W dzisiejszym wpisie chciałbym Wam zapowiedzieć nowy cykl wpisów na tym blogu. Jeśli chodzi o przygotowywanie się na jakąkolwiek nieprzewidzianą okoliczność, moim zdaniem trzeba zacząć od razu. Dlatego pomimo tego, że dopiero powoli wprowadzam Was w zagadnienia nowoczesnego survivalu, czyli zagrożeń, magazynowania zapasów i przygotowywania się, chciałem też zacząć przekazywać Wam konkretne informacje.
Cykl będzie trwać 24 tygodnie, czyli niecałe pół roku. W każdym tygodniu publikować będę jeden lub dwa wpisy. Zawierać będą informacje o tym:
- co należy w danym tygodniu kupić (takie wpisy będę się starał umieszczać na blogu w poniedziałki, aby umożliwić Wam zrobienie zakupów w tygodniu),
- co należy w danym tygodniu wykonać (takie wpisy będę umieszczał w czwartki lub piątki, bo czas na robotę mamy raczej w weekendy),
- co należy przemyśleć, opracować, stworzyć, itd.
Po zakończeniu tego kursu, rodzina każdego z Was powinna być zabezpieczona na większość nietypowych sytuacji, które mogą się nam przytrafić.
Oczywiście wszystkie te informacje można byłoby podać od razu, w formie jednego zajebiście długiego wpisu, jednak wolałbym tego uniknąć. Po pierwsze, łatwiej będzie mi pisać dwa wpisy w tygodniu, niż przy jednym posiedzeniu napisać całość kursu. Po drugie, łatwiej Wam będzie wdrażać kolejne etapy planu, gdy zadania do wykonania będą co tydzień.
Od poniedziałku zaczynamy. Aby nie przegapić żadnego wpisu, zasubskrybuj kanał RSS mojego bloga. 🙂
Czekam z niecierpliwością… A do czego się przygotowujemy? Do wojny, kataklizmu, braku prądu, strajku kolejarzy ?
Wyczuwam ironię w Twoim wpisie, ale mimo to odpowiem. ;p
Przygotowywać się będziemy przede wszystkim do tego przysłowiowego końca świata, jaki znamy. Czyli do Peak Oil w wariancie „Mad Max”, wojny światowej, globalnego kryzysu na miarę recesji lat 1930-tych, edidemii kolejnej odmiany grypy, ale też do niedogodności na mniejszą skalę, jak właśnie strajku kierowców ciężarówek czy trwającego 2 tygodnie braku prądu lub wody.
Ale ja już grałem w Cyberpunka w tym miesiącu.
A tak bez ironii czy złośliwości. Zupełnie poważnie. Bez analizy ryzyka żaden plan typu DRP nigdy nie ma szansy się powieść. Ani jego opracowanie, ani wdrożenie, ani skorzystanie z niego w razie WSHTF.
Proste zagrożenia jakie każdy plan powinien obejmować kilka prostych sytuacji. Opiszę pokrótce moje przemyślenia.
Mobilizacja. Jeśli masz kartę mobilizacyjną z np. 2, 4 lub 6 godzinnym stawiennictwem zdążysz się pożegnać z najbliższymi. Jeśli masz z klauzulą natychmiastowego stawiennictwa (jak ja), pewnie nawet ich nie zobaczysz. Pozostali, mający stawiennictwo na 24 lub 48 godzinę może zdążą coś w domu przygotować. Dla mnie to poważne zagrożenie, ale jeśli masz kategorie D, albo nie służyłeś i nie odróżniasz kolby od lufy – możesz pominąć. (Jeśli jesteś kluczowym inżynierem bezpieczeństwa, utrzymania ruchu, wsparcia procesów utrzymania zdolności produkcyjnej na czas W., itd. możesz być reklamowany od obowiązku stawiennictwa – w zamian zostaniesz w pracy.)
Stan wojenny i wyjątkowy (włączając ograniczenia w poruszaniu się, reglamentację dóbr, ceny urzędowe, itd.). Generalnie może być połączony z mobilizacją. Możliwe, że będzie mi łatwiej coś zorganizować, ale wciąż liczyć się muszę z mobilizacją. Ograniczenia wielu wolności obywatelskich.
Stan klęski żywiołowej. Raczej bez mobilizacji. Możliwe ograniczenia wolności obywatelskich. Nieco mniejsze niż wyżej.
Największe zagrożenia (high impact, low probability) mamy za sobą. Są one oczywiście związane z np. wojną, powodzią, wielkim pożarem lasów, itd. Możemy przejść do małych (ja nazywam je osobistymi).
Są to: pożar (w) mojej własności (dom, mieszkanie, samochód), ogłoszenia ewakuacji budynku mieszkalnego (np. przez nadzór techniczny, w uwagi na zagrożenie wybuchem, itd.), znalezienie się w grupie zakładników (terroryzm), zagrożenia czynem zabronionym (przestępstwa pospolite: rozboje, pobicia, bójki).
Teraz znamy zagrożenia. Trzeba im przypisać prawdopodobieństwo i wpływ na nasze życie. Mnożymy jedno przez drugie. Następnie sortujemy zagrożenie zgodnie z malejącym iloczynem. Gotowe.
Teraz budżet (np. 3k PLN na wszystko). Dzielimy proporcjonalnie do iloczynu. No, mniej więcej tak to u mnie wygląda.
Dziękuję za uwagę, tym, którzy dobrnęli, aż do tego zdania. 😉
Nie bardzo widzę sens takiej analizy w sytuacji, w której zdecydowana większość tych scenariuszy posiada bardzo dużą część wspólną. Tym bardziej, że nie sposób przypisać każdemu z możliwych zagrożeń prawdopodobieństwa jego wystąpienia. Większość scenariuszy można sprowadzić do dwóch wyborów: pozostać w domu i odizolować się od otoczenia (Bug In) albo ewakuować się (Bug Out). Na obydwa można się relatywnie łatwo przygotować.
Nie widzę żadnej części wspólnej między mobilizacją i zagrożeniem kradzieżą z włamaniem, ale rzeczywiście można nie znaleźć różnicy między stanem wojennym i mobilizacją, czy stanem klęski żywiołowej. Za wyjątkiem tego, że w jednym przypadku rodzina pozostaje bez ojca, a w drugim jesteśmy razem.
Także decyzja czy pozostaniesz w domu nie zależy od Ciebie w przypadku przymusowej ewakuacji.
Nie zgodzę się także, że na duże kłopoty można się łatwo przygotować. Gdyby tak było, tysiące świetnie przygotowanych powodzian i pogorzelców, nigdy nie potrzebowałoby niczyjej pomocy.
Pożar czy powódź to akurat kiepskie przykłady, bo tu wystarczy się ubezpieczyć i zabezpieczyć niezbędne dokumenty (skany, kserokopie, albo same dokumenty w bezpiecznym miejscu, np. szczelnej walizce, którą zabieramy od razu w momencie ewakuacji).
Jeśli masz wybór, wybierasz pozostanie w domu albo ewakuację. Jeśli nie masz wyboru, to robisz to, co Ci pozostało.
Tu na blogu nie będę pisać o tym, jak zabezpieczyć się przed kradzieżą z włamaniem, bo nie po to go założyłem. Ani o tym, jak zabezpieczyć się przed pożarem czy powodzią, bo to nie blog o budownictwie. O tym wszystkim już wiele napisano.
Natomiast o tym, jak zabezpieczyć swoją rodzinę przed klęskami począwszy od długotrwałej, globalnej recesji a skończywszy na epidemii, nikt w Polsce nie pisze i po to założyłem tego bloga.
Długotrwała recesja nie jest stanem klęski. Epidemia także nie jest klęską żywiołową. Przygotowywanie się na koniec świata jest bez sensu. Przygotowywanie się na koniec świata jaki znamy trzeba niestety zacząć od poznawania tego świata.
Przygotowania do Wielkiej Recesji 2.0, wojny, okupacji, lądowania UFO, nagłego i niespodziewanego Peak „Cokolwiek” (aktualnie na topie w wersji Oil) i każdej innej teorii (nawet i spiskowej) bez zbadania jej prawdopodobieństwa to strata czasu, pieniędzy i energii. Po określeniu prawdopodobieństwa to już planowanie kryzysowe. Kierunek poznawczej, a czasem nawet naukowej, działalności człowieka. Bez tego to gadżeciarstwo i niebezpieczne spłycanie.
Prędzej zginiesz w domu od uderzeniu głową o powałę, niż porwany przez UFO, które nadleciało po informacji o Peak Oil by dobić umierającą ziemską cywilizację.
Oczywiście zawsze można się przygotowywać i na takie ewentualności. W języku angielskim jest kilka blogów takich hobbystów, którzy planują co zrobią gdy nasza cywilizacja się nagle skończy i niektórzy oprawili to w wielkie teorie o Plecaku, Który Uratuje Ich Zycie.
Znam też śmieszy przykład z Polski. Były o tym reportaże. Facet zaczął – w ramach swoich przygotowań do końca świata – budować schron przeciwatomowy. Zanim się obejrzał, jego świat się skończył. Żona go opuścił, bo każdy grosz pakował w dziurę w ziemi – budowany schron. Potem wyleciał z pracy, bo uważali go za czubka. A na koniec popadł w długi, po tym jak wziął kredyt na dokończenie tego bunkra. Bunkra i tak nie skończył. Powiesz pewnie, że grunt to się przygotowywać, bo o to chodzi w tym hobby.
Nie widzę sensu w spieranie się o znaczenie słowa „klęska”. Ludzie anglojęzyczni przygotowują się na emergency, w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika. Dlatego zamiennie wykorzystuję tu „klęski”, „katastrofy” i wreszcie „koniec świata, jaki znamy”.
W dalszym ciągu twierdzę, że nie ma sensu zastanawiać się, czy nastąpi Peak Oil w jakimś drastycznym wariancie, poważna i długotrwała awaria sieci elektroenergetycznej czy wojna, bo większość skutków będzie taka sama. To będzie ten „koniec świata, jaki znamy”. W każdym z tych wariantów zapas żywności, wody, alternatywne źródło energii, ogród, dodatkowe źródło dochodów czy sprawny samochód na alternatywne paliwo własnej produkcji będą jak najbardziej przydatne. Ba, to wszystko przyda się nawet wtedy, gdy rodzinie przydarzy się taki mały „kataklizm” jak wyrzucenie z pracy jej głównego żywiciela.
Uważam, że marnowanie czasu na rozważania, czy bardziej prawdopodobne jest Peak Oil w wariancie Mad Max, globalna wojna atomowa czy drastyczne zmiany klimatyczne, nie ma sensu. Zamiast tego lepiej od razu zacząć przygotowania.
„Przygotowania do Wielkiej Recesji (…) bez zbadania jej prawdopodobieństwa to strata czasu, pieniędzy i energii.”
Prawdopodobieństwo wynosi 100% – Wielki Kryzys już się zaczął.