Co trzeba zrobić, gdy zabraknie prądu? 🔌

Zachęceni dużym odzewem pod naszym pytaniem o to, co jest najważniejszym elementem zestawu EDC (który znalazł odzwierciedlenie w tym materiale na blogu) postanowiliśmy zapytać Was, co należy zrobić w pierwszej kolejności gdy dowiemy się, że w całym mieście (całej miejscowości) zabrakło prądu.

Dostaliśmy niemal 130 odpowiedzi na to pytanie, zebraliśmy je do kupy i postanowiliśmy Wam je zaprezentować w formie tego materiału wideo. Poniżej, pod playerem z filmem, skrócona wersja tekstowa.

Gdzie było to możliwe starałem się zebrać podobne odpowiedzi do jednej kategorii, ale było też kilka odpowiedzi pojedynczych, niepowtarzalnych, takich jak poniższe:

  • „sprawdzam temperaturę na centralnym piecu”,
  • „idę zagasić piec centralny” (bardzo istotne, jeśli wskutek braku prądu mogłaby wystąpić jakaś jego awaria lub uszkodzenie — ale w takim przypadku koniecznie trzeba rozważyć wyposażenie źródła ciepła w zasilanie awaryjne),
  • „sprawdzam czy elektronika działa np. pod postacią komórki”, by ocenić, czy mamy do czynienia tylko ze zwykłym brakiem prądu, czy rozbłyskiem słonecznym albo impulsem elektromagnetycznym,”
  • jak najszybciej pobieram (oczywiście z Netflixa) tyle odcinków obecnie oglądanego serialu ile się tylko da”,
  • „nie ma prądu więc dzwonie do szefa i się pytam czy mam po co przychodzić do pracy”,
  • „sięgam z szafki/piwnicy kuchenkę na kartusze”.

Dwie osoby wspominały o naładowaniu telefonu i ew. powerbanku:

  • „podlacam tel do laptopa i nabijam na maxa”,
  • „idę do samochodu naładować telefon i powerbank jesli nie będzie miał z 95% i przygotowywuję latarkę z zapasowymi akumulatorami”,

przy czym różnica jest tylko w kwestii tego, co miałoby być źródłem prądu. Wiadomo, że samochód można wykorzystać jako agregat prądotwórczy i to jest jak najbardziej sensowne (przecież ma akumulator, alternator, silnik i zapas paliwa). Kupując nowy laptop warto szukać takiego, który ma przynajmniej jedno gniazdo USB dostępne do ładowania także wtedy, gdy jest wyłączony — to pozwala lepiej zutylizować akumulator laptopa, więcej razy ładując nim zewnętrzne urządzenia.

Kolejne 2 osoby chcą zagospodarować lub przenieść jedzenie z lodówki i zamrażarki:

  • „opróżniam zamrażarkę i przetwarzam z niej jedzenie na palniku gazowym”,
  • „wyciągam jedzenie z lodówki i szukam jakiegoś , chłodnego miejsca na to (np.piwnica)”,

co mnie osobiście wydaje się przedwczesne. Lodówka bez zasilania spokojnie przez kilka-kilkanaście godzin utrzyma temperaturę dostatecznie niską, by jedzenie nawet nie zaczęło się psuć. Zresztą i bez chłodzenia dużą część żywności można przez 1-2 dni przechować w temperaturze pokojowej, zanim coś zacznie się z nim dziać. A jeśli sensownie będziemy żonglować zawartością lodówki i zamrażarki, to można bez prądu i przez kilka dni utrzymać w lodówce odpowiednie warunki do przechowywania jogurtów, mleka i świeżego mięsa.

2 osoby jako pierwszą czynność podały przełączenie telefonu w tryb oszczędzania baterii. Inne 2 osoby zamierzają po prostu pić alkohol:

  • „Na taką sytuację mam zawsze przygotowaną w zamrażalniku 0,2 rudej gorzkiej. Wrazam na chatę i w spokoju przyjmuję trunek :)”

Nie bardzo wiem, jaki to ma sens, bo wydaje mi się, że na trzeźwo można w kryzysowych sytuacjach reagować łatwiej. Ale trochę kojarzy mi się to z komentarzami w różnych dyskusjach typu „co byś zrobił w oczekiwaniu na mającą nastąpić za kwadransa apokalipsę” (wojnę jądrową albo uderzenie komety), prowadzonych w serwisach ze śmiesznymi obrazkami. Ludzie często tam piszą, że otworzyliby piwo i spędzili resztę czasu z rodziną. Może ma to jakiś sens…

3 osoby planują powiększenie zapasu benzyny. Jeśli tylko będzie to możliwe, jeśli tylko na stacji benzynowej działać będą pompy, wydaje się to być bardzo rozsądny krok.

Kolejne 3 osoby zakładają, że pierwszym krokiem będzie zebranie w jednym miejscu całego zapasu prądu, akumulatorków i baterii:

  • „sprawdzam swoje zasoby prądu i na ile mi wystarczą”,
  • „zbieram wszystkie powerbanki baterie akumulatory”,
  • „robię szybkie sprawdzenie zapasu prądu moich urządzeń, wyłączam co nie potrzebne i gromadzę potrzebne zamienniki”.

Również 3 osoby przewidują uruchomienie awaryjnego źródła ciepła, bo bez prądu ich instalacja centralnego ogrzewania nie będzie działać. To bardzo istotne, nie bez przyczyny mówiliśmy o tym niedawno w materiale o przygotowaniach na zimę stulecia.

Wreszcie, także 3 osoby w takiej sytuacji zamierzają zabunkrować się w mieszkaniu. Ktoś napisał:

  • „jeśli nie ma prądu w całym mieście to wracamy do domu, bo tylko tam jest bezpiecznie”,

a inna osoba nawet poszła krok dalej:

  • „przeniósłbym moje zapasy z piwnicy do mieszkania, zastawił wszystkie okna, ponieważ światła laterk mogłyby sprowadzić nieznajomych i czekalbym na dalszy rozwój sytuacji”.

Takie działanie wydaje mi się być przesadne i niepotrzebne. Przecież w pierwszej chwili po utracie zasilania sąsiedzi także będą korzystać ze świec i latarek. Dopiero później, po dłuższym czasie, możemy podjąć dodatkowe działania, by nie wyróżniać się spośród innych osób dotkniętych taką awarią.

5 osób po wystąpieniu takiej awarii zamierza od razu uruchomić agregat prądotwórczy. To też wydaje mi się być reakcją przesadzoną. Sam agregatu nie mam (bo mieszkam w bloku), ale planując zaopatrzenie domu w prąd oparłbym taki układ o agregat, akumulator i przetwornicę. W pierwszym momencie po zaniku zasilania raczej korzystałbym z akumulatora. Agregat zużywa dużo paliwa i nie ma sensu odpalać go, gdy nie będziemy go w pełni obciążać. A kompresor w lodówce, pompka centralnego ogrzewania i kilka innych małych urządzeń (ładowarki, oświetlenie) raczej nie obciąży go mocno. Lepiej więc agregat uruchamiać co najwyżej na kilka godzin, a później go wyłączać. To oczywiście jednak wymaga większej inwestycji w dodatkowy akumulator i przetwornicę.

6 osób planuje pójść do sklepu i uzupełnić zapasy:

  • „sprawdzenie/powiekszenie zapasu swiec baterii do latarek zapalek itp oraz jedzenia bez potrzeby chłodzenia”,

co jest jak najbardziej logiczne. Awaria zasilania na dużym obszarze oznacza, że wkrótce sklepy przestaną działać. Nie działają lodówki, zamrażarki, niedługo skończy się prąd w awaryjnych zasilaczach kas fiskalnych i terminali płatniczych. Dlatego warto wykorzystać ten czas, by jeszcze do sklepu się przejść i dokupić: wodę, żywność, latarki, świece i inne przedmioty, które mogą być potrzebne.

Jeśli awaria zostanie szybko usunięta, zostaniemy z rzeczami, które i tak prędzej, czy później wykorzystamy.

Również 6 osób zamierza od razu się ewakuować:

  • Skoro niema prądu w całym mieście to znaczy że to jakaś poważniejsza awaria i tego prądu nie będzie przez dłuższy czas, tak więc biorę zestaw EDC, zestaw 72 godzinny i jakie tam jeszcze mam zestawy i udaje się do punktu ewakuacji lub do bliskich w innym mieście. Słowem mówiąc, ewakuacja.”,
  • „Biorę rodzinę, mandżur i oddalam się do miejsca ewakuacji jako że podejrzewam wybuch wojny. Jako że moje miasto prawdopodobnie byłoby jednym z pierwszych celów ataku, to wolę być gdzie indziej. O ile nie ma paraliżu komunikacyjnego, to ewakuacja w moim przypadku nie stanowi problemu. Potencjalne straty (kosztowe, czasowe) w przypadku omyłki są w zasadzie żadne i mogę sobie zatem na taką „ekstrawagancję” pozwolić.
    Przy braku prądu nie będą działały sklepy ani stacje benzynowe. Wiec paliwa do agregatu nie kupi się wody także nie a więc rower i z daleka od miasta”.

Nie do końca mam poczucie, że jest to dobra decyzja. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na tę część drugiego komentarza, w której mowa o zwiększonym ryzyku w mieście jego autora (być może chodzi o Suwałki lub Białystok) no i świadomie przez niego oszacowanym (jako niewielki) koszcie ewentualnej niepotrzebnej ewakuacji.

No i istotne jest też to, że podjęcie decyzji o ewakuacji z miasta powinno nastąpić jak najszybciej, zanim wpadną na to wszyscy nasi sąsiedzi, blokując wylotówki z miasta.

10 osób planuje nawiązanie kontaktu z bliskimi:

  • „informuję rodzinę i ustalam z nią co robić dalej”,
  • „upenienie się czy wszyscy są bezpieczni”,

co wydaje się być bardzo rozsądne. Bliskim kilka słów otuchy się przyda, a to przecież także dobry moment na to, by zweryfikować ustalenia (upewnić się, że prądu nie ma w całym mieście), poinstruować co mają zrobić i zacząć rozważać dalsze działania.

Na tę ewentualność warto obejrzeć ten materiał o komunikacji w razie braku prądu. Mamy też drugi, bardziej specjalistyczny materiał, tylko o komunikacji radiowej.

12 osób odpowiedziało, że nie będzie robić nic, pójdzie spać, albo zacznie płakać. Być może chodziło o ironiczne zwrócenie uwagi, że brak prądu jeszcze nie jest kataklizmem, ale to nie do końca wydaje się być prawdą.

15 osób uruchamia alternatywne źródła światła: latarki, lampę naftową, lampki LED zasilane z akumulatora. To mi się wydawało tak oczywiste, że aż sam o tym nawet nie pomyślałem.

23 osoby zamierzają sprawdzić, na jakim obszarze jest awaria i jak długo potrwa jej usuwanie. To dobry kierunek działań, bo pozwoli podejmować rozsądniejsze decyzje. Nie jest to jednak rzecz, którą ja bym zrobił w pierwszej kolejności. Pisaliście o dzwonieniu do zakładu energetycznego, sprawdzeniu tego przez internet, albo nasłuchiwaniu takich informacji w samochodowym radiu.

Najczęściej wybieraną odpowiedzią (którą udzieliły 24 osoby) było zrobienie zapasu wody. Gdy nie ma prądu, za chwilę może zabraknąć również wody. To zatem dobry moment, by nazbierać jej tak dużo, jak jest to możliwe. To właśnie od tego należy zacząć, bo o ile łatwo przechować w domu zapas żywności na kilka tygodni, to przechowanie wody w ilości niezbędnej w takim czasie jest nierealne. A zatem warto ją nabrać do wanny, wiader, garnków i tak dalej.

Co należy zrobić, gdy zabraknie prądu?

Podsumowując, moim zdaniem kolejność pierwszych działań w razie braku zasilania jest następująca:

  • robimy awaryjny zapas wody,
  • ustalamy zasięg awarii i przewidywany czas jej usunięcia,
  • obdzwaniamy bliskich (ten i poprzedni punkt zbiegnie się w czasie z nabieraniem wody do wanny),
  • idziemy do sklepu kupić co się da,
  • jedziemy na stację paliw (jeśli znamy jakąś w okolicy, o której wiemy, że ma zasilanie awaryjne),
  • czekamy na rozwój sytuacji.

A przyczyn braku prądu można wymyślać wiele, jak choćby impuls elektromagnetyczny (EMP).

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

36 komentarzy

  1. Mateusz pisze:

    Wyciągam z plecaka maskę przeciwpyłową/przeciw smogową, jadę do najbliższego sklepu php/budowlanego, dokupuje ich więcej (kilkanaście sztuk już posiadam). Telefon do pracy w celu załatwienia urlopu, zawożę część masek do najbliższej rodziny, wracam do domu i nie wychodzę z niego z partnerką aż sytuacja w miarę się unormuje. Do kratek wentylacyjnych wkładam maty węglowe.

  2. Gregor pisze:

    Pierwsze to sprawdzić internet (przez komórkę), jak duża jest awaria – pół miasta? Województwo? I czy znany są przyczyny i termin usunięcia. Dopiero potem można wdrażać jakieś scenariusze awaryjne, w zależności od rozległości i przyczyn awarii.

    • Piotr pisze:

      Też tak uważam, podstawa to informacja o sytuacji. Ja zamiast internetu po prostu zadzwoniłbym do znajomych mieszkających w innych częściach miasta (i pod miastem) – to byłaby moim zdaniem szybsza i pewniejsza metoda pozyskania informacji o skali awarii.

  3. Piotr pisze:

    Zadałeś pytanie nie co zrobisz gdy zabraknie prądu, tylko co zrobisz gdy dowiesz się, że nie ma prądu w całym mieście a to zmienia całkowicie „zasady gry” i moim zdaniem dwa całkowicie różne scenariusze 😀

    Pierwotne pytanie rozumiałem jako sytuację, że podstawowe rzeczy już zrobiłeś (napuszczenie zapasu wody „gospodarczej” do wanny, przygotowanie latarek, uruchomienie radia bateryjnego na częstotliwości lokalnej radiostacji, ewentualnie rozpocząłeś nasłuch na częstotliwości dyspozytora powiatowego straży pożarnej, kupiłeś jedzenie itp.) i na przykład po 30 minutach prądu w wiadomościach w radiu mówią „prądu nie ma w całym powiecie, bo jakiś samolot miał awarię i nieszczęśliwie walnął w tamę we Włocławku”.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Hmmm… Rzeczywiście, można to było rozumieć na różne sposoby. Mnie chodziło po prostu o sytuację, w której orientujesz się, że prądu nagle nie ma. Ale nie tylko w Twoim domu, bloku, czy na ulicy, ale w całej dającej się objąć wzrokiem okolicy. Chciałem nakreślić skalę problemu — że to nie przepalone bezpieczniki, tylko coś znacznie poważniejszego.

      • Piotr pisze:

        Jasne, mój post to nie był zarzut (przepraszam jeśli to tak zabrzmiał) 😀 Po prostu inaczej podszedłem do pytania, bo myślałem że jest inna intencja pytającego (i być może inni odpowiadający też inaczej zrozumieli Twoje pytanie, stąd niektóre pozornie absurdalne odpowiedzi :D).

        A teraz odpowiadając na pytanie:

        W pierwszej kolejności oceniam skalę problemu (jak duża jest awaria). W nocy w mieście to stosunkowo proste, wyglądasz przez okno i widzisz że w całym mieście jest ciemno, ale załóżmy że to się dzieje latem w niedzielę o 10:00 przed południem… skąd wiem jaka jest skala awarii? Czy padł prąd tylko w moim bloku i sąsiednich czy w całym mieście? Ja bym w pierwszej kolejności zadzwonił do znajomych (po różnych lokalizacjach, czyli na przykład w innej dzielnicy oraz mieszkających pod miastem) pytając czy u nich też nie ma prądu aby się zorientować w obszarze awarii, w ten sposób w kilka minut wiem czy to tylko u mnie w bloku czy coś poważniejszego. Jeśli to lokalne, to dzwonię na pogotowie energetyczne, zgłaszam awarię i „żyję normalnie”.
        Jeśli coś poważniejszego, to jednego z domowników „zatrudniam” do nazbierania wody na potrzeby gospodarcze (napełnienie wanny i innych tego typu pojemników) oraz do słuchania radia na częstotliwości lokalnej stacji radiowej. Sam w tym czasie biorę skaner radiowy, ustawiam na częstotliwość dyspozytora straży pożarnej (straż pożarna zawsze jest zawiadamiana o poważniejszych awariach, nawet jeśli od razu nie ruszają „na bombach”, to dyspozytor powiatowy informuje pozostałe jednostki na co się trzeba przygotować), podłączam skaner pod słuchawki i idę/jadę w pierwszej kolejności do bankomatu aby wypłacić dodatkową gotówkę (dopóki jeszcze działają UPS-y) a potem do sklepu/stacji benzynowej i robię dodatkowe zakupy podstawowych produktów (jakieś dodatkowe jedzenie, woda do picia itp.).
        Po powrocie do domu (to będzie maksymalnie 30-60 minut od wystąpienia awarii) prawdopodobnie będę już miał informacje jak poważna jest awaria i co jest jej przyczyną (normalna awaria, atak terrorystyczny, wypadek, wojna itp.) i dalsze postępowanie zależy od tego co jest przyczyną braku prądu i kiedy mniej więcej zostanie ona usunięta. Jeśli w ciągu 2-3 godzin nadal jest „cisza informacyjna” w mediach typu radio, telewizja itp. ale służby typu straż pożarna są „stawiane do pionu” to przyjmuję, że sztab kryzysowy nie chce siać paniki ale sprawa jest poważna, wtedy rozważam ewakuację z miasta do zapasowej lokalizacji na wsi u rodziców.

        Osobiście jestem krótkofalowcem, a krótkofalowcy na Mazowszu mają stosowne umowy i uzgodnienia współpracy z Centrum Zarządzania Kryzysowego więc jednym ze źródeł informacji w moim przypadku będą koledzy krótkofalowcy z tym sztabem współpracujący ale rozumiem, że nie każdy ma „dojścia od zakrystii” do odpowiednich służb i instytucji. Pozostali oczywiście mogą pozyskać te informacje na podstawie nasłuchów niektórych częstotliwości (częstotliwość 145,500MHz i na przykład w Warszawie przemiennik SR5WB) ale nasłuch krótkofalowców pracujących cyfrowo (na przykład w sieci DMR przez przemiennik SR5WP) prosty nie jest (da się, bo krótkofalowcy w 99% przypadków nie stosują szyfrowania w sieciach cyfrowych, ale prosty, tani skaner FM Unidena nie wystarczy, trzeba do sprawy zaprzęgać komputery albo mieć odpowiednie radio).

        • Rafał M. pisze:

          Służby państwowe przechodzą na radia cyfrowe i wkrótce nie będzie czego podsłuchiwać.

          • Piotr pisze:

            Zależy które, OSP w mojej okolicy (północne Mazowsze) jeszcze co najmniej przez kilka najbliższych lat będzie pracować na analogowym FM. A jak będą przechodzić na cyfrę, to na 99% będę miał klucze, bo w lokalnym OSP się udzielam (nie jeżdżę już na akcje ratownicze, bo wiek już nie ten, pałeczkę przejęli młodsi, ale OSP na wsiach to nie tylko pożarnictwo, w innych aktywnościach OSP nadal się udzielam).

            Dodatkowo tak jak już wyżej pisałem, kilkunastu moich kolegów na stałe współpracuje z centrum zarządzania kryzysowego (mają formalne porozumienie z władzami, biorą udział w ćwiczeniach itd.) a ja się w tym udzielam (nieformalnie, jako wolontariusz „z doskoku”). W razie czego będę miał bezpośredni (drogą radiową) dostęp do ludzi z centrum zarządzania kryzysowego.
            Udzielanie się na rzecz lokalnej społeczności ma swoje plusy 😀

  4. GNOM pisze:

    Jeśli w mojej kamienicy nie ma prądu z miasta to schodzę do piwnicy i przełączam zasilanie na kolejowe (hihi nasza kamienica należała kiedyś do kolei i ma takowe) jeśli jednak tam też nie ma prądu to znaczy że wojna 🙂
    wówczas wdrażam plan „W” i spadam do grajdoła na wieś 🙂

  5. Maciej pisze:

    Uzupełnienie zapasów będzie trudne. Brak prądu – to brak kas fiskalnych, bankomaty odmawiają współpracy. Co zrobię gdy wcześniej nie byłem przygotowany niewiele. W komentarzach krótkofalowiec napisał o tej formie komunikacji tak o ile ma naładowanego ręczniaka lub zestaw do samochodu – podobną role spełnia CB. Radia na baterię lub samochodowe i zdobywanie informacji ma tu kluczowe znaczenie. W moim przypadku pozyskanie wody o ile wodociągi nadal ją dostarczają. Brak energii w całej Warszawie która kilka elektrociepłowni . Pruszków , Żerań, Siekierki oznacza naprawdę poważne kłopoty, o ile w małych miejscowościach może to być kłopot z siecią – zerwane linie napowietrzne to tu sprawa wygląda zgoła inaczej. Przeciążenie sieci elektrycznej, wirus komputerowy, rozbłysk elektromagnetyczny – w tym przypadku zapomnijmy o naszej elektronice, początek wojny. Każde z powyższych oznacza destabilizację na tygodnie, miesiące, lata. Wiec scenariusz nie ma prądu w całej Warszawie oznacza na dobrą sprawę : 1 Woda w wannie i wiaderkach nie jest tym czym zaprzątam sobie głowę. 2 Zastanawiam się nad skalą problemu wszystko poza wojną działka i oczekiwanie aż się unormuje. Możliwość wojny ucieczka do celu ewakuacji poza granicami RP o ile przekroczenie granicy nadal jest możliwe. Doskonale rozumiem tych dla których brak energii elektrycznej jest symptomem czegoś znacznie poważniejszego. Ile czasu możemy korzystać z zapasów zgromadzonych w mieszkaniu – tydzień, dwa o ile zapasy jedzenia i racjonowanie wody pitnej, ulubione kartusze do kuchenek gazowych autora nam wystarczą. Problemem stanie się ogrzewanie brak pracy pomp obiegowych = brakowi ogrzewania , brak wody oznacza możliwość epidemii, brak paliwa nie dotyka tylko nas ale i służby oczyszczania miasta – nikt nie odbiera śmieci- epidemia. Tak więc wszystko zależy od tego gdzie się znajdujesz. Akumulator i przetwornica wystarczą do naładowania laptopa, telefonu, oświetlenia o pralce, piekarniku, lodówce i innych grubszych urządzeniach zapominamy. Podobnie rzecz się ma z agregatami małe w miarę przenośne mają moc zbyt małą aby pociągnąć urządzenia o większym apetycie na prąd. Duże nie mają zastosowania w bloku. Mały agregat na działce zapewni pracę hydroforu – fajnie jest mieć duży zbiornik , jeśli nie zostaje nam abisynka. Jak już pisałem wszystko zależy od miejsca, w którym się znajdujemy ja wybrał bym cel ewakuacji na początek ten bliższy gdzie w miarę komfortowych warunkach oczekiwał bym na rozwój sytuacji.

  6. olo53 pisze:

    Widzę że brak że brak prądu u ponad 80 % powoduje stan paniki i dziwne działania.
    Ci co lecą wygaszać piec i są na tym forum i nie mają zasilania awaryjnego to widać że to tylko czytający.
    Lecący po zakupy widać że nie mieszkaja na wski bo jak kasa nie dział to zakupów nie będzie (na szczęście na wsi mają sklepy agregaty)
    ładujący telefony widać że mają je ciągle rozładowane.
    ITD itd.
    Jeden z piszących to widzę dużżżżży praktyk wyciąga naleweczkę zapala świeczuszke i sie delektuje obserwując w koło jak wszyscy odpalają agregaty ładują telefony ewakuują się gdzieś do znajomych idt.
    Ludziska sami to wymyslacie to zwykła awaria w większości przypadków prąd załączają po 2 godzinach!
    No to teraz ilu z Was przez jak długi okres wytrzymalo bez prądu?
    Ja tydzień jak mi się kabel upalił naderwany przez koparkę, po tygodniu syn sam odkopał połączyliśmy i stała sie jasność.
    Tydzień czasu trwało aż sytuacja zmusiła syna do podjęcia działań samodzielnie. Młodzi teraz ciężko załapuja ale załapują a u Was widze panika.
    PS najgorzej że pralka nie dzialała. woda była i gaz był więc i uciążliwość taka powiedział bym połowiczna z tym prądem.

  7. kazimierz pisze:

    Ja opróżniam szambo 10 tysi litrów wiadrem na działkę sąsiada.
    Następnie zaczynam kopać studnię dla wody brudnej, woda czysta z innego ujęcia.
    Po opróżnieniu szamba z około 400 litrów prąd się pojawia!
    Mój prosty zestaw przetrwania do wiadro do szamba, szpadel, piła ręczna moja twoja. Zapas opału na dwie zimy!
    Wiadomości nowe zaciągnę od sąsiadów w ostateczności odpalę swoje źródła prądu ale w ostateczności dopiero.

  8. kot pisze:

    Odpalam generator podłączam w sieć domową i OK zapas paliwa 1tona drugi agregat w zapasie damy radę przez parę miesięcy podział sieci w domy każda faza zasila co innego zapas żywności dla 5osób na 1rok przynajmniej ,przechowywanie jej nie jest to uzależnione od prądu ,woda własne ujęcie, ogrzewanie CO grawitacja,damy radę jest nas kilku gdy ja śpię ktoś pilnuje mnie takie normalne i zwykłe rzeczy

  9. GNOM pisze:

    Dla zainteresowanych ( Krzysztof – myślę że to powinien być osobny temat) . Zainteresowała mnie żywotność paliw które mam na zapasie – a i myślę że Wy też.
    Dzięki „Nocturnusowi” byłemu człowiekowi „branży paliwowej”
    pytanie: W jaki sposób i jak długo mogę przechowywać benzynę lub olej napędowy?

    odpowiedź:
    – akurat temat z mojej chyba już byłej branży

    Benzyna 95, 98 bez różnicy, max do 3 lat w stanie spoczynkowym. Jeśli jest wstrząsana/mieszana to dłużej.

    Stare etyliny ołowiowe nie podlegają rozkładom, bakteria ich nie tyka, może 10 lat, może 100, nikt nie wie

    Benzyna powojskowa (hydrorafinowana) do 10 lat na pewno, ale myślę że i 50 da radę.

    Nafta lotnicza: teoretycznie ok. 5 lat, ale zależy od dokładnego składu frakcyjnego.

    Olej Napędowy czysty bez dodatku właściwie dożywotnio, pod warunkiem, że temperatura go nie zniszczy (jeśli przemarznie to wytrącą się parafiny, które mogą pozapychać np. pompę. Należy go ogrzać i intensywnie mieszać. Niestety takiego oleju już nie ma w polsce w handlu (na rynku cywilnym przynajmniej)

    Olej Napędowy z biokomponentem: no i tutaj zależy od faktycznej ilości biokomponentu, który podlega powolnemu rozkładowi, a oprócz tego ropa w niskiej temp. parafinuje. szacowałbym że ok. 3 lata max.

    Olej napędowy BIO100: myślę, że 1-2 lat maksymalnie. Tutaj proces rozkładu, ze względu na skład pochodzenia roślinnego następuje najszybciej. Jak nim obracaliśmy, to panowała zasada: rozładunek i sprzedaż w max 2 tyg

    Aby przechowywać jedne i drugie ważne jest posiadanie odpowiedniego zbiornika, nie reagującego chemicznie z danym paliwem. Zwykły plastikowy mauser nie da rady, zacznie się powoli rozpuszczać od środka. Podobnie niezabezpieczony metal zacznie powoli reagować chemicznie.

    Olej paruje bardzo powoli, benzyna jednak bardzo szybko. Szczelność zbiornika przechowania benzyny jest warunkiem skuteczności. Tzw lotność par jest tutaj o tyle ważna, że niewłaściwie przechowywana benzyna może spowodować, że będziemy zmuszeni przetestować skuteczność naszego planu ewakuacji z domu na wypadek pożaru.
    Dlatego też mały zbiorniczek, taki awaryjny trzymany w domu (musi) być w 100% szczelny, natomiast każdy większy zbiornik powinien mieć parownik, dla naszego bezpieczeństwa. I niestety trzeba skalkulować parowanie i odżałować te np. 10 litrów na rok, ze zbiornika 5000L.

    Jest jeszcze kwestia gazów: LPG i CNG
    LPG w szczelnym zbiorniku może być przechowywany latami, ale też zawsze trochę odparuje, niestety nie znam terminów przydatności.
    Co do CNG to ciekawa propozycja preppingowa, bo istnieje teoretyczna możliwość założenia sobie instalacji do tankowania CNG w domu. Jest to oczywiście nielegalne z powodu podatku akcyzowego, jednak np w USA można zakupić urządzenia do podpięcia do domowej instalacji gazowej (CNG to ten sam gaz co w instalacjach domowych) i tankować za grosze, będąc niezależnym od dostępności paliwa na stacjach. Może to być ciekawe zwłaszcza dla osób, które nie są podpięte do sieci gazowej, lecz mają przydomowy zbiornik gazu, na potrzeby domowej instalacji grzewczej.

    • Rafał M. pisze:

      CNG może być legalne, ale jak od gazowni założą drugi licznik. Inne są podatki od gazu na cel gotowania i ogrzewania mieszkania, inne na cele napędowe.
      Przyszła mi niedawno rozpiska ze stawkami i tam było to rozdzielone.

      W Europie też można zakupić instalacje domowe do tankowania CNG. Tylko dla legalności trzeba by to zgłosić gazowni by założyli drugi licznik i powinna zamontować osoba z uprawnieniami, może jeszcze dojdą jakieś spore koszty związane z projektem. Na czarno będzie taniej 🙂

      I do CNG musi być specjalnie przystosowany samochód, fabrycznie takie budują. Ze względu na rozmiar i wagę butli nie montuje się ich w warsztatach jak LPG.
      W Polsce chyba nie ma takich samochodów w oficjalnej ofercie, trzeba by sprowadzać używane z zagranicy, nawet można kupić w Polsce takie sprowadzone.

      Przydomowe zbiorniki gazu to są raczej na LPG, nie na CNG. CNG jest w dużych napełnianych butlach do kuchenek turystycznych.

      • Piotr pisze:

        W Polsce CNG bywa mocno zaazotowany i nawet jak się ma odpowiednią instalację w samochodzie, to efekty bywają różne. Mój znajomy ma Volvo V70 fabrycznie przystosowane do CNG i zrobił sobie system do tankowania auta gazem z domowej instalacji – zwykle jest ok, ale zdarzają się sytuacje, że jakość gazu jest tak paskudna, że samochód mocno „muli”.

  10. Michal pisze:

    W pierwszej kolejności sprawdzam kiedy awaria zostanie usunięta. Mam zapas świec, baterii do latarki, naładowane akumulatorki do convoy’a, lekko zużyty samochodowy akumulator (auto już na nim nie odpisali, ale jako awaryjne źródło jeszcze się nada, wiem że do tego celu lepszy żelowy, ale szkoda mi było na taki pieniędzy, a ten jeszcze da radę w awaryjnej sytuacji na coś się przydać bez ponoszenia kosztów), kupiłem do niego rozgałęźnik na 3 wyjścia zapalniczki podłączany do akumulatora klemami więc mogę podłączyć ładowarkę samochodową na USB i ładować telefon oraz tablet – oszczędne urządzenia multimedialne, mój laptop ma za duży apetyt na prąd aby go ładować samochodowa ładowarka do laptopa. Awaryjnie mam też UPS ever 700cds ale wątpię aby się do czegoś nadal, ma akumulator 9Ah i raczej był kupiony po to, aby w razie braku prądu przy szykowaniu się do pracy można była szybka włączyć światło i się do pracy ogarnąć. Robiłem na nim też test i kino domowe przy normalnym słuchaniu radia, takim nie głośnym, starczyło na 4 godziny, potem już nie testowałem, bo mnie jego pikanie denerwowało (muszę odłączyć buzzer). Ponadto staram się szybko pozyskać jak najwięcej wody, jak w bloku nie ma prądu, to przestaje działać też woda oraz ogrzewanie. O ile na nizsza temperaturę mogę się ubrać w ciepłe ciuchy, o tyle problem jest, że trzeba załatwić potrzeby fizjologiczne i spuścić wodę w łazience.
    Mam też kilka powerbankow różnej pojemnosci, które starcza do zasilania głośników USB do słuchania muzyki, ładowania telefonu (poza wspomnianym Aku samochodowym) itp.
    Jeśli kryzys miałby być dłuższy, to jestem ugotowany, do 24 godzin spokojnie sobie poradzę.mam też zawsze przy sobie 400zl w gotówce na w razie czego.

  11. kulibob pisze:

    Sprawdzić korki:) Zobaczyć czy na ulicy i u sąsiadów pali się światło, Zadzwonić do ZE.
    W zasadzie to nic się wielkiego nie stanie cześć obwodów mam podpięte pod UPS (217Ah[24V] w AGMah). Do upsa podpięty regulator ładowania MPPT i cztery panele o maksymalnej teoretycznej mocy 0,96kW. W garażu mam jescze 2x 235W ale je mogą ustawić dopiero jak na wiosnę postawię kolejny budynek gospodarczy i z Chin dopłynie regulator ładowania :). Dodatkowo mam agregat o mocy 1,3kW do domu mam wydzielone jedno gniazdko z niego ale generalnie służy jako ładowarka do akumulatorów w razie 1-2 dniowego braku słońca. Ładuje akumulatory ponieważ daje niskiej jakości prąd a za UPS ma dopiero czysty sinus i stabilne napięcie a takie potrzebne jest do zasilania lodówki.

    • kulibob pisze:

      I jeszcze takie pytanie o bezpieczeństwo przechowywania benzyny.
      tzn. czy stare kanistry metalowe są bezpieczne?? Nie posiadają przecież żadnych atestów oraz jak to bezpiecznie składować poza domem?

      • Rafał M. pisze:

        Od dawien dawna istnieją karnistry na benzynę i nie ma z nimi problemów.
        Problemy były podczas którejś wyprawy na Antarktydę, bo mieli karnistry lutowane cyną i z powodu mrozów (-40…-60 stopni) na łączeniu zaczęły przeciekać.
        Ale jak metalowy karnister jest szczelny i się nie rozpada, to można bezpiecznie trzymać benzynę.

        Z plastikowymi jest inny problem, bo benzyna to rozpuszczalnik i nie w każdym tworzywie sztucznym może być przechowywana bez ryzyka rozszczelnienia.

        W pomieszczeniu, w którym są karnistry, nie wolno używać otwartego ognia. Powinno być wentylowane. Tak na wszelki wypadek, bo benzyna paruje, ale do zapłonu i wybuchu potrzeba dokładnej mieszkanki z powietrzem (zdaje się 1:14, taka w przybliżeniu wartość). W normalnych warunkach, kiedy nie ma mieszanki wybuchowej, benzyna co najwyżej się pali, gdyby ją podpalić. I nie wolno gasić płonącej benzyny wodą, bo jest lżejsza od wody i wypłynie na wierzch, co tylko rozprzestrzeni ogień.

        Nie wiem jak współczesna benzyna, dawniej nie dawała się zbyt długo przechowywać, bo po kilku miesiącach z powodu wietrzenia zaczynała powoli tracić właściwości.

  12. rrt pisze:

    to ciekawe, ale dobrze by bylo zapytac co zrobic gdy wiemy ze nie bedie pradu, po tsunami i fukushima ludzie wiedziel, ze wylacza prad. a potem byla taka systuacja ze mieli tylko kilka godzin (losowo) np. 2h dziennie

  13. bura2 pisze:

    Szukam latarki, żeby mieć pod ręką – nie podejmuję dziwnych kroków. Wyłączenie zasilania to jest coś co się zdarza. Po prostu. Mogą być setki powodów i nie każdy musi od razu oznaczać, że trzeba z nożem w zębach uciekać do lasu przed bandami szabrowników. Nie mam statystyk ale 99% wyłączeń prądu mija szybko (jest naprawiane szybko).

    Może po godzinie dwóch zaczynam się bardziej aktywnie dowiadywać co się dzieje.

    I tak jestem do przodu przed wieloma ludźmi. Jeśli sytuacja zmusi mnie do przeczekania w danej okolicy powiedzmy tydzień – mam siły, środki i zapasy. Jeśli mam się ewakuować – wiem co robić.

    Wątpię w tygodniowy ciągły brak prądu, raczej zakładałbym prąd ” w kratkę” i priorytetyzację odbiorców.

  14. mirek pisze:

    Witam I przepraszam, ze nie na temat.
    Pojawia sie nowy trend w codziennej zaradnosci; po domowej produkcji piwa I wina, niezaleznosci od mediow komunalnych czyli swiatla, wody, gazu, butikowych designerskich ciuchach szytych w domu, domowych zapasow konfitur I dzemow I domowych obiadkow przyszla kolej na domowe wytwarzanie kosmetykow.

    http://www.polishexpress.co.uk/kosmetyki-bez-chemii-eko-organic-i-wege
    W sklepach hobbycraft juz mozna kupic soap base I zestawy zapachowe, wszystko 100 % naturalne. Pojawila sie tez literature tematyczna, przepisy na mydlo zwykle, zapachowe, kremy itp. Jeszcze 5 lat temu w temacie domowych mydel panowala absolutna cisza.
    Oprocz nowych ksiazek czyli ksiazek napisanych przez wspolczesnych, ktorzy zaadaptowali przepisy do obecnych czasow sa rowniez reprinty przedwojennych ksiazek.

    Co do niezaleznosci od pradu, to mam oswietlenie gorne diodowe ktore wlacza sie automatycznie przy braku pradu, mam kilka latarek dynamowek, ktore mi sa potrzebne na wyjazdy na ryby, mam agregat na benzyne lub gaz,
    pozdrawiam

  15. Rafał M. pisze:

    W przypadku epidemii należałoby ograniczyć wyjścia z domu, nie korzystać z komunikacji miejskiej i innych zatłoczonych miejsc, może poza domem założyć jakąś maseczkę na twarz i okulary. To wszystko.
    Lekarze i dentyści używają zwykłej cienkiej maseczki, czasem dodatkowo osłonki na twarz z przezroczystego plexi przeciwko kropelkom śliny.

    Przy braku prądu ja też bym nic nie robił 🙂

    Zimą centralne ogrzewanie przestanie działać, bo pompa w budynku jest elektryczna. I tu tkwi najsłabszy punkt przygotowań. Ale nieznośnie zimno (poniżej 5 stopni) zaczęłoby się w mieszkaniu po minimum 2 dobach (wiem, bo często elektrociepłownia remontuje rury zimą).
    Może w przyszłości zorganizuję sobie jakąś lampę naftową i baniaczek nafty, bo daje światło i ciepło, ale nie wiem na ile to pomoże, na pewno długo nie zatrzyma oziębiania.
    Nie mam możliwości zamontowania kominka i trzymania zapasu opału, tu więcej chyba nic nie da się zrobić, pozostaje ewakuacja w cieplejsze miejsce.

    Ale chwileczkę… właśnie wpadł mi do głowy pewien pomysł – można by przeprowadzić się do piwnicy. W końcu tam nie ma ogrzewania, a zimą nie jest zbyt zimno, powinny się utrzymywać temperatury dodatnie.

    Lodówka utrzyma temperaturę jeszcze przez kilka godzin. Do zamrażalnika dołożyłem na wszelki wypadek kilka wkładów chłodzących do lodówek turystycznych, co trochę przedłuży rozmrażanie. W końcu trzeba będzie zjeść to co w zamrażalniku (jakieś kluski śląskie, pyzy z mięsem, paluszki rybne), dużo tego nie ma.
    W górnej części lodówki to nie za bardzo ma co się zepsuć, większość produktów można trzymać w temperaturze pokojowej (dżem, masło, keczup, majonez, jakieś puszki).

    W jednym pokoju będzie działać lampka nocna, bo jest zasilana z akumulatora żelowego ładowanego słońcem. Z tego akumulatora jest też zasilany radiotelefon UKF z radioodbiornikiem. Można również ładować różne sprzęty przez USB.
    W razie czego wygrzebie się jakieś radio na korbkę, lub bateryjki-paluszki.
    Więc całkiem ciemno nie będzie, można też sobie poczytać jakieś książki.

    Nokia 130 powinna wytrzymać jeszcze co najmniej tydzień włączona. Można wyłączyć i włączać w razie potrzeby, ale też mam czym podładować, na kilka różnych sposobów (w tym coś w rodzaju powerbanka ma fotograficzną jednorazową bateryjkę litową).

    Latarka 50 lumenów na bateryjkach 2xAA powinna działać minimum 2 doby ciągłego świecenia (tak twierdzi producent), więc przy okazjonalnym używaniu dużo dłużej. Mam nieruszany blister baterii na zapas, oprócz akumulatorków NiMH (z ładowarką USB).
    Druga latarka 50 lumenów na 2 bateriach D minimum 4 doby. Oraz 2 baterie D w zapasie i adaptor na bateryjki AA. To tak jest zorganizowane, że bateryjki są w piecyku gazowym, jak trochę nie chce już odpalać to przenoszę do latarki i do piecyka wkładam nowe, wtedy kupuję kolejne na zapas. W ten sposób zawsze mam 2…3 komplety baterii D.

    Może zapas wody faktycznie należałoby zrobić, ale w razie czego mam minimum 1 zgrzewkę wody gazowanej i kilka baniaczków 5l wody demineralizowanej do żelazka.
    Gdyby woda się skończyła, to zabieram filtr i idę nad zalew, kilkaset metrów od domu.

    Więc przy długotrwałym braku prądu w lecie jedyna różnica jaka będzie, to brak działania laptopa (po 3…4 godzinach pracy się rozładuje), telewizora (i tak nie używam), oraz będzie nieco ciemniej niż zwykle, choć nie całkiem ciemno.
    Po kilku dniach może zabraknąć wody do mycia się. Oraz chleba (bo pieczywa nie trzymam w zapasie, czasem kilka zamrożonych bułek).

  16. szary4all pisze:

    A nie prościej byłoby napisać: radzę sobie (albo radzimy sobie całą rodziną)?
    Bo odpowiedzi w większości mówią o odpowiadających tyle: „nie jestem na nic przygotowany, nie mam nawet najmniejszych zapasów i w ogóle jest internet i mam kartę płatniczą”.
    Owszem pytanie było ogólnikowe i nie precyzowało np. wielkości miasta. Jeśli w mieście średniej wielkości na całym obszarze brakuje prądu to można darować sobie sklepy i wiele innych rzeczy. Sensowne jest „łapanie wody” i to migiem. Bezsensowne jest nieposiadanie zapasów na 72h ostatecznie na 24h bo tyle to każdy normalny człowiek winien posiadać i nie chodzi tu o kilo mąki i kilo cukru, ale paczka makaronu, butelka oleju, butelka wody i ze trzy konserwy zawsze powinny być (i wódka jak ktoś nie może się obyć – a ma więcej niż jedno zastosowanie), tak jak kilka świec w szufladzie.
    No ale nie o tym.
    Brak prądu w XXI wieku (i jeśli to nie zwykłą wieś) kończy się brakiem wody. O ile do picia zawsze można mieć awaryjną zgrzewkę to już do mycia czy spłukania toalety nie bardzo.
    A druga rzecz to komunikacja zarówno w sensie formalnym jak i technicznym. Super wypasione telefony może i są fajne ale „królestwo” temu kto dodzwoni się podczas awarii (choćby lokalnej na obszarze miasta) i dowie „co się dzieje”. Co najwyżej posłucha muzyczki i dowie się że jest „nnn w kolejce” rozładowując swoje urządzenie. Rozumiem że znacząca większości tu to fascynaci którzy jako tako są przygotowani, ba nawet znaczące środki potrafią przeznaczyć na apokalipsę zombie. Mają jakieś tam EDC w których zwykle jest mnóstwo niepotrzebnych rzeczy „które mogą się przydać”. Ale znacząca większość to osoby które uważają że latarka to aplikacja w telefonie i w ogóle telefonem można się ogrzać (chyba po zwarciu akumulatora drutem oporowym jak się do niego dostaną), zaś sklep na pewno będzie czynny.
    No nie będzie. Bardzo niewiele obiektów ma podtrzymanie na dłuższy czas. Niektóre nie mają wcale. Polecam odszukać informacje o grudniowym padzie zasilania (na raptem kilka godzin) w 1/3 miasta Głogów w grudniu czy całkiem niedawno w Warszawskim „mordorze” z Galerią Mokotów włącznie.
    A tu Autor zadał pytanie o całe miasto być może nawet duże. Im wiesze miasto tym mniej czasu macie na cokolwiek. W przypadku największych polskim miast macie pół godziny, no może całą na ogarnięcie tematu wody i zorientowanie się co się dzieje. Tyle że to jest już po fakcie wyłączenia. I biada tym co nie mają wanny a kabinę prysznicową, żadnej miski, a największy garnek mieści ledwie pięć parówek i to złamanych w pół.

    • Piotr pisze:

      Jest też druga strona medalu – niektórzy pójdą spróbować zrobić zakupy czy wypłacić kasę z bankomatu nie dlatego że muszą, ale dlatego, żeby sprawdzić co działa a co nie i ewentualnie zrobić DODATKOWY zapas gotówki czy żywności (bo ktoś przygotowany „nie ma nic do roboty” poza zdobyciem informacji o zasięgu i przyczynie awarii oraz ewentualnie zrobieniem zapasów wody gospodarczej dopóki jeszcze woda w rurach jest). Tak na prawdę jeśli chodzi o przetrwanie 72h, to poza wodą do picia nie trzeba nic – organizm zdrowej osoby sobie z tym bez najmniejszego problemu poradzi, jedyny prawdziwy problem to psychika, (chyba że ktoś ma uzależnienie od cukrów, takie coś potrafi „dać popalić” – wiem bo przerabiałem na sobie :D).

      Co do działania telefonii komórkowych – zależy jakiego rodzaju będzie awaria i gdzie, mogą działać, mogą nie działać, najważniejsze to nie czekać tylko dzwonić do znajomych po informacje o zasięgu awarii od razu (zanim po kilkunastu minutach zaczną dzwonić inni, wtedy rzeczywiście mogą zapchać sieć, choć współczesne sieci LTE są dosyć pojemne, to nie czasy GSM Phase 2, chyba że ktoś używa starego telefonu, wtedy może doświadczyć braku dostępnych kanałów). Na telefony służb ratunkowych w większych miastach nie ma co dzwonić, bo tak jak piszesz, zostaną zapchane kolejką oczekujących.

      • szary4all pisze:

        Piotr
        Rozwinąłem wątek technologiczny komunikacji za to nie wspomniałem o komunikacji formalnej. Technologia ma to do siebie że zawodzi, czy to z błędów ludzkich (na różnych etapach jej powstawania czy użytkowania) czy celowych działań (również na różnych etapach jej powstawania/użytkowania). Częścią formalną należy zająć się PRZED FAKTEM. Rodzina, znajomi, sąsiedzi i prosty system być może zmianowy kto (z racji wiedzy, pracy, doświadczenia) pozyskuje informacje i powiadamia pozostałych. Tu wszyscy wiemy że nie ma „samotnych wilków” a w razie poważnego kryzysu samotne są tylko trupy na ulicach. Tu jest tylko o awarii prądu (co nie znaczy że to nie poważny kryzys) w całym mieście. Woda ma znaczenie kluczowe a mówimy tylko o wyjątku typu brak prądu a nie zaraz nadchodzącej apokalipsie (chociaż dla wielu rozładowany telefon i brak „gniazdka” w pobliżu to już apokalipsa 😀 ). Im większe miasto tym szybciej następują skutki. Dla miasta kluczowa jest tak wysokość zabudowy. jak i teren na którym zostało zbudowane. To drugie skutkuje zbudowaną w taki czy inny sposób infrastrukturą odpowiedzialną za ścieki. Wysokość zabudowy zaś powoduje że kolejne godziny bez prądy to brak wody na 15, 14, 13, 12, … piętrze i szybsze zapychanie się kanalizacji. W kraju jest wciąż spor tak zaniedbań jak i wolnej twórczości. Kanalizacja burzowa nie jest często w stanie przyjąć typowych opadów deszczu a ta odpowiedzialna za ścieki ma przekroje liczone dla najmniejszej liczby mieszkańców i często tylko dlatego że „wykonawca był najtańszy”. Z „prądem” jest podobnie. O ile w zeszłym wieku sieć była mocno przewymiarowana o tyle „z oszczędności” dziś wszystko robi się „pod kreskę”. Skutki? Ot przypomnijmy sobie o sytuacji którą tłumaczono upałami i „niskim stanem Wisły i innych wód”. Dezinformacja szła na całego a faktycznie numer był taki że Niemcy pchali prąd do Austrii przez naszą sieć a na styku sieci nie było „tłumików”. „Z oszczędności” oczywiście albo beztroski Dziś jest trochę lepiej ale do pełni szczęści jeszcze daleko.
        Teoretycznie operatorzy mają obowiązek indywidualnego powiadamia odbiorców o awariach, praktycznie systemy są w powijakach. Jeden a operatorów planuje powiadamianie sms i podobno działa już powiadamianie na email. Tylko czy wobec takich „kitów” jak powyżej informacja będzie wiarygodna?
        Sama idea pytania i odpowiedzi z których wziął się materiał wideo i artykuł jest interesująca. Z jednej strony pomijając „robiących sobie jaja” daje ogląd tego jak wielki może być problem. Z drugiej pokazuje jak wiele należy zrobić na szerszą skalę. Poważny kryzys to nie tylko to co my zrobimy sami ale również to że inni będą robić coś zupełnie innego i czego przewidzieć nie jesteśmy w stanie (bo nie ma reguł jak np. przy ruchu samochodowym). Ewakuacja kiedy nie ma kryzysu, działania kiedy „tylko” zabraknie prądu wydają się harcerską zabawą wobec tego jak wygląda rzeczywistość kiedy okazuje się że to nie upał i susza a czyjeś celowe działanie. Wtedy bandyterka i rabunki nagle stają się czymś normalnym.
        Ja bym pociągnął temat dalej. Choćby po to by coraz więcej osób wypracowywało sobie praktyczne nawyki a nie operowało na książkowych historyjkach. Takie nawyki w rodzaju: „jak nie ma prądu 15 minut to zaczynam napuszczać wodę do wanny bo jak wróci to najwyżej użyje jej do spłukania toalety.”

  17. milworld.pl pisze:

    Mega praktyczne porady, chociaż moim zdaniem jedyne czego w takiej sytuacji potrzebujemy na prawdę to spokój i cierpliwość. Reszta jakoś się ogarnie 🙂

  18. Bart pisze:

    Ileś osób napisało, że obdzwania rodzinę/znajomych. Z czego dzwonicie skoro BTSy i tepsa nie działają z braku prądu? Coś się może poprzełącza na agregaty a może i nie. Poleganie na telefonach to loteria.
    Jedyne co można zrobić to cb w aucie uruchomić lub krótkofalówkę o ile ktoś posiada dla komunikacji dwukierunkowej lub włączyć radio zasilane z baterii dla nasłuchu.

    • bura2 pisze:

      To że się nie dodzwonisz to już jest jakaś informacja.
      Masz CB/krótkofalówkę? używasz na co dzień? Pytam z ciekawości bo środowisk KF nie znam a CB używałem dawno i wydaje mi się że Yanosiki i inne takie systemy trochę to przerzedziły. W sensie, że mniej kierowców ich używa.

      Co do bandytki i ruchawek. Jestem ostrożnie realistyczny:
      NIE WIERZĘ w bandy tworzące się w ciągu 24 h które będą chodziły od domu do domu i mordowały wszystkich za kromkę chleba ani że drugiego dnia sąsiad wpadnie do mnie z nożem „oddawaj zapasy bo mi dzieci głodują”
      WIERZĘ za to że:
      – brak prądu i przeciążenie służb publicznych zachęcą element do popełniania przestępstw – zarówno planowanych włamań nastawionych na konkretny cel jak i po prostu tego że grupa pijaczków zamiast kogoś zwyzywać, wygwizdać – napadnie bo ciemno, bo ujdzie na sucho.
      – element zadymiarski może poczuć się pewniej i „robić dym” – zarówno pseudokibice/antify/lewa prawa strona/ prostestujacy przed czymkolwiek.
      – obydwa powyższe zdarzenia mogą być sztucznie podsycane przez przeciwnika jak to było robione już przed IIWŚ w celu osłabienia autorytetu państwa i utrudnienia jego działania

      W związku z tym raczej zamiast nie wiadomo jakich pomysłów na zjadanie kotów i kopanie wilczych dołów należy się pochylić nad „zwykłym bezpieczeństwem”
      – wszyscy w domu przed zmrokiem (chodzi tu głównie o dzieci i kobiety)
      – nie otwieramy nikomu kogo nie znamy i nie ufamy. To samo drzwi do klatki schodowej
      – unikamy wyjść po zmroku/w niebezpieczne okolice, lepiej nadłożyć drogi lub z czegoś zrezygnować
      – jak musimy idziemy grupą 2-3 mężczyzn. Nie zwracamy na siebie uwagi, nie prowokujemy, nie reagujemy na zaczepki. Zabieramy jakąkolwiek broń (np. śrubokręt), jest ukryta ale w pogotowiu.
      – ręce poza kieszeniami, nie przechodzimy blisko bram, trzymamy się miejsc gdzie jest dużo ludzi.
      – wyjeżdżamy z miasta jak tylko się da jeśli nie widać poprawy sytuacji. Jeśli sytuacja jest niejasna, wahamy się etc. to ewakuujemy chociaż dzieci i żonę.

      • szary4all pisze:

        W tym problem. Nie ważne w co WIERZYSZ a w co NIE WIERZYSZ. To nie ma zupełnie znaczenia 🙂
        Teoria ważna rzecz, jeszcze ważniejsza ta która u podstaw ma doświadczenie z realnych sytuacji. Nie doświadczysz jej w miarę bezpiecznym kraju czytając książki ludzi którzy nigdy nie zaliczyli naprawę poważnego kryzysu i nie pomieszkali chociaż kilka miesięcy w kraju ogarniętym wojną jakiegoś rodzaju.
        Pozdrawiam

  19. bura2 pisze:

    Doświadczenia ludzi którzy przeżyli prawdziwy kryzys:
    1. huragan Katrina, facet był „typowym preppersem” – sam następnie pisał o tym, ze równie ważny a nawet ważniejszy niż całe te jego plecaki i karabiny był laptop z wszystkimi danymi które umożliwiły mu później dochodzenie odszkodowań i dobre kontakty z rodziną do której mógł pojechac się przekimać.
    2. Facet też z typu preppers żyjący w Argentynie – ze względu na destabilizacje spowodowaną m.in sytuacja w Wenezueli poziom życia spadł – a poziom przestępczości wzrósł. Wnioski? prepperski ideał czyli chatka na odludziu okazał się dla wielu mieszkających tak ludzi przekleństwem bo bandyci mogli ich łatwo pokonać liczebnie a jak już wdarli się do środka to mogli sobie używać długo zanim ktokolwiek się w ogóle zorientował. W miastach mimo że jest to i tak rejon wysokiej przestępczości po prostu zaczęło się robić jeszcze gorzej ale nikt nie chodził z karabinem w ręku tylko zasady bardziej w stylu tego co napisałem.

    Wspomnienia ludzi którzy przeżyli rzadko mówią o 8 osobowej grupie preppersów zgranych uzbrojonych wyposażonych w karabinki automatyczne etc.
    To co ja mówię nie jest wypisane z palca ani nie piszę w celu uspokojenia siebie lub kogokolwiek.
    Przerabiałem sam etap kiedy twierdziłem, że najważniejszy jest plecak, nóż, łopatka opatrunki na postrzały i ucieczka do lasu. Dorosłem, zmądrzałem, zgłębiłem temat, hormony mi się uspokoiły. Myślę inaczej i mam inne podejście. Przykładam więcej uwagi do zabezpieczenia „normalnych” rzeczy na „małe” katastrofy. Wiem, że szykując się na nie wiadomo co można nie mieć planu co zrobić jak wrócisz o 20 z delegacji i w mieszkaniu nie ma wody? uciekniesz do lasu bo to na pewno działanie wroga i właśnie godzinę temu wybuchła wojna? czy pójdziesz z uśmiechem do sąsiada – wyłożysz sprawę: „strasznie mi głupio ale u nie nie ma wody a jutro mam ważne wystąpienie w pracy …. mogę wstawić szybkie pranie?”

    I tak żeby nie było to plecak w szafie ciągle leży :-p

  20. Maciej pisze:

    Święte słowa dodał bym jeszcze domek poza rejonem ewentualnego konfliktu :).

  21. inż. elektryk pisze:

    Na blogu często jest poruszany temat, że panele PV zasilą nam dom w razie braku zasilania. W większości przypadków będzie to nieprawda. Obecnie najbardziej opłaca się i najwięcej instalowanych jest mikroinstalacji on-grid. W skrócie mówią: brak napięcia w sieci = nie ma energii z paneli. Sercem instalacji jest falownik, od którego wszystko zależy. Od falownika zależy czy instalacja jest on-grid lub off-grid albo hybryda.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Na to, co sobie ludzie w domach instalują, nie mamy wielkiego wpływu. Ważne jest to, że można zadbać o to, by instalacja PV w razie czego była w stanie podtrzymać pracę niezbędnych domowych urządzeń elektrycznych. Że nie każdy taką sobie akurat w domu zamontuje, to inna historia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.