W komentarzu pod artykułem o 5 scenariuszach dużych katastrof Lech napisał:
5 scenariuszy to stanowczo za mało. Powinno ich być znacznie więcej. Począwszy od takich mało-dotkliwych dla przeżycia jak brak prądu przez tydzień do apokalisy.
Znacie jakieś fora, miejsca gdzie tą wielorakość można spotkać?
Uznałem, że ten komentarz jest na tyle istotny, że trzeba mu poświęcić osobny artykuł.
Moim zdaniem filozofia nowoczesnego survivalu polega na przygotowywaniu się na gorsze czasy, bez względu na to, jaki scenariusz miałby się zrealizować.
Nie chodzi o to, by robić sobie listę możliwych katastrof, począwszy od braku prądu, do pandemii czy przysłowiowej apokalipsy zombie, a następnie przygotowywać się na każdy z tych wariantów z osobna.
Chodzi o to, by przygotowywać się do zaspokojenia swoich potrzeb w każdej sytuacji. Skoro do przeżycia potrzebujemy:
- żywności,
- wody,
- ciepła/energii,
- schronienia,
- bezpieczeństwa,
to nie zmieni się to również w sytuacji kryzysowej.
W moim odczuciu znacznie łatwiej podejść do tematu od drugiej strony — właśnie od zaplanowania zaspokojenia wszystkich naszych potrzeb.
Nie ma przecież znaczenia, czy w domu zabraknie prądu z powodu awarii sieci elektroenergetycznej, wojny domowej, czy dlatego, że zabraknie Ci na rachunki po utracie pracy. Po prostu go nie będzie i tyle. Trzeba więc mieć w domu latarkę z zapasem baterii, albo lepiej akumulatorki i system do ich ładowania, np. z baterią słoneczną.
Nie ma znaczenia, czy w sklepach zabraknie żywności z powodu awarii internetu, czy apokalipsy zombie. Ważne, że będziesz musiał wtedy wyżywić swoją rodzinę i zapas żywności w domu, albo u celu ewakuacji (wraz z założonym tam produktywnym, wieloletnim ogrodem) będzie bardzo przydatny.
Nie jest istotne, czy wody w kranach nie ma, czy może nie nadaje się do picia ze względu na jakieś skażenie. Istotne, żeby mieć w domu zapas wody pitnej, a najlepiej także alternatywne źródło do jej pozyskania.
Poświęć więc czas na zastanawianie się nad tym, czy lepiej mieć zapas żywności, czy własny ogród. Czy lepiej mieć puszki, czy żywność liofilizowaną, a może własne przetwory w słoikach. Czy lepiej kupić agregat i zapas paliwa, czy baterię słoneczną i akumulator.
Nie martw się tym, czy bardziej prawdopodobne jest trzęsienie ziemi, huragan, czy pożar domu. Na to i tak nie masz wielkiego wpływu…
Poświęć czas i przygotuj sobie cel ewakuacji — działkę z domkiem letniskowym i ziemianką. Spędzaj tam czas na świeżym powietrzu i przy ciężkiej fizycznej pracy.
Nie marnuj tego czasu i energii na zastanawianie się, czy bardziej grozi nam wojna, czy atak hakerów na banki. Nie warto…
Nie ma sensu szykować się na „scenariusze” bo nie da się wszystkich przewidzieć i nie da się na wszystkie przygotować. To po prostu fizycznie nie możliwe. Nie wspominając nawet jakie fundusze by trzeba mieć na ten cel.
Niestety planowanie długofalowe wymaga uwzględnienia przyczyny, więc scenariusza. Na ogół wystarczyć powinno pomyślenie o potrzebach, jednak trudno na nie spojrzeć gdyż zaspokojenie pewnych potrzeb jest dla nas prawie oczywiste. Do tego przeżyć to jedno, ale prosperować, być nie tak dotkniętym, nie stracić swojej pozycji to drugie. Trzecie to przeżyć samemu i jednocześnie pomóc innym którzy o to „proszą”.
Ale o tym jest właśnie artykuł. Przygotowujesz się uwzględniając przyczynę – brak prądu, brak wody, brak ogrzewania. Śledzenie całego łańcucha przyczynowo-skutkowego ma sens, jeżeli np nie ma ogrzewania bo w węźle uszkodzeniu uległ zawór. Ty to przewidziałeś, masz taki zawór i jesteś w stanie go wymienić. Jesteś bohaterem. Wkładanie sobie na barki odpowiedzialność za całą infrastrukturę jest karkołomne. Lepiej skupić się na przyczynach Twoich niedogodności, czyli właśnie braku prądu,wody etc. bez zgłębiania się, dlaczego prądu nie ma. Jeśli jesteś na to przygotowany – poradzisz sobie, bez względu na powód braku prądu.
Pisze to z perspektywy mieszkańca bloku. Jeżeli ktoś ma domek – zapas części na pewno nie zaszkodzi.
Krzysiek ma rację, chodzi raczej o potrzeby. Scenariusz mamy jeden SHTF czyli – cokolwiek co sprawia, że nagle Twoje bezpieczeństwo zależy od tego jakie zasoby posiadasz, jaki jest stan Twojej wiedzy i jak zmienia się sytuacja.
Ja dochodzę do konkluzji, że w moim przypadku niezależnie od scenariusza kluczowym czynnikiem będzie mobilność. Dlatego myślę 'pakietowo’ zarówno o sprzęcie, komunikacji, czy żywności. Dywersyfikuję możliwe miejsca (np, teściowie, działka, aktualne mieszkanie, znajomi, rodzina, jakieś skrytki).
Scenariusze fajne są jako beletrystyka ale zawsze oprą się o zaspokojenie potrzeb i nie koniecznie pokryją się z Twoją sytuacją.
W 1939 scenariusz był jeden? A może było kilkadziesiąt milionów scenriuszy? W zależności kto je przeżywał?
Dlatego -podkreślam- moim zdaniem scenariusz jest jeden SHTF. Ty sam musisz przygotować się na wszlekie wyobrażalne konsekwencje tego co kryje się pod tym akronimem.
Bardzo celny temat.
Widzę, że administrator nijak podjął się tego artykułu… Widzę, tutaj taki oto przykłada Pan LECH-swoje ; Administrator-swoje… Zgadzam się z panem Lechem, że takie nie tyle scenariusze co PLANY powinny powstać i powinno ich być o wiele więcej… Administrator krótko stwierdza, że brak prądu z powodu zerwanej linii = brak prądu przez EMP….
Jedno i drugie będzie miało osobne przygotowania jednak składające się z tych samych składników lecz nie wszystkie będą zawsze takie same
Przygotowanie się na brak prądu jest zawsze takie samo. Masz część „samodzielności” (baterie i zapas paliwa do agregatu, na miesiąc lub dwa) i część „samowystarczalności” (baterie słoneczne pozwalające na wytworzenie 20% prądu, który zużywasz w domu — czyli jak przestaniesz gotować i grzać wodę prądem, to na oświetlenie domu i naładowanie akumulatorków do latarek wystarczy).
Czy brak prądu jest spowodowany przez awarię jednego najbliższego transformatora, paraliż całego systemu elektroenergetycznego, czy burzę słoneczną, nie ma znaczenia. Żadnego.
PLANY każdy powinien robić na własną rękę, a nie patrzeć na to, co wymyślili inni. Bo każdy z nas ma nieco inne uwarunkowania — potrzeby i możliwości — i to trzeba uwzględnić w przygotowaniach. Nie sposób napisać uniwersalnego planu pasującego do potrzeb choćby połowy Czytelników, bo zawsze okaże się, że jeden pracuje poza miastem, drugi mieszka w bloku, trzeci w domu jednorodzinnym, czwarty z kolei jest policjantem, a piąty ma niepełnosprawne dziecko.
Konkretne plany, dostosowane do konkretnych uwarunkowań, oczywiście można opracowywać. Wydaje mi się, że walor dydaktyczny takiego studium przypadku będzie nieduży, ale jeśli Czytelnicy uważają, że jest inaczej, możemy nad tym pomyśleć — potrzebowalibyśmy tylko konkretnych przypadków, do których moglibyśmy się odnieść.
Potrzeby są i zawsze będą takie same (mianowicie 5 punktów wypisanych wyżej) Natomiast przygotowania na 24H; 72H; 14 dni; 3 miesiące i jeden rok będą inne!!! I w tym się zgadzamy 😉 Musisz się zabezpieczyć ale jak to zrobisz i co Ci do tego będzie potrzebne to już Twoja inwencja twórcza 🙂
W skupiania się na potrzebach, nie na scenariuszach, tkwi pułapka. FAKTYCZNIE nie ma znaczenia czy „brak prądu jest spowodowany przez awarię jednego najbliższego transformatora, paraliż całego systemu elektroenergetycznego, czy burzę słoneczną”.
Jest to jednak wybieg retoryczny, chociaż może niezamierzony. Gdybym miał pewność, że jest celowy, to napisałbym, że w przykładzie użyto prostu odwróconej logiki i dobrano zmienne pod wynik. Tj. podane przyczyny są z tej samej grupy (awarie) i na tyle podobne, że trudno byłoby oczekiwać innego wniosku, niż to, że nie mają znaczenia.
Tak to jednak jest z wybiegami retorycznymi, że są obusieczne. Czym bowiem jest awaria, jeżeli nie SCENARIUSZEM? Autor poruszałby się wówczas w obrębie metod możliwych do zastosowania w ramach danego scenariusza, jednocześnie dowodząc nieskuteczności ich tworzenia i rozpatrywania. Niestety – ten przykład skupia się właśnie na scenariuszu. Nie roztrząsa go, lecz przyjmuje za zaistniały, tym samym z niego wynikając.
Nic jednak dziwnego, bo metody i środki zmieniają się właśnie w zależności od scenariusza. Inaczej postępowalibyśmy w czasie W, inaczej w czasie awarii. W jednym scenariuszu zapas akumulatorków i baterie słoneczne mają sens, w innym schodzą na tak daleki plan, że niemal tracą znaczenie.
Podobnie jest z zapasami. Dobrze je mieć, źle je przeceniać. Przydać bowiem mogą się też wyłącznie w określonym sceniariuszu, zaś w innych możemy być zmuszeni do porzucenia (wszystkich). Wówczas okaże się, że wcale nie jesteśmy przygotowani.
Autor napisał:
„Moim zdaniem filozofia nowoczesnego survivalu polega na przygotowywaniu się na gorsze czasy, bez względu na to, jaki scenariusz miałby się zrealizować”.
Wg mnie 'bez względu na scenariusz’ nie oznacza, że nie ma on znaczenia. Przeciwnie – uważam go za kluczowy. W tym ujęciu 'bez wzlędu na scenariusz’ oznacza gotowość na jak największą ich liczbę, a najchętniej na wszystkie.
Siłą rzeczy jest to stan nieosiągalny, jednak 1 scenariusz jest lepszy od żadnego, 3 od 2, a 100 od 90. Żaden w pełni i tak się nie sprawdzi, ale mając je możemy dowolnie łączyć ich fragmenty i wzorce.
No tak, jeśli podchodzisz do tego w ten sposób, scenariusze mogą być różne: brak prądu, brak wody, brak żywności, brak pieniędzy, itd.
I oczywiście możemy sobie analizować bardziej szczegółowe warianty — brak prądu przez pół godziny, brak prądu przez godzinę i kwadrans, brak prądu przez dwie godziny, brak prądu przez godzinę w całym bloku, brak prądu przez 5 dni tylko w naszym mieszkaniu, itd.
Moim zdaniem nie ma to kompletnie żadnego znaczenia. Jeśli awaria zasilania trwa 1 dzień, korzystam z naładowanych akumulatorków do zasilania latarki i radia. Jeśli 2 dni, z dużych akumulatorów ładuję telefon komórkowy, jeśli dłużej, rozstawiam baterie słoneczne na balkonie i produkuję prąd.
Oczywiście możemy założyć, że chcemy się przygotować tylko na brak prądu nie dłuższy niż np. 3 dni i kupujemy 20 baterii alkalicznych AA. Lepsze to, niż nic.
Myślę, że się po prostu nie rozumiemy. Ja proponuję nie skupiać się na scenariuszach, bo szkoda na to czasu. Rzeczywiście, „możemy dowolnie łączyć fragmenty i wzorce scenariuszy”, ale z ich łączenia i analizy wynika tylko jedno — codziennie będziemy musieli się najeść, napić, przespać się w suchym i ciepłym miejscu. W zależności od tego, który scenariusz będzie się realizował, może zabraknąć żywności, wody, ciepła, energii, bezpieczeństwa. I na to, by zaspokoić te potrzeby we własnym zakresie trzeba się przygotować. Niezależnie od tego, czy sklepy są nieczynne ze względu na pandemię, brak zasilania i niedziałanie lodówek i kas fiskalnych, po prostu żywności nie da się kupić. I teraz Ty nazywasz „sklepy są nieczynne” scenariuszem, a dla mnie jest to wyłącznie jeden z aspektów potrzeby „żywność”.
Jasne, że zapas żywności nie przyda się w każdej sytuacji. Jeśli jednak możemy cały ten zapas żywności stracić, to znaczy, że budujemy go źle. I nie potrzeba do tego wcale konieczności ewakuacji — wystarczy niegroźny pożar czy zalanie piwnicy. Ale to właśnie od zapasu żywności trzeba rozpocząć przygotowywania na gorsze czasy. Bo ugotować zupę z deszczówki można choćby i na ognisku podsycanym książkami, ale żywności znikąd wyczarować się nie da. W zaspokajaniu głodu jesteśmy najbardziej uzależnieni od innych ludzi.
Nie zrozumieliśmy się. Scenariuszami NIE JEST „brak prądu przez pół godziny, brak prądu przez godzinę i kwadrans, brak prądu przez dwie godziny, brak prądu przez godzinę w całym bloku, brak prądu przez 5 dni tylko w naszym mieszkaniu, itd. ”
Brak prądu to sytuacja. Jego zapewnienie to potrzeba. Możliwe metody i źródła jego zapewniania są natomiast różne w zależności od przyczyny. I tak inaczej zapewniamy prąd w czasach pokoju, inaczej w czasie W:
– realizacją scenariusza A jest zapewnianie prądu w czasie awarii.
– realizacją scenariusza B jest zapewnianie prądu podczas wojny.
– C: podczas zaszycia.
– D: podczas ukrywania się i ucieczki,
– itp,
– itd.
Nie biorąc pod uwagę przyczyny skończymy ze środkami, które co prawda realizują założoną potrzebę, ale tylko w czasie scenariusza A. W scenariuszu D nie mają sensu, bo są za duże, ciężkie, czasochłonne, itp, itd. Taki też jest Twój przykład – zakłada scenariusz pokojowej awarii i jednoczenie podaje, że powód nie ma znaczenia.
Czy dobrze zatem robimy skupiając się na potrzebach, nie na scenariuszach? IMHO nie da się tego zrobić osobno.
Akurat prąd to dość słaby przykład, bo też prąd sam w sobie nam do niczego niezbędny nie jest. Może więc spróbuję wyjaśnić mój punkt widzenia na przykładzie przygotowywania posiłków.
Na co dzień używam kuchenki gazowej. Mam w domu też piekarnik elektryczny i kuchenkę mikrofalową, które zadziałają na prąd, gdy nie będzie gazu.
Ale mam też gazową kuchenkę turystyczną, której mogę używać na wakacjach, a w razie czego — także przy braku prądu i gazu w domu. Mam też kuchenkę na paliwo ciekłe (zrobioną z dwóch puszek po napojach). W najgorszym wypadku pozostaje mi ognisko.
Rzeczywiście — gdybym jako awaryjne źródło ciepła do gotowania potraktował tylko piekarnik i mikrofalę, to one by się sprawdziły tylko w scenariuszu „nie ma gazu, ale jest prąd”.
Dlatego pisząc „skup się na zaspokojeniu potrzeby bez względu na scenariusze” mam na myśli to, by dojść do etapu „mam na czym ugotować obiad bez względu na sytuację dookoła”.
PS Twoja wypowiedź to zbędna sofistyka i dzielenie włosa na czworo. Co za różnica czy sam puściłem w gacie kleksa, czy zabrudzili mi je podstępni kosmici czy też narobił w nie przelatujący gołąb. Ważne jest abym miał po prostu gacie na podmianę bez względu na sytuację. Dlatego to argumentacja Survivalisty do mnie przemawia.
Realisto, konieczność posiadanie zapasu tego czy tamtego jest banałem niegodnym dłuższego omawiania. Mieć warto, nawet należy i faktycznie pakując makaron do plecaka nie musisz specjalnie zastanawiać się czy zjesz go podczas powodzi czy zaciemnienia.
Pułapka tkwi dalej, tj. gdy już wykroczymy poza przygotowania 'gospodarcze’. Jako takie oceniam robienie zapasu gaci, czekolady czy czegokolwiek w oderwaniu od całej reszty. Niech będą zatem Twoje wspomniane zapasowe gacie… A ile sztuk? Zimowe czy letnie? W domu czy ukryte poza? A może takie i takie oraz tu i tam? Gratuluję, właśnie rozpatrujesz potencjalne scenariusze. A jeżeli sądzisz, że to nie ma znacenia, to załóż, że Twój zapas gaci spłonął razem z domem i pomyśl ponownie.
Sofityką posłużyłem się nie ja, lecz autor głównego postu. Otóż:
– potrzeby wynikają z sytuacji,
– poszczególne metody realizowania potrzeb są możliwe w jednej a niewykonalne w innej sytuacji,
– sytuacje są scenariuszami,
– potrzeba wynika więc ze scenariusza.
Zdanie „skup się na potrzebie, nie na scenariuszu” jest zatem wewnętrznie sprzeczne, chociaż pozornie „łykalne” i łatwe do sprzedania innym.
