W dzisiejszym materiale przedstawię wam aktualny stan mojego zestawu EDC+. Wytłumaczę, dlaczego nazwałem go EDC+ i jaka filozofia przyświecała jego składaniu. Omówię, co wchodzi w jego skład i dlaczego ja te wszystkie rzeczy ze sobą noszę.
To będzie długi materiał.
Już trzeci raz mówimy na kanale o moim zestawie EDC. Pierwszy raz materiał na ten temat opublikowałem w czerwcu 2016 roku, drugi raz w maju 2018 roku. I porównanie tych materiałów daje wgląd w to, jak ten zestaw u mnie ewoluował. Widać, że część rzeczy noszę ze sobą niezmiennie, inne z zestawu znikały, a w ich miejsce pojawiały się jakieś zamienniki.
Ale zacznijmy od odpowiedzi na bardziej ogólne pytanie.
Czym jest zestaw EDC?
Mnie najbliższa jest ta ścisła definicja EDC — a jest to skrót, który rozwija się do Every-Day Carry, czyli rzeczy noszonych przy sobie każdego dnia. W Polsce czasami rozwijane do Ekwipunku Dźwiganego Codziennie.
Kluczowe jest dla mnie to, że są to rzeczy, które mam przy sobie codziennie.
Elementem zestawu EDC nie będzie więc namiot i plecak, z którym chodzę na wycieczkę do lasu — nawet jeśli robię to regularnie, raz w tygodniu. Bo raz w tygodniu to nie jest codziennie.
Każdy ma swój zestaw EDC, nawet jeśli nie wie, że on się tak nazywa. 😉 W skład zestawu EDC zbudowanego przez przeciętnego zjadacza chleba z mrożonego ciasta mogą wchodzić te najbardziej oczywiste rzeczy, jak klucze do domu, kluczyki do samochodu, portfel i telefon komórkowy. Te rzeczy mają pomóc przetrwać przeciętny dzień, jeśli nawet stanie się coś niespodziewanego.
Może to oznaczać, że choć taka osoba na co dzień płaci kartą, to zawsze ma przy sobie jakąś niewielką ilość awaryjnej gotówki. Gotówka przyda się do płatności wtedy, gdy kartą się nie uda, bo na przykład bank zablokuje mu kartę.
Sam przeżyłem taką sytuację, bo bank w nocy zablokował mi kartę po próbie płatności nią w Nowym Jorku (w którym nigdy nie byłem). Byłem wtedy w domu, więc nie spowodowało to dla mnie dużych problemów, ale gdybym akurat wtedy był w trasie przez Polskę i potrzebował zatankować samochód, byłoby to co najmniej kłopotliwe.
Najbardziej ścisła definicja zestawu EDC jest moim zdaniem świetna i ja się jej trzymam. Noszę przy sobie rzeczy, które są mi potrzebne i przydatne na co dzień. Ale noszę też takie, które jeszcze nigdy mi się nie przydały. Mimo to zabieram je ze sobą, bo uważam, że mogą kiedyś być pomocne. Jestem w końcu prepperem i staram się być gotowym również na te mniej prawdopodobne sytuacje awaryjne.
To może oczywiście oznaczać, że te rzeczy nie przydadzą mi się nigdy i nigdzie, ale nie mam z tym problemu. Noszę je świadomie, nie okłamując się, że jest inaczej.
Inne podejścia do EDC
Muszę powiedzieć, że nie rozumiem tego, jak inni podchodzą do tematu EDC. Szczególny kłopot mam z facebookowymi grupami na temat EDC, które uważam za źródło raka.
Nie bardzo mogę patrzeć na to, że ludzie noszą w EDC resoraki albo fidget spinnery. Kiedy to widzę, zastanawiam się, czy mam do czynienia z dorosłymi ludźmi, którzy przy sobie noszą zabawki. I zastanawiam się, po co je noszą. Czy dlatego, że są im potrzebne (może akurat widziałem zestaw EDC człowieka, który ma problemy ze skupieniem uwagi i zabawka fidget spinnerem w dłoni mu w tym pomaga?), czy że są fajne, albo może po prostu są modne i można nimi zaszpanować?
Ani myślę mówić ludziom, co mają przy sobie nosić — chciałem jedynie zwrócić uwagę na to, że jest to śmieszne.
Śmieszyła mnie kiedyś dyskusja, w której ktoś pisał, że w swoim EDC nosi komplet ciuchów na zmianę, ponieważ jest mu potrzebny często, gdy przechodzi przez bagna. Ja się wtedy zacząłem zastanawiać, co w swoim życiu robi człowiek, który codziennie przechodzi przez bagna i dlaczego potrzebuje mieć ubranie na zmianę, ale tylko jeden jego komplet? Czy to oznacza, że pokonuje bagna tylko w jedną stronę, albo mieszka przy bagnie i przy powrocie do domu to drugie ubranie na zmianę mu nie jest już potrzebne?
W trakcie premiery materiału wideo na YouTube odezwał się w komentarzach człowiek, o którym mowa. Napisał, że rzeczywiście mieszka przy bagnie i ubranie mu się już 8 razy przydało na przestrzeni 3 lat jego noszenia.
Równowaga w zestawie EDC
Każdy z nas musi znaleźć odpowiedni dla siebie punkt równowagi w zakresie EDC, uwzględniając:
- realne i prawdopodobne potrzeby, sytuacje mogące nas spotkać i rzeczy, które w związku z tym fajnie byłoby mieć,
- masę, wielkość, uciążliwość noszenia tego wszystkiego.
Warto też pomyśleć o tym, czy rzeczywiście wszystko musimy mieć zawsze bezpośrednio przy sobie. Czy może część z tych użytecznych rzeczy nie warto byłoby trzymać na stałe w samochodzie? Skoro i tak na co dzień jeździmy samochodem i zawsze jesteśmy dość blisko samochodu, może niekoniecznie wszystko musi być w torbie czy plecaku zabieranym zawsze ze sobą? W takim przypadku warto po prostu dodatkowo rozbudować samochodowy zestaw przetrwania.
Jak przenoszę mój zestaw?
O kwestii tego, czy EDC lepiej jest przenosić w torbie czy plecaku nie będziemy rozmawiać, bo był na ten temat osobny materiał. 😉
W skrócie powiem tylko, że kiedyś nosiłem wszystkie ważne rzeczy w plecaku, który później zamieniłem na torbę. Torba jest bowiem wygodniejsza w transporcie publicznym, a to ma dla mnie niebagatelne znaczenie. W czasach, gdy chodziłem codziennie z pracy do domu piechotą, plecak był lepszym rozwiązaniem. W tej chwili mam z biura do domu dużo dalej, więc to w grę nie wchodzi.
Dziś noszę ogromną jego część w torbie na ramie. A tak naprawdę, to całe moje EDC+ to trzy torby i plecak, wszystko od Helikona. 😉
Na kolejnych stronach artykułu omówimy:
- filozofię budowy mojego zestawu EDC+ (strona 2),
- warstwy 0 i 1 (strona 3),
- warstwę 2 i dygresję na temat najważniejszego elementu zestawu EDC (strona 4),
- warstwę 3 i 4 oraz podsumowanie i wnioski (strona 5).
Trochę nie rozumiem zdziwienia faktem, że ktoś do swojego EDC włącza komplet ciuchów na zmianę. Jeśli często styka się z sytuacją, która potencjalnie może tego wymagać – czemu nie? Przecież to nie codzienne użycie jakiejś rzeczy, ale raczej wysokie prawdopodobieństwo jej użycia kwalifikuje do tego, by włączyć tę rzecz do EDC. Ja swojego noża także nie używam codziennie, ale codziennie mam go w kaburze z multitoolem przy pasku. Dlatego od dawna już nie patrzę jak na wariata na kogoś, kto w swoim EDC nosi sztyft do ust, choć kiedyś wydawało mi się to przesadą ( no bo co jeszcze, lakier do paznokci, a może krem do opalania?). Znałem kiedyś kierowcę ciężarówki, który w swoim EDC (choć tak tego nie nazywał, rzecz jasna) woził sprężyny do rozciągania. I grilla. Bo robił go sobie prawie codziennie.
Nie tyle dziwił mnie fakt noszenia w zestawie EDC odzieży na zmianę, co noszenie jej ze względu na konieczność przebierania się po przejściu przez bagno.
Sztyft do ust też gdzieś w torbie mam, tylko chyba na tyle głęboko, że się zapodział i nie dokopałem się do niego w torbie.
Krem do opalania też nosiłem kiedyś, gdy regularnie wracałem piechotą z pracy do domu.
Rozumiem, chodziło mi raczej o to, że EDC jest jak odcisk palca – charakterystyczny i niepowtarzalny, uzależniony od bardzo indywidualnych potrzeb i życiowych konieczności. I nie znając właściciela nie jesteśmy w stanie o jego EDC powiedzieć nic mądrego. Za to EDC naprawdę dużo mówi nam o właścicielu.
Ja odnośnie tej listy 100 produktów. Zmieńcie tłumaczenie punktu 82. Freeze drying to po angielsku liofilizacja. Więc nie pojemniki na suche i mrożone rzeczy tylko na żywność liofilizowaną 🙂
Dzięki za zwrócenie uwagi. Poprawiłem. W ogóle wydaje mi się, że chodziło po prostu o taki rodzaj żywności. Niejasny dla mnie jest ten punkt.
Witajcie, chciałbym zwrócić waszą uwagę na jeden element obecny ma codzień w moim plecaku, mianowicie są to opaski kablowe popularnie zwane trytkami. Nie sposób w krótki sposób opisać jak bardzo potrafią być przydatne a ich zaletą jest prawie niewyczuwalna waga i rozmiar (nie trzeba zawsze mieć przy sobie całej paczki 100szt, można po kilka z wielu rozmiarów i kolorów).