Nigdy specjalnie nie lubiłem pieszych wycieczek. Nie mam też zbyt dobrej kondycji, więc gdy usłyszałem, że moja dziewczyna chce pojechać na parę dni w okolice Zakopanego z zamiarem przespacerowania się w parę miejsc, nie zapałałem entuzjazmem.
Pojechaliśmy tam w drugi weekend maja. Z Warszawy ruszyliśmy o 6. rano i już po 8 godzinach byliśmy na miejscu. Po rozpakowaniu samochodu poszliśmy na krótki spacer w Dolinę Kościeliską (mieszkaliśmy niedaleko). Założenie było takie, żeby skorzystać z ładnej pogody i wczesnej pory, i zrobić parę kilometrów dla rozruszania mięśni i stawów po kilkuletnim nieużywaniu (w moim przypadku 😉 ).
Na pierwszy dzień zrobiliśmy ok. 10 km i niewielkie podejście (rzędu 200 metrów w pionie). Założenie było takie, żeby się trochę zmęczyć, ale nie przesadzić i nie paść na twarz po powrocie do hotelu. Zresztą wyszliśmy dość późno i nie mieliśmy zbyt wiele czasu na szwendanie się po szlakach. I świetnie, że poszliśmy, bo pogoda była bardzo ładna — w miarę ciepło i słonecznie.
Drugiego dnia prognoza przewidywała pogorszenie pogody. Miało się rozpadać. Więc zdecydowaliśmy się wybrać kolejką na Kasprowy Wierch. Jak słuszna to była koncepcja, okazało się wkrótce po dojechaniu na miejsce (w momencie, gdy bylibyśmy poniżej połowy szlaku pieszego na górę), gdy pogoda z chłodnej acz słonecznej zmieniła się na zimną i pochmurną. Momentalnie znaleźliśmy się w chmurach. Zrobiło się zimno i wilgotno.
Szczęśliwie zabrałem ze sobą plecak (ten, który kupiłem do zestawu ucieczkowego) i dodatkowe ubrania dla nas obydwojga, więc nie musieliśmy się chować w budynku, jak znaczna część turystów.
Na górze nie padało, ulewa dopadła nas dopiero po zjechaniu na dół. I całe szczęście.
Trzeciego dnia poszliśmy do Morskiego Oka, ruszając z parkingu w Palenicy Białczańskiej. W poziomie to 8 km, plus dodatkowe ok. 400 metrów w pionie. Prognoza przewidywała chłód, ale brak opadów. Tu, jak można się spodziewać, zmęczyłem się najbardziej.
Wnioski
Dla kogoś, kto ma za sobą jakiekolwiek doświadczenie, to, co tu napiszę, to oczywiste oczywistości.
- Nie da się chodzić w niewygodnych butach.
- W górach pogoda zmienia się szybko.
- Warto obejrzeć prognozę pogody, ubrać się stosownie i zapakować do plecaka dodatkowe ubranie.
- Woda jest ciężka, ale bez wody nie ma wysiłku fizycznego.
- Dobre żarcie nie jest złe.
Postaram się te wnioski wcielić w życie przygotowując się do testu mojego zestawu ucieczkowego, o którym będę pisać jakoś w czerwcu.
Jeżeli rozważasz kiedykolwiek ucieczkę na własnych nogach to chodzenie po górach jest dobrym treningiem. No i jak można poważnie myśleć o survivalu gdy kondycja jest słaba 😉 (u mnie nie lepiej)
Jak na gościa który prowadzi blog o przetrwaniu to Twoja wyprawa była…nie mam słowa. Wnioski które podałeś to już nawet nie oczywistość. To mali adepci survivalu z podstawówki już dawno zapomnieli bo to tak oczywiste że aż szok 😉
No musiś Pan ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć!
Pozdrówka
Rzecz w tym, że to nie jest blog o survivalu (w tradycyjnym rozumieniu tego pojęcia). To nie jest blog o tym, jak przeżyć w dziczy, jak pokonywać bagna, czy jak rozpalać ogień za pomocą dwóch patyków. Tu piszemy raczej o tym, jak przeżyć w znanym otoczeniu (miasto, przedmieścia) w sytuacji, gdy zabraknie prądu, żywności, albo pojawi się epidemia.
Nie chce tutaj być utożsamiany z krytyką tego wpisu, ale prawda jest taka że kondycja i doświadczenia związane ściśle z tym „standardowym survivalem” jest bardzo przydatne w tym „nowocześniejszym”. Pewne lekkie rzeczy może robić każdy, niepotrzebna jest jakaś super kondycja aby przeżyć pewne małe niedogodności losu. Jeżeli jednak mówimy o sporych zdarzeniach losowych, gdzie jedzenia nie brakuje tylko u siebie w domu, ale i też w pobliskich sklepach to raczej nie ma co liczyć na komunikację miejską, przejezdność ulic, trzeba iść i się trochę pomęczyć. Myślimy dalej – naprawdę nie ma jedzenia i chcemy samemu je produkować -> praca w ogrodzie też wymaga siły i kondycji.
Co do gór – one na pewno pozwolą Ci dowiedzieć się ile jesteś w stanie wytrzymać. Widoki są gratis :]
Super, miałem takie samo wrażenie jak to przeczytałem.
Panie Krzysztofie, fajnie, że Pan pisze, wiem, że treści za darmo, i w ogóle powinienem na kolanach rękę całować, że w ogóle zechciał się Pan ze Światem podzielić swoją olbrzymią wiedzą z wyprawy w jakże niedostępne rejony Świata jakimi są polskie góry, ale poziom tego wpisu jest po prostu mierny. Proszę to przyjąć jako obiektywną krytykę. Ten wpis bardziej ośmiesza ideę niż ją przybliża. I proszę mi nie pisać, że za darmo treści dostaję, bo takie treści mnie tylko bulwersują i robią więcej szkody idei przygotowań niż pożytku, skąd mój komentarz.
Powtórzę to, co pisałem do Pana półtora miesiąca temu: jeśli ma Pan ochotę, by na tym blogu pojawiały się lepsze artykuły, proszę je napisać i podesłać.
Czy mogę to zrobić anonimowo? Znaczy się napiszę, i po weryfikacji przez Panów zdecydujecie się opublikować bądź nie.
Nie ma problemu.
Bardzo rozbawił mnie twój post. Nie z powodu na treść, ale fakt, że 14-20.05 też byłem w tatrach i zaliczyłem te same miejsca, ale w dokładnie odwrotnej kolejności. Pomimo, że od dwóch miesięcy sporo pracuję nad swoją kondycją to też tak super łatwo nie było – chodzi o Morskie Oko. Ten asfalt jest zabójczy :/
Jestem cholernie rozczarowany! Dlaczego nie ma zadnej fotki tej dziewczyny?!
slomski.us
Ideą survivalu jest przetrwanie, a świetną jego szkołą góry właśnie. Jeśli ktoś poważnie podchodzi do tej myśli powinien wybrac się w góry, choć akurat Tatry nie są najlepszym pomysłem – polecam Bieszczady a jeszcze lepiej Czarnohorę, kto był ten wie… Tu można sprawdzić to, co najważniejsze – psychikę i kondycję fizyczną, bo cała reszta to tak naprawdę zabawki dla dużych chłopców.
Nie bierz tego do Siebie, ale spróbuj powłóczyć się po górach właśnie, przy okazji sprawdzisz sprzęt o którym piszesz.
Pozdrawiam
Witam Państwa
Polzwolę sobie stanąc w obronie autora.. moją pasją są góry, a szczególnie tatry, ale na własnej skórze przekonałem się jak ważna jest aklimatyzacja. Minimum pierwsze trzy dni po przyjeździe należy poświęcić właśnie na spacery dolinami, ewentualnie niewielkie szczyty.
Ponieważ i tak jesteśmy kilkaset metrów wyżej n.p.m. niż mieszkamy okażą się one dość męczące i nie ma to wiele wspólnego z kondycją.
A, że o kondycję powinno się dbać to oczywiście prawda, ale nie łączył bym tego z opisywaną wycieczką.
pozdrawiam
Tomek
Popieram uwagi Supera. Jak Pan pojedzie nad wodę to napisze Pan, że dobrze wziąć kąpielówki i lepiej nie wchodzić do wody prosto po opalaniu?
1. Tego typu porady co roku są wałkowane w każdej popularnej gazecie, bo wiele osób nie zdaje sobie z tego sprawy, co potem kończy się tragicznie. Rozumiem, że po każdym takim artykule wysyła Pan odpowiedni list do redakcji?
2. Widać dawno nie był Pan w górach, albo nie wyściubił Pan nosa z hotelu, bo mnóstwo ludzi na szlakach z takich oczywistości nie zdaje sobie sprawy. I nie tylko Krzysiek to zauważył:
http://natemat.pl/13393,w-torbie-browarek-na-nogach-adidaski-w-glowie-znikoma-swiadomosc-zagrozen-tak-polacy-chodza-po-tatrach
Według mnie nikt nie powinien mieć pretensji do nikogo tutaj. Autor nie musi być doświadczony w chodzeniu po górach, jak również dla wielu czytelników tego bloga te porady są delikatnie mówiąc oczywiste.
Jakiś czas temu czytałem ten artykuł, ale takich ludzi spotkać można chyba tylko w Tatrach. Zwłaszcza w takich miejscach jak:
– Morskie Oko – idzie się daleko ale drogą która pomimo +400m nie jest stroma
– Kasprowy – bo łatwo można wjechać kolejką
– Giewont – szczerze to nie wiem czemu tam tyle ludu chce wejść, czy chodzi o widok Zakopanego i innych miejscowości
– Rysy – wiadomo, najwyższe miejsce, dużo ludzi, ale mniej tych nieprzygotowanych
Ja można powiedzieć że nigdy po górach nie chodziłem, pracuję siedząco, nie ćwiczę, kondycja słaba. Pierwsze wejście +300m dość stromą trasą i myślałem że jest to ciężkie. Kilka miesięcy później, pierwszy raz w życiu wlazłem na ponad 2000m. Spróbuj, naprawdę polecam.
1. Nie wysyłam, ponieważ z góry zakładam, iż jest to informacja skierowana dla debili i dzieci. Wydawało mi się, że ta strona ma nieco inną grupę docelową.
2. J/W. Po opisie wspomnianej wycieczki nieco śmieszne wydaje się zarzucanie komuś braku obycia w górach.
To może na poważnie, bardzo dobry poradnik online dla początkujących wędrujących ze stron PTTK:
http://pttk.pl/publikacje/ww/wybieram_wedrowanie.swf
Wiele ciekawych informacji od planowania poprzez ekwipunek, sytuacje kryzysowe, oznaczenia szlaków, po pierwszą pomoc i szlaki piesze w Polsce.