Pod jednym z naszych artykułów Czytelnik podpisujący się jako Staszek pozostawił komentarz z pytaniem, na które odpowiedzi chciałbym poszukać razem z Wami na łamach osobnego wpisu, tu na blogu.
czytam Wasz portal od ponad 3 lat , zawsze tylko czytam (uczę się, doszkalające) kupuje poza tym książki tematyki preprsko survivalowej oraz w miarę możliwości „gadżety ” typu filtry do wody , latarki, krzesiwa itp.Mam takie pytanie odnośnie trudnych czasów A konkretnie dwie opcje jakie mogę zrobić na wypadek przysłowiowego W . Co zrobić zostać w mieszkaniu ( ostatnie piętro odpowiednie antywłamaniowe drzwi , biokominek zapasy itp – miasto 60 tyś. Mieszkańców czy uciekać na działkę na Mazurach: 10 arów ogrodzona , pompa typu abisynka , dom z bala 60 m2 , panel słoneczny- brak prądu ( oddalona około 70 km od miejsca stałego zamieszkania).
Proszę o konstruktywną dyskusję.
Wprawdzie ten temat już parę razy poruszaliśmy na blogu i na kanale (ostatni raz chyba w formie tego materiału), to było to dość dawno i ze względu na nowych Czytelników warto go odświeżyć.
Mam wrażenie, że pytanie Staszka raczej odnosi się do przyjęcia konkretnej strategii przygotowań na trudne czasy. Czyli ustalenie teraz, czy lepiej przygotowywać się, by być gotowym do ich przetrwania w mieszkaniu w mieście, czy raczej do ewakuowania się z niego w kryzysowej sytuacji.
Uważam, że trzeba być gotowym na obydwie te ewentualności.
Zacznijmy od ewakuacji. Tej na pewno nie wolno wykluczać, bo przecież w niektórych przypadkach po prostu nie będzie innego wyjścia. Spłonięcie mieszkania czy zawalenie się bloku (bo sąsiad w piwnicy majstrował przy niewybuchu) zniszczy bezpowrotnie wszystko to, co w mieszkaniu pieczołowicie zebraliśmy. Biokominek i zapasy nie pomogą, gdy zostaną utracone w takiej sytuacji.
Jednocześnie ewakuacja nie jest optymalnym rozwiązaniem każdego kryzysu. Czasem może nie być możliwości opuszczenia miasta, choćby ze względu na skażenie okolicy, albo panującą w okolicy pandemię. W takim przypadku lepiej jest przeczekać jakiś czas w mieszkaniu, aż kryzys minie, albo aż będzie możliwe bezpieczne wyniesienie się do celu ewakuacji. Poza tym przecież nie każda sytuacja zmusza nas do ewakuacji. Nie ma powodu od razu wynosić się z mieszkania na działkę, gdy nie ma wody przez kilka dni, a poza tym życie toczy się całkiem normalnie, prawda? Mając zapas wody w domu na te kilka dni łatwiej będzie dojeżdżać do pracy z mieszkania, niż z działki 70 km dalej.
Podsumowując, trzeba być przygotowanym do pozostania w domu przez kilka dni, bez wychodzenia z niego, bez wody i prądu, oraz do ewakuowania się z niego. Na co najmniej dwa różne, niezależne od siebie sposoby. Samochodem, rowerem, piechotą. 70 km od domu to jeszcze odległość, którą od biedy da się przejść pieszo, choć warto się do tego zawczasu przygotować. Przeprowadzony przez Krzyśka dwukrotnie eksperyment (za pierwszym razem nie do końca udany, powtórzony z sukcesem po długich przygotowaniach parę lat później) pokazał, że to przygotowanie może mieć kluczowe znaczenie dla udanej ewakuacji…
Decyzja o ewentualnej ewakuacji
I teraz dochodzimy do drugiej, ważniejszej kwestii (być może to ona jest istotą pytania Staszka): jak w kryzysowej sytuacji zdecydować, czy lepiej będzie pozostać w mieście, czy ewakuować się?
Na to pytanie nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi, bo nie ma jednego, uniwersalnego scenariusza, według którego będą się rozgrywać sytuacje kryzysowe.

Tak może wyglądać ewakuacja z domu w razie sytuacji kryzysowej. Ale pewnie nie będzie tak sympatycznie…
Nieco wyżej pisałem o tym, że czasem wybór jest łatwy, czy nawet można powiedzieć, że nie ma go wcale. Pożar zmusi nas do opuszczenia mieszkania. Wtedy jednak chyba nie chciałbym jako jedynego wyjścia mieć wyniesienie się na działkę tak daleko od miasta. Wolałbym mieć też pieniądze na wynajęcie pokoju w hotelu czy nawet mieszkania na kilka miesięcy, dopóki nie wyremontuję spalonego za pieniądze z ubezpieczenia.
Długotrwały brak prądu łatwiej będzie zapewne przetrwać na wsi, ale nie oznacza to, że od razu po wystąpieniu takiej awarii bym się z miasta ewakuował. Przecież to właśnie miasta w pierwszej kolejności będą mieć przywracane zasilanie. A więc dobrze jest być przygotowanym do przeczekania kilku dni bez prądu, w zakresie choćby zapasu wody, żywności i sprzętu do awaryjnego przygotowania posiłków. Gdy po kilku dniach sytuacja będzie się pogarszać wskutek braku zasilania, warto się z miasta wynieść.
Relokacja na wieś na stałe
Osobną kwestią jest przeniesienie się na wieś na stałe, zanim spotka nas jakakolwiek kryzysowa sytuacja. Dom na własnej działce łatwiej przygotować na trudne czasy, bo można zadbać o samodzielne zaopatrzenie go w prąd, ciepło, wodę, zupełnie niezależnie od jakiegokolwiek systemu z zewnątrz. Tu można także produkować własną żywność i przechowywać duże jej ilości w ziemiance. Z drugiej strony, nie zawsze jest to możliwe, a czasem wiąże się z komplikacjami w codziennym życiu, pod postacią bardziej uciążliwych dojazdów do pracy i rozwożenia dzieci do szkoły i na zajęcia pozalekcyjne. Nie każdy ma ochotę spędzać dodatkowe pół etatu w samochodzie.
Warto jednak wziąć taką ewentualność pod uwagę. Oczywiście, także i mieszkając w tym domu na wsi trzeba brać pod uwagę konieczność ewakuowania się z niego gdzieś indziej, bo on też może zostać zniszczony (mogą się też pojawić inne czynniki, zmuszające nas do jego opuszczenia).
A więc dobrze zaopatrzony dom i miejsce ewakuacji powinny się nawzajem uzupełniać, stanowiąc kolejne warstwy przygotowań na trudne czasy.
Życie sprostuje plany co do tego czy zostać czy się wynosić.
Cześć Arturze i Krzysztofie nie myślałem że „kopnie”mnie takie szczęście i do mojego pierwszego pytania od razu stworzycie oddzielny wpis. Dokładnie tak jak napisałeś istota pytania było jaką decyzje podjąć-mieszkanie/domek. Jednak właśnie tak jak i teraz w twoim wpisie tak i poprzednich czy innej literaturze uniwersalnego i prostego rozwiązania po prostu nie ma 🙂 Bardzo długo nad tym się zastanawiam dlatego postanowiłem napisać bo właśnie każde rozwiązanie ma swoje mocne jak i słabe strony…nie pozostaje njc innego jak dalej dzialac dwu torowo:-)
Cieszę się, że mogłem pomóc. Staramy się zawsze w ten czy w inny sposób odpowiadać na wszelkie pytania, które do nas trafiają: bezpośrednio odpowiadając na komentarz, w Q&A, czy wreszcie w formie osobnych materiałów takich, jak ten.
Uważam, że opuszczenie podstawowego miejsca zamieszkania to ostateczność. Tylko naprawdę istotny powód powinien do tego skłonić.
W dodatku odpowiednie przygotowanie i utrzymywanie drugiego miejsca do możliwości całorocznego przebywania o zbliżonym standardzie jak miejsce podstawowe jest bardzo drogie i czasochłonne. Dlatego też uważam, że takie drugie miejsce powinno być traktowane wyłącznie w kategoriach schronienia w skrajnych sytuacjach i do takich sytuacji powinno być przystosowane.
Bardziej prawdopodobnym scenariuszem jest utrata pracy, wypadek czy niespodziewana śmierć bliskiej osoby niż ryzyko wielkiej i długotrwałej katastrofy obejmującej całe miasto/okolicę i zmuszającej do jego opuszczenia.
Dobrym pomysłem jest rozpisanie sobie rożnych zagrożeń i ocena ryzyka jego wystąpienia.
Taka lista będzie podstawą do podziału środków przeznaczonych na przygotowania.
Dla przykładu – lepiej mieć zasób środków finansowych w wymienialnych dość pewnych walutach i kruszcach niż panele słoneczne i agregaty na działce. A dlatego tak, że bardziej prawdopodobne jest ryzyko utraty pracy i możliwy wypadek, niż konieczność ucieczki na działkę. Mając zasoby finansowe przetrwamy do czasu znalezienia nowej przyzwoitej pracy, lub będzie nas stać na dobrego (czytaj drogiego) lekarza. Tak więc zgromadź najpierw finanse (i zapasy) pozwalające przetrwać bez pracy kilka miesięcy, a dopiero później zabezpieczaj się przed mniej prawdopodobnymi scenariuszami czyli na przykład wyposażeniem domku na działce.
IMO optymalne miejsce docelowe to małe miasto na prowincji.
małe czyli brak efektu skali (2 mln głodnych warszawiaków..brrr) a jednocześnie większość zalet miejskich, bezpieczeństwo, priorytet w przywracaniu funkcjonowania mediów, służby miejskie dbające o infrastrukturę i zalety wsi ogródki przydomowe,bliskość wsi i dostępu do żywności, znani sąsiedzi i brak anonimowości.
Masz sporo racji, ale warunek musi być taki, ze masz rodzinę lub bardzo bliskich znajomych na wsi w okolicy takiego prowincjonalnego miasteczka.
Wadą takich małych miast jest duża wrażliwość na kryzysy gospodarcze, a to uważam za podstawowe obecnie zagrożenie. W wielu wypadkach w takim miasteczku jest zlokalizowany duży zakład, który jest lokomotywą koniunktury takiego miasta, w przypadku jego upadku lub przeniesienia skutki są dotkliwe nie tylko dla samych pracowników, ale całego miasteczka.
Mieszkając w okolicy dużego miasta łatwiej jest o pracę, nawet jeśli będzie ona słaba.
Czołem miejskie partyzanty!
Uciekać tylko w razie W i zawsze w przeciwnym kierunku do Ruskich, a w obecnej sytuacji na pewno też nie w stronę Ukrainy – tam będzie większy kocioł niż u sowietów.
Czy uciekać w stronę Niemców? To zależy od własnych preferencji i stopnia zaufania co Niemcy zrobią z ludnością cywilną. Wszak trzeba pamiętać, że kiedy wywołali 2WS był to „kulturalny naród czytający Goethego”. A obecnie jeszcze muszą zagospodarować setki tysięcy inżynierów z Afryki.
Nie ma co siać paniki ale wiele sygnałów wskazuje, że front zatrzyma się na Wiśle niezależnie od atakującego.
Tak jak pisali poprzednicy nie warto uciekać z miasta (w szczególności niezbyt dużego) w przypadku jakiegoś kryzysu ekonomicznego czy dłuższego braku prądu i dostępu do fejsika. Popieram jednak pomysł z działką na prowincji po uwzględnieniu lokalizacji z pierwszej części postu.
Zależnie od sytuacji . Wlewający się od zachodu jihad na sprzęcie wyszabrowanym z magazynów bundeswehry i armii francuskiej sugerował by azymut na Białoruś .
Tak jak piszesz hardcore mazury są w kierunku ” Ruskich” tzw. Przesmyk suwalski i to mnie martwi -także bliskość parunastu km. Od poligonu gdzie stacjonuja Amerykanie. W mieście a dokładnie na jego peryferiach do najbliższej wsi mam jakieś 8-10 km i „zaprzyjaźnionych” od lat rolników (jaja, świnka regularnie)