Do tej pory zazwyczaj nie robiliśmy tu na blogu takich podsumowań. Nie widzieliśmy takiej potrzeby. Niemniej jednak rok dwa tysiące dwudziesty dał nam wszystkim w kość i sporo nas nauczył, dlatego tym razem chcę zrobić wyjątek.
Przez wiele lat będziemy pamiętać 2012 jako rok, w którym w Polsce i na Ukrainie odbyły się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012 (i w którym wreszcie oddano kawałek autostrady A2 łączącej Warszawę z zachodnią częścią kraju oraz resztą Europy). Rok 2020 też zostanie na długo w naszej pamięci ze względu na kilka aspektów.
Postaram się skupić na tym, co dla mnie personalnie było najważniejsze, a potem po publikacji ewentualnie Krzysiek jeszcze uzupełni swoje spostrzeżenia w formie komentarza. Skupię się na obserwacjach i wnioskach, które z nich wyciągam: na lekcjach, które mi dało życie w tym roku. Na końcu zaś znajdziesz player z vlogiem z 2020, czyli nagranymi przez Krzyśka materiałami, które ostatecznie nie trafiły do żadnego z naszych filmów.

2020 rokiem koronakryzysu
Niezależnie od tego, czy Wam się podoba określanie rozwoju choroby COVID-19 powodowanej przez wirusa SARS-CoV-2 mianem pandemii, czy nie, ludzie chorowali i umierali na całym świecie.
W Polsce w związku z tym zagrożeniem, aby nie zabić polskiego systemu opieki zdrowotnej, rząd wiosną robił różne mniej lub bardziej sensowne działania. Ze względu na to, jak bardzo czasem były absurdalne (np. zakaz chodzenia do parku), nie koncentrowaliśmy się na ich skuteczności, tylko słuszności.
I o ile można powiedzieć, że przed wakacjami sytuacja była w miarę stabilna, niezła, to końcówka roku była dramatyczna.
W szczytowym momencie rozwoju tej pandemii mieliśmy w kraju niemal 28 000 nowych przypadków dziennie, a w chwili, gdy piszę te słowa, łączna liczba przypadków wynosi ok. 1,3 mln. Zgonów z powodu COVID-19 mieliśmy dziennie nawet i ponad 600, a łącznie prawie 30 000 osób zmarło przedwcześnie z powodu koronawirusa.

Najważniejszą lekcją dla mnie jest to, że niezależnie od tego, jakie środki zapobiegawcze wprowadzi polskie państwo i tak Polak potrafi znaleźć metodę, by je obejść.
Obostrzenia, wkurw, polityka i protesty
Nie sposób w tym momencie nie zwrócić uwagę na to, jak niesamowicie chaotyczne były działania podejmowane przez polskie władze. O zamykaniu wstępu do lasów i parków wspominałem. Zakaz manifestowania, zamknięcia szeregu branż, wyjątki dla TVP organizującej imprezę sylwestrową, wreszcie zamieszanie z maseczkami, respiratorami, wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, kilkukrotne ogłaszanie końca pandemii by ludzie się już nie bali i grzecznie poszli zagłosować… Spora część tych działań nie przysporzyła sympatii rządzącym.
Trudno się zatem w świetle tego wszystkiego dziwić, że Polacy mają w dupie noszenie maseczek i szczepionki, bo rządowi nie ufają. Szkoda tylko, że rozciągają słuszną krytykę niektórych decyzji na wszystko, co robi rząd, przez co pogarszają nasze wspólne bezpieczeństwo w obliczu kryzysu.
Lekcja ta ugruntowała moje przeświadczenie, że nie mogę liczyć na rząd, który miałby mi zapewnić bezpieczeństwo. Nie będzie umiał tego zrobić, nie będzie miał do tego sił i środków, a rozsądne decyzje, nakazy i zalecenia i tak będą olewane przez obywateli. A zatem, jeśli chcę być bezpieczny, muszę o to zadbać sam.
Z dala i zdalnie
Zarówno sytuacja w służbie zdrowia, jak i zamieszki na zachodzie, po raz kolejny zwróciły uwagę na to, że w razie kryzysu chcę być daleko od miejsca, w którym ten kryzys się rozwija. I to dotyczy wszystkich aspektów, jakie tylko można sobie wyobrazić:
- odległość geograficzną od skażenia czy zamieszek,
- pracę w branży, która nie jest dotknięta kryzysem,
- lokowanie środków finansowych tam, gdzie skutki kryzysu będą najmniej odczuwalne,
- unikanie bycia w szpitalach, gdzie wprawdzie otrzymamy pomoc, ale możemy gratisowo dostać także koronawirusa,
- po prostu przebywanie z dala od ludzi, którzy mogą być dla nas zagrożeniem: także od nieświadomych nosicieli wirusa.
To tylko ugruntowało moje przeświadczenie, że najlepszym rozwiązaniem jest po prostu żyć z dala od miasta, w małej społeczności. Specyfika takich miejsc oznacza większe bezpieczeństwo w wielu sytuacjach. Także ze względu na mniejsze zagęszczenie ludności.
Kto jednak wiosną i latem 2020 chciał kupić działkę albo dom poza miastem, prawdopodobnie został mocno zaskoczony przez wzrost cen nieruchomości.
Bezpieczeństwo finansowe
A kto swój biznes opiera na siedemnastu mieszkaniach na wynajem, mógł się obudzić z ręką głęboko w pełnym nocniku. Do tej pory byłem prawie pewny, że zakup nieruchomości na wynajem jest jedną z najbezpieczniejszych metod lokowania oszczędności w długiej perspektywie. Nie jest jednak odporny na wszystkie kryzysy, zwłaszcza, jeśli był to najem krótkoterminowy dla turystów…
Kto jednak rok temu kupił złoto po ok. 5 800 PLN za uncję i sprzedał je w szczycie za ponad 7 600 zł, ten zarobił krocie (ponad 30% zwrotu w ok. 8 miesięcy). Kto nie sprzedał, ten ma w tej chwili złoto po prawie 7 100 PLN za uncję i w ten sposób uratował swoje oszczędności przed spadkiem wartości.
Ze srebrem było jeszcze lepiej. Minimalna cena uncji srebra wyniosła w marcu ok. 50 PLN a w sierpniowym szczycie przekroczyła 100 PLN. Nawet kupując srebro z VAT i odsprzedając na górce w cenie samego kruszcu bylibyśmy znacząco do przodu. Teraz jesteśmy całkiem blisko maksimum, w tej chwili uncja srebra kosztuje ok. 98 PLN.

Na tym tle WIG20, indeks 20 największych spółek warszawskiej giełdy, rok zakończył na poziomie -10%, a lokalne minimum złapał na poziomie ok. -40% w marcu.
Odporność na dezinformację
Krzysiek na ostatnim live życzył Wam na 2021 zdrowia, odporności i pogody ducha. Myślę, że wszystkim nam w Polsce, a w szczególności w naszym środowisku, przyda się więcej odporności na dezinformacje.
Ostatnie tygodnie i kwestia szczepionek pokazały, jak bardzo łatwo jest zachęcić prepperów do rozpowszechniania nieprawdziwych informacji. Coś tam przeczytają, nie sprawdzą, ale będą się tym dzielić z innymi. Krzysiek zresztą nie bez przyczyny opublikował w celu odniesienia się do tego problemu osobny, bardzo długi i obszerny materiał.
Musimy popracować nad umiejętnością odrzucania ziarna od plew i odpornością na fake newsy. Zwłaszcza, że część z nich bywa inspirowana i z zewnątrz i rozsiewana za pieniądze. I niekoniecznie chodzi mi tu o to, że część z nich może być propagowana przez obce państwa. Czasem ktoś po prostu chce na niewiedzy i naiwności ludzi zarobić, oferując im odpowiedni wlew z właściwej witaminki sprzedawanej zupełnie przypadkiem we własnym sklepie internetowym.
Szczególnie zabawne jest dla mnie obserwowanie, jak to wolni i myślący stojąc w opozycji przed autorytetami, którym nie dają sobą sterować są jednocześnie zmanipulowani przez inne siły.
Tym siłom musimy stanowczo stawiać czoła, zasypując podziały, które ktoś chciałby w naszym społeczeństwie pogłębiać.
Biedne dzieci z lekcji przed ekranem
Pandemia i zdalna edukacja odcisną swoje piętno na dzisiejszych dzieciach i młodzieży. Lata temu pisałem, że hodujemy dzieci z porcelany, a bieżąca sytuacja jeszcze tylko ten stan pogorszy.
Po pierwsze, będą miały trudną do zasypania dziurę w edukacji, wiedzy, umiejętnościach. Korepetycje pewnie podrożeją i pogorszy się ich jakość, bo wszyscy będą chcieli nadrabiać zaległości u swoich dzieci. W najgorszej sytuacji będą ci, którzy nie będą mieli na to pieniędzy ani czasu i możliwości, by pomóc dziecku samodzielnie.
W małych wiejskich szkołach całkiem spory odsetek dzieciaków w ogóle nie pojawia się na lekcjach online. Normalnie dostaną promocję do kolejnej klasy, gdzie będzie się z nimi męczyć być może ktoś inny. I na każdym kolejnym etapie edukacji takie dzieci będą miały tyły w porównaniu do rówieśników.
Po drugie, rok w domu dla dzieciaków, które uczą się funkcjonowania w społeczeństwie (choć szkoła czasem robi to w sposób patologiczny) to kolejna ogromna dziura. Zwłaszcza dla tych bardziej introwertycznych, które już teraz mają kłopoty z odnalezieniem się wśród rówieśników. A przecież takich dzieciaków jest mnóstwo, to one potem kończą swoje życie tragicznie, bo nikt nigdy nie wyłapał, że w szkole nie jest „wszystko dobrze” (co odpowie każde przeciętne dziecko niezbyt wnikliwemu rodzicowi pytającemu „co w szkole?”).
Jeszcze większego znaczenia nabiera to w przypadku dzieci, których domowa sytuacja jest trudna, bo jeden dureń z drugim stwierdził, że im w związku będzie lepiej, jak sobie spłodzą bombelka. Albo ktoś wszedł w związek z kimś, kto kompletnie się na życiowego partnera nie nadaje (ze względu na skłonności do przemocy albo chorobę alkoholową) a potem przypadkiem pojawił się bombelek. Dzieci, które ze względu na przemoc lub biedę w rodzinie namiastkę normalności miały tylko w szkole, mają teraz najbardziej przejebane i ich jest mi najbardziej szkoda… One wyrosną bowiem na jeszcze bardziej zdemoralizowanych dorosłych, czego konsekwencje ponosić będziemy wszyscy już za kilka czy kilkanaście lat.
Jakoś to będzie
To polska filozofia przetrwania. Słuszna zresztą. Jakoś damy radę, nie mamy przecież wyjścia, prawda?
A na koniec jeszcze materiał vlogowy od Krzyśka. 🙂
Bedzie dobrze. Co do zlota 30proc spekulacja wielkie tam halo. Trza bylo kupoc btc 8 lat temu. Hehe ja mialem wtedy juz kupiwac 5btc za 400dolcow. Ale nie kupilem. Zyje sobie jako tako. Bedzie dobrze. Bóg chyba zeslal ta zadyme zeby ludzie zaczeli myslec czy jest cos po smierci a nie gfzie kupic 18 kawalerke na wynajem…