Kontynuujemy omawianie tego, co powinno się znaleźć w zestawie ewakuacyjnym — niezależnie od tego, czy będzie to zestaw 72-godzinny (bug-out bag), ucieczkowy, czy jakikolwiek inny, mający nam służyć w czasie ewakuacji.
Tu znajdziesz pełną listę wszystkich materiałów omawiających zestawy ewakuacyjne. 🙂 W poprzednim odcinku Poprzednio mówiliśmy o żywności i wodzie (oraz sprzęcie do jej uzdatniania), tu zaś jest wstęp do całego cyklu, a tu pełna lista zawartości zestawów ewakuacyjnych.
Pierwsza pomoc
Przedmioty związane z udzielaniem pierwszej pomocy powinny być oznaczone kolorem czerwonym.
W zestawie ewakuacyjnym musi się znaleźć apteczka, służąca do udzielania pierwszej pomocy. Dobrym punktem wyjścia, przynajmniej jeśli chodzi o materiały opatrunkowe, będzie jakaś gotowa apteczka, albo wkład do apteczki samochodowej. Bandaże, kompresy, gaza — to produkty lekkie i tylko zajmujące miejsce. Warto więc mieć ich jak najwięcej, o ile tylko znajdzie się na nie miejsce w plecaku.
Oprócz plastrów opatrunkowych warto mieć także plastry na pęcherze i otarcia. Jeśli ewakuować się będziemy pieszo, otarcia stopy mogą znacząco marsz utrudnić, a w najgorszym razie nawet uniemożliwić. To jeden z powodów, dla których uważam, że ucieczka piechotą to najgorsze możliwe rozwiązanie. Czasem, niestety, może być jedynym dostępnym.
W zestawie ewakuacyjnym warto mieć leki na choroby nieuleczalne i przewlekłe, wykupione na 2-3 miesiące naprzód. Dotyczy to także pigułek antykoncepcyjnych. Trzeba mieć w niej także leki na popularne dolegliwości — przeciwbólowe, przeciwgorączkowe, na alergię i biegunki. W tym tekście znajdziesz listę leków, które warto mieć w domowej apteczce. Jeśli tylko jest to możliwe, powinny się one fizycznie znaleźć w zestawie ewakuacyjnym właśnie, aby oszczędzić czas na ich pakowanie.
Rozpalanie ognia
Ogień w sytuacji awaryjnej można wykorzystać do wielu różnych celów: do oświetlenia, wytworzenia ciepła (do ogrzania schronienia), gotowania i dezynfekcji wody. Musisz być w stanie go rozpalić zawsze, w każdych warunkach. Także wtedy, gdy złamiesz rękę i czynność tę będzie musiała wykonać Twoja żona lub dziecko. Z tego względu prymitywne metody rozpalania ognia nie są optymalne.
Przedmioty służące rozpalaniu ognia powinny być oznaczone kolorem pomarańczowym.
Moim numerem jeden zawsze będzie zapalniczka. Dobra i tania marki BIC za kilka złotych (można kupić taką w kolorze pomarańczowym), albo bardziej wyrafinowana zapalniczka żarowa.
Mniej lubię zapałki, ale też prawie nic nie kosztują i nie ważą, więc czemu ich nie kupić? Zwłaszcza zapałki sztormowe wydają się być pod tym względem atrakcyjne, bo choć są droższe, to mniej zależne od dobrych warunków pogodowych.
Rozsądnym kompromisem między metodami tradycyjnymi, prawdziwie survivalowymi a wygodnymi w użyciu i prawie zawsze skutecznymi będzie krzesiwo. Tanie krzesiwo wystarczy na krzesanie ognia nawet kilka tysięcy razy.
Nie zaszkodzi mieć ze sobą paczki suchej podpałki. Może to być papier toaletowy, wata, wata nasączona wazeliną, może odrobina spirytusu (dla dezynfekcji), którym spryskamy coś suchego. Dzięki wazelinie lub spirytusowi podpałka będzie się palić dłużej, niż gdyby była sucha.
Osobną kwestią jest to, że warto nauczyć się jak rozpalać ognisko i ćwiczyć tę umiejętność!
Nawigacja i łączność / komunikacja
Przedmioty z tej kategorii należy oznaczyć kolorem żółtym.
Choć sporo osób się ze mną nie zgodzi, podstawowym sprzętem zapewniającym łączność i pozwalającym na nawigację do celu ewakuacji jest telefon komórkowy. Nie zawsze konieczność ewakuacji będzie się wiązać z brakiem łączności komórkowej. Warto rozważyć kupienie bardziej odpornego telefonu komórkowego, na pewno trzeba mieć w zestawie ewakuacyjnym (albo EDC) awaryjne źródło zasilania dla telefonu, by móc go podładować. Niekoniecznie ładowarkę solarną czy kuchenkę z funkcją ładowania (albo taki garnek), ale przynajmniej powerbank.
Nawet, gdy nie będzie zasięgu sieci, telefon komórkowy z aplikacją Google Maps i zapisanymi offline mapami doskonale posłuży do nawigacji.
Warto oczywiście rozważyć zapakowanie do zestawu także papierowych map oraz kompasu. Zwłaszcza, jeśli będą zgodne z GPS. Na taką mapę należy wrysować zaplanowaną trasę ewakuacji, wraz z zaznaczonymi punktami spotkań z resztą grupy (rodziny). Jeśli mapa nie zawiera współrzędnych GPS, należy nanieść je ręcznie, by móc wbić później do telefonu komórkowego czy odbiornika GPS.
Jeśli o same odbiorniki GPS chodzi, to moim zdaniem nie ma sensu kupować takiego sprzętu tylko pod kątem ewakuacji. Co innego, jeśli miałbyś (miałabyś) używać ich regularnie, np. na wycieczkach.
Do celu komunikacji warto jest mieć jakiś sprzęt poza telefonem. Moim zdaniem powinno to być radio: PMR lub CB (ręczne). Zakupu radiotelefonu działającego w innym paśmie (lub niespełniającego wymagań PMR) nie mogę polecić, z dwóch względów:
- w polskich warunkach to właśnie na PMR i CB będzie można się najłatwiej z kimś porozumieć, bo są to pasma najpopularniejsze,
- nadawanie w tej chwili w sposób łamiący prawo może narażać na niepotrzebne niedogodności.
Do tego przyda się możliwość śledzenia transmisji lokalnych stacji radiowych na falach UKF, czyli przenośny radioodbiornik lub radio FM w telefonie (oraz słuchawki, by móc używać tej funkcji w telefonie). To właśnie rozgłośnie radiowe będą najpewniej przekazywać informacje o tym, co dzieje się w czasie kryzysu.
Wszystko to całkiem zgrabnie ogarnięte choć miałbym uwagi, np. taką że nie ma czegoś takiego jak „leki na choroby nieuleczalne” no ale rozumiem że taki skrót myślowy. O apteczce napisałem „apteczką” (idąc za odnośnikiem). W kategoriach ognia zaś zapałki, zwykłą (benzynowa i/lub gazowa?) zapalniczka, zapałki „sztormowe” oraz „krzesiwo” (ja polecam to bo sprawdziłem a i niektórzy ucieszą się z „guzika” i/lub możliwości użycia w roli kubotana https://www.militaria.pl/badger_outdoor/krzesiwo_badger_outdoor_multifire_bo-fs1702575_p89295.xml) to jednak pewien komplet z którego ciężko coś wyrzucić. Jak już potrzebujemy coś co jest dość uniwersalne to paliwo żelowe tudzież żel do dezynfekcji ma podwójne zastosowanie (ogień i higiena). O większości rzeczy mieliśmy dyskusje więc powielanie tu nie ma sensu zwłaszcza że wskazujesz odnośniki to tych materiałów.
Trochę mi brakuje analitycznego ujęcia w rodzaju właśnie minimalizacji zestawu (by nie przekroczyć granicy uciążliwości z wagą) i kategoryzacji tego co jest nieusuwalne, co niezbędne a co ma swój duplikat. Brakuje mi również jakiego ogólnego (z obrazkami? 🙂 ) przykładu aby grupa docelowa była szersza niż specjaliści i ew. fascynaci i objęła zwykłych żeby nie powiedzieć „prostych” ludzi.
No ale to Twoje miejsce i Ty decydujesz 😉
Nie ma czegoś takiego jak „uniwersalny zestaw minimalny”, to co jest z niego „nieusuwalne”, co jest „niezbędne” czy co ma swój „duplikat” itp. jest kwestią indywidualną i zależy od wielu czynników (lokalizacji, zdrowia/sprawności, wiedzy, umiejętności, ilości członków rodziny, odległości od lokalizacji zapasowej itp.).
Przykładowo jedna osoba będzie tak dobrze i „naturalnie” orientować się w terenie, że nie będzie potrzebować nawet mapy i kompasu, a dla drugiej nawet kompas i mapa to może być za mało i bez GPS-a ani rusz. Dla jednej osoby krzesiwo + dobra rozpałka to będzie zestaw w 100% wystarczający (ewentualnie weźmie jakieś zwykłe zapałki szczelnie zapakowane jako zapas) a dla drugiej osoby to będzie za mało (bo na przykład nie radzi sobie z rozpalaniem ognia w trudnych warunkach). Jednemu kuchenka nie jest potrzebna (bo zawsze coś zaimprowizuje i zawsze znajdzie coś do spalenia) a dla drugiego gazówka będzie „must have”. Jeszcze inny może uznać, że ma tak blisko do celu ewakuacji (powiedzmy 20km do domku za miastem), że nie jest mu potrzebne absolutnie nic, bo te powiedzmy 5h spacerkiem (czy godzinkę rowerem) to bez problemu pokona bez jakichkolwiek specjalnych przygotowań (nawet wody nie będzie potrzebował).
Krzysiek podpowiada jakie czynniki należy brać pod uwagę, a co kto i w jaki sposób zrealizuje u siebie, to już jest kwestia APLIKACJI ogólnych zasad na indywidualny przypadek.
Piotr, zgodziłbym, się z Tobą co do „nie ma” gdybym podmiot „uniwersalny zestaw minimalny” obarczył słowem np. „kompletny”. Żeby nie bawić się w semantyczne wycieczki to może użyję słowa „zestaw bazowy” ale pewnie i to będzie problematyczne bo w ujęciu jednostkowym każdy każdy (sam) uzna co to winno być w „bazie” a z drugiej strony strony każdy (wszyscy) przyzna rację że woda (do picia), jakieś suchary, czekolada czy bielizna na zmianę (zabezpieczona przed wodą) powinna tam być. I to jest właśnie ta różnica o której sam wspomniałeś. W kategoriach każdego rodzaju można wyszczególnić takie elementy które nie podlegają dyskusji stosownie do przeznaczenia BOB-a czy zestawu ewakuacyjnego.
Uważam jest też że naszą rola, ludzi z doświadczeniem, a co najmniej wiedzą jest dzielić się (nauczać?) tym co potrafimy, umiemy, czego doświadczyliśmy. W całości popieram to co napisał Krzysztof choć to jest dość ogólne a moja jedyna niezgoda była na wynikający z semantyki i gry słów zapis, które jednak nie jest rażący wobec powszechnie używanych zwrotów w rodzaju „strasznie mi miło” 😉
Masz rację, że dobrze byłoby się dzielić wiedzą i wnioskami z własnych testów i doświadczeń.
Problem polega na tym, że moje doświadczenia były takie, że muszę zestaw jak najbardziej odchudzić, bo tak będzie mi łatwiej dotrzeć na miejsce ewakuacji. Komuś innemu takie podejście może się kompletnie nie sprawdzić.
Dlatego jedyne, co mogę poradzić jako uniwersalne podejście do zestawów to:
1) jeśli nie wiesz, jaki zestaw Ci jest potrzebny, zbuduj ten 72-godzinny,
2) potem sprawdź na własnych plecach, jak Ci się on sprawdzi w symulowanej ewakuacji,
3) dostosuj go do potrzeb i najlepiej sprawdź ponownie. 🙂
Lepszych gotowych (i uniwersalnych) rozwiązań znaleźć nie jestem w stanie.
Ogólna idea tych materiałów była właśnie taka, by omawiać poszczególne kategorie rzeczy, które powinny znaleźć się w zestawie, z przykładami, ale bez pokazywania całych, gotowych zestawów. Tu mamy podobne podejście, jak Piotr, każdy z nas będzie mieć inne potrzeby i możliwości. Jednemu idealnie przypasuje zestaw 72-godzinny, inny zaś będzie potrzebować minimalistycznego zestawu do szybkiej ucieczki piechotą.
Stąd też sugestia, by osoby nie wiedzące, jaki zestaw mają zrobić, zrobiły raczej ten większy i cięższy, a potem najwyżej pewne rzeczy zostawią na trasie.
No i z tego też wynikał pomysł zrobienia takiej pełnej listy rzeczy do zestawów ewakuacyjnych:
http://wiedza.domowy-survival.pl/Zestaw_ucieczkowy , którą docelowo rozbudujemy pewnie o 2-3 przykłady takich gotowych zestawów, np. że do 72-godzinnego to raczej zapakować warto namiot, karimatę i śpiwór, a do ucieczkowego — namiot foliowy i awaryjny śpiwór.
Nic ale to nic jest uniwersalne. Zawartość zestawu ucieczkowego zależy od miejsca ewakuacji oraz środka transportu. Moje plany ewakuacyjne zweryfikował ostatni czwartek. Wyjazd z Warszawy trwał 2 godziny a była to tylko gorączka cmentarna a nie powszechna panika. Do tej pory samochód miał być podstawowym środkiem transportu do celu ewakuacji. Po czwartkowych wydarzeniach mam następujące wnioski . 1 Podstawą jest czas podjęcia decyzji o pakowaniu manatków. 2 Zakładana ilość paliwa na dotarcie do celu ewakuacji powinna być znacznie zwiększona. 3 Jako awaryjny środek ewakuacji należy rozważyć jednoślad. 4 Dostosować wagę zestawu do minimum resztę spakować oddzielnie – możliwość pozostawienia w środku lokomocji gdy ten będzie unieruchomiony. 5 Zgromadzić jak największe zapasy w celach ewakuacji tak by gdy nawet gdy dotrę do nich wyczyszczony na zero będę miał jak funkcjonować. Tu rodzi się trudne pytanie o członków rodziny przy ewakuacji samochodem sprawa jest prosta i bezproblemowa . Lecz co gdy ten środek będziemy musieli odrzucić lub pozostawić ? W moim przypadku są zakładane 3 cele ewakuacji miejsce uzależniam od wydarzeń które spowodują konieczność wyniesienia się z domu. Przy najbliższym celu ewakuacji wyobrażam sobie jeszcze starszych członków rodziny którzy docierają tam pieszo pozostałe odpadają . wracamy więc do punktu 1. Kolejną rzeczą niezbędną są tzw. fanty , które będę mógł wymieniać na usługi lub towary. Zakładam że przy odpowiednio szybko podjętej decyzji o ewakuacji powinno się podróżować bez przerwy , aby z jednej strony opuścić jak najszybciej zagrożony rejon a z drugiej nie stać się dojną krową dla innych . Zgadzam się z autorem, że podstawą komunikacji są telefony lecz w sytuacji awaryjnej nie tylko uszkodzenie przekaźników może je wyeliminować doskonale wiemy co dzieje się w Sylwestra sieć jest przeciążona i nie działa. Wracamy do krótkofalówek i tu należy poczytać samo posiadanie sprzętu a nawet nasłuch jest całkowicie legalne do nasłuchu można jeśli ktoś chce wyrobić sobie licencje nasłuchową nielegalne jest nadawanie do tego potrzeba licencji . Znakowanie rzeczy w własnym zestawie kolorami mogę porównać jedynie do podkreślania szlaczkiem lekcji i tematu w zeszycie szkolnym niczemu nie służy ale też nie szkodzi. Zakładam że znam własny zestaw wiem co się w nim znajduje jeśli będzie z niego korzystał ktoś inny to zanim skuma kolorowe szlaczki to i tak go przetrzepie i znajdzie co potrzebuje.
Posiadanie krótkofalówek jest legalne, ale TYLKO posiadanie, natomiast ich obsługiwanie (nawet tylko na odbiorze) już nie, tak samo nielegalne jest nasłuchiwanie różnej maści służb typu policja (nawet skanerem bez możliwości nadawania). Reguluje to ustawa Prawo Telekomunikacyjne w art. 149 (konieczność posiadania świadectwa do używania urządzeń nadawczo-odbiorczych – art. nie mówi o nadawaniu, tylko o samym użytkowaniu urządzenia) i w art 159 (tajemnica telekomunikacyjna – zabronione jest już samo zapoznawanie się z treścią komunikatów a nie tak jak większość twierdzi, że dopiero rozpowszechnianie czy wykorzystywanie takich treści jest nielegalne). W internecie krąży wiele mitów i fałszywych informacji na temat tego co wolno a czego nie – lepiej sięgnąć do źródeł w postaci ustaw i rozporządzeń, bo nawet wielu krótkofalowców jest z tym mocno na bakier (i przywołują zasady rodem z PRL-u, dawno już nieobowiązujące). Co do „licencji nasłuchowej” – nie jest to żadna licencja (nie daje żadnych uprawnień), to tylko kawałek papierka wydawany członkom PZK i nic więcej.
Co do sieci w Sylwestra – pada zwykle sieć 2G ze względu na niewystarczającą ilość kanałów komunikacyjnych, ale 3G już daje radę, a 4G działa bez najmniejszych problemów. Kwestia tego jaki ma się aparat telefoniczny (i jaki ma korespondent :D) i w zasięgu jakiej sieci się jest. Inna rzecz, że w przypadku „paniki” operatorzy mogą ograniczyć przepustowość lub zablokować możliwość korzystania z sieci zwykłym użytkownikom aby z jednej strony zagwarantować niezawodność służbom a z drugiej strony uniemożliwić komunikację na przykład terrorystom.
Bo kwestia legalności nasłuchu służb nie jest taka oczywista ze względu na różne możliwości interpretacji przepisów.
Przepisy zakazują „podłączania się do sieci telekomunikacyjnej w celu uzyskania dostępu do informacji nieprzeznaczonej do powszechnego dostępu”.
Najpierw rozmowę przez radio trzeba by uznać jako „sieć telekomunikacyjną”, co mocno naciągane.
Następnie używanie odbiornika trzeba by uznać za „podłączanie się”, co jeszcze bardziej naciągane. Odbiorniki radiowe służą do odbioru fal radiowych, nie do „podłączania się”, jak słucham jedynkę na falach długich to nie podłączam się do nadajnika.
Na koniec rozmowę takich policjantów trzeba by uznać za nieprzeznaczoną do powszechnego odbioru, co też jest naciągane. Otóż gdzie jest przepis, jakikolwiek akt prawny stwierdzającą, że ich rozmowa nie jest przeznaczona dla osób postronnych? Nadając drogą radiową, w otwartym FM-ie, z definicji każdy kto chce może to odebrać, więc nadając trzeba się pogodzić z brakiem jakiejkolwiek prywatności rozmowy.
Przykładowo, jeśli rozmawia się przez telefon sznurowy, to raczej nikt nie zakłada, że pół miasta słucha tej rozmowy, rozmówcy mogą domniemywać że rozmowa jest prywatna. Jedynie niektóre służby za zgodą sądu mogą podłączyć podsłuch do takiej linii telefonicznej, nikt inny legalnie tego nie może (nie bez zgody osób rozmawiających). Nasłuch takiej rozmowy wymaga celowego podłączenia się do linii telefonicznej. I raczej o taki przypadek chodziło ustawodawcy formułując przepis, nie o nasłuch radiowy fal radiowych.
Równie dobrze można by stwierdzić, że rozmowa przez PMR jest prywatna, nawet zaznaczyć to na na początku rozmowy i później oskarżać każdego, kto ją usłyszy. Bez sensu.
Rozmawiając przez PMR i CB-Radio, w odróżnieniu od rozmowy przez telefon, trzeba wręcz założyć że ktoś tego słucha.
Więc niby czym rozmowa policjantów lub obsługi wózków widłowych różni się od prywatnej rozmowy przez PMR lub CB? Niczym. Jest świadomość, że każdy może słuchać, bez potrzeby obchodzenia jakichkolwiek zabezpieczeń, czy to kodowych, czy fizycznych (podłączenie się do linii telefonicznej wymaga fizycznego dostępu, zdjęcia jakiś zabezpieczeń w rodzaju kłódki lub izolacji kabla).
Odnośnie zakazu podsłuchiwania kodowanych rozmów, to chyba tego nie ma w polskim prawie. Ale jest w przepisach międzynarodowych dotyczących radiokomunikacji, które Polska ratyfikowała.
Więc zakazu nasłuchu radiowego rozmów niekodowanych nie ma w Polsce. A że może ktoś kiedyś kogoś skazał, to nie kwestia prawa, tylko jego interpretacji, niezrozumienia niuansów technicznych przez prokuraturę, sąd, oraz broniącego adwokata, brak powołania sensownego biegłego. Ci ludzie nie mają pojęcia o radiokomunikacji, nie są specjalistami w tym względzie (tylko specjalistami od prawa).
To jak do niedawna z mandatami za picie piwa w miejscu publicznym, choć przepis jasno wymienia zakazane miejsca, nic nie mówił o miejscu publicznym (ale ostatnio chyba zmienili ten przepis, rozszerzyli na miejsca publiczne).
Trzeba umieć argumentować w sądzie swoje racje.
Ale policja najwyraźniej doskonale zdaje sobie sprawę, że ich podsłuchują. Policjanci zazwyczaj do siebie dzwonią komórkami, rzadko przekazują informacje przez radio analogowe. Radio służy głównie do kierowania patroli w miejsca interwencji.
Rozmowa przez radio jest korzystaniem z sieci telekomunikacyjnej (odpowiednie definicje czym jest sieć telekomunikacyjna są w ustawie – nie ma wieloznaczności). Aby naruszyć tajemnicę telekomunikacyjną nie trzeba wcale „podłączać się” do sieci (Kodeks Karny penalizuje podłączanie się do sieci, ale Prawo Telekomunikacyjne zakazuje już samego zapoznawania się z treścią komunikatów – nie wspomina nic o podłączaniu się). Rozmowa dwóch policjantów w ich sieci radiokomunikacyjnej „nie jest ze swej natury publiczna” czyli jest objęta tajemnicą telekomunikacyjną. Nie ma znaczenia czy to jest otwarty FM czy nie, czy są jakieś zabezpieczenia czy nie, to jest radiowa sieć przeznaczona do użytku dla policji, nadawcami i odbiorcami są policjanci – nie ma tu miejsca na żadne lawirowanie, nasłuch takiej sieci to naruszenie tajemnicy telekomunikacyjnej, koniec i kropka.
CB czy PMR są sieciami z przeznaczenia publicznymi, sieć policyjna nie (i zastosowana technologia nie ma znaczenia).
Filozofować oczywiście można bez końca, ale prawo w tej kwestii jest jednoznaczne – liczy się przeznaczenie sieci a nie technologia jaka jest w niej używana, to że policja używa takiej samej modulacji (FM) jak PMR-ki nie oznacza, że status tych sieci jest taki sam, PMR jest przeznaczona do użytku publicznego a sieć policyjna nie jest.
Odnośnie podsłuchiwania kodowanych rozmów, to sankcje są jeszcze większe, bo oprócz naruszenia Prawa Telekomunikacyjnego dochodzi jeszcze Kodeks Karny i „uzyskanie dostępu poprzez złamanie zabezpieczenia” (art 267 KK).
Zakaz rozmów niekodowanych (pochodzących z sieci wewnętrznych odpowiednich służb) w Polsce istnieje i jest karalny. To że czasem policja próbuje ścigać z nie tego paragrafu co trzeba – bywa, ale jeśli ścignie z właściwego, to nic w sądzie nie „uargumentujesz”, bo zasada jest prosta, zapoznałeś się z informacją przekazywaną w sieci policyjnej = naruszyłeś art 159 punkt 2 Prawa Telekomunikacyjnego (bo sieć radiowa policji nie jest z przeznaczenia publiczna), adwokat jedyne co może próbować, to wykazać Twoją niepoczytalność w momencie dokonywania czynu 😀
Naprawdę odwracanie kota ogonem nic nie da. W Polsce (jak i w wielu innych krajach) podsłuchiwanie (nawet prywatnych osób, a co dopiero służb) jest nielegalne i nie ma to nic wspólnego z legalnością dostępu do sprzętu. Ze skanerami/odbiornikami jest jak z kamerą, każdy może kupić i używać, ale nie wszystko wolno filmować.
Nie powielaj nieprawdziwych i niesprawdzonych informacji (jak nie jesteś pewien, to zadzwoń albo napisz do UKE – dostaniesz informację z urzędu, który w razie czego jest opiniodawcą dla polskich sądów), bo to w 99% przypadków się uda ale w tym 1% gdzieś tam jakiś nastolatek pochwali się kolegom (bo się naczyta, że można i że to jest legalne), sprawa dojdzie nie tam gdzie trzeba, dupnie go policja, pójdzie pod sąd i będzie miał „miśka” w KRK i pod górkę przez resztę życia (bo nie będzie jako „niekarany”).
Ale skąd wiadomo, że policyjne radio nie jest przeznaczone do publicznego nasłuchu? No skąd?
O ile wiem, w Polsce nie ma żadnego przepisu ani nawet rozporządzenia wskazującego, które częstotliwości są przeznaczone do powszechnego odbioru, a których nie wolno odbierać.
Jest sobie radioodbiornik, czy to z przyciskami, czy z pokrętłem, nawet nie musi mieć skali częstotliwości, według przepisów nie potrzeba na jego posiadania żadnego pozwolenia, wyraźnie jest o tym w przepisach (kiedyś był zakaz posiadania, teraz nie ma takiego zakazu, w niektórych państwach nadal jest zakaz). No i ten radioodbiornik umożliwia nasłuch różnych transmisji radiowych. Skąd użytkownik ma wiedzieć, który sygnał wolno mu odbierać, a którego nie wolno odbierać kiedy już odbierze?
W tym art. 159 Prawa Telekomunikacyjnego jest na końcu paragraf 4:
„Przepisów ust. 2 i 3 NIE STOSUJE SIĘ komunikatów i danych ze SWOJEJ ISTOTY JAWNYCH,…” (później jest przecinek, co oznacza, że dotyczy 3 wymienionych typów komunikatów, a nie komunikatów spełniających kilka warunków)
Jak na mój gust, to niczym nie zabezpieczona transmisja FM jest ze swojej istoty jawna 🙂
Czy sieć jest publiczna, czy niepubliczna, to akurat nie ma znaczenia, ów przepis absolutnie nie rozróżnia sieci publicznych i niepublicznych.
Przykładowo, telefonia komórkowa i przewodowa to ewidentnie sieć telekomunikacyjna, oraz ewidentnie jest publiczna. I ewidentnie nie wolno podsłuchiwać rozmów, oraz innych danych przepływających przez nie.
I jak najbardziej można nasłuchiwać transmisji telefonii komórkowej, tyle że to nic nie da, bo są zabezpieczone szyfrowaniem i sam nasłuch nie oznacza złamania tajemnicy korespondencji, dopiero próba rozkodowania sygnału (zapoznania się z komunikatem).
To, że radio jest policyjne, z zasady nie oznacza, że nie jest przeznaczone do powszechnego odsłuchu, tylko przez policję. Częstotliwości policyjne podlegają pod te same przepisy co na przykład częstotliwości morskie lub lotnicze, a na statkach i samolotach często słychać rozmowy innych operatorów (mają sobie zakryć uszy?).
USA policjanci też używają radia i tam że są policjantami wcale nie oznacza, że obywatele nie mogą ich nasłuchiwać. Zwłaszcza dziennikarze nasłuchują, w ten sposób wiedzą że coś się dzieje i mogą wysłać ekipę na miejsce, to bardzo istotne w ich pracy. Więc czym różnią się polscy policjanci, że ich nie wolno słuchać, mimo że sami tylko tak sobie ustalili i przepisy jednoznacznie tego nie zakazują?
To jak najbardziej przeszkadza również amerykańskim policjantom, gdyż przestępcy też nasłuchują, ale jak gdzieś przechodzą na transmisję cyfrową, to wypożyczają redakcjom odbiorniki, inni po prostu nie mają już więcej możliwości technicznych nasłuchu.
Jeszcze raz podkreślam – to, że policjanci używają jakiejś częstotliwości, wcale nie oznacza, że ich komunikacja nie jest ze swojej istoty jawna tylko dlatego, że są policjantami, albo kominiarzami, albo śmieciarzami, albo operatorami wózków widłowych, taksówkarzami itp.
Rozmowa przez telefon między dwoma osobami jest ze swojej istoty poufna, ale przez radiotelefon bez żadnych zabezpieczeń transmisji już nie jest poufna. Każdy kto rozmawia przez telefon, to naiwnie zakłada, że nikt inny poza rozmówcą nie słucha rozmowy. Każdy, kto naciska przycisk nadawania w radiu powinien raczej wiedzieć, że go słychać w promieniu przynajmniej 50 kilometrów.
Nawet zakładając, że wszystkie inne transmisje poza radiofonicznymi i telewizyjnymi nie są przeznaczone do powszechnego odbioru (z wyjątkiem CB i PMR jako wyjątków na podstawie innych przepisów), to pojawia się problem radioodbiorników KF. Bo na KF są stacje radiofoniczne, ale także profesjonalne – wojskowe, morskie, lotnicze itd. Więc nasłuch tych sygnałów też jest zakazany, bo nadawca tak sam sobie ustalił, tak samo jak polska policja też sama sobie ustaliła żeby nikt inny ich nie słuchał?
Jak widać, interpretacja przepisów nie jest taka prosta i jednoznaczna.
Ustawodawca jak najbardziej mógł w przepisie prawnym dać listę instytucji, których nasłuch radiowy jest zakazany i wtedy wszystko byłoby jasne, nie wolno i już. Ale nie dał, jest tylko wieloznaczny bełkot prawniczy w ustawach, których interpretacja zależy nawet od znaczenia przecinka w paragrafie 4.
Miało być: Zakaz *podsłuchiwania* rozmów niekodowanych (…) i słuchanie takich rozmów jest karalne.
Albo inny podobny problem interpretacyjny. Parlamentarzyści zakazali kierowcy podczas jazdy samochodem rozmowy przez telefon trzymany w ręku, lub mikrofon telefonu trzymany w ręku.
No i posypały się mandaty dla użytkowników CB, bo przecież trzymali mikrofon radiotelefonu w ręku. Długo był spór, czy radiotelefon to też telefon w rozumieniu ustawy, czy radiotelefon nie jest telefonem, mimo że ma słowo telefon w nazwie. Chyba po dziś dzień nie ustalono wykładni.
W krajach anglojęzycznych nie ma podobnego słowa, tam telefon to „phone” lub „mobile phone”, a radiotelefon to „transceiver”, trudno dopatrzyć się podobieństwa nazewnictwa.
Nie ma żadnych wątpliwości interpretacyjnych, zarówno jeśli chodzi o nasłuch służb jak i o używanie radiotelefonu w samochodzie. Wątpliwości sieją jedynie „znafcy” po różnych forach w internecie.
Co do nasłuchu służb – sprawę rozwiązała ustawa Prawo Telekomunikacyjne dodając rozdział o tzw. tajemnicy telekomunikacyjnej. Co innego KK i „nieuprawniony dostęp do sieci” (na to są osobne paragrafy), ale sam nasłuch służb jest naruszeniem art 159 Prawa Telekomunikacyjnego – co do tego wątpliwości prawnych nie ma (co najwyżej czasem nieudolni policjanci próbują to ścigać z niewłaściwego paragrafu, ale to inny temat).
Tak samo jest z telefonem i mikrofonem do radiotelefonu – sytuacja jest jasna, prawo odróżnia wyraźnie telefon od radiotelefonu (sam Kodeks Drogowy definicji nie podaje, ale inne ustawy, w tym Prawo Telekomunikacyjne już tak), trzeba tylko w razie czego umieć się obronić w sądzie (zresztą nawet na stronie policja.pl była stosowna informacja, że o wyrokach SN nie wspomnę), a że policjanci czasem kombinowali (a ludzie nie wiedzą jak się bronić), to inna sprawa.
Prawa nie można interpretować „przez lupę” (biorąc tylko jeden artykuł pod uwagę), trzeba brać prawo interpretować całościowo, na przykład stawiając antenę CB-radio na dachu domu obowiązuje Cię Prawo Telekomunikacyjne, Prawo Budowlane (jeśli antena wystaje powyżej 3m od dachu lub zarysu budynku), Prawo Ochrony Środowiska (jeśli masz dobrą antenę i poziom promieniowania przekracza 15W e.i.r.p.) a także wiele rozporządzeń dotyczących zachowania odpowiednich stref ochronnych od miejsc, gdzie mogą przebywać ludzie. Sam fakt że CB-radio jest bezpozwoleniowe jeszcze nie oznacza, że użytkownika CB-radia nie obowiązują żadne regulacje 😀
Art. 159. 4. „Przepisów ust. 2 i 3 nie stosuje się do komunikatów i danych ze swojej istoty jawnych,…”
Więc jest problem interpretacyjny, czy komunikaty modulacją FM są ze swojej istoty jawne, czy nie…
🙂
Teoretycznie w Polsce jest demokracja. A to oznacza, że wszystkie informacje dotyczące urzędów państwowych (i samorządowych) są jawne dla obywateli. Chyba że przepisy wyłączają jawność, szczególnie ze względu na ważny interes państwa.
Kompas jest bardzo przydatny. Bardzo. Jakikolwiek, może być malutki, nie musi być model do nawigacji po mapach, byle by w miarę poprawnie wskazywał kierunki magnetyczne.
Przy korzystaniu z nawigacji bateria zdaje się rozładowywać szybciej, niż się tego życzy. A kompas może wskazywać kierunki dowolnie długo, jak dobry to przeżyje swojego właściciela.
W nieznanym terenie bardzo łatwo się zgubić, stracić orientację i wtedy człowiek zaczyna chodzić w kółko, albo przynajmniej nieco zboczy z toru.
A z kompasikiem, to wystarczy wyznaczyć kierunek i już mniej więcej wiadomo dokąd iść.
Warto wspomnieć, że nawet w znanym terenie można się czasem zgubić jeśli wystąpią nietypowe warunki, na przykład będzie awaria energetyczna i zgasną wszystkie światła w mieście, albo będzie gęsta mgła czy mocna ulewa.
Jeśli chodzi o nawigacje, to mam wrażenie, że czym starsze tym lepsze, mój leciwy Garmin Vista HCx spokojnie wytrzymuje dwa dni pracy (po około 10-12h dziennie) non stop na jednym komplecie dobrych akumulatorów (przy wyłączonym podświetleniu, załączanym tylko co jakiś czas w celu sprawdzenia drogi itp.), tymczasem nowy Garmin GPSMAP 64s – jeden dzień i baterie „wyssane” (już smartfon mi dłużej wytrzymuje :D).
Trzeba zrobić uprawnienia SRC prowadzenie nasłuchu na krótkofalówce z marketu niema nic wspólnego z podsłuchiwaniem jakich służb. Zakładaliśmy przygotowywanie się do trudnych czasów a nie prowokowanie ich. Uprawnienia morskie nomen omen z wyspy łatwiej zrobić niż nasze lądowe.