Na przestrzeni ostatnich dni śledziłem ostatnio różne dyskusje i różne głosy na temat strategii przygotowań na trudniejsze czasy. Znajdziecie je między innymi w komentarzach pod wpisem Przemka o survivalu kulinarnym i w dyskusji pod naszym wpisem na Facebooku.
Osią tej dyskusji jest odpowiedź na pytanie, czy naprawdę warto przygotowywać się na trudne czasy samemu, bez angażowania sąsiadów.
Weźmy kilka głosów w tej dyskusji:
Nie ulega wątpliwości chyba, że gdy zamkną Tesco pierwszą osobą, która dostanie nóż w plecy będzie prepers. Bo ma to czego nie mają sąsiedzi. (…)
Kryspin, na blogu Przemka
Obawiam się (nie wiem, czy mam rację), że nagromadzenie zapasów nic nie da w tak gesto zaludnionym kraju jak PL. Jeśli mieszkałbym na Syberii to OK, szanse na przeżycie zależałyby od zgromadzonych zapasów i zwartej grupy uzbrojonych sąsiadów gotowych do odparcia ataku głodującej tłuszczy. U nas jest dosyc dużo ludzi i jeśli głodujący dowiedzieliby się, że ktoś coś ma do żarcia lub paliwo, to zyskałby szybko nowych przyjaciół…
Roman, tamże
Pamiętać należy że nie wszyscy ludzie dookoła to szakale czychający na nasz ostatni okruch chleba który zachomikowaliśmy.Należy sobie przypomnieć szczególnie jako Polacy,jak potrafiliśmy bardzo się zjednoczyć nieraz w obliczu wspólnych zagrożeń przez czasy wojen i zawieruch,można powiedzieć że akurat w tym wiedziemy prym..
(…)
Nie boję się tak bardzo kryzysu,bo wierzę że wspólna niedola zjednoczy ludzi,jeden będzie drugiemu pomagał.
Budowanie bunkrów uważam ża śmieszne,wręcz żartobliwe…
Gdyby każdy się tak zabunkrował to byłby to kraj który można by zdobyć wychodząc z domu w kapciach bez niczego.Ludzka solidarność i organizacja to siła.(…)
tomas.3h, tamże
(…) Tylko teraz pytanie: czy np. my – jako mieszkańcy terenu narażonego na podtopienia mamy sobie kupić pompę/pompy – wspólnie albo każdy sobie, czy też poprzez swoich przedstawicieli w strukturach samorządowych, wpłynąć na poprawę bezpieczeństwa?
I tu od razu zarzut (…) do Was Bo na tyle, na ile znam Domowy Survival, to pewnie Wy byście lansowali zakup pomp do własnego użytku. OK. Można i tak. Niech się każdy zamknie we „własnym bunkrze” i siedzi tam, mając wyje*ane na to co się dzieje dookoła. W końcu sobie poradzi, skoro taki samodzielny jest.
Marek, redaktor Kryzysowo.pl, w dyskusji pod naszym wpisem na Facebooku
Zacznijmy od końca, bo prawdą jest, że my tu na blogu staramy się mocno zachęcać Was do samodzielności, do bycia tak samowystarczalnym, jak to tylko możliwe. Nie chcemy, żebyście byli zmuszeni do oczekiwania na pomoc — niezależnie od tego, czy potrzebowalibyście pomocy państwowych służb do tego wyznaczonych, czy sąsiadów.
Naczelną zasadą survivalu jako takiego jest — przeżyć. Tak tradycyjny, zielony survival, jak i ten nowoczesny, kładą nacisk na to, by przeżyć możliwie bez pomocy z zewnątrz — z użyciem tego, co sami zawczasu przygotujemy. A czy jest to tradycyjny zestaw survivalowy, czy zapas żywności i paliwa, to kwestia wtórna.
I dlatego możemy powtórzyć, że chcemy, byście starali się poprawić własne bezpieczeństwo, przygotowując się na trudne czasy.
Im dłużej jednak piszemy ten blog, rozmawiamy z ludźmi i śledzimy dyskusje w sieci, tym bardziej widzimy, że nie ma sensu kisić się we własnym sosie. Że korzystne dla nas może być włączanie się w różnego rodzaju oddolne inicjatywy, pod postacią ochotniczej straży pożarnej, czy straży sąsiedzkich. Czy innych nienazwanych działań typu „ej, sąsiedzi, chwyćmy za łopaty i odśnieżmy chodnik na przystanku, skoro służby sobie z tym nie radzą”.
Bardzo nie podoba nam się jednak mentalność „weźmy i zróbcie”, ale też „płacę (podatki), więc wymagam (wsparcia od państwa)”. One niczemu dobremu służyć nie mogą. To ostatnie — służy tylko zwiększaniu ilości urzędników opłacanych z naszych podatków.
Pomóż sąsiadom, pomagając najpierw sobie
Jest jednak pewna cholernie ważna prawidłowość, o której zdaje się część osób zapominać.
Nie mogę pomóc sąsiadom, jeśli sam będę wymagać pomocy.
Nie pomogę sąsiadom w osuszaniu ich piwnicy wiadrami, jeśli sam będę musiał wylewać wiadra wody z własnej piwnicy. Za to jak kupię pompę i użyję jej do usunięcia wody z piwnicy (bez czekania na straż), będę mógł przejść się z nią do sąsiadów i im jej użyczyć. Żeby szybciej usunęli wodę, też nie musieli czekać na straż i mieli przez to mniejsze szkody.
Nie pomogę sąsiadom w przypadku kryzysu żywnościowego, jeśli sam nie będę miał co jeść. Za to jak kupię zapas tanich i wysokokalorycznych produktów, albo coś jeszcze prostszego — pszenicę albo ryż, będę mógł tymi produktami wspomóc sąsiadów. Nawet, jeśli ta pomoc miałaby charakter handlu wymiennego — sama możliwość kupienia żywności może być dla sąsiadów pomocna.
Nie pomogę sąsiadom w razie braku prądu, jeśli sam nie będę mieć baterii słonecznych albo agregatu. Ale jak będę mieć jedno z dwojga, mogę wystawić na ulicę dwa przedłużacze-rozgałęziacze i pozwolić sąsiadom za darmo naładować telefony komórkowe. Niech będą w stanie zadzwonić do bliskich i powiedzieć, że wszystko u nich w porządku. Albo niech dadzą komórki dzieciakom, żeby sobie przez godzinę pograły w coś, zamiast marudzić i zawracać głowę.

Napis głosi „Mamy prąd. Nie krępuj się i naładuj swój telefon!” Zdjęcie z ulic Nowego Jorku z jakiejś awarii zasilania. Źródło: collapseomatic.com.
To, że proponujemy robić zapasy żywności, paliwa, kupować różnoraki sprzęt, nie oznacza, że nie możemy go później użyć z korzyścią dla mniej lub bardziej bliskich nam osób, prawda?
O zaszywaniu się w bunkrze
Są jednak i takie scenariusze, w których przyda się ten wyśmiewany przez niektórych bunkier. Jasne, że polskie budżety domowe nie wystarczą na schron-bunkier taki jak z serialu Doomsday Bunkers. Ale niedrogą ziemiankę wybudować może prawie każdy, kto mieszka w domu jednorodzinnym. A nawet jeśli nie, to każdy powinien znać metodę na budowę takiego zaimprowizowanego schronu, opisaną ze szczegółami w najważniejszej (i do tego bezpłatnej) książce, jaką powinniście przeczytać.
I skoro to ma być schron tani i mały, to z oczywistych względów nie wystarczy w nim miejsca na to, by przechować tam sąsiadów.
Czy to jednak oznacza, że nie powinniśmy go budować wcale? Absolutnie nie!
Ziemianka-schron jest bardzo często używanym przez nas przykładem działań na rzecz nowoczesnego survivalu. Z jednej strony dostajemy miejsce, które możemy wykorzystać jako schron, gdy kupa trafi w wentylator. Z drugiej, miejsce, w którym możemy za darmo przechowywać płody rolne przez dłuższy okres czasu, bez używania chłodziarek, czy jej konserwowania bądź przerabiania (suszenia, wekowania, itd.) — a więc taniej. Czyli korzystamy z tego obiektu na co dzień, do podniesienia jakości naszego życia.
Sąsiadom w razie czego można podrzucić po jednej kopii wspomnianej książki, po ustąpieniu promieniowania czy zakończeniu się apokalipsy zombie będą nam niezmiernie wdzięczni.
A więc — zarażajcie filozofią nowoczesnego survivalu kolejnych ludzi, dbając przy tym o własne bezpieczeństwo. I trzymajcie zapas żarcia, by w razie czego wspomóc sąsiadów. Bo sąsiada prościej jest nakarmić, niż zabić.
U nas zaraz ktoś by sobie taki prąd do ładowarek podciągnął do domu a telefony ukradł.
Myślisz, że tam ktoś te telefony zostawiłby bez opieki na czas ładowania?
Jestem w stanie w to uwierzyć – Amerykanie to lud pomocny innym i zapewne poszli pracować u sąsiadów, zamiast siedzieć dookoła przez dłuższy czas. Poza tym to jest nieco inna kultura jednak, ewentualnie zostawili jednego gościa, żeby od czasu do czasu spojrzał. U nich telefon nie jest jak u nas wyznacznikiem niesamowitego luksusu 😉
Zgadzam się z dwoma pierwszymi cytatami z góry strony. W sytuacji braku jedzenia, zamieszek, gangów okradających domy lepiej nie pokazywać że jest się przygotowanym i ma się zapasy. Na zagranicznych stronach znalazłem dwie dobre rady: wyrzucić rzeczy z domu, potłuc szyby itp – upozorować że dom został już okradziony. Można też pomalować górną część domu czarnym sprayem aby wyglądał jak po pożarze.