Czy kryzys zawsze równa się kolaps?

Uważam, że naoglądaliście się za dużo katastroficznych filmów i dlatego strategia przetrwania, strategia przygotowania na sytuacje awaryjne, które przyjmujecie, są czasami idiotyczne.

I nie przeszkadzałoby mi samo to, że są one idiotyczne, gdyby nie były do tego jeszcze szkodliwe.

Posłuchajcie, jaki komentarz dostaliśmy na YouTube pod jednym z ostatnich filmów o tym, jak przygotowywać się na sytuacje awaryjne, kiedy trzeba oszczędzać pieniądze.
.

Kazdy reklamuje swoj towar by zarobic kase. Po co kupowac chemie jak mozna narobic wekow ktore tez moga latami stac. Kompoty,dzemy,warzywa,mieso,bigos itd. Po co kupowac latarki jak nie bedzie gdzie ich naladowac,zdecydowanie lepsze swieczki a nawet lepiej bo dadza troche ciepla. Zapas pieniedzy tez nic nie da bo w kryzysie nikt ich nie bedzie chcial,lepiej inwestujcie w nasiona czy przyprawy albo zboze. Taki sloik 3l z pszenica czy owsem bedzie duzo wiecej warty niz plik pieniedzy. Wszelkiego rodzaju sierodki czystosci,dezynfekcji czy farmaceutyki. Zwykle tabletki na biegunke czy przeciw bolowe beda wiecej warte niz pieniadz.

Juz nie mowie o alkocholu czy papierosach. Jedna zasada,skoro teraz pieniadz juz prawie nie ma wartosci to w razie ,,W,, bedzie tyle wart co papier toaletowy. Zloto czy srebro tez odradzam. Przy pierwszej okazji zostaniecie obrabowani przez wojsko czy zlodziei a tych bedzie wszedzie mnostwo. Kazdy potencjalny ojciec by nakarmic dzieci zrobi wszystko,matka to samo. Tu nie bedzie kolega czy kolezanka bo kazdy bedzie widzial Siebie i swoja rodzine. Nie te czasy co kiedys ze kazdy mial przychowek i gospodarke. Teraz wies stanowi maly procent i nic nie trzyma a miastowych jest miliony. Jak myslicie co zrobia Ukraincy w tym kraju w razie kryzysu by nakarmic swoje rodziny? Polska bedzie jednym wielkim poligonem, DWIE narodowosci ktore tak naprawde Siebie nie trawia. Juz zacznijcie sie bac.

Sławomir Wesołowski, komentarz na YouTube

Czy rzeczywiście w razie kryzysu każdy ojciec zrobi wszystko, żeby nakarmić swoje dzieci? Przyjrzyjmy się temu w odniesieniu do zagrożenia, które realnie Polakom zagraża. Na przykładzie realnych warunków kryzysowych w oparciu o oficjalne statystyki.

Zgodzicie się na pewno z tym, że jako rodzic chcielibyście zrobić wszystko, albo prawie wszystko, żeby zapewnić Waszym dzieciom przetrwanie. Jestem przekonany, że gdyby kiedyś zrobić ankietę i pytać o to ludzi na ulicy, to odpowiadaliby w większości twierdząco na następujące pytania:

  • Czy żeby nakarmić dziecko, ukradnie Pan jedzenie ze sklepu wielkopowierzchniowego zagranicznej sieci?
  • Czy żeby nakarmić dziecko, ukradnie Pan coś ze sklepu prowadzonego przez sąsiada?
  • Czy żeby nakarmić dziecko, obrabuje Pan sąsiada?
  • Czy żeby nakarmić dziecko, zabije Pan sąsiada?

Wiadomo, że na każde kolejne tak zadane pytania odpowiedzi twierdzących byłoby coraz mniej. Ale też intuicyjnie czujemy, że w sytuacji awaryjnej bylibyśmy skłonni zrobić naprawdę wiele dla naszego dziecka. To logiczne.

Tylko musimy zrozumieć jedną rzecz. Kryzys nie zawsze oznacza kolaps. Trudne czasy to nie jest tylko apokalipsa, jak z filmów Mad Max, kiedy nie ma już niczego. Znacznie częściej kryzys, czy ten koniec świata, jaki znamy, do którego chcemy się przygotować, dotyka pojedynczej rodziny.

Ja to za moment wykażę na przykładzie.

Domowy Survival istnieje od 2010 roku. Przyjmijmy do równego rachunku, że istnieje 13 lat. Przez ten czas na terenie Polski miało miejsce:

  • 0 wojen,
  • 0 przypadków apokalipsy zombie,
  • 0 katastrofalnych awarii zasilania w skali całego kraju, wywołanych przez ataki terrorystyczne, burzę słoneczną albo impuls elektromagnetyczny,
  • 0 fal głodu, wywołanych przez globalne problemy z zaopatrzeniem w żywność,
  • 0 miesięcy, w których inflacja była tak wysoka, jak w Republice Weimarskiej.

W ciągu tych 13 lat nie było w Polsce zatem żadnego kataklizmu, w którym ludzie zaczęliby się okradać albo robić sobie nawzajem krzywdę, żeby przeżyć.

Nie było kataklizmu, gdy

słoik 3 litrów z przenicą czy owsem będzie dużo więcej warty niż plik pieniędzy.

Za to było w samym tylko 2022 roku 135 965 pożarów, co daje jakieś 3,6 pożarów na tysiąc Polaków. Czyli wychodziłoby na to, że w naszej grupie około 113 000 subskrybentów było 407 pożarów. Ogromna liczba w samym tylko 2022 roku. Źródło danych: oficjalne statystyki.

Oczywiście te pożary nie odnoszą się tylko do mieszkań, do domów jednorodzinnych. 2 340 pożarów, mówimy cały czas o zeszłym roku, było w budynkach użyteczności publicznej, najwięcej w obiektach handlowych. 8 730 pożarów odnosiło się do środków transportu, z czego tylko 4 do samolotów i śmigłowców, 2 miały miejsce w wagonach metra, a aż 7 305 pożarów to były samochody osobowe i przyczepy do samochodów. Tu chyba też wchodzą w to przyczepy kempingowe.

6 457 pożarów miało miejsce w lasach, 31 944 pożary były w rolnictwie, w tym styrty stogi i brogi paliły się aż 2 313 razy.

Domy jednorodzinne, bliźniaki, szeregowce oraz budynki mieszkalne w gospodarstwach rolnych
paliły się 19 288 razy, a bloki 10 585 razy. Do tego było 1497 pożarów innych obiektów mieszkalnych, w co wchodzą m.in. domki letniskowe i barakowozy. Łącznie to 31 426 pożarów, czyli w naszej grupie subskrybentów dawałoby to 94 takie pożary.

Skoro mówimy o skali kataklizmu, o skali zniszczenia, no to pożary nie zawsze powodują wybuchy jak w filmach. W zeszłym roku było tylko wybuchów 113, z czego aż 4 to były wybuchy materiałów wybuchowych.

96,7% pożarów domów i mieszkań, o których mówiłem, to były pożary małe. Przy czym tutaj definicja pożaru małego jest niezbyt użyteczna, bo pożary małe według strażackiej definicji to pożary, w których, cytuję, „zostały spalone lub zniszczone obiekty lub ich części o powierzchni do 70 m2”, czyli może ci spłonąć 3/4 mieszkania, a i tak będzie to pożar mały.

3/4 mieszkania, jak ci spłonie, to jest kataklizm dla twojej rodziny. A przecież pożary to tylko taki bardzo
wąski wycinek zdarzeń, do których skutków chcemy się przygotować na sytuacje awaryjne. Co z powodziami? Co ze zniszczeniami spowodowanymi przez wichury? Co z wypadkami samochodowymi?

Ja mogę zginąć w wypadku, mogę sobie stać grzecznie na przejściu dla pieszych i zostać potrącony, zabity przez wywrotkę z gruzem, co z całą pewnością będzie ogromną katastrofą dla mojej rodziny. Któreś z moich dzieci można coś bardzo poważnie zachorować albo skończyć po jakimś innym wypadku z niepełnosprawnością.

Naturalnie można wymyślić mnóstwo scenariuszy, w których gotówka, pieniądze na koncie w banku czy papierowe pieniądze będą bezwartościowe. Jak w Niemczech w latach 20., gdy bardziej opłacało się tapetować ściany markami, banknotami, niż tapetą, bo banknoty były tańsze. Zresztą w Polsce chyba też to przeżywaliśmy. Przecież aluminiowe monety w PRL-u bywały wykorzystywane zamiast podkładek, bo były tańsze.

Można również wymyślić mnóstwo scenariuszy, w których będzie liczyć się wyłącznie handel wymienny,
np. żywność za żywność, zapalniczki za konserwy, amunicja za leki, usługi seksualne za opał. Ale z tego, co wiem, to nawet w oblężonym Leningradzie, kiedy ludzie głodowali, jakiś handel za gotówkę, za ruble czy za złoto jak najbardziej funkcjonował.

Z wielu filmów znamy scenariusz, że nie będzie niczego, że nic się nie będzie liczyło, tylko zapasy. Tak było w Mad Maxie, albo w innym, świetnym, katastroficznym filmie z Kevinem Costnerem „Wodny Świat”. Ale absolutnie nie wolno w ramach tych przygotowań zapominać o buforze gotówki. Tylko dlatego, że gdzieś w jakimś scenariuszu ktoś ją może ukraść, albo może ona stracić wartość.

Cóż z tego, że będziecie mieć 3 litry zboża, licząc, że kiedyś stanie się cenniejsze od złota? Tym zbożem nie zapłacicie dentyście ani mechanikowi za naprawę samochodu, prawda?

I teraz odpowiedz sobie na takie pytanie. W momencie, w którym spłonie ci większa część domu albo mieszkania, włącznie z tymi słoikami z pszenicą, czy rzeczywiście pójdziesz zrobić krzywdę sąsiadowi, żeby mieć czym nakarmić swoje dzieci? Czy nie lepsza byłaby poduszka finansowa w banku albo dobre ubezpieczenie mieszkania na ten właśnie kryzys? No właśnie.

Nie zgadzam się też co do rezygnacji z latarek. Nie zrozumcie mnie źle, świece są super, ale uważam, że jeśli chodzi o źródło światła, to znacznie lepiej jest zamiast kupować tylko i wyłącznie świece, kupić trochę świec, a także latarkę bądź latarki, akumulatorki, ładowarkę i prosty panel fotowoltaiczny, taki jaki omawialiśmy w tym materiale. I może trochę baterii na pogodę taką jak teraz, kiedy ten panel fotowoltaiczny prawie nie wytworzy prądu. To jest z całą pewnością lepsze rozwiązanie niż stawianie wyłącznie na świece.

Poza tym świece mają pewne ograniczenia. Będziecie szli, że ze świecą po świeżym powietrzu? No nie.

To mi trochę przypomina taką filozofię przygotowań z perspektywy samochodu, nie? Że chce mieć samochód jak najprostszy, posiadający jak najmniej elektroniki, bo wiadomo, że jak jest elektronika, to taki samochód jest bardzo łatwo ukraść, też łatwo ulegnie awarii, a w razie impulsu elektromagnetycznego, jak w tym filmie z Tomem Cruisem, „Wojna Światów”, to samochody z elektroniką w ogóle nie będą działać.

Jeśli tak zakładamy, to można powiedzieć, że przygotowujemy się dobrze na jeden bardzo, bardzo wąski scenariusz. Ponosimy przy tym dodatkowe koszty, na przykład uczymy się naprawiania tego samochodu, robiąc to samodzielnie, podczas gdy dla przetrwania, dla pomyślności naszej rodziny byłoby lepiej zainwestować ten czas w coś innego, na przykład dodatkową pracę po godzinach, na której moglibyśmy więcej zarobić niż oszczędzimy w ten sposób.

Robimy zapas części zamiennych do tego samochodu też sporym kosztem, bo wiadomo, że im samochód starszy, tym części są trudnie dostępne, no chyba, że kupujemy części używane. Tracimy na gorszej ekonomii takiego dość starego konstrukcyjnie silnika. Nie możemy wjeżdżać do centrów wielu miast, bo nasz samochód nie spełnia norm emisji spalin.

Mamy gorszy komfort, jeżdżąc takim samochodem, co może nie jest bardzo istotne, ale istotniejsze jest to, że możemy w takim samochodzie łatwiej zginąć, bo nie ma tych elektronicznych czujników i systemów, które zmniejszają szansę wypadku, bo ma gorsze strefy zgniotu, bo może nie ma poduszki powietrznej. Ale za to jesteśmy dobrze przygotowani na jeden konkretny scenariusz.

Takie podejście to bardzo poważny błąd w przygotowaniach na sytuację awaryjne. Błąd, który może mieć ogromne konsekwencje dla bezpieczeństwa Twojego i Twojej rodziny, ale nie jedyny, który widzę u prepperów w Polsce.

Tu jest materiał o innym, może nawet jeszcze troszkę poważniejszym błędzie, jaki widzę w przygotowaniach. Uważam, że koniecznie musicie go teraz przeczytać, bo można sobie w ten sposób bardzo poważnie zaszkodzić.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

4 komentarze

  1. Emeryt pisze:

    A ja uważam że tu cytuję „Uważam, że naoglądaliście się za dużo katastroficznych filmów i dlatego strategia przetrwania, strategia przygotowania na sytuacje awaryjne, które przyjmujecie, są czasami idiotyczne” że wszystko to wyczytałem na tym portalu !!!!!!!!!!

    • Krzysztof Lis pisze:

      Ale przecież my zwracamy uwagę na to, że pewne zdarzenia są bardziej prawdopodobne od innych. I że na te właśnie trzeba się przygotowywać.

      Kiedyś na przykład mieliśmy taki cykl materiałów, w których przedstawialiśmy ludziom różne scenariusze, żeby mogli sobie myślowo przećwiczyć, co dokładnie by zrobili w takiej sytuacji i czego im brakuje. Było tego chyba ze 20 wpisów. Tu kilka przykładów:
      https://domowy-survival.pl/tag/scenariusze/page/4/

      Jak widać, zaczynaliśmy (najstarsze wpisy) od rzeczy najbardziej podstawowych.

  2. AqqPanieKruq pisze:

    Trzeba sie przygotować na 2 scenariusze: koniec mojego świata i nie będzie końca świata. Jeżeli chodzi o pierwszy to patrząc na czas mojego życia: 1981 – stan wojenny, problemy z zaopatrzeniem, kryzys. ok 1990 kryzyz, upadek systemu ekonomicznego trwającego dla więksości ludzi „całe życie”, inflacja, bezrobocie, 1997 wielka powódź, 2004 wejście do UE – kolejna zmiana systemu, 2020 covid czyli patrząc na skutki – katastrofa nie tyle epidemiczna ile ekonomiczna. Zatem zgodnie z zaleceniami Tego Portalu – przygotowujmy sie w pierwszej kolejności na katastrofę ekonomiczną , potem zombie itd

  3. Beans&Ammo pisze:

    Podstawowy błąd większości to przygotowywanie się na wielkie katastrofy, kolaps społeczeństwa czy wojny… Jakoś mało kto chce się przygotowywać na „katastrofy życia codziennego” takie jak własnie pożar czy wypadek.
    Czasami odnoszę wrażenie że większość komentujących raczej bawi się w taki preperski cosplay niż rzeczywiście żyje jak prepers. Łatwiej jest ubrać się w multicam i pofantazjować w sieci o potencjalnej inwazji zombi niż zastanowić się nad bezpieczeństwem finansowym rodziny gdy ciebie zabraknie…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.