Jeśli dziś jest piątek, to dziś pora na survivalowy scenariusz. Cykl ten wymyśliliśmy po to, by pokazać Wam, że trudne czasy to nie tylko globalna wojna termojądrowa czy apokalipsa zombie, ale też przeróżne sytuacje kryzysowe, które zdarzają się codziennie.
Chcemy, abyście w komentarzach pod wpisem napisali, jak byście postąpili w opisanej sytuacji. Uwzględnijcie Wasze dotychczasowe przygotowania, jeśli jakieś poczyniliście. Ale nie bierzcie pod uwagę tego, co zamierzaliście zrobić jutro.
A scenariusz na dziś wygląda tak:
Wprawdzie upały się skończyły, ale wciąż w całym kraju jest bardzo sucho i pogodnie. Przez otwarte okno czujesz zapach dymu, podchodzisz do niego, by sprawdzić, co się dzieje. Widzisz mniej więcej taki widok.
Po czym zmienia się kierunek wiatru. Zaczyna wiać bezpośrednio w Twoją stronę. I przybiera na sile.
Co robisz?
Tak, wiem, że pożary pojawiały się tu w scenariuszach już kilka razy. Nic dziwnego, ogień to jeden z najbardziej niszczycielskich żywiołów, z którym wciąż nie potrafimy sobie poradzić jako cywilizacja. Nauczyliśmy się już (powiedzmy…) nie budować domów tam, gdzie grożą nam powodzie, a pożary grożą nam wszędzie. I nawet dobry system przeciwpożarowy zainstalowany w domu może nie wystarczyć, gdy spłonie kilkadziesiąt hektarów lasów, pól i podmiejskich osiedli.
A czasem pogoda jest taka, jak teraz i z tym też nie jesteśmy w stanie zupełnie nic zrobić…
Tak myślałem, że nikt nie będzie komentnował. Mieszkam w centrum. Po zobaczeniu takiego widoku zadzwoniłbym na Straż Pożarną, prawdopodobnie dowiadujac się, że zgłoszenie już było. I czekał.
Wkurzam się, bo dopiero co betonowe bloki zastąpił bujny las, a już od razu musiał się zajarać… 😉
Wszystko zależy od tego jak daleko byłby pożar. W moim przypadku do lasu mam około 100m (i dom „z betonu” kryty blachą, więc praktycznie jest niepalny). Dzwonię na 998, potem informuję o niebezpieczeństwie sąsiadów i czekamy na przybycie straży pożarnej i ich instrukcje (w międzyczasie chowając jakieś łatwopalne przedmioty do garażu i zamykając zwierzęta w piwnicy). Ewentualnie przygotowuję się do braku prądu (linia energetyczna idzie przez las, nawet jeśli nie uległaby zerwaniu, to strażacy poproszą energetykę o wyłączenie prądu aby bezpiecznie mogli prowadzić akcję gaszenia lasu).
Kilka tygodni temu tuż pod moim miastem płonęło wysypisko śmieci. Czarna toksyczna chmura dymu na szczęście tylko musnęła o obrzeża miasta. Strażacy uporali się z pożarem dość szybko (kilka godzin). Ale widok był dosyć niepokojący. Przy niesprzyjających warunkach pogodowych (wysokie ciśnienie, odpowiedni kierunek wiatru, ale bardzo niewielkiego) ludzie w mieście mogli by zostać przywędzeni.
Raczej takie inwestycje poprzedzane są oceną oddziaływania na środowisko, gdzie pod uwagę bierze się m.in. przeważające kierunki wiania wiatrów.
Niemniej fakt – we współczesnym mieście raczej nie sam pożar, bo trudno, żeby ogień przeskakiwał z jednego betonowego bloku na drugi, może być zagrożeniem, a trujące dymy. Zwłaszcza jeśli ogień zająłby jakieś zakłady chemiczne, magazyny, w tym też plastiki w sortowni odpadów.
Wyprowadzam samochód, pakuję żonę i dzieci i niech gdzieś jadą. Sam
rozwijam węża ogrodowego i czekam. Oczywiście Straż powiadomiona. Przydałoby się jakieś zabezpieczenie typu mokra szmata na twarz czy rękawice, jednak to „na wszelki” – myślę, że tak długo bym nie walczył tylko dał dyla na „z góry upatrzone pozycje”.
Mieszkam w bloku z niepalnych materiałów, na czwartym piętrze, więc bezpośrednio płomienie mi nie grożą. Przed blokiem rośnie kilka sporych drzew, ale od strony balkonu. Więc gdyby już płomienie były bardzo wysokie, to okna od dołu chroni mi płyta balkonowa. Okna z PVC, pewnie wytrzymują spore temperatury. Generalnie nie ma się więc czym przejmować. Zamykam wszystkie okna i zaklejam wentylację aby nie zatruć się dymami. Strażacy na pewno wszystko zgaszą w parę godzin albo zgaśnie samo bo mało palnego materiału wokół domu. Powietrza w mieszkaniu spokojnie wystarczy nawet i na dobę, bo mam prawie 200m^3 a mieszkają tylko 3 osoby. Na wszelki wypadek nabieram wodę do wiadra i przygotowuję mokre szmaty żeby chłodzić okna. W razie pogorszenia sytuacji będę zasłaniał otwory okien mokrymi dywanami. No i oczywiście słucham czy ktoś nie zarządza ewakuacji. Włączam radyjko i stronę radioactive bo a nóż to był atak jądrowy 😉
To pooglądaj sobie filmiki na YT jak się bloki palą i nie mów że jesteś tam bezpieczny. Mimo betonu ogień daje radę przenosić się z mieszkania do mieszkania, a klatki schodowe i szyby wind tworzą kominy dzięki którym ogień sie roznieca i podnosi znacząco temperaturę.
Scenariusz, który raz na trzy/cztery lata przerabiamy w praktyce. Domek jednorodzinny – do lasu jakieś 100 metrów. Zabudowa w granicy działki. Ale las od działki dzieli pole (niegdyś PGR, pola były koszone, był gospodarz, który dbał o swój majątek – aktualnie pustostan). Rok w rok rosną tam trawy na wysokość nawet 150cm. Jak trochę wysuszy to wystarczy jakaś butelka w polu i pożar gotowy.
Pierwsza taka sytuacja paręnaście lat temu była dla nas szokiem – zastanawialiśmy się, żeby uciekać – ale jednak daliśmy radę. Od tamtej pory mamy na budynku zamontowane dodatkowe krany i przygotowane węże do zalewania pierwszych metrów tego pola do czasu przyjazdu OSP. Ponadto to ponieważ jest to sytuacja przewidywalna w naszym przypadku to dwa razy w roku bierzemy kosę w łapki i lecimy przez to puste pole robiąc paru metrowy pas oddzielający nas od reszty pola. Przy tym pierwszym pożarze to właśnie strażacy weszli z kosą oddzielając płomienie od zabudowy.
Daniel- jeśli masz w wiosce zaprzyjaźnionego rolnika, to kup mu z 10 litrów ropy (lub zrób grila i postaw dobrą flaszkę) i niech ci obora pas 10-20 metrów za twoim płotem raz w roku- wystarczy. Ogień nie dojdzie do odgrodzenia, a i dobry kontakt w wiosce dobrze mieć.
Ewakuuję się z miasta.