Mity nowoczesnego survivalu według Jacka Spirko

W jednym z ostatnich, 530-tym odcinku The Survival Podcast mowa była o 20 popularnych mitów dotyczących wolności i nowoczesnego survivalu. Tylko 5 z nich dotyczyło stricte samego survivalu, pozostałe odnosiły się m.in. do finansów, policji i broni palnej. Chciałem przytoczyć tu te mity obalone przez Jacka, bo moim zdaniem sporo wnoszą do dyskusji.

W jeden z nich wierzyłem a dowód tego widać tu na blogu. 😉

1. Najłatwiej jest przeżyć SHTF w lesie.

Pamiętacie, jak napisałem, że łatwiej jest przeżyć w lesie, niż w domu? Jack udowodnił, że jest odwrotnie, bo prawdopodobnie tam przeżycie będzie najtrudniejsze.

Dlaczego? Między innymi z poniższych powodów:

  • nie spędzamy tam na co dzień za dużo czasu,
  • a zatem nie bardzo jesteśmy tam sobie w stanie poradzić,
  • gdyby nas tam wywieziono dzisiaj, większość z nas pewnie chciałaby stamtąd tylko uciec,
  • a w czasie kryzysu będzie tam z całą pewnością więcej ludzi, więc trudno byłoby się tam utrzymać.

2. Koniec świata jaki znamy będzie łatwy, jeśli się przygotujemy

Jack wspomniał o wielu ludziach, którzy uważają, że z powodzeniem i łatwością wręcz poradzą sobie w sytuacji końca świata, jaki znamy. Są ponoć ludzie, którzy uważają, że może to być nawet fajne, o ile będą mieć dość amunicji i żarcia.

Jack twierdzi, że z całą pewnością nie będzie to ani łatwe, ani przyjemne. Oczywiście mniej trudne i mniej nieprzyjemne będzie dla ludzi, którzy poświęcą czas, wysiłek i trochę pieniędzy, by się do tego przygotować. Ale czy będzie łatwo? Nie przypuszczam by dziś, decyzje, które wydają mi się oczywiste (np. odesłanie sprzed drzwi żebrzącej rodziny gdy sam będę żyć tylko z zapasów) rzeczywiście będą równie oczywiste, gdy przyjdzie do ich podejmowania.

3. Wszystko będzie okay tak długo, jak długo będziesz mieć żarcie i amunicję

Niemal to samo, co punkt wcześniej. Przygotowanie na SHTF i nowoczesny survival to znacznie więcej, niż tylko zapasy żywności i broni / amunicji.

Co komu po żywności, jeśli ktoś ją ukradnie, bo cała będzie w jednym, źle zabezpieczonym miejscu? Co komu po broni, jeśli przyjdzie mu się bronić przed setką głodnych ludzi, którym będzie już wszystko jedno?

Ja ciągle jestem przekonany, że jednym z najlepszych pomysłów na przygotowanie się na gorsze czasy będzie ukrywanie naszych przygotowań…

4. Wystarczy posiadać broń i umieć się nią posłużyć, by pozyskać to, co jest do życia niezbędne

Takie głosy pojawiają się i tutaj. Oczywiście posiadanie broni znacznie ułatwi przeżycie, ale niekoniecznie w warunkach amerykańskich. Tam co czwarty czy co piąty obywatel posiada broń, często więcej niż jeden karabin/pistolet/strzelbę. Więc ktoś, kto liczy, że obrabuje sąsiadów z potrzebnego mu wyposażenia, może się mocno pomylić.

W Polsce nie jest pod tym względem tak kolorowo, my jesteśmy trochę bezbronni, w porównaniu do Amerykanów. W razie czego na czarnym rynku pewnie pojawi się masa broni policyjnej / wojskowej, to też powinno dać zwolennikom tego poglądu do myślenia.

5. Największym zagrożeniem dla nas jest ___ [tu wstaw dowolne zagrożenie] ___

Jack twierdzi, że największym zagrożeniem dla ludzi są sami ludzie. I to nie dlatego, że ludzie są skłonni robić sobie nawzajem krzywdę. Raczej dlatego, że ludzie dawno już uznali, że za ich niepowodzenia odpowiedzialne jest państwo, a nie oni sami.

Niestety, państwo nie zaspokoi wszystkich naszych potrzeb, zwłaszcza w sytuacji kryzysowej. Ci ludzie, którzy to rozumieją (czyli my), będą mieli łatwiej, bo zaczną się na własną rękę przygotowywać…

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

26 komentarzy

  1. Adam pisze:

    Bardzo dobry wpis. Naprawde dobry i prawdziwy. Dodam od siebie, ze czesto calosc sprowadza sie do uznania pewnego nie dla wszystkich oczywistego faktu – ze nie jestem najwiekszym cwaniakiem na swiecie, i zawsze moge trafic na wiekszego. Ale spora czesc osob o tym nie chce pamietac, stad sporo mitomanskich wypowiedzi.

    • surevivalist pisze:

      Pewnie, że nie jesteś! 😛

      Ja uważam, że nie trzeba być największym. Wystarczy być większym cwaniakiem niż 80% populacji. To zapewnia sukces i nie jest aż takie niesamowicie trudne. Zasada 80% zysku po 20% wysiłków zawsze obowiązuje.

      Ale nie dajmy się też zmylić tym, którzy twierdzą, że broń nie załatwi wszystkiego, więc nie warto mieć broni. Albo, że nie wystarczy mieć żarcia i amunicji, bo będzie wiele innych potrzeb do zaspokojenia. To to jest prawda, potrzeby będą wielkie. Zresztą potrzeby człowieka są z natury nieograniczone. Ale jeśli już mam to jedzenie i amunicję, to mogę więcej energii włożyć w zaspokajanie innych potrzeb poza pełnym brzuchem i świętym spokojem.

  2. Boungler pisze:

    Studiowałem dość dogłębnie tematykę pozwolenia na broń palną i nie rozpisując się stwierdzam: zwariowali. Trzeba być 10x pobitym, 20x zgwałconym i najlepiej jeżeli do mieszkania włamują się nam regularnie w piątki co tydzień… i to nie zawsze pomaga. Do całości dochodzi problem użycia broni palnej i faktycznie czasami lepiej dać się pobić niż jej użyć i brać udział w procesach i śledztwach ciągnących się latami.
    Faktycznie mamy problem broni palnej… a będzie ona potrzebna.
    Rozważam następujące opcje:
    – dobra broń hukowa do której oryginalnie można stosować grzybki z wiatrówki, próbowałem i przebija deskę centymetrową z bliska.
    – mocna wiatrówka lub pistolet wiatrówka z zastosowaniem amunicji wyostrzonej/ostrej. Co jak co ale faktycznie pozostaje nam jedynie broń pneumatyczna
    … i tutaj jest to poniekąd problemem ponieważ amunicja jest skończona.

    Może dobry łuk bloczkowy? Pełni nie tylko funkcję cichej i uśpionej broni na trudne czasy a dodatkowo może brać udział w polowaniu na zwierzęta. Jest lekki i można go rozkładać. Co prawda nie można tak szybko oddawać strzałów jak z broni palnej ale zobaczcie że amunicję można zrobić z wszystkiego, jest ogólnodostępny.

    Jeżeli uda się zatrzymać bandytów jeszcze przed wejściem do domu, mamy spore szanse na udany atak. Scenariuszy jest bardzo dużo, ale zastanówmy się czy ten nie jest dość optymalny?

    • Survivalista (admin) pisze:

      O broni tu z całą pewnością będziemy dyskutować na łamach wielu wpisów, bo temat jest bardzo ważny. Ja chyba zacznę się zapisywać do myśliwych, bo to najprostsza droga do pozwolenia na broń.

    • Piotr pisze:

      Strzelałeś kiedyś z łuku bloczkowego? Albo choć widziałeś strzały? To jest naprawdę silne bydle. Większość amunicji jaką byś zrobił rozleciałaby się podczas startu.

      Co do komentarzy innych o trudności naciągania lub trafiania:
      1. Dzięki bloczkom łuku wcale trudno się nie naciąga. Oczywiście trzeba jego siłę dostosować do swojej.
      2. Z każdej broni jest trudno trafić jeśli się nie ćwiczy.

    • mst pisze:

      Łuk bloczkowy jako broń do samoobrony? Gratuluję pomysłu, ale polecam odstawić oglądanie filmów o zombie i innych „Robin Chudach”. Po pierwsze, łuk jest bronią wymagającą bardzo dużego opanowania i ostrzelania się. Po drugie, aby móc efektywnie strzelać z łuku, porzeba wokół siebie naprawdę dużo miejsca. Do tego dochodzi piekielnie niska szybkostrzelność.

      Natomiast w kwestii polowania, to znacznie lepsze efekty uzyska się używając „podkręconej” wiatrówki. Celność i skuteczność będzie znacznie wyższa. Do tego istnieje szansa cichego podejść zwierzyny, czego w wypadku łuku raczej nie zrobimy.

      • x pisze:

        Przepraszam, że się wtrącę. Niewprawny łucznik będzie stwarzał dla siebie takie samo zagrożenie, jak niewprawny rewolwerowiec.
        To prawda, że z łukiem trzeba się umieć poruszać i umieć nim posługiwać, ale to nie znaczy, że nie może być narzędziem do samoobrony – to jest absolutna bzdura. Od strzałów z łuków ginęły nie tylko sarny i jelenie, ale również całe armie. Łuk ma tę przewagę nad kijem, że razi na odległość. Może w pomieszczeniu 2×2 może być problematyczny, ale w korytarzu już nie, i nie każdy łuk ma 2m długości. Łuk bloczkowy to nieporozumienie, bo powtarzalność zerowa, ale refleksyjny mały łuk tradycyjny lub w typie tradycyjnym to inna para kaloszy…. Dostęp do Łuku prymitywnego można mieć każdego dnia… bardzo łatwo taki łuk jak i strzały wykonać… dlatego warto mieć wprawę w posługiwaniu się właśnie łukiem… Bo bronią może każdy od biedy spróbować się posłużyć, ale o broń trudniej… Łuk można zrobić samemu choćby z odpowiedniego PCV, dobrej gałęzi, kilku gałęzi przeróżnych prętów itp.. odpowiednio umocowany łuk ze stali lub kompozytów będzie kuszą no chyba nikt mi nie powie, że kusza nie jest skuteczną bronią….

        • x pisze:

          uzupełnienie: Połączenie procy i łuku jest również ciekawym rozwiązaniem a co do szybkostrzelności 🙂 Znowu – umiejętności i typ łuku – popatrzcie sobie w YT – szybkie strzelanie z łuku – metoda nie sportowa tylko bojowa – rosjanie, węgrzy szczególnie się w tym specjalizują…

  3. Iulius pisze:

    Wiatrówka to zabawka. Łuk ma jakąś szansę się sprawdzić w obronie, jeśli dobrze się nim posługujesz. Wiatrówka nie, podobnie jak przeróbki broni hukowej. Lepiej już sobie procę sprawić.

    Przypominam: można mieć czarnoprochowca. Nie będzie idealny, ale na pewno lepszy od takich szalonych improwizacyj.

    • surevivalist pisze:

      Wiatrówka to nie zabawka, ale urządzenie niebezpieczne. Łuk do obrony koniecznej? Chyba przed bandą hunów w otwartym terenie. 😉

      Proca? Niby jeden Dawid jakiegoś Goliata utłukł. Ale to dawno temu było.

      Pistolety CP to raczej po apokalipsie, gdy organy państwa będą w stanie rozkładu. Na teraz to prosta droga za kratki.

      Zanim świat się skończy zostają nam jeszcze Tasery, RMG, pałki i kubotany. Noży nie polecam, bo będzie jak z CP – szybka droga do pierdla.

      • Survivalista (admin) pisze:

        Dlaczego? Broń czarnoprochowa, tj. repliki broni wyprodukowanej przed 1850 r., są całkowicie legalne. Proch trzeba zrobić własnoręcznie, to jedyny problem. Całą resztę, tj. kapiszony, kule, flejtuchy (czy jak to się tam nazywa) można kupić w sklepie.

        • surevivalist pisze:

          Proch legalnie przywożę z Czech. Nie ma problemu. Wszystko pozostałe jest legalne jak zam zauważyłeś.

          Problem jest nie w posiadaniu czy noszeniu broni, ale w bronieniu się nią. A mniej eufemistycznie, w odbieraniu życia lub powodowaniu ciężkich obrażeń ciała u napastnika (-ów).

          CP jest dozwolone jako broń, z natury hobbystyczna i sportowa. Nie było w Polsce spraw o przekroczenie obrony koniecznej za pomocą CP. O ile można być „powodowanym strachem lub wzburzeniem” i kogoś walnąć pałką, pchnąć nożem, czy obić gazrurką, to nie sądzę, żeby założenie flejtucha na komin (próbowałeś zrobić to na szybko, będąc zdenerwowanym, czy rozkojarzonym) nie było uznane, ze działanie z premedytacją. A trzymanie naładowanego odprzodowca w domu, no przepraszam, ale to już nie survival. To zwykła głupota.

          Jest to to oczywiście moja opinia, i podkreślam to mocno, bo nie jest mi znany żaden wyrok, lub postanowienie prokuratury o umorzeniu lub postawieniu zarzutów za przekroczenie obrony koniecznej (przed człowiekiem) lub bezpodstawne działanie w stanie wyższej konieczności (odparcie ataku zwierzęcia).

          Znam natomiast wyroki związane z obroną konieczną różnymi dziwnymi przedmiotami, które ofiara maiła pod ręką. Od gazrurki i noża, aż po samochód osobowy (przejechanie po napastniku, aby uciec).

  4. Iulius pisze:

    Wiatrówka jest niebezpieczna, jeśli dzieci sobie nią celują po oczach. Ewentualnie może być niebezpieczna dla drobnych zwierząt i to chyba jedyne jej zastosowanie surwiwalowe – można upolować gryzonia. Dla człowieka groźniejszy jest rzucony kamień, o łuku nie wspominając.

    Argumentu z „drogą za kratki” nie rozumiem – dlaczego broń stuprocentowo legalna (noże i rewolwery) ma być pod tym względem gorsza od pałki, która zasadniczo jest całkowicie zabroniona i tolerowana chyba głównie ze względu na niewiedzę policjantów?

    I niechże mi ktoś wyjaśni, czy kubotan ma jakiekolwiek zalety?

    • surevivalist pisze:

      Wiatrówka >17J może być używana m.in. do polowań. W przypadkach ekstremalnych do polowań na bizony. Taki karabinek będzie bardzo niebezpieczny.

      W ustawie o broni i amunicji, mamy definicję broni białej. Nie ma tam _żadnej_ wzmianki o nożach, więc w Polsce noże _nie_ są uznawane za bron.

      Zaletą kubotana jest to, że większość osób nie kojarzy tego z narzędziem do zadawania ciosów, ale (jeśli ma na jednym końcu kółko) z brelokiem do kluczy. Podobnie linka przy kluczach, nie jest kojarzona z zadawaniem ciosów kluczami, ale z noszeniem kluczy tak aby nie wypadły.

      Wychodząc na miasto z nożem, musisz brać pod uwagę, że jeśli potniesz napastnika (np. nieuzbrojonego, który używał „tylko” gróźb karalnych), możesz usłyszeć zarzuty rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia. Będzie słowo twoje, przeciw słowu napastnika. Jeśli nie będzie świadków, dlaczego sąd ma dać wiarę właśnie twoim zeznaniom?

  5. Sokomaniak pisze:

    Łuk? A próbował ktoś z niego strzelać? Wcale nie jest tak łatwo jak na filmach Rambo! Do naciągnięcia łuku, który powinien zrobić krzywdę potrzeba nie lada siły. Do tego krzepa i pewność ręki by wycelować i utrzymać naciąg a potem puścić cięciwę bez drgania. No i trening aby trafić w cel – nie jest łatwo.

    A o polowaniu na zwierzęta też zapomnijcie – w żubra czy jelenia to się może trafi ale nie każdy mieszka w Białowieży. Ale w zająca, królika, lisa – co jest małe, nie da się podejść i zapierdziela to jedynie Robin Hood by sobie poradził.

    Lepsza byłaby kusza – łatwiej się celuje, nie trzeba trzymać cięciwy i prędkość wylotowa bełtu jest zbliżona do pocisku. Tylko, że za szybko się nie da wystrzelić drugi raz.

  6. Iulius pisze:

    O wiatrówkach powyżej 17 J nie mówię, bo koszt zakupu i rejestracji pozbawia przedsięwzięcie sensu ekonomicznego.

    Co do praktycznego aspektu polowania na drobnicę, wszystko sprowadza się do zagadnienia „nie spędzamy tam na co dzień za dużo czasu, a zatem nie bardzo jesteśmy tam sobie w stanie poradzić”. Kto spędza znaczną część życia w lesie, poradzi sobie. Reszta nie ma co próbować.

    Łuk jest bardzo trudny w użyciu, jak większość broni prymitywnej. Ale jeśli ktoś umie, może na średnich dystansach zdziałać wiele. Oczywiście nie ma sensu uczyć się łucznictwa specjalnie z myślą o obronie.

    W czym zarzut rozboju z nożem jest lepszy od zarzutu rozboju z kubotanem?

    Kusza jest, o dziwo, nielegalna.

  7. makpfi pisze:

    Są 2 legalne sposoby na zdobycie broni:
    1. Zdanie egzaminu łowieckiego i zdobycie pozwolenia na broń myśliwską.
    Ok 1 rok stażu w kole łowieckim i ma się broń śrutową, która jest bardziej przydatna do samoobrony. Z bliskiej odległości wystarczy skierować lufę w stronę napastnika / napastników / i pociągnąć za spust. Wiązka śrutu zawsze trafi. Wcześniej oczywiście odbezpieczyć broń.
    Po następnym roku można zdawać egzamin selekcjonerski i zdobyć pozwolenie na broń kulową. Sztucer jest celny na większe odległości a z lunetą bardzo precyzyjny.
    2. Zdanie egzaminu na broń kolekcjonerską. Jest z tym większy problem ponieważ egzaminy przeprowadza policja. I stara się zrobić wszystko aby jak najmniej osób taki egzamin zdało.

    O zezwoleniach na broń do samoobrony nie piszę, żeby takowe dostać trzeba być co najmniej posłem na Sejm.

    W przypadku globalnego kryzysu będzie można zaopatrzyć się w broń jarmarku, ale trzeba będzie mieć za co kupić. Polecam zakup Krugerranda, albo ruloniku monet srebrnych. Inne środki płatnicze mogą być mało pewne.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Tych metod jest znacznie więcej, w teorii można mieć też broń sportową, choć uzyskanie takiego pozwolenia w Polsce jest ponoć bardzo trudne.

      • makpfi pisze:

        Dokładnie, więc nawet o tym nie wspomniałem.
        W praktyce pozwolenia na broń sportową nie mogą uzyskać nawet niektórzy członkowie polskiej kadry narodowej w strzelectwie!!!!
        Polityka policji jest sprzeczna nawet z ustawą o broni i amunicji.

        Teoretycznie można zrobić broń palną samemu, ale pierwsza próba strzału może być ostatnią 😉

  8. Peccator pisze:

    Moja recepta jest prosta:
    – colt navy z zapasem amunicji na bandytów
    – dobrej klasy wiatrówka z lunetą na ptaki, wiewiórki i inne gryzonie, które z powodzeniem można upolować i są nawet w miastach
    – dobrze zaopatrzona piwnica
    – i…
    2 worki cementu.

    Po co?

    By zrobić z piwnicy bunkier – zamurować okienka (zostawić otwory strzelnicze)
    Zamurować pół wejścia, a drugie pół zabarykadować grubą dechą, by dawało się wejść/wyjść tylko przeciskając się. Gdyby taką piwnicę z jednym wejściem (ewentualne drugie zamurować kompletnie) zaatakowała 100 bandytów, wówczas mamy efekt jak w Termopilach – będą musieli atakować pojedynczo lub po dwóch, a to nie problem dla colta.

    Pierwszy problem takiego bunkra, to oblężenie. Jeśli banda ma dobrego herszta, wówczas zablokują nas i będą na zmianę pilnować, byśmy się nie wydostali. Obstawią pewnie również ewentualne drugie wejście przez nas zamurowane. Jeśli poczekają dość długo to pokonają nas głodem – jak w średniowieczu. HIstoria lubi się powtarzać. 🙂

    Drugi problem to możliwość rozwalenia muru, który postawimy w drugim wejściu – jak zaczną walić młotami, wówczas trzeba strzelić w pierwszą szczelinę jaka się pojawi. O ile oni nie strzelą pierwsi w nas.

    Trzeci problem poczujemy, jeśli banda znajdzie ładunki wybuchowe lub granaty. Warto mieć zapas czarnego prochu i kilkadziesiąt metrów lontu – wówczas pociąć na kawałki gwoździe, oblepić garść prochu, wetknąć lont i mamy granaty odłamkowe. Może one odstraszą bandę. Warto się rozglądać za hersztem – jeśli go zabijemy, banda straci ducha do walki.

    Absolutnie nie wolno stawiać oporu jeśli zetkniemy się z wojskiem – prawie pewna śmierć.

    • Hedon pisze:

      Ciekaw jestem jak szybko jesteś w stanie wyrywać te deski z drzwi kiedy w nocy ktoś do twojej „twierdzy” podejdzie ze zwykłym koktajlem Mołotowa.
      Nie oszukujcie się ludzie… kwestie znacznie lepiej przygotowanych do obrony bunkrów udało się rozwiązać już w II Wojnie Światowej.
      Poza tym obiekt dobrze broniony = coś wartego obrony w środku = warto to zdobyć.

  9. Peccator pisze:

    Acha.
    Jak spotka się wojsko, to warto do nich wyjść z kilkoma butelkami wina i wódki – byle nie gadać z żołdakami – koniecznie iść prosto do oficera. No i nie wolno tej łapówki przepić, bo nie będzie jak zaprzyjaźnić się z oddziałem 🙂

    Umiejętność nawiązywania przyjaznych relacji z przechodzącymi oddziałami jest bardzo ważna. Można mieć też w zapasach ileś paczek papierosów czy prezerwatyw – to są rzeczy bardzo cenione przez żołnierzy.

    Oczywiście jeśli wyjdziemy by się z nimi „zaprzyjaźnić”, wówczas oni wejdą do nas i zabiorą nam prawie całe jedzenie. Nie trzeba się tym martwić. W czasie spotkania z wojskiem (obojętnie czy swoim, obcym czy dezerterami) jeśli zostawią nam życie, broń CP i wiatrówki, wówczas wyjdziemy na swoje. Broń CP nam zostawią, bo oni pewnie nie będą mieli cierpliwości do niej. Wiatrówek też nam nie zabiorą, więc byle życia nie stracić. Pamiętać, by kobiety wyglądały najmniej korzystnie jak to tylko możliwe. W razie czego zgłaszać protesty oficerom – nie przepychać się z żołdakami. W ostateczności wziąć najwyższego stopniem oficera i po kryjomu oferować mu tyle złota ile mamy (ale tylko jemy, by nikt nie widział. Warto pamiętać, że jeśli to jest oddział dezerterów, wówczas trzeba mieć nosa i wyczuć kto naprawdę dowodzi (u dezerterów stopnie nic nie znaczą) i tylko tego prawdziwego wodza skłonić złotem do uspokojenia rozzuchwalonego żołdactwa.

    Nie zabraniać im niczego, pokazać wszystko, a to co mamy najcenniejsze (jedzenie, alkohol, papierosy) proponować na handel za broń i amunicję. Jeśli będziemy stać sparaliżowani strachem, wówczas wezmą co zechcą i nic nie zostawią. Jeśli dobrze to rozegramy z oficerami, wówczas wezmą co chcą, ale może za to zostawią coś w ramach wymiany. Żołnierze to też ludzie. Naprawdę warto byłoby dostać od nich trochę broni i granatów.

  10. Albert pisze:

    Dopiszę swoje trzy grosze odnośnie wiatrówki. Dobra wiatrówka to nie zabawka i potrafi być niebezpiecznym narzędziem. Kiedyś w polsce naukowcy z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika zrobili test polegający na tym, że starano się ustalić jakiej energii kinetycznej potrzebuje śrut, żeby przebić się przez czaszkę ludzką. Eksperyment przeprowadzali na prawdziwej czaszce. Okazało się że ludzka czaszka wytrzymuje uderzenie śrutu o energii 7,5J. Więc jak się to ma do wiatrówek o en wystrzeliwanego śrutu 14-16J?! Okazało się, że nie tylko bardzo silne pociski śrutowe ze stalowym rdzeniem, ale także klasyczny śrut bez trudu przebijały twardą kość i rozrywały mózg.
    Dostępne są różne wersje śrutu. Najgrożniejsze są stalowe (ale niszczą one gwint w lufie), z duraluminium i specjalne przeznaczone na polowania (w stanach np). Powodują one największe obrażenia.
    Dla ciekawych: robiłem testy z różnych śrutów i najbardziej przebijalny okazał się lekki śrut półokrągły z duraluminium (test przebijalności na blachach). Śruty ołowiane, nawet te spiczaste nie przebijały pewnych blach z którymi ten z duraluminium sobie radził bez problemów. Inna sprawa to sama wiatrówka. Te dostępne na bazarach, to zazwyczaj Chinki – kiepsko wykonane o słabych parametrach. Również robiłem porównania przebijalności takiej Chinki i markowej wiatrówki i różnice w mocy i precyzji strzału są ogromne.
    Na spryciarzach.pl pokazane są także modyfikacje śrutów. I np dodanie do śrutu typu Hollow Point metalowej kulki z przodu od łożyska lub śrutu BB zwiększa kolosalnie penetrację takiego pocisku.
    Więc nie piszmy, że wiatrówka to zabawka.

  11. haha pisze:

    W razie czego władza zabierze wszystkim CP i zakaże ich uzywania.

  12. Ferro pisze:

    Tak sobie czytam, trochę spóźniony komentarz napiszę, ale zdobywanie pozwolenia na broń w celu obrony podczas wojny itp. nie ma sensu, gdyż pańśtwo zabierze całą broń jaką ludnośc legalnie posiada – było tak również przy wprowadzeniu stanu wojennego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner