Drogowy survival (1/3)

Od kilku lat przymierzałem się do nagrania filmu o tym, jak (źle) wygląda bezpieczeństwo na polskich drogach i co powinniśmy robić, żeby nie dać się zabić.

Temat wożenia w samochodzie odpowiedniego zestawu survivalowego oczywiście jest ważny (poruszaliśmy go m.in. w tym materiale, który będziemy chcieli z całą pewnością nagrać i opublikować ponownie, zaktualizowany), dziś jednak chciałbym skupić się na czymś innym.

Co roku w Polsce na drogach ginie kilka tysięcy osób. Na łamach tego i kolejnych materiałów chciałbym omówić przeróżne czynniki, które mogą wpłynąć na poprawę tego naszego bezpieczeństwa.

1. Przestrzegajmy przepisów

Jestem przerażony brakiem poszanowania do obowiązujących w Polsce przepisów ruchu drogowego. To po prostu woła o pomstę do nieba i w mojej ocenie wydaje się być jednym z głównych powodów, przez które ludzie w Polsce giną…

Przepisy istnieją i znaki stawiane są dla poprawy wspólnego bezpieczeństwa nas wszystkich. Polscy kierowcy jednak nie chcą tego rozumieć i w dużej części traktują je jako czynniki przeszkadzające im w komfortowej jeździe. Nie ma przecież w Polsce bardziej dyskryminowanej grupy społecznej niż kierowcy, prawda?

Polacy nie chcą jeździć 50 km/h na obszarze zabudowanym. Nie chcą zwalniać do 70 km/h na skrzyżowaniach, gdzie widnieje takie ograniczenie. Nie lubią stref tempo 30 i omijają progi zwalniające. Jedynym skutecznym sposobem ograniczania prędkości są fotoradary oraz sygnalizacja świetlna (choć i to nie zawsze).

Tymczasem niższa prędkość potrzebna jest do zapewnienia bezpieczeństwa nie tylko temu, który ma jechać wolniej, lecz i innym użytkownikom ruchu.

Kojarzy mi się tu jako dobry przykład pewne skrzyżowanie na drodze krajowej. Jeździłem nią często, ale rzadko widywałem na tym skrzyżowaniu jakieś pojazdy wyjeżdżające z dróg podporządkowanych. Najpierw było tam ograniczenie do 70 km/h, ale widocznie nie działało (skoro poza obszarem zabudowanym kierowcy jeżdżą ponad 100 km/h, to na siedemdziesiątce zwalniają do 90). Potem dołożono tam jeszcze ograniczenie do 50 km/h, żeby zwalniali do tych 70…

Wszystko po to, by ludzie z tych podporządkowanych dróg mogli bezpiecznie wjechać na skrzyżowanie, bez ryzyka, że zabije ich ktoś, kogo nie widzieli, bo wyjechał zbyt szybko.

No ale pan i władca musi przez to zdjąć nogę z gazu i przyhamować, a potem dodatkowo się rozpędzić. Przecież to kosztuje!

Ale przecież nie tylko o bezpieczeństwo tu chodzi. Czasem widywałem ograniczenia np. na mostach i wiaduktach w kiepskim lub wątpliwym stanie technicznym. Nałożone po to, by jeszcze trochę dało się po nich pojeździć przed remontem. Zaskoczę Was. Mało kto się tym przejmował. Może, gdyby wstawić przy nich duży billboard „jedź wolniej, bo ten most się pod tobą zawali”, odniosłoby to skutek?

Wreszcie kwestia komfortu — przejazd przez obszar zabudowany w nocy będzie generować mniej hałasu, jeśli się jedzie wolniej. Zwłaszcza, jeśli nawierzchnia nie jest w zbyt dobrym stanie (co jest też w Polsce dużym kłopotem).

Ja staram się przepisów przestrzegać. Ileż to razy poganiano mnie światłami albo klaksonem… Ileż to razy widziałem w lusterku wymachiwanie rękami, wygrażanie pięściami… Zdarzało mi się też słyszeć miłe słowa pod moim adresem, gdy już komuś udało się mnie wyprzedzić. Zajeżdżano mi też drogę i hamowano przede mną, prawdopodobnie chodziło o jakąś nauczkę, ale nie do końca wiem… 😉

Najprostszą metodą na trollowanie polskiego kierowcy jest po prostu jazda zgodna z przepisami.

I żebyśmy się dobrze rozumieli. Święty nie jestem. Zdarzało mi się nie zauważyć znaku. Zapłaciłem w życiu jakieś mandaty, parę za nieprawidłowe parkowanie, ze dwa za prędkość, jeden za wyprzedzanie na podwójnej ciągłej. Niemniej jednak, im dłużej jeżdżę, tym większy szacunek mam do przepisów.

Przykładowo, teraz staram się zwracać szczególną uwagę na przejścia dla pieszych i wyprzedzanie na nich i przed nimi. Na filmie zresztą trafiło się takie właśnie miejsce, gdzie dojeżdżałem do przejścia nie wiedząc, czy samochód stojący przed nim ustępuje pieszemu pierwszeństwa, czy też po prostu zatrzymał się wcześniej, by pozostawić odstęp. Widziałem już wiele filmów z polskich dróg, gdy w takich warunkach kierowcy śmiało sobie wyprzedzają albo omijają stojące pojazdy, czasem z tragicznym skutkiem (dla pieszego, oczywiście).

2. Bądźmy dla siebie uprzejmi

Wiadomo, że wszyscy się wszędzie spieszą. Nic dziwnego. Drogi mamy słabe, ruch duży, więc korki, kierowcy się spieszą, stresują, denerwują i przez to spieszą jeszcze bardziej.

W takich warunkach nie ma miejsca na uprzejmość, za to pojawiają się drogowi szeryfowie, którzy na przykład blokują jeden pas, żeby broń Boże ktoś nim (w pełni w zgodzie z przepisami) nie mógł jechać szybciej.

Jakakolwiek przestrzeń pozostawiona przed maską samochodu w korku, czy nawet w spokojnej jeździe poza miastem, zaraz zajmowana jest przez jakiegoś innego kierowcę. Najgorzej, gdy jedziemy np. za ciężarówką i chcemy zostawić przestrzeń, by móc dojechać do niej rozpędzając swój samochód. Jest spora szansa, że wcześniej ktoś nas wyprzedzi i tam sobie będzie jechał, utrudniając późniejsze wyprzedzanie nam…

Ja jednak staram się innych kierowców wpuszczać. Rowerzystom ustępuję pierwszeństwa, pieszych też na przejście wpuszczam. Na ten moment jeszcze nie trzeba się zatrzymywać przed przejściem, gdy nie ma na nim pieszego, ale ja uważam, że to dobry zwyczaj, dlatego robię tak często.

W korkach jadę do końca zanikającym pasem, by korzystać z zasady zamka błyskawicznego. Gdy akurat zdarzy mi się jechać tym, który ma kontynuację, to wpuszczam przed siebie jednego kierowcę. Czasem więcej, niż jednego, bo przecież jeszcze nie wszyscy tę zasadę znają i część próbuje zmienić pas dużo wcześniej, za wcześnie (zamiast jechać ładnie do końca, tam płynnie zmienić pas, to pogarszają w ten sposób płynność ruchu).

Tymczasem taka zwykła uprzejmość sprawia, że wszystkim jeździ się lepiej, a przez to bezpieczniej.

Wiadomo, wpuszczając jednego kierowcę nie spowoduję jakiejś istotnej poprawy bezpieczeństwa, ale gdybyśmy wszyscy to robili, gdybyśmy wszyscy tak jeździli, na drogach byłoby mniej frustratów i mniej wypadków.

A czasem po prostu się to opłaca, jak np. pod koniec nagrania, gdy pozwoliłem wyjechać kierowcy z miejsca postojowego, by samemu później je zająć. 😉

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

3 komentarze

  1. Mark_28 pisze:

    Krzychu
    Zjeżdżając z mostu północnego nie skręcaj na pierwszych światłach tylko jedź dalej prosto i na następnym skrzyżowaniu w lewo. 3 minuty krócej. A najlepszy parking na Północnej to podziemny z wjazdem od południowej strony budynku, od razu na -2 i lądujesz przed Carrefour. Zawsze dużo miejsca. Pozdrawiam, Marek

  2. Alex pisze:

    Wierzysz że cokolwiek się zmieni w obłudnikach? Jak X jedzie 100 w zabudowanym to inni się wleką. Jak X-owi Y zabije kogoś z rodziny bo jechał tak jak X 100 w zabudowanym to jest lament jak ci ludzie jeżdżą. Sam mam filmik jak facet wyprzedza mnie na podwójnej i skrzyżowaniu po czym 5 min. później ląduje w rowie. Film trafił na Policję. Bandytów z drogi się eliminuje w ten sposób.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Jak jedzie wolniej, to zawalidroga.
      Jak jedzie szybciej, to bandyta.
      Jedynie ankietowany kierowca jedzie z właściwą prędkością. 😉

      Nie znam dobrej metody na eliminowanie z drogi bandytów. Przydałyby się mandaty odnoszące się do wartości samochodu, którym się delikwent poruszał i do jego dochodu. Bo 500 zł to mandat śmieszny. Natomiast 50 000 zł mandatu dałoby już do myślenia.

      Jakoś tak się dziwnie składa, że polscy kierowcy umieją jeździć zgodnie z przepisami i bezpiecznie — poza granicami kraju, gdzie system jest szczelniejszy i bardziej restrykcyjny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner