Ostatni materiał z survivalowym scenariuszem do analizy dla Was opublikowałem w listopadzie. Pora nadrobić zaległości.
Założeniem cyklu jest przedstawianie Wam kolejnych scenariuszy przetrwania i prośba o opisanie tego, jak Wy byście w danej sytuacji zareagowali. Chodzi o to, by przeprowadzić taki myślowy eksperyment i z jego pomocą zastanowić się, jak Wasze przygotowania na trudne czasy byłyby w stanie Wam pomóc w przedstawionej sytuacji.
Dzisiejszy artykuł zainspirowany jest bezpośrednio materiałem podrzuconym przez Czytelnika na naszym fanpage:
Zastanawia mnie scenariusz apokalipsy jako uderzenie asteroidy. Oczywiście zależy gdzie uderzy ale może wywołać potężne trzęsienia ziemi ogromne fale tsunami, wybuch wulkanu w yellowstone a co za tym idzie popiół który odetnie słońce na 1,5 roku.
Może nieco sprecyzujmy ten scenariusz do poniższego.
Media podały informację, że za 5 dni w ziemię uderzy asteroida.
Uderzenie najprawdopodobniej nastąpi gdzieś w Ameryce Południowej. Można więc przyjąć, że bezpośrednich skutków uderzenia na terenie naszego kraju nie odczujemy.
Naukowcy przewidują natomiast ochłodzenie klimatu na okres 2-5 lat i problemy z pozyskiwaniem żywności ze względu na zapylenie atmosfery.
A zanim się rozpiszecie w komentarzach, jeszcze przypomnienie zasad cyklu:
- nie zmieniacie zapisów scenariusza przedstawionych powyżej,
- bierzecie pod uwagę tylko Wasze przygotowanie w chwili obecnej, czyli to, co macie teraz, a nie to, co chcieliście przecież kupić jutro,
- jeśli coś nie zostało opisane wprost, to znaczy, że nie ma miejsca.
Spodziewałbym się poważnych zmian społecznych, klimatycznych i politycznych. Kupiłbym kilka kanistrów benzyny na zapas, żeby móc dojechać do celu ewakuacji/emerytury, a przede wszystkim dużo nasion roślin do klimatu umiarkowanego, a w szczególności tych, które radzą sobie doskonale z zimnym klimatem. Kilka papierowych książek o hodowli kur i ogrodnictwie też by nie zawadziło.
Asteroida w Ameryce Południowej mogłaby też przynieść dużo zniszczeń w Ameryce Północnej, która wciąż jest bardzo istotna dla internetu. Zbackupowanie kilku przydatnych stron, szczególnie tych po angielsku, na lokalny komputer byłoby przydatne.
Zacząłbym się też rozglądać za mniej lub bardziej legalnymi źródłami broni, bo nigdy nie wiadomo, co może być.
W ciągu tych 5 dni wielu ludziom może szajba odbić, więc zabarykadowałbym się w domu co najmniej na tydzień.
Abstrahując od nikłego prawdopodobieństwa wystąpienia takiego scenariusza, sugerowałbym jednak odwrócenie kolejności podejmowanych działań.
Broń na pierwszym miejscu, tym bardziej, im bardziej apokaliptyczna wizja. Bez niej samo zdobycie paliwa na potrzeby dotarcia do celu ewakuacji, nie mówiąc już o samym dotarciu, może być problematyczne.
Nasiona na końcu – i tak przez pierwsze miesiące nie ma szans na rolnictwo.
Wygląda na to ,że mój wpis będzie pierwszy w tym temacie. Zacznę więc po kolei – nie naruszając scenariusza zaproponowanego w temacie. Telewizja podaje ,że za 5 dni upadnie asteroida… w zasadzie to skutki są odczuwalne tego przyszłego upadku od TEGO momentu i to u nas. Po pierwsze ludzie rzucają się do sklepów po jedzenie – sami nie wiedzą dokładnie czy będzie im i co konkretnie potrzebne ale na wszelki wypadek biorą wszystko – żarcie znika po 8 godzinach – nowego nie dowiozą bo albo kierowcy sprzedali lub ukradli albo rozszabrowane po drodze. Mamy więc pierwszy skutek – jeszcze bez asteroidy – panika, podejrzliwość, wrogość, dezercje (bo pieniądze ogarnia super inflacja ,a dowódcy i policja idą w rozsypkę z bronią przy boku. to był 2 dzień.
Dzień trzeci – kto nie zdążył kupić lub ukraść ,a nie ma tyle co myśli ,że musi mieć i idzie na szaber lub napada, ewentualnie wstępuje do gangu np: („ja”, szwagier, plus żona, plus bracia szwagra, plus dozorca, plus dwaj kibice i trzech kolesi spod sklepu jako nie znający lęku ochotnicy – też bez zapasów.
dzień czwarty – walki gangów, gwałty podpalenia „opornych” domów. zabójstwa za dawne urazy i winy (noc oczyszczenia..)
dzień piąty – upadek asteroidy – huk i błysk ! echo wybuchu obiega Ziemię 4 razy. Ameryka południowa to już jakieś wyspy na płytkim morzu. Ameryka północna w stanie wojny domowej i wojny z uciekającymi na 100 000 łodziach przybyszami. Wojska USA wracają do USA ratować kraj i rodziny. Reszta państw zamyka granice. Wybuchają lokalne wojny i wojny domowe.
Niebo zasnuwa SMOG na 3 dni – ciemno. temperatura spada o 15 stopni Celsjusza. U nas jest – 25. W Rosji -55. w Afryce – 5. Fala samobójstw i wszelkiej psychozy. Lata nie będzie i plonów nie będzie. W ciągu roku umrze 40 procent ludzi. Po 2 latach jeszcze 40 procent. Kanibalizm to już będzie standard…
Co będzie dalej nie wiem ,ale napisałem to by dać wyraz moim oczekiwaniom co do samego scenariusza.
Co bym zrobił ? Pewnie bym chciał jak najszybciej zejść ludziom z oczu. Jak największe zapasy + broń improwizowana (chociażby) oraz przyjaciele i udajemy się do najmocniejszej chaty jaka jest w posiadaniu. Gdy już ludzie trochę się „przerzedzi” – jeśli przeżyję – to wówczas jakieś eksploracje po okolicy w poszukiwaniu przydatnych przedmiotów lub zapasów – ewentualnie decyzja o wędrówce w jakim kierunku gdzie jest nadzieja na lepszy los – gdzie jest cieplej. W czasie zimy więcej potrzeba kalorii – w ciepłym klimacie łatwiej przeżyć -wystarczy mniej jedzenia. Ewentualnie jeśli bezpieczniej jest tu, to zostać w kraju i podjąć próbę jakieś uprawy.
Scenariusz w miarę prawdopodobny, gdyby nie fakt, że Admin popełnił „mylny błąd” w założeniu do scenariusza – nikt by podobnie apokaliptycznej wiadomości nie upublicznił. Właśnie z obawy przed zmaterializowaniem się opisanych przez Ciebie wizji.
Jest cenzura na szczeblu państwowym i autocenzura koncernów medialnych. Bywają przecieki, ale takie, na których ktoś zarabia. Na takim nie zarobiłby nikt.
Nawet jeśli by informacja jakoś wyciekła, to funkcjonowałaby na zasadzie „oszołomskich” portali informujących o przebiegunowaniu Ziemi, etc.
Zbliżającą asteroidę prawdopodobnie zauważą astronomowie-amatorzy, równocześnie z naukowcami z NASA itp. – tam cenzura może działa, ale u amatorów działa Facebook i informacja szerzy się z szybkością porównywalną z prędkości asteroidy. Więc to, co opisał Fomalhaut, będzie się tak jakoś odgrywało. W każdym razie małą różnicą będzie, czy dowiemy się o asteroidzie pięć dni przed, czy w momencie uderzenia.
Jeśli chodzi o zachowania klimatyczne, myślę, że zależne będą od wielu czynników: wielkość asteroidy, jej prędkość. kąt padania, jej skład… Ale jednego jestem pewien, że nie do końca można przewidzieć, co „takie coś” zrobi z klimatem.
Jasne że neutralizacja wycieku nie polegałaby na pełnej negacji istnienia samego zjawiska – raczej oficjalne czynniki złagodziłby fakty tak, jak opisał poniżej Fomalhaut.
W ogóle pomijacie fakt, że _zobaczyć_ asteroidę, a wiedzieć, gdzie ona poleci, to dwie różne sprawy. Zobaczyć asteroidę może prawie każdy dysponujący średnim teleskopem (choć pewnie NASA może wiedzieć dużo wcześniej). Ale amator z teleskopem nie wyliczy, czy ta asteroida minie nas o miliony kilometrów, czy huknie.
Zgadzam się z Tobą ,że władzuchna nie podała by chętnie i dobrowolnie faktu zagrożenia kataklizmem z asteroidą w roli głównej. Jednak prawie na pewno taka informacja by przeciekła bo niebo „widać” z każdego miejsca na świecie i jest tysiące pasjonatów z teleskopami i „prywatnych” obserwatoriów więc to chyba tylko kwestia czasu kiedy ta wieść by huknęła w necie. Dlatego „lepiej” by władza zrobiła (dla siebie) gdyby ujawniła taką informację ale jako „nie groźną” asteroidę wiecie 30 m średnicy będzie błysk i sztuczne ognie nie ma powodów do paniki itp… Tak czy inaczej taki kataklizm wcale nie jest mało prawdopodobny – pytanie raczej kiedy nastąpi a nie czy nastąpi. (moim zdaniem). Zważywszy na cenzurę i powszechne kłamstwa w TV wcale nie zdziwiłbym się gdyby coś było na rzeczy od wielu lat. ( Może wiedzą o tym zagrożeniu ,ale milczą z oczywistych powodów). Pozdrawiam.
Zaglądam niekiedy na wspomniane „oszołomskie” portaliki, w których co i rusz informują a to o nieuchronnej erupcji superwulkanu, a to o zbliżającej się asteroidzie, to znów o spodziewanej burzy słonecznej, albo nowym groźnym wirusie.
Możebne, że coś jest na rzeczy, a takie kompromitujące, deazwuujące publikacje w otoczeniu materiałów o spisku Reptilian, mają za zadanie neutralizować poważne przecieki.
Co do spodziewanych skutków społecznych, to nie jestem pewien. Niby z jednej strony ludzkość znała przypadki kiedy występował „rok bez lata” i jakichś transgranicznych ruchawek nie było. Oczywiście głód i następujące po nim zamieszki, ale jakoś podobnie do standardowych rewolt – bez totalnej, ponadpaństwowej anarchii.
Z drugiej strony obecnie wieści, a więc i panika, roznosiłyby się błyskawicznie – część ludzi widzących w telewizorach, że w nieodległym mieście plądrowane są sklepy, rzuciłaby się je plądrować u siebie, mimo że bez podobnej „zachęty” by tego nie zrobili.
Pozdro
No bez jaj. Pierdyknie daleko więc żadnych zniszczeń nie doświadczymy. Będzie zachmurzenie – a czy obecnie go niema? Będzie większe, dłuższe, zatem zimniejsze lato, słabsze plony, zatem wyższe ceny, mniej żywności. Ale czy jej zabraknie? Nie sądzę. Będzie zimniej – więc trzeba zadbać o odpowiednią ilość opału i uszczelnienie okien (domu). Zdecydowanie trzeba zrobić większe zapasy żywności, aby łatwiej przeczekać początkowe zawirowania. Ale do roboty mam nie pójść bo jest duże zachmurzenie? I wszyscy inni też? No bez jaj. Piewcy końca świata i podatne oszołomy będą mieli żniwa (jak było pisane: grabieże, rozboje itp.) ale sądzę, że rozsądek szybko większości wróci i sytuacja się unormuje. Przecież nie będziemy siedzieli w swoich ziemiankach bo klimat się oziębił o kilka(naście) stopni. Ludzie żyją na Syberii i jakoś się mają (większość zamożniejszych pewnie by się przeprowadziła w cieplejsze klimaty). Do wszystkiego można się przyzwyczaić. Grunt to spokój i zdrowy rozsądek, bez paniki. Jednak większość ludzi myśli i działa racjonalnie nikomu nie zależy na anarchii.
No nie wiem. Historia zna przypadki tego typu kataklizmów klimatycznych („rok bez lata”), to się w najlepszym przypadku skończy głodem w dużej części świata…
Nie chodzi o to, że się oziębi o kilka stopni, tylko wielotygodniowe (wielomiesięczne) o zapylenie skutkujące gwałtownym spadkiem plonów w danym roku.
Plus panika.
Tym bardziej uważam, że „normalne” chodzenie do roboty i utrzymywanie działającego systemu (woda, prąd, media) jest rozsądniejszym rozwiązaniem niż zamykanie się w domu z gnatem w dłoni i workiem konserw. A, że będzie trudniej – wiadomo, jednak im więcej normalności i funkcjonujących struktur tym łagodniej się przebrnie przez każdą klęskę. Sprawna społeczność skuteczniej poradzi sobie z organizacją jedzenia itp. trzeba być jedynie świadomym galopujących cen i deficytu wielu produktów (tak mi się teraz sowieci nasunęli na myśl ze swoimi embargami na żywność). Pieniądze wówczas będą stanowić główne źródło zmartwień więc każdy rozsądny będzie gnał do roboty. Niestety. A miał być taki fajny biwak.
Przecież nikt nie twierdzi, że gospodarka globalna czy lokalna natychmiast się załamie. Uważam, że w razie jakiejkolwiek katastrofy – o ile nie dotknie nas ona bezpośrednio, przez jakiś czas będzie możliwe normalne funkcjonowanie. Sądzę jednak, że nie potrwa to długo. Prędzej czy później pojawi się głód na masową skalę i zamieszki, poszczególne ogniwa łańcucha wykruszą się- to oczywiste, dlatego wypowiedzi w stylu: „będzie normalnie, bo tak sobie wymarzyłem” pozostawię bez komentarza…
Jeżeli ktoś wierzy, że bez komplikacji będzie miał prąd, wodę i wypłatę, to mogę tylko pozazdrościć beztroski. Nawet jeżeli firma i stanowisko pracy będą istnieć, to moim zdaniem pieniądze mogą niewyobrażalnie stracić na wartości, wskutek czego chodzenie do pracy stanie się hobby, zamiast sposobem na utrzymanie rodziny.
Poza tym- przynajmniej dla mnie- priorytetem będzie zapewnienie rodzinie bezpieczeństwa, a nie worka (niewiele wówczas wartych) pieniędzy. Nie do końca wierzę też w 'solidarność społeczności’, bo w sytuacji realnego zagrożenia ludzie są nieprzewidywalni, a liczyć należy przede wszystkim na siebie.
Obyśmy nie musieli niczego takiego doświadczać…
Pozdrawiam,
M
Poprawka – nastąpi gwałtowne załamanie, tym głębsze im dłużej potrwa globalne zapylenie i im większy będzie opad.
Dlaczego „tym bardziej”?
O ile łagodna powtórka z siedemnastowiecznej małej epoki lodowej istotnie spowodowałaby jedynie pewien drożyźniany dyskomfort, o tyle gwałtowny spadek plonów dałby skutki bardziej… gwałtowne.
Pomyśl o samych skutkach pokrycia wszystkiego opadającym popiołem i pyłem. Ot choćby taki kilkutygodniowy, bądź kilkumiesięczny globalny paraliż lotów – ilu przewoźników by zbankrutowało, ile biur podróży, lotnisk, kooperantów, poddostawców?
Co by się stało w państwach opierających elektroenergetykę o panele słoneczne? Co by się stało z firmami produkującymi i montującymi je?
Jak by się to odbiło na światowych giełdach?
Do tego dodaj fakt braku plonów w danym roku – nie chodzi o to, że bochenek najzwyklejszego chleba by kosztował 10 x tyle, co obecnie i wystarczy pognać do roboty, żeby mieć na ten droższy chleb. Chodzi o to, że chleba by zwyczajnie brakowało.
Jeśli klimat nagle oziębi się o kilka(naście) stopni to zacznie się kolejna wędrówka ludów, tym razem ze wschodu i północy.
Co tu zrobić, co tu zrobić…
1. Wypłata całej gotówki z najbliższego bankomatu i znalezienie wreszcie klucza do domowego sejfu;
2. Zakupy w najbliższym i TANIM markecie- jak najwięcej trwałej żywności, trudnej do samodzielnego wytworzenia; plus ostatnia wizyta w aptece i dobrze wyposażonym sklepie rolniczym – nasiona, folia itd.;
3. Stacja paliw- full – do czego się da;
4. Uzupełnienie zapasów wody- ile wlezie, tak na wszelki wypadek;
5. Przegląd stanów magazynowych w domu i uzupełnienie- jeśli jeszcze jest za co;
6. Zabezpieczenie domu i w/w przed nieproszonymi gośćmi (zakładając, że ew. towar na handel PO jest bezpieczny);
7. Zabezpieczenie/ przykrycie ziemi plandekami i czym się da, by była zdatna do uprawiania w sezonie o ile to będzie możliwe- tak na wszelki wypadek;
8. Przygotowanie posiadanej (lub nie) broni- wedle uznania;
8a. Odłączenie potomków od TV i ściągnięcie męża do domu- „Słuchajcie …. bo tego…. jednak będzie ten koniec świata… -przynajmniej tego, który znamy’;
9. Szybka konsultacja z bliższymi i dalszymi krewnymi/ przyjaciółmi w razie potrzeby;
10. Refleksje w oczekiwaniu na zmrok;
11. PRYWATYZACJA- tego, co umożliwi przetrwanie mojej rodzinie, a na co zabrakło środków- oczywiście bez szkody dla ludzi i zwierząt- w miarę możliwości…
12. Tel. do fryzjerki i osobistego terapeuty, że odwołuję wizyty- z przyczyn niezależnych;
13. (szczęśliwa liczba): tel. do szefa, ” i tak cię b… nie trawiłam”
14. Modlić się- każdy do kogo tam chce- żeby ta katastrofa to nie było Prima Aprilis 😉
Pozdrawiam Artura i Krzysia 🙂
Ad 1-5
Pracowałem w dużym, sieciowym markecie budowlanym w szczycie koniunktury latem 2007. Wiesz, dzięki przyłączeniu się Polski do walki z globalnym ociepleniem i narzuceniu naszej gospodarce limitów emisji CO2 brakowało w kraju materiałów budowlanych i np. cegły sprowadzaliśmy z Czech, cement – z Niemiec.
Cementu zresztą przeważnie nie było. Jak pracownik działu budowlanego dostawał informację, że dzisiaj przyjedzie transport cementu, to od razu dawał cynk „zaprzyjaźnionej” firmie budowlanej. Przyjeżdżał tir dostawcy, rozładowywał palety na rampę i niemal od razu całość ładowana była na tira tej „smarującej” firmy. Ani jeden worek się nie pojawiał na sklepowych półkach.
Bez sprawnego systemu reglamentacji dosłownie wszystkiego masz albo to, co opisałem, albo w najlepszym razie znaną z Lidla „walkę o karpia”.
Ad 6 i 8 – Jeśli broń „wedle uznania”, to sama bierna ochrona mienia na niewiele by się zdała.
Ad 7 – Jeśli ktoś zakłada bug in i ma czas, to istotnie byłoby to bardzo rozsądne i przydatne.
Ad 11 Otóż właśnie.
Całkiem spory odsetek Polaków nie dysponuje oszczędnościami pozwalającymi na jednorazowy zakup kilkumiesięcznego zapasu żywności, medykamentów i paliwa. „Prywatyzacja” byłaby dla wielu z nich pierwszą myślą…
Punkt 12 mnie rozłożył na łopatki, „odwołać wizytę u fryzjerki” – genialne 😀 Ja bym jeszcze do kumpli zadzwonił, że nie wybiorę się z nimi w weekend na browara 😀
Niektórzy ostro popuścili wodze fantazji 🙂 i nikt nie pomyślał o oczywistym scenariuszu. Na terenie całego kraju (podobnie w UE i reszcie cywilizowanego świata) zostaje ogłoszony stan wyjątkowy a państwo kładzie łapę na dystrybucji żywności. Nie ma powodu do paniki, nie ma rozruchów na masową skalę, nie ma uzbrojonych band. Życie toczy się dalej a największym problemem zwykłych ludzi jest spora dziura w internecie i brak amerykańskich seriali…
Optymistycznie zakładasz, że dystrybuowanej żywności starczy dla wszystkich. Nie uwzględniasz choćby takiego drobnego czynnika, jak obecna migracja z Afryki Północnej i Azji Mniejszej przemnożona przez X, oraz migracje transgraniczne z innych kierunków.
Np. dlaczego by nie mieli wygłodzeni Ukraińcy z ich upadającego państwa napłynąć do nas nie w obecnej ilości kilkuset tysięcy, a kilku milionów?
Im władze III RP też by wydawały żywność (mamy takie nadwyżki)? A jeśli nie, to ilu policjantów i żołnierzy potrzeba do pilnowania wszystkich spożywczaków w kraju 24/7?
A co z „głodującymi” już obecnie Rosjanami? Nie mieliby skorzystać z przepisów o małym ruchu granicznym i nie wlać się z Królewca? No, może w ramach stanu wyjątkowego uszczelniamy granice, tyle że do tego by potrzeba wojska i wojskowych środków…
A co z Chinami, które mają niedobory żywności i kupują ją na globalnym rynku – na pewno by wówczas zabrakło, z wiadomymi skutkami dla ichniej gospodarki. Jak się takie perturbacje chińskiej gospodarki odbiją na światowych rynkach uzależnionych od chińskiego podwykonawstwa? Jak się odbije brak gospodarki Ameryki? Jak brak Ameryki jako gracza geopolitycznego?
Madzia fajnie wybiegła fantazją 😉 pozdrawiam
Do puki się da został bym w Domu, spiknął bym sąsiadów do wspólnej obrony ulicy osiedla, ( barykady, warty itd). W najgorszym wypadku ucieczka jak najdalej od skupisk ludzki.
Powiem Wam, że wszystko zależy gdzie uderzy asteroida. Bez względy na to zmienią się układy geopolityczne na świecie. Jeśli wybuchnie wulkan Yelowstone to znika prawie połowa USA. USA już nie są potęgą militarną i wycofują swoje wojska z innych krajów co powoduje przejęcie władzy przez Rosję i Chiny. Rosja przejmuje władze w Europie a Chiny przejmują całą Azję wschodnią włącznie z Japonią i Australią. Tym bardziej, że fala tsunami na Atlantyku ma kilometr wysokości i zalewa Anglię i Półwysep iberyjski i Francję. Trzęsienia ziemi trwają kilka tygodni ( płyty tektoniczne układają się pod wpływem naprężeń) wybuchają inne wulkany 😉 Spada Eksport i Import z pracy zwalniają działają tylko firmy Państwowe zapewniające byt (Elektrownie, kopalnie, wodociągi). Krach na giełdach powoduje blokady banków. Jedzenia starcza na pół roku bo ludzie masowo wykupują towary.
W wyniku klęsk i głodu ginie 90% ludzi na Ziemi. Po dwóch latach na ziemi jest nowy porządek i wreszcie wychodzi słońce 🙂 A my? Wreszcie się zaczynamy szanować i cieszymy się jak człowiek człowieka spotka na swojej drodze:)
Aby to wszystko przetrwać musimy mieć niesamowitą psychikę i wole przetrwania a większość rzeczy możemy sobie zorganizować, przynajmniej Osoby na tym blogu:)
Gdyby lokalny stopień depopulacji osiągnął choćby 50% , to na tym obszarze jakikolwiek powrót zająłby wiele dłużej, niż 2 lata.
W następstwie wojen połowy XVI w. I RP straciła właśnie mniej więcej połowę ludności. Dla ocalałych oznaczało to zapaść gospodarczą i materialne cofnięcie o stulecia. Chłopi przestają mieć konie, a ich córki – złotą biżuterię. Śpią ze zwierzętami gospodarskimi w jednoizbowych szałasach, jak kilka wieków wcześniej. Upada handel i rzemiosło z powodu braku rynków zbytu.
Niszczeje infrastruktura, dziczeją pola.
Dzisiaj mamy o wiele więcej infrastruktury, o którą trzeba dbać i bardziej skomplikowaną gospodarkę. Jest większa różnorodność specjalistów, bez których te dwie pierwsze nie są w stanie funkcjonować.
Dlatego nie rozumiem tej powszechnej pewności i spokoju wielu osób… Ludzie mają tendencję do wypierania ze świadomości, że może nastąpić jakaś potężna klęska, a 'przyparci do muru’ łudzą się, że władze pomogą i trudno im jest pogodzić się z faktem, że finalnie zostaną bez wsparcia i tak naprawdę mogą liczyć tylko na siebie… Jakie reglamentowanie żywności? Uważam, że nawet jeśli nastąpi odgórna interwencja, to po to, by zabezpieczyć rządzącym odpowiednią dolę, a później ewentualnie dzielić między obywateli. Ale dzielić to co jest, bo nie sądzę by rząd był zdolny zaimportować żywność dla ludu i zapewnić chociaż minimum, jeśli w ogóle cokolwiek…
W trakcie powodzi ’97 w moim regionie większość wychodziła z założenia, że powódź do nich nie dotrze, bo to NIEMOŻLIWE. Z rozwojem sytuacji kładziono tu i ówdzie parę worków na 'odwal się’, mało kto wynosił meble na wyższe kondygnacje- bo przecież przyjedzie wojsko i straż, to pomogą. Przyjechali. A właściwie przypłynęli, bo mieli tyle pracy, że nie zdążyli przed wodą. Zapasów wody i żywności nie miał prawie nikt- bo przecież są sklepy… Instytucje pomocowe dostarczały wodę, chleb, rzadziej kasze itp, czego i tak nie było jak ugotować…
Wystarczy zapoznać się z treścią instrukcji postępowania w razie zagrożeń- na stronie prawie każdego centrum zarządzania kryzysowego w Pl. Przykład poniżej:
http://www.powiatkluczborski.pl/pczk/poradniki/poradnik_zagrozenia.pdf
Kto ma zapasy chociaż na miesiąc? …Aha, no tak, przecież są sklepy i państwo nas wesprze:)
Pozwolę sobie podać kilka faktów – w zasadzie do sprawdzenia ,ale raczej tak jest. Po pierwsze – na świecie jest dosyć żywności dla wszystkich OBECNIE ale w wyniku „gospodarowania” i wpływu pieniądza jest ona „nierówno” dystrybuowana. Znaczy , że są obszary braku – nędzy i nadmiaru – marnotrawstwa.
Drugie fakt – żywność nie jest zbytnio magazynowana (na czarną godzinę) – to co jest zostało niedawno wytwożone – ono zastaje skonsumowane – wytwarzane jest następne pożywienie. Z powodu ograniczania kosztów likwiduje się magazyny jako takie aby obieg produktu był jak najkrótszy i najszybszy – to daje największy zysk. Tzw. hurtownie mają często towaru na 3 dni i jak nie ma dostawy (na telefon) to jest to pustostan nie magazyn. Ludzie w zasadzie nie gromadzą żywności – w miastach naszego obszaru może mają na tydzień, może mniej (zależy kto – biedacy nie mają zapasów – bo oni nie mają nawet na bieżąco) . W razie chęci zrobienia zapasu na powiedzmy 3 miesiące zapotrzebowanie skoczy o 1000 procent od razu (co najmniej). Oczywiście nie ma tej żywności w magazynach – poza magazynami producentów np . mąki lub cukru – ale one są zależne np. od pór roku. Świnie też nie podrosną w dwa dni i nie trafią pod nóż. W razie wzmożonego pobytu – pobytu panicznego braki żywności wystąpią po powiedzmy paru dniach. To nawet źle pisze to nie będą braki to będzie całkowity brak – bo nikt kto ma żywność nie będzie się jej chciał pozbyć – no chyba ,że na wymianę np. zamiast 100 kg cukru – lepiej mieć 50 kg cukru i 50 kg mąki – to praktyczniejsze. Spodziewam się szybkiej mega inflacji prowadzącej do upadku pieniądza drukowanego w ciągu kilku (góra ) tygodni. Ponieważ w tym wypadku ochrona zasobów (jedzenia) jest równie ważna jak samo jedzenie, nastąpi natychmiastowy pobyt na broń (rożną) byle skuteczną. Walutą będzie oczywiście żywność lub inna broń (amunicja ?). Stanem prawnym bym się zbytnio nie przejmował. Prawo będą w miarę respektować ci którzy nic nie mają i nic nie mogą ale z kolei ich tzw. państwo pozostawi swojemu losowi. Policja nie będzie chętnie interweniować bo wie ,że dostanie pobory w walucie bez wartości. W tym czasie też nie obroni swoich rodzin. Po co ma chronić władzę która nic nie jest warta bo nie ma żadnej możliwości ani chęci pomagać ludziom. Jednym słowem lepiej zabrać gnata i przydziałową amunicję niż nawalać się z głodnym tłumem na ulicy. Na trzecim miejscu po broni i żywności będą wszystkie dodatkowe zasoby „technologiczne”: ciepłe ubrania, filtry do wody, agregaty prądotwórcze i panele foto, leki, bandaże, i cały „szpei” gromadzony przez prepersów i zalegający teraz markety z uwagi na nadprodukcję wszystkiego. Nie mniej nie będzie to przedmiotem pierwszej potrzeby więc sądzę ,że bez problemu kupimy wtedy namiot ze śpiworem za 2 konserwy paprykarza. Bo jeść każdy musi cały czas by żyć ,a spać można i w szałasie zakopany w liście. Po „pewnym czasie” ten kto nie miał amunicji lub jedzenia i tak zemrze i wszytko inne zostawi. Jest jeszcze jedna wartość której tu nie opisałem bo „nie istnieje” jako coś fizycznego. To „organizacja” ( wspólnota). To wartość potrafiąca zrównoważyć deficyty jakie się pojawią i mogą nawet zastąpić w pewien sposób walutę i kredyt. W grupie i przy wzajemnym zaufaniu mogę nie mieć np. broni – ale oferuję zapasy czystej wody i zapewniam dom innym. Co więcej budowa zaufanej grupy nic nas nie kosztuje i można ją tworzyć już teraz bez względu na charakter zagrożenia w przyszłości.
Nie mam szklanej kuli, ale jestem pewien, że żaden rząd nie opublikuje informacji o spadającej asteroidzie. Powodów jest kilka. Przede wszystkim żadna władza nie chce oszalałych tłumów biegających po wszystkich miastach świata. Po drugie potrzebny jest czas na zorganizowanie się – władza będzie chciała spokojnie przejąć zasoby żywności, złota, paliw, amunicji oraz ewakuować rodziny gdzieś w góry. Jedynym sposobem aby dowiedzieć się o zbliżaniu się Armagedonu jest obserwowanie naszych drogich władców.
Jak przeczytałem w komentarzach o zabieraniu gotówki z bankomatu to zaplułem monitor lapsa łazankami. Banknoty w takim scenariuszu są dobre, ale na podpałkę. Ta nieracjonalna wiara w nieustającą siłę kolorowych papierków stale mnie zadziwia.
Witam.Kontaktuje sie z najblizsza rodzina przenosze sie do nich z moimi zapasami.Organizuje z bratem wypad samochodem do apteki robiac „zakupy” podstawowych rzeczy tj. wegiel ,wapno, roznego rodzaju witaminy i suplementy diety.Lepiej nas to uchroni przed szkorbutem albo i innym badziewiem,duzo chusteczek nawilzanych do dzieci,pomoga w kapieli bez uzycia wody i higienie.Pozniej wypad do jakis mniejszych sklepikow niz do marketow bo w marketach bedzie niebezpiecznie (duzo zywnosci ,duzo ludzi ,wieksze zagrozenie.)Wracamy barykadujemy drzwi i okna przenosimy sie do pomieszczen bardziej bezpiecznych.Pod piec dwufunkcyjny podpinamy koze do ogrzewania i gotowania.Caly czas udajemy ze nikogo w domu czy mieszkaniu nie ma ,grube zaslony malo swiatla zadnych halasow.Czekamy jakies 1,5 miecha zanim wyjdziemy (populacja ludzi na zewnatrz bedzie mniejsza i napewno oslabiona) w wiekszej grupie bedzie latwiej ale mniej jedzenia, bedzie kombinowanie jak je pozyskac ,chodowla kielkow lub zezuchy pojdzie w ruch (kielki nie potrzebuja swiatla do wzrostu), szukanie zwierzat domowych na obiad ,pozyskiwanie wody ze zapowietrzonych pustych kranow w porzuconych domach( jakby nie padal deszcz).Opal to meble tekstylia i papier.Jesli jest mozliwosc nawiazujemy kontakt z inna grupa zaczyna sie handel my mamy cos co oni chca a ,oni to co my.Oczywiscie jestesmy uzbrojeni w maczety albo inne wlasne konstrukcje np. z noza kuchennego poloczonego z kijem od szczotki. Na scianach w pomieszczeniach kturych sie znajdujemy zakrywamy sciany kocami ,przescieradlami itp. Mniejsza utrata ciepla.Robimy plapki na zwierzeta moze cos sie zlapie.Mieszkajac w miescie handlujmy ze wsia oni maja jedzenie i opal a my wszystko inne.Moja grupa liczy 3 mezczyzn 3 kobiety i 3 dzieci w wieku od 6-14 lat.Ewentualnie sasiedzi.Pozdro.
Wszystkie scenariusze pokazują nam jak ważne są zapasy (woda ,jedzenie, oświetlenie, ogrzewanie ).
Ten i parę innych wymaga według mnie posiadanie broni .
Najlepiej broni dystansowej jak łuk, kusza, broń palna.
Jeżeli nie mamy miejsca ewakuacji trzeba postarać się o to żeby dobrze
zabezpieczyć mieszkanie np.blokując klatkę schodową, zabezpieczyć okna
i drzwi aby utrudnić dostęp dla intruzów
Tak przygotowani mamy większe szanse od innych w początkowej fazie zdarzeń.Co zrobić później to będzie
to zależało od rozwoju sytuacji bo nie jesteśmy w stanie wszystkiego wcześniej zaplanować
Jak ktoś tu słusznie napisał to najlepiej jest liczyć na samego siebie
i osoby bliskie i zaufane.
Państwo ma swoje priorytety i tacy jak my będą na końcu listy.
Pozdrawiam.
Można zobaczyć
http://www.biegunwydarzen.pl/atak-nuklearny-rosji-na-polske-sprawdz-czy-przezyjesz/
Jest to jeden z najbardziej REALNYCH scenariuszy. I już pisze dlaczego.
NA całym świecie budowanych jest obecnie około 168 schronów !!!! Są to schrony duże mające pomieścić kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Największy kompleks w Rosji budowany na Uralu ma pomieścić około 300 tyś ludzi!!!
Obecnie w stanach znajduje się około 130 dużych schronów dla ludności- po minimum dwa na każdy stan. Ich budowa zaczęła się już w latach 40 XX wieku, trwała cały okres zimnej wojny i ….. trwa nadal. Z danych rządowych wynika że w razie kataklizmu powinno się dać uratować około 1/3 społeczeństwa.
W Norwegii na dalekiej północy wybudowano autonomiczny schron -tzw. Bank Nasion z 4,5 mln nasion roślin z całego świata. Nie każdy wie jednak o tym że w tym samym czasie Norwegowie na dalekiej północy rozpoczęli budowę sieci schronów dla 2 milionów !!!! swoich obywateli (między innymi na to poszła część pieniędzy które wyparowały z Norweskiej rezerwy rządowej uzyskiwanej ze sprzedaży gazu i ropy o czym było głośno kilka lat temu.
Wielka Brytania- licząca przeszło milion woluminów biblioteka miasta Manchester zostanie przeniesiona do nieczynnych kopalni soli w Cheshire. Jako oficjalny powód przeniesienia podano potrzebę renowacji budynku, w którym mieści się biblioteka. Wybór padł na kopalnie, gdyż nie tylko jest tam wystarczająco dużo miejsca by zmagazynować wszystkie książki, ale są one wystarczająco głębokie aby zabezpieczyć tak cenny księgozbiór !!!!!
To samo u naszych południowych sąsiadów. Nawet Czesi budując nową Bibliotekę Narodową w Pradze wybudowali pod nią schron. W Niemczech resort obrony zobowiązał koleje Deutsche Bahn do budowy 40 podziemnych schronów w czasie przebudowy i remontów dużych dworców kolejowych. Oficjalnie mają tam znajdować się centra zarządzania kryzysowego. Ale po co centrum kryzysowe na kilka tysięcy miejsc?
Te dane można mnożyć, jak świat długi i szeroki.
Czy jest coś na rzeczy? Być może. W końcu meteoryt nad Czelabińskiem jest dobrym tego przykładem. Do momentu wybuchy nad miastem nikt go nie zauważył, a miał wielkość autobusu.
1.11.2015 tuż obok ziemi przeleciała asteroida TB145 a 12 dni później następna, obie zauważono raptem 3 tygodnie wcześniej. Do końca nie było wiadomo czy nas minie czy przywali. ale najlepszy jest komentarz pracownika NASA: ” asteroida nie będzie zagrożeniem dla Ziemi przez co najmniej sto lat.” czyli potem jej trajektoria może być zbieżna z ziemską?
Ale najwięcej spekulacji jest związane z Planetoida Apophis- ” Obiekt o średnicy 325±15 m i prędkości ponad 30,000km może być realnym zagrożeniem dla Ziemi w 2029 roku i ma być widoczny gołym okiem w Europie, Afryce i Azji. Kiedy Apophis zbliży się do pola grawitacyjnego ziemi może zmienić tor lotu co może skutkować w przyszłych latach większym prawdopodobieństwem kolizji z Ziemią. Siła uderzania była by olbrzymia, wyzwoliła by energię o 10 razy większą niż najpotężniejsza bomba termojądrowa.” – tyle specjaliści którzy ocenili jej zagrożenie dla ziemi na 4 pozycji w skali Torino.
Czy wiec to gorączkowe budowanie ma coś z tym wspólnego? Nie wiem. Ale fakty są faktami.
Dlatego trzeba myśleć przyszłościowo, i na wszelki wypadek być na to przygotowanym.
należałoby się spodziewać jakiejś formy „stanu wyjątkowego” czy nawet „stanu wojennego” w naszym kraju.
chaosu by u nas nie było, ale „godzina milicyjna”, cenzura, kartki żywnościowe, reglamentacja paliwa i enregii to na pewno.
zatem wybrać ile się da z bankoamtu, (a pewnie byłby run), kupić żarcia/paliwa ile się da (a pewnie bylby run), zrobić popcorn, włączyć TV i czekać.
Na czym opierasz przeświadczenie, że jakiś stan wyjątkowy wprowadzić by się udało i dzięki temu zapobiec chaosowi?
Przygotowania do stanu wojennego władza rozpoczęła bezpośrednio po podpisaniu z opozycją „porozumień sierpniowych”, czyli szykowano go blisko półtora roku.
To było dość czasu, żeby rozpracować operacyjnie „element”, opracować procedury, zgromadzić zapasy, przygotować miejsca internowania, wyszkolić personel. W dodatku tego personelu było dużo więcej, niż obecnie, bo prócz bezpieki i milicji użyto także żołnierzy poborowych.
W ciągu tygodnia zamknięto 5 tys. ludzi, w sumie 10 tys. Około setki zamordowano.
Przy czym bierna większość była bierna, bo dzięki temu miała ciepłą wodę w kaloryferach i kartki na żywność. Bierność w sytuacji zagrożenia asteroidą bynajmniej by gwarantem minimum środków niezbędnych do przetrwania nie była.
W obecnej Polsce by się tego nie dało powtórzyć. A już tym bardziej nie w tydzień i nie w obliczu apokaliptycznej paniki.
Kupuję książke do nauki rosyjskiego bo prawdopodobnie w ciągu roku od wydarzenia będzie językiem urzędowym .
Jednym z miejsc które warto odwiedzić a nikt nie wspomniał jest lokalna biblioteka,księgarnia lub antykwariat.
Metod na zapanowanie nad tłumem jest sporo, bardzo sporo. Ci którzy teraz buńczucznie twierdzą że sobie coś „sprywatyzują” jak się zacznie meksyk mogą skończyć na złym końcu lufy poborowego z drugiego końca Polski któremu obiecano 5 dni urlopu i podwójną porcję mięsa jak wyrobi tygodniową normę zatrzymań (oby tylko zatrzymań) lub 30 dni dosługi w jednostce karnej jak na rejonie odpowiedzialności jego drużyny będzie za duża anarchia. Ludzie są mądrzy w necie. Im młodsze pokolenie tym bardziej pozbawione praktycznej edukacji i podatne na sterowanie. Analfabetyzm wtórny też zbiera swoje żniwo.
Zapasów żarcia może i państwo na 5 lat nie robi ale na pewno są jakieś rezerwy – to nie muszą być fizyczne państwowe magazyny tylko np. obowiązek przechowywania nadwyżki przez jakieś przedsiębiorstwo. A ludzi wykarmi się – jak pokazuje historia – byle g*wnem. I być może właśnie dlatego służby państwowe nie pójdą w rozsypkę bo tu im obiecają i dadzą jeść a w cywilu będą musieli się o to starać.
Moje działania? powrót ze studiów na rodzinne łono do niewielkiej miejscowości, docieplenie domu. Za pieniądze na wakacje nakupić małych ale wartościowych rzeczy (leków, nasion), oraz jeżeli dam radę 1-2 rewolwery CP +osprzęt i amunicja (spodziewam się wzrostu przestępczości ale nie takiego jak w jakimś filmie). Dodatkowo polecenie dla rodziny zakupienia dużych ilości codziennych przedmiotów i jedzenia oraz zamiana każdego zielonego kawałka na uprawy (chociaż zależnie od pory roku może trzeba będzie z tym poczekać).
To o czym piszesz byłoby prawdziwe w rzeczywistości, w której ośrodki wygłaszają do publiki komunikat: „ludziska, w ciągu najbliższych 10 lat klimat się będzie stopniowo ochładzał, przez co będą mniejsze zbiory i zapanuje drożyzna”. Mniej więcej.
Przy czymś takim można liczyć na wdrożenie jednej z metod zapanowania nad tłumem.
Zupełnie inną jest sytuacja, w której oziębienie i jego następstwa mają nastąpić gwałtownie, w dodatku za kilka dni.
Ot choćby, żeby mieć tych poborowych z drugiego końca Polski, to trzeba dostarczyć karty powołania, do czego niezbędni są jacyś listonosze i żandarmeria na opornych. Potrzebna jest kolej pełna kolejarzy, żeby ich przewieźć, potrzebna cywilna obsługa komend uzupełnień. Potrzebna dobra wola samych poborowych.
Już nawet nie chodzi o anarchię, ale wystarczy, żeby każdy z tych ludzi, mając w kilkudniowej perspektywie zapowiadane uderzenie asteroidy, zechciał po prostu wziąć urlop na żądanie, albo skombinował lewe zwolnienie lekarskie. Bo każdy chce docieplić dom i zdążyć zrobić zakupy.
Polska nie ma zadnych zapasów żywności. ŻADNYCH
kiedyś chyba przed Millerem były niewielkie ale UE kazało zrobić zapasy ropy. I na żywność nie starczyło. Nawet w sejmie śmiano się, gdy kończyły się zapasy, że od dziś każdy ma prawo do posiłku – ostatniego.
Od tamtej pory nie ma żadnych zapasów. Nawet dla powodzian. Wojsko ma zapasy dla niewielkiej ilości operacyjnych na dłuższy czas, ale to jest jakieś 15 tysięcy na 38 mln.
Sam sobie przygotuj takie zapasy, a nie się martwisz, że państwo ich nie ma.
@admin wolalbys miec zapasy + wszyscy sąsiedzi i obywatele innych miast też czy tylko wlasne zapasy? Nie udawaj hojraka. Zamieszki, rozruchy i asteroida to sport druzynowy.
Gdy wybuchła fu-kushi-ma to rząd ze spokojem stwierdził, że racji zywnościowych ma dla każdego obywatela na ponad rok. plus zapasy awaryjne i zapasy samej ludności.
Wolałbym, żeby wszyscy sąsiedzi mieli zapasy. Wolałbym, żeby państwo dbało o obywateli i było w stanie się nimi zaopiekować.
Ale państwo nie dba o obywateli i nie jest w stanie się nimi zaopiekować. Nie mam na to wpływu. Dlatego staram się działać tak, jakby państwo w ogóle nie istniało, czyli w ogóle nie biorę jego istnienia pod uwagę jako jakiegokolwiek ułatwienia. Staram się przekonać ludzi, by nie patrzyli na to, co dla nich zrobi państwo, tylko żeby dbali o siebie sami.
I tylko o to mi chodzi.
Nie jestem pewien, czy faktycznie nie ma żadnych zapasów, ale wiem, jak z takimi zapasami może być.
Lata temu wybuchła „afera zbożowa”, przekręt polegał na tym, że rząd (via agencje rolne) miał obowiązek przechowywać zboże. W tym celu wynajął od polityków PSL-u silosy i suto im opłacał korzystanie z nich.
Podczas kontroli okazało się, że w tych silosach nie ma żadnego zboża…
chcecie poznac wizje postapokaliptyczna ? wystarczy przeczytac ksiazke „Droga”
Cormac McCarthy, film tez jest o tej samym tytule (ale ksiazke polecam bardziej )
Tak to bedzie wygladac …..
„Bastion” Stephen King – myślę że raczej tak.
kupuję popkorn i latarkę.
Właściwie nic na to nie możemy poradzić, nie ma co się przejmować.
Powiedz to Noemu 😉
Zwiększam zapas drewna na opał, uzupełniam zapasy żywności o świeże produkty, kupuję zapasowy filtr z węgla aktywnego. Uzupełniam zestaw ewakuacyjny o dwa koce. Kopię zaimprowizowany schron, na wypadek zmiany przewidywanego punktu trafienia.