Największe zagrożenie dla świata, jaki znamy

W dzisiejszym materiale chciałbym poruszyć na kanale temat największego zagrożenia, jakie widzę w tej chwili. Nie, nie będzie to apokalipsa zombie, globalna wojna atomowa ani przebiegunowanie ziemi.

To będzie coś, co z pewnością wpłynie na życie każdego z nas i możemy tylko próbować ocenić, na ile ten wpływ będzie zgubny. Zapraszam.

Mam na myśli oczywiście zmiany klimatu. I zanim wyłączysz film albo przestaniesz czytać ten tekst, krzycząc do ekranu: “durniu, ocieplenie klimatu nie jest powodowane przez człowieka”, pozostań jeszcze przez chwilę, bym zdążył wyjaśnić, o co mi chodzi.

Zmiany klimatyczne są faktem. Czerwiec był w skali globalnej najcieplejszym rokiem w historii pomiarów. Lipiec podobnie. Sierpień też ma szansę na rekord. Skutków tych zmian obserwujemy coraz więcej i zaprzeczanie jego istnieniu jest niemądre.

Co się z tym wiąże, uważam, że każdy zdrowo myślący człowiek powinien starać się zabezpieczyć siebie i swoją rodzinę przed skutkami zmian klimatu. 

Zupełnie niezależną kwestią od tego jest ustalenie, czy za zmiany klimatu odpowiada człowiek, czy nie. Konsensus naukowy jest taki, że zmiany klimatu są spowodowane przez spalanie paliw kopalnych. Trzeba jednak powiedzieć uczciwie, że na tym poziomie stopnia skomplikowania tej nauki jest to do pewnego stopnia kwestia wiary. Albo wierzymy setkom czy tysiącom naukowcom, którzy twierdzą, że zmiany są antropogeniczne, albo garstce twierdzącej inaczej. I możemy się na ten temat kłócić godzinami. 

Rzecz w tym, że to kompletnie nie ma znaczenia. W tym materiale nie będę przekonywać Was do działań mających spowolnić zmiany klimatu. To zrobię na drugim moim blogu, Drewno Zamiast Benzyny. Czy wierzysz w fakt, że zmiany klimatu są spowodowane przez człowieka, czy nie, one i tak cię dotkną w tym samym stopniu. I dlatego uważam, że powinieneś się na te zmiany przygotować.

Przyjrzyjmy się zatem kolejno możliwym i obserwowalnym już teraz skutkom zmian klimatu, a potem zastanówmy się, jak można się przed nimi ochronić.

Upały

To skutek najczęściej obserwowany. I choć pojedyncze rekordy temperatury w Polsce pochodzą sprzed wielu lat (np. dwa rekordy powyżej 40 stopni z lipca 1921 roku) to średnie temperatury rosną i temu się zaprzeczyć nie da.

I choć ja wiem, że wy, drodzy Czytelnicy, nic sobie z upałów nie robicie, bo przecież jesteście w większości zdrowymi mężczyznami w sile wieku, to jednak pamiętać musicie, że na negatywne skutki upałów narażeni są w większości ludzie starsi, albo chorzy.

W skrócie, warto zbudować dom w taki sposób, aby był możliwie odporny na upały — pozyskiwał mało ciepła i dawał się efektywnie (czyli jak najtaniej) chłodzić. Warto też znać doraźne metody jak radzić sobie ze skutkami upału.

Susze

W Polsce generalnie mamy słabo z wodą. Odnawialnych zasobów wodnych mamy w przeliczeniu na obywatela mniej, niż w Sudanie, Kazachstanie czy Grecji

Oprócz tego, niespecjalnie dbamy o to, by tę wodę w kraju na dłużej zatrzymać. Raczej staramy się ją jak najszybciej spuścić byle dalej, żeby przypadkiem nam czegoś nie zalała. Co oczywiście czasem się niespecjalnie udaje.

A w tym roku co i rusz słyszymy o tym, że spółki wodociągowe wzywają klientów do oszczędzania wody, bo jej po prostu dla nich brakuje. Można przypuszczać, że z biegiem czasu będzie jeszcze gorzej.

W skali mieszkania trudno z tym zrobić cokolwiek, może oprócz zrobienia zapasu wody pitnej. I zorganizowaniu sprzętu, by móc go z jakiegoś alternatywnego miejsca do domu dostarczyć i w razie potrzeby uzdatnić.

W domu jednorodzinnym możliwości jest dużo więcej. W szczególności uważam, że warto wykopać lub wywiercić studnię, by mieć własne ujęcie wody. To oczywiście przed brakiem wody nie zabezpieczy, bo z czasem zwierciadło wód gruntowych może znajdować się coraz niżej i studnia najzwyczajniej w świecie wyschnie.

Oprócz tego, koniecznie należy gromadzić deszczówkę. Rynny z dachu skierować w jedno miejsce, na przykład do podziemnego zbiornika po starym szambie. 

Poza tym, warto dbać o to, by jak najwięcej wody pozostawało na jak najdłużej w obrębie naszej działki, zasilając wody gruntowe. Można to zrobić na przykład w ten sposób, że zamiast korzystać z szamba zamontować przydomową oczyszczalnię ścieków, by wodę z niej rozprowadzać po działce.

Jeśli mamy działkę ze spadkiem, wykopać w poprzek stoku tzw. swale, aby woda zamiast od razu spływać, zdążyła wsiąknąć w grunt. Można rozważyć także oczko wodne czy staw, to i przy okazji można tam hodować jakieś ryby albo jadalne rośliny.

Awarie zasilania

Przynajmniej na przestrzeni najbliższych lat obawiam się wyłączeń prądu, spowodowanych przez upały i niski stan rzek. Być może z czasem dorobimy się rozbudowy sieci przesyłowych, dodatkowych elektrowni gazowych i jądrowych oraz szerszego wykorzystania odnawialnych źródeł energii. No ale na razie jest, moim zdaniem, słabo. W tym roku pobiliśmy rekord zapotrzebowania na prąd.

Z tego względu uważam, że koniecznie musimy zadbać o to, by jakoś poradzić sobie bez prądu. W kilku aspektach.

Po pierwsze, minimalizować ilość sprzętów, które muszą działać na prąd. 

Po drugie, zadbać o awaryjne źródło prądu, które zasili pozostałe urządzenia. Może to być mały agregat prądotwórczy. Może to być UPS z dużym akumulatorem, albo przetwornica podłączana do samochodowego akumulatora. 

Po trzecie, rozważyć przynajmniej zainwestowanie pieniędzy we własne odnawialne źródło prądu. Przydomową turbinę wiatrową albo baterie słoneczne na dachu. Teraz właśnie rusza program dopłat do domowych instalacji fotowoltaicznych. O tym na blogu i kanale będzie niedługo więcej. Na co dzień oszczędzi pieniądze, a dobrze zrobiona będzie działać także wtedy, gdy szlag trafi sieć elektroenergetyczną.

Gwałtowne zjawiska pogodowe

Wraz ze zmianami klimatu, zwiększa się częstotliwość i gwałtowność katastrofalnych zjawisk pogodowych. Mam na myśli nawalne deszcze, burze, wichury i trąby powietrzne. W ślad za nimi także m.in. powodzie.

Kluczową rzeczą, moim zdaniem, jest zadbanie o minimalizację ryzyka, że dotkną nas skutki takich zjawisk i minimalizacja samych skutków.

Zacząłbym przede wszystkim od ubezpieczenia domu. To mi się wydaje rzeczą absolutnie priorytetową. 

Na pewno nie warto budować domu tam, gdzie jest duże prawdopodobieństwo wystąpienia powodzi. O tym chyba nie muszę opowiadać. Materiał o tym, jak się przed skutkami powodzi zabezpieczyć, też jest na kanale.

Na trąbę powietrzną trudno się przygotować. Trudno też ocenić, gdzie ona wystąpi i nie sposób przenieść dom w bezpieczne miejsce. Ale warto wyposażyć go w przynajmniej jedno bezpieczne pomieszczenie na wypadek takiego zdarzenia, najlepiej w piwnicy. Można też wybudować na działce, blisko domu, ziemiankę, aby w razie takiej pogody schronić się tam z rodziną. Ta ziemianka przyda się też na ewentualność wichury czy burzy. 

Problemy gospodarcze

Susze i upały mogą powodować i powodują, problemy w rolnictwie. Wbrew temu, co mówi telewizyjna propaganda, oznacza to drożejącą żywność i pogarszającą się jakość życia.

I póki mamy do czynienia tylko z lokalnymi problemami, póty nie ma tragedii. Oczywiście, żywność dwa razy droższa niż sezon wcześniej to tragedia, ale gdy takie zmiany nastąpią w skali globu, będziemy mieli przerąbane.

Trudno przewidzieć dokładnie rozwój wydarzeń. Może to być albo po prostu galopująca inflacja, albo problemy różnych gałęzi gospodarki, mniej lub bardziej związanych z rolnictwem. Może się okazać, że po prostu stracisz pracę, albo że koszty życia ci znacząco wzrosną.

Na pewno warto mieć jak największy zapas żywności, a oprócz niego zabezpieczenie finansowe. Razem będą stanowić bufor, który pozwoli przetrwać choć ten najgorszy okres przejściowy, nim sytuacja po takim kataklizmie gospodarczym się ustabilizuje.

Zupełnie niezależne od tego przyda się możliwie duża elastyczność w zakresie potencjalnej zmiany pracy. Bo przecież może być różnie. Może się okazać, że wskutek corocznej plagi sinic nad Bałtyk już nikt nie będzie chciał tam jeździć na wakacje. I spora gałąź polskiej gospodarki będzie miała problem. Im wcześniej sprzedasz pensjonat nad morzem, tym mniejsze poniesiesz straty.

Imigracja

Ostatnią kwestią, którą chciałem poruszyć, chyba najbardziej kontrowersyjną, jest imigracja. Można się spodziewać, że gdy niektóre obszary świata przestaną nadawać się do w miarę komfortowego życia, ludność stamtąd ruszy na północ. Trudno się dziwić, ludzie mogą nie chcieć mieszkać tam, gdzie co roku czekają ich pięćdziesięciostopniowe upały, które znacząco przyczyniają się do śmierci ich rodziców czy dzieci.

Nie umiem nawet pomyśleć, co stanie się, gdy liczba osób, które muszą się przeprowadzić wskutek zmian klimatu, sięgnie miliard. Powszechnie przyjęte szacunki przyjmują, że w 2050 będzie ok. 200 milionów migrantów klimatycznych. Niektóre — że nawet miliard. Część z nich dotrze także do nas.

Nie umiem też ocenić, w jaki sposób możemy się próbować przygotować przed skutkami tak olbrzymiej migracji. Myślę, że po prostu trzeba starać się być jak najbardziej samowystarczalnym i niezależnym od światowej gospodarki, cen prądu i ropy naftowej, czy wreszcie cen żywności. Samowystarczalność zawsze była dobrą metodą, by przetrwać trudne czasy.

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

9 komentarzy

  1. Fomalhaut pisze:

    Obecny rok jest na szczęście pierwszym bezwzględnie i prawdziwie pokazującym skutki zmieniające się klimatu. Wasz film w pigułce pokazuje zarówno największe zagrożenia jak i kierunki oraz sposoby rozwiązań w indywidualne skali tych problemów. W indywidualnej ,bo w zbiorowej skali banda polityków i „przemysłowców” jest za głupia by je rozwiązać. Oni sami starają się jak zwykle o własny interes. Ten film uważam za najważniejszy jaki Pan nakręcił dla DS. Gratuluję rozumienia sensu sytuacji i zwięzłości myśli. Koszulą proszę się nie przejmować – głupcy zawsze widzą formę bardziej niż treść. Przy okazji proszę zapoznać się z urządzeniem na które niedawno natknąłem się w sieci – generatorem wody – oby nie była to za jakiś czas konieczność:
    https://www.sharp.pl/cps/rde/xchg/pl/hs.xsl/-/html/skywell-water-generator.htm

    Może takie coś (nie jest tanie) lub podobne ustrojstwa były tematem jakieś przyszłego filmu ??
    Jeszcze raz dziękuję za ten film i pozdrawiam.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Przecież to jest nic mądrzejszego, jak zwykły osuszacz do powietrza. Jeśli w ramach przygotowań do upałów będziesz kupować klimatyzację, to już masz w gratisie takie źródło wody. 🙂

  2. Marek W. pisze:

    Jeżeli z czasem dorobimy się elektrowni jądrowych i gazowych to problem braku wody potrzebnej do pracy elektrowni jeszcze się pogorszy. Pracują one na identycznej zasadzie jak w węglowe, tyle że do podgrzewania wody nie wykorzystują węgla. Niezależnie od wody działa tylko generacja prądu z wiatraków lub fotowoltaiki.

    • Krzysztof Lis pisze:

      Pisząc o elektrowniach gazowych miałem na myśli te z turbinami gazowymi. One nie wymagają wody do chłodzenia.

  3. Irek24 pisze:

    Z tymi instalacjami fotowoltaicznymi szeroko wszędzie reklamowanymi to lekko nie dopowiedziałeś bo nie nam maja służyć generalnie – one nie magazynują energii i jak nie ma słonka to jej nie będziesz miał. Mogę się założyć że w przypadku braku słonka i braku energii jako takiej w sieci nic nie odzyskasz 🙂

    • Krzysztof Lis pisze:

      Wydaje mi się, że wspominałem o tym na filmie. Rzeczywiście, najprostsza instalacja podłączona do sieci będzie działać tylko wtedy, gdy jest sieć (z którą może się zsynchronizować).

      Rozwiązania są dwa:
      1) zamiast zwykłego inwertera sieciowego, inwerter hybrydowy, który może działać podłączony do sieci i w trybie wyspowym,
      2) trochę dodatkowych kabli, sterownik do ładowania i akumulator, oraz zwykła przetwornica — w razie braku prądu w sieci, przepinamy kable, ładujemy akumulator i wykorzystujemy przetwornicę.

    • Fomalhaut pisze:

      Instalacje nie magazynują jak to instalacje. Obecnie energie magazynują szeroko pojęte paliwa: ropa i jej pochodne, węgiel, drewno, biopaliwa itd.. Energia z elektrowni atomowych jest zmagazynowana w jądrach pierwiastków promieniotwórczych i jako jedyne można je wytwarzać ..właśnie w tych elektrowniach – tworząc Pluton z Uranu i następnie wykorzystywać pluton. To swoista atrapa perpetum mobile. Słonce jako takie będzie świecić jeszcze z 5 miliardów lat albo więcej. Więc to nie problem. Energii z fotoogniw nie musimy gromadzić jeśli nauczymy się z niej korzystać wtedy gdy ona jest czyli w dzień. To gromadzeni jest potrzebne cywilizacji technicznej ,nie użytkownikom domowym. Zresztą gromadzenie wytworzonej energii elektrycznej to obecnie jeden z najważniejszych problemów cywilizacji ,wręcz kluczowy. Na potrzeby preppersa wystarczą np. Akumulatory chemiczne czy inercyjne.

  4. szary pisze:

    Proponuję spojrzeć na zjawisko z szerszej perspektywy jak i innych perspektyw. Jak czynniki zdecydują o naszym wymarciu to wymrzemy albo optymistycznie dotrzemy do granicy gdzie nie będziemy gatunkiem dominującym. Klimat się zmienia z nami i bez z nas. Na krótki dystans mamy na to mały wpływ a wszelkie wieszczenia opierają się na założeniach że ludzie, planeta i klimat to zamkniety habitat, oraz na tym że wszystko winno być takie jak kiedyś. Na klimat wpływają bardzo duże ilości czynników których nie jest w stanie objąć żdna grupa. Wszelakie proponowane przygotowania na zmiany oczywiście są zasadne ale prognozowanie już sensu nie ma. Tzw gospodarka jest wartością iluzoryczną bo opiera się że „ropa” zawsze będzie (dla „zielonych” że będzie zawsze słońce i wiatr a na pewno „zielone” za które można „zielenieć” ze złości). Migracje są zawsze i w podobnej skali procentowej. Róznica jest w urojonej klasyfikacji do której obecnie dołączyły „migracje klimatyczne”.
    Analiza zgrubna podobnych okresów jednak pokazuje że zmiany ostatecznie przyjmują charakter gwałtowny zarówno w miko i mako skali, tak też jedyne przygotwoania które mają sens to próbować zgromadzić wiedzę i umiejętności praktyczne które pomogą nam te zmiany przterwać o ile nie będą one finalnie masowym wymieraniem. Gra nie idzie tylko o jakieś tam temperatury. Gra idzie też o zasoby, o powietrze, nie tylko to do oddchania, ale po całą jego strukturę po granice tego co nazywamy przestrzenią kosmiczną. O wodę, tą słodką i zdatną do picia. W przestrzeni medialnej krąży „smog”, „drzewa”, „co2”, „węgiel” a nikt nie podchodzi poważnie do tego aby badać i korelować ze sobą jak największą liczbę oddziaływań. Do tego potrzeba wpspółpracy, która w świecie zidelogizownym i zindoktrynowanym urojonym deficjami jest niemalże na wymarciu.
    Ucieczki z plantey nie ma i długo nie będzie więc w kategoriach survival aby przeżyć musimy być mobilni i zmierzać zawsze tam gdzie warunki są korzytstniejsze i korzystajc dostępnych w danej chwili środków maksymalizować ten cel bo przecież… wszystko jest tymczasowe.
    NIe chcę zamieniać tego w dyskusję w rodzaju „dokąd to zmierza”. Istotne jest raczej czy chcemy przeżyć i mieć gdzieś żyć i czy chcemy przeżyć jako wspolnota homo sapiens (rzekomo) czy też sami (ew. z rodziną). Na razie wszelkie głosy mówią że jednak w tym indywidualiźmie posuwamy się w kierunku że sami nawet jeśli ceną ma być zgłada innych, być może nawet wszystki poza nami.
    Te rozważania są i tak czysto teoretyczne bo wracają do czynników, wiemy bardzo mało nie tylko o planecie ale prawie nic o ukłądziesłonecznym, o jego gwieździe, o reszcie kosmosu nie wspominając.
    W kategoriach teg wielkich zmian, mających katastrofalny charakter jedyne co można to jak najlepiej wykorzystać każdy czas nam (jako ludziom) dany. To jest realne spojrzenie. BO co z tego że będziemy mieli wodę, schronienie, strawę i towarzystwo na kilka lat jak później nie będzie możliwości pozyskania. I tu nie chodzi o optymizm, czy pesymizm ale o całkiem zapomniane już dbanie o to wszystko co nas otacza a czego jesteśmy częścią.
    W kategoriach proroczych acz popartych sporą wiedzą Nauki i Inżynierii (bo jestem kim jestem) to wiele czasu nie mamy na nadchodzące zmiany i raczej zmierza wszystko w fatalnym kierunku bo dzisiejsza ludzkość głupiejąca mimo wielu dokonań tak od 100 może 150 lat, na dziś orietnuje się tylko na dxiałaniach doraźnych a długoterminowe i jakościowe myślenie ogranicza się do „posiadania” „kupionego” „markowego” „gadżetu” któy „zawsze” ma być „najnowszy” i „zawsze” „markowy”.
    Jak ktoś myśli że Ziemia to stabliny i trwały habitat to polecę sobie przypomnieć podstawą wiedzę geologiczną i astrononomiczną. Jesteśmy jak króko żyjące robaki na skórce dojrzewającego owoca. Pojęcie nie mamy czym jest ten owoc i czy ostatecznie sie owoc stanie bo nasze życie jest wobec wielkości astronimiczne nikłe rozmiarem. Kończąc żartobliwie – dinozaury też pewnie myślały że są wieczne i starały się na wszystko przygotować.
    Jeśłi (duże jeśli) świat się zmieni szybko to wymrzemy zwłaszcza że nawiele zmian nie mamy wpływu chyba że nagle stanie się cud będziemy potrafili szybko albo uciec z planety albo terraformować np Mars. To już jednak SF.

    • MrT pisze:

      Nie sposób się z tym nie zgodzić. Są jednak 2 scenariusze – pierwszy katastroficzny i tu zupełnie nie wiem jak do tematu podejść w szerszej perspektywie i dłuższym pognozowaniu stąd czasami lekka panika i drugi szczęśliwego zakończenia kiedy jednak jakoś tak potencjał ludzkości zostanie wykorzystany w celu znalezienia rozwiązania. Mam bowiem wrażenie, że ktoś igra z nami ludźmi. Wywołał II WŚ, ale nas to nie unicestwilo, doprowadził do zimnej wojny znów uniknelismy atomowej apokalipsy, rzucił broń biologiczną HIV itd itp udało się nam nad tym zapanować postanowił.wiec zagrać grubą kartą eskalujac zmiany klimatyczne i chce zobaczyć co zrobimy. Wiem, że to zakrawa na lekką schize, ale jak się nad tym zastanawiam głębiej dochodzę do takich wniosków. Liczę jednak, że mamy więcej pod czaszką niż dinozaury i jest jakakolwiek szansa, że nam to pomoże….

      PS gdyby autor bloga pokusił się o analizę dokąd można emigrować (region? Kraj? Kontynent?) by ograniczyć sobie skutki opisanych w artykule zdarzeń byłby to ciekawy wątek

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.