Potrzeby są zawsze te same — musisz zjeść, napić się, przespać w suchym i ciepłym miejscu, itd. Niezależnie od scenariusza.
Chciałbym, by Czytelnicy w swoich przygotowaniach koncentrowali się na potrzebach (by ich przygotowania były wynikiem analizy „co mam zrobić, żeby móc ugotować posiłek w razie kryzysu”) a nie na konkretnych scenariuszach („co mam robić, by przetrwać apokalipsę zombie”).
Zgadzam się jedynie częściowo z Survivalistą. Jakkolwiek masz rację pisząc, że punktem wyjściowym powinny być potrzeby i ich zaspokojenie, lecz na tym nie koniec. W różnych sytuacjach będziemy w różny sposób chcieli i mogli zaspokoić te potrzeby.
Weźmy podstawową potrzebę zaspokojenia ciepła. Idąc Twoim tokiem rozumowania będę się zastanawiał jak przetrwać, gdy przestaną grzać kaloryfery. Rozwiązaniem byłby pewnie zakup jakiś grzejników na gaz, czy na benzynę i tu pewnie postawiłbyś kropkę. Dla Ciebie sprawa jest zamknięta. Masz grzejniki i jak wyłączą kaloryfery to się ogrzejesz.
Jest jednak wiele sytuacji, gdy Twoje grzejniki nic nie dadzą. Co jeśli awaria kaloryferów jest permanentna, mam tu na myśli np. zawalenie się części Twojego budynku, wybuch wojny i tym spowodowane wyłączenia kaloryferów itd.
Czy jeśli będziesz wiedział, że masz przecież ograniczone ilości paliwa, a kaloryfery NIGDY nie będą już działały to nadal pozostaniesz w swoim domu z grzejnikami, które wkrótce przestaną działać?
Należałoby jednak wziąć pod uwagę inne scenariusze i przewidzieć, że przy braku ogrzewania przez kilka godzin, wystarczy nam folia NRC, przez kolejne dni przydadzą się może Twoje (moje) grzejniki na gaz, a ostatecznie trzeba mieć w zapasie miejsce, gdzie można blisko lasu wykopać ziemiankę i rozpalić ognisko. Ognisko jest praktycznie jedynym niewyczerpanym zapasem ciepła. Ogniska z kolei nie rozpalisz w domu.
Ergo. Planowanie przez potrzeby jest rozsądne, ale muszą za tym iść jakieś scenariusze. Scenariusze mogą się na szczęście z sobą pokrywać, więc nie trzeba ich wymyślać w nieskończoność. Wspomniana folia NRC może się przydać w domu, może się przydać na rower, gdy się wywrócisz w lesie i będziesz musiał tak spędzić noc, może się przydać w aucie w razie kraksy. Jedna folia na kilka bardzo różnych sytuacji. Pozdrawiam.
Im dłużej czytam komentarze pod tym wpisem, tym bardziej wydaje mi się, że jestem w błędzie.
Ale nie dlatego, że jednak i ja powinienem skupić się na scenariuszach.
Odnoszę bowiem wrażenie, że to po prostu dwa różne sposoby patrzenia na to samo zagadnienie. Dla mnie punktem wyjścia są potrzeby i ich zaspokojenie w różnych wariantach. Dla kogoś innego punktem wyjścia są warianty i zaspokajanie potrzeb podczas każdego z nich.
Moim zdaniem lepiej skupiać się na potrzebach, bo te łatwo można zidentyfikować, a wymyślać scenariusze można bez końca.
E tam. Nie miałeś pomysłu na artykuł i napisałeś takie coś, co większego sensu nie ma. A teraz nie wiadomo jak wybrnąć.
Nie ma puntków widzenia. Potrzeby są stałe i nie ma co się na nich skupiać. Są znane, określone, zidentyfikowane. A cała sztuka polega na _odmiennych_ sposobach ich zapewnienia w _różnych sytuacjach_. Czyli w scenariuszach. I niech mi nikt nie pisze, że liczy się mieć ogień, bo to banał. Inaczej się 'robi’ ogień w wojnę, inaczej w powódź.
Przecież ja właśnie o tym piszę… Żeby skupić się na zapewnieniu tego ognia, bez względu na scenariusze.
Nie skupiaj się na tym, by zastanawiać się, czy przyjdzie Ci się zmierzyć z utratą pracy, globalną awarią internetu, wojną, powodzią, czy pożarem. Tylko na tym, by mieć na czym ugotować żarcie.