70mai Tera 1000: solidna stacja zasilania [recenzja]

współpraca reklamowa, szczegóły poniżej

W dzisiejszym materiale zrecenzujemy stację zasilania 70mai Tera 1000 o pojemności mniej więcej 1 000 watogodzin, którą w ramach współpracy reklamowej z marką dostaliśmy do przetestowania i zrecenzowania na blogu i kanale od polskiego dystrybutora tej marki. Wspominamy o tym, jak zawsze, transparentnie, aby nie było wątpliwości, że ta współpraca w jakikolwiek sposób wpłynęła na naszą ocenę i kształt tej recenzji.

Więcej o stacji możesz przeczytać na stronie fotoforma.pl/stacja-zasilania-70mai-tera-1000, tutaj również możesz ją zamówić!

Stacja ma wydajność na gniazdkach prądu przemiennego na poziomie 1 200 watów, a szczytowo 2 400 W. Razem ze stacją dostaliśmy składany panel fotowoltaiczny, który może ją ładować. Pogadamy sobie o jej wydajności, pojemności, sprawności, zastosowaniach. Poniżej znajduje się odtwarzacz z wersją audio do odsłuchania oraz odtwarzacz z materiałem wideo opublikowanym na YouTube, a niżej także tekstowa wersja materiału.
.

Zanim zaczniemy, najpierw musimy odpowiedzieć na ważniejsze pytanie. Jak się czyta nazwa tej marki?

Myślałem, że zomaj albo siomaj. Tymczasem odpowiedź jest dużo ciekawsza i dużo zabawniejsza. Seventymaj albo siedemdziesiąt maj.

Jak wspomniałem, to jest czwarta z kolei stacja, którą testujemy na kanale. Odnośniki do poprzednich materiałów wideo są w opisie pod filmem na YouTube, żebyście mogli sobie porównać. Nie ma tutaj w zasadzie funkcjonalności czy funkcji, których nie miałyby poprzednie urządzenia, bo ono wpisuje się w pełni w aktualny standard tego typu stacji zasilania: że jest to urządzenie z przetwornicą, akumulatorami, kilkoma gniazdkami USB, gniazdem USB-C, gniazdami z prądem przemiennym.

Te stacje zasilania dostępne na polskim rynku różnią się między sobą w zasadzie szczegółami. Wyglądem, pojemnością, mocą. Jeśli chodzi o pojemność, ta mieści się mniej więcej w środku stawki. Najmniejsze urządzenie, które testowałem miało 720 Wh pojemności, największe miało 2 kWh pojemności. Zacznę o tym opowiadać, ale najpierw włączę sobie grzanie wody, bo kupiłem specjalnie do celów różnego rodzaju testów płytę indukcyjną, taką małą, przenośną płytę indukcyjną. Wiadomo, że w razie, gdyby się człowiek
potrzebował ewakuować z domu, to zabierze sobą taką stację zasilania oraz płytę indukcyjną, żeby móc gotować w takim namiocie w czasie ewakuacji z domu. 😉

Tylko błagam, nie bierzcie tego na poważnie, bo są ludzie, którzy biorą takie rzeczy na poważnie. To jest oczywiście żart.

Urządzenie nie jest to bardzo lekkie, ale jedną ręką można przenosić. Na pierwszych przedstawionych na filmie testach zasilałem urządzeniem przenośną płytę indukcyjną oraz blender. Przygotowałem sobie kawę do zrobienia. Bardzo lubię pić taką kawę bulletproof, czyli na przykład z masłem albo masłem orzechowym. Tutaj akurat zrobiłem z kremem pistacjowym. Kawa rozpuszczalna, kakao rozpuszczalne, cukier, mleko roślinne, krem pistacjowy.

Przejdźmy do parametrów.

  • pojemność 1043 Wh,
  • na zwykłych wyjściach USB maksymalnie 18 W,
  • na wyjściu USB typ C z funkcją Power Delivery nawet 60 W,
  • do tego dwa gniazdka 13,6 V i maksymalnie 3 A,
  • gniazdo zapalniczki samochodowej 13,6 V i 10 A,
  • wreszcie na wyjściach prądu przemiennego mamy maksymalnie 1200 W, chwilowo 2400 W.

Tyle jeśli chodzi o wyjście z tego urządzenia.

A jak możemy je ładować? Z tyłu jest takie po prostu gniazdko, w które wpina się takie zwykłe, standardowe, zasilaczowe kable, jak od komputera. Co oznacza, że cała przetwornica do ładowania tego urządzenia jest w środku. Czy to dobrze, czy nie dobrze? To zależy. Dobrze, bo nie musisz pamiętać o kolejnej rzeczy, którą trzeba zabrać. Jak zapomnisz, to taki kabel kupisz byle gdzie albo pożyczysz od sąsiada. Źle, bo przenosisz to za każdym razem w środku tego urządzenia. A zasilacz osobny być może zostawiłbyś w domu, jadąc na niektóre wyjazdy, ale może też właśnie wtedy byłaby to wada, że zostawisz w domu i okaże się to niezbędne. Ja mam mieszane uczucia, bo część z tych urządzeń, które testowałem ma wbudowany zasilacz, część ma zasilacz osobny. Obydwa rozwiązania mają swoje wady i zalety.

Mamy tutaj również lampki. Mogą też migać wysyłając w alfabecie Morse’a sygnał SOS. Osobiście uważam, że jest to jedna z najmniej przydatnych funkcji tego typu urządzenia, tym bardziej, że te dwa pola, te dwa wyświetlacze służą wyłącznie do podświetlenia, wyłącznie jako latarki. Ale moje rozumienie tego jest takie, że skoro zrobiliśmy urządzenie za parę tysięcy złotych, czemu nie dołożyć takiej prostej funkcji, która w razie czego też ma jakieś zastosowanie. Nie wiem, czy wystarczy tego światła,
żeby wymienić koła np. przy samochodzie, ale z całą pewnością wystarczy go, żeby postawić sobie to na stole w kuchni i coś przy tym czytać. Może nie bardzo małe literki, może nie jak ktoś ma słaby wzrok, ale czytać, napisać coś na kartce, jak najbardziej będziemy w stanie.

Możemy urządzenie tak ustawić, żeby automatycznie wyłączało się, kiedy nie ma odbioru prądu, czyli mamy jakieś urządzenie na przykład, które ma pracować przez jakiś konkretny czas, żeby nie marnować prądu na podtrzymanie wszystkich tych przetwornic, całej tej elektroniki w środku, żeby oszczędzać prąd. Możemy też ustawić, czy ma być ładowanie szybkie czy wolne. Tych opcji nie ma jakoś szczególnie dużo, więc się pogubić w panelu sterowania za bardzo nie można. Urządzenie ma też możliwość współpracy z telefonem, dzięki czemu możemy sobie podglądać jego pracę, albo wyłączać i włączać zdalnie z użyciem telefonu komórkowego, co wydaje się być całkiem fajne.

Dostaliśmy do przetestowania razem z tą stacją składany panel fotowoltaiczny 70Mai Portable Solar Panel 110. Ma ona wydajność 110 Wp, a wyposażony jest również w dwa gniazdka USB, żeby można było ładować coś bezpośrednio z panela, bez uruchamiania stacji zasilania, czyli bez straty energii. Super rozwiązanie. Panel ma kieszeń, w której mieszczą się kable (wychodzący z panelu i kabel z przejściówką).
Składa się z dwóch segmentów. Testowałem, daje rzeczywiście 110 W.

Dlaczego mówię rzeczywiście? Bo moc paneli fotowoltaicznych podaje się z dolnym indeksem P. Ja o tym kiedyś mówiłem, ale powtórzę dla osób, które tego nie widziały. Dolny indeks P oznacza, że to jest moc maksymalna, peak power, dla odpowiedniego nominalnego nasłonecznienia. 1000 W na metr kwadratowy, odpowiednie parametry atmosfery, odpowiednia temperatura, a zatem, jeśli jest na przykład cieplej, jeśli panel się nagrzeje, daje mniej mocy. Jeśli słońca jest mniej, daje mniej mocy, to jest oczywiste.
Dawał dokładnie tyle, ile powinien.

Naładowanie za pomocą tego jednego panela, tej stacji, będzie trwać bardzo długo, ponieważ 9 godzin, albo nawet troszkę dłużej, w zależności od tego, jaka będzie sprawność. Patrząc na to, z jaką on mocą może być ładowany, jeśli chodzi o ładowanie po stronie prądem stałym, to jest maksymalnie 200 W,
albo 10 A, przy napięciach 12-27V.

Jeśli chodzi natomiast o ładowanie prądem przemiennym, to maksymalnie 880 W. Chyba nie doszliśmy do poziomu 880 W, tylko bardziej 700-800 W. I tak jest to dosyć sporo. Niecałe 2 godziny się stacja ładuje w trybie szybkiego ładowania. W trybie wolnego nie sprawdzałem, bo było mi szkoda czasu.

Z panelami fotowoltaicznymi problem jest taki, że jak zachodzi słońce, to one przestają produkować prąd. I to jest zupełnie zrozumiałe. Ale one nie będą też produkować za bardzo prądu, kiedy ich część jest w jakiś sposób zasłonięta.

Maksimum, które osiągnęliśmy na teście, to 114 W.

Przy dobrym nasłonecznieniu i zasłonięciu jednego ogniwa w jednym panelu ilość wytwarzanego prądu spadła do 63W.

Sprawdzaliśmy też, jak działa panel, gdy jest ustawiony pod złym kątem, kilka godzin po wcześniejszym jego ustawieniu. W takim układzie wciąż dawał sporo, bo 30 W mocy.

Do rozładowywania wykorzystaliśmy farelkę (termowentylator) ustawioną na moc 1 kW. W tym trybie udało się rozładować stację do 4% i udało nam się wyciągnąć 821 Wh energii.

Sprawność rozładowania wyniosła zatem:
821 Wh / (0,96 * 1 043 Wh) = 82%.

Ładowanie możliwe jest również kablem z samochodowej zapalniczki, ale żeby to nie trwało wielu godzin, do sprawdzenia sprawności ładowania użyliśmy zasilania prądem przemiennym z gniazdka. Trwało to nieco ponad 2 godziny i zużyło 1 096 Wh energii elektrycznej.

Sprawność ładowania wyniosła zatem:
(0,96 * 1 043 Wh) / 1 096 Wh = 91,6%.

Sprawność całego cyklu ładowanie-rozładowanie:
821 Wh / 1 096 Wh = 75,1%.

Przydatna jest możliwość zmiany mocy ładowania. To jest fajne, jeśli mamy do dyspozycji różne urządzenia do ładowania. Na przykład mamy samochodową przetwornicę 12×230 albo agregat małej mocy, to ładujemy małą mocą. Jak mamy więcej mocy (na przykład możemy korzystać z gniazdka albo mamy większy agregat), to przełączamy i ładujemy większą mocą.

W kolejnym tekście podłączyliśmy lodówkę Polar 135, którą urządzenie bez problemu pociągnęło. W normalnej pracy moc pobierana przez silnik sprężarki wynosiła ok. 110-120 W. Maksymalne chwilowe obciążenie zarejestrowane przez stację zasilania podczas uruchamiania wyniosło ponad 1 300 W.

Z testów wynikałoby, że ta konkretnie lodówka (pobierająca ok. 1 kWh dziennie) mogłaby pracować zasilana tą stacją przez całą dobę.

Po co się kupuje takie urządzenia?

W moim odczuciu, przygotowując się na sytuację awaryjną, kupuje się tego typu stacje zasilania w dwóch celach.

Po pierwsze, po to, żeby w sytuacji awaryjnej w razie braku prądu móc coś, jakieś domowe urządzenia
zasilić: pompkę centralnego ogrzewania, komputer, koncentrator tlenu, co dana osoba uważa za potrzebne.

Dlaczego pompkę CO? To oczywiste, no po to, żebyśmy mieli ciepło w domu w zimie, gdy zabraknie prądu. Koncentrator tlenu? Też jest to oczywiste.

Po co zasilać komputer, Krzysztof? Przecież wszystko można mieć na telefonie. Są ludzie, którzy pracują i do pracy potrzebują komputera i łączności z internetem, na przykład Starlinka, czy modemu komórkowego. Można to w całości zasilić taką stacją. I jeśli nawet w całym województwie zabraknie prądu, ja będę w stanie pracować, nie będę musiał jechać gdzieś indziej i szybko zakończyć projektów, które zacząłem dla zagranicznego kontrahenta. Tak, ludzie też coraz częściej tak zarabiają i dla nich komputer i internet jest niezbędny.

Drugie zastosowanie jest takie, żeby te stacje zabrać ze sobą wyjeżdżając gdzieś. Na urlop pod namiot, na działkę do znajomych, tak jak ja tutaj, w miejsce, gdzie prądu nie ma albo w miejsce, gdzie ten prąd kosztuje bardzo dużo. Płacić kilkadziesiąt złotych za dobę, tylko żebyśmy raz dziennie mogli obejrzeć z bąbelkami jakiś film przed zaśnięciem w namiocie? Bez sensu.

Nie twierdzę, że ta stacja wydania się szybko zwróci, bo w tym ujęciu zwróci się pewnie po kilku latach takiej eksploatacji, więc raczej nie można powiedzieć, że ona się opłaca.

Oczywiście będą komentarze na zasadzie, Krzyśku, to jest strasznie drogie, dlaczego nie pokazujesz tańszych urządzeń. Tego typu tańszych stacji za bardzo nie ma. To musi swoje kosztować, bo to jest elektronika, plastik, ktoś to wymyślił, ktoś zbudował, wszystkie elementy w całość połączył, przetestował i daje gwarancję, że to będzie działać.

Można zrobić układ, który ma taką samą wydajność, taką samą pojemność, może na akumulatorach innej technologii, może ten zestaw będzie przez to większy, cięższy, może będzie się musiał dłużej ładować, ale będzie mieć taką samą wydajność. Trudno jest natomiast w dużo niższych pieniądzach zrobić coś, co ma porównywalne parametry pod kątem wyjścia i pod kątem wejścia.

Dlaczego wejście ma takie znaczenie w sytuacjach awaryjnych? Bo jeśli będziemy stosować to jako takie serce domowego systemu zasilania, całego domu, to to nie zasilimy, ale serce, z którego będziemy zasilać nasze najważniejsze domowe urządzenia, pompkę CO, koncentrator tronu dla babci, a następnie będziemy to urządzenie ładować z różnych źródeł, z przetwornicy podłączenia do samochodu przy pracującym silniku, z takiego panelu fotowoltaicznego, z agregatu prądotwórczego. Fakt, że urządzenie może odbierać prąd z dużą mocą, czyli ładować się krótko, szybko, zużywając mało paliwa przy pracy agregatu, to są wszystko cechy korzystne.

Może to na przykład działać w ten sposób, że odpalamy tę stację wieczorem, kładąc się spać, ona przez całą noc pracuje, następnie rano odpalamy agregat na dwie godziny, ładujemy, przy okazji korzystając z tego, że agregat jest uruchomiony, odpalamy coś jeszcze, następnie agregat wyłączamy, to sobie znowu pracuje przez jakieś tam 8, 10, 12 godzin i znów wieczorem powtarzamy dokładnie tak samo, czyli pracujemy jak okręt podwodny. Trochę na silnikach, trochę na akumulatorach.

To co mi się w tym zestawie podoba, to ten panel fotowoltaiczny i fakt, że on się składa z dwóch elementów, przez co się go łatwiej i szybciej rozkłada. Czasami są takie zestawy składające się z trzech segmentów, które rozkłada się troszkę dłużej, troszkę trudniej. Podoba mi się, że jest w formie takiej gotowej do noszenia walizeczki, to nie jest jeszcze w jakiejś torbie, czy w jakimś etui, z którego trzeba to potem wyjąć, rozłożyć, tylko od razu rozkładam i już. Wyciągam kable, podłączam i wsadzam do urządzenia.

Co jest dla mnie ważne, jest tutaj zupełnie inny standard tych przejściówek między panelem fotowoltaicznym a stacją niż w przypadku poprzednich urządzeń, z których korzystałem. Tam w stacji zasilania były takie złączki modelarskie, a tu jest złącze Anderson Powerpole. Z drugiej strony oczywiście sam panel fotowoltaiczny konektorki w fotowoltaicznym standardzie MC4, co oznacza, że możemy tutaj podłączyć również inne panele fotowoltaiczne innego producenta, albo te panele fotowoltaiczne podłączyć do innego urządzenia.

Czyli na przykład ktoś ma instalację fotowoltaiczną na dachu podłączoną do inwertera w domu, kupuje sobie taką stację i wyprowadza z dachu dodatkowy komplet kabli, do jednego czy dwóch paneli. Patrząc na moc, to raczej do jednego. Może niekoniecznie jednego, może właśnie dwóch. Na kiepską pogodę to może dwóch podłączonych równolegle. Nie chcę tutaj teraz zmyślać, a nie sprawdzałem tego. Zanim to będziecie chcieli zrobić, zapytajcie producenta albo pomoc techniczną, żeby sobie tego urządzenia nie zniszczyć. W każdym razie zostawiamy sobie na dachu część instalacji fotowoltaicznej z wyprowadzanym drugim kompletem kabli, który gdzieś sobie wisie na poddaszu i potem w razie czego, kiedy nie ma prądu i nasz inwerter pozbawiony w możliwości pracy w trybie wyspowym nie działa, czyli nikt nie ma prądu, także i my. Podłączamy te dwa panele fotowoltaiczne do stacji i przynajmniej do części domowych urządzeń możemy prąd dostarczyć. Albo idziemy do sąsiada i odkupujemy od niego, czy pożyczamy od niego chwilowo z dachu jeden panel, odkręcamy, demontujemy, podłączamy i mamy my prąd i ma sąsiad prąd, może sobie podładować swoje urządzenia, latarki i tak dalej.

Czy to jest urządzenie dla każdego?

Nie. Jego największą wadą jest to, że jest po prostu drogie. To nie powinien być pierwszy zakup, jeśli potrzebujecie się przygotować na brak prądu. Ale jeśli już macie na przykład przetwornicę albo mały
agregat, to to rozwiązanie może być całkiem niezłe. Jako kolejna warstwa przygotowań na brak prądu, kolejne rozwiązanie, z którego będziecie korzystać również na co dzień.

Z agregatu się nie korzysta na wyjazdach. Znaczy można, no. Można być wieśniakiem, przyjechać na pole namiotowe i odpalić sobie agregat, żeby wszystkim zatruwać życie, hałasem i spalinami. Można taką stację odpalić, pohałasuje tylko troszkę przy największej wydajności. Nikomu nie powinno przeszkadzać to, że stoi rozłożony panel fotowoltaiczny i się ładuje.

Gdybym miał to urządzenie ocenić, to na 5 gwiazdek dałbym 5, ponieważ uważam, że w pełni dowozi wszystko to, co producent deklaruje. Nie znalazłem tu jakichś odstępstw od deklarowanych parametrów.

Urządzenie jest ciężkie, co wymusza jakby jego konstrukcja. Jest sporym klockiem, no bo gdzieś te akumulatory i ta cała elektronika musi się zmieścić. Ale działa, robi robotę. Jeśli szukacie na przykład jakiejś awaryjnej stacji zasilania, która sobie może jeździć w samochodzie, być ładowana z jedząc zapalniczki na wyjazdach, a w razie czego przeniesiecie ją do domu, żeby mieć prąd dla domowych urządzeń, jak najbardziej to urządzenie, te funkcje wszystkie spełnia.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.