Smutna prawda o miejscu samochodu w nowoczesnym survivalu

Znacie mnie już jakiś czas i wiecie, że ja jestem z wami zawsze brutalnie szczery. W dzisiejszym materiale przedstawię smutną i brutalną prawdę, jeśli chodzi o samochód i jego wykorzystanie w nowoczesnym survivalu, czyli w przygotowaniach na sytuacje awaryjne.

Poniżej znajduje się wersja audio do odsłuchania, player z materiałem wideo oraz wersja tekstowa, dla osób, które wolą czytać.

Materiał można też odsłuchać w popularnych serwisach z podcastami (m.in. Google Podcasts, Spotify i Apple Podcasts).
.

Jeśli uzależniłeś życie, przeżycie albo bezpieczeństwo swojej rodziny od samochodu, to przegrałeś. I ja za moment to udowodnię.

Samochody są fajne i przydatne. Materiał nagrałem siedząc w samochodzie pod Warszawą, w miejscu, do którego mało wygodnie dojeżdża się komunikacją publiczną. W sytuacji awaryjnej też mają mnóstwo zastosowań.

Jeśli pominąć dojazd do centrum miasta w godzinach szczytu, samochód zazwyczaj bywa wygodniejszym środkiem transportu. Całkiem często jest też szybszy i tańszy od komunikacji publicznej. Tańszy zwłaszcza, kiedy jedzie się całą rodziną. Nic więc dziwnego, że wielu Polaków samochodu korzysta.

I jeśli już mamy w rodzinie samochód, to naturalnym staje się, że czynimy z niego element naszych przygotowań na sytuacje awaryjne, z kilku względów. Po pierwsze, sytuacje awaryjne mogą się nam przydarzyć właśnie podczas, właśnie ze względu na korzystanie z samochodu. Więc np. wozimy w tym samochodzie rzeczy, które nam wtedy pomogą, jak utkniemy gdzieś w środku niczego, oczekując na pomoc.

Ale też samochód bardzo często mamy ze sobą, jeśli jesteśmy poza domem, w pracy, zawozimy dzieciaki do szkoły, u znajomych. A więc w sytuacji awaryjnej, która złapie nas właśnie tam, możemy skorzystać z rzeczy, które mamy w samochodzie. To nie musi być od razu wojna albo jakaś awaria zasilania na dużym obszarze. W razie konieczności nieprzewidzianego zanocowania poza domem możemy po prostu wykorzystać ubranie na zmianę i śpiwór, który wozimy w bagażniku.

Samochód jest też agregatem prądotwórczym, może być radiostacją z własnym zasilaniem, może być radiem do odbierania komunikatów. Wreszcie samochód najprawdopodobniej posłuży nam też do ewakuowania się z miejsca, w którym mieszkamy, do bezpieczniejszego, bo pokonuje się nim dużo większe odległości niż piechotą czy rowerem i do tego wygodniej, szybciej i w sumie też pod wieloma względami bezpieczniej. Poza tym w czasie ewakuacji ten samochód możemy wykorzystać jako awaryjne schronienie, po prostu przespać się tutaj. Jeśli nie znajdziemy lepszego miejsca, nie będziemy musieli robić szałasu z gałęzi w środku lasu. Powodzenia w robieniu szałasu z gałęzi sosnowych.

To wszystko jest zrozumiałe, więc przygotowanie samochodu na sytuację awaryjne, żeby był możliwie jak najbardziej przydatny w sytuacjach awaryjnych, jest słuszne i w tym się np. mieści robienie zapasu paliwa do samochodu albo wożenie w nim różnych przydatnych rzeczy. To jest słuszne.

To, co jednak nie jest słuszne, to uzależnianie swojego życia, swojego bezpieczeństwa i swojego przeżycia od samochodu właśnie.

Jeśli w ramach kryzysowych przygotowań osiedlisz się gdzieś na wsi, bo na wsi jest trochę lepiej, bo w domu jednorodzinnym możesz zrobić więcej rzeczy niż w bloku w mieście, ale ten dom zbudujesz tam, gdzie nie ma żadnego innego dojazdu i będziesz zmuszony jeździć na co dzień samochodem. Będzie można powiedzieć, że bez samochodu to dla Ciebie jak bez ręki, to na własne życzenie wprowadzasz się w poważne kłopoty. Jeśli musisz jeździć samochodem codziennie do pracy albo tylko co 3 dni na zakupy, albo zawozić dzieci do szkoły, albo musisz mieć samochód, żeby w razie czego pojechać do lekarza, to byle co może się dla Ciebie stać poważnym problemem.

Weźmy np. ceny paliwa. Ja sobie to wynotowałem, bo od kiedy jeżdżę samochodem, potem staram się zapisywać, ile zatankowałem i za ile. Dzięki temu mam super statystyki, jeśli chodzi o spalanie i koszty eksploatacji samochodu.

W październiku 2020 roku kupowałem olej napędowy za 4,34. W październiku 2021 za 4,99, a w październiku zeszłego 2022 za 7,99, co oznacza wzrost o 60% w ostatni rok albo o 84% w dwa lata.

Kto da nam gwarancję, że za kolejne dwa lata paliwo nie będzie jeszcze o 84%, albo więcej procent droższe? Co jeśli wtedy się okaże, że nagle cały ten biznes plan polegający na tym, że jeździsz codziennie samochodem do pracy przestaje się spinać, przestaje Ciebie być stać na dojazd do pracy?

Ale nie tylko Ciebie, wszystkich innych. Czy ktoś od Ciebie teraz odkupi ten dom, w momencie, w którym nikogo nie będzie stać, żeby stamtąd jeździć do miasta do pracy? Jaka będzie wtedy wartość tego domu?

Możesz zostać uwięziony w domu przez jakiś taki prosty uraz w rodzaju złamania nogi. Ze złamaną nogą można jeździć autobusem, w sensie być pasażerem autobusu, nie można prowadzić samochodu, mając złamaną nogę. A co jeśli przez kilka miesięcy nie będziesz mógł jeździć do pracy, bo przez przypadek albo przez przeoczenie, wiadomo, przecież my wszyscy jeździmy zgodnie z przepisami, ale przez przeoczenie przegapisz kilka jakichś ograniczeń, zapomnisz o kilku jakichś niegroźnych przepisach, dostaniesz kilka jakichś sporych mandatów i ostatecznie zostanie Ci zabrane prawo jazdy. Co wtedy?

A co jeśli na przykład pogorszy Ci się znacznie wzrok albo zaczniesz chorować na jakąś chorobę, przez którą nie wolno prowadzić samochodu? Jak Twoja sytuacja będzie wyglądała wtedy? Tragicznie. Nie dość, że na coś chorujesz, to jeszcze nie możesz jeździć do pracy. Mam nadzieję, że masz kogoś w domu, kto będzie mógł Cię wozić.

Jeśli ewakuujesz się z miasta samochodem i utkniesz tym samochodem w korku, a nie masz innego rozwiązania, możesz tylko czekać na pomoc, aż ktoś Cię uratuje albo aż korek się rozładuje,
to co możesz jeszcze zrobić? Możesz porzucić ten samochód i iść dalej piechotą, ryzykując pewnie jakiś mandat, no to nie jest duży problem. Ale czy uda Ci się wyjechać dostatecznie daleko, żeby w razie czego resztę trasy pokonać piechotą?

Czy może będziesz pakować w razie ewakuacji na samochód rowery, potem rozpakować te rowery, jechać dalej rowerami, a dopiero ostatni fragment, gdy rowery może też trzeba będzie porzucić, będziecie szli z rodziną pieszo? No, można. Na pewno jest to lepsze niż uzależniać swoją ewakuację od samochodu.

Albo może tym samochodem będziesz spychać do rowu, spychać z drogi samochody blokujące ten Twój samochód, nie? Ja już z tego pomysłu kiedyś śmiałem, mówiąc, że to będzie po prostu bardzo drogo kosztować, ale to nie jest jedyny argument. Jak myślisz, jeśli jesteś w korku, stoją przed Tobą samochody, ile samochodów musisz zepchnąć do rowu, żeby zatrzymali cię inni kierowcy? Pięć, siedem? Czy zatem taka strategia w ogóle ma jakąś rację bytu? Nawet nie będę na to pytanie odpowiadał, bo chyba jest to oczywiste.

Kiedy studiowałem, miałem taki przedmiot, który nazywał się mechanika płynów. Było tego kilka semestrów, chyba pięć albo więcej nawet, w każdym razie ostatnia mechanika płynów, w którą chodziłem, to była mechanika płynów 5, w skrócie MP5, bardzo fajny skrót. I o jednym z prowadzących ten przedmiot krążyła taka anegdotka, że on kiedyś na zajęciach opisywał jakiś sposób rozwiązania zadania. Zadanie składało się z jakiegoś równania różniczkowego i metod rozwiązywania równania różniczkowych jest kilka. I czasami nie bardzo wiadomo, która jest najlepsza do zastosowania. I on mówi (jako że to była politechnika, tam prawie byli wyłącznie mężczyźni): „wiecie panowie, życie jest prostsze, kiedy się nie ma wyboru; rozumieją to na pewno ci z Was, którzy są żonaci” (bo to był chyba ostatni semestr studiów inżynierskich albo pierwszy semestr studiów magisterskich, czyli jakiś 4-5 rok studiów).

I to jest rzeczywiście zabawne, kiedy się o tym słucha, ale nie jest to zabawne, kiedy się człowiek zapakuje w taką sytuację, że rzeczywiście nie ma wyboru albo nie ma dużego wyboru.

Ja kiedyś mieszkałem w Warszawie na Białołęce, niedaleko trasy S8 (to znaczy w tej chwili jest tam poprowadzona trasa S8, wcześniej droga nie miała tego standardu). To było jeszcze przed remontem Mostu Grota. Pracowałem wtedy w biurze 3 razy w tygodniu i jeździłem sobie 3 razy w tygodniu do pracy samochodem. Pracowałem od 7 do 17, na siódmą nie jeździło się źle, choć jeździłem na Dolny Mokotów, więc kawał drogi, natomiast powroty były tragiczne.

I ja nie miałem w zasadzie wielkiego wyboru, bo komunikacja publiczna stamtąd była, no delikatnie mówiąc, taka se. Jeździłem wtedy Smartem, Smart palił bardzo mało, więc nie czułem, że robię coś strasznego, zwłaszcza, że nie jeździłem do pracy codziennie i w korkach stałem w zasadzie tylko po południu. Ale wtedy zrozumiałem, że nigdy w życiu nie chcę mieszkać w Warszawie i pracować w Warszawie tak, żebym był zmuszony do jeżdżenia samochodem.

Tak samo, kiedy rozważałem kilkanaście lat temu wyprowadzkę pod Warszawę, budowanie domu pod Warszawą nigdy nie zakładałem, że będę jeździł do pracy samochodem codziennie, bo po prostu bym och**ał.

Bo ja samochodem to sobie pojeździć lubię, ale na pewno nie chciałbym być od niego uzależniony.

Cała budowa strategii przygotowania czy zabezpieczenia się przed skutkami sytuacji awaryjnych właśnie polega na tym, żeby nie być od niczego uzależnionym. I to właśnie byłaby moja rekomendacja.

Staraj się mieć wybór, nie bądź zmuszony do tego, żeby wszędzie jeździć samochodem.

I ja rozumiem, masz pełne prawo uważać, że samochód równa się wolność. Rozumiem ten punkt widzenia, ale samochód i brak alternatyw to nie jest wolność, to jest zniewolenie, jesteś niewolnikiem samochodu.

Szukając miejsca na dom albo kupując mieszkanie wybieraj takie lokalizacje, gdzie jest dobry transport
publiczny, bo to właśnie transport publiczny będzie w przyszłości bardziej rozwijany. Bo w sytuacji, kiedy mamy ograniczoną przestrzeń i ograniczone zasoby, w sensie nie możemy sobie zbudować 150 pasów w każdą stronę, to właśnie transport publiczny jest najbardziej efektywnym sposobem wożenia dużych grup ludzi.

Zawsze część będzie jeździć samochodem. Jest taki paradoks, bo także tej części ludzi, którzy muszą, którzy będą musieli jeździć samochodem, jak najbardziej powinno zależeć na promowaniu transportu publicznego. No oni muszą i oni samochodami będą jeździć zawsze, ok, ale cała reszta, która nie musi, no to chyba lepiej, żeby jeździła autobusami. Chyba lepiej, żeby zamiast 100 samochodów i jednego autobusu było 30 samochodów i 2 autobusy, a taka sama ilość ludzi?

Poza tym, wiecie, z tym bezpieczeństwem, jeśli chodzi o samochody, to tak bywa różnie, no. Na drogach giną jednak głównie kierowcy i pasażerowie samochodów osobowych. Pasażerowie komunikacji publicznej najczęściej giną, wiecie gdzie, w drodze na przystanek albo z przystanku. Zgadnijcie, kto ich tam wtedy zabija.

To też jest niebagatelne ryzyko, bo człowiek się pomyli i potem do końca życia ponosi tego konsekwencje. Na przykład nie może spać, bo widzi twarz tego dziecka, który zabił swoim fantastycznym suwem. Może mu się tym suwem fantastycznie jeździło, ale twarz dziecka zobaczył dopiero, kiedy je potrącił, jak leżała na asfalcie.

Smutna, brutalna prawda samochodzie w trudnych czasach jest taka, że on będzie dla Ciebie pomocny, będzie dla Ciebie przydatny tylko wtedy, kiedy nie będzie jedynym wyjściem, z jakiego możesz skorzystać. Uzależnienie od jednego rozwiązania nigdy nie jest dobre. Niezależnie od tego, czy chodzi o źródło wody, źródło żywności, źródło pieniędzy, źródło energii, czy sposób na ewakuowanie się z miasta albo sposób na dojazd do pracy. Uzależnienie od jednego rozwiązania nigdy nie jest dobre.

Mnie nie chodzi o to, żeby Was przekonać, żebyście sprzedali samochody i przesiedli się do autobusów. Chociaż byłoby to dobre. Gdybyśmy wszyscy przesiedli się samochodów do autobusów, byłoby to dobre dla nas wszystkich, nie tylko dla powietrza, dla klimatu, dla cen paliw, no ale pewnie prędko to nie nastąpi.

To, o co apeluję w tym filmie, to żebyście się nie uzależniali od samochodu, bo jeśli będziecie od samochodu uzależnieni, to będzie on dla Was, dla Waszej rodziny gwoździem do trumny albo nawet dosłownie trumną.

A jeśli już masz samochód i chcesz się dowiedzieć, jak go wyposażyć, jak go przygotować, żeby był bardziej przydatny w sytuacjach awaryjnych, to koniecznie zobacz teraz ten materiał.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

4 komentarze

  1. Emeryt pisze:

    Cały artykuł z podtekstem globalistycznym nie będziesz miał niczego i będziesz zadowolony. Prawdę o samochodzie w nowoczesnym surviwalu zobaczyliśmy podczas ostatniej ewakuacji gdy tysiące samochodów stały w wielorodzinnych i wielodniowych korkach na Ukrainie. I jakoś dali radę w tych korkach jednak się ewakuować! Samochód nawet w korku umożliwił odskocznia na większą odległość w warunkach komfortowych, zabezpiecza przed wpływem warunków atmosferycznych, umożliwia zabranie większej ilości rzeczy. Oddalenie się szybko nawet na 30 kilometrów może decydować o przeżyciu. Za radami tegoż portalu jako początkujący prepers survivalista teoretyk przenieśliśmy się 10 kilometrów od granic Warszawy na wschód. W zależności jaki macie kierunek ucieczki albo wygrałem albo przegrałem. Przy kierunkach północnym, wschodnim i południowym wygrałem! Przy kierunku zachodnim w sumie muszę tylko wybrać odpowiedni most na południe od Warszawy. A samochód jak już dalej nie jedzie to się komuś na przechowanie wstawia albo porzuca. Jeśli nie ma pomocy zewnętrznej to można w nim przetrwać nawet bardzo długo, namiocie od wiatru słabo chroni mimo wszystko, wiem bo w wietrznej pogodzie nad morzem siedziałem z 10 dni i często się właśnie do samochodu chroniłem jak wiało 50 km/h.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Nikt tu nie twierdzi w tym tekście, że samochód nie jest przydatny. Rzecz w tym, żeby się od niego nie uzależniać.

      Nie da się ukryć, że wielu Ukraińcom udało się samochodem wyjechać z kraju. Ale czy wszystkim? Oczywiście nie, choćby nawet samochody mieli oznaczone napisem „dzieci”, to takie pojazdy były ostrzeliwane. Stanowi to niezbity dowód na to, że samochód nie jest świętym graalem nowoczesnego survivalu, co starałem się w tym materiale wykazać.

      Podsumowując: czy samochód jest przydatny? Owszem, bardzo. Warto zadbać o to, by jego potencjał przydatności wykorzystać w jak największym stopniu. Ale jednocześnie nie wolno się od niego uzależniać.

      • iNPUT pisze:

        Rozumiem, lepszy będzie rower. Nie potrzeba paliwa, korki niegroźne, no „do rowerzystów ponoć nie strzelajom”,
        Żeby nie było, w wieku 18 lat przejechałem rowerem Polskę z północy na południe i z powrotem w ciągu 10 dni. Miałem jedynie nieprzemagana plandekę, nocowałem w polu, stogu siana, na pustyni Błędowskiej, ruinach zamku Olsztyn itp. Było to latem, a wiec temperatury od 18 do 20-pare stopni. Ot przeżyłem przygodę, do dziś wspominam. Straciłem na wadze 6 kg.
        Dzisiaj mam 70 lat, poważne problemy zdrowotne związane z wiekiem, bez odpoczynku mogę pokonać 50 m.
        Samochodem mogę jeździć, posiadam do tego wystarczająca sprawność. Mieszkam w domku jednorodzinnym, w małym miasteczku. Nie ma tu żadnych militarnych celów, a przed bombą atomową i tak nikt nie zdoła uciec.
        Jaka rada preppersa, siedzieć na dupie i się nigdzie nie ruszać, może nie zabiją?

        • Krzysztof Lis pisze:

          Przepraszam, ale nie chce mi się bronić słuszności tez, których nie sformułowałem.

          Napisałem, żeby się nie uniezależniać od samochodu. Żeby mieć też inne rozwiązania w zanadrzu. Tyle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.