Nie kupuj rzeczy tylko na trudne czasy. To najlepsza strategia przygotowania sytuacji awaryjnej, zwana też nowoczesnym survivalem. Wymyślona przez Jacka Spirko, aby ułatwić przekonywanie ludzi do przygotowań.
Nagrywam ten materiał, bo ktoś wspominał, że po promocji blackoutu w telewizji parę osób z jego rodziny kupiło agregaty i te agregaty im zostały. To jest przykład takich przygotowań, jakich się na trudne czasy czynić nie powinno.
Trudno się dziwić, że ludzie tak robią, bo nie wiedzą, że można inaczej. Więc to my, w sensie ja, my i wy, musimy naszych znajomych edukować i pokazywać im inną, lepszą drogę. Właśnie ten nowoczesny survival.
.
Polega on na tym, żeby przygotować się na sytuacje awaryjne w taki sposób, żeby jednocześnie osiągać jakąś korzyść na co dzień. Podnosić jakość swojego życia, oszczędzać pieniądze, mieć coś lepszego.
Idealnym przykładem takich przygotowań jest ogród. Ogród zakładamy po to, żeby mieć coś do jedzenia,
kiedy nie będzie żywności w sklepach. Ale oprócz tego, na co dzień mamy żywność tańszą, lepszej jakości, dokładnie taką, jaką chcemy, takiej odmiany i tak dalej. Stosujemy takie środki ochrony roślin i takie nawozy jak chcemy, znaczy jak musimy, ewentualnie coś nie urośnie, ale wiemy, co zostało zastosowane, kiedy i wiemy, że nie jemy tych pestycydów na przykład. Plus siedzimy na świeżym powietrzu, co też jest korzystne.
I jak się dobrze zastanowić, to tego typu rozwiązanie każdego problemu, zaspokojenie każdej potrzeby na sytuacje awaryjne, jest możliwe.
Na brak prądu możemy rzeczywiście kupić agregat albo możemy nie kupować agregatu, tylko zacząć od tego, że mamy samochód i zrobić zapas paliwa do niego. Mówiłem o tym na tym filmie.
Możemy też zamontować na dachu panele fotowoltaiczne. Jeśli kupimy inwerter, który potrafi działać w trybie wyspowym, będziemy mieli prąd, kiedy inni go mieć nie będą. A na co dzień będziemy mieć oszczędności, bo będziemy mogli za darmo grzać wodę, klimatyzować nasze pomieszczenia, gotować czy robić pranie. Znaczy, pomijając koszt wody.
Jeśli o wodę chodzi, jeśli chcemy zabezpieczyć się przed awarią wodociągu, możemy sobie na działce wywiercić studnie, co pozwoli nam za darmo podlewać ogródek, w sensie jedynie kosztem energii elektrycznej albo własnej pracy, a w sytuacji awaryjnej mieć wodę, którą w najgorszym razie spłuczemy tylko w toalecie. No bo do tego trzeba jeszcze mieć filtry itd., żeby ta woda nadawała się do picia.
Jeśli ktoś mieszka w bloku, może sobie zamontować w łazience dodatkowy zbiornik na wodę, na przykład duży boiler do grzania wody, albo może sobie zorganizować akwarium, które też zapasem wody jest.
Wody o smaku rybek, ale zawsze. I tak dalej, i tak dalej, i tak dalej.
Uważam, że to ma niebagatelne znaczenie, żebyśmy pokazywali bliskim, że mogą się przygotować na sytuacje awaryjne, kupując coś, z czego skorzystają również, jeśli nic złego się nie stanie.
Z przygotowaniem jest trochę tak jak z ubezpieczeniem, nie? Ubezpieczamy dom przed pożarem. Pożaru nie ma, nie ma odszkodowania. Bez sensu wydaliśmy pieniądze. Tak byłoby w przypadku tego agregatu. I akurat z ubezpieczeniem, się tego za bardzo nie da uniknąć. Jedyna korzyść, jaką możemy mieć z tego, że mamy ubezpieczenie, to jest to, że inne ubezpieczenie, które kupimy w pakiecie, będzie troszkę tańsze, ale to i tak się nie zwróci.
A dlaczego nazywamy to nowoczesnym survivalem i skąd się w ogóle to pojęcie wzięło?
Jack Spirko, autor podcastu The Survival Podcast, który istnieje już 15 lat i właśnie jest o przygotowaniach na trudne czasy, potrzebował jakiegoś pojęcia, aby odróżnić przygotowania na sytuację awaryjne od tradycyjnego rozumienia pojęcia survivalu, zielonego survivalu, który sprowadza się do tego, że uczymy się przetrwać w głuszy, poradzić sobie, kiedy się zgubimy, kiedy rozbije się samolot, w którym lecimy. Nowoczesny survival ma nas nauczyć, ma nam pozwolić zebrać sprzęt, zapasy, umiejętności, które pozwolą nam przeżyć w znanym otoczeniu, w naszym domu, w naszym domku pod miastem, w mieszkaniu w bloku, kiedy zacznie się dziać coś złego.
I jest to znacznie bardziej przydatne niż uczenie się rozpalania ognia z użyciem patyków, ponieważ jest większa szansa, że zabraknie prądu, kiedy będziemy akurat z tego prądu poczuwać skorzystać niż że zgubimy się, nie mając niczego, będziemy musieli rozpalać ogień patykami.
Ten namiot, który widzicie za moimi plecami, on się kiedyś też pojawi na kanale, też może być przykładem zakupu w myśl nowoczesnego survivalu. Ja go będę akurat wykorzystywać na wyjazdach. Na wyjazd pod namiot będę sobie zabierał duży namiot, w którym jest mnóstwo miejsca dla całej rodziny, na sprzęt, ma piecyk do ogrzewania, czyli można z niego skorzystać również w chłodniejszym półroczu, no może nie w zimie. I to jest korzyść z tego namiotu na co dzień, na zwykłe czasy. A na trudne czasy wykorzystam go jako schronienie, gdy będę musiał uciekać z mieszkania w bloku, z miejsca, które sobie przygotowuję jako cel ewakuacji, gdybym musiał uciekać z miasta, z drugiego miejsca, które również pod tym kątem rozważam i nie zostanie mi nic, to wtedy będę miał chociaż ten namiot i ten piecyk, czyli dobre schronienie.
Jak w zasadzie o tym myślę, to wydaje mi się, że nie ma innego dobrego podejścia niż właśnie takie. Zwłaszcza u nas. Nie jesteśmy bogatym narodem. Nie stać się z nas na kupowanie jakichś rzeczy, typu właśnie podziemny bunkier, który będzie tylko bunkrem na sytuację awaryjny, jakiegoś ułamka procenta, jakiegoś promila Polaków na to stać. Cała reszta musi kombinować i szukać rzeczy, które są wielofunkcyjne, zaspokajają jakąś potrzebę normalnie i służyć będą w sytuacji awaryjnej.
Na co dzień są ziemianką do przechowania żywności, w sytuacji awaryjnej będą schronem przeciw radiacyjnym. Można kupić agregat prądotwórczy do zasilania całego domu, podłączyć go do rurki z gazem, zrobić do niego zapas benzyny i mieć przełącznik, agregat, sieć, żeby automatycznie cały dom nam się zasilał z agregatu, kiedy zabraknie prądu. Można, ale znów kogo na to stać?
A na instalację paneli fotowoltaicznych, która będzie kosztować znacznie mniej, a będzie normalnie na co dzień oszczędzać pieniądze, czyli będzie miała szansę, że się zwróci. Zwróci się nawet jeśli nie stanie się nic złego. Na to już się stać wiele polskich rodzin.
A teraz mam dla Was challenge. Piszcie proszę w komentarzach pomysły, rzeczy, których Waszym zdaniem nie da się przygotować z uwzględnieniem filozofii nowoczesnego survivalu. Ja się postaram Wam pokazać, że jednak się da. A najciekawsze zagadnienia umówię w osobnym materiale.
Skoro mówiliśmy o agregatach, to tutaj jest materiał o tym, co jest najbardziej potrzebne w tego typu sytuacjach awaryjnych. Zobaczcie sobie ten materiał i zwróćcie uwagę, że tam również są przede wszystkim rzeczy, z których odniesiemy korzyści, gdy prąd będzie. Albo po prostu w zupełnie innych okolicznościach.
ale nie każdy lubi sie babrac w ogródku, nie każdy chce babrac się w benzynie i zasmrodzić cały garaż w upał.
proponujesz ubezpieczenie, ale nie takie, płacisz i masz pieniadze na załatwienie czegos i sie tym NIE zajmujesz. Proponujesz by ktoś płacił ubezpieczenie, kupował ubezpieczalni dodatkowe kule, kopony i opatrunki a jak sie cos stanie to ubezpieczalnia może ci je odda. Ty masz pracować, uprawiac ogródek i nie wyżywisz się z tego ogródka. Był taki eksperyment w Krakowie. Faszyści dali możliwość założenia ogródka w czasie wojny. Ludzie mieli mnóstwo czasu i mieli motywacje i NIE byli w stanie się utrzymać. ogródki były tak durnym pomysłem jak tylko to możliwe.
Żadne z rozwiązań, które przedstawiamy, nie jest uniwersalne i nie zadziała u każdego z czytelników. Są takie, które się sprawdzą tylko niektórym. Ja mieszkam w bloku, nie mam tu gdzie zrobić ogródka. Podobnie jak i milion innych osób mieszkających w Warszawie.