Bez prądu w Seattle: raport z pierwszej, zaśnieżonej ręki

Poniższy tekst jest tłumaczeniem artykułu „Power-less in Seattle: A first-person report from a winter blizzard”, opublikowanego na blogu Survivalowej Mamy. Autorka bloga otrzymała odnośnik do tego raportu napisanego przez Dave’a, który w Seattle przeżył ubiegłotygodniowe, katastrofalne opady śniegu.

Przeżyłem!!!

Jak każdy, kto nie mieszka w jaskini zapewne wie, północnozachodnie wybrzeże w okolicach Seattle zostało w tym tygodniu zaśnieżone do tego stopnia, że w szczytowym okresie ponad 300 000 gospodarstw domowych pozbawionych było prądu, co dotknęło ok. 1,2 mln ludzi!

W tym przypadku tak naprawdę przewidywano, że pojedyncze wyłączenia prądu mogą się zdarzyć. Wiadomości w środę wieczorem prezentowały materiały o ludziach robiących zapasy w sklepach. W WIELU PRZYPADKACH, W TYM MOMENCIE W SKLEPACH NIE BYŁO JUŻ NAJPOTRZEBNIEJSZYCH RZECZY!!!!

Latarki, baterie, agregaty prądotwórcze, etc., albo zostały wykupione, albo pozostały tylko najdroższe modele.

Śnieg zaczął padać późnym popołudniem we wtorek a padał aż do środowego poranka. Lokalne wiadomości przedstawiały różne prognozy pogody. Okolica Seattle ma różne mikroklimaty, bo niektóre obszary są bliżej Cieśniny (przez co są cieplejsze), a niektóre obszary położone są na większych wysokościach, co zazwyczaj (ale nie tym razem) oznacza niższe temperatury.

Nie robiłem żadnych specjalnych przygotowań, z wyjątkiem odkopania małych butli z propanem i latarni gazowych Century Primus. Upewniłem się również, że moje latarki są na wierzchu w łatwo dostępnych miejscach.

Wspomniałem, że nie przygotowywałem się specjalnie, ale w pewnym sensie nie jest to prawda. Na przestrzeni lat zebrałem mnóstwo potrzebnych rzeczy, część ze względu na rzeczywistą potrzebę ich posiadania, część na wypadek SHTF.

Mam dwa agregaty prądotwórcze: Champion 3 500 W (całkiem nowy) i Coleman 1 800 W. Każdego lata przenoszę je na wierzch szopy, w której je przechowuję i je uruchamiam. Upewniam się, że olej jest czysty i jest go dość dużo, nieco je obciążam i pozwalam trochę popracować dopóki się nie rozgrzeją, aby się upewnić, że są dobrze nasmarowane. Później czyszczę je rozpuszczalnikiem. Zwykłe czynności serwisowe przy małych silnikach.

Mam MNÓSTWO przedłużaczy, nie takich domowych, tylko porządnych przemysłowych. I listew zasilających.

Mam też spore zapasy żywności i kawy. Jedną z rzeczy, którą ludzie teraz kupowali, były składniki na zupy. Zupy to dobre jedzenie. W razie czego, zupa cię ogrzeje i utrzyma cię przy życiu.

Ponieważ nie spałem przez prawie całą wtorkową noc, spałem dość długo we środę.

Warunki pogarszają się

Późnym wieczorem we środę, pojawiły się wiadomości o pogorszeniu pogody. Mieszkam na wysokości 200 metrów nad poziomem morza i u mnie spadło tylko 15 cm śniegu. W zasadzie co roku mamy taką burzę śnieżną, która przynosi więcej niż 15 cm śniegu, więc niespecjalnie się przejąłem. Tej nocy słyszałem kilka łamiących się gałęzi, ale nie było ich wiele.

Ok. 22 moje światła zamigotały i zgasły. Odpaliłem latarnie gazowe i uruchomiłem moje radio NA BATERIE!!!! Mam trzy takie, ale rzadko potrzebuję z nich korzystać.

Nie uruchomiłem od razu agregatu, ponieważ nie wydało mi się to niczym strasznym a w domu wciąż było ciepło. Byłem przewidujący i zawczasu zaparzyłem kawy, którą wlałem do termosu. Awarie zasilania pojawiają się u nas na tyle często, że nauczyłem się tak robić. W razie czego po prostu wypijam kawę z termosu.

O 2 w nocy usłyszałem klik i ping i prąd został włączony. Wyszedłem na ganek by się rozejrzeć. Było ok. -2°C i padał deszcz.

Wtedy się przestraszyłem, bo oznaczało to, że zbliża się duża burza. W tym momencie na dachu miałem 15-20 cm śniegu i nie było mi tam trzeba czegoś, co może skończyć jako czterotonowa bryła lodu! Co więcej, mam przynajmniej 5 daglezji wysokich na ponad 30 metrów nie dalej jak 8 metrów od mojego domu, które mogły się łatwo obalić pod ciężarem śniegu.

Prąd był, ogrzewanie działało, więc wypiłem drinka i poszedłem się przespać.

Życie bez prądu

Obudziłem się o 6:30 we czwartek, wyszedłem na ganek i byłem zdumiony. Krzew bzu obok ganku był pokryty lodem, pod jego ciężarem ugiął się na ganek. Wiśnia, która rośnie nieopodal, miała gałęzie przy samej ziemi. Było jeszcze przed świtem, więc wypiłem kubek kawy i zapaliłem, aż nagle zobaczyłem duży błękitny błysk i moje światła zaczęły migotać. Włączyły się ponownie, drugi błysk, znowu zgasły. Włączyły się jeszcze raz, aż ostatni błysk zgasił je na dobre. Obserwowanie z ganku tych błysków w oddali było naprawdę spektakularne. Słychać było niemal huk łamiących się gałęzi i drzew.

Nie mam w domu największego porządku i szybko uświadomiłem sobie, że w razie czego nie chcę mieć różnych gratów leżących na wierzchu. A więc jeśli tylko jest to możliwe, uprzątnij przejście do najważniejszego sprzętu i zasobów.

W domu było wciąż ciepło, więc nie martwiłem się o agregat, ale wiedziałem już, że awaria potrwa dłużej.

O 10 rano wziąłem jeden z przedłużaczy i listwę zasilającą i wyszedłem odpalić generator. Rozejrzałem się po okolicy, nie widziałem żadnych świateł, nie słyszałem żadnych silników, nawet samochodu. Wszystko było pokryte lodem.

Najpierw próbowałem uruchomić mniejszy agregat, nawet użyłem preparatu rozruchowego, bezskutecznie. Był martwy. Nie jest tajemnicą, że gdy jest ci nieprzyjemnie zimno, SZYBKO zmniejsza się twoja efektywność. Wróciłem do środka, założyłem czapkę i rękawice i znów wyszedłem. Aby nie marnować czasu przeniosłem mały agregat na tył szopy i wyciągnąłem drugi (Championa), użyłem preparatu rozruchowego i szarpnąłem za linkę od rozrusznika.

Odpalił przy pierwszym pociągnięciu.

Rozłożyłem przedłużacz, wróciłem do środka i podłączyłem listwę. Stąd podłączyłem różne urządzenia, poczynając od pieca na pellet, aby w domu było ciepło.

Jedna z lekcji, które nabyłem: na przestrzeni najbliższych dni użyłem 4 przedłużacze (dwa z nich o długości 15 metrów), dwie listwy zasilające i 5 zwykłych domowych przedłużaczy. Lepiej mieć ich zbyt wiele, niż za mało.

Zasilanie pojawiło się z powrotem o 18:30 w sobotę, czyli łącznie byłem pozbawiony prądu przez 60 godzin.

Straciłem połączenie z internetem. Telefon przez chwilę działał, ale po 6 godzinach w słuchawce nie było już sygnału, tylko szum. O 15 telefon nie działał w ogóle. Doszedłem do wniosku, że wiele małych central telefonicznych jest zasilanych z UPSów i jeśli padnie zasilanie, wytrzymają tylko dość krótko.

Nie mogłem użyć samochodu, bo śniegu było tak dużo, że nie mogłem założyć łańcuchów na koła. Następnym razem, jeśli będę wiedział o takich prognozach, założę je ZANIM pogoda się pogorszy.

Wszystko było OK, bo miałem mnóstwo żarcia, kawy i propanu do latarni (w czasie, gdy agregat nie pracował). Agregat uruchamiałem na 8 godzin, nagrzewałem mocno w tym czasie dom, a potem wyłączałem agregat, pozwalając na wychłodzenie domu. Czekałem (spałem) przez 5 godzin i ponownie uruchamiałem agregat.

W czwartek po południu usłyszałem, że ktoś inny uruchomił agregat, ok. 16:30, zaraz przed zmrokiem. Po zmroku było jasne, kto był przygotowany, a kto nie!

Mniej niż 1 na 6 domów miała agregat, w większości domów było całkiem ciemno, albo były tylko ledwo rozświetlone, jakby świecami.

Temperatura w domu z pomocą pieca na pellet rosła do 18 stopni, ale po 5-6 godzinach bez agregatu spadała do 13 stopni. Szybko nauczyłem się, że SKARPETY SĄ DOBRYMI PRZYJACIÓŁMI!!

Mam małą kuchenkę gazową więc byłem w stanie zrobić ucztę z jajecznicy z szynką. Węglowodany dadzą ci krótkoterminowy zastrzyk energii, ale jeśli będziesz wykonywać jakąś cięższą pracę, jednocześnie starając się ogrzać, będziesz potrzebować czegoś bardziej pożywnego.

Na przestrzeni lat, gdy robi się zimno (a w okolicy Seattle temperatura spada do -18°C, napełniam plastikowe butelki gorącą wodą z kranu i układam je w łóżku, w nogach. Tym razem działało to świetnie, bo ważne jest, by było ci ciepło w czasie snu. Po obudzeniu będziesz znacznie bardziej wypoczęty i gotów na trudy następnego dnia.

Skorzystałem z tej metody. Trochę zbyt hojnie, bo pod koniec drugiego dnia, naprawdę miałem ochotę na prysznic, przez to całe babranie się z benzyną, olejem, łańcuchami, łopatą do śniegu, itd.

Martwiłem się, czy zostało dostatecznie dużo ciepłej wody, ale okazało się, że jest gorąca. Ucieszyłem się z tego, co mogło być ostatnim prysznicem w moim życiu!

Część była przygotowana, część nie

Do sobotniego poranka znacząco się ociepliło i w końcu byłem w stanie założyć łańcuchy. Podeszła do mnie sąsiadka z pytaniem, czy mógłbym naładować jej telefon komórkowy. Jasne, nie ma problemu, więc wziąłem ją do środka i podłączyłem do ładowarki. W tym momencie wciąż nie było prądu a przewidywano, że w niektórych obszarach może go nie być do połowy następnego tygodnia.

Rozmawiając w piątek z ludźmi słyszałem plotki o tym, że w okolicy pojawiają się ludzie, którzy tu nie mieszkają. Więc począwszy od soboty, wychodząc z domu, zabierałem ze sobą mały rewolwer kal. .22. Chcę jednak zaznaczyć, że nie słyszałem żadnych włamań, strzałów, ani nic z tych rzeczy, ale nie mam ŻADNYCH wątpliwości, że gdyby taka sytuacja trwała przez kolejne trzy dni, wszystko by się zmieniło. Zdesperowani ludzie zrobią wszystko.

Kiedyś powiedziałem komuś, że mam dwa agregaty. Wpadłem na niego przy przechadzce, ŻĄDAJĄC tego agregatu. Nie jestem pewien, jak powinienem rozwiązać taki problem w razie, gdyby sytuacja trwała dłużej.

Kolejna lekcja: TRZYMAJ JĘZYK ZA ZĘBAMI ODNOŚNIE TEGO, CO MASZ!

Co mnie uderzyło, to spostrzeżenie, kto w razie poważniejszej awarii prądu SHTF byłby najbogatszym człowiekiem w mieście? Posiadacz PRALKI!!

Po trzech dniach zaczęło brakowac paliwa. Znajomy, który ma agregat 4 000 W, powiedział mi, że dziś skończyłoby mu się paliwo. Czy jest jakiś sens wydać kilkaset czy nawet kilka tysięcy dolarów na agregat by ZUŻYĆ CAŁY ZAPAS paliwa w ciągu 3 dni?

Zasilanie pojawiło się z powrotem o 18:30 w sobotę. Nie słyszałem żadnych wrzasków ani krzyków, ale z pewnością wszystkim ulżyło. Już samo sprzątanie sprawiało mi trudność (wciąż muszę umyć naczynia, które się zebrały).

Gdyby ktoś mnie zapytał o to, co było najważniejszą lekcją z tego zdarzenia, powiedziałbym: „upraszczaj”. Proste rozwiązania, jak latarnie na propan, puszkowana żywność nie wymagająca długiego przygotowywania, które wprawdzie nie dadzą wrażenia, że jesteś w hotelu Waldorf Astoria, ale zabezpieczą cię przed byciem tak wkurzonym, że wyjdziesz na ganek i zaczniesz strzelać.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

56 komentarzy

  1. Kahzad pisze:

    W USA kiedy mają „klęskę żywiołową” (i brak prądu z tego powodu) u nas dopiero zaczyna się zima 😀

    • gorylekto pisze:

      Dokładnie. U niego w domu po dwóch dniach bylo 13 stopni. Amerykanie ogolnie mają domy nieco inaczej budowane (drewno, brak właściwego ocieplenia) i może z tego wynika problem. Poprostu nie są przygotowani na zimę w naszym wydaniu. Oczywiście nie mówie tu o np. Alasce.

    • night_rat pisze:

      w UK minus kilka i wszystko może stanąć, gdy w Polsce -15-25 i wszystko działa… bo musi 🙂

  2. m4g pisze:

    dobry artykuł, zwłaszcza, że napisany „na faktach”

  3. bajcik pisze:

    Poproszę o więcej takich historii, co się działo, czego brakowało i jakie wnioski na przyszłość. Super się to czyta.

    • night_rat pisze:

      ja również- co z tego że czyta się masę takich historii, skoro wszystko czegoś uczy, zwł. jak działa na wyobraźnię. A i łatwo, miło tak, z ciepełka przed kominkiem i piwkiem w ręku…

  4. arturxxxxxx pisze:

    60 godzin, czyli ledwie 2 doby z hakiem nie miał prądu, a przeżył to jakby spotkała go IIIWŚ. 🙂 Ja 2009roku po burzy lodowej nie miałem prądu na mazowszu przez ponad tydzień i ledwo to zauważyłem, a przecież na Śląsku były miejscowości pozbawione prądu ponad miesiąc. Jakoś nie słyszałem żeby ludzie się zabijali albo umierali z głodu i zimna.

    Jeszcze z gnatem gość łaził, ciekawe czy piluchy też zakładał. 🙂

    P.S. Dobry pomysł z tym tłumczeniem mamuśki.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Chętnie bym poczytał o Twoich doświadczeniach i wspomnieniach z tamtego okresu. 🙂

      • artur xxxxxx pisze:

        Nic się strasznego nie działo. Odpalałem agregat na kilka godzin dziennie, podpinałem do niego lodówkę, radio, telefony, latarki – również sąsiadów, laptopa.
        Z wodą było trochę niewygodnie, bo z braku prądu nie działał kocioł, a ze względu na cenę bałem się podpiąć go pod agregat. Grzałem więc wodę na kuchence gazowej i nosiłem do łazienki.
        Do ogrzewania służył kominek, nie działał reperkurator, ale w domu i tak było w najzimniejszych częściach pow.15st.C.
        Jak ktoś był zależny od prądu w tym względzie miał problem, ale tak naprawdę w domach, w których jest nowoczesne ogrzewanie, są przeważnie też kominki.
        Ludzie na wsi byli trochę wku sytuacją, ale nikt szału nie dostawał, nikt nikogo nie okradał, nikt nikomu nie groził. Niektórym się nawet podobało, bo siadła produkcja w pobliskich dużych firmach i mieli wolne.
        Problem mogło być bezpieczeństwo, bo popadały akumulatory w instalacjach alarmowych, przy tym nie działały latarnie i żadne światła, ale nie słyszałem o jakiś włamaniach.
        Zakupy są trudniejsze, większość sklepów nie ma agregatów, nie działają kasy fiskalne, wieć właściciele je pozamykali. Tam gdzie było otwarte, byłyb kolejki. Najlpesze że po włączeniu prądu w sklepach sprzedawali towar, który się rozmroził i ponownie go zamrozili, a ludzi bezmyślnie to kupowali. 🙂
        Fakt, ze odetchnąłem z ulgą gdy włączyli prąd, ale nie było tragicznie.

  5. Prąd pisze:

    Zauważcie, że elektrycy stawali na uszachby troche tego pradu jednak dać. Z przerwami, ale dalo sie naładować komórkę, albo zrobic pranie, czy podladowac laptopa.

    O dziwo takie samo doswiadczenie opisuja Gruzini w Groznym w czasie dzialan wojennych. Padlo wiele rzeczy, ale prad byl po 2,4 albo i 6h dziennie.

    Najwiekszym problemem jest ogrzewanie. Nie na darmo Chrystus mowi bysmy sie modlili y nasza ucieszka nie wypadla w zimie.

    • gorylekto pisze:

      wybacz, że się czepiam ale to aż boli : „Gruzini w Groznym”. Gruzini to w Tbilisi, a Groznym to Czeczeni 😉 ale ciekawa logika;)

  6. Led pisze:

    Co oznacza posiadacz pralki?
    ze ktos kto ma, czy ze ma sprawna, ze daje uslugi dla ludnosci prania… nie rozumiem.
    latarnie na butan do uzywania w domu? wariat?

    • Pozyskiwacz pisze:

      Pewnie chodzi o to że ma pralkę i prąd, ew. pralkę która nie potrzebuje prądu do pracy.
      A dlaczego nie można używać latarni gazowych w domu ? Wielokrotnie używałem ich w pomieszczeniach zamkniętych i nic się nie działo. Czegoś nie wiem?

      • sven pisze:

        Jest w komentarzach pod tekstem:

        „(..)My point about the laundromat presumes that the owner would have electricity also, and he would make a fortune because people would come from far and wide to be able to have clean clothes.(..)”

        Co do latarni gazowych, był taki okres w historii, kiedy prąd był nowinką i ludzie korzystali z lamp gazowych w domu, a do żarówek podchodzili jak do Szatana wcielonego 🙂

        • anonimowy pisze:

          Gdyby zabrakło prądu i gazu i był prawdziwy SHTF to palenie gazem z butli do oświetlenia byłoby najgłupszą rzeczą jaką można robić. Energetycznie to jest koszmarne marnowanie energii. Tyle światła co te lampy mogą nam dostarczyć bateryjki w latarce LED. Gaz powinien słóżyć nam wyłącznie do przygotowywania posiłków.

  7. Julek pisze:

    Ciekawe czy by zamarzł gdyby mu się paliwo skończyło? Albo przedłużacze? Pewnie by kogoś zastrzelił 😉

    Jeśli kto włóczy się po krzakach, to na samo ogrzewanie zna prostszy sposób, bo niczym się on nie różni od tzw. dupówy w górach, może poza stopniem trudności (niskim). Rozkłada się namiot na dywanie, maty i śpiwór zimowy w środku i tyle. Można coś zaimprowizować z kocy, materacy i pościeli ale dobry dwuwarstwowy namiot samonośny wymiata. W ciepłych ciuchach normalnie się funkcjonuje w domu a śpi się i grzeje w namiocie. Lodówkę wynosi się na zewnątrz (np. na balkon), ewentualnie samą zawartość żeby nie rozmarzła i prądu nie potrzeba. Jeśli kuchnia jest na prąd to gotuje na maszynce turystycznej, świeci świeczkami i czuje się jak król lasu. No chyba że nie zmagazynował piwa to wtedy jak ofiara losu 🙂 Piwo po zamianie w wodę i przelaniu do butelki PET świetnie robi za termofor w „nogach” śpiwora.

    I niech by ktoś mądry objaśnił o co chodzi z tą pralką. O te węglowodany z białek nie pytam (ponoć zrobił ucztę z jajecznicy z szynką), bo pewnie tego w życiu nie rozszyfrujemy 😉

    • MaQ pisze:

      Tak zgaduję że gość korzysta z publicznej pralni. Na filmach pewnie widzieliście – kupa dużych automatów na monety. Takie pralnie raczej nie mają zasilana z agregatów. W domu pralkę, kto to widział – a poco? 🙂 Przy takim napięciu i stresie (broń pod ręką i strach przed sąsiadem co to mu wykradnie nie używany generator) normalnym jest że gość dość często paskudził sobie spodnie. (No chyba że ma jedną parę, wtedy nawet dobre zwieracze nie wystarczą.) Dlatego tęsknił za czystymi ciuchami…

  8. Czarny pisze:

    Przemyślałem całą historię tego biednego idioty (bo inaczej tego nie mogę nazwać)
    być może wpływają na to różnice kulturowe.
    Pomysł, że po dwóch dniach potrzebna jest pralka jest fascynujący – mam wrażenie że we własnym domu każdy ma ilość ubrań wystarczającą na co najmniej miesiąc.
    Pomysł, że generator jest niezbędny do utrzymania ciepła świadczy o tym, że koleś nie myślał budując/ kupując ten dom.
    Nie wpadłbym na pomysł posiadania domu bez kominka i z ogrzewaniem elektrycznym.
    Stwierdzenie że jajecznica jest ucztą po dwóch dniach świadczy o kompletnym braku inteligencji i inwencji kulinarnej.
    W analogicznej sytuacji w ostateczności rozpaliłbym ognisko na terenie ogródka.
    Opisana historia zdecydowanie pokazuje, że dla przeciętnego Amerykanina SHTF to coś zupełnie innego niż dla przeciętnego słowianina.
    Brak prądu generalnie może być niedogodnością, jeżeli mieszka się w bloku, na 12-tym piętrze ale nie jak ktoś mieszka w domku…
    Problem z założeniem łańcuchów śniegowych świadczy o braku łopaty w domu.
    Mimo, że mieszkam w bloku, w samochodzie wożę saperkę właśnie na takie sytuacje.
    Powyższe traktuję bardziej jako dowcipne opowiadanie o nieporadności kolesia niż coś przydatnego.
    A ponieważ humor jest z mojego punktu widzenia na poziomie: „O zobaczcie – przewrócił się!!” opowiadanie jest dowcipne w zamierzeniu ale wcale nie śmieszne.
    Tragedia.

    • anonimowy pisze:

      Podpisuje się pod tym rękami i nogami.
      Dla amerykanina SHTF to brak prądu przez nicały tydzień.
      Dla słowianina (z mniejszego miasteczka) to brak prądu, paliwa, gazu przez kilka miesięcy.
      To pokazuje także jakimi noobami są czasami ludzie którzy potrafią się interesować survivalem i tego typu rzeczami.
      Posiadanie dwóch agregatów bez żadnych akumulatorów i lamp na 12V to jest po prostu szczyt…. Autor chyba nie zdaje sobie sprawy z własnej nieporadności żeby nie powiedzieć – głupoty.
      Oświetlał – propanem. WTF ?
      Ogrzewał – generatorem. WTF ?
      Przypomniał mi się film Idiokracja…

    • Mc pisze:

      Tak gwoli ścisłości to nie ogrzewał prądem z generatora, tylko pelletami (granulowaną biomasą drzewną), prąd był zapewne potrzebny,
      aby sterownik pieca/pompy c.o. działały.

      • anonimowy pisze:

        A fakt, ale obciążenie pomp i pieca to pewno ze 100W-150W, przetwornica z akumulatorem spokojnie mogłyby to ruszyć, generator mógłby uruchamiać tylko do doładowania. Do tego wszystko na agregacie 3500W, czyli wszystko poszło w gwizdek.

        • szym86 pisze:

          Facet może przesadził z mocą agregatu, ale z tego co się orientuję to agregat w pewnym (nie wiem jak wielkim) stopniu dostosowuje zużycie paliwa do zużycia prądu. W samochodzie jak włączysz klimę(elektryczną), oświetlenie, radio – to komputer pokaże ciut większe spalanie.

    • Julek pisze:

      Mnie najbardziej śmieszy psychoza strachu, który podsycają giwerami, bajkami o zombie, UFO, czy innymi gangami MadMaxów. W efekcie jak tylko zgaśnie światło, wszyscy siedzą w domach przerażeni z paluchami na spustach gotowi zastrzelić własny cień 🙂 I te porady „giwera i wiadro amunicji podstawą surwiwalu!”. W efekcie gdyby sąsiad chciał wyskoczyć do sąsiada prosić o pomoc bo mu wyszły zapałki, albo co gorsza zaoferować swoją, to zabierze największego gnata jakiego ma, po czym zginie w ogródku od serii z Uzi i pięciu granatów, gdy okaże się, że trafił na „przygotowanego surwiwalowca”, następnie reszta osiedla słysząc strzały i wybuchy zacznie strzelać na oślep i zostaną tylko zgliszcza i trupy 😉

      Jaki to kontrast w porównaniu do Japonii gdzie ludzie podrzucali sobie niezamówione paczki żywnością tak długo aż trafiły do potrzebujących a o pomoc wystarczało nieśmiało szepnąć i zaraz zjawiała się grupa chętna dla kogoś obcego przenieść górę.

      • anonimowy pisze:

        Do takiej psychozy doprowadza powszechne posiadanie broni w ameryce. Jeśli wojsko nie zainterweniowałoby i nie wprowadziło godziny policyjnej po zmierzchu, to po tygodniu trup ściełałby się gęsto. Po to też w stanach jest dobrze wyszkolona i wyekwipowana armia – aby głupi amerykanie nie pozabijali się nawzajem.

        • Julek pisze:

          Odwrotnie. Posiadanie broni przez przypadkowych ludzi jest SKUTKIEM szerzenia strachu w społeczeństwach. Dla normalnych ludzi broń to sprzęt sportowy, hobby i tylko ktoś, kto dał się zastraszyć, że zagraża mu inny w sumie taki sam ktoś, może użyć broni do siania zniszczenia. Kupowanie broni ze strachu albo z pasji do strzelectwa to zła i dobra strona tego samego medalu. Akcję (akt zakupu broni) zawsze poprzedza myśl: „boję się – kupię broń” albo „strzelectwo to super sport, kupię broń.” Widzisz dwa końce skali emocjonalnej? Silna negatywna emocja – strach oraz silna pozytywna – pasja (miłość do strzelectwa).

          Ludzie robią głupstwa wyłącznie pod wpływem negatywnych emocji bo nie można odczuwać pasji, miłości, radości i zabijać ludzi.

          Dlatego od jakichś 5-6 tysięcy lat podstawą władzy na tej planecie jest szerzenie strachu. Władza gada do nas tak (władza, nie sąsiad z osiedla, któremu przeciętny Amerykanin na wszelki wypadek posłałby kulkę za SHTF, którego nie wywołał):

          „Jak nie będziesz chodzi chodził do kościoła to cię Bóg ukarze!”
          „Jak nie dasz na tacę to się będziesz w piekle smażył!”
          „Jak nie dasz kasy w podatkach na wojsko, policję i dziesiątki służb specjalnych to wojna albo anarchia!”
          „Jak się nie zgodzisz na ograniczenie wolności to nas globalne ocieplenie strzeli!
          Itd….

          Sprawowanie władzy na Ziemi obecnie polega na kontrolowaniu tego w co wierzymy. A wierzymy w śmieci. W religie, w ideologie, diabła, święte wojny, globalne ocipienia, UFO, zombie, kryzysy – same negatywizmy.
          Gdybyśmy się nie dawali zastraszyć, nigdy nie zgodzilibyśmy się na socjalizm, konkordaty, gigantyczne podatki, wielkie i silne rządy, represje, biedę, głód, choroby, wojny itd.

          Zatem broń w domach przypadkowych ludzi to SKUTEK psychozy a nie jej przyczyna. Potem spirala strachu nakręca się sama” „Oni mają pełno broni! Bójmy się o swoje życie, kupmy moździerz i pepeszę!”.

          • anonimowy pisze:

            mogę się częściowo zgodzić to też jest skutek, to się samo nakręca, amerykanów zawsze się czymś straszy jak nie indianami, murzynami, to ZSRR, teraz globalnym ociepleniem i kryzysem.
            Powoli ta paranoja trafia do Europy…

          • Julek pisze:

            He he, znów odwrotnie 🙂 W Europie ta paranoja była wcześniej a potem zawieziono ją do USA przy okazji kolonizacji. Oni raptem ulepszyli metody manipulacji znane w Europie od czasów starożytnej Grecji a potem Cesarstwa Rzymskiego.

          • anonimowy pisze:

            Jak uważasz 😉
            IMO Amerykanie zawsze byli mistrzami jeśli chodzi o masową manipulację i nie szukałbym źródeł w Europie. Najgorszy rodzaj manipulacji zrodził się w stanach przez dziki kapitalizm, wystarczy popatrzeć jak tam wygląda lobbing. Wystarczy mieć trochę gotówki aby przekonać amerykanów że mucha jest ptakiem, dąb wielorybem, i że Twoje dziecko potrzebuje broni aby mogło się obronić przed rówieśnikami w szkole.

          • Krzysztof Lis pisze:

            Szczerze powiedziawszy wolę, żeby straszyli mnie „ktoś cię może zaatakować, kup sobie broń” niż „ktoś cię może zaatakować i dlatego odbierzemy ci prawo do posiadania broni i każemy czekać na przyjazd policji”… 😉

          • Julek pisze:

            @anonimowy, kolonizatorzy przybyli Europy a manipulacji można nie ulegać – przymusu przecież nie ma 🙂 Tłumaczę wam jak to jest bo jeśli pomylimy przyczynę ze skutkiem, to droga do poparcia ograniczenia dostępu do broni (znów pod wpływem strachu) stoi otworem a władza przecież tylko na to czeka.

      • szym86 pisze:

        Broń czasem może wymknąć się spod kontroli tak jak piszesz, ale w wielu sytuacjach może być czynnikiem dzięki któremu będziesz górą nad innymi.

  9. Freenet pisze:

    Swietna ksiazka
    Kuchnia na ciezkie czasy do pobrania.

    SSK@imX4SeCVh7O6MoMwN1Ho0SPwhglFTuJi2YHmWKpsJrA,kKiK2kKc0etGKCO~nxFiufTFS6Cp70n-R65AM44WDsk,AQACAAE/Marcin_Szczygielski-Kuchnia_na_ciezkie_czasy-eLib.pdf

  10. GvG pisze:

    Łojezu acta nadciąga, freenet i tor powracają :/
    Co do meritum po armagedonie budujemy tratwę i płynimy wyzwalać amerykanów. Póki co jednak poziom intelektualny typowego Kowalskiego bije na głowe typowego Obame, no chyba że tatusiem był Schmidt albo inszy import ;]

  11. Peccator pisze:

    To lekceważące podejście niektórych komentatorów do posiadania broni palnej jest niepoważne. Na dłuższą metę w razie głębszego kryzysu połączonego z anarchią colt czarnoprochowy to w naszych warunkach jedyna szansa na odpędzenie bandy kiboli. To, że taki czy inny może mieć zszargane nerwy i strzelać do każdego za oknem w niczym nie zmienia tego faktu, że bez broni palnej, jesteśmy praktycznie bezbronną ofiarą każdej w miarę zorganizowanej grupy szabrowników.

    • anonimowy pisze:

      A kto Ci broni teraz wyrobić pozwolenie na broń? Bronić możesz się także z broni myśliwskiej – próbowałeś zrobić licencję? Jeśli nie jesteś w stanie wyrobić sobie takiej pozwolenia na taką broń to dobrze że nie masz prawa zakupu w Glocka w sklepiku za rogiem jak w USA.

      Do posiadania broni to społeczeństwo powinno dorosnąć. Nie jesteśmy tak bogaci jak amerykanie gdzie na każdym kroku musi być teraz bramka z wykrywaczem, ani dojrzali i bogaci szwajcarzy, gdzie dodatkowo nie ma różnic społecznych jak w polsce.

      Są setki innych sposobów na zabezpieczenie, a jeśli boisz się latających na prawo i lewo pocisków, zacznij od kamizelki i hełmu.

      • Peccator pisze:

        Skąd bierze się w człowieku przekonanie, że wie najlepiej do czego społeczeństwo jest dojrzałe, a do czego nie? Czy pan jest moim tatą, a ja jestem dzieckiem, że wydaje się panu, iż można mi zabraniać normalnie kupić broń zamiast wygłupiać się w udawanie hobby myśliwskiego, które mnie nie kręci. Skąd bierze się to absurdalne założenie, że jak ktoś chce legalizacji broni, to tak jakby chciał maniaków latających po ulicach. Maniacy jak byli tak będą i to nie ma nic do rzeczy – to jest kwestia wolności.

        • Maruda pisze:

          Bo lewakom się wydaje że wiedzą najlepiej jak uzdrowić Polskę i świat. 😉

          A co do tekstu – dlatego sobie cenie mój piec kaflowy. Nie jestem od nikogo zależy, zapasy drewna starczą mi na bardzo długo, a nawet jak się skończą to zdobyć trochę opału to nie problem.

        • anonimowy pisze:

          Mam wrażenie że jesteś dzieckiem, albo 17-to latkiem który uważa że nie powinno być czegoś takiego jak prawo jazdy.

          Z bronią jak z prawkiem, możesz mieć jak będziesz miał wszystkie klepki, większość narzekających to tacy którzy nawet nie podeszli do sprawy uczciwie i tylko pogderać sobie chcą. Pewno chciałbyś aby broń do kupienia na dowód w kiosku ruchu, niedoczekanie twoje. I dobrze krzywde mógłbyś sobie dziecko zrobić.

          • Survivalista (admin) pisze:

            Ale wiesz, że do kupienia samochodu wcale nie jest Ci potrzebne prawo jazdy? I że praktycznie kupić samochód może każdy, nawet dziecko?

            A wiesz, że prawo jazdy wcale nie jest potrzebne do JEŻDŻENIA SAMOCHODEM? Naprawdę. Nawet siedmiolatek może jeździć wielką ciężarówką, jeśli tylko dosięgnie do pedałów i zobaczy coś zza kierownicy.

            Prawo jazdy jest potrzebne JEDYNIE do tego, by legalnie jeździć samochodem po drogach publicznych. A to zasadnicza różnica.

            Prawo jazdy to jest świetna analogia, z bronią palną powinno być identycznie! Powinien być powszechny dostęp do możliwości KUPIENIA i POSIADANIA tej broni, a do NOSZENIA NA ULICY mogą być licencje.

          • anonimowy pisze:

            Państwo wpierdala się w różne aspekty życia, posiadanie broni jest naszym najmniejszym problemem.
            Broń krótka to nie auto, można schować i chodzić po ulicy bez żadnego wykrycia, dlatego to jest słaby przykład.

            Ciekawe ilu z tutaj komentujących i bezkrytycznych zwolenników broni było chociarz na przeszkoleniu wojskowym, bo mam wrażenie że bawiliście się conajwyżej w paintball i CS.

          • Survivalista (admin) pisze:

            Samochodem też możesz jeździć bez prawa jazdy przez wiele lat, dopóki nie będziesz mieć pecha i ktoś Cię nie przyłapie.

          • artur xxxxxx pisze:

            @anonimowy
            „Ciekawe ilu z tutaj komentujących i bezkrytycznych zwolenników broni było chociarz na przeszkoleniu wojskowym,”

            Ciekaw jestem czy Ty byłeś na przeszkoleniu, bo chyba nie masz pojęcia o czym mówisz. Dla Twojego info na tzw. przeszkoleniach dla absolwentów uczono trzymać butelkę, a nie karabin. Służba zasadnicza natomiast polegała na lataniu w źle dobranym mundurze i chlaniu po krzakach. Na strzelanie raczej nie marnowano czasu. Jak już to rocznie po kilka szt. amunicji na łba wypadadało.

          • anonimowy pisze:

            byłem na pełnym (ale skróconym) przeszkoleniu (około 6-cio miesięcznym) i miałem okazję pobawić się bronią i „postrzelać”. To zależy gdzie się trafi, nie każdy ma to szczęście. Wspomniałem o tym bo jest (tu) wielu których potrafi gadać tylko o survivalu, przygotowaniach, życiu w lesie, a tymczasem będzie sie bać pobródzić się w błotku, np. w wojsku. To trochę dziecinada kiedy survival domowy i jaki by nie był sprowadza się do magazynowania różnych rzeczy i kupowania wynalazków typu agregat.

  12. Coyote pisze:

    Amerykanin łańcuchy kupił ale założył je treningowo góra RAZ wiec na mrozie lipa a wybór pieca był podyktowany niskim kosztem i wygodnictwem . Klasyczne starcie szumnych deklaracji z brutalną rzeczywistością . Na plus wyciągnięcie właściwych wniosków , nic nie pisał ale zapewne pomyślał o niezależnym od prądu ogrzewaniu i nauce gotowania na czymś innym niż płyta indukcyjna .

    Ad Peccator Niektórzy może tu służbowo , pały i trepy na myśl o BRONI w rękach obywateli dostają takiej samej febry jak ich przodkowie w 45″ . Obywatel ma być bezbronny żeby jak „wadza ludowa” uzna go za zagrożenie jej wierni funkcjonariusze mogli go bezpiecznie skatować i utopić w worku .
    Gdy mówią o oślinionych maniakach z bronią myślą o ludziach z Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych którzy strzelali do niewinnych UBoli i innych „utrwalaczy” aka morderców i gwałcicieli .
    Na szczęście od upadku komuny będzie ponad dwadzieścia lat a z każdym rokiem coraz wiecej PRAWDZIWYCH policjantów i żołnierzy choć czasami można pomyśleć inaczej bo beton nie jest bezpłodny .

    • MaQ pisze:

      @Coyote Zgadzam się z tym co napisałeś. Władza reglamentując dostęp do broni pokazuje swoją słabość. Boją się ludzi którzy ich wybrali, boją się możliwych konsekwencji swoich czynów – np wydaje mi się że premier 2x by się zastanowił i wziął jednak pod uwagę protesty przeciw ACTA zanim podpisał by tą kretyńską ustawę – gdyby ludzi w tym kraju naprawdę mogli coś powiedzieć.
      W obecnej sytuacji władza wychodzi z pozycji siły. Projekty obywatelskie w nieskończoność leżą w zamrażarce u marszałka (np JOW)
      Tymczasem Państwo coraz brutalniej wchodzi nam na głowy.
      Ostatnio trochę czytałem o rzezi Wołyńskiej.. Moim zdaniem sytuacja wyglądała by zupełnie inaczej gdyby ludzie posiadali broń. Poza tym z dwojga złego wolę żeby mój przeciwnik też do mnie strzelał. Lepiej być zastrzelonym niż rozrąbanym siekierami. Do obrony domostwa broń palna wydaje się najlepsza.

      • anonimowy pisze:

        Nie jestem całkowitym przeciwnikiem broni, pozwolenia na broń powinny być łatwiejsze do zrobienia i mniej uznaniowe.

        To co piszesz pokazuje Twoje oszołomstwo i ludzi Ci podobnych.
        Pomijając już głupoty które piszesz na początku (które sugerują że władza boi się udostępnić ludziom broń bo ludzie mogliby mieć więcej do powiedzenia) to o rzezi Wołyńskiej pokazujesz już swoją dziecinadę w stylu „Nie byłby III rozbioru Polski gdyby polska miała czołgi”.

        • MaQ pisze:

          Też kiedyś miałem podobne poglądy jak ty – odnośnie licencjonowania broni i robienia „prawa jazdy” na pukawkę. Wydaje mi się że jest to związane z ciągłą papką memów z main streamu która rozmiękcza mózg i jak to napisał poniżej Coyote kastruje 🙂 To że władza boi się udostępniać broń nie jest moim wymysłem. Mógł bym się ponownie odwołać do przykładów z Historii np jak to władza „Ludowa” bojąc się ludu za posiadanie broni potrafiła strzelać w tył głowy. Fakt mieli – uzasadnienie sporo tego ludu tuż po wojnie nie chciało z lasu wyjść 🙂 Poza tym Jak na razie Ciebie i twoich poglądów nie obrażałem. Z takim poziomem agresji z twojej strony faktycznie odradzam Ci posiadania broni bo jeszcze sam sobie krzywdę zrobisz. 🙂 Nie tobie jednak decydować o moich prawach.

          Polecam poczytać trochę artykułów na temat wolności z tego bloga:
          http://dwagrosze.com
          szczególnie te artykuły:
          http://dwagrosze.com/2009/12/sig550-i-wolnosc-po-szwajcarsku.html
          http://dwagrosze.com/2011/07/tragedia-w-norwegii-i-bron.html
          Pozdrawiam

          • red pisze:

            Co do broni uważam iż powinna istnieć kontrola państwa ale nie w takim zakresie. System powinien być prosty i przyjazny dla obywatela.

            Ok chcę nabyć broń krótką „obronną” do ochrony domu lub osobistej:

            1. Umawiam się w przychodni na wizytę z psychologiem/ psychiatrą otrzymuję standardowe zaświadczenie o zdrowiu psychicznym. Z zaświadczeniem udaję się dalej.
            2. Powinny być kursy „bhp” broni np na strzelnicach/ komendach idę na kursik płacę za niego tam poznaję zasady bezpiecznego obchodzenia się z bronią, przechowywania, itp. Na koniec prowadzą na strzelnicę tam pod okiem instruktora obywatel oddaje swoje 1 sze 20 strzałów.
            Dostaje zaświadczenie ukończenia kursu.
            3. Nabywam szafkę/ kasetkę do przechowywania pistoletu/ amunicji.
            4. Dołączam zaświadczenie o nie karalności i z 3 świstkami idę do KPP tam w oddzielnym pokoju miły Pan policjant potwierdza autentyczność dokumentów i od ręki wydaje pozwolenie.
            4. Idę do sklepu z bronią wybieram broń/amunicję jeśli jest to moja pierwsza broń dostaję profilaktyczne 72h na ochłonięcie i odbieram ją po 3 dniach.

            No i cała zabawa dla nie karanego i zdrowego na umyśle obywatela powinna trwać max tydzień. Od momentu pojawienia się chęci zakupu do wejścia w posiadanie…. bez utrudnień, ton dokumentów itp…

            Jeśli już Państwo chce limitować taką broń pod jakimś względem niech to będzie np ograniczenie wieku posiadania od 26 lub 28 roku życia co by nam maturzyści i studenci nie biegali z giwerami :). Ostatecznie ograniczenie kalibru/ rodzaju amunicji.

            No i była by jasna sytuacja że np. każdy obywatel 26+ lat, zdrowy na umyśle i nie karany może nabyć np pistolet kalibru 22, który do obrony osobistej/ posesji/ strzelań sportowych starczy, a o ile by zmalała przestępczość gdyby bandyci wiedzieli że 10 milionów polaków ma broń^^

  13. Coyote pisze:

    Oj anonimowy … Tam gdzie rzeźnicy z UPA napotkali zorganizowany i zaciekły opór tam nie było masakry tylko walne bitwy . Czytałem o starciu w małej miejscowaości gdzie mieszkańcy umocnieni w murowanym kościele odpierali dwie sotnie (ok 200 łbów) rezunów przez 3 dni . Potem upa odpuściła pozostawiając 75 własnych zabitych . O podobnym przypadku opowiedział mi dziadek , sklecony na prędce z weteranów wojny bolszewickiej i ich synów oddział samoobrony rozbił bande w sile niepełnej sotni . W obu wypadkach obroniono się przy użyciu broni myśliwskiej i pojedyńczych sztuk (odpowiednio 2 i jeden) recznych karabinów maszynowych . Ale były też przypadki że kilkunastu rezunów zamordowało kilkaset osób , zganiali mieszkańców w jedno miejsce , kazali się kłaść i metodycznie roztrzaskiwali głowy kowalskim młotem … Broń wbrew pozorom JEST a i jej wykonanie to nic trudnego , starczy przejrzeć co konfiskuje policja . Problem w tym że zabory i sowiecka okupacja po 45″ pozbawiły sporą cześć polaków JAJ i co gorsza wałachy jęczą falsetem że jakim prawem nie wykastrowano jeszcze wszystkich . Na temat woja sie wypowiadać nie będe bo zaraz zrobi sie awantura kto w lepszej jednostce służył , ile miesięcy i czyj AKMS miał bardziej krzywą lufe .

  14. Budzian pisze:

    Jakby co to w poniedziałek 13 lutego w Rozmowach w Toku, będzie o tym jak przetrwać survivalowo dzień zagłady, trailerek dość ciekawy był, warto obejrzeć. Jak kto pisze na jakim forum to niech wrzuci info.

    Pozdro

  15. Adam pisze:

    Witam.
    Na temat agregatu zadałem pytanie na forum elektroda.pl
    i dostałem odpowiedz,że niezłą opcją jest ESE 206 RS-GT Endress…
    Niestety jest na benzynę…

  16. night_rat pisze:

    a ja chciałbym spytać o możliwość prostego zakopania beczek z ropą. zakładając najgorsze, byłaby to bardzo cenna rezerwa. ponoć robiono tak dla czołgów, wie ktoś może, jak to by technicznie wyglądało (zabezpieczenie beczek, głębokość itp.)? wszystkiego nie da się trzymać w szopie, garażu, a ukryć bezpieczniej 🙂

    • Coyote pisze:

      Zakopanie bezpośrednio w ziemi to kiepski pomysł . Jak masz wody gruntowe płycej jak metr to kiepski do kwadratu . Lepiej wykopać dół w ziemi , wyrównać dno , kilka bloczków gazobetonu albo pustaków . Tak żeby europalety które na nich położysz były ok 20 cm nad dnem jamy . I żeby były stabilne . Na paletach stawiasz beczki które wcześniej trzeba pokryć DWOMA warstwami farby antykorozyjnej . Bezwzględnie .
      Jame przykrywasz drewnianym stropem w formie płytkiej skrzyni . Po prostu dobijasz po bokach cienkie listewki tak żeby ich krawędzie sterczała pare cm ponad strop . Pokrywasz kawałkami darni które wyciołeś delikatnie zanim zacząleś kopać . Strop musi być w stanie utrzymać cieżar samochodu i zabezpieczony przed wilgocią ale żeby po położeniu darni dało rade go ruszyć w dwóch chłopa . Jak chcesz szalować ściany dołu to niewarto używać nic lepszego niż stare europalety czy eternit . Patent niedoszłego teścia . Do ropy dolewał denaturat , 0,5 l na 50 litrów ON .

  17. Pi pisze:

    Egipskie ciemności w USA
    Największy w historii Stanów Zjednoczonych blackout zdarzył się w 2003 r. Przez co najmniej dwa dni 55 mln ludzi było pozbawionych energii elektrycznej

    http://www.cire.pl/pokaz-pdf-%252Fpliki%252F2%252Fegipskie_ciemnosci_w_usa.pdf

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.