Przeżyć wojnę atomową

Od dłuższego czasu chciałem zacząć tu na blogu pisać o zagadnieniach związanych z wojną atomową. Na małą czy dużą skalę, jestem głęboko przekonany, że prędzej czy później ta „przyjemność” nas spotka. Może za dużo nagrałem się za młodu w gry komputerowe umiejscowione w świecie postapokaliptycznym (zwłaszcza w Fallouta 1 i 2). Tak czy siak, właśnie od zagadnień przeżycia wojny atomowej, budowy schronu, gromadzenia zapasów, czyli całego tego nowoczesnego survivalu.

Przeżyć globalną wojnę jądrową na wielką skalę na dłuższą metę się nie da. Nie wyobrażam sobie zbudowania pod domem takiego schronu jak w filmie „Atomowy amant”, w którym można przeżyć 30 lat. Zapewnienie sobie trwałego źródła energii i zapasu żywności (albo sposobu jego pozyskiwania w postatomowym świecie) jest moim zdaniem niewykonalne.

W dzisiejszym wpisie chciałem tylko delikatnie poruszyć to zagadnienie, bo z całą pewnością jeden wpis to za mało.

Grzyb atomowy powstały po wybuchu bomby jądrowej nad Nagasaki, 09.08.1945. Fot.: Hiromichi Matsuda.

Atak atomowy – zagrożenia

Bez względu na to, czy atak jądrowy będzie mieć postać globalnej wojny jądrowej lub termojądrowej, zbombardowania elektrowni atomowej (co o ile dobrze pamiętam nie spowoduje jednak wybuchu atomowego) czy może detonacja „atomówki walizkowej”, zagrożenia są podobne i dzielą się na cztery kategorie:

  • bardzo intensywne promieniowanie świetlne i cieplne, które zapala łatwopalne materiały i powoduje poparzenia,
  • fala uderzeniowa, która burzy, niszczy i uszkadza wszystko to, co spotka na swojej drodze,
  • promieniowanie jonizujące, zarówno bezpośrednio w chwili wybuchu, jak i od opadu radioaktywnego,
  • promieniowanie elektromagnetyczne, które niszczy elektronikę.

Schrony i bunkry

Jeśli chcemy się przygotować na przeżycie wojny jądrowej, kluczem do naszego przetrwania będzie schron przeciwatomowy.

Niekoniecznie musi być zrobiony z betonu, zakopany głęboko w ziemi i wyposażony w grube stalowe drzwi. W Hiroszimie przeżyli ludzie, którzy schronili się w zwykłych okopach chroniących przed wybuchami bomb lotniczych. Tak naprawdę, dobrze przygotowana ziemianka nam z powodzeniem wystarczy.

Oczywiście w ziemiance trzeba zgromadzić najpierw odpowiednią ilość zapasów, zarówno jedzenia, jak i wody. No i zapewnić powietrze do wentylacji.

Promieniowanie

Po pierwsze, promieniowanie pojawia się w chwili samego wybuchu. Po drugie, poderwane z ziemi cząstki napromieniowanego pyłu oraz produkty reakcji jądrowej zamieniają się w radioaktywny opad.

Bardziej groźny jest ten drugi. On zmusi nas do siedzenia w schronach i unikania wychodzenia na powierzchnię ziemi. Przed nim będziemy musieli się bronić, zwłaszcza przed wdychaniem tego pyłu i spożywaniem żywności nim skażonej.

Gdy mówimy o promieniowaniu, interesuje nas przede wszystkim natężenie tego promieniowania. Ale dla zdrowia najistotniejsze jest, jaką dawkę promieniowania pochłoniemy. Nic nam się nie stanie, jeśli przez krótki czas będziemy nawet w miejscu, gdzie promieniowanie jest duże. Oczywiście bezpieczniej będzie tam się nie pojawiać.

Impuls elektromagnetyczny

Impuls elektromagnetyczny (EMP) jest istotny, bo niszczy elektronikę. Nie tylko komputery i komórki, ale też elektronikę w samochodzie. Choć podobno zarówno stare, jak i nowsze samochody są odporne na działanie tego impulsu. Ja wolałbym jednak tego nie sprawdzać. 😉

Survivalista (admin)

Artur Kwiatkowski. Magister inżynier, posiadacz licencjatu z zarządzania. Samouk w wielu dziedzinach, ale nie czuje się ekspertem w żadnej. Interesuje się zdrowym życiem i podróżami. I przygotowaniami na trudne czasy, rzecz jasna!

Mogą Cię zainteresować także...

48 komentarzy

  1. artur xxxxxx pisze:

    Ogólnie to beznadziejna sprawa przeżyć konflikt atomowy. Więcej zależy od szczęścia niż od przygotowań. Normalny schron ze wszystkimi instalacjami, to kolosalny wydatek. W ziemianki nie wierzę. Jak jakimś cudem przetrwasz falę uderzeniową i wysysanie (idzie po fali), nie upieczesz się na miejscu, trzeba by natychmiast uciekać z tej ziemianki, bo promieniowanie Cię zabije. Tylko jak uciekać gdy szaleją pożary, a infrastruktura jest zniszczona. I czym? Samochód też był w ziemiance? Przetrwał impuls elektromagnetyczny i się nie upiekł?

    Jak ktoś ma naprawdę sporo pieniędzy może sobie kupić dom w Szwajcarii, tam wszystkie domy mają profesjonalne schrony, ale to tak droga impreza, że szkoda nawet rozwijać temat. Poza tym trochę daleko żeby uciekać przed właśnie spadającymi bombami.

    Myślę że przygotowania na taki wariant katastrofy można sobie odpuścić. Prawdopodobieństwo zdarzenia małe, a przygotowania zbyt kosztowne.

    • Survivalista (admin) pisze:

      Rzecz w tym, by nie przygotowywać się tylko na atak atomowy. Ziemianka ma tylko jeden słaby punkt – wejście. Da się je całkiem nieźle zabezpieczyć przed falą uderzeniową.

      I sądzę, że w razie ataku atomowego w niedużej odległości lepiej nie uciekać, tylko się w schronie zaszyć na dwa tygodnie czy na miesiąc.

    • Seb pisze:

      Tak łatwo nie zabije. W Hiroszimie od choroby popromiennej zmarło stosunkowo niewiele ofiar. Po drugie największy opad radioaktywny często wcale nie jest w „strefie 0” (zanim opadnie to wiatr zwieje). Po trzecie, to bardzo wiele zależy od samego typu użytej broni (najwięcej syfi broń termojądrowa z głównym stopniem typu fission-fusion-fission, najmniej neutronówki oraz broń z głównym stopniem typu fission-fusion) oraz od sposobu jej użycia — najbrudniejsza jest eksplozja wprost z powierzchni (np bomba walizkowa i jakieś użycie terrorystyczne na ziemi) i płytka podziemna (czyli typu 'bunker buster’ czyli np. atak na centra dowodzenia czy silosy rakietowe wroga). Wybuch niski-atmosferyczny (zastowosanie „ogólne” do niszczenia rozległych celów) jest o wiele czystszy, wybuch w wyższej troposferze ma stosunkowo najmniejsze efekty ale i najmniej zastosowań (np. obrona przeciwrakietowa / przeciwlotnicza). Wybuch tzw, HANE (High Altitude Nuclear Burst na wysokości od kilkudziesięciu do kilkuset kilometrów) praktycznie nie zostawia opadu, nie niszczy też falą uderzeniową (za wyjątkiem jakiś bomb kolosów typu Car-Bomba) zato daje potężny EMP — jedno bum może zniszyć niezaekranowaną elektronikę na terytorium większym niż Polska.

      BTW im większa bomba tym skutki bezpośredniego promieniowania jonizującego tracą na znaczeniu. Przy 1Mt już mają znaczenie małe, przy 10Mt nie mają praktycznie żadnego. Bo 1) atmosfera pochłania promieniowanie jonizujące (X, Gamma, Neutronowe) tak że w odległości ok 17km nie ma ono znaczenia niezależnie od siły źródła w realnym zakresie siły źródeł (per analogiam: tak jak nawet bardzo silną żarówką nie prześwielisz kawałka blachy) a przy dużym bum w odległości pon. 17km to co jest cię w stanie uchronić przed promieniowaniem cieplnym i falą uderzeniową uchroni cię i przed jonizującym — bez grubej ochrony i tak wyparujesz.

      pzdr
      Seb

      • panika2008 pisze:

        Ciekawe fakty o bombie cara – wywołała trzęsienie ziemi o sile 7.1 w skali Richtera; wstrząsy sejsmiczne były rejestrowane po trzykrotnym okrążeniu kuli ziemskiej; fala uderzeniowa spowodowała, że w paru miejscach w Finlandii wyleciały szyby z okien; błysk podczerwieni wywołał poparzenia III stopnia (bezpośrednio zagrażające życiu) w odległości 100 km od ground zero; bomba była celowo osłabiona ok. 2-krotnie – zamiast osłony z uranu zastosowano ołowianą, eliminując wzmocnienie, które daje rozszczepienie szybkimi neutronami; dzięki temu zresztą bomba była niezwykle czysta – 97% energii powstało na skutek fuzji; ilość uwolnionej energii szacuje się, że była 10x większa, niż energia wszystkich materiałów wybuchowych użytych w czasie II WŚ; właściwa faza wybuchu (fuzja+rozszczepienie) trwały ok. 39 nanosekund, co daje moc 5.4 YW (jotawatów), 1.4% całkowitej mocy Słońca… taka mała zabawka Chruszczowa 😉 [nota bene, jak wszystkie megalomańskie pomysły sowietów, zupełnie niepraktyczna, ale efekt propagandowy był niezły].

      • Michal pisze:

        W hiroszimie z powodu choroby popromiennej zmarlo malo osob bo malo przyzylo sam wybuch

    • DarkLord_1.0 pisze:

      Polecam film u EMCE na YouTube o wojnie nuklearnej wyszukajcie od razu wam wyskoczy tam jest dobrze zobrazowane jakie skutki wybuchu + jak by wyglądała powierzchnia Polski zakładając, że bomba wybuchła by w Warszawie.
      PS zajefajny blog szacunek za coś takiego 😉 pozdrawiam!

  2. piotr34 pisze:

    Jesli ma sie troche szczescia i nie jest sie w samym centrum razenia(czego mozna starac sie uniknac-unikac mieszkania w duzym miescie czy w poblizu obiektow strategicznych-bazy wojskowe,lotniska czy duzych zakladow przemyslowych)to sprawa wcale nie jest taka beznadziejna-wiecej ponizej

    http://tiny.pl/hchx7

  3. HansKlos pisze:

    Przykłady Hiroszimy i Nagasaki oraz badania nad wybuchami jądrowymi dowodzą, że już w kilka godzin po wybuchu bez szkody dla zdrowia można przejść brzegiem krateru. Wynika to z wykładniczego procesu spadku promieniowania. We wspomnianych japońskich miastach, bezpośrednio po ataku wykonano szereg fotografii, które można bez problemu znaleźć w internecie, co dowodzi, że promieniowanie radioaktywne nie było zbyt intensywne, w przeciwnym wypadku klisza fotograficzna uległa by silnemu zaczernieniu. Z kolei choroby popromienne dotykały tych, którzy otrzymali wysokie dawki promieniowania w pierwszych minutach od wybuchu.

    W rozważanej sytuacji jądrowego ataku na Polskę o łącznej mocy ok 50Mt należy spodziewać się wieloletniego skażenia 1/3 do 1/2 powierzchni kraju. Taki atak najprawdopodobniej przeżyłoby co najmniej 10% populacji zamieszkujących wsie i miasteczka poniżej 100 tyś mieszkańców, odległych co najmniej o 50 km od większych miast.

    Można pobawić się w wyznaczenie bezpiecznych terenów nanosząc na mapę okręgi o średnicy 60 km na każde miasto większe niż 250 tysięcy i 100km na każde miasto większe niż 800 tysięcy

  4. artur xxxxxx pisze:

    http://www.carloslabs.com/node/16

    Obrazuje siłę rażenia na mapie google. 🙂

    • Survivalista (admin) pisze:

      Niestety nie zauważyłem legendy, nie ma też możliwości precyzyjnego wyboru mocy ładunku…

      • artur xxxxxx pisze:

        „nie ma też możliwości precyzyjnego wyboru mocy ładunku…”
        widocznie tylko takie bomby dostali do przetestowania… 🙂

      • artur xxxxxx pisze:

        „Niestety nie zauważyłem legendy”
        Kliknij w samo epicentrum (we wskaźnik google maps)

  5. Jan2 pisze:

    Jestem przekonany, ze konfliktu zbrojnego na skale wojny nuklearnej nie bedzie. Jednak tez jestem przekonany, ze kilka miast zginie od ataku nuklearnego. Po prostu statystyka. (Biblia mówi o paleniu bronia przez lata, a zniszczenie ludności na jakies 2.2miliarda ludzi)

    Problem zatem jest niewielki ladunek wybuchowy i przetrwanie w piwnicy. Mamy zatem problem z woda i powietrzem.

    Mysle, ze mozna by bylo napisac do wszelkich instytucji z pytaniem o rade. Podejrzewam, ze gov.pl jak i instytuty naukowe maja wiedze o tym. Np. Czy woda skazona przefiltrowana przez filtr weglowy jest bezpieczna. Jak gleboko musiala by byc studnia by dalo sie uzyc wody do picia itp.

    Na pewno kluczowe przezycie (o ile bomby wybuchly gdzies dalej powiedzmy 100km) jest pierwsze 8 dni do 40 dni (Biblia mówi chyba o 3.5 miesiacu z działaniami wczesniejszymi (juz nie pamietam dokladnie)) Jesli mielibysmy narkotyki w powietrzu lub bron gazowa wywolujaca obled mielibysmy zaglade dotkliwa bo sami ludzie by sie pozabijali.

    Mysle, ze warto po prostu poszukac ludzi znajacych sie na promieniowaniu i pytac. Nawet dla hecy czesc z nich przedstawi taki poradnik przetrwania. Im wiecej ludzie bedzie pisac tym lepiej. Dlatego czytelnicy, prosze napiszcie. Zaczynać można od Centralne Laboratorium Ochrony
    Radiologicznej http://www.clor.waw.pl a skonczyc na wszelkich sztabach kryzysowych

  6. HansKlos pisze:

    @artur xxxxxx

    Przetestowałem. Na dole mapki można ustawic siłę ładunku. Przy 10Mt zniszczenia mieszczą się w kole o średnicy ok 70km. Stąd też doliczając margines bezpieczeństwa ~10 km można zakładać, że odległość 45-50km od centrum potencjalnego wybuchu powinna być wystarczająca. Dla mniejszych ładunków, których uderzenie zapewne planowane jest na mniejsze miasta powinno wystarczyć 30-40km.

    Teraz sami możecie sprawdzić, czy jesteście bezpieczni;-)

    • piotr34 pisze:

      Bawilem sie tym tak dawno temu ze juz niemal zapomnialem;)(jeszcze u Urbasia jak zaczal pisac o impaktach tak z rok temu)-na dole mozna wybrac takze „asteroid impact” i zobaczyc efekt ale osobom o slabych nerwach nie polecam bo mozna dostac zawalu.
      A ponizej kolejny symulator/kalkulator-tym razem upadku asteroidy

      http://tiny.pl/hch34

    • panika2008 pisze:

      Współczesna broń atomowa raczej nie przekracza 400-500 kt, budowa większych głowic jest niepraktyczna zarówno z punktu widzenia ekonomii broni, jak i efektów strategicznych; wg doktryny zarówno USA, jak i Rosji, rozległe, ważne strategicznie cele zostałyby zaatakowane wieloma głowicami (przynajmniej w przypadku Rosji, prawie na pewno rakietami MIRV), także nie wydaje mi się żeby ktoś, kto mieszka min. 15-20 km od najbliższych ważnych celów strategicznych ponosił nadzwyczajne ryzyko bezpośredniego rażenia (kwestia wtórnych efektów – opad, skażenie wód i żywności, to inna sprawa).

  7. Seb pisze:

    Polecam: http://nuclearweaponarchive.org/

    To zdecydowanie najlepsze (dostępne publicznie — lepszego dostępnego nie ma ani w sieci ani na papierze — inne źródła to zwykle mniejsze lub większe bzdury) techniczne źródło na temat broni atomowej — ale uprzedzam, czytania od cholery (na długie wieczory).

    pzdr
    Seb

  8. panika2008 pisze:

    Zdaje się, że na szczęście lub nieszczęście, w Polsce nie ma tak istotnych strategicznie celów, żeby opłacało się zarzucać nas bronią atomową (która jest drrrrroga – i tu wchodzi rachunek zysków i strat). No, może jedna głowica nad centrum Warszawy, ale i to nie sądzę żeby było do czegokolwiek potrzebne, obecna nasza waaaadza przecież sama by oddała kraj salwując się ucieczką na pierwsze wieści o ataku konwencjonalnym. Mamy już w tym praktykę.

    • Lexsander pisze:

      Mylisz się niesamowicie, wystarczy spojrzeć na stare radzieckie mapy które zakładały, nawet kilka uderzeń (ze strony nato) na każde większe polskie miasto. Co najciekawsze Warszawa wcale nie dostawała najwięcej. Pewnie ze względu na to, że wcale nie miała tak rozbudowanego przemysłu (teraz nie ma wcale) ani tak wiele ludności jak ma teraz. Największe uderzenie padłoby na Szczecin (stocznia, mosty prowadzące na zachód, port) Gdańsk (podobnie jak szczecin z tym, że brak mostów), Wrocław. Zapewne teraz priorytety by się zmieniły. Ale wbrew pozorom broń atomowa jest niesamowicie tania jak na swoją siłę niszczącą. Wynalezienie broni atomowej kosztowało fortunę ale jej budowa to koszt nieprzekraczający miliona dolarów. Za to utrzymanie sporo kosztuje.

      • Survivalista (admin) pisze:

        No w Warszawie (a do lat 1970-tych pod Warszawą) produkowano ciągniki w wielkich zakładach Ursus. Ciągniki a wcześniej czołgi. Jestem pewny, że na te zakłady kilka małych atomówek wycelowano.

  9. Wrobel.Cwirek pisze:

    Ciekawa książka (no ja wiem, że o s-f… ale)
    „Apokalipsa według Pana Jana” – Robert J. Szmidt

    Kontynuacja opowiadania Ognie w ruinach Wrocław trzy lata po wyniszczającej wojnie nuklearnej. Kilka tygodni po śmierci pierwszych emisariuszy, do miasta rządzonego żelazną ręką Burmistrza Sobieszczuka wyruszają pancerne kolumny z Bastionu.

    Tym razem jednak, na Rynku, w cieniu ruin Ratusza, doborowe oddziały żołnierzy stają przed tłumem chorych, wynędzniałych ofiar atomowej pożogi. Rozpoczyna się podstępna gra, której stawką będzie władza, albo śmierć dla przywódców jednej ze stron. Ale ta rozgrywka to dopiero początek szalonego planu odtworzenia potężnego państwa na zgliszczach Europy. Utopia realizowana przez pozbawionego skrupułów człowieka, staje się jednak rzeczywistością. Krok po kroku, dowodzone przez Pana Jana oddziały rozszerzają granice najpotężniejszego miasta-państwa. Nadrzędnym celem Burmistrza jest podbicie wszystkich ziem; od Bałtyku, po zamieniony w szklaną pustynię Śląsk. Na drodze do realizacji ambitnego planu stanie mu odradzająca się, niezależna Wielkopolska, ale i inny, kto wie, czy nie groźniejszy przeciwnik…

    • maciek pisze:

      Zaciekawiony sięgnąłem po tą lekturę… Jestem raczej rozczarowany jej poziomem.
      Akcja się nie klei, są jakieś dziwne przeskoki, narracja też nierówna raz coś się dzieje później jakieś nic nie wnoszące nudne opisy. Postacie przeciętne. Pewnie gdybym wczytał się raz jeszcze to wyłuskał bym sporo błędów związanych z czasem i podawanymi liczbami (raz jest pare tysięcy ludzi żyjących na krawędzi, później nagle 15 tysięcy czy coś takiego, którzy hardo budują jakieś umocnienia), z jednej strony jakieś umocnienia w stylu Czecha i Rusa z drugiej strony jakieś magazyny z raptorami i f 117. Kamery, chińczycy, wizytacje, super wywiad który pomija że jest teraz morze w Poznaniu…
      eehhh nie tego się spodziewałem. Bzdety.

  10. wrobel.cwirek pisze:

    Znalazłem ciekawy artykół związany z tym tematem „Czy można przeżyć wojnę nuklearną”:
    http://www.mojeopinie.pl/czy_mozna_przezyc_wojne_nuklearna,3,1244047960

  11. Schron pisze:

    Wybuch elektrowni atomowej w Japonii . Co o tym sądzicie?

    10 kilometrów od elektrowni ewakuacja mieszkańców!!!

  12. abc pisze:

    Nie mieszaj tutaj dwóch różnych rzeczy. Awaria elektrowni to coś zupełnie innego niż wybuch bomby. W trakcie pożaru razem z dymem do atmosfery trafia materiał radioaktywny. Taka emisja trwa jakiś czas, zanim nie ugaszą tego pożaru.

  13. godot pisze:

    Z bombami walizkowymi to jest mit.
    Ktoś pofantazjowała, nie da się zamknąć bomby atomowej w walizce, chyba że to ma być „brudna bomba”.
    Te na szczęście mają mniejszy zasięg i nieporównanie mniejsza moc rażenia.
    Z przykładu Hiroszimy i Nagasaki widać, że da się przeżyć.

    Bujdą też jest straszenie „atomową zimą”. Wulkany są większym zagrożeniem, a nie wywoływały na dłużej takich skutków, chyba że superwulkany, te mogą coś takiego spowodować..

    • Survivalista (admin) pisze:

      Ale zobacz, kto przeżył atak atomowy na Hiroszimę i Nagasaki? Na przykład ludzie, którzy pochowali się w zwykłych schronach przeciwlotniczych. Ci, którzy byli w promieniu rażenia bomby, zginęli albo od wybuchu, albo od późniejszych pożarów.

  14. night_rat pisze:

    pomyslmy proszę o zaopatrzeniu się w licznik Geigera, nie wydaje się to trudne. Sam jeszcze nie mam i nie wiem, ile to kosztuje i gdzie dostać

  15. Józek pisze:

    Przeglądam te scenariusze – co robić na wypadek zagrożenia i nie widzę tam bardziej podstwowego od tego tutaj, czyli wojny konwencjonalnej, okupacji, działań zbrojnych w okolicy zamieszkania. Byłoby super jakby coś takiego też się pojawiło.

    Dzięki za bloga!! 🙂

    • Jakub pisze:

      Poszukaj takiego poradnika „Porady na wszelki wypadek” tam masz informacje jak zachować w czasie konfliktu, podobno napisane przez praktyka.

  16. wojskowy pisze:

    ale glupole – nowe us rakiety pacemaker 3 testowane maja sile 800 megaton to 300 km rowna pali z ziemia wszystko heheh

  17. Masos pisze:

    Poza tym jedynym głupolem tutaj jesteś ty hehehehe
    Po ch** USA miałaby marnować swoje najlepsze rakiety (których ma niewiele) na Polskę ??? Takie groźne państwo jesteśmy? Rosja, Korea, choćby Niemcy to już lepsze cele, na dodatek USA nigdy nie atakuje, jak już to w obronie tego użyje bo to wywołuje zgorszenie w narodzie i narodach

  18. WAX pisze:

    mam pytanie;> nie znam sie zbytnio w tematyce atomowej itp ale czy tereny gorzyste chronia w jakis sposob po uderzeniu?

    • Pozyskiwacz pisze:

      Podstawową ochrona przed bronią masowego rażenia (również atomową) jest rozśrodkowanie. Schrony itp. używa się tylko wtedy gdy rozśrodkowanie jest niemożliwe.
      Góry chronią wlaśnie dlatego że nie ma tam raczej celów dla glowic atomowych. Poza tym gdyby nawet takie uderzenie nastąpilo to góry-uksztaltowanie terenu w naturalny sposób oslaniaja przed falą uderzeniową i pozostalymi czynnikami rażenia . Oczywiście trzeba się liczyć (jak wszędzie) z wtórnymi czynnikami rażenia – w tym przypadku może chodzić o lawiny, śniegowe, kamienne czy blotne.
      Ale moim zdaniem kluczowy jest tu brak celów dla ataku.

    • maciek pisze:

      Są różne typy uderzeń (w atmosferze, nadziemne, naziemne, podziemne itp) charakteryzują się różnym typem oddziaływania i konsekwencjami. O ile przeżycie pierwszego uderzenia to już spory sukces i jakaś szansa na dalsze życie o tyle ocalałym przyjdzie się zmierzyć ze skutkami takiego wydarzenia. Sama lokalizacja w górach jest o tyle korzystna że tam rzeczywiście nie ma pewnie zbyt wielu celów. Jednak zawsze kolejnym śmiertelnym zagrożeniem będzie opad radioaktywny który może zostać 'przywiany’ z bardzo daleka.
      Gdybam, że podobnie jak w drugiej połowie XX wieku roślinność gór (vide sudety, góry stołowe, izerskie) stała się ofiarą skażonego przemysłem powietrza i 'kwaśnych deszczy’ podobnie opad radioaktywny ma spore szanse kumulować się właśnie w terenach górskich…
      Trudno przesądzić jaka lokalizacja jest korzystniejsza – zawsze w takiej sytuacji ratują Cię kilkutygodniowe zapasy, podstawowy sprzęt NBC i metr z okładem ziemi, betonu, czy cegieł nad głową.

  19. Jakub pisze:

    Polecam obejrzeć film Threads z 1984 r. Daje do myślenia. Myślę, że powinniśmy nie tylko zbierać zapasy, ale także informacje. To co się dzieje wokół nas. Widzę że niektórzy się pocieszają że na terenie Polski nie ma strategicznych celów. Proponuje zapoznać się z historią, naszego kraju, i jego położeniem geograficznym i geopolitycznym, a na koniec przeczytać o planach jaki mieli sowieci co do naszego kraju, a które ujawnił płk.Kukliński. Powiedział by ktoś że od tamtego czasu się wiele zmieniło! Hmmm chyba nie. Ponieważ jesteśmy dalej tam gdzie byliśmy, bomby atomowe dalej są, a my tylko zmieniliśmy stronę i ewentualnie możemy dostać łupnia ze wschodu a nie zachodu… jak nie z dwóch stron. Tak się składa że dalej jesteśmy Państwem, w nomenklaturze sowieckiej „satelickim” tylko w innym systemie. I dalej stanowimy zewnętrzna granicę, akurat teraz dla NATO. Gdzie w razie wojny konwencjonalnej będą koncentrować się jednostki sojuszu, albo do obrony albo do ataku, jak kto woli. Nie zmienia to faktu że tam będą i będą celem. Wyśmienity plan, na pewno lepiej się bić na cudzej ziemi niż na swojej i sojusznicy w razie czego na pewno nam pomogą, o tak! Byle z daleka od własnych granic. Ale ale, zacząłem od tego że trzeba zbierać informacje jakie do nas docierają i starać się coś z tego wywnioskować. Osobiście podchodzę z rezerwą do informacji, typu „jesteśmy bezpieczni, nic nam nie grozi” To już powinno wzbudzać podejrzenia ponieważ uspokaja się ludzi przed jakimś realnym niebezpieczeństwem, a nie gdy nic się nie dzieje. Druga sprawa to, zachowania służb. Jeśli ktoś ma znajomych w wojsku, policji, służbach, niech pyta „co tam Panie ciekawego w robocie”. A nuż może jakiś sygnał wypłynie, np że są ćwiczone jakieś procedury kryzysowe, że właśnie odgracili jakiś schron przeciwatomowy 😉 Wojna nie zacznie się z dnia na dzień. Najpierw buduje się jakiś konflikt a rozwiązania typu bomba atomowa to ostateczność. Ale lepiej nie kopać ziemianki jak zawyją syreny.
    Zachęcam do dyskusji, czy wyznaczyć sobie jakiś deadline, jakiś splot zdarzeń, które skłonią was do wejścia do tej przysłowiowej ziemianki czy czekać aż zawyją syreny ?

    • Survivalista (admin) pisze:

      Lepiej wykopać ziemiankę zawczasu, ale jeśli to nie jest możliwe, przynajmniej wydrukować „Nuclear War Survival SKills” i w razie czego tę ziemiankę wykopać, gdy zawyją syreny.

      • Jakub pisze:

        Jak najbardziej warto przeczytać ten poradnik. Sam fakt istnienia takiego poradnika powinien skłonić do zastanowienia się, że taką katastrofę da się przeżyć, jeśli tylko przygotujemy się i będziemy mieli trochę szczęścia. Szkoda, że nie został on przetłumaczony, ani nie jest dostępny w lepszej wersji pdf. Ponad trzysta stron po angielsku to spore wyzwanie, nawet dla osoby przeciętnie obytej z językiem. A może są jakieś poradniki po polsku? Czy w książkach do przysposobienia obronnego nie ma czegoś o zachowaniu w takich sytuacjach ?

  20. Jakub pisze:

    Z pewnym sentymentem przeczytałem mój post. Przyślenia po ponad dwóch latach po wpisie.: Rosjanie przeprowadzili ćwiczenia obrony cywilnej na wypadek ataku jądrowego w skali ogólnokrajowej. Niemcy remontuą schrony… Ja też nie pozostałem bierny i wprowadziłem w życie kilka dobrych rad kolegów prowadzących ten blog. Gdyby chociaż połowa ludzi była przygotowana na konflikt tj część świadomego grona prepersów to był bym spokojny na przyszłość. Ps czyż by po PO miało wrócić do szkół?

  21. Ann pisze:

    Hop hop, jesteście tu jeszcze.

  22. Truda pisze:

    Stawiam raczej na to, że wszyscy są w ziemiankach. Ale może niektórzy już na Ukrainie łoją Sowietów…

  23. SlawekC pisze:

    A propos odporności elektroniki na EMP zapewne chodzi o skalę integracji – procesory o dużej gęstości upakowania elementów maja wąskie ścieżki i na nich pod wpływem impulsu mogą pojawić się zwarcia co powoduje uszkodzenia elektroniki, zaś sprzęt tranzystorowy , ekranowany (tak jak wojskowy) lub lampowy jest najbardziej odporny na EMP. Podobnie w systemach kosmicznych nie stosuje się procesorów nowych generacji tylko jak najstarsze ponieważ promieniowanie kosmiczne zakłóca pracę procesorów o dużej skali integracji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner