Nie przygotowuj się na koniec świata w 2012

Będąc zapisanym na forum Boungler.pl dostałem ostatnio e-mail z zaproszeniem do programu Rozmowy w Toku w TVN, w którym gośćmi mieli być ludzie przygotowujący się na koniec świata w 2012 r. Lubiąc występy przed kamerą nawet przez moment zamierzałem się tam zgłosić, ale moje obowiązki mi na to nie pozwoliły.

Ale im dłużej o tym myślę, tym bardziej zdaje mi się, że nie jestem osobą, która dobrze pasowałaby do tego programu. Bo ja wcale nie przygotowuję się na koniec świata w 2012 r. Już prędzej przygotowuję się na koniec świata, jaki znamy (TEOTWAWKI). Ale zainspirowany przez Jacka Spirko, którego obaj z Arturem cenimy, staram się przygotowywać tak, by korzystać z moich przygotowań na co dzień.

Staram się, by wydawane przeze mnie pieniądze na różne aspekty przygotowań, były uniwersalne. I jednocześnie, by poprawiały mi jakość codziennego życia.

Robiąc większe zakupy w markecie robię je podwójnie, kupując np. dwa kartony soku czy dwie tubki pasty. Jedna z nich trafia później na półkę, a druga do zapasów. Gdy wypiję sok albo zużyję pastę, idę do sklepu kupić kolejną — a w zasadzie dwie kolejne. Czasem jestem leniwy i najpierw sięgam do zapasów, a dopiero potem je uzupełniam (wciąż kupując dwa kartony soku albo dwie tubki pasty).

Przygotowuję się coraz intensywniej do budowy małego domu autonomicznego, by łatwiej było mi przetrwać gorsze czasy w gospodarce, ale też by spędzać czas zdrowiej na świeżym powietrzu przy uprawianiu własnego ogródka.

Kupiłem kilka baterii słonecznych, które przydadzą się w razie totalnego kolapsu polskiego systemu elektroenergetycznego, a na razie jeżdżą ze mną samochodem kempingowym na wakacje i pozwalają mi oszczędzać na takich wyjazdach. Nie muszę płacić horrendalnych kwot za korzystanie z prądu na polach namiotowych, co powoduje, że zakup jednej baterii mi się zwraca po dwóch dwutygodniowych wyjazdach.

Przygotowania na jedno konkretne zdarzenie mają nieduży sens. Jeśli mamy stuprocentową pewność, że to zdarzenie nastąpi, to owszem — warto, a nawet trzeba się przygotować. Ale co stanie się w sytuacji, gdy to zdarzenie nie nastąpi, albo jego intensywność będzie mniejsza, niż przewidywano? Na przykład: czy zapas leków antywirusowych w domowej apteczce był rozsądnym zabezpieczeniem na przewidywaną w ubiegły sezon epidemię grypy?

Sęk w tym, by myśleć i przygotowywać się uniwersalnie. 🙂 Jeśli koniec świata w 2012 nie nastąpi, to co wtedy? Ile warte będą wtedy Twoje przygotowania?

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

13 komentarzy

  1. godot pisze:

    Jak mówiła pewna grupa, dziś już nie poprawnych politycznie ludzi – „Bud gatow – wsiegda gatow!”;)
    Ja nie będą zawiedziony, jak nic się nie wydarzy, co nie przeszkadza mi zaopatrzyć dobrze piwniczkę;)
    A jak wszyscy będą krakać o nieuchronnej, np. katastrofie strefy euro, to mogą wykrakać…

  2. Boungler pisze:

    Ależ nic bardziej mylnego! Projekt Boungler – nie przygotowuje się na określoną datę tym bardziej na 2012(co nie znaczy że w świetle różnych wydarzeń) nie jest ta data brana pod uwagę. Boungler – czyli człowiek gotowy na wszystko. Mój koniec świata miał już miejsce w tym roku a dokładnie dość tragiczna w skutkach sytuacja kryzysowa i moje przygotowania zdały egzamin (nie załatwiły problemu ale pozwoliły przetrwać). Różne sytuacje spotykają nas w życiu i czy to będzie lokalne wydarzenie czy globalny kataklizm, każdy traktuje to indywidualnie i Projekt temu służy. Nikogo nie wyśmiewam i całkowicie szanuję każde wierzenia.

    Inna sprawa to program „Rozmowy w toku…”. Pani manager głosiła się do mnie z pytaniem czy mogę zapytać uczestników projektu o tendencyjne przygotowania do 2012. Jeżeli ktoś zna program to wie że poruszane tam tematy są dość kontrowersyjne i możliwe będą 2 scenariusze:
    a) Albo zrobią z gościa oszołoma
    b) Albo gość sam to zrobi
    Możliwe że nawet nie sam program się do tego przyczyni a „racjonalni” ludzie którzy będą siedzieli w studio. Zaznaczam również że nikogo nie osądzam: ani ludzi którzy prowadzą ten program, ani osoby, które wezmą (wzięły w nim udział).

    Moja wiadomość do uczestników projektu była powodowana również dwoma czynnikami:
    1. Nie odmawiam przepływu informacji – jeżeli tylko może się ona stać dla kogoś pomocna a dane medium może temu posłużyć.
    2. Nawet jeżeli ktoś występujący w programie wyrazi swoje racje (i być może zostanie przez to wyśmiany)to będzie to sposób aby obudzić więcej ludzi do samodzielności. Programu nie oglądają tylko sympatycy jednej strony ale każdej ze stron.

  3. Boungler pisze:

    Dodam jeszcze odnośnie tematu wpisu: „Nie przygotowuj się na koniec świata w 2012”
    – Wiesz to znaczy że wykluczasz jakieś potencjalne zdarzenia które mogą mimowolnie nastąpić w tym danym roku. Byłbym ostrożny w formułowaniu takich deklaracji bo to tak jakby powiedzieć że to co robisz nie ma żadnego znaczenia. Domowy survival służy przygotowaniom, chyba niezależnie od okoliczności, więc data 2012 jest niczym innym jak kolejnym rokiem który musi być bacznie monitorowany pod kątem praktycznie wszystkich zjawisk i okoliczności i tam samo nie można go wykluczać – co właśnie popełniłeś.
    W Projekcie Boungler wszystkie takie doniesienia są monitorowane i przygotowania do roku 2012 są na takim samym etapie jak na każdą inną datę.

    • Krzysztof Lis pisze:

      1. Nie napisałem nigdzie, że Projekt Boungler służy przygotowaniom na rok 2012.

      2. Bardzo mnie ucieszyło, że taką informację przesłałeś dalej w taki sposób.

      3. Nie przygotowuję się na jedno konkretne zdarzenie, jednego konkretnego dnia, miesiąca, lub roku. Przygotowanie na gorsze czasy to proces ciągły, tak naprawdę nie da się go zakończyć.
      Tytułując ten wpis może użyłem niezbyt fortunnego sformułowania — chodziło mi o to, by nie przygotowywać się na ten przysłowiowy koniec świata w 2012 r.

      • Boungler pisze:

        Relax… Krzyś.
        Zwyczajnie wyjaśniłem że Projekt nie jest powiązany z tym programem a jedynie zwrócono się do mnie o pomoc w kontakcie z ludźmi.
        Trzymajmy się ramy… jest dobrze! 😉

  4. Juri pisze:

    Nie znam nikogo kto by sie przygotowywal na 2012 rok. To zreszta data wymyslona prez merdia i tylko one w ogole sie tym zajmują.

  5. Najtajniejszy Współpracownik pisze:

    Będzie słów kilka o sejfach ( parę artykułów do przodu), to może teraz słów kilka o polecanych kolektorkach solarnych?

  6. Mc pisze:

    Zauważyłem, że większość przygotowań zakłada całkowity rozpad struktur państwowych i życie jak na dzikim zachodzie.
    Niektórym „gadżeciarzom” to się nawet kojarzy z harcerskimi przygodami,
    latem leśnych ludzi itp.

    A jeśli będzie tak, jak zwykle?
    Tzn tak jak p. w Syrii, Libii, Egipcie i w innych krajach „protestanckich”
    (jak to polmedia fajnie przekręcają) ?
    Co, jeśli będzie zamieszanie i eskalacja protestów,
    ale władza zamiast się rozpaść, zewrze szeregi i się zacznie zwracać przeciwko
    swojemu narodowi?
    Na ile warte są te przygotowania, jeśli na ulicach będą się czaić snajperzy,
    a domy rewidowane będą przez wojsko i/lub bojówki?

    • Krzysztof Lis pisze:

      Czyli co proponujesz? Rezygnację z przygotowań?

      • Mc pisze:

        Nic podobnego.
        Zadałem tylko konkretne pytanie z cyklu „co będzie jeśli”.
        Pytanie nie mające na celu jakiekolwiek dyskredytowanie.
        Pytanie miało pobudzić myślenie nad ulepszeniem i optymalizacją przygotowań.
        Więc wyobraźmy sobie, że robi się jak w Syrii.
        Oczywiście proces jest powolny.
        Czekam na odpowiedź na ten scenariusz przy uwzględnieniu waszych (i moich) obecnych przygotowań.

        Ps. czy wiecie że dowody osobiste mają tylko 10 lat ważności?
        Pewnie dla was to oczywiste, ale jak się kogoś ze znajomych/rodziny pytam, to robi wielkie oczy. Ja się dowiedziałem przypadkowo, kupując bilet lotniczy na dowód.

        • Krzysztof Lis pisze:

          Dowód ostatnio zmieniałem, bo mi się ważność skończyła. 🙂 Dobrze to zrobić teraz, nawet jeśli się nie skończył, póki nie ma dowodów biometrycznych. Jest to upierdliwe (trzeba zrobić zdjęcie, a przede wszystkim potem pozgłaszać zmianę numeru dowodu w paru miejscach), ale mimo wszystko w mojej ocenie — warto.

          Myślę, że wiele się nie zmienia, przy założeniu takiego scenariusza, jaki opisałeś. Jak napisał Boungler, przygotowujemy się na gorsze czasy, tak naprawdę nie wiedząc, jakie one będą. Ale bez względu na to, musimy być w stanie zaspokoić głód, pragnienie, źródło energii też by się przydało. Tak czy siak, własne źródło żywności i jakiś jej zapas, trzeba mieć.

    • Boungler pisze:

      Mc says: Zauważyłem, że większość przygotowań zakłada całkowity rozpad struktur państwowych i życie jak na dzikim zachodzie.

      – To skrajne stanowisko, ale wynika z braku szerszej informacji. Przygotowania mają charakter nauczenia się utrzymywania ciągłej gotowości do odnalezienia się w każdej sytuacji, również takiej jaką opisujesz.

      Mc says: Niektórym “gadżeciarzom” to się nawet kojarzy z harcerskimi przygodami,latem leśnych ludzi itp.

      – Są ludzie którzy to lubią i tacy którzy traktują to bardzo serio, więc jeżeli chcesz ich zaszufladkować do jakiejś kategorii „gadżeciarzy” to pamiętaj że ktoś może tak samo zrobić i w Twoim przypadku, określenie zawsze się znajdzie 🙂
      Zgadzam się że wiele osób lubi otaczać się rzeczami które przyniosą im „pseudo” pomoc ale zdecydowana większość robi to w bardzo przemyślany sposób więc byłbym ostrożny z tworzeniem takich teorii.

      Mc says: Co, jeśli będzie zamieszanie i eskalacja protestów,
      ale władza zamiast się rozpaść, zewrze szeregi i się zacznie zwracać przeciwko swojemu narodowi?
      Na ile warte są te przygotowania, jeśli na ulicach będą się czaić snajperzy, a domy rewidowane będą przez wojsko i/lub bojówki?

      – Wygląda na to że nie widzisz pełnego obrazu tego nad czym pracujemy.
      Moim zadaniem jest zapewnienie rodzinie przetrwania, ale nie mam najmniejszego pojęcia jakie pojawią się okoliczności w których będę musiał to wykazać i na pewno przetrwanie w opisanych przez Ciebie okolicznościach nie będzie polegało tylko na gromadzeniu puszek.

  7. night_rat pisze:

    samo przygotowanie i tworzenie scenariuszy, choć odbierane jako dziwaczne hobby, może być opłacalne ekonomicznie. wiedza, jak radzili sobie nasi przodkowie, luksus swobodnego i bezpiecznego zycia zamiast fotek z zatłoczonych egzotycznych plaż, kupno hurtem… zdrowiem i własna „ekologia” również.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner