Thrunite TN12 – latarka LED na ogniwo 18650 (+ładowarka) – test i recenzja

W dzisiejszym materiale przedstawimy latarkę Thrunite TN12, którą wraz z ładowarką U1 do ogniw 18650 dostaliśmy do testów od producenta.

Nie jestem fanatykiem latarek. Gdy taka trafi mi w ręce, wiele o niej powiedzieć nie mogę. Jeśli o tę konkretnie chodzi, to najważniejsze jest to, że ma źródło światła LED i 5 trybów świecenia o różnej jasności.

W najoszczędniejszym trybie firefly ma na jednym naładowaniu świecić aż 74 dni, dając non-stop 0,4 lumena światła. W trybie low daje 18 lumenów i działa przez 5,5 dnia (w moim teście świeciła przez niecałe 5 dni). W najmocniejszym trybie turbo działać będzie tylko przeze 95 minut, ale dając aż 1 100 lumenów.

Jest też i tryb, w którym latarka miga, co pewnie może być użyteczne przy wzywaniu pomocy. Widać to w ok. 2:15 na filmie. Uwaga na migające światło na obrazie!

Latarka jest według producenta odporna na uszkodzenia i wodoodporna. Aby to przetestować przejechałem po niej samochodem, co spowodowało jedynie uszkodzenie zewnętrznej powierzchni obudowy od piasku na asfalcie. Latarka przetrwała także kąpiel w rzece.

Do latarki jest etui ze szlufką do przyczepienia do pasa, zaczepem dla karabinka i pasek na rękę.

Równie fajna, jak i sama latarka, jest ładowarka. Potrafi ładować akumulatorki Li-Ion różnych rozmiarów — od 10440 do 26650, ale także NiMH AA (R6), AAA (R3) i C (R14). Źródłem prądu dla tej ładowarki jest gniazdko USB w komputerze (kabel USB-micro USB dostajemy w zestawie). Ładowarka ma też gniazdo USB, do którego można podłączyć kabel USB, by użyć jej jako powerbanku! Do ładowarki też jest etui ze zmyślnie rozłożonymi otworami, pozwalającymi na podłączanie kabli bez wyciągania jej).

Ładowarka będzie użyteczna zwłaszcza dla osób, które awaryjne zasilanie domowych urządzeń (i urządzeń przenośnych) opierają właśnie o standard USB.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

12 komentarzy

  1. Wojto pisze:

    Ech, te marketingowe zabiegi producentów latarek…

    Jak sam wspomniałeś, Krzyśku, nie jesteś fanatykiem latarek, więc można wybaczyć Ci brak podejrzliwości co do parametrów tej latarki 🙂 Nie będę się rozpisywał na temat tego jak producenci latarek bajerują klientów, zwrócę uwagę tylko na najbardziej popularny 'chłit mantetidowy’ jakim jest zawyżanie parametrów dotyczących jasności oraz czasów świecenia jak też nie wspominanie o istnieniu i jakości stabilizacji prądu.

    Przede wszystkim niemożliwym jest, by z jednego akumulatora 18650 o standardowej pojemności 2600 mA wyciągnąć praktycznie energię do zasilenia diody XML2 (taką diodę ma ta latarka) z mocą tysiąca lumenów przez 90 minut. Bo taka informacja jest w instrukcji. Sam fakt, że w instrukcji są podane czasy świecenia, a nie ma informacji przy jakiej pojemności akumulatora są one osiągalne już trąci nieuczciwością. W moich latarkach mam aku o pojemności 3400 mA i z taką pojemnością parametry są zbliżone do tych deklarowanych w instrukcji.

    Po drugie, współczesna technologia produkcji diód led nie jest doskonała i wciąż znaczna część energii to straty w postaci ciepła. Przy tysiącu lumenów latarka tej wielkości, po kilku minutach świecenia nagrzewa się tak, że nie można jej dotknąć. Jej kompaktowa budowa nie zapewnia optymalnego chłodzenia i „smażenie” diody w tej temperaturze na pewno wydatnie zmniejsza jej żywotność. Jestem przekonany, że przy takim używaniu nie dożyje ona nawet połowy standardowo deklarowanego czasu 50 tyś godzin. Dla porównania, np: latarka Olight M23, która ma znacznie lepsze chłodzenie, świeci z mocą tysiąca lumenów jedynie przez 5 minut, po czym elektronika latarki obniża moc świecenia do 600 lumenów, by chronić i diodę i sterownik przed przegrzaniem. Po schłodzeniu się latarki, automatycznie zwiększa ona moc znów do tysiąca lumenów. No ale kosztuje ona trzy razy więcej. Więc coś za coś.

    Po trzecie, informacja, że latarka świeci 90 minut z mocą tysiąca lumenów jest prawdą tylko wtedy, gdy latarka posiada stabilizator, który dostarcza stałą moc niezależnie od stopnia rozładowania akumulatora. Wówczas faktycznie poziom świecenia utrzymuje się przez cały czas. Są jednak firmy/producenci, którzy w swoich latarkach nie stosują stabilizacji i dla nich informacja, że np: „latarka ma czas świecenia 20 godzin przy 400 lumenach” oznacza, że w ciągu tych 20 godzin latarka będzie świecić coraz słabiej aż do mocy np: 1 (!) lumena. Ale klient, który tego nie doczyta pomyśli, że latarka będzie świecić cały czas z mocą 400 lumenów w ciągu tych 20 godzin.
    W przypadku opisywanej latarki, nie wierzę, wręcz jestem przekonany, że latarka nie da rady utrzymać takiej mocy świecenia przez nawet połowę tego czasu.

    Podsumowując, jak zwykle należy czytać wszystko napisane drobnym drukiem i nie brać na wiarę marketingowych informacji podawanych przez producentów.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Najgorsze jest to, że nawet nie ma tego jak w domowych warunkach sprawdzić za bardzo…

      Na stronie producenta jest mowa o tym, że latarka w najmocniejszym trybie nie powinna być używana przez okres dłuższy, niż 10 minut.

      • Piotr pisze:

        Jeśli chodzi o latarki, to z perspektywy przeciętnego użytkownika konkretne wartości parametrów (czy latarka ma 800 lumenów czy 1000, a może 1200) nie mają znaczenia, bo przeciętna osoba nie ma pojęcia co te parametry oznaczają (niedawno na przykład jedna osoba przekonywała mnie, że pojedyncze ogniwo Li-ion 2500mAh ma mniejszą pojemność niż pojedyncze ogniwo Ni-MH 2800mAh :D), zresztą masz przykład postu Wojto i „aku o pojemności 3400 mA” (mA to nie pojemność, tylko obciążenie, pojemność byłaby w mAh lub Ah :D), tak samo jak pisze o niemożliwości uzyskania jakiejś tam ilości lumenów z konkretnej diody – przecież to nie zależy od mocy diody jako takiej tylko od proporcji mocy do średnicy kątowej wiązki, nawet dla małej diody można bez problemu uzyskać 1000 lumenów jeśli skupi się jej światło w wąską wiązkę (być może Wojto pomylił lumeny z luksami lub kandelami :D), dlatego na przykład w zwykłych domowych „żarówkach LED” dla tego samego producenta i tej samej mocy (tej samej technologii) będziesz miał podane różne ilości lumenów w zależności od tego jaki ta żarówka ma kąt świecenia (beam angle) – ta sama moc LED-ów w żarówce dookólnej da mniej lumenów niż przy żarówce „spootlight” (świecącej w jednym kierunku), to samo jest z latarkami, ilość lumenów zależy nie tylko od samej diody, ale też w dużym stopniu od optyki w jaką ta dioda jest włożona (jakiej szerokości wiązką latarka świeci).

        IMHO do sytuacji survivalowo-prepperskich optymalna latarka to taka, która przede wszystkim świeci bardzo długo i światłem niekoniecznie mocnym, ale rozproszonym i „ciepłym” (chodzi o temperaturę barwową), bo ma umożliwiać swobodne wykonywanie typowych prac, wędrówkę itp. a z drugiej strony nie może powodować efektu oślepienia (czyli sytuacji w której gasząc latarkę nic nie widzisz, bo oczy będą potrzebować 15 minut na adaptację). Mocne latarki taktyczne są dobre dla służb (gdzie strumień światła puszczony w oczy przeciwnika jest rodzajem broni i jednym ze sposobów jego obezwładnienia, bo przez krótki moment przeciwnik nic nie będzie widział). Mocne latarki z wąskim snopem światła mają też działanie męczące dla oczu, bo źrenica oka się rozszerza (średnie oświetlenie „kadru” jest małe) i wtedy mocne punktowe oświetlenie „wypala” siatkówkę przez co potem w słabszym świetle nic nie widać. W normalnych warunkach rzadko kiedy potrzebne jest światło mocniejsze niż 100-150 lumenów (mocniejsze światło praktycznie nie daje przewagi w postaci „mogę zrobić coś, czego przy słabszym świetle nie dam rady” a tylko niepotrzebnie drenuje baterie i kieszeń kupującego latarkę :D). Kupowanie latarki 1000 lumenów i więcej do celów survivalowo-prepperskich jest jak kupowanie agregatu spalinowego mocy 10kW na wypadek blackoutu 😉

        PS: To oczywiście moje subiektywne zdanie.

        • ansuz pisze:

          Całkowicie zgadzam się z Piotrem, takie latarki są mało przydatne do surwiwalu. Do podróży, surwiwalu i do ekspedycji rowerowych używam jedynie latarek na korbę i z dodatkowym panelem słonecznym, który w dzień je doładowuje. Dzięki temu zawsze mam pewność, że będę dysponował światłem w namiocie, nawet przez całą noc, gdy zajdzie taka potrzeba.

          Jednak w dwóch przypadkach używam małych i mocnych latarek z zoomem.

          – Czasem nocami z synem idziemy do pobliskiego lasu i strzelamy z wiatrówek w lesie, korzystając jedynie z silnych latarek przy karabinkach. 😉
          – Korzystam z 2-3 małych, ale silnych latarek do fotografii makro w terenie, sprawują się wyśmiewacie w tym, zastosowaniu. 😉

        • Wojto pisze:

          Mój post miał na celu przekazanie pewnych ogólnych uwag, a nie popisywanie się technikaliami. Dlatego sformułowania dotyczące pojemności akumulatorów oraz jasności diód były uproszczeniami i skrótami myślowymi. Jak sam napisałeś, przeciętna osoba i tak nie ma pojęcia, co te parametry oznaczają. Więc po co je odstraszać szczegółami typu amperogodziny czy lumeny versus kandele?
          Poza tym błędnie skomentowałeś zdaniem: ” tak samo jak pisze o niemożliwości uzyskania jakiejś tam ilości lumenów z konkretnej diody”. Nic takiego nie napisałem. Nie z diody tylko z akumulatora. W domyśle – ma on za małą pojemność, by dostarczyć wystarczającą ilość energii na taki czas świecenia.

          Zgadzam się, natomiast, co do zastosowań słabszych latarek w survivalu. Mocna latarka jest przydatna np: podczas eksplorowania jaskiń.

          • Wojto pisze:

            A, no i faktycznie literówka 🙂 Ma być 2600 mAh i 3400 mAh 😀

          • Piotr pisze:

            Ok, masz rację, przepraszam, pisałeś o akumulatorach.

            A to co ja pisałem o akumulatorach, to miałem na myśli że jedna miliamperogodzina innej nie równa i przy tej samej ilości miliamperogodzin pojedyncze ogniwo Li-ion jest w stanie zgromadzić mniej więcej 3 razy więcej energii niż ogniwo Ni-MH ze względu na mniej więcej trzykrotnie większe napięcie. Energia elektryczna to U*I*t a więc nie zależy tylko od pojemności czyli I*t (amperogodzin) ale także od napięcia (co dla osób „technicznych” jest oczywiste, ale dla zwykłych osób bywa mylące, bo oceniając pojemność różnych akumulatorów w różnych systemach oświetlenia nie patrzą na watogodziny tylko na amperogodziny, a samo porównanie amperogodzin bez uwzględnienia ewentualnych różnic w napięciach na niewiele się zda).

            Co do mocnych latarek w survivalu – jakiś „szperacz” w różnych sytuacjach może się przydać. Miałem na myśli to, że nie jest to optymalne rozwiązanie jako podstawowe źródło światła w typowych sytuacjach typu piesza wędrówka, zmiana przebitego koła w samochodzie, wymiana bezpiecznika czy powiedzmy źródło światła podczas odgrzewania jedzenia na kuchence gazowej podczas awarii linii energetycznej – najczęściej potrzebujemy szerokokątnego oświetlenia na bliskie odległości (kilka metrów) i takie powinny być podstawowe źródła światła, ale inne też się mogą przydać 😉

  2. Piotr pisze:

    Ciekawy gadżet. 74 dni świecenia bez ładowania to bardzo długo. U mnie żarówka w pokoju częściej się „spala” 🙂 Jako, że najczęściej dzieje się to wtedy kiedy sklepy są pozamykane i nie mogę kupić nowej to chyba najwyższy czas rozważyć zakup dobrej latarki 😛

    • Piotr pisze:

      To są 74 dni świecenia w trybie „świetlika”. Z taką jasnością, to świeci tzw. „beta light” (lampka trytowa) przez kilka lat (niektóre do kilkunastu) w ogóle bez baterii i bez ładowania 😉

      W praktyce lepiej się sprawdzi 2-3 krotnie tańsza „nietaktyczna” latarka a za zaoszczędzoną kasę kupisz dodatkowe porządne akumulatory czy baterie.

  3. Wojto pisze:

    Nie mam opcji odpowiedzi na bardziej zagnieżdżone posty…
    @Piotr
    Moje skróty myślowe właśnie ominęły dokładnie to, co napisałeś. Mea culpa, że może za często je stosuję.
    A co do pojemności to tak naprawdę, tak jak piszesz, należałoby posługiwać się watogodzinami przy omawianiu ogniw różnych technologii, by mieć wspólny mianownik. W tej latarce stosowane są ogniwa litowo-jonowe jednego typu, dlatego użyłem mAh jako najbardziej charakterystycznej wielkości.
    Swoją drogą rynek, producenci też zdecydowanie częściej posługują się mAh jako wielkością pojemności. Przypuszczam, że ze względu na „magię wielkich liczb”. Powerbank o pojemności 10.000 mAh to brzmi dumnie! A czasem nie do końca wiadomo, czy te 10.000 mAh to jest dla 5V, czy może dla 3,6V …

    W survivalu 'stricte’, rozumianego jako przetrwanie, moim zdaniem również najważniejsza jest możliwość jak najdłuższego świecenia latarki z minimalną, akceptowalną mocą. We wszelkiego rodzaju filmach typu 'horrorowatego’ cała impreza zaczyna się od momentu odizolowania bohaterów w ciemnym miejscu (np. jaskini) i poczekaniu aż wyczerpią się im baterie w ich super-jasnych latarkach :-D.
    Tak więc minimalna moc i długi czas, plus, oczywiście, wspomniane przez Ciebie zastosowanie taktyczne strumieni dużej mocy.
    Mojego M23 nie traktuję jako latarki survivalowej ale z przeznaczeniem do szperania po sklepieniach jaskiń, które lubię zwiedzać, choć w najniższym trybie 20 lumenów powinna pociągnąć do 30 godzin.

    Chyba wyjaśniliśmy sobie wszystko 🙂

  4. bura2 pisze:

    Petzl Tikkina – niektórzy uznają ją jako za słabą, dla mnie idealna, zwłaszcza, że na jednym komplecie baterii śmiga bardzo długo – przy okazji jest to najtańsza latarka petzla i jest bardzo lekka i kompaktowa. Żadnych soczewek, bajerów, koszyków na baterie z tyłu głowy itp.
    Ogniwa 18650 może i są dobre technicznie – nie używałem. Czy tez mają dobry stosunek zgromadzonej energii do wagi, ale nie są popularne. zostałbym przy AA i AAA

    • Piotr pisze:

      Jeśli chodzi o akumulatory, to do mocnych latarek (szperaczy) 18650 są ok, bo są w stanie dać prąd o dużym natężeniu, natomiast do słabych AA i AAA są lepsze bo można je łatwo zastąpić zwykłymi bateriami a niektóre z nich można długo składować w stanie naładowanym (na przykład niektóre Eneloopy po pełnym naładowaniu można składować 5 lat i będą jeszcze miały około 70% zgromadzonej w nich pierwotnie energii – wiele zwykłych baterii alkalicznych ma większe samorozładowanie!).

      Co do latarek na potrzeby survivalowe, to też jestem zwolennikiem tych słabszych modeli i też uważam, że czas pracy, masa, poręczność, trwałość i łatwość zdobycia baterii są ważniejsze niż maksymalna jasność jaką latarka oferuje. Nie lubię nocą stosować ostrego światła przez dłuższy czas – stosuję zasadę niezbędnego minimum światła aby się czynność dało w miarę wygodnie wykonać (nie boję się ciemności 😀 a i nie oczekuję, że dzięki latarkom z nocy zrobię dzień 😀 noc to noc, nawet jak używam latarki, to mimo wszystko oczy mają pracować w „trybie nocnym” i się do tego w miarę możliwości przystosować :D).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.