Przygotowania na trudne czasy mogą być kompletnie nietrafione albo nieprzydatne, jeśli tego wcześniej nie sprawdzisz. Może się okazać, że zapas żywności Wam nie smakuje, że kuchenka na kartusze nie jest w stanie zagotować ziemniaków na obiad, a agregat prądotwórczy jest głośny i zużywa więcej paliwa, niż mówi instrukcja.
Aby tego uniknąć, warto kupowany sprzęt, zapasy i wymyślane pod kątem trudnych czasów awaryjne strategie i procedury po prostu przetestować. W jaki sposób testować swoje przygotowania, ale i testować odporność rodziny na niedogodności wynikające z sytuacji awaryjnych? O tym opowiemy w dzisiejszym materiale.
Będzie to pierwsza część podcastu na ten temat, drugą opublikujemy za dwa dni. Patroni wspierający nas w serwisie patronite.pl mogli już zapoznać się z obydwiema częściami.
Pod playerem z filmem i wersją audio znajduje się lista omówionych zagadnień.
Podcast: Play in new window | Download
- Przygotowania na sytuacje awaryjnej mają większy sens wtedy, gdy staramy się je testować i sprawdzać ich przydatność. Gdy opieramy się nie tylko na tym, co gdzieś przeczytamy (choćby w ofercie sklepu internetowego, że dany filtr do wody jest najlepszy), lecz także o własne doświadczenia z własnym sprzętem i własnymi procedurami (bo przygotowania to nie tylko zapasy).
- Tyle o sobie wiemy, ile nas sprawdzono – napisała Wisława Szymborska w wierszu “Minuta ciszy po Ludwice Wawrzyńskiej”, Wawrzyńska była nauczycielką i w 1955 roku uratowała z pożaru czwórkę dzieci, zmarła z powodu poparzeń, których ówcześnie nie udało się wyleczyć.
- Jak pisze autor jednego z opracowań tego wiersza w serwisie sciaga.pl:
- “Autorce wiersza chodziło o to, że prawdziwe, najgłębsze właściwości naszej natury są zazwyczaj głęboko ukryte, ujawniając się dopiero w sytuacjach ekstremalnych, w obliczu ogromnej tragedii.
Człowiek nie przewidzi swojego zachowania w pewnych sytuacjach, z którymi nie miał wcześniej do czynienia. Bywa, że decyzje podejmowane w obliczu zagrożenia zaskakują nas samych. U jednych osób dominuje odwaga i chęć niesienia bezinteresownej pomocy bez względu na zagrożenie, u innych tchórzostwo, bierność i troska o samego siebie.”
- “Autorce wiersza chodziło o to, że prawdziwe, najgłębsze właściwości naszej natury są zazwyczaj głęboko ukryte, ujawniając się dopiero w sytuacjach ekstremalnych, w obliczu ogromnej tragedii.
- Możemy mieć o sobie bardzo dobre zdanie i uważać się za uosobienie Johna Rambo, ale warto byłoby to zderzyć z rzeczywistością.
- W niniejszym materiale postaram się pokazać kilka metod na przećwiczenie siebie i swojej rodziny w różnych sytuacjach awaryjnych.
1. Szkolenie survivalowe
- pozwala znaleźć się w nietypowych okolicznościach, nieznanym środowisku, w oderwaniu od domowego komfortu i wszystkich systemów wsparcia (dachu nad głową, prądu w gniazdku i wody w kranie), ale w towarzystwie fachowców, którzy znają się na swojej robocie, wszystko wytłumaczą a w razie czego udzielą pomocy, jeśli utniesz sobie palec nożem,
- czyli ćwiczymy w bezpiecznym otoczeniu, jak pływanie w rękawkach na strzeżonym basenie, gdy jest jeden instruktor na kilku uczących się pływać,
- szkolenie survivalowe pokazuje wykorzystanie prymitywnych metod rozwiązywania problemów do znalezienia wyjścia z sytuacji, na przykład
- rozpalanie ognia z użyciem krzesiwa lub innych zaimprowizowanych metod,
- budowa schronienia z tego, co można znaleźć na miejscu,
- pozyskiwanie wody, gdy zabraknie jej w kranie,
- nawigacja w terenie z użyciem mapy i kompasu,
- ognisko sygnałowe,
- to wszystko w bardzo szerokim zakresie pozwala poczuć się jak w sytuacji, w której zabrakło prądu i gazu, albo będziemy zmuszeni do opuszczenia domu,
- bardzo dobre szkolenia robi Universal Survival, nazywają się “Symulacje survivalowe” i w ich ramach pojawiają się dodatkowe utrudnienia – nie będę opisywał na czym polegają, ale pozwalają jeszcze bardziej poczuć się, jakbyśmy rzeczywiście brali udział w sytuacji awaryjnej, są dwa materiały na ten temat: część pierwsza, część druga,
- na takie szkolenie można wybrać się z całą rodziną, choć bądźmy szczerzy, w większości przypadków naszych widzów / słuchaczy, raczej się to nie uda,
- w prepperingu chodzi o to, żeby nigdy nie doprowadzić się do takiej sytuacji, gdy o przeżyciu decyduje krzesiwo i szałas z gałęzi, albo możliwość wezwania śmigłowca ratunkowego, ale szkolenie survivalowe pokazuje te metody najbardziej awaryjne, gdy wszystko inne zawiedzie – pokazuje także, jak zła będzie sytuacja, gdy przygotowań zaniechamy,
2. Wyjazd pod namiot
- fajne rozwiązanie, bo pozwala połączyć wyjazd z rodziną na wypoczynek i jednocześnie przydatne ćwiczenie, także w zakresie obserwacji zachowań rodziny,
- pole namiotowe zapewnia minimum infrastruktury, można regulować sobie poziom dyskomfortu, wybierając takie pola namiotowe, gdzie infrastruktura jest gówniana albo dobra – najlepsze kempingi mają pralki i kuchenki, więc w zasadzie tylko miejsce do spania jest nietypowe,
- można podłączyć prąd, albo korzystać tylko z tego prądu, który przywieźliśmy ze sobą (powerbanki, stacje zasilania, panele fotowoltaiczne),
- pozwala sprawdzić, czy rzeczywiście nocleg w namiocie jest tak fajny, jak myśleliśmy,
- testujemy rozkładanie namiotu i jego składanie, można zasymulować zrobienie tego wieczorem, albo w deszczu,
- jeśli dobrze dobierzemy pogodę, to przy okazji sprawdzimy sam namiot, czy gdzieś nie przecieka,
- czy możemy się wyżywić z konserw i racji żywnościowych oraz dań w słoikach, jeśli nie jadamy tak na co dzień, czy ktoś nie grymasi – w razie czego można pójść do sklepu albo do restauracji i zjeść coś normalnego,
- jak idzie nam przygotowywanie posiłków na turystycznej kuchence – czy przez wybranie zbyt dużego garnka do gotowania nie marnujemy energii (widać, gdy coś gotuje się dużo za długo), ile razy uda się ugotować kartofle na jednym kartuszu, można się nauczyć gotowania pod pierzyną,
- upchnięcie rodziny na małej przestrzeni sprzyja ujawnianiu się konfliktów i długo skrywanych różnic, co może spowodować wybuch awantury (gdy np. osoba niespędzająca na co dzień czasu z dziećmi musi z nimi być pod namiotem w ciasnej przestrzeni) – lepiej zrobić to w kontrolowanych warunkach, gdy zawsze można wrócić do domu lub dokończyć urlop w hotelu z basenem,
- daje możliwość korzystania z analogowych rozrywek, układania pasjansa, budowy domków z kart, grania w gry karciane lub inne gry towarzyskie,
- późniejsza ewakuacja z rodziną pod namiot nie będzie miała charakteru czegoś zupełnie nowego, tylko się powie dzieciom “będzie tak jak na wakacjach, superprzygoda”,
3. Wyjazdy w jeszcze większą głuszę
- na działkę, gdzie nie ma prawie niczego, albo żeby nocować na dziko w lesie, jak w programie “Zanocuj w lesie”,
- ja sobie tak lubię od czasu do czasu pojechać do siebie na działkę, gdzie wprawdzie mam domek oraz trochę sprzętu oraz wodę i prąd, to do zaspokojenia moich potrzeb życiowych go nie używam, tylko staram się minimalizować jego użycie,
- zdjęcie w okładce tego odcinka podcastu / na tle materiału na YouTube, jest właśnie z mojego ostatniego pobytu na działce, gdy pojechałem sobie kamperem, wykąpałem się w składanym namiocie kąpielowym, a wodę do tego celu zagotowałem w czajniku Kelly Kettle,
- dobra okazja, by sprawdzić, czy fajnie śpi się w hamaku rozpiętym między drzewami, czy nie jest za zimno,
- jeśli takie miejsce jest dla Ciebie celem ewakuacji, możesz wykorzystać okazję, by coś tam zawieźć, zrobić, przygotować – na przykład zakopać zapas żywności w beczce albo posadzić kilka drzewek owocowych, albo przyciąć istniejące drzewka, albo właśnie wykopać beczkę z zapasem i wymienić jej zawartość, część zjadając,
4. Stealth camping
- rozwiązanie dla osób lubiących balansować na granicy prawa,
- pozwala przetestować, czy rzeczywiście da się ukryć przed ludźmi z obozowiskiem,
- zmusza raczej do użycia hamaka z tarpem, niż namiotu, żeby nie trzeba było wykaszać maczetą chaszczy,
- ograniczenie użycia latarki, ognia, emitowanego hałasu,
- żeby nie budzić podejrzeń, raczej minimalizowanie ilości sprzętu i dojazd na miejsce komunikacją publiczną lub samochodem, ale dojście piechotą,
- raczej chodzi tylko o przenocowanie w danym miejscu, a nie robienie sobie tam obozowiska na kilka dni, bo i po co się tak nudzić w jednym miejscu?
- można zasymulować nocowanie i ewakuację w ciągu dnia, albo na odwrót, dotrzeć tam nad ranem i przespać dzień, aby opuścić miejsce po zmroku,
- jeśli znajdą Cię ludzie z psem na spacerze, albo stróż z nieodległego magazynu, nie możesz zakładać, że w razie sytuacji awaryjnej przejdziesz i zanocujesz niepostrzeżenie,
- bardzo fajny kanał na ten temat: Camping with Steve,
5. Po prostu wycieczka
- docierasz na miejsce startu samochodem / pociągiem lub autobusem, a potem spacerujesz / jedziesz rowerem, śpisz gdzieś, albo wracasz do samochodu i do domu,
- to okazja na ćwiczenie nawigacji,
- poznasz okolicę – w pierwszej kolejności wybieraj okolicę tego miejsca, w którym mieszkasz, którędy potencjalnie możesz chcieć się ewakuować, albo w pobliżu miejsca ewakuacji,
- przećwiczysz noszenie zestawu ewakuacyjnego i resztę sprzętu, którą w nim masz – możesz przecież pić wodę przefiltrowaną turystycznym filtrem i ugotować obiad na składanej kuchence na drewno, choćby i na wybetonowanym parkingu przed powrotem do domu,
- a może nie będziesz w stanie ugotować na drewnie, bo będzie mokre? a może będzie tak sucho, że zaznaczone na mapie potoki i oczka wodne wyschną do zera?
- ja zacząłem Warszawską Obwodnicę Turystyczną, ale słabo mi to idzie,
- przydatne zwłaszcza, gdy na co dzień korzystasz z samochodu, a w sytuacji awaryjnej zakładasz, że nie będziesz – a to rozsądne założenie, bo możesz nie mieć paliwa, a jeśli nawet masz zapas, to inni mogą go nie mieć i w takim wariancie nie będziesz chciał jeździć samochodem, by nie ściągać na siebie niepotrzebnie uwagi ludzi,
6. Domowa awaria, także sztucznie wzbudzona
- dobrą okazją jest zapowiadane wstrzymanie dostaw wody, gdy będzie zaplanowana jakaś przebudowa,
- w pierwszym odruchu napełniamy wtedy wannę i wszystkie garnki oraz wiadra, ale można przecież w pierwszej kolejności zacząć korzystać z domowego zapasu wody, a potem przećwiczyć pozyskiwanie wody z jakiejś rzeki, przyniesienie do domu i uzdatnienie,
- lepiej zatruć się od złego filtra i złej wody dziś, gdy system ochrony zdrowia działa i można się wyleczyć – to znaczy najlepiej nie zrobić tego wcale, ale błąd popełniony podczas takiego testu będzie łatwiejszy do przeżycia i naprawienia,
- jeśli jeszcze nie sprawdziłeś, ile wody potrzeba do sprawnego działania toalety i nie zrobiłeś odpowiedniego zapasu wody, albo awaryjnej toalety niewymagającej spłukiwania, to najlepszy moment, by to nadrobić – ta ilość wody jest potworna!
- można to wymusić zakręcając zawór albo wyłączając korki – mówiąc, albo i nie mówiąc o tym rodzinie
Wszystko super, ale … jaka głusza.. większość z nas mieszka w mieście, bycie w weekend lesie nie pomoże. Poza tym nagle podmiejski las pełny będzie uciekinierów, zatem … wszystko sie skomplikuje. A tak przy okazji kiedy recenzja innych,nowych książek survivalowych, coś ostatnio brakuje ich na twoim kanale.
No mnie się nigdy nie podobała strategia przetrwania trudnych czasów zakładająca, że w razie czego się przeniesiemy z rodziną do podmiejskiego lasu. Ona może być sensowna w Skandynawii, Kanadzie czy USA, ale nie w Polsce, gdzie 1/3 powierzchni kraju to las, ale w małych kawałkach, poszatkowany miejscowościami.
Tym niemniej mogę sobie wyobrazić, że ktoś zakłada, że tym lasem będzie przemykał, pod osłoną nocy, żeby uciec z miasta, do którego zbliża się front i nie paść ofiarą jakichś bandytów. Robiąc praktyczne eksperymenty można zweryfikować, czy ta strategia jest realna.
Co do weekendu w lesie, to takie weekendowe wyjazdy pod namiot przede wszystkim pozwalają sprawdzić, że da się żyć bez nieskończonej ilości wody (w tym ciepłej) w kranie, prądu w gniazdku i gazu do kuchenki. Że to oznacza pewne kompromisy, jeśli o komfort chodzi, ale jest realne. Plus, jak nam przyjdzie naprawdę uciekać z domu, to sobie ten namiot rozstawimy w jakiejś hali sportowej czy na peronie metra i wciąż będzie to namiastka czegoś, co znamy.
Recenzji nowych nie ma, bo ja teraz tylko książki kupuję, ale żeby je przeczytać, to nie daję rady. 🙁