W dzisiejszym materiale zastanowimy się, czy czasem sami siebie nie okłamujecie myśląc, że coś jest dla Was ważne.
Z całą pewnością wszyscy znają survivalową zasadę trójek, pokazującą priorytety w sztuce przetrwania. Jeśli nie do końca, to tu możesz przypomnieć sobie film na jej temat. Spora część z Was też na pewno zna piramidę potrzeb Maslowa, która zwraca uwagę, że pewne potrzeby są dla człowieka ważniejsze od innych. Że nie myśli o samorozwoju, gdy jest głodny, spragniony, albo nie ma zaspokojonych innych potrzeb fizjologicznych.
W nowoczenym survivalu jest podobnie. Pewne rzeczy są ważniejsze od innych. I wiele lat temu opublikowaliśmy materiał o 6 ważnych survivalowych potrzebach i 4 mniej istotnych. Dziś jednak chciałbym zachęcić Was do spojrzenia na ten problem nieco inaczej. I zastanowienia się, czy sami ze sobą jesteśmy uczciwi.
Każdą potrzebę, każdą rzecz, którą chcemy kupić, mieć, umiejętność, którą warto byłoby nabyć, przydatne w sytuacjach awaryjnych, można zaklasyfikować do jednej z czterech poniższych kategorii:
- Niezbędne
- Potrzebne
- Fajnie byłoby mieć, bo dają komfort
- Luksusowe
Przypisanie każdej z nich do powyższych kategorii we właściwy sposób pozwoli nam na podejmowanie właściwych decyzji. Zakupowych i wszystkich innych.
I chciałbym Was zachęcić do tego, żeby zrobić sobie taki uczciwy rachunek sumienia. Żeby wszystkie rzeczy, które macie dziś i planujecie kupić/zrobić/zdobyć/nauczyć się na trudne czasy, uczciwie posegregować pomiędzy powyższe kategorie.
Jak to zrobić i o co tu w ogóle chodzi? Do wytłumaczenia posłużę się dwoma przykładami.
Żywność
Oczywistym jest, że musimy mieć co jeść. Dziś i w sytuacji awaryjnej także. A więc żywność należy zaklasyfikować do kategorii rzeczy niezbędnych.
To jednak nie oznacza, że niezbędne są nam, na przykład, konkretne racje żywnościowe (np. wojskowe, albo polskiego Arpolu), albo konserwy w puszkach. Albo ulubiona marka czekolady.
JAKIEŚ jedzenie, a nawet więcej, zbilansowane jedzenie, jest niezbędne. Natomiast niektóre produkty możemy chcieć kupić, dlatego, że je lubimy, są smaczne, dadzą nam poczucie normalności, albo wreszcie po prostu dlatego, że chcemy.
A zatem, każdy konkretny produkt spożywczy (mając w pamięci także już aktualną zawartość naszych zapasów) należy traktować jako należący do jednej z tych kategorii. I kupować w pierwszej, lub czwartej kolejności.
Schronienie
Bezpieczne schronienie przed działaniem aury jest niezbędne, zwłaszcza w kontekście takiej pogody, jaka panowała podczas nagrywania tego filmu.
Z drugiej strony, nie można powiedzieć, że niezbędny jest nam własny dom lub mieszkanie, bo schronienie można zapewnić sobie na różne sposoby.
To z kolei jest kluczowe z tego względu, że czasem lepiej (i bezpieczniej) będzie sprzedać dom czy mieszkanie i przez kilka lat coś wynajmować, niż za wszelką cenę trzymać się własnej nieruchomości i ryzykować bankructwo rodziny.
Czy X rzeczywiście jest nam niezbędne?
Ważne jest, żebyśmy sobie uczciwie odpowiadali na powyższe pytanie. I żebyśmy każdy z planowanych zakupów czy posiadanych przedmiotów odpowiednio skategoryzowali.
Budując zestaw przetrwania, który musimy nosić w plecaku.
Planując wydatki.
Tnąc koszty, gdy musimy przyoszczędzić.
Nie możemy się, sami siebie, okłamywać.
Jeśli na przykład uznasz, że broń palna jest Ci niezbędna, to przecież nie oznacza automatycznie, że musi to być karabinek za kilkanaście tysięcy.
A czy do ewakuacji z miasta potrzebny jest Ci, naprawdę potrzebny, transporter opancerzony z zapasem paliwa, a nie tylko rower lub motorower?
Bądźmy uczciwi. Decyzje zakupowe podejmujmy mądrze. I nie okłamujmy partnera czy partnerki. Jeśli z kimś żyjemy, dzieląc łóżko i portfel, bądźmy względem tej osoby uczciwi.
Niezbędna jest wiedza i umiejętności.
Nóż jest przydatny, ale żyjemy w Europie i raczej nie rozbijemy się awionetką tysiąc kilometrów od najbliższego budynku, więc noży jest pod dostatkiem. Dlatego noszę malutki scyzoryk przypięty do kluczy, on mi wystarcza (czasem trzeba otworzyć jakieś opakowanie, kilka razy oderwała mi się gumka od maseczki i przywiązałem ją do zrobionej dziurki, itp.). Na jakiś wyjazd większy nóż się przydaje, jeśli trzeba będzie zrobić kanapkę, ale w razie jakby co, to można kupić nóż w sklepie z artykułami spożywczymi na kanapki.
Karta płatnicza jest niezbędna, oraz jakiś większy banknot gdyby jednak karty nie działały (parę razy mi się zdarzyło, bo sklep miał awarię terminala).
GPS w telefonie bywa bardzo potrzebny, ale tylko w innym, nieznanym mieście. We własnej okolicy to się nie zgubię po wyjściu z domu. Telefon może też służyć jako notes. I przydatna byłaby jakaś opcja naładowania telefonu (powerbank + kabel USB + ładowarka z gniazdem USB, np. w autobusach bywają gniada USB do ładowania telefonów).
Do jakieś torby podróżnej to dałbym jeszcze malutki kompas, bo ten w telefonie szybko go rozładuje. I zapalniczkę gazową na kamień. I paczkę chustek do nosa. Kompas i zapalniczka prawdopodobnie nigdy się nie przydadzą.
Gdyby trzeba było gdzieś koczować i spędzić noc, to koc by się przydał. Wełniane są najlepsze, ale grube i ciężkie, awaryjnie to może jakaś płachta polaru za 15 złotych.
Parę razy mi się zdarzyło, że parasolka byłaby niezbędna. Ale nie miałem i wróciłem do domu przemoczony. Istnieją parasolki, które po złożeniu mają długość poniżej 15 centymetrów, w sam raz do małej damskiej torebki. Ewentualnie można do torby wrzucić płaszcz przeciwdeszczowy z folii, ale parasolka chyba lepsza.
Trzeba umieć improwizować z tego, co się znajdzie. Więcej przedmiotów niż wymieniłem powyżej, to nigdy mi się nie przydało po wyjściu z domu.
Może jeszcze jakaś butelka na wodę. Ale nie zdołałem się przekonać do picia kranówki, a za kilkadziesiąt groszy można kupić wszędzie butelkę z wodą. W razie potrzeby taką butelkę można wielokrotnie napełniać. Europa to nie Sahara.
I to wszystko.
W „Star-Treku” ze względu na cięcia w budżecie seriali, podczas misji na inną planetę oprócz ubrania mieli komunikator, trikoder (obydwa można zastąpić telefonem), fazer (służył też za zapalniczkę) i czasem na pustynnych planetach bukłak z wodą. To wszystko co im wystarczyło, plus przeszkolenie.
Listę rzeczy przypisanych do poszczególnych kategorii powinniśmy też dostosować do warunków, w jakich żyjemy. Co do okłamywania siebie…racja. Survival w moim mniemaniu powinien być sztuką efektywnej realizacji danych zadań jak najmniejszym kosztem (motorower zamiast wozu opancerzonego).
Gadżety są fajne, przygotowania mniej.
Wtedy kupujemy najtańsze worki na śmieci i taśmę duct-tape która jest jej marna namiastką. Zaoszczędzone pieniążki wydajemy na jakiś taktyczny bzdet. Np na lornetke. Tak. Lornetka to jest taktyczny bzdet. 90% zakupów lornetek to „obejrzałem/przeczytałem „Drogę” mccormacka i uważam że lornetka może się przydać żeby wypatrzeć zagrożenie”
Potem to leży i się kurzy w szafie a my plujemy sobie w brodę bo nasza tania taśma właśnie się rwie a my potrzebujemy tylko załatać wąż od chłodnicy.
Można sobie kupić pierdoły. Ale róbmy to na zasadzie nagród. Zrobiłem coś, jakiś próg. Np wyleczyłem wszystkie zęby. W nagrodę jakąś taktyczna pierdołę jak bardzo chce ją mieć.
Mam zgromadzone porządne żarcie na dwa tygodnie dla całej rodziny i wprowadzony system rotacji – jadę na ten kurs strzelectwa praktycznego co tak bardzo chciałem. Itp itd.
Po częsci się zgadzam a po częsci nie. Np. lornetka to gadżet z którego bardzo często korzystam, do obserwacji przyrody, nad morzem, w górach etc. Dzieci równie często korzystają. Zatem dla jednego to będzie taktyczny bzdet s dla drugiego nie. Generalnie w ramach moich przygotowań staram się dla zakupywanych rzeczy znaleźć „niekryzysowe” zastosowanie i w większości mi się to udaje. Choć też mam zakupy z kategorii tych „kupiłem, bo mi się bardzo podobało” 🙂
Jeśli chce uprawiać wspinaczkę to w pewnym momencie kupuje sobie uprząż i liny itp. i jest to totalnie ok.
Jeszcze bardziej gdy zawodowo robię na wysokościach. Wtedy to inwestycja.
Ale jeśli po prostu wymyśliłem sobie 1-2 scenariusze w których być może umiejętność zjazdu na linie by mi się przydała typ najprawdopodobniej kupię, użyje dwa razy przy jakiejś ściance i będzie się kurzyć. A i zapewne okaże się że nie to kupiłem co trzeba. Nie dość że taktyczny bzdet to jeszcze nietrafiony.
Mój taktyczny bzdet to latarka pod pistolet. Pomijając fakt że zrobiłem risercz która z tych co mnie stać jest najlepsza, osiągnąłem poziom umiejętności strzeleckich, który sobie założyłem że osiągnę zanim zacznę kupować gadżety, to poszedłem na warsztaty strzeleckie dotyczące użycia pistoletu z latarką. Żeby próbować różnych latarek, popytać instruktora na co zwrócić uwagę itp. wiem teraz co i po co kupuję.