów – zaskakujesz wiedzą i sposobem w jaki to przekazujesz(!), niby filmy amatorskie, ale w taki sposób chciał bym, żeby były prowadzone filmy popularnonaukowe. Super, pozdrawiam i życzę (sobie :)) wytrwałości w tym co robisz.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Dużo czytam i myślę. Książki, strony internetowe, blogi, dyskusje na forach i grupach. Zawsze coś tam w głowie zostaje. Pomysły wyczytane u innych staram się jakoś przyłożyć do moich potrzeb i możliwości, czasem wychodzą z tego dziwaczne potworki, a czasem okazuje się, że ma to sens.

      Dzięki za miłe słowa.

  3. amzel pisze:

    Nie widzę prawdopodobieństwa zalania wodą z przyczyn naturalnych bo mieszkamy w miejscu gdzie takie zjawiska nie występują.Nie oznacza to jednak że nie trzeba brać pod uwagę
    zatopienia dużych obszarów lądu przez fale wywołane użyciem broni podczas jakiegoś konfliktu.
    Czytałem o możliwości użycia takiej
    broni przez naszych wschodnich sąsiadów w przypadku konfliktu z USA.
    Ja osobiście najbardziej obawiam się wojny która moim zdaniem jest w obecnej sytuacji bardzo prawdopodobna .
    Cała reszta zagrożeń jakie były omawiane na blogu nie robi na mnie większego wrażenia.

    • djans pisze:

      Gdzie nie występują gwałtowne ulewy? 😉

      • amzel pisze:

        A czy gwałtowna ulewa podniesie poziom wód w oceanie lub morzu (w przypadku Polski)i spowoduje zalanie ziemianki?

        • djans pisze:

          Nie potrzeba ruszać oceanów, żeby zalać ziemiankę.

          • Piotr pisze:

            Natomiast trzeba skopać jej budowę żeby ją poważnie zalało pod wpływem ulewy 😀
            Co innego tereny zalewowe czy powodziowe, ale są rejony wyżej położone i tam wystarczy mądrze zbudować dom czy ziemiankę aby nawet duża ulewa nikogo nie zalała.
            Tu masz rekordy opadów w Polsce
            http://www.imgw.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=251&Itemid=285
            Rekord dobowy w Polsce to około 30cm wody, niechby nawet to nie padało cały dzień, tylko było „oberwanie chmury” i taka ilość wody spadłaby w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu minut to wystarczy że masz podwórko na wysokości 30cm „powyżej średniej” w okolicy (i nie położone w jakimś „rowie” którym spływa woda z wyższych terenów) i już masz praktycznie święty spokój, popada sobie to popada, ale woda na bieżąco od Ciebie odpływa (i owszem, będzie stała ale w innych miejscach, nie u Ciebie). Ziemianki z odpowiednio zabezpieczonym wejściem też Ci nie zaleje ale dajmy na to w ogóle nie masz jakichkolwiek drzwi do ziemianki, tylko schodki w dół jak tu
            http://i3.fmix.pl/fmi559/6c71e49a001640964cf00458/zdjecie.jpg (czyli powiedzmy widok z góry 1x2m i te kamienne murki wystają ponad ziemię aby się woda z zewnątrz nie wlewała), jedyna woda jaka Ci napada, to ta „zebrana” przez powierzchnię schodków, czyli przez 2m kwadratowe. Dziennie napada Ci na schody o powierzchni 2m kwadratowych maksymalnie 30cm, więc jak ta woda nawet wejdzie do ziemianki (bo teoretyzujemy, że drzwi nie ma) to jeśli ziemianka ma 20m kwadratowych, to masz w niej 3cm wody – wariant najbardziej pesymistyczny!

            Oczywiście zaleje Ci ziemiankę jeśli zbudujesz ją na przykład tak:
            http://www.survivall.pl/images/original/Jeden%20z%20projekt%C3%B3w%20wej%C5%9Bcia%20do%20ziemianki.jpg
            czyli zrobisz sobie „lejek” aby cała woda z okolicy spływała Ci do ziemianki 😀

          • djans pisze:

            Teoretycznie racja. Podczas powodzi 1997 roku piwnicy w poniemieckiej kamienicy nie zalało. Parę lat później przyszła letnia burza z gradem – bodaj kilkanaście minut. Wody w piwnicy było po łydki.

            A niby przy normalnej intensywności zawsze spływało bezpiecznie zdala od okienek…

          • Piotr pisze:

            Na przykład moich rodziców nigdy nie zalewa (w całym swoim życiu pamiętam tylko jeden przypadek gdzie woda weszła do piwnicy, ale trudno mówić o zalaniu, po prostu była w jednym miejscu kałuża ale dosłownei tyle co by ktoś 2-3 wiadra wody wylał) a sąsiada mieszkającego jakieś 200m regularnie zalewa i nie ma roku żeby strażacy z OSP do niego z motopompą nie jechali. Różnica drobna, sąsiad wymyślił sobie, że będzie miał garaż na auto w piwnicy i zrobił sobie „wygodny wjazd” i woda z całego podwórka mu do tego wjazdu spływa a potem do piwnicy 😀 Moi rodzice mają „zewnętrzny” garaż na auto (przybudówka przy domu, nie „pod domem” tylko obok, o grubość betonowej wylewki powyżej poziomu gruntu) a wejście do piwnicy (oprócz takiego wewnątrz domu) jest po schodkach i „ogrodzone” bardzo niskim murkiem (dosłownie 5-6cm ponad powierzchnię ziemi) i nawet jak są duże ulewy to woda się do piwnicy nie dostaje. Była nawet w tym roku ulewa, że woda na podwórku stała (w ogródku położonym w „dołku” była woda do kolan, na podwórku kałuża głębokości miejscami kilku cm) ale do piwnicy woda się nie dostała, wszystko w ciągu mniej więcej dwóch godzin z podwórka spłynęło (tak na prawdę murek pod ogrodzeniem wodę „trzymał”, spływała tylko przez bramę do przydrożnego rowu). A u innych na wiosce „akcja powodziowa”. Dziadka (mieszkającego jakieś pół kilometra dalej) woda potrafiła zalać, dlatego gdy się rodzice budowali w latach 70-tych, to już wzięli na to poprawkę i z głową wszystko pobudowali (zresztą ojciec był żołnierzem w wojskach inżynieryjnych, więc siedlisko planował trochę „po wojskowemu” wiedząc na co należy zwrócić uwagę – drobne detale robią dużą różnicę :D).

          • djans pisze:

            Nie, no jasne, że stosunkowo łatwo się przed takimi drobnymi, nagłymi, lokalnymi podtopieniami zabezpieczyć. Chodzi mi właśnie o to, że je należy brać pod uwagę, bo może być jak z tą piwnicą.

            Od choćby, żeby wejście do ziemianki nie było od razu w dół, tylko np. z progiem na trzy stopnie, etc.

  4. Tom SlaV pisze:

    Odnośnie waluty (gotówka, kruszce, itd) to uważam, że warto pomyśleć nad jakimś towarem, który w razie W można będzie wymienić. Oczywiście tak jak Krzysztof powiedział, że warto mieć pieniądze na różnych kontach ale w razie np. wojny prawdopodobnie handel barterowy będzie powszechny. Trzeba tylko pomyśleć na co będzie popyt.

    • djans pisze:

      Nie ma co wymyślać prochu od nowa. Warto natomiast sięgnąć do źródeł historycznych.

      W cenie zawsze były:

      – nośniki energii (od węgla i oleju opałowego, przez gaz do zapalniczek, po baterie)

      – medykamenty (mogą wrócić do łask specyfiki medycyny ludowej, jak choćby pospolity przeciwbólowy mak)

      – używki (od cukru i herbaty, przez tytoń i alkohol, po narkotyki)

      – żywność

      – kosmetyki i inne dobra luksusowe

      – odzież i obuwie

      – szybko-zużywające się duperele (zapałki, żyletki, żarówki, baterie, „taśma życia”, etc.)

      Jak tak się zastanowiłem, to dochodzę do wniosku, że nie trzeba pamiętać żadnej wojny – wystarczy mieć niezatarte wspomnienia PRL-u, żeby wiedzieć co w kryzysie będzie chodliwe 😉

  5. Antychryst pisze:

    Tom, zbieraj sól i cukier bez soli i cukru życie było by bez smaku to na pewno będzie towar dobry do handlu a sól jest okropnie tania cukier troche droższy ale i jedno i drugie można trzymać bez końca:-)

    • djans pisze:

      Sól oczywiście w zapasach mieć trzeba, ale raczej nie na handel – jej wartość jakoś drastycznie nie wzrośnie.

  6. djans pisze:

    Do paru odpowiedzi dodałbym erraty, bądź co najmniej przypisy.

    1) Wodny wiatraczek faktycznie niekoniecznie dobrym pomysłem dla nizinnej Polski. Jeśli już chcemy energię pozyskiwać z wody, to lepsze są turbinki przepływowe (do zamontowania na rurach). Wówczas wystarczy dowolne spiętrzenie wody – np. teoretycznie beczka na podwyższeniu.

    Solary ok, ale najbardziej uniwersalny będzie pedal power generator – jak wspomniany na Forum Domowego Survivalu.

    2) Saszetki z wodą uważam za mocno gadżeciarski i niepraktyczny pomysł. Butelkę plastikową (z wodą zamarzniętą, czy nie) można rozciąć równie łatwo, jak saszetkę, a nierozcięta, będzie wielorazowa, dożywotnia wręcz – jako manierka. Saszetka nie.

    3) Jakoś niespecjalnie widzę wymianę puszkowanej tuszonki za ogniwko ze złotego łańcuszka. Co posiadacz takiego ogniwka miałby z nim dalej zrobić?

    Gramową złotą blaszkę można rozdrobnić równie łatwo, jak łańcuszek. Monetę w zasadzie też się bez większego problemu da. Przy czym do handlu drobnego po prostu trzeba mieć monety/sztabki srebrne. Dawniej też walutą codzienną było srebro, a złoto służyło jako koncentrat, bądź do swego rodzaju transakcji międzybankowych, jak obecnie banknoty o najwyższych nominałach, niepuszczane na „cywilny” rynek.

    4) Chcą hodować mięso, to niech pomyślą o szczurach. Wszystkożerne, stałocieplne, minimalne wymagania bytowe. Szczegóły u Jamesa Clavella w powieści „Król Szczurów”. Jak ktoś nie zna, to gorąco polecam – jest tam też o takim polinezyjskim pemikanie – blitongu, ogólnie o życiu w kryzysowych warunkach.

  7. Antychryst pisze:

    Jeśli myślisz ze wartość soli nie wzrośnie to jesteś w olbrzymim błędzie, gotujesz w domu czy nie potrafisz? Jeśli tak to wiesz ze bez soli wszystko jest bez smaku i nie raz nie dwa przy garach okazało się ze brakło ci soli dam se rękę udciąć ze każdemu z nas przynajmniej raz w życiu brakło soli w domu kupujesz kilo i stoi gotujesz gotujesz i ciągle o niej nie myślisz bo przecież kupiłem kilo a mało niby się dodaje i nagle nie ma, w trudnych czasach sól będzie potrzebna do smaku do oprawiania skór jak coś się uda upolować do peklowania mięsa przed wędzeniem do celów leczniczych nie masz pojęcia jaka sól jest ważna warto jej mieć ze sto kilo to będzie jedna z ważniejszych rzeczy w końcu świata jaki znany a skąd załatwisz jak ci zabraknie? Pojedziesz do wieliczki z kilofem? Handel będzie aż miło.

    • Pozyskiwacz. pisze:

      Co do soli , to wszystko zależy od rodzaju kryzysu. Przez miesiąc czy trzy nikomu jej nie braknie, a w każdym razie nie będą to poważne braki.
      Ale jakby miało to być poważne załamanie gospodarki to może być problem.
      Sól to najważniejszy konserwant . I raczej nie do zdobycia na własną rękę. Przynajmniej na terenie Polski.
      Co prawda załamanie gospodarki na taką skalę żeby ustał handel solą, trudno sobie wyobrazić, ale z drugiej strony sól jest tania i łatwa w przechowywaniu , więc jak ktoś ma miejsce to może warto zgromadzić tą przysłowiową „beczkę soli”. Nawet gdyby miały ją wykorzystać nasze wnuki do odladzania podjazdu to nie będzie to wielka strata, a potencjalne korzyści mogą być ogromne.
      Tylko następne pytanie – plastykową ? A czy szkodliwe związki nie przenikną do soli za rok, dziesięć czy trzydzieści lat ?

      • djans pisze:

        Na własne potrzeby – jak najbardziej zalecam. Ale żeby tym handlować, to trzeba mieć tony. To tak, jak z wodą, benzyną węglem – jasne, że mogą być niedobory zwiększające wartość naszych zapasów, ale ten skok wartości nie będzie tak duży, by się opłacało zlikwidować własny zapas.

        Jak ktoś ma duży plac, to może na takie postapo se zamówić parę ton soli drogowej i trzymać pod folią.

        Co do pozyskiwania – jest Bałtyk, są zasolone wody w kopalniach, jest ta nieszczęsna Wieliczka – na wagę złota sól nie będzie, nawet jak byśmy ganiali z dzidami.

    • djans pisze:

      Poczytaj o historii systemu reglamentacji w PRLu: kartki na sól zniesiono jako drugie w kolejności.

      Cukier kosztuje 5 x tyle, co sól.

      Wiele kuchni świata soli nie zna wcale.

      Jako konserwant do zabezpieczania mięsa własnoręcznie upolowanych jeleni – super sprawa. Pytanie jakie jest prawdopodobieństwo takiego totalnego postapo i co by wówczas znaczyło te 100 kg soli?

      A w mniejszym kryzysie nie uzyskasz znacznych przebitek. Kup teraz 100 kg za, powiedzmy, 50 zł i za jaką równowartość to pogonisz? 150 zł? A niechby i 500 zł – co to jest 500 zł? Zwłaszcza w odniesieniu do 100 kg ładunku.

  8. Antychryst pisze:

    Czy w plastiku hm no nie wiem zależy ile miała by leżeć jak w nieskończoność to trzeba by skombinowac drewnianą beczkę albo najprosciej w bawełnianych workach od biedy może być nawet poszwa z duzej poduszki bo słoiki dużo miejsca by zajmowały ja osobiście mam 100kg w biedr kupiłem w tych workach ale mam zamiar kupić papierowe torby i wszystko przesypac do takich jak mąka i do jakiejś skrzyni drewnianej do środka ryż wysypać luzem żeby wilgoć wciągał i tyle co komu szkodzi jest na serio tania a może się okazać nie oceniona

    • djans pisze:

      Bez przesady z tym plastikiem. Szkodliwe substancje, to nie jakieś czary, żeby miały via powietrze przeskakiwać ze ścianek opakowania do kryształów chlorku sodu i tam się magazynować.

      Zupełnie czym innym jest woda w plastiku, a czym innym sól. Soli szkodzi przede wszystkim wilgoć, czyli pomysły z płóciennymi i drewnianymi opakowaniami.

    • GNOM pisze:

      Proponuje kamionki. Sam kupiłem ich kilka- różnej wielkości- na różne produkt. Po zalaniu dekli woskiem masz wieczną gwarancję świeżości produktów wewnątrz zamkniętych.

  9. bura2 pisze:

    Soli warto zrobić zapas bo jest tania. Ale to dla siebie. Ja jako kawaler mieszkający w bloku nie przewiduje więcej niż 5 kg+1 otwarte opakowanie.

    Wszelkie OT i inne organizacje tego typu – jeśli pytający chce wiedzieć czy warto się zaciągnąć jako preppers – z wielu względów lepiej poszczególne umiejętności rozwijać na własną rękę. Ćwiczyć, biegać, zapisać się na strzelnicę na dobry kurs pp. Itd

    Dobry towar na wymianę to lekarstwa. Zwłaszcza popularne tabletki. Ja mam stale zapas ok. 50 tabletek aspiryny paracetamolu lub ibupromu i jestem sam. Większość osób ma 1 listek na całą rodzinę. A tego się używa w wielu terapiach. Cenniejsze będą na pewno leki na receptę i antybiotyki ale te trudniej dostać i rotować

    Białko wcale nie jest takie ważne a jeśli chcesz juz coś hodować pod dachem to przypominam że świnka morska jest zwierzęciem hodowlanym dopiero potem została słodkim zwierzątkiem domowym. A na pewno łatwiej znajdziesz informacje o hodowli gryzoni niż żab. I np. Mi łatwiej byłoby zjeść gryzonia niż plaza/gada.

    Co do pytań o atomowy grzyb to chyba warto by wyciągnąć jakaś PRL-owską książkę od PO. I podlinkowac tutaj

    • djans pisze:

      Z tym białkiem, to pojechałeś 😉

      W perspektywie na tyle długiej, że zgromadzone zapasy nie wystarczą i trzeba będzie coś hodować, bądź uprawiać, nie da się funkcjonować bez białka. Niektórzy wręcz dowodzą, że się nie da funkcjonować bez białka zwierzęcego.

      • bura2 pisze:

        Białko przyjmujemy w pewnych ilościach z innymi pokarmami. Biedni ludzie jedzą mało mięsa bo jest drogie i żyją. Da się żyć na niewielkich ilościach białka. Jeśli miałoby dojść do takiego kataklizmu że trzeba będzie hodować żeby to szybko się wyludni – i to nie przez brak białka – i będzie można stosować bardziej konwencjonalne metody

        • djans pisze:

          Jasne, że przyjmujemy także pod inną postacią, niż mięso. Ot choćby w tych nieszczęsnych orzechach arachidowych (25g na 100 g), do których gromadzenia każdego namawiam.

          Mięso jest stosunkowo tanie. Nikt nie musi od razu jeść cielęcych polędwiczek – mięśnie gładkie, z których składa się serce, czy żołądek, to co prawda nie „mięso” a podroby, ale ze względu na zawartość tkanki łącznej, kolagenu, etc – nawet bardziej cenne dla organizmu pożywienie.

          Zgadzam się w pełnej rozciągłości, jeśli idzie o te dziwne pomysły na „hodowanie białka”.

  10. Antychryst pisze:

    Dj. Nawet jak będziemy latać z dzidami jak to napisałeś to sól też będzie potrzebna a jakoś nie widzę tego żeby jechać 500km nad bałtyk żeby sól z wody wydobywać i już na pewno wolę zbierać sól do wymiany niż tak ja to żeś bezmyślnie napisał coś co jest popyt tytoń i NaRKOTYKI chyba sam używasz i to dość sporo pisząc takie głupoty jeszcze jakiś małolat zacznie robić zapasy i pójdzie siedzieć za gruby handel a odnośnie tytoniu to ciężko go przechowywać bo lubi pleśnieć a za suchy jest obrzydliwie mocny płuca ma rozerwać i się robi piasek z niego i pisze to bo znam to z obdukcji a nie wyczytalem w necie. I jeszcze powiedz mi co się stanie z solą jak dostanie wilgoci? Może się zepsuje? To ta w morzu jest zepsuta w takim razie.

    • djans pisze:

      Jak będziemy ganiać z dzidami, to po pierwsze będą rzeczy bardziej potrzebne, od soli, po drugie – stukilowy zapas będzie kroplą w morzu potrzeb.

      Przy czym nie będzie on skarbem na wagę złota, bo jest Bałtyk, są źródła solankowe rozsiane po Polsce, są złoża halitu w wielu miejscach.

      Są w końcu pryzmy soli drogowej, jest mnóstwo soli w magazynach, hurtowniach i sklepach.

      Sól będzie znikać z rynku jako jeden z ostatnich produktów, tak samo, jak wracała nań jako jeden z pierwszych. Trzymaj Se tę paletę – na zdrowie – po prostu zysku z tego nie będzie.

      Obawiasz się, że soli zaszkodzić mogą chemikalia „przeskakujące” z plastiku przez powietrze, ale nie dostrzegasz ryzyka zanieczyszczenia jej wraz z przenikającą wodą?

  11. Antychryst pisze:

    Ty dalej nie rozumiesz o co mi chodzi. Nie mam zamiaru jej sprzedawać tylko mieć ja na wymianę za inne produkty rozumiesz? Ja przygotowywuje się pod kątem wybuchu super wulkanu yelow stone jak wybuchnie a wszystko na to wskazuje to ilość siarki i pyłów jaka wyrzuci to atmosfery przykryje całą ziemię do 6 miesięcy od wybuchu na 3 4 lata spadną kwaśne deszcze a później ja nie będzie deszczu bo nie będzie słońca czyli woda nie będzie parować i nie będzie chmur z których deszcz by mógł spaść wszystkie drzewa plony wszystko zniknie nim wróci do normy to ognie jakieś 10 lat takie coś miało już miejsce w 6 wieku pne wtedy zginęła z głodu 1/3 ludzkości a wtedy ludzie mieli pola zapasy żyli z tego co sami wyhodowali i zebrali z pola a nie tak jak teraz wszystko ze sklepu więc przyda się mieć tej soli bo jest tania i zawsze ktoś się wymieni warto mieć w sumie wszystkiego dużo żeby się wymieniać. Ja wiem ze trudno mieć zapasy wszystkiego mieszkając w bloku ja na szczęście mam ogród działkowy i strych na którym jest cały rok sucho więc nie boje się ze dostanie się woda do soli czy ryżu. Kiedyś nie było pieniędzy ludzie żyli na zasadzie wymiany różnych dóbr i usług

    • djans pisze:

      Warto mieć dużo wszystkiego – wówczas się nie trzeba wymieniać.

      Jak się nastawiamy na wymianę, to najlepiej mieć coś, na co wymieni się każdy, co teraz jest tanie, a potencjalnie będzie drogie, co ma (będzie mieć) dużą wartość w przeliczeniu na jednostkę wagi (objętości) – łatwość magazynowania.

      Np. kiedyś ludzie żyli z przemytu kamieni do zapalniczek, bo to było powszechnie potrzebne, a w przeliczeniu na gabaryt i masę stosunkowo drogie.

      Co do wielkich katastrof – zważ, że w tym 6 wieku przed Chrystusem cała globalna populacja w sumie miała mniej wiedzy, niż obecnie znajduje się w pojedynczej bibliotece, w każdym miasteczku, czy nawet większej wsi. Musiałoby dojść do planowego niszczenia książek, na skalę większą, niż w Wiekach Ciemnych pomiędzy upadkiem Rzymu, a rozkwitem Średniowiecza, żebyśmy wpadli w czarną d…

  12. bura2 pisze:

    Jak masz „metry” i kasę to możesz trzymać wszystko. Jak nie to musisz kalkulować. Ja nadal uważam że po kątem wymiany lepiej mieć inne rzeczy. Najdalej po sól to masz ze 300km bo albo Wieliczka albo morze. W starożytności funkcjonował handel właśnie solą na dużo większe odległości a wtedy nie było chociażby pneumatycznych kół. Aluminiowych ram. Rowerów, generatorów holzgasu i tak dobrych map. Wiele wynalazków o których się nawet nie myśli wydłuzyloby dzienny zasięg takiej karawany. Gdyby rzeczywiście doszło do aż takiego rozpadu…

  13. Grzegorz pisze:

    Pytanie do Pana Krzysztofa: czy w trudnych czasach piec kaflowy na coś się przyda? Czy opłaca się w niego inwestować?

    • GNOM pisze:

      Jeśli masz jakiś grajdoł ucieczkowy poza miastem to tak.
      Ja poszedłem krok dalej i w swoim grajdole oprócz pieca kaflowego wybudowałem w kuchni tradycyjny kaflowy piec do gotowania z wbudowanym piecem chlebowym. A aby było ciekawiej wbudowałem w kaflaka tzw. podkowę i w zimie mogę grzać z niego cały budynek, a jak nie palę w nim to zamykam zawór na podkowie i palę w tradycyjnym piecu z zasobnikiem na pelety.

  14. Obserwator pisze:

    Skoro prawdopodobieństwo wystąpienia jakiejkolwiek katastrofy jest niewielkie albo prawie żadne to po co ta strona internetowa i po co to całe zabezpieczanie się na trudne czasy?
    Po co był pomysł by zebrać pieniądze na budowę ziemianki skoro nic się nie stanie takiego co wymagałoby zamieszkania w niej?
    Po co budować ziemiankę skoro i tak nie będzie po co w niej mieszkać?

    • Survivalista (admin) pisze:

      Cała filozofia przygotowań na trudne czasy powinna być zorientowana tak, byś z tych rzeczy kupowanych czy wykonywanych na ewentualność najgorszych sytuacji korzystał także na co dzień. Żeby codziennie przynosiły Ci korzyści, które będą mieć istotną wartość w Twoim życiu nawet wtedy, gdy nic złego się nie stanie.

      Żeby ten ogród, który ma Cię wyżywić w razie głodu, stanowił co roku źródło darmowej żywności o jakości dużo lepszej, niż to co możesz kupić w sklepie.
      Żeby te baterie słoneczne na dachu, źródło prądu na ewentualność długotrwałej awarii zasilania, grzały Ci za darmo wodę do kąpieli i zwróciły się po 10 latach.
      Żeby ta ziemianka, w razie wojny atomowej schron dający zabezpieczenie przed promieniowaniem, była magazynem świeżych warzyw, sera i wina, przechowywanych bez zużywania prądu.
      Żeby kuchenka na kartusze gazowe, kupiona na ewentualność braku gazu, służyła do podgrzewania obiadu jak pojedziesz na ryby albo na grzyby.

      I tak dalej i tak dalej.

      Takie właśnie podejście nazywamy „nowoczesnym survivalem”, o tym już kiedyś mieliśmy przygotowany materiał.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.