4 tygodnie temu miał miejsce pierwszy Hangout On Air o nowoczesnym survivalu, jaki transmitowaliśmy na YouTube. Dotyczył zagadnień związanych z budową i eksploatacją ziemianek do przechowywania żywności i schronów przydomowych.
Dziś o 20.00 widzieliśmy się ponownie, tym rozmawialiśmy o zapasach żywności. O tym, po co w ogóle one są, jak je robić i jak z nich korzystać.
Transmisja spotkania dostępna jest pod tym adresem, na YouTube. Ale można ją też obejrzeć poniżej.
Co do uprawy topinambura o której wspomniałeś (i malejących plonach) – to normalne, ciągłe uprawienie tej samej rośliny w tym samym miejscu powoduje, że ta roślina „wyciągnie” z gleby składniki, które są jej potrzebne (bulwy, to dla topinambura „zapasy na trudny czas”, jeśli nie ma nadwyżki składników w glebie to i zapasy mniejsze :D). Trzeba stosować albo płodozmian albo odpowiednie nawożenie (zarówno organiczne jak i mineralne) a najlepiej jedno i drugie 😀 To że topinambur nie ma jakichś specjalnych wymagań odnośnie gleby (dobrze sobie radzi na glebach niskiej klasy) nie oznacza, że „wybaczy wszystko”.
Na to wychodzi, że teoria „wystarczy wsadzić bulwy topinambura w ziemię i zapomnieć o sprawie na dziesiątki lat, a potem w razie czego wykopiemy sobie setki kilogramów bulw i wykarmimy całe rodziny” jednak się nie sprawdza. 😉
A szkoda, bo naprawdę na to liczyłem. 😉
Można i tak, czyli posadzić i „zapomnieć” ale to jest kwestia skali, po 3-4 latach plony będą znacznie mniejsze (ale się ustabilizują) więc trzeba tę uprawę „zapomnianą” mieć na znacznie większym obszarze, po prostu kwestia skali. Jeśli ktoś z jednego ara (10x10m) chce pozyskać powiedzmy 500kg topinamburu, to musi stosować nawożenie i płodozmiany, ale jeśli te same 500kg chce uzyskać z powiedzmy 10 arów (31x31m), to może „zasadzić i zapomnieć” (plon uzyskany z jednego ara będzie 10-krotnie mniejszy, ale obszar uprawy to zrekompensuje). Wszystko zależy od tego ile rocznie tego topinambura potrzebujesz (zarówno do jedzenia jak i do na przykład produkcji etanolu) i jakim obszarem ziemi uprawnej dysponujesz.
4 lata temu w kilkunastu miejscach(nieużytki przy rzece, kilku laskach i przy torach kolejowych-ale tylko powyżej i w zagajnikach z oczkami odwodnieniowymi przy nasypach) posadziłem duże ilości chrzanu, czosnku niedźwiedziego i dzikiego pora.
Do tego głóg, jeżyny, czarny bez. Daje to w sumie kilka hektarów upraw za które nie trzeba płacić podatku gruntowego 🙂 a na jesień mam gdzie udać się na zbiory. Proponuje Wam ten sposób uprawy. Najważniejsze jest wybranie odpowiedniego miejsca (nie przy drogach), resztę robi sama natura.
W tym roku posadzę w ten sam sposób topinambura – zobaczę jaki będzie efekt za dwa trzy lata.
To, co opisujesz, ma nawet ładną nazwę: partyzanckie ogrodnictwo. 🙂 Pisaliśmy o tym kiedyś.