Selco Begovic: „Survival w mieście” — recenzja książki

Kiedy zobaczyłem gdzieś zapowiedź publikacji książki Selco Begovica „Survival w mieście” uznałem, że trzeba ją niezwłocznie kupić i przeczytać. Autora przecież kojarzyłem od dłuższego czasu. Selco przeżył wojnę w Jugosławii i sporo czasu spędził w oblężonym mieście. Ma naprawdę mnóstwo rzeczy do opowiedzenia, co wiem, bo słuchałem kilku z nim wywiadów (m.in. u Jacka Spirko i u Fernando Aguirre). Dziś prowadzi SHTF School i szkoli ludzi z nowoczesnego survivalu.

Zacznę od tego, że książka ma źle przetłumaczony tytuł. Oryginalny brzmi: „The Dark Secrets of SHTF Survival: The Brutal Truth About Violence, Death, & Mayhem You Must Know to Survive”. To mniej więcej należałoby przełożyć na „Ciemne sekrety przeżycia SHTF: brutalna prawda o przemocy, śmierci i chaosie, którą musisz znać, by przetrwać”. Oczywiście SHTF to skrót od „shit hits the fan”, czyli obrazowego trafienia kupy w wentylator, jakiegoś poważnego kryzysu lub katastrofy.

Rozumiem jednak, że książka pod tak długim tytułem by się źle sprzedawała, więc został „Survival w mieście” z podtytułem „Realne sekrety przetrwania”.

Na tylnej stronie okładki jest mowa o tym, że

To swoistego rodzaju poradnik-pamiętnik, który każe inaczej spojrzeć na każdy aspekt przygotowań i walki o przeżycie. Poznanie zasad z książki ratuje życie i zdrowie dużo skuteczniej niż wymyślne techniki survivalowe.

Nie do końca chcę się z tym zgodzić, bo nie mam poczucia, że ta książka rzeczywiście jest poradnikiem.

Założenia kontra rzeczywistość

Książka nie jest duża ani obszerna, ale warto ją przeczytać. Ona po prostu bardzo mocno zmienia perspektywę, czy też raczej pokazuje kompletnie inny, nowy dla większości z nas, punkt widzenia. Gdy czytam dyskusje w internecie albo oglądam filmy prepperów na Youtube, widzę tam dość romantyczną wizję przetrwania apokaliptycznych scenariuszy. Że prepper z bronią w ręku pójdzie sobie do lasu z namiotem, będzie się tam chronił przed rosyjskimi dronami i przeczeka najgorsze sytuacje uciekając jeszcze lub broniąc się przed specnazem. A po powrocie do domu odbuduje cywilizację. To wizja nie tylko romantyczna, lecz także naiwna. Fajnie jest żyć tą wizją w głowie, ale ona nie będzie miała kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością!

No ale tym kończy się budowanie własnej wizji przetrwania o fikcję: gry, filmy i książki.

Dużo lepiej jest opierać się o relacje ludzi, którzy przeżyli realne sytuacje awaryjne, choć i w tym przypadku nie można tego robić bezkrytycznie. Nie można przecież pomijać „błędu przeżywalności”, o którym ciągle winien Wam jestem opracować materiał.

Najistotniejsze w przypadku książki „Survival w mieście” jest to, że Selco Begovic przeżył bardzo długi okres w oblężonym mieście i nie był prepperem — bardzo wielu rzeczy, które mu były potrzebne do przetrwania, musiał nauczyć się dopiero w czasie tego kryzysu. Selco otwartym tekstem opowiada o popełnionych przez siebie błędach — jak choćby o tym, że zignorował pierwsze oznaki wskazujące na zbliżającą się katastrofę. Tłumaczy dlaczego je zignorował i wyjaśnia czym to się skończyło — że po prostu gdy mógł, to się z miasta nie ewakuował, a potem już było to niemożliwe.

I my, dzięki naszym przygotowaniom, być może będziemy lepiej przygotowani na taki scenariusz. Mimo to i tak będziemy mieli do czynienia z takim samym chaosem, przemocą, zniszczeniem i śmiercią, jak opisuje to autor. Bo to po prostu jest immanentnie związane z każdą apokaliptyczną sytuacją o odpowiednio dużej skali.

Czego dowiesz się z książki „Survival w mieście”?

W książce mowa o wszystkich najgorszych, najmniej przyjemnych, najbardziej kłopotliwych aspektach każdej dużej sytuacji awaryjnej.

  • Kradzieżach, przemocy, śmierci.
  • O tym, że będziesz musiał stosować tę przemoc, bo albo kogoś pokonasz (zastraszyć), albo on pokona (zastraszy) ciebie.
  • O tym, że nie można pozwolić sobie na chwilowy spadek czujności.
  • Że na każdego cwaniaka znajdzie się większy cwaniak.
  • O tym, że zakładanie obrony własnego domu może być naiwne w sytuacji, gdy dom zostanie zniszczony przez ostrzał albo pożar.
  • Że w oblężonym mieście możesz stać się ofiarą snajpera, ostrzału artyleryjskiego, bombardowania.
  • Że możesz zginąć też wtedy, gdy na głowę spadnie ci paleta z żywnością zrzucaną przez zaprzyjaźnione wojsko z samolotów.
  • Że możesz stać się ofiarą band, które będą rabować, gwałcić, zabijać, albo tylko porywać ludzi, aby torturować ich dla przyjemności.

Dlatego nie do końca uważam, że jest to poradnik — choć sporo rad w nim można znaleźć, wprost, albo wyczytać między wierszami.

Dwa wnioski, które ja mam po przeczytaniu książki „Survival w mieście” są następujące:

  1. Przetrwanie w oblężonym mieście jest ekstremalnie trudne i muszę się z niego ewakuować (*).
  2. Barter będzie trudniejszy, niż może się większości z nas wydawać, bo np. będziesz musiał opierając się na plotkach spotkać w środku nocy w obcym miejscu z kimś nieznanym, komu zaufasz, że sprzeda ci jajka w proszku a nie gips z piaskiem, a nie sprzeda ci kosy pod żebro, albo nie strzeli w plecy, gdy po transakcji się odwrócisz.

(*) Darujcie sobie w tym miejscu komentarze o tym, że jakby Polacy się zawsze ewakuowali, to by nigdy Polski na mapie nie było. Tu nie posługujemy się takimi fałszywymi dychtomiami. Tu wiemy, że od obrony w oblężonym mieście to jest wojsko, a nie rozbrojeni cywile. Tu pamiętamy, że polską tradycją jest raczej pozostawianie cywilów ludzi w mieście, żeby obrońcy mieli lepszą motywację (patrz: to, co mówił Monter pod koniec września 1944 r.). I tu pamiętamy też, czym to się skończyło.

Dlatego moja sugestia jest jedna: kupcie i przeczytajcie tę książkę!

Krzysztof Lis

Magister inżynier mechanik. Interesuje się odnawialnymi źródłami energii, biopaliwami i nowoczesnym survivalem.

Mogą Cię zainteresować także...

1 Response

  1. Magdalena pisze:

    Ta książka jest kolejnym świadectwem człowieka, który zdołał przeżyć w sytuacji wojennej – która od czasu do czasu staje się sprawą dominującą w stadzie ludzkim. To dobra książka, chociaż nie zaskakuje.
    Najważniejszy wniosek, jaki nasuwa się po przeczytaniu: bądźmy ostrożni i nie mieszajmy pojęcia pepperingu, survivalu sytuacją realnego totalnego zagrożenia życia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Notify me of followup comments via e-mail. You can also subscribe without commenting.

banner