Jak wybrać siekierę do survivalu i jak o nią dbać?

Dzisiejszy film nagraliśmy wspólnie z Cezarym Romanowskim, który zawodowo zajmuje się ścinaniem drzew i prowadzi bardzo fajny kanał na YouTube.

Dużo rozmawialiśmy o siekierach pod kątem wykorzystania w survivalu — tradycyjnym (m.in. do budowy szałasów i pozyskiwania opału) oraz tym nowoczesnym (np. do rąbania drewna na opał i drobnych prac w ogrodzie). Zastanawialiśmy się, jak wybrać siekierę do survivalu i czy w ogóle istnieje coś takiego, jak uniwersalna siekiera. Omawialiśmy metody ostrzenia siekiery i renowację siekiery sprzed wielu lat, znalezionej na strychu u dziadka.

Z filmu dowiesz się między innymi:

  • czy da się znaleźć uniwersalną siekierę? (4:04)
  • czemu warto spróbować rewitalizować starą siekierę i jak to zrobić? (5:09)
  • jak wybrać siekierę w sklepie i na co zwracać uwagę robiąc zakupy? (13:23)
  • jak i czym ostrzyć siekierę, zarówno w domu, jak i później podczas survivalowej wyprawy (19:54)
  • do czego przydają się największe siekiery? (28:04)
  • jakie są powody szybkiego tępienia się siekiery? (29:36)

A poniżej — kilka przykładowych siekier, które można kupić na polskim rynku.

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

26 komentarzy

  1. Piotr pisze:

    Warto może wspomnieć, że o ile biwakowo i turystycznie siekiery z trzonkiem z tworzyw sztucznych są lepsze (sam używam Fiskarsów X5 i X7 do plecaka) bo są lżejsze do noszenia a sam trzonek nie boi się wilgoci, mrozu, nie trzeba go konserwować, można go umyć w wodzie itd., o tyle w razie W konwencjonalna siekiera z drewnianym trzonkiem jest lepsza bo trzonek w razie uszkodzenia można wymienić (plastikowe trzonki są inaczej osadzane i są nienaprawialne).
    Do tego w liście siekier pod artykułem brakuje mi Gränsfors Bruks 😀

  2. angelico pisze:

    Warto też wspomnieć o bardzo dobrych, kutych, polskich siekierach firm. Juco, Kuźnia i Romanik. Bardzo dobra relacja cena-jakość.

  3. tommies pisze:

    Po wielu przygodach z różnymi siekierami zdecydowanie polecam siekiery Fiskars. Tworzywo styliska jest niezwykle wytrzymałe i odporne na uszkodzenia. Nie ma też tendencji do obluzowywania głowicy , co jest zmorą siekier z drewnianym styliskiem. Warto też mieć oddzielną siekierę do rąbania drzewa i drugą do łupania drewna.
    I kilka uwag odnośnie filmu
    – Fiskars ma inną ostrzałkę do noży a inną do siekier, choć jest także chyba jeden „uniwersalny” model
    – drewno na opał się łupie a nie rąbie, używając właściwej nazwy ułatwia to dobór siekiery do pracy

    Na biwaki itp. używam Fiskarsa X10. Na tyle mała i lekka, że nie przeszkadza, a zarazem na tyle ciężka i długa, że jest siekierą a nie zabawką 🙂

    • Piotr pisze:

      I tak i nie tak. Tzn. zgadzam się co do tego, że małe Fiskarsy są ok do celów biwakowych, prac ogrodowych czy do drobnych prac leśnych (sam używam trzech Fiskarsów, X5, X7 i X10, z tym że plecakowo to tylko X5 i X7, bo X10 jest już trochę za ciężki do noszenia a X7 spokojnie do celów szałasowo-ogniskowych wystarcza :D).
      Z drugiej strony Fiskars nie robi porządnych „ciężkich” siekier do pracy w lesie (ciężkie Fiskarsy to „łupaki”, dobre do rozłupania pieńków aby nimi potem palić w kominku, ale do ciężkiej pracy w lesie, zwłaszcza przy wyrębie, się nie nadają ze względu na profil ostrza). Do cięższych prac w lesie potrzebne są cięższe siekiery z wąskim profilem ostrza a takich Fiskars nie robi. Do tego przy cięższej siekierze drewniany trzonek jest zaletą, bo można sobie zrobić customowy trzonek z idealnie dopasowaną długością, krzywizną, średnicą, profilem przekroju itd., tego na plastikowym trzonku zrobić się nie da (a niedopasowany trzonek przy całodziennej cięższej pracy siekierą = odciski albo konieczność stosowania rękawic :D). Dobre trzonki drewniane w siekierach dobrych producentów nie stwarzają problemów (to nie to samo co marketówy z lakierowanym trzonkiem bukowym :D), mam siekierę Gränsfors Bruk (model Double Bit) z drewnianym trzonkiem długości około 90cm i to jest najlepsza siekiera do wycinania drzew jaką mam (rodzice opalają w zimę dom drewnem, co roku siekiera jest używana do pracy w lesie aby ten opał przygotować, mam ją około pięciu lat i nie ma z trzonkiem jakichkolwiek problemów, a producent nie bał się dać dwudziestu lat gwarancji :D). Wiadomo, przy nieumiejętnej eksploatacji każdy trzonek da się uszkodzić (taki z tworzyw sztucznych też) ale dobry trzonek drewniany, jeśli jest odpowiednio eksploatowany i konserwowany, robi robotę (no i jak wspomniałem, można go sobie wyprofilować do ręki).
      Oczywiście siekiera „na apokalipsę”, to tylko na drewnianym trzonku – siekiera z plastikowym trzonkiem w przypadku jego uszkodzenia jest bezużyteczna.

  4. Pozyskiwacz. pisze:

    Jak ktoś pracuje siekierą to sam wie co jest mu potrzebne, a jak nie pracuje to czas zacząć. Teoretycznie to ciężko dobrać siekierą, ludzie są różni – wzrost, długość ramion czy siła wpływa na dobór narzędzia.
    Poza tym jak ktoś obecnie rąbie „metry” bukowe do kominka to musi sobie zdać sprawę że w razie kryzysu,kiedy samemu będziemy musieli pozyskać opał , będziemy rąbali inne drewno niż dziś. Wtedy raczej nie będziemy ściągać dużych pni – bo za ciężkie i za dużo cięcia na piłę ręczną/siekierą. W moich okolicach jeszcze w latach ’60-tych popularne były wyjazdy do lasu za drzewem. Jechali sąsiedzi na 2-3 lub więcej wozów konnych. Taka wyprawa na 1-2 dni , żeby wyciąć i zwieźć opał na zimę.
    Z opowieści starszych sąsiadów wiem że wtedy wielkie kloce bukowe leżały i gniły w lesie bo nikt ich nie chciał. Najbardziej poszukiwane były gałęzie i małe drzewka ok. 5-20 cm średnicy. Łatwe do załadowania na wóz, a potem łatwe do pocięcia ręcznymi piłami i do porąbania. Nikt nie miał samochodu, czy piły spalinowej. Dziś jest łatwiej pod tym względem, ale warto się zastanowić co będzie jak braknie paliwa, czy części zamiennych.

    • Piotr pisze:

      Ja do tej pory robię „wyprawy po drewno”. Po prostu mam kilka ha swoich lasów i robię to w ramach pielęgnacji lasu (usuwanie chorych drzew, wiatrołomów itp.), ale do takich rzeczy podstawą jest piła spalinowa, a siekiera to tylko do finalnej obróbki 😀

      • Coyote pisze:

        Tylko co jak nie będzie paliwa do piły a ogrzać się i przegotować wodę jakoś trzeba . Ci co już dzisiaj zbierają chrust polują na gałęzie i małe drzewka tak do 15 cm .
        Co do samych siekier to aktualnie używam tej http://hardtools.pl/glowna/66-graca-lesna-motykaduza-oprawna.html marketowe odpowiedniki nie mają startu do niej nawet te dwa , trzy razy droższe .
        I ważna sprawa , daje się zarobić Polakowi .

        • Piotr pisze:

          Mój wpis dotyczył tego, że wycinka drzew do opału na zimę to nie jest historia typu „w latach 60-tych ubiegłego wieku” tylko wiele osób robi to do dzisiaj.
          A jak nie będzie paliwa do piły, to wezmę siekierę, ale porządną do wycinki a nie Fiskarsa X10 (czy dużego „łupaka” którym się nie da efektywnie wycinki drzew robić).
          Pełna zgoda co do tego, że marketowe siekiery to w większości kompromisy czy prowizorki (a trzonki to już tragedia, niewysezonowane, kiepskiej jakości drewno, które się lakieruje aby się nie rozeschło i nie popękało w transporcie do sklepu i po powieszeniu na półce aby sam trzonek z siekiery nie wypadał :D).

        • Piotr pisze:

          @daje się zarobić Polakowi: jeśli któryś wytwórca zrobi porządny trzonek z wysezonowanego białego orzecha, to też chętnie kupię, ale jak tam będzie trzonek bukowy (znacznie gorsza trwałość, nieodporność na warunki atmosferyczne, duża podatność na zaatakowanie przez grzyby itd.) no to jednak wybiorę jakość a nie narodowość. Rozumiem że producent chce konkurować ceną i marketingiem „kupuj od swojego” ale nie kosztem jakości.

          • Coyote pisze:

            Gościu robi te narzędzia w małej manufakturze , też specjalne zamówienia , można się dogadać co do innego trzonka .
            Zresztą mówimy tu o sprzęcie za <40 PLN . Żeleźce trzyma ostrość , trzonek nie ślizga się w dłoniach . Że zbrzydnie i zszarzeje ? Najwyżej , trochę metrów opału i drzew z takimi siekierami zapoznałem . Bukowy trzonek nigdy mi w dłoniach nie pękł . Wytrzymywały 10+ lat .
            Trochę jak z kolbami broni , orzech najdroższy i najładniejszy , plastik reklamowany , ale z bukową kolbą też da się strzelać i trafiać .
            Acha (@Piotr na pewno to wiesz ale dla innych) , ważna sprawa a na filmiku nie poruszona . Siekiera z drewnianym trzonkiem może mieć luzy z powodu zeschnięcia się trzonka . Zwłaszcza używana . Zamaczamy ją w wiadrze z wodą na kilka godzin . Problem znika . Podobno ma to też minimalizować powstawanie bąbli na nie przyzwyczajonych do roboty dłoniach .

          • Coyote pisze:

            Z tym ostatnim za dzieciaka nie zauważałem jakiejś różnicy a potem problem jakoś przestał mnie dotyczyć . Tak po prostu mówili starzy fachowcy .

          • Piotr pisze:

            Nie, prawidłowo wykonany trzonek z dobrego i dobrze wysezonowanego drewna się nie „zeschnie”. Tak się zachowują tylko kiepskie trzonki z taniego drewna (sezonowanie drewna kosztuje, trzonek potrafi być droższy od siekiery). Oczywiście „trochę metrów opału i drzew z takimi siekierami zapoznać” można dowolną siekierą, można nawet przymocować siekierę na rurce poprzez spaw i też da się ciąć, chodzi o to czym się tnie wygodniej 😀
            A co do porównania buku i orzecha białego amerykańskiego – tu nie chodzi o kolor i o to czy się pobrudzi czy nie, biały orzech amerykański prawidłowo wysezonowany nie zeschnie się (nie trzeba go moczyć w wiadrze z wodą, tzn. owszem, jak każde drewno bierze i oddaje wodę przy zmianach wilgotności, ale w specyficzny sposób, bo poprzez zmianę długości a nie średnicy włókien, czyli z suchego trzonka siekiera nie spada :D). Dodatkowo praktycznie nie wchodzą w niego grzyby, bo drewno zawiera naturalne substancje przeciwgrzybiczne (w przeciwieństwie do buku na białym orzechu amerykańskim nie uświadczysz huby :D). To są te drobne różnice które robią różnicę (choć oczywiście przy niewyczynowej pracy nie mają one znaczenia).
            Nie twierdzę, że siekierą za 25zł nie da się drzewa wyciąć, bo owszem, da się wszystkim.
            A co do broni – wybacz, ale jeśli kolba się rozeschnie i „złapie luzu” (albo się skrzywi czy straci symetrię i odrzut masz nie w linii prostej tylko powiedzmy pół stopnia w bok), to strzela się z takiej broni „nieco” inaczej 😉

          • Coyote pisze:

            Znam różnice między drewnem sezonowanym a niesezonowanym . Nie musisz mi tłumaczyć . Ale innym czytelnikom bloga w razie „w” może trafić w ręce różny sprzęt . Także ten gorszy , więc czemu nie udzielić paru praktycznych porad ?
            Co do osad to kto tu mówi o kłusowniczych samopałach kolbą z sękatej dechy . Ładny kawał sezonowanej buczyny , wetrzeć parę razy olej lniany z terpentyną i gra i buczy , wody nie pije . Ja różnicy z orzechem nie widzę .

  5. djans pisze:

    Bardzo ciekawy i przydatny materiał, bardziej domowy, niż survivalowy. Chociaż przez obfitość poruszanych zagadnień trochę za długi 😉

    Z siekierami jest tak, że do normalnego biwakowania nie znajdują za bardzo zastosowania (chyba, że ktoś biwakuje w swoim prywatnym lesie, albo łamie kilka przepisów na raz w lasach państwowych).

    Oczywiście jakąś tam siekierkę dobrze wśród narzędzi mieć, ale w kryzysowym pozyskiwaniu opałowego drewna o wiele bardziej przyda się łuczek. Jak tu zauważono w komentarzach najprościej na opał używać gałęzi i niewielkich drzew. Drzewko do 20 cm średnicy łuczkiem powali starsze dziecko, które wcześniej nie trzymało piły w rękach. Siekierą już nie koniecznie.

    Prosty patent z osadzeniem lekkiego żeleźca na dłuższym trzonku do większej siekiery bardzo dobry, jeśli ktoś chce mieć taki w miarę uniwersalne narzędzie – też tak swego czasu zrobiłem.

    • Piotr pisze:

      @”Z siekierami jest tak, że do normalnego biwakowania nie znajdują za bardzo zastosowania (chyba, że ktoś biwakuje w swoim prywatnym lesie, albo łamie kilka przepisów na raz w lasach państwowych).”
      … albo najpierw pogada z leśnikiem jak człowiek z człowiekiem i uzyska zgodę (formalnie to taką zgodę na biwak musi wyrazić nadleśniczy). Fakt faktem, że takie coś jest trudno uzyskać, bo leśnicy mają najczęściej złe doświadczenia z „niedzielnymi turystami”: pijaństwo, darcie mordy, głośna muzyka z boomboxa (albo z samochodowej tuby :D), brak jakiejkolwiek świadomości zagrożenia pożarowego czy świadomości tego jakie drzewa można wykorzystać bez szkody dla drzewostanu (a nawet z korzyścią dla niego). A rano „pobojowisko” i śmietnik (oraz oczywiście brak chętnych do sprzątania i zrobienia porządku). Dlatego leśnicy odsyłają chętnych do „miejsc specjalnie wyznaczonych” i zakazują wycinki (ustawowo mają odpowiednie narzędzia do ścigania, bo „Ustawa o lasach” zakazuje biwakowania w lasach i pozyskiwania z niego drewna bez zgody zarządcy lasu).
      Z drugiej strony latem często zgraną ekipą wybieramy się na Pojezierze Brodnickie i mamy tam leśniczego (w tej chwili już dobrego znajomego), który już się na nas poznał i nie stwarza nam jakichkolwiek problemów bo wie, że robimy wszystko zgodnie ze sztuką. Zawsze uzgadniamy z nim gdzie będziemy „koczować”, informujemy wieczorem gdzie będzie ognisko itd. – zero problemów, czasem nawet wpada do nas w odwiedziny przed zasiadką (jest przy okazji myśliwym), a bywa że i jego córka z kolegami wpadnie do nas z kolacją i piwem 😀 Oczywiście konkretnego leśnictwa nie podam publicznie żeby gościowi nie robić pod górkę 😀
      Podobnie lasach pod Toruniem – też nie ma większych problemów z dogadaniem się. Zresztą być może znacie z YouTube toruńską ekipę EDC – można z leśnikami żyć w symbiozie, dogadać miejsca gdzie można bushcraftować i nie ma problemu, no ale jak się taką oborę w lesie zostawia jak tu https://www.youtube.com/watch?v=j3CNNbAwYw8 to nic dziwnego, że leśnicy byle komu nie ufają i ścigają (a największy problem jest taki, że ktoś normalny zorganizuje dogada z leśnikiem sobie miejsce na takie wypady a potem jakieś bydło wpadnie na gotową miejscówkę, zrobi oborę i trzeba za takich buraków świecić oczami, bo leśnik kojarzy daną miejscówkę z nami a nie z „obcymi” – szkoda gadać).

      • djans pisze:

        „Oczywiście konkretnego leśnictwa nie podam publicznie żeby gościowi nie robić pod górkę ”

        Kwintesencja Twojego wpisu ;p

        Jasna, że jak masz dobrych znajomych w LP, to Ci pozwolą nawet i hektar lasu w rezerwacie wyciąć pod wyciąg narciarski 😉

        Chodzi mi po prostu o niewielką tak naprawdę przydatność siekiery. Albo może raczej niewielką niezbędność dla przeciętnego turysty/biwakowicza.

  6. Robal_pl pisze:

    I pomyśleć, że znowu Amerykanie okazali się praktyczniejsi… Oglądałem jakiś toporek w sklepie z militariami. Jedna prosta rzecz. Trzonek jest po prostu szerszy/grubszy w miejscu gdzie ma być ostrze, które nasuwa się od strony rękojeści. Proste i nie trzeba żadnych klinów, poprawiania, wbijania itp…

    • soli1 pisze:

      To znane rozwiązanie – np. młotki murarskie, kilofy są w ten sposób osadzane.
      @ Coyote: namaczany trzonek, to zepsuty trzonek. Takiego rozwiązania używa się doraźnie, w ostateczności. Raz namoczony trzonek już zawsze będzie luźny.

      • Coyote pisze:

        Właśnie takie doraźne rozwiązanie , ale lepiej znać na wszelki wypadek zamiast oberwać żeleźcem własnego narzędzia w krytycznej sytuacji . Jak jest czas i możliwości to się po prostu daje grubszy klin . Czy trzonek był moczony czy nie nie ma znaczenia , klin załatwi sprawę .
        Dwa „siekiera żywi mężczyznę” ale bez jakiejś fiksacji , to narzędzie a nie fetysz .
        Mój dziadek przechowuje siekiery po prostu wbite w pieniek do rąbania drewna . Szopę widzą jedynie zimą . Deszcz je zmoczy , wiatr i słońce wysuszą . Pracują tak samo jak moje przechowywane w piwnicy . Ostrzy je najzwyklejszą osełką z marketu albo pilnikiem do metalu . Specjalne ostrzałki za ileś set złoty ? Lepiej mu nie powiem bo taki gwałtowny śmiech jeszcze mu zaszkodzi .
        Jeszcze ciekawostka z yt , wykonanie i osadzenie trzonka , stara szkoła https://www.youtube.com/watch?v=vcfwlfz_tGs

      • Piotr pisze:

        Ja ostrzę wodnym papierem ściernym – w plecaku mało miejsca zajmuje a w terenie bierze się cokolwiek (na przykład kawałek drewna) jako podkładkę i robi robotę znacznie lepiej i wygodniej niż jakieś miniaturowe osełki 😀

        • Coyote pisze:

          Powodzenia w wyprowadzaniu szczerby jak trafisz w drewnie na odłamek albo pocisk 😀 Nieraz w drzewach tego od cholery .
          Płaskiego kamienia będziesz szukał .
          Zwłaszcza że z tego co piszesz podejrzewam że ostrzysz toporki na żyletkę i potem co chwila musisz poprawiać .
          Narzędzie ostrzysz w stosunku do zadań , kąta ostrza i materiału w którym będzie pracować . Jak przesadzisz to chwile będzie iść jak dzikie ale błyskawicznie się stępi .
          Prawidłowo naostrzone stępi się minimalnie i DŁUGO będzie trzymać ostrość roboczą .
          Wiedza na poziomie pierwszej klasy technikum przećwiczona na wiertłach , nożach tokarskich i właśnie siekierach 😀

          • Piotr pisze:

            Mówię o ostrzałce zabieranej do plecaka na biwak czy kilkudniowy bushcraft – w takich warunkach jeszcze nigdy nie udało mi się wyszczerbić dobrej siekiery (do cięcia drutów siekier nie używam).
            Zależy co masz na myśli pisząc o ostrzeniu na żyletkę – owszem, ostrzę aby była ostra ale nie żeby ostrze było cienkie jak żyletka (kąt około 25 stopni). To jak się siekiera tępi zależy nie tylko od sposobu naostrzenia, ale tez od rodzaju stali i sposobu jej zahartowania.
            Papierów ściernych (różnych gradacji) używam do poprawienia ostrości w terenie a nie do napraw w postaci wyprowadzania głębokich wyszczerbień.

          • Piotr pisze:

            Tzn. na około 25 stopni to ostrzę plecakowe Fiskarsy do pracy biwakowej, bo Grandforsa ostrzę inaczej (z convexem) ale to inna siekiera (inny materiał i inne przeznaczenie)

          • Coyote pisze:

            Moja spokojnie wytrzymuje parodniowy wypad bez korekt . Zresztą co to jest dla ostrza w porównaniu do obrabiania kubików twardego drewna na zimę .
            Osełka wcale tak dużo nie waży , nawet połówka takiej klasycznej , jak do kosy . Ale jest uniwersalna . Do siekiery jak pisałem tylko na wszelki wypadek złomu w drewnie , raczej przy nożu pracuje . Albo karczowniku .
            Papier też swoje zrobi ale 100tka , wodny to mi się z matowaniem samochodu kojarzy .

            Aha , jak już przy lekkich toporkach i alternatywach . Kumpel stosuje z powodzeniem zaostrzoną łopatkę piechoty . Żaden delikatny składany model , zwykłą WP . Uniwersalne , wszechstronne narzędzie do rąbania i kopania .
            Sam zastanawiam się nad nabyciem takiej na prywatne potrzeby .
            Karczownik (na przykładzie mojej krótkiej SFK 50) czyli sprzęt typowo na czyżnie czy inne chaszcze radzi sobie też bez problemu z drzewami tak do 8-10 cm średnicy , każdy centymetr więcej to droga przez mękę .
            Ale jest lekki i płaski , o przytroczonym przy lewym udzie idzie praktycznie zapomnieć .
            Sporo kumpli z roboty używa też pił składanych , lidlowych , fiskarsów , różnych . Bardzo lekkie , zajmują mało miejsca w plecaku . Ale piłować czymś takim większą ilość drewna …

          • Piotr pisze:

            Ja biorę papier wodny, bo takiego mam do oporu (i łatwo zabrać ze sobą różne ziarnistości :D), kamieni i osełek używam w domu.
            Ja wspomniałem wyżej – tych Fiskarsów to nie używam do poważnego karczowania lasu (duże Fiskarsy się do tego nie nadają a małe… są za małe), ale na wypady biwakowe dają radę. Pni półmetrowej średnicy przy pomocy X7 nie wycinam, w większości gałęzie do 5cm średnicy do budowy schronienia czy na ognisko (można i nożem, ale siekierą jest szybciej, mam też dwie piły, Fiskarsa i Laplandera ale jeśli nie trzeba precyzyjnej długości czy płaskiego zakończenia, to siekiera w moim przypadku okazuje się znacznie wydajniejsza :D). Co do „wytrzymywania parodniowego wypadu bez korekt” – ja mam w zwyczaju „dopieszczanie” ostrza (czy to noża czy siekiery) po każdej poważniejszej robocie, zajmuje to dosłownie chwilę ale ostrze jest zawsze w takim stanie, że bez problemu można cienkie wiórki na rozpałkę od krzesiwa strugać czy użyć do innej precyzyjniejszej roboty, nigdy nie sprawdzałem jak by się ostrza zachowały po kilku dniach cięższej pracy bez ostrzenia, być może byłoby tak jak piszesz, czyli po moim ostrzeniu siekiera nie nadawałaby się do pracy 😀
            Maczeta czy zaostrzona saperka to inna bajka – do „cięcia chaszczy” fajne (do ciesielskiej czy precyzyjnej roboty już mniej), ale to już poza tematem artykułu Krzyśka 😉

          • djans pisze:

            @Coyote

            Łopatka to IMO o wiele bardzie przydatny biwakowo/survivalowo sprzęt od siekiery.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner