Niniejszy materiał był dostępny dla osób wspierających nas na Patronite dwa dni temu i co więcej bez reklam. 😉
Film, którym chciałem się z Wami dziś podzielić, nagrałem na gorąco bezpośrednio po nagraniu recenzji książki „Survival dla niewidzialnych”, opublikowanej tu na bloku i na kanale już jakiś czas temu.
Nagrałem go, bo nie do końca dobrze czułem się z tym, że książkę skrytykowałem i bo spodziewałem się, że ludzie będą mi zarzucać, że krytykuję książkę głównie dlatego, że jest konkurencją dla mojej (co nie jest przecież prawdą).
Przy tej okazji chciałem się podzielić z Wami kilkoma przemyśleniami odnoszącymi się do testowania czy recenzowania sprzętu albo produktów.
W internecie działam od jakichś 20 lat, z czego ponad 15 lat prowadzę blogi. Od zawsze niemal uważałem, że najważniejszą wartością, jaką dysponuje twórca internetowy, jest jego wiarygodność, uczciwość i rzetelność.
Kiedy twórca (bloger, youtuber) dostaje coś od producenta czy sprzedawcy, może się u niego pojawić taka myśl, żeby to coś ocenić jak najbardziej pozytywnie, by zrekompensować to, co dostał. Zwłaszcza wtedy, gdy ten produkt po tych testach u niego zostaje. To się robi jeszcze bardziej kłopotliwe, gdy sprzęt ma np. być wodo- lub wstrząsoodporny. Bo jak rzetelnie przetestować wodoodporność, licząc się z tym, że produkt jednak wodoodporny nie jest, zniszczyć go i zostać z niczym? Jak się go przetestuje po łebkach to przynajmniej nieuszkodzony produkt zostaje i można go używać samemu albo sprzedać. 😉
Rzecz jednak w tym, że pisząc artykuł czy nagrywając film na kanale muszę (i jest to absolutnie niezbędne) być z Wami szczery i chcę jak najbardziej uczciwie przedstawić wady i zalety produktu.
Może zdarzyć się, że będę w błędzie, ale z całą pewnością Was nie okłamuję. Zwłaszcza nie można mi zarzucać, że okłamuję Was dla pieniędzy.
A od jednego zarzutu do drugiego jest dość blisko.
Prawie zawsze przecież przy filmie czy w treści artykułu podaję linki do miejsc, w których można dany produkt kupić. Dotyczy to nie tylko samych omawianych produktów, ale np. też ciuchów od Helikona, które dostajemy do noszenia i w których nagrywamy filmy. Pytacie o to, co to za kurtka czy bluza, to ja od razu, żeby sobie oszczędzić czas, wrzucam do opisu nazwę modelu i link do miejsca, gdzie można go kupić. Część z tych linków to tzw. linki partnerskie, gdy ja dostaję prowizję za złożone przez Was zamówienia.
I dlatego w tym kontekście szczególnie ważne jest, żeby być z Wami szczerym.
Nie mogę pozwolić sobie na to, żeby ktoś zarzucił mi za jakiś czas, że opublikowałem pozytywną recenzję danego produktu tylko po to, by zachęcić Was do jego zakupu.
Więc jeśli piszę, że coś jest takie sobie, to nie dlatego, że chcę zrobić przykrość producentowi, czy załatwiać jakieś prywatne porachunki. Po prostu oznacza to, że w mojej ocenie to po prostu nie jest niczym szczególnie fajnym.
A jeśli piszę, że coś jest dla mnie super, to z kolei oznacza, że najzwyczajniej w świecie u mnie, w moich rękach, w zderzeniu z moimi potrzebami i oczekiwaniami, doskonale się sprawdziło.
Ostatnio komentowane teksty