Czym są pieniądze i jakie to ma znaczenie w trudnych czasach?

W dzisiejszym materiale zastanowimy się, czym tak naprawdę jest pieniądz i jakie to ma znaczenie z punktu widzenia nowoczesnego survivalu, czyli przygotowań na sytuacje awaryjne.

Moim zdaniem powinien to wiedzieć każdy szanujący się prepper, zanim zrobi coś głupiego i wymieni wszystkie swoje pieniądze na złoto, albo na alkohol, bo usłyszał, że to dobry towar na barter.

Pieniądz. Gotówka. Waluta. Banknoty i monety. Metale szlachetne, złoto i srebro. Kryptowaluty, takie jak na przykład Bitcoin. Z tym wszystkim się wam pewnie kojarzy hasło „pieniądz”. I słusznie.

Encyklopedyczna definicja (a cytuję tutaj Wikipedię) stanowi:

Pieniądz – towar uznany w wyniku ogólnej zgody jako środek wymiany gospodarczej, w którym są wyrażone ceny i wartości wszystkich innych towarów. Jako waluta, krąży anonimowo od osoby do osoby i pomiędzy krajami, ułatwiając wymianę handlową. Innymi słowy jest to materialny lub niematerialny środek, który można wymienić na towar lub usługę. Prawnie określony środek płatniczy, który może wyrażać, przechowywać i przekazywać wartość ściśle związaną z realnym produktem społecznym.

Ta definicja jest trochę bełkotliwa i nie bardzo pomaga w zrozumieniu, prawda?

Przyjrzyjmy się więc potocznemu rozumieniu tego pojęcia. Pieniądz, który w Polsce jest prawnym środkiem płatniczym, to złotówka. Polska nowa złotówka, PLN. To waluta sankcjonowana przez rząd, czyli środek, którym możemy zapłacić podatki. Zapisywana elektronicznie na koncie w banku, wypłacana w formie papierowych banknotów przez bankomaty, rozmieniana na monety.

To coś, czym możemy zapłacić za towar i co przyjmie od nas każdy sprzedawca w sklepie, czy sprzedający na giełdzie staroci. To także coś, czego wartość rozumiemy i znamy, umiemy ją odnieść do podstawowych towarów (chleb, mleko, mięso) ale też i tych droższych, które kupuje się raz na wiele lat (samochód, dom). To coś, w czego wartość ufamy do tego stopnia, że jesteśmy skłonni otrzymywać w tej formie płatność za wykonywaną przez nas pracę.

Pieniądz to nic innego jak środek do realizacji płatności, który cieszy się zaufaniem wszystkich stron transakcji oraz wiarą całej społeczności, w której funkcjonuje. Wiarą, że on ma jakąś konkretną wartość, której nie utraci w szybki sposób.

Historia pieniądza i środków płatniczych

Jeśli kiedyś w szkole uczyliście się czegokolwiek na temat pieniędzy, to pewnie dowiedzieliście się, że pojawiał się on tam, gdzie kończyła się przestrzeń do handlu wymiennego, czyli barteru. I mogło to na przykład wyglądać tak, że w społeczności zbieracko-łowieckiej myśliwy wymieniał upolowane mięso na jagody zebrane przez kogoś innego. Ale taka wymiana mogła mieć miejsce tylko wtedy, gdy myśliwy potrzebował jagód, a ich posiadacz miał ochotę na mięso. Z oczywistych względów było to ogromnym utrudnieniem.

I jest taka teoria, że mniej więcej w takim momencie zaczęły w charakterze pieniądza funkcjonować krzemienne narzędzia: groty strzał, groty włóczni i noże. Były wykorzystywane przez wielu członków społeczności, zużywały się albo gubiły, nie wszyscy umieli je dobrze wytwarzać z krzemienia. Jednocześnie były dość nieduże, dzięki czemu można je było łatwo przenosić.

Z czasem pojawiły się i inne środki płatnicze. Ważne jest jednak to, że wszystkie rodzaje pieniądza, jakie funkcjonują teraz i funkcjonowały kiedykolwiek, czyli m.in.:

  • papierowe złotówki,
  • waluty obce, dolary czy euro,
  • złoto i srebro,
  • kolorowe paciorki,
  • grzywna czy rabosz,
  • sól albo zboże,
  • muszelki,
  • krzemienne groty strzał czy ostrza do włóczni,
  • czy wreszcie kryptowaluty: bitcoin, litecoin, dogecoin i inne

tak naprawdę same w sobie mają niewielką wartość. No, może z wyjątkiem metali szlachetnych, które używamy w przemyśle, bo dobrze przewodzą prąd.

Ale zanim nie zaczęliśmy z nich korzystać w tym celu, to uważaliśmy je za wartościowe tylko dlatego, że są ładne. Powtórzę: złoto i srebro miało wartość, ponieważ były ładne.

I tak samo niewielką wartość ma kawałek papieru z nadrukowanym wizerunkiem polskiego króla czy królowej. Wartość przypisujemy mu tylko dlatego, że… inni przypisują mu tę wartość, że inni wierzą, że ten papierek jest wartościowy!

System rezerwy cząstkowej

Aby sytuację dodatkowo skomplikować, warto uświadomić sobie, jak działa system tak zwanej rezerwy cząstkowej, czyli fundament nowoczesnego systemu bankowego.

Kiedy banki zaczęły przyjmować od ludzi depozyty, zaczęły też je pożyczać. Zrozumiały jednak dość szybko, że mało realna jest sytuacja, by nagle wszyscy klienci przyszli do banku po swoje depozyty, by je wypłacić. Dlatego część pieniędzy trzymanych było w banku, a część pożyczano.

Jak możemy przeczytać na stronie Narodowego Banku Polskiego, od ubiegłego roku stopa rezerwy obowiązkowej wynosi 0,5%, co oznacza, że jeśli na konto w banku wpłacisz 1 000 złotych, to bank musi trzymać w formie rezerwy 5 złotych, a aż 995 może komuś pożyczyć.

Sytuacja robi się jeszcze bardziej zawiła, gdy uświadomimy sobie, że te 995 złotych ktoś może wydać na jakiś produkt, towar albo usługę. Powiedzmy używany telewizor z OLX. Sprzedający wpłaci 995 złotych do banku, który będzie miał obowiązek trzymać w formie rezerwy cztery osiemdziesiąt, a resztę pożyczyć.

I tak praktycznie w nieskończoność. Ja to oczywiście na pewno trochę za bardzo uprościłem i z pewnością ktoś zwróci mi na to uwagę w komentarzach, za co naturalnie z góry dziękuję, bo im więcej konkretów na ten temat mamy, tym lepiej.

System rezerwy cząstkowej jest istotny z tego względu, że pokazuje, w jak dużym stopniu stabilność naszego systemu bankowego i bezpieczeństwo naszych pieniędzy oparte jest w wiarę, że zawsze możemy pójść do banku i wypłacić z niego gotówkę.

Otóż… nie zawsze jest to możliwe, o jednym z takich przypadków z niedawnej historii w Polsce, gdy problemy miał drugi największy bank spółdzielczy w kraju, pisałem w styczniu ubiegłego roku.

Realna wartość pieniędzy w sytuacji awaryjnej

Ponieważ współczesne środki płatnicze nie mają praktycznie żadnej wartości, w sytuacji awaryjnej zostaną ich błyskawicznie pozbawione. Oczywiście nie wszystkie w równym stopniu i nie wszystkie od razu.

Jeśli nie jesteś co do tego przekonany, przeprowadźmy taki eksperyment myślowy, który zaproponował w swoim materiale o prawdziwym rozumieniu pieniędzy Jack Spirko, autor The Survival Podcast. Wyobraź sobie, że jesteś członkiem niewielkiej społeczności rozbitków, która niedawno znalazła się na bezludnej wyspie. Masz możliwość otrzymać:

  • sto tysięcy dolarów w gotówce,
  • zapasy (np. konserwy i mąkę) oraz sprzęt przydatny w przetrwaniu (np. siekiery, liny, plandeki, środki opatrunkowe i leki) o wartości stu tysięcy dolarów.

Co wybrałbyś w takiej sytuacji? Sprzęt i zapasy, prawda? Pieniędzmi się nie najesz, a konserwami czy mąką i owszem. Zrobienie schronienia z papierowych banknotów będzie absurdalnie trudne, podczas gdy z pomocą plandeki i kilku kawałków paracordu zrobisz to błyskawicznie.

Możemy więc przyjąć, że w takich warunkach papierowe dolary będą praktycznie bezwartościowe. Ich wartość będzie sprowadzała się do tego, jakie zastosowania dla papieru, na którym są wydrukowane, możemy znaleźć. To akurat samo w sobie też jest ciekawe: czy wiedzieliście, że banknoty dolarowe produkowane są w 75% z bawełny i 25% z lnu?

No dobrze, a jaka byłaby twoja decyzja, gdybyś miał do wyboru

  • tym razem pół miliona dolarów w złocie, powiedzmy w formie jednouncjowych krugerrandów,
  • oraz te same zapasy i sprzęt o wartości stu tysięcy dolarów?

A gdybyś mógł wybrać pomiędzy

  • milionem dolarów w kryptowalutach, na przykład bitcoinem,
  • a wciąż tym samym zestawem zapasów i sprzętu?

A czy twoja decyzja zmieniłaby się, gdybyś miał na tej wyspie dostęp do internetu, ale gdybyś wiedział, że żadna dostawa za sprzęt opłacony kryptowalutami nie będzie mogła dotrzeć na wyspę?

Rozumiecie, do czego zmierzam?

Chyba możemy się tu teraz wszyscy zgodzić z tym, że wartość pieniądza, cokolwiek by tym pieniądzem nie było, będzie bardzo mocno zależeć od okoliczności.

Barter i jego słabe strony

Po powyższym eksperymencie myślowym aż chce się kupić po prostu zestaw sprzętu i zapasy, by w ten sposób zabezpieczyć się przed przeróżnymi kryzysami. Bo przecież nie ma lepszej lokaty antyinflacyjnej czy antykryzysowej niż na przykład zapas żywności.

Do pewnego stopnia to prawda. Jeśli coś zużywasz na bieżąco i kupisz tego więcej teraz, to zabezpieczy cię to przed wzrostem cen tego towaru. Można tak zrobić z zapasem żywności, o ile zrobisz go dobrze. Bo jeśli nakupujesz bez sensu jakichś konserw, a potem połowę wyrzucisz, to nie dość, że nie oszczędzisz, to jeszcze po prostu na tym sporo pieniędzy stracisz. Można tak zrobić z zapasem paliwa do samochodu, drewna do ogrzewania domu (o ile zamówisz je wiosną lub w lecie, a nie w szczycie sezonu grzewczego), papieru do drukarki, worków na śmieci, amunicji do broni palnej, z której regularnie strzelasz na polowaniach albo na zawodach sportowych i tak dalej.

Bardzo ostrożny byłbym jednak przy robieniu zapasów większych, niż wynika to tylko z naszych potrzeb i możliwości rotowania tych produktów, czyli wymiany przed upływem terminu przydatności do użycia. Jasne, można mieć więcej nabojów, bandaży, ryżu, cukru czy ziarna pszenicy, bo te produkty się w zasadzie w ogóle nie psują. Ale z innymi produktami już byłbym ostrożniejszy. Dużo, dużo ostrożniejszy.

Optymalny pieniądz i zabezpieczenie finansowe na trudne czasy

Nie sposób powiedzieć z pewnością, że w trudnych czasach najlepszym środkiem płatniczym będzie X albo Y. Nie wiadomo, bo scenariuszy trudnych czasów można wymyśleć bez liku.

Osobny materiał o tym zabezpieczeniu finansowym na trudne czasy wrzucił już Krzysiek (choć w zasadzie była to dopiero jego pierwsza część).

Myślę, że musimy sobie tu powiedzieć o dwóch absolutnie fundamentalnych zasadach budowania zabezpieczenia finansowego na sytuacje awaryjne.

Zasada pierwsza: celem naszych działań jest przygotowanie się na wiele różnych możliwych sytuacji kryzysowych, ale nie tylko tych związanych z globalnym rynkiem finansowym. Sytuacją awaryjną będzie też pożar mieszkania czy wypadek samochodowy. Z perspektywy rodziny niewielkie znaczenie ma, czy majątek rodzina utraci wskutek pożaru, powodzi czy kryzysu gospodarczego, bo skutki pod pewnymi względami będą podobne. Dlatego nie możemy się koncentrować wyłącznie na jednym scenariuszu, związanym z globalnym kryzysem finansowym albo gospodarczym. Ani na jakimkolwiek innym scenariuszu.

Zasada druga: przygotowujemy się po to, by zminimalizować negatywne skutki kryzysowego scenariusza, a nie po to, by w czasie wojny czy kryzysu finansowego się wzbogacić i nakupować mieszkań, fabryk czy gospodarstw rolnych.

Co za tym idzie, takie zabezpieczenie powinno być możliwie wielopoziomowe albo wielowarstwowe. Absolutnie nie możemy zapakować wszystkich pieniędzy wyłącznie na przykład w złoto i srebro, licząc że gdy waluta papierowa utraci wartość, staniemy się bogaczami. Zresztą srebro byłoby w tym kontekście szczególnie złym przykładem. Ale o tym to już może opowiemy przy innej okazji, okay?

Nie możemy też wszystkich oszczędności zapakować w naboje i ryż, bo ani jednym, ani drugim nie zapłacimy za nową pralkę albo naprawę samochodu. Albo za rachunek za prąd, gdy stracimy pracę. W dwudziestym pierwszym wieku ogromna liczba scenariuszy „trudnych czasów” związana jest z tym, że nagle zaczynamy potrzebować więcej pieniędzy, niż wcześniej.

I tu nie da się jednoznacznie powiedzieć, że X% swoich oszczędności kryzysowych należy trzymać w gotówce, Y% w formie złota, a całą resztę w formie długoterminowych zapasów. Każdy z nas musi sobie to sam przemyśleć i dostosować do analizy własnego ryzyka.

Tego, o którym Krzysiek mówił w opublikowanym niedawno materiale o tym, które zagrożenie jest dla nas największe.

Jeśli jeszcze takiej analizy nie zrobiłeś, nie zrobiłaś, to jest naprawdę najlepszy moment, by się za to zabrać. Optymalny moment na przygotowania do sytuacji awaryjnych był wczoraj, albo nawet w zeszłym tygodniu. Ale jutro będzie jeszcze gorszy, niż dziś.

Fotka na miniaturce autorstwa justinkendra via depositphotos.com.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

2 komentarze

  1. Bura2 pisze:

    Panie i Panowie.
    Informacji o inwestowaniu normalnych pieniędzy nie szuka się na stronach o prepperingu tylko na stronach o inwestowaniu. Ja np. Czytam „finansową fortecę”
    To jest jedno z tych nudnych przygotowań.

    Trzeba zabezpieczyć się przed inflacja, różnymi rodzajami kradzieży (zarówno shakowania konta, jak i bandyckiego rabunku gotówki i biżuterii w mieszkaniu) itp itd. i tutaj naprawdę prepping nie da nam nic więcej niż dobra książka o finansach.

    Z kolei jako preppers i paranoicy na pewno będziemy chcieli mieć jakiś środek płatności który będzie funkcjonował gdy nie będzie uznawana lokalna waluta.
    Każdy sobie policzy sam ile chce w tym utopić ale mam kilka spostrzeżeń:
    – normalne zapasy barterowe typu żywność, baterie używki etc. Przeważnie zajmują dopiero miejsca i są ciężkie.
    – złoto i srebro może nie być dobrą lokata kapitału bo wcale nie jest powiedziane że ktokolwiek je przyjmie. Zarówno kupujący może mieć obawę że jest to podróba jak ipo prostu nie chcieć kruszców tylko zapasów.
    – jedna uncja złota do ok 7 tysięcy złotych jedna. 1/10 uncji w monecie to 800 złotych. Co kupisz za 800 zł? Najczęściej po prostu zapłacisz monetą o wartości 800 zł za towar o wartości np. 200 zł
    – monety rodza podejrzenie że masz ich więcej i mogą ściągnąć kłopoty. Obrączka 3mm w próbie 333 ściągniętą z palca że łzami w oczach przy sprzedawcy – nie. I jest dużo bardziej wiarygodna.
    – nikt tak naprawdę nie wie co będzie pożądanym towarem w barterowe.
    – może być warto mieć inne waluty no euro czy dolary.
    – barter rozbija całkowicie nasze pojęcie ceny i wartości. Dziś litr benzyny jest warty 2kg kaszy jęczmiennej. Jeśli zabraknie benzyny ale produkcja żywności będzie jako taka to cena benzyny względem kaszy wzrośnie. Ale czy wzrośnie względem np baterii? Itp itd

  2. Rafał M. pisze:

    Przed wynalezieniem pieniędzy to niezupełnie był barter, takie myślenie współczesnymi kategoriami.
    W czasach dawnych plemion koczowniczych, oraz do niedawna w czasach feudalizmu na wsi, handel stanowił szczątkową część gospodarki. Większość rzeczy wykonywano samodzielnie na własny użytek. Albo raczej wykonywano w ramach jednej mieszkającej razem rodziny, a częściowo ludzie pomagali sobie nawzajem.

    Oczywiście nie wszystko dało się wykonać samemu, sprowadzano (kupowano) głównie sól, ta substancja jest niezbędna do przygotowania i konserwacji żywności, zupełnie bez soli to człowiek długo nie pożyje.

    Drugim towarem handlowym były metalowe narzędzia, zwłaszcza noże i miecze. Szczególnie po odkryciu właściwości żelaza (stali jeszcze długo nie było), to była wiedza tajemna rzemieślników z rejonu gór Kaukazu i długo nikt postronny nie wiedział jak coś takiego sporządzić. Później ta wiedza nieco spowszedniała, ale z powodu konieczności posiadania wyposażenia oraz doświadczenia zajmowali się tym zawodowi kowale. Ale z drugiej strony, te narzędzia służyły przez pokolenia, więc przez zwykłą rodzinę mieszkającą na wsi nie były zbyt często kupowane.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner