O konkretach na temat sposobów przechowywania żywności na dłużej z całą pewnością jeszcze będzie tu sporo. Przecież kiszenie, marynowanie, suszenie, wędzenie, peklowanie i inne metody przechowywania żywności są niezbędne do zbudowania długoterminowego zapasu żywności. Na szczęście te metody przygotowywania przetworów jeszcze są u nas całkiem nieźle znane…
Dziś tylko przegląd 6 czynników, które utrudniają przechowywanie żywności. Temat zaczerpnąłem z bloga Survivalowej Mamy.
Staram się podrzucać Wam tematyczne fotografie do moich artykułów. Dziś będzie taka, która prezentuje koszmar domowego survivalisty, czyli półki pełne słoików z popsutymi przetworami.
1. Ciepło
Jak wiadomo, żywność najlepiej przechowuje się w niskich temperaturach. Czyli w ziemiance, lodówce albo w zamrażarce. Większa temperatura powoduje przyspieszenie rozwoju bakterii i pleśni, które psują żywność.
2. Wilgoć
To właśnie wilgoć poczyniła zniszczenia widoczne na fotografii. Niszczy ona kartony, metalowe wieczka od słoików, ale także same sypkie produkty magazynowane w większych ilościach. Dlatego właśnie do ich przechowywania warto zaopatrzyć się w chemiczny osuszacz.
3. Tlen
Tlen jest niezbędny do życia wielu szkodników niszczących żywność, jak choćby larw owadów. Dlatego zachodni survivaliści polecają przechowywanie np. ziarna w szczelnym pojemniku, do którego wkłada się przed zamknięciem kostkę suchego lodu. Po jego stopieniu pojemnik wypełniony jest dwutlenkiem węgla, który wypycha stamtąd powietrze i tlen.
4. Szkodniki
Czyli przede wszystkim owady i gryzonie.
5. Światło
Światło może nie powoduje bezpośrednio niszczenia przechowywanej żywności, ale często pogarsza jego jakość. Pod wpływem światła słonecznego rozkładowi ulegają np. niektóre witaminy. Właśnie dlatego nierzadko na etykietach różnych rodzajów żywności widzimy informację o tym, by przechowywać z dala od promieni słonecznych.
6. Dzieci, żony i mężowie
Nawet dobrze prowadzona gospodarka magazynowa nie zabezpieczy naszych zapasów żywności przed podjadaniem. A zamykać spiżarnię na kłódkę? Jakoś mi to nie pasuje.
widzę, że podmieniłeś RSS na feedburnera i dodałeś licznik. Myślę, że to błąd i skoro nikt jeszcze nie zdążył zasubskrybować (ja zasubskrybowałem sobie go równolegle do obecnej subskrypcji, więc pewnie jutro pojawi się numerek :)).
Twój blog, który już zdążyłem polubić, być może okaże się bardzo przydatny ludziom w trakcie ewentualnego konfliktu zbrojnego w które zaangażowane byłby stany zjednoczone. Jest to możliwe, bo USA chce dominować, okupuje kraje i je grabi. W takim wypadku dostęp do Google mógłby być ograniczany. I do feedburnera również. Dlatego go nie polecam. Dla ładnego licznika nie warto ryzykować subskrybentów. Poza tym – google może wprowadzić sobie cokolwiek – nawet dodatkowe reklamy, z których profit będą czerpać jedynie dla siebie – wtedy przemigrowanie userów spowrotem na zwykłego feeda będzie trudne. Ja na moim blogu trzymam subskrybentów na feedburnerze i trochę tego żałuję.
Ja na Twoim miejscu integrowałbym bloga z facebookiem – zakładasz stronę na facebooku, ustawiasz aby wpisy były tam od razu publikowane na wallu (na bazie wypisów z bloga), poza tym ikonki udostepniania i „lubie to” mogą się przydać. To na chwilę obecną jedna z najlepszych form darmowej reklamy, tym bardziej, że treść jest bardzo dobra. Pozdrawiam
Dzięki serdeczne za uwagi. 🙂
Google to tak jak i FaceBook, amerykańskie serwisy, więc w razie czego o obu będziemy mogli zapomnieć. Podobnie jak o Twitterze, z którego tu korzystam.
O FB myślałem i rozważam wciąż integrację z nim.
A licznik powinien się jutro uaktualnić, sam jestem ciekaw, do jakiego poziomu. 🙂
Sam też zasubskrybowałem się używając nowego linka RSS.
Czy możesz udostępnić pełne wpisy w RSS? Subskrybowanie nie ma większego sensu jak nie mogę czytać wpisów w czytniku.
Zmieniłem. Zobaczymy, co z tego wyniknie. Jak mi spadnie liczba odwiedzin, to zmienię z powrotem. 😉
I tak muszę kliknąć, żeby czytać komentarze, więc na pewno wejdę. 😉