Kojarzycie ten wpis z wiosny, gdy to chwaliłem się, że udało mi się w śmieciach znaleźć olbrzymią soczewkę Fresnela?
Ostatnio będąc na działce odgrzewałem sobie z jej użyciem obiad — gotowy bigos ze słoika.
Bo po co miałbym rozpalać ogień (albo włączać elektryczną kuchenkę), jeśli ten sam efekt mogłem osiągnąć bez żadnego nakładu pracy, choć w dłuższym czasie?
Na filmie widać, że soczewka jest w stanie doprowadzić zawartość słoika do wrzenia. Co ciekawe, zakrętka nie zrobiła się wypukła, a słoik się nie rozszczelnił.
Myślę, że to całkiem niezła alternatywa dla piecyka słonecznego opisywanego ostatnio. Ale w tej formie na pewno nie pozwala wykorzystać swojego potencjału do maksimum. Przydałoby się zrobić na jej podstawie jakąś kuchenkę, tj. obudowę chroniącą przed utratą ciepła i wiatrem.
Tym z całą pewnością zajmę się kiedyś w wolnym czasie.
Ile czasu to zajęło? I czy zagotowana była cała zawartość słoika czy tylko w miejscu naświetlonym?
Przyznam uczciwie, że nie zwróciłem na to kompletnie uwagi — postawiłem słoik na słońcu i zająłem się swoją robotą. Na pewno nie było to więcej, niż godzina.
Wrzenie było tylko w jednej części słoika, ale całość zawartości była gorąca.
Z pewnością obudowa znacznie by skróciła czas przyrządzania. Trzeba by pomyśleć także o jakiejś regulacji aby móc ustawić optymalnie w kierunku słońca.
Jeden z gadżetów zwiększających niezależność energetyczną domu.
Ciekawe jakie były by efekty w pochmurniejszy i chłodniejszy dzień.