Ewakuacja: jak podjąć decyzję – ewakuować się, czy nie?

Wiemy już, że ewakuacja jest jednym z kluczowych rozwiązań dla naszego bezpieczeństwa w sytuacji awaryjnej. Musimy być gotowi do jej sprawnego przeprowadzenia. Ale z całą pewnością nie jest to rozwiązanie każdego problemu. Czasem lepiej jest przeczekać te trudne chwile w domu właśnie, bo po prostu będzie to bezpieczniejsze.

W dzisiejszym materiale zastanowimy się zatem, jak podjąć decyzję o ewakuowaniu lub o pozostaniu w domu. Jakimi kryteriami ocenić, które z tych dwóch rozwiązań będzie dla nas lepsze — czyli bezpieczniejsze. Przedyskutujemy wreszcie szereg pytań pomocniczych, które mogą znacząco przyspieszyć i ułatwić taką decyzję.

Nie będę ukrywał, że materiał jest mocno zainspirowany jednym z odcinków The Survival Podcast, tworzonego przez Jacka Spirko.

Jakie zatem powinniśmy zadać sobie pytania, próbując ustalić, czy bezpieczniej jest ewakuować się z domu, czy w nim pozostać?

Który z wariantów (ewakuacji) jest najbezpieczniejszy?

Zawsze powinniśmy mieć przygotowane kilka wariantów, na przykład kilka różnych miejsc, do których jesteśmy gotowi się przenieść. Mogą to być dajmy na to domek rekreacyjny na działce pod miastem, dom rodziców, dom teściów w innym województwie). Wiedząc, jaka sytuacja awaryjna się zbliża (albo ma miejsce) powinniśmy ocenić, który z wariantów ewakuacji będzie najlepszy.

Przykładowo: jeśli nad miasto nadciąga z zachodu chmura opadu radioaktywnego, ewakuujmy się na wschód.

Jak dobrze jesteśmy przygotowani do przetrwania sytuacji w domu?

Jak wyglądają nasze zapasy, żywności, wody, możliwości załatwiania potrzeb fizjologicznych, ogrzania tego domu i zasilenia niezbędnych urządzeń. To trzeba przeanalizować pod kątem tego, co wiemy o awaryjnej sytuacji. Jednocześnie przyda się pewien margines bezpieczeństwa, na jej pogorszenie się.

Przykładowo: czy oczekujemy na atak zimy (śnieżycę), wskutek którego może zabraknąć prądu? Zapas żywności nie pomoże ogrzać domu, gdy nie będzie działać pompa ciepła albo kocioł gazowy. Czy kominek jest sprawny? Czy mamy dość paliwa do niego, nawet na dłuższy czas naprawiania tej awarii?

Na co konkretnie (na jaki scenariusz) jesteśmy przygotowani?

Przecież nie zawsze przewidzimy to, co nas spotka i czasem potrzeby mogą być inne. Wspomniane zapasy czy kominek nie pomogą, jeśli nasz dom może być zniszczony przez pożar.

Czy władze/służby zaleciły lub nakazały ewakuację?

To pytanie może się wydawać dość prowokacyjne, bo przecież zawsze mówimy Wam, żeby nie patrzeć na to, co sugerują robić władze i służby. Ale w tym konkretnie przypadku ma to niebagatelne znaczenie. Służby będą bowiem w pierwszej kolejności pomagać ludziom, którzy pozostali na obszarach, z których nie nakazano i nie zalecano ewakuacji. Jeśli zatem jest takie zalecenie, ewakuuj się!

Przykładowo: przyjmijmy ewentualność powodzi, która dotknęła obszary dwóch gmin. Z pierwszej nakazano ewakuację, z drugiej natomiast nie. W takim przypadku siły i środki zostaną skierowane w pierwszej kolejności na pomoc ludziom pozostającym na terenie drugiej gminy.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że nie powinniśmy czekać z decyzją aż na zalecenie albo polecenie ewakuacji. Jeśli zaczekamy, możemy utknąć w korkach razem z innymi uciekającymi ludźmi. Z drugiej strony nawet wtedy gotowość do ewakuacji (m.in. zestaw ucieczkowy i procedura ewakuacji) będzie korzystna. Pozwoli nam bowiem ewakuować się w czasie, gdy inni ludzie dopiero się będą zastanawiać, dokąd się udać i co ze sobą zabrać. 🙂

Jakie dokładnie zagrożenie nas czeka i jak długo będzie trwać?

Trochę to już zostało zasygnalizowane wcześniej, ale nie do końca. Bo istotne jest w ogóle czy znamy odpowiedź na to pytanie i na ile te informacje są pewne. Jeśli zatem nie wiemy, co się dzieje, im wcześniej zaczniemy zbierać te informacje, tym lepiej.

Przykładowo: gdy usłyszymy kilka wybuchów w mieście, decyzja o ewakuacji może zależeć od przyczyny wybuchu. Oraz tego, czy w ogóle ją znamy. Czy biorąc pod uwagę możliwość wybuchu np. w jakichś zakładach chemicznych będziemy się chcieli ewakuować? Raczej nie.

Drugi przykład: wspomniany wcześniej przypadek zapowiadanej śnieżycy. Jeżeli zakładamy, że będziemy ewakuować się do domu rodziców, musimy przed wyjechaniem z domu sprawdzić, jakie są warunki na drodze. Błędem okazać się może oczekiwanie z podjęciem decyzji do ostatniego momentu. Gdy już zabraknie prądu (u nas, albo u nich) i łączność będzie niemożliwa, będzie za późno.

Co REALNIE miałoby zmienić pozostanie w domu?

Temat ten sygnalizowałem wcześniej przy okazji materiału o zamieszkach, ale chciałbym do niego wrócić, bo jest ważny. Bo czasem widzę, że ludzie chcą zostać w domu po to, by bronić dobytku. Tymczasem każdy z nas powinien mieć dobrze dobrane ubezpieczenie, które ten dobytek chroni.

A jeśli nie ubezpieczymy domu od skutków np. ataku terrorystycznego, czy jesteśmy w stanie go przed takim atakiem bronić?

Jeżeli natomiast pozostanie w domu oznacza:

  • pomijalne, albo co najwyżej niewielkie ryzyko dla naszego życia i zdrowia,
  • możliwość pomocy innym ludziom w okolicy, np. sąsiadom,
  • zadbanie o potrzeby np. zwierząt gospodarskich, których nie zdążymy ewakuować,

to można taki wariant wziąć pod uwagę — wysłać w drogę rodzinę i samemu zostać, by pomagać.

Pamiętajcie, dobytek nie jest tak ważny, by ryzykować dla niego śmierć lub kalectwo!

Dokąd zamierzasz się ewakuować i z czym to się wiąże?
Jak i którędy zamierzasz tam dotrzeć?

Te dwa pytania są trochę ze sobą powiązane. Cel ewakuacji da nam większe bezpieczeństwo tylko wtedy, gdy jest dobrze przygotowany?

Przykładowo: czy mamy pewność, że nasz cel ewakuacji nie został zniszczony przez powódź albo pożar, przed którym uciekamy?

Drugi przykład: czy wiemy, co czeka nas na drodze z domu do celu ewakuacji? Czy mosty są przejezdne? Czy samochód jest dobrze przygotowany do tej podróży? Czy mamy trzeźwego kierowcę, albo lepiej dwie trzeźwe osoby?

Co jeszcze możemy ze sobą zabrać, a co musimy zostawić?

Czasem informację o nadciągającym zagrożeniu możemy dostać z dużym wyprzedzeniem. W takim przypadku będziemy mieli dużo czasu na decyzję. Nawet możemy być w stanie wynająć samochód dostawczy, by przewieźć gdzieś wszystkie meble i elektronikę. Albo zwierzęta hodowlane.

Im więcej uda się wywieźć, tym mniejsza będzie motywacja, by zostać i chronić dobytek przed grabieżą.

Jaki wpływ ewakuacja/pozostanie w domu będzie mieć na Twoją rodzinę?

Konieczne jest analizowanie całej sytuacji nie tylko z własnej perspektywy, lecz także z empatią patrząc na innych. Każdy z nas ma przecież różny próg komfortu czy bólu, co musimy uwzględnić analizując tak ewakuację i pozostanie w domu.

Przykładowo: widok 30 cm wody na parterze i szamba wybijającego z sedesu może nie być dla Ciebie drastyczny. Ale Twoi bliscy (żona, dzieci) mogliby mieć po obejrzeniu takiego widoku długotrwałą traumę.

Drugi przykład: jedynym rozwiązaniem na ewakuację rodziny jest wyjazd rowerami. Nie będę skłonny rekomendować tego mojej rodzinie w lutym przy -12°C, choć dla mnie taka pogoda to nie problem.

Kiedy należy zadawać sobie te pytania?

Jack Spirko w swoim podcaście wspomniał, że należy je sobie zadawać teraz, przygotowując strategię ewakuacji. I ja się z tym zagadzam, ale tylko częściowo.

Istotnie, te pytania będą pomocne przy opracowywaniu tej strategii ewakuacji. Przy wyszukiwaniu jej słabych stron. Przy dokupowaniu brakującego sprzętu albo zapasów.

Z drugiej strony, one będą bardzo pomocne, gdy przyjdzie nam ostatecznie podjąć tę decyzję. Dlatego warto je sobie zapisać — choćby dodać do procedury (na czas) ewakuacji.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

5 komentarzy

  1. M pisze:

    Po obejrzeniu „O wolności i innych dzielących nas tematach: Q&A #49″ zrozumiałem, że nie ma tu dla mnie miejsca. Byłem z Wami 10 lat od artykułu w Agorze”.

    • Szkoda, że nie napisałeś, czym Cię tak Krzysiek zirytował.

    • szary pisze:

      Myślę że miejsce to może jest ale na pewno nie ma zrozumienia zbyt wiele o ile w ogóle takie. Ten materiał co wspomniałeś taki jakiś …. dziwny, ale z wiekiem człowiek dziwaczeje, a dla większości to już droga w jedną stronę. Z drugiej strony preperstwo stało się modne na sposób koreański (tych z południa dla ścisłości) więc większość starających się być gotowymi na różne PRAWDOPODOBNE scenariusze opuściła „preperstwo” (będąc dalej gotowymi) i wszystkie publiczne oraz oficjalne miejsca, bo te podryfowały w stronę państwowych i modnych narracji, często panglobalistycznych. Taka „korea” niestety.

      • Dla niektórych ludzi (mam wrażenie, że też dla Ciebie) „prepperstwo” z definicji wymaga stawania w opozycji do wszystkich rządowych i oficjalnych zaleceń. Tak, jakby z zasady każde takie zalecenie było złe i należało je kontestować.

        Tymczasem wcale tak nie jest. Oczywiście nie chcemy być zależni od rządu i powinniśmy patrzeć krytycznie na jego decyzje i działania. To jednak nie oznacza, żeby automatycznie odrzucać wszystko, co rekomenduje rząd.

        • szary pisze:

          O wrażeniach (gustach, poglądach, dziwactwach, etc) się nie dyskutuje ;-). Przyjmij że jestem z Twojej perspektyw zdziwaczały jeszcze bardziej niż możesz sobie to wyobrazić, może nawet jeszcze bardziej, bo zaręczam, mógłbym być ojcem waszym (z nawiązką) i tzw „rządów” przeżyłem dużo, nie jako bierny obserwator, ale raczej „budowniczy i serwisant koryt”. Ja żyję, one nie (znaczy tzw „rządy”) :-), a Świat nie przestał istnieć, Polska też, pomimo różnych, niestety chwilowych, poprawności politycznych, ideologicznych wynaturzeń i takich koszałkówopałków, że dzisiejsza poprawność polityczna to nawet nie bełkot, ale jakieś rzężenie, mamrotanie pod nosem. Polskę (i Świat) utrzymuje nie jakaś tam ideologia, rządy, politycy, media czy nawet prawnicy, tylko cała masa zwykłych i nieznanych publicznie ludzi wykonujących codziennie swoją pracę, w tym prostowanie tych na górze i popychanie ich we właściwym kierunku. Od gadania tych pierwszych, jeszcze nigdy nic nie urosło, niczego nie wymyślono i nie zbudowano, a jedyną wątpliwą zresztą zasługą jest to, że od czasu do czasu jedna banda kretynów w imię jakiegoś ideolo naparza się z drugą bandą kretynów. Ostatnio robią to imię tzw klimatu, ale i maseczek, wirusa, szczepionek i klasycznie jak zwykle mamony (taki tam syndrom Judasza czy coś)
          Jak ktoś chce naprawdę spróbować przeżyć i sprawdzić przydatność swojego „prepperstwa”, to „zapraszam” na róg Kenii, Etiopii i Sudanu Południowego. Klimat mniej więcej taki jakby tu w Polsce, wszystko „pieprzło” :-). Wszystkie rzekomo ważne obecnie krajowe, rządowe, czy tam globalne, nawet globalistyczne problemy wydadzą „wam” się zwykłą paranoją.
          Nie zmienia to jednak faktu że tematycznie macie moje zrozumienie, bo dla pewnej grupy ludzi wykonujecie naprawdę dobrą robotę. To czy się z wami zgadzam czy nie, ma tu drugorzędne znaczenie tak jak to czy ktoś odchodzi czy przychodzi.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